życie
Otóż, niedawno miałam być hospitalizowana somatycznie, dzień przed stawieniem się w szpitalu, miałam pierwszy w życiu atak paniki. Dziwne, bo dość często bywam hospitalizowana, ale tym razem była tylko jedna rzecz, która różni się od ostatniej hospitalizacji, tą rzeczą jest dg Chad. Gdy się okazało, że hospitalizację trzeba przełożyć, ze mnie uszło powietrze i wrócił spokój. Bardzo długo zastanawiałam się co się stało, czego się tak bardzo bałam i odpowiedz była tylko jedna stygmatyzacji.
Choroba jak choroba nie jedyna w moim życiu, ale pierwsza choroba psychiczna. To trudne, z jednej strony można leczyć i być leczonym, można mieć pacjentów i być pacjentem. Mieszkam w mieście kilku mln jest uznawane za duże a zarazem bardzo małe jeśli chodzi o środowisko medyczne. Wspólne zjazdy, konferencje, wspólne spotkania.
W pamięci mam żarty dot psychiatrii , utarte slogany, które stały się "ich prawdą" a z prawdziwą prawdą nie ma nic wspólnego.
Bycie pacjentem psychiatrycznym na innym oddz niż psychiatryczny to duże wyzwanie dla samego chorego, jak dla personelu. Personel zwyczajnie boi się takich chorych, oczekują nieracjonalnego zachowania, czasem wręcz padają w zaciszu dyż ostrzejsze określenia. Chory gdy przyznaje sie do choroby traci poczucie tożsamości, to choroba staje się ich imieniem i nazwiskiem, nic nie jest ważne. Nagle pacjent psychiatryczny traci wiarygodność tylko dlatego, ze jest psychiatrycznym. Ból u takiego pacjenta zapewne jest psychosomatyczny a nie rzeczywisty, a na psychosomatyczny lek przeciw bólowy przecież nie pomoże, ale na uspokojenie można podać.
Słyszę ubolewania "jaka ja dzielna jestem znosząc codzienny ból, walcząc o oddech, zmagając się z niepełnosprawnością itp" ponoć jestem niemym bohaterem. Tylko to jest społecznie akceptowalne bo dotyczy ciała, będąc niemym bohaterem zmagającym się z chorobą psychiczną już nie jest tym samym.
Żeby była jasność nie chcę litości zarówno dotyczącej chorób somatycznych jak i chad.
Ostatnio dość popularne stało się przyznanie do chorowania na depresję,
celebryci, politycy ludzie z pierwszych stron gazet przyznają się do choroby, piszą książki, udzielają wywiadów pozują do zdjęć do kampanii społecznej by później można ich zobaczyć na bilbordach stojąc w korku. Dzięki temu depresja stała się " powszechna" i nie chodzi mi tylko o diagnozowanie i nadużycia nazewnictwa ale o to, że przestała stygmatyzować. I super.
Z chad jest inaczej, ciągle gdzieś w głowach istnieje nazewnictwo - psychoza maniakalno- depresyjna, społeczeństwo nie ma czasu na pochylanie się nad tym by zrozumieć kolegę koleżankę, łatwiej się od niej odsunąć.
p.s ostatnio usłyszałam " jest pani aniołem" od pacjenta z F, tylko dlatego, że potraktowałam go jak każdego innego pacjenta. On opowiedział mi, że widzi strach w oczach tych, którzy powinni ( z racji zawodu) mu pomóc a nie bać się Go.
Choroba jak choroba nie jedyna w moim życiu, ale pierwsza choroba psychiczna. To trudne, z jednej strony można leczyć i być leczonym, można mieć pacjentów i być pacjentem. Mieszkam w mieście kilku mln jest uznawane za duże a zarazem bardzo małe jeśli chodzi o środowisko medyczne. Wspólne zjazdy, konferencje, wspólne spotkania.
W pamięci mam żarty dot psychiatrii , utarte slogany, które stały się "ich prawdą" a z prawdziwą prawdą nie ma nic wspólnego.
Bycie pacjentem psychiatrycznym na innym oddz niż psychiatryczny to duże wyzwanie dla samego chorego, jak dla personelu. Personel zwyczajnie boi się takich chorych, oczekują nieracjonalnego zachowania, czasem wręcz padają w zaciszu dyż ostrzejsze określenia. Chory gdy przyznaje sie do choroby traci poczucie tożsamości, to choroba staje się ich imieniem i nazwiskiem, nic nie jest ważne. Nagle pacjent psychiatryczny traci wiarygodność tylko dlatego, ze jest psychiatrycznym. Ból u takiego pacjenta zapewne jest psychosomatyczny a nie rzeczywisty, a na psychosomatyczny lek przeciw bólowy przecież nie pomoże, ale na uspokojenie można podać.
Słyszę ubolewania "jaka ja dzielna jestem znosząc codzienny ból, walcząc o oddech, zmagając się z niepełnosprawnością itp" ponoć jestem niemym bohaterem. Tylko to jest społecznie akceptowalne bo dotyczy ciała, będąc niemym bohaterem zmagającym się z chorobą psychiczną już nie jest tym samym.
Żeby była jasność nie chcę litości zarówno dotyczącej chorób somatycznych jak i chad.
Ostatnio dość popularne stało się przyznanie do chorowania na depresję,
celebryci, politycy ludzie z pierwszych stron gazet przyznają się do choroby, piszą książki, udzielają wywiadów pozują do zdjęć do kampanii społecznej by później można ich zobaczyć na bilbordach stojąc w korku. Dzięki temu depresja stała się " powszechna" i nie chodzi mi tylko o diagnozowanie i nadużycia nazewnictwa ale o to, że przestała stygmatyzować. I super.
Z chad jest inaczej, ciągle gdzieś w głowach istnieje nazewnictwo - psychoza maniakalno- depresyjna, społeczeństwo nie ma czasu na pochylanie się nad tym by zrozumieć kolegę koleżankę, łatwiej się od niej odsunąć.
p.s ostatnio usłyszałam " jest pani aniołem" od pacjenta z F, tylko dlatego, że potraktowałam go jak każdego innego pacjenta. On opowiedział mi, że widzi strach w oczach tych, którzy powinni ( z racji zawodu) mu pomóc a nie bać się Go.
Dodaj do: |
|
Komentarze
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
Oceny
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.
Brak ocen. Może czas dodać swoją?
Podobnie z rolami, dziecko trafia bez diagnostyki mitologicznej, a często okazuje się, że lekarz nawet tych tików nie widział, bo mama była sama.
A przecież psycholog czy psychiatra powinien być ostatni jak WSZYSTKO zostało wykluczone.