24 Listopada 2024
Logowanie
Nazwa użytkownika

Hasło

Zapamiętaj mnie


Em Em
1 tydzień Offline
sasta sasta
2 tygodni Offline
notno notno
4 tygodni Offline
KingArthur KingArthur
9 tygodni Offline
swistak swistak
10 tygodni Offline
Ostatnio zarejestrował się: davidcorso
Ogółem Użytkowników:2,209
Shoutbox
Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

18/12/2022
Cześć, Rafa!

15/12/2022
Dzień Dobry Wszystkim Smile

06/10/2022
zdrowia

06/10/2022
Covid zapukał do moich drzwi poraz kolejny ten już ze szpitalem w tle. Stres

17/07/2022
Romek, nowi użytkownicy mają zablokowaną możliwość pisania na Forum - najpierw muszą się przedstawić w dziale "przedstaw się".

Archiwum shoutboksa
Zobacz temat
 Drukuj temat
Planeta Diuna. Powrót Królowej
Diuna
#1 Drukuj posta
Dodany dnia 30/11/2020 19:14
Awatar

Platynowy forumowicz


Postów: 2684
Data rejestracji: 08.11.11

Zeusie Olimpijski, jestem z powrotem. Głównie dlatego, żeby pisać jakieś głębokie introspekcje - świadomość, że ktoś to przeczyta czyni to zajęcie jakby bardziej wartościowym. Chce się bardziej, choć głównie piszemy tu dla siebie - tak przynajmniej myślę.

Przez ostatnie parę lat nabrałam pokory a życie obiło mi mordę jeszcze bardziej, co starannie ukrywam pod maską z makijażu, promiennego uśmiechu i chłodnego przeintelektualizowania. Czy mi dobrze - za cholerę. Płynę sobie na fali mojej dwubiegunówki dalej, na szczęście o tyle mądrzejsza, że uzbrojona w kwetiapinę, więc o tak, nawet jak będzie mną emocjonalnie telepać na wszystkie strony to przynajmniej będę jeść i spać.

Mimo wszystko jednak ostatnie lata były bardzo owocne. Nauczyłam się porządnie angielskiego, nabrałam prawdziwej pewności siebie, poszerzyłam ogromnie swój zakres wiedzy ogólnej i zapałałam wręcz bałwochwalczą miłością do nauki. Oh tak. Nauka, twarde "science" jest najpiękniejszym, co ludzkość stworzyła. a umysły, które poznają konstrukcję rzeczywistości należy darzyć najwyższym szacunkiem, bowiem wykonują oni swoją pracę ku chwale i w najlepszym interesie dla ludzkości, czyli bez badań nie podchodź. Nie zostałam szurem, choć patrząc na moje antypsychiatryczne zapędy sprzed lat, było to całkiem prawdopodobne. Uf, udało się. Nie odleciałam do reszty. Wyobrażacie sobie taki mix? Szuria i ChADowiec w manii. Facebook płonie.

Znacznie podniosłam też poprzeczkę jeśli chodzi o facetów. Teraz, żeby mnie wyrwać najlepiej mieć doktorat z jakiegoś ścisłego przedmiotu, bądź być czarującym jak rajski ptak, młodym, zjawiskowo pięknym mężczyzną. Więc zazwyczaj ryczę, że jestem sama i nie mam się z kim bzykać.

Relacje z ludźmi mam nadal porąbane , ale tylko te głębsze. Te powierzchowne, jak w pracy, opanowane do perfekcji. Fasadową część mojego życia plus podstawową - jak praca, ja na prawdę dobrze ogarniam. Jestem postrzegana jako osoba bardzo zrównoważona, ale też asertywna, a na pewno "ogarnięta" i pozytywna, podczas gdy moje życie wewnętrzne przypomina raczej pobojowisko, ale co tam.

Nauczyłam się też w końcu śpiewać. Tak, mam to cały czas, tę iskrę, która podpala moje serce gdy płynę na fali dźwięków, które nie tylko jestem w stanie, ale też z lekkością z siebie wydaję. Uczułam się cały czas, cały czas śpiewałam. Sama bądź pod okiem specjalistów, za gruby hajs, coraz lepiej poznawałam siebie i swój głos a jednocześnie zdarzało mi się kochać i mieć złamane serce. Zdarzało mi się cały mój, niemal metafizyczny ból wkładać w nuty i słowa piosenki. Mojej piosenki.
Jednej, drugiej, trzeciej. W języku angielskim, w języku w którym kochałam. Rodziły się w bólach, w agonii pękającego serca ale to dzięki nim moja miłość nie poszła na darmo, nie zmarnowała się i dzięki muzyce, będzie żyć wiecznie. Mam więc trzy smoki i nie zawaham się ich użyć.
Z tego jestem dumna najbardziej.

Ogólnie rzecz biorąc - ogarniam dużo bardziej niż ogarniałam, ale cały czas nie do końca. Pustka w mej duszy nadal mnie suszy i choć może nie tankuję tak jak przed laty (borze szumiący, ile ja piłam) to nie udało mi się jeszcze osiągnąć trzeźwości absolutnej na dłuższy okres czasu, jednak jest postęp. Mimo tego mam ochotę samobiczować się za każdego spalonego blanta czy wypite piwo. Tego w sobie nie znoszę, mojej skłonności do nałogów.

Ostatnio dużo też cierpię. Z różnych powodów. Jestem świadoma stanu, w który wpadłam, wiem dlaczego tak jest, wiem, co poszło nie tak ale i tak cierpię przez zdecydowanie zbyt długą część dnia. Płaczę też zdecydowanie za często. Nie mogę pozwolić sobie na taki rozpierdol jak 2 lata temu, gdzie depresja przejechała po mnie jak walec i zmusiła do "resetu" całej otaczającej mnie rzeczywistości. Na szczęście, jestem o dwa lata mądrzejsza, przynajmniej taką mam nadzieję.

Zima.
Na ramiona moje spadła znowu, ale nie białym śniegiem tylko ciemnością ocieplającego się świata. Do pakietu zaburzeń wpadła mi też depresja klimatyczna. Świadomość nadchodzącej zagłady kąsa moje i tak sponiewierane serce.

Czemu "Królowa"?
Bo brzmi intrygująco i kojarzy się z "Władcą Pierścieni", "Diuny" nadal nie przeczytałam, nie byłam nawet w stanie obejrzeć, przeczytałam za to i obejrzałam w ciągu ostatnich lat wiele ciekawych rzeczy, które na mnie wpłynęły. Nabrałam kształtu jako człowiek, nabyłam struktury, zdefiniowałam się na kilku poziomach - nie tylko zdrowia psychicznego. Podczas gdy świeżo po diagnozie postrzegałam się głównie w kategorii ja - osoba z choroba psychiczną, teraz na pierwszy plan wysuwają się raczej moje aspiracje artystyczne, czy preferencje polityczne czy światopoglądowe. Nie robię już dramy z faktu bycia chorą, wystarczy mi samo chorowanie.

Ale ogólnie to jest lipa.
Srutututu, pęczek drutu
 
swistak
#2 Drukuj posta
Dodany dnia 30/11/2020 20:37
Awatar

Złoty Forumowicz


Postów: 1758
Data rejestracji: 11.08.14

Cześć,

Cieszę się bardzo, że wróciłaś, chociaż przykro, że nie najlepiej się czujesz. Już dwa razy zaczynałem pisać do Ciebie PW z pytaniem, czy nie chciałabyś pogadać na privie. [1]

[quote]Nie zostałam szurem[/quote] Aż musiałem sprawdzić to słówko.

[quote]Podczas gdy świeżo po diagnozie postrzegałam się głównie w kategorii ja - osoba z choroba psychiczną, teraz na pierwszy plan wysuwają się raczej moje aspiracje artystyczne, czy preferencje polityczne czy światopoglądowe.[/quote] To jest ważne, bo czasami zbytne definiowanie się w kategoriach choroby czy zaburzeń przeszkadza w zdrowieniu (bo trudno jest porzucić część siebie).

[1] Ale może jak zrobię pewną rzecz z pracy, którą muszę zrobić dzisiaj i na razie się nie zanosi, że to zrobię. Smile
Edytowane przez swistak dnia 30/11/2020 20:40
 
martyna
#3 Drukuj posta
Dodany dnia 30/11/2020 21:27
Awatar

300% normy


Postów: 11241
Data rejestracji: 07.08.09

Diuna uwielbiam Cie czytac Wink i szczerze ciesze sie ze wrocilas (choc niektorym pewnie żyłka pulsuje Grin) alesmutno mi ze nie jestes szczesliwa.
Pisz pisz pisz...
Życie jest zbyt krótkie, aby pić kiepską herbatę, czytać złe książki i marnować czas na ludzi, dla których nic nie znaczymy.
 
Diuna
#4 Drukuj posta
Dodany dnia 01/12/2020 09:05
Awatar

Platynowy forumowicz


Postów: 2684
Data rejestracji: 08.11.11

[quote][b]swistak napisał/a:[/b]
Cześć,

Cieszę się bardzo, że wróciłaś, chociaż przykro, że nie najlepiej się czujesz. Już dwa razy zaczynałem pisać do Ciebie PW z pytaniem, czy nie chciałabyś pogadać na privie. [1][/quote]

[quote] i szczerze ciesze sie ze wrocilas (choc niektorym pewnie żyłka pulsuje
[/quote]

A ja się cieszę, że ktoś się cieszy, żyłki raczej pękać nie będą, bowiem, jak zaznaczyłam,co nieco zmądrzałam. Szczerze mówiąc, jestem tu, bo czuję się cholernie samotna. Emigracja to wyzwanie, czasem wiatr zawieje nie tak powinien i zostajemy zupełnie sami. Jeszcze w czerwcu, czy lipcu było inaczej, miałam w okół siebie ludzi, którzy byli dla mnie ważni, których kochałam. Niestety, rok 2020 jest jaki jest i nie ułatwia, tak więc zostałam sama. No cóż, bywa, skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie będę płakać, bo najprawdopodobniej przepłaczę pół zimy, no ale pewnie kilka piosenek, pięknych jak letnie poranki i oczy moich byłych, napiszę. Co będzie na wiosnę, nie wiem. No ale jestem. I mam zamiar pisać, bo z pisaniem muszę się rozkręcić, pamiętam, że okres, gdy grasowałam tutaj był jednym z najpłodniejszych literacko w moim życiu.

Tak, jestem tu dla siebie, ale jeśli ktoś będzie bawił się dobrze kontemplując moje wypowiedzi - to super.

Dzisiaj zgłosiłam chorobowe, choć w sumie nic, poza galopującą depresją, mi nie jest. Czuję się totalnie wyeksploatowana przez nocne zmiany. No nie, nie daje rady, nie ogarniam. W ogóle czuję się trochę jak niewolnik systemu, wykonujący w zasadzie niepotrzebną pracę, w firmie, której osobiści nie znoszę i która jest dla mnie symbolem bezmyślnej konsumpcji, która niszczy naszą planetę. No ale płacą w euro. No ale jak się z tego systemu wyrwać. No ale atmosfera w firmie jest spoko. No ale...

W każdym razie dzisiaj mam wolne, które zamierzam spędzić w łóżku, oglądając coś inspirującego na You Tube, może później pojadę do lasu. Tak, na pewno to zrobię.
Natura, albo raczej to, co z niej tutaj zostało jakoś mnie reanimuje. No bo muszę żyć, mam jeszcze co nieco do zrobienia.
Moje piosenki, o raz. Muszę je skończyć, nagrać wszystkie, zadbać o to, by były doskonałe. To moja szansa na nieśmiertelność, nie mogą przepaść. Na to potrzebuję jeszcze trochę czasu i trochę więcej pieniędzy, więc ten teges, muszę żyć.
Moja rodzina też raczej beze mnie nie ogarnie, choć, jak zwykle, wszyscy żyją problemami mojej siostry, moja depresja i myśli "s" są na dalszym planie bo "Diuna sobie radzi", czyli ma pracę i mieszkanie. Wow. No ale co zrobię, nic nie zrobię, poza kolejnym przelewem.

No i to by było wszystko, jeśli chodzi o moją motywację do życia. Kiedyś była jeszcze nadzieja, że w końcu będę szczęśliwa.No i byłam, kilka razy. Cztery lata temu, rok temu, w czerwcu i w lipcu... Tylko to się zawsze kończyło i w finale był niemal fizyczny ból, więc nie szukam już w szczęściu pocieszenia.

No i jeszcze kweta trzyma mnie jako tako w kupie. Jako tako, chyba że mam nocną zmianę, wtedy nie pomaga nic. To jest jakiś koszmar, mimo że odsypiam w dzień.
Srutututu, pęczek drutu
 
martyna
#5 Drukuj posta
Dodany dnia 01/12/2020 09:54
Awatar

300% normy


Postów: 11241
Data rejestracji: 07.08.09

Natura pozwala na wyciszenie to fakt , ja sobie powtarzam że każda faza kiedyś minie tylko trzeba cierpliwości, choć wiem że moje słowa brzmią dla Ciebie teraz banalnie.
Samotność nie pomaga, a we święta nie będziesz sama?
Życie jest zbyt krótkie, aby pić kiepską herbatę, czytać złe książki i marnować czas na ludzi, dla których nic nie znaczymy.
 
Diuna
#6 Drukuj posta
Dodany dnia 01/12/2020 10:03
Awatar

Platynowy forumowicz


Postów: 2684
Data rejestracji: 08.11.11

Święta... Do Polski nie pojadę bo (uwaga, będziesz zaskoczona) korona. Nie wiem, jak będzie, czy będę sama czy nie. Czas pokaże.

Że fazy mijają - wiem. Jezusiczku, jaki miałam mindfuck we wrześniu. Potrafiło mnie przebiegunować w ciągu kilku minut. Miałam jednak dwa lata względnego spokoju. I pół roku mocnej trzeźwości. Czyli można, wiem że można.

Tylko teraz sobie pocierpię, nic nowego, korona cierniowa na łeb a klawiatura laptopa niech płonie. Jakoś to będzie.
Srutututu, pęczek drutu
 
martyna
#7 Drukuj posta
Dodany dnia 01/12/2020 10:09
Awatar

300% normy


Postów: 11241
Data rejestracji: 07.08.09

Rozumiem Sad ja mam z szybką zmianą faz więc w ciągu roku 4 epizody po kilka tyg , nie zostaje dużo czasu na stabilne życie. Dwa lata zazdroszczę, póki co mam tylko i aż dwa msc i to w okresie jesiennym to i tak już sukces.
Pomyśl, że jak przetrwasz to bedzie jak jeszcze niedawno . Mam wrażenie, że każde słowo" pocieszenia" brzmi głupio bo sama w to mało wierzę jak depresja przychodzi...
Mam tylko nadzieję że świeta jednak nie będą samotne.
Życie jest zbyt krótkie, aby pić kiepską herbatę, czytać złe książki i marnować czas na ludzi, dla których nic nie znaczymy.
 
Diuna
#8 Drukuj posta
Dodany dnia 01/12/2020 10:16
Awatar

Platynowy forumowicz


Postów: 2684
Data rejestracji: 08.11.11

[quote][b]martyna napisał/a:[/b]
Pomyśl, że jak przetrwasz to bedzie jak jeszcze niedawno ..[/quote]

No tak nie będzie, nie wrócą ludzie, których straciłam z mojej winy - przynajmniej tak to widzę, odpowiedzialność jest po mojej stronie. No i w tym poczuciu winy taplam się jak prosiaczek w gnojówce, bo przecież gdyby...
Było pięknie. Było po prostu doskonale i to nie była ani mania ani hipomania, po prostu byłam szczęśliwa.
Srutututu, pęczek drutu
 
martyna
#9 Drukuj posta
Dodany dnia 01/12/2020 10:24
Awatar

300% normy


Postów: 11241
Data rejestracji: 07.08.09

Nie da się tych relacji uratować?
Życie jest zbyt krótkie, aby pić kiepską herbatę, czytać złe książki i marnować czas na ludzi, dla których nic nie znaczymy.
 
Diuna
#10 Drukuj posta
Dodany dnia 01/12/2020 10:31
Awatar

Platynowy forumowicz


Postów: 2684
Data rejestracji: 08.11.11

[quote][b]martyna napisał/a:[/b]
Nie da się tych relacji uratować?[/quote]

Próba reanimacji ich może jedynie zaszkodzić. Swoją drogą, moje podejście do całej sytuacji, do straty zdrowe nie jest bo cierpię zdecydowanie zbyt długo i zbyt mocno się na tej stracie koncentruję - tu leży problem, w moim podejściu. No i schemat. Jest taki sam jak zawsze, tutaj od wielu lat niewiele się zmieniło i w ten punkt mojej osobowości muszę uderzyć, by uniknąć takich sytuacji w przyszłości.

Dzięki Martyna, za twą obecność w moim nowym wątku.
Srutututu, pęczek drutu
 
tajfunek
#11 Drukuj posta
Dodany dnia 01/12/2020 19:51
Awatar

300% normy


Postów: 7284
Data rejestracji: 31.05.09

Witaj Diuna Smile
Edytowane przez tajfunek dnia 01/12/2020 19:51
 
Klara
#12 Drukuj posta
Dodany dnia 02/12/2020 20:43
Awatar

300% normy


Postów: 7047
Data rejestracji: 16.04.12

Hej Diuna, fajnie że wróciłaś Smile
Wszystko to, co mam, to ta nadzieja, że życie mnie poskleja
 
swistak
#13 Drukuj posta
Dodany dnia 03/12/2020 22:18
Awatar

Złoty Forumowicz


Postów: 1758
Data rejestracji: 11.08.14

Przykro mi z powodu utraty przyjaciół. Też traciłem znajomych i przyjaciół ze względu na moje różne problemy bardziej lub mniej psychiczne.

Czy leczysz się, czy tylko dostajesz kwetiapinę? Jaki masz kontakt z lekarzem? Czy możesz do niego napisać w trudniejszych sytuacjach?

Nocne zmiany w ChAD mogą rzeczywiście destabilizować.

Jak się czułaś przez ostatnie kilka dni? Czy nadal miałaś chorobowe?
 
Diuna
#14 Drukuj posta
Dodany dnia 04/12/2020 21:24
Awatar

Platynowy forumowicz


Postów: 2684
Data rejestracji: 08.11.11

[quote][b]swistak napisał/a:[/b]

Jak się czułaś przez ostatnie kilka dni? Czy nadal miałaś chorobowe?[/quote]

He, właśnie zdałam sobie sprawę, że moje chorobowe tak na prawdę było wynikiem ChAD. No cóż, nie pierwszy raz w życiu.

W każdym razie - w tym tygodniu nie napracowałam się i bardzo dobrze. W pracy byłam raz i było strasznie. W ogóle... PRACA>Moja jest zupełnie niepotrzebna. Pracuję dla jednej z tych firm, które jedynie niepotrzebnie nakręcają konsumpcję wciskając ludziom chłam. Tak, biorę za to pieniądze i chwilami czuję się jak zawodowa k..a, bo wyznaję zupełnie inne wartości. No cóż, z czegoś trzeba żyć, praca nie jest szczególnie ciężka i można się do niej malować. Systemu, w którym przyszło nam funkcjonować, nie znoszę. Konsumpcja, nadprodukcja, eksploatacja a w tym wszystkim ludzie, trybiki w maszynie goniące króliczka, o imieniu "Wstań wcześniej, pracuj ciężej". Wstajemy wcześnie, pracujemy ciężko, życie ucieka nam przez palce, zawalają nas niepotrzebne przedmioty, choć ludzi wokół nas jakby coraz mniej, a my sami coraz bardziej wyalienowani, po pracy wpatrzeni w smartfony.
Co się z nami stało? Co się stało ze mną?

Wiem już, że wczesne wstawanie i ciężka praca gówno dają. No chyba... Chyba, że pracuję przy roślinach, najlepiej w szklarni. Otoczona zielenią i zapachem roślin, pod gołym niebem, ale osłonietą od deszczu, z audiobookiem w słuchawkach, praca dawała mi poczucie... Satysfakcji? Wstawałam z entuzjazmem, przynajmniej zimą. Do dzisiaj, własna szklarnia z przeróżnymi warzywami i kwiatami jest na liście moich marzeń. W czasie wolnym najchętniej spacerowałabym nad wzburzonym morzem i pisała wiersze.
Tak bym mogła żyć.W każdym razie - mimo faktu, że mam teraz doła i zdarza mi się przepłakać pół nocy taki mam mniej więcej cel i do tego chcę dążyć. Już nawet mniej więcej wiem, gdzie to będzie.

Łaknę kontaktu z naturą. Jestem dzieckiem lasu, wygnańcem z rajskiego ogrodu, pierdolonym rajskim ptakiem. Serio, tak czuję chwilami, takie kwiaty jak ja więdną w magazynach i miastach. Tak mam. I głęboko gdzieś mam to, że ktoś może się przypierdolić że robię z siebie nie wiadomo kogo - bo ten kwiat, gdy trzeba, może zapierdalać jak przodownik pracy budujący socjalizm. Och... Pojawiło się to słowo, pojawia się polityka.
Moja Pasja, zaraz obok Muzyki. No jaram się nią jak pochodnia, najszczęśliwsza jestem gdy mogę o niej mówić a ktoś choćby słucha, nie wspomnę już,co się dzieje, gdy rodzi się dyskusja.
Tak, wtedy wychodzi ze mnie Królowa, je...a Deanerys Targaryen. Płonę, jak ogień rewolucji...

Chyba za dużo mówię, ale o, to jest pomysł na życie!!! Mała szklarnia, która mnie wyżywi i wyprodukuje niewielkie nadwyżki, poezja i pisanie o polityce - tylko żeby mi ktoś za to płacił.
Hmmmm. No cóż, jestem specjalnej troski i wymagam szklarniowych warunków.

A nie pracy na nocna zmianę w korporacji, którą dogłębnie gardzę. Za wszystko, moja wypłatę też.Ale przynajmniej ludzie są spoko, choć o bratnią dusze mi tutaj trudno - co prawda jedną taka znalazłam ale po dwóch miesiącach spaceru w chmurach wyrżnęłam na pysk.
Do teraz boli.

Mimo to. "Despite" po angielsku, nigdy nie było tak dobrze jak teraz. Raz - angielski i niemiecki.No to, co mi z mózgiem robi używanie języków obcych powinno być przepisywane na receptę. To taki jakby wybieg dla nadpobudliwego psa. Fitness dla mózgu. Dzień, w którym używam języka obcego intensywnie zazwyczaj jest bardzo dobrym dniem. Daje mi to kopa lepszego niż koks. Serio - Zostaw Amfetaminę i Koks, ucz się języków - kopie porównywalnie a jedynym skutkiem ubocznym jest możliwość porozumienia się z jedną trzecia świata Grin Tak, nauka języków obcych daje mi bardzo wiele radości, podobnie jak jazda na rowerze.

Dwa - nie wspominałam, że jutro jest najważniejszy dzień mojego życia. Jadę nagrać moją piosenkę. Pracowałam na to ciężko dziewięć lat, od czasu gdy w listopadzie 2011 trafiłam tutaj - w tym samym czasie zaczęłam traktować moje śpiewanie jako, hmmm, ważną część mnie. No i gdy człowiek poczuł to raz... No nie sposób przestać, bo śpiew również jest jak narkotyk i sprawia niepohamowaną przyjemność - zacznijmy od samej muzyki - dla mnie nigdy nie była tłem - bo jak tłem może być "Chop Suey" czy "Deutschland" ? Te utwory wymagają pełnego zaangażowania. Ja muzykę zawsze kontemplowałam, wolałam męczyć jeden ukochany, ważny dla mnie kawałek godzinami, celebrować każdą nutę, oddawać się emocjom które za tym utworem się kryły...

Odnalazłam się też w tańcu.

Tak jakoś się stało, że zaczęłam tańczyć - zawsze to lubiłam, ale w 2017 dźwięk moich ukochanych skrzypiec wybudził mnie ze snu i zaczęłam tańczyć jakby bardziej... Po prostu, w wolnych chwilach, lub gdy po prostu słyszałam muzykę, z czasem coraz bardziej świadomie, coraz lepiej. Poprawiło mi to łączność z ciałem, to raz a dwa - dało kolejne narzędzie ekspresji, możliwość szybkiego dostarczenia dopaminy i endorfin mojemu niespokojnemu umysłowi.

Tańcz tak długo, aż się spocisz, najlepiej przy skrzypcach lub niemieckim metalu. To też lubię, jak diabli. Jednak to śpiew...

Śpiew był jedną z reguł mojego szaleństwa. Był zjawiskiem dzikim, które po prostu wpadło do mojego życia, zostać już na zawsze i szarpać struny mojej udręczonej duszy. Narkotyk, od którego nie można się uwolnić... Bo co jeśli coś w tym jest?
W tym Twoim darciu mordy, przecież trudne piosenki śpiewasz.
To nie jest codzienne
Może Ci się wydaje? Może to szaleństwo ? Może mania? Może urojenia wielkościowe, że jesteś jak ta Janis Joplin a tak na prawdę robisz z siebie idiotkę?
Jak to w końcu jest z tym twoim śpiewaniem, Diuna?

No? Geniusz, czy szaleństwo? No przecież płoniesz, więc to musi być prawda?
Ale co, jeśli nie?

W każdym razie, śpiewałam cały czas, kiedy tylko mogłam. Śpiewałam, bo kochałam to robić ponad wszystko. Godziny, setki godzin spędzone w mniej lub bardziej ustronnych miejscach na ekstatycznym wyrzucaniu z siebie dźwięków. Godziny, szaleństwa, bo każdą z nut musiałam wyrwać sobie prosto z serca.
Tylko wtedy śpiewałam dobrze, w moim mniemaniu.

Oczywiście miałam rację - jednak wszystkie lekcje śpiewu, też wiele mi dały. Najwięcej te od pewnej śpiewaczki operowej i nieśmiertelnej Janis Joplin. I nie, moja podróż przez krainę śpiewu nie zawsze przebiegała pomyślnie. Zdarzało mi się gubić siebie, zdarzało mi się śpiewać źle. W końcu jestem tylko człowiekiem. Człowiekiem spalanym przez pasję.

Gdy nagrałam się w studiu, usłyszałam wszystkie swoje błędy.Wszyściuteńkie, co do sztuki, każdy odsłuchałam wiele razy. Usłyszałam tez kilka momentów, gdzie mój głos niemal poraził mnie mocą i głębią, i to było ok. To mi się spodobało. Nad błędami zaczęłam pracować.
Z faszystowską precyzją. Codziennie. Godzinę albo więcej. Bezlitośnie. To raz. Na efekty nie trzeba było długo czekać i to, co było moim najsłabszym punktem jest teraz chwilą chwały.

Dwa, ja jestem tylko człowiekiem. Fizycznym bytem z ograniczeniami. Ale.
Muzyka to idea. Krople idei zamknięte w poszczególnych piosenkach, najlepiej swoich własnych...
A te jak dzieci - swoje są najpiękniejsze.
Mówiłam już, że moje takie są na pewno?

I nawet jeśli wątpię czasem w swój wokalny talent, czy jakieś ponadprzeciętne możliwości swojego, a jakże, przechlanego jak u Janis Joplin głosu, to w moje piosenki nie zwątpię nigdy.

Są kurwa najpiękniejsze.

Mówiłam już, że jutro jest najważniejszy dzień mojego życia i jadę je nagrać? Oh yeah!!!

Mimo wszystko Depresja 2020 nie jest aż taka tragiczna!
Dziękuję wszystkim, którzy postanowili wskoczyć w mój strumień świadomości tonight
Srutututu, pęczek drutu
 
martyna
#15 Drukuj posta
Dodany dnia 05/12/2020 07:50
Awatar

300% normy


Postów: 11241
Data rejestracji: 07.08.09

Diuna lepiej brzmisz niz ostatnio.
Muzyka i taniec to jest wlasnie to. Z zazdroscia to czytam ja odstawilam to na polke by zaroslo kurzem. Czasem tylko wezme gitare do reki pospiewam, wracają wspomnienia a co za tyn idzie łzy wzruszenia.
Jak tak cie po raz kolejny odkrywam to dochodze do wniosku ze sporo nas jednak łaczy.
Trzymam kciuki dzisiaj Kwiatek
Życie jest zbyt krótkie, aby pić kiepską herbatę, czytać złe książki i marnować czas na ludzi, dla których nic nie znaczymy.
 
Diuna
#16 Drukuj posta
Dodany dnia 05/12/2020 23:05
Awatar

Platynowy forumowicz


Postów: 2684
Data rejestracji: 08.11.11

[quote][b]martyna napisał/a:[/b]
Diuna lepiej brzmisz niz ostatnio.
[/quote]

O wiele lepiej, pod każdym względem. Moja piosenka jest piękna już na surowo, gdy dojdzie miks i mastering - narody uklękną. Niczego w życiu nie byłam taka pewna, powieka mi nie zadrżała, weszłam i nagrałam. I jest doskonała, dokładnie taka jaka miała być a będzie jeszcze lepsza.

Nie myliłam się.

Mapa moich urojeń przez ostatnie lata wzbogaciła się o nowe terytoria, ogromną przestrzeń zajęła muzyka i miłość, pojawiły się nowe symbole, które pochłonęły nie tylko moją wyobraźnie, jednocześnie było kontynuacją wszystkiego, co działo się wcześniej. "Królowa" nie wzięła się znikąd i nie, to nie do końca, praktycznie wcale w tym kontekście nie jest związane z manią czy hipomanią. Where is a Queen, there have to be a King... Ta historia tylko po angielsku, jak moje piosenki. Pierdolone kawałki mojego serca, które szlifowałam jak diamenty. Każde słowo, każda nuta. A wiecie, czemu musiałam to zrobić? By uczynić moją miłość nieśmiertelną. I chociaż coś mieć z tego złamanego serca, żeby móc powiedzieć - mimo wszystko było warto. W sumie było warto nawet mimo to.
Tak, złamane serce to moja specjalność, ale co tam. Niosę ten krzyż a w ogniu wykuwa się stal i wykluwają smoki.

Gdy tylko zaczęłam je pisać, wiedziałam, że to będzie to. Ludzie, każdemu życzę takiej wiary!!! Ile razy wyciągała mnie z doła! Dwie z nich napisałam już dawno, trzecia wykluła się z ziarna zasianego przed laty ale pod wpływem niedawnych wydarzeń. W każdym razie - zostanie po mnie muzyka. Zostanie mój głos.
Tak się wychodzi z depresji po złamanym sercu, oh yeah! Szybciutko .
Oczywiście strzelę na noc dwie sety kwety i pójdę spać, ale szczęśliwa jestem niezmiernie.

Konsekwencja w dążeniu do obranego celu to podstawa, bardziej podstawowy jest jedynie sam cel.
Mnie interesuje nieśmiertelność.

No cóż, nikomu nie obiecywałam,że wrócę tutaj całkiem normalna.
Srutututu, pęczek drutu
 
ef
#17 Drukuj posta
Dodany dnia 06/12/2020 12:47
Awatar

Pasjonat


Postów: 6498
Data rejestracji: 16.02.11

cześć Diuna!
fajnie, że wróciłaś Smile
Wcale nie umarłeś lecz śpisz, jeszcze życie wyjdzie Ci.
 
swistak
#18 Drukuj posta
Dodany dnia 17/10/2021 13:07
Awatar

Złoty Forumowicz


Postów: 1758
Data rejestracji: 11.08.14

Cześć, Diuna, co u Ciebie?

Czy udało Ci się znaleźć inną pracę, taką, w której robisz coś, co uważasz za potrzebne?
 
Diuna
#19 Drukuj posta
Dodany dnia 27/12/2022 20:29
Awatar

Platynowy forumowicz


Postów: 2684
Data rejestracji: 08.11.11

Stało się coś, dlatego postanowiłam tutaj napisać.
W końcu, po 37 latach życia, wiem, co jest ze mną nie tak. Ostatni klocek wskoczył na miejsce, strzępki informacji złożyły się w całość.
Byłam bardzo dziwnym dzieckiem. Jako kilkulatka spędzałam całe godziny drąc gazety na kawałki, jednak po odkryciu domowego atlasu świata wolałam gapić się w mapy. Szybko nauczyłam się mówić, czytać i pisać też, zainteresowania miałam - jak na dziecko- bardzo dojrzałe. Astronomia i geografia, pamiętam, że znałam na pamięć długość orbit planet układu słonecznego i czas obiegu planet wokół słońca. Taki młody Sheldon. Jednocześnie miałam duże problemy z koordynację ruchową, na zajęciach wf zawsze byłam najsłabsza. No i byłam... jakaś dziwna, co wcale nie wpływało dobrze na moje kontakty z rówieśnikami.
Lubiłam czytać kilka razy te same książki, do dziś najchętniej wracam do tego, co mi znane. drażnią mnie ostre światła i hałas, brzydkie zapachy nie raz doprowadziły mnie do wymiotów.
Tego jest więcej, im więcej czytam, tym więcej się zgadza.
Panie i panowie, mam spektrum autyzmu jak w mordę strzelił. Może teraz nie jest jakoś super widoczne, ale jako dzieciak skończyłabym z diagnozą aspargera. Pasuje wszystko, co mogłoby pasować a znam siebie blisko 4 dekady.
Co do dwubiegunówki - no nie wiem. Jakoś moje manie nigdy nie były super spektakularne, sporo narobiły też te wszystkie substancje psychoaktywne, które swego czasu przyjęłam. Po dwunastu latach od otrzymania diagnozy po prostu się z nią nie zgadzam. Od małego zbyt bardzo różniłam się od normików, by to zignorować, choć to ignorowane było. Podczas moich rozmów z psychiatrami żaden nie spytał mnie o dzieciństwo, które jest... dość ważne.
Zdiagnozowałam się sama. Tak wiem, tak nie wolno, to nieprofesjonalne - ale moja autodiagnoza wyjaśnia wszystko - więcej niż jestem w stanie opisać w jednym poście. Oczywiście zamierzam ją potwierdzić ASAP - bo z papierem na spektrum będę miała pewne benefity w pracy.

Nie pamiętam, kiedy ostatnio czułam taka ulgę. Nie zwariowałam, po prostu jestem z edycji limitowanej i przyszło mi żyć w świecie urządzonym przez neurotypowych - stąd większość moich problemów. Pamiętam natomiast, że diagnozą dwubiegunówki też byłam podjarana, że przez długi czas spoglądałam na siebie przez jej pryzmat, co nie było do końca zdrowe.

O, i jeszcze zajebiście rozwinęłam się wokalnie przez dwa ostatnie lata - jak córka marnotrawna wróciłam na łono ukochanego metalu i wydałam dużo pieniążków na lekcje śpiewu klasycznego. Warto było.
Edytowane przez Diuna dnia 27/12/2022 20:39
Srutututu, pęczek drutu
 
swistak
#20 Drukuj posta
Dodany dnia 31/12/2022 11:51
Awatar

Złoty Forumowicz


Postów: 1758
Data rejestracji: 11.08.14

Cześć, Diuna, miło że napisałaś.

Mam nadzieję, że diagnoza - jeśli Ci ją potwierdzą - przyniesie Ci nie tylko benefity w pracy, ale też będziesz się mogła kierunkowo leczyć i uczyć żyć w neurotypowym społeczeństwie. Oczywiście Asperger nie wyklucza ChADu.

Zastanawiam się, o jakich benefitach w pracy piszesz.

U mnie też poprzednia terapeutka podejrzewała syndrom Aspergera i sugerowała, żebym wykonał kierunkową diagnozę w specjalistycznym ośrodku. Jeszcze tego nie zrobiłem, na razie jestem na innej terapii, psychiatra też jest co do tego sceptyczny. Też jako dziecko byłym dziwny - mało się integrowałem z rówieśnikami, za to układałem bardzo dużo klocków Lego.

> O, i jeszcze zajebiście rozwinęłam się wokalnie przez dwa ostatnie lata - jak córka marnotrawna wróciłam na łono ukochanego metalu i wydałam dużo pieniążków na lekcje śpiewu klasycznego. Warto było.

Jakoś zaskoczyło mnie, że śpiewasz metal, jednak w sumie to do Ciebie pasuje. Te lekcje śpiewu klasycznego są powiązane ze śpiewaniem metalu, czy to inny gatunek muzyki (nie znam się)?
 
Przeskocz do forum:
Podobne Tematy
Temat Forum Odpowiedzi Ostatni post
Powrót po latach Nasze wątki - część otwarta 15 09/06/2020 20:24
Powrót ze szpitala wprost do piekła Choroba afektywna dwubiegunowa 7 21/05/2018 17:36
Powrót po latach Przedstaw się 11 11/08/2016 09:05
Schizofrenia czyli koszmarny powrót choroby a reakcje rodziny... Schizofrenia 8 20/04/2015 22:00
Powrót na terapię Psychoterapia 18 13/09/2014 22:59

51,681,589 Unikalnych wizyt

Powered by PHP-Fusion copyright © 2002 - 2024 by Nick Jones.
Released as free software without warranties under GNU Affero GPL v3.

2024