Zobacz temat
Mam Efkę :: O psychiatrii :: Ogólnie o psychiatrii
radzenie sobie z diagnozą
|
|
ef |
Dodany dnia 20/06/2013 18:05
|
Pasjonat Postów: 6498 Data rejestracji: 16.02.11 |
ale ja nie potrafię oddzielić. przez cały ten czas nie udało mi się tego ani zaakceptować, ani nauczyć oddzielać.
Wcale nie umarłeś lecz śpisz, jeszcze życie wyjdzie Ci. |
|
|
borcio |
Dodany dnia 20/06/2013 20:15
|
Brązowy Forumowicz Postów: 784 Data rejestracji: 15.08.12 |
Ja miałam kilka diagnoz. Zmieniały się wraz z wydłużającym się leczeniem. Często były one dla mnie wymówką. Potrafiłam sobie wmówić rzeczy i objawy, których w rzeczywistości chyba nie było, bo przecież mam depresję, osobowość chwiejną emocjonalnie itd. Co do obecnej diagnozy, to długo modliłam się prawie, żeby tylko jej nie dostać. Oznaczała dla mnie ogromną porażkę, kogoś, kim na pewno nie jestem. Dlatego byłam gotowa przyjąć każdą, byle nie tą. A jak ją w końcu usłyszałam, to się uśmiechnęłam a wewnątrz siebie to nawet śmiałam okropnie. To przed czym się tak broniłam stało się rzeczywistością. Ale wyjaśnienia terapeutki bardzo mi wtedy pomogły. Po chyba kilku dniach zrozumiałam, że ja jestem BORCIEM a nie jakąś tam DIAGNOZĄ. Dlatego teraz rzadko o niej myślę. [color=#009966][b]"Nadzieja jest ryzykiem, które trzeba podjąć" Georges Bernanos[/b][/color] |
|
|
Nadzieja |
Dodany dnia 20/06/2013 20:36
|
Pasjonat Postów: 5532 Data rejestracji: 20.08.08 |
Bardzo ciężko było mi zaakceptować swoją diagnozę i właściwie nie wiem czy tak do końca ją zaakceptowałam.Do lekarza trafiłam z ciężką depresją i ciężko mi było zaakceptować, że to choroba, która mnie dotyczy, że wymagam szpitala. Później przestałam ukrywać, właściwie już się nie dało i doszła diagnoza Ed...Do dzisiaj pamiętam głos lekarza ma pani anoreksję... To był szok, pamiętam jak mu powiedziałam, że ja tylko się odchudzam, że schudnę tylko jeszcze parę kg i to będzie koniec..Od pierwszej mojej wizyty u niego podejrzewał u mnie ED. W końcu po długim czasie powiedziałam mu to sama, że mam kłopoty z jedzeniem etc. nie dawałam już rady, ani psychicznie ani somatycznie.. Był bunt, wściekłość, walka i to bardzo długi okres czasu... Potem doszła osobowość borderlaine, z tym w ogóle się nie zgadzam. Przez ten długi okres czasu leczenia coś zaakceptowałam, ale nie do końca pogodziłam się z tym. Teraz uważam, że ED kompletnie mnie już nie dotyczy.. Edytowane przez Nadzieja dnia 20/06/2013 20:38 [color=#333399]"Nigdy nikomu nie ufaj, Danielu, a tym bardziej ludziom, których podziwiasz. Bo nie kto inny, a właśnie oni zadadzą ci najboleśniejsze rany." Carlos Ruiz Zafón " Cień Wiatru"[/color] |
|
|
wannabeadored |
Dodany dnia 20/06/2013 22:29
|
Rozgrzewający się Postów: 38 Data rejestracji: 03.06.13 |
[quote][b]ef napisał/a:[/b] ja... racjonalnie wiem. że depresja/chad, że zaburzenia osobowości, jedni mówią, że tak, inni że nie. w ogóle co za kretynizm, powiedzieć komuś: zaburzenia osobowości mieszane i inne. to znaczy że co?! (Agatta, ja też miałam kilkakrotnie powtarzane to F61). ale nie godzę się na to. za nic w świecie. nie mogę zaakceptować.[/quote] No właśnie... Nigdy nic nie wiadomo. U mnie pojawiał się ten wątek zab.depresyjne nawracające/chad/osobowość depresyjna? (jest taka?!)/borderline... głowa mała Brak pewności jest trochę denerwujący, uspokoiłabym się znając jednoznaczną diagnozę, wiem to... po zdiagnozowaniu ED dopiero wzięłam się za siebie. Jak już czarno na białym miałam wypisane, że tak- coś jest ze mną nie w porządku. |
|
|
Pola_S |
Dodany dnia 26/06/2013 12:23
|
Rozgrzewający się Postów: 8 Data rejestracji: 25.04.13 |
Najbardziej na mnie wpłynęła jednak pierwsza diagnoza bo wtedy chyba tak naprawdę dotarło do mnie, że jednak coś jest nie tak i jest na to odpowiednia rubryczka w papierach. Nie akceptowałam tego naprawdę długi, długi czas... Ale w końcu powoli nauczyłam się jak żyć ze swoim "wyrokiem" i jest już trochę lepiej. Późniejsze diagnozowanie, dziwne pomysły i wyniki już tak dużego wrażenia na mnie nie robiły - były problematyczne i trudne do zaakceptowanie, ale już nie aż tak... |
|
|
girl interrupted |
Dodany dnia 06/08/2013 23:07
|
Srebrny Forumowicz Postów: 1339 Data rejestracji: 23.09.10 |
Ja swoją diagnozę wykorzystałam niestety do dowalania sobie pt. "ale ty jesteś tylko głupią schizofreniczką", na początku chorowania wykorzystałam do nicnierobienia "no bo przecież mam schizę, wolno mi leżeć plackiem"... Aktualnie myślę, że akceptuję diagnozę. To chyba tak, że po prostu zespół moich objawów najbardziej pasuje pod tę chorobę i dlatego tak, a nie inaczej. Myślę, że akceptacja zrodziła się ze zrozumienia dzieciństwa - skoro przez kilkanaście lat życia miałam strasznie ciężko w domu i właściwie znikąd pomocy no to powstała z tego schizofrenia. Jednym z głównych moich błędów w zdrowieniu jest to, że za bardzo patrzę na siebie pod kątem schizofreniczka (zastanawiając się wielokroć, co jest normą co nie, czy normalni ludzie też tak mają,), a za mało widzę w siebie człowieka mającego prawo mieć gorszy dzień, czasami słabo spać. Chyba już za długo żyję z diagnozą żeby mieć problem z akceptacją, za dużo ludzi poznałam zdiagnozowanych i to naprawdę wartościowe osoby... Zresztą szamotanie się z tym, co zdiagnozowali psychiatrzy nie ma dla mnie większego sensu, bo przysparza zbyt wiele trudności, przecież nie założyłam nigdy, że będę przekonywać kogokolwiek do tego, że jestem zdrowa i absolutnie żadne wsparcie mi nie jest potrzebne "Odkąd sięgam pamięcią, zawsze było coś nie tak..." |
|
|
Stokrotka |
Dodany dnia 07/08/2013 09:58
|
Rozgrzewający się Postów: 18 Data rejestracji: 02.07.13 |
Do psychiatry trafiłam z umiarkowaną depresją i z bliżej nieokreślonymi zaburzeniami osobowości. Po rocznej przerwie mam nową terapeutkę, która po rozmowie i teście MMPI zdiagnozowała u mnie osobowość chwiejną emocjonalnie, z cechami borderline (nie typowe borderline). Tylko jej przytaknęłam, podobnie jak Life byłam chyba nieco dumna To było trochę jakby nie o mnie, jakby o kimś innym, ale ok - chciałam czegoś konkretnego, co stanowiłoby punkt wyjścia. Często myślę, że ja prowokuję pewne objawy, że ta wiedza mi trochę szkodzi - w końcu mam to i to, więc nie muszę się ograniczać. Diagnoza zaczęła się trochę zmieniać, doszło podejrzenie osobowości schizoidalnej i z pewnością niewyleczona depresja poporodowa. Żadna z tych diagnoz nie robi na mnie większego wrażenia. Zastanawiam się, jak bardzo jestem popieprzona |
|
|
kokoBil |
Dodany dnia 07/08/2013 10:12
|
Rozgrzewający się Postów: 24 Data rejestracji: 11.07.13 |
Moja diagnoza to zaburzenia afektywne dwubiegunowe, chad. Nie mogę się pogodzić, nie tyle z diagnozą, co z faktem że jestem na coś, nie dokońca określonego, chory. Pierwotnie stwierdzono u mnie depresje, leczyłem się na nią długo. Ale efekty były takie, że sam nie wiem czy było lepiej czy gorzej. Kolejna diagnoza, już chad, wynikł z rozmowy z lekarką, która po wywiadzie, w którym pełno było moich wzlotów i upadków życiowych, uczucia niemocy przeplatanego z ułudą nad produktywności, stwierdziła ze to musi być to. I chyba faktycznie, pierwsze leczenie chadu chyba dało rezultat, przestałem się przejmować docinkami, nawet przestałem je zauważać... etc. Najgorsze, że teraz po zaprzestaniu leków i teraz kolejnym już leczeniu, nie jestem pewien na co tak na prawdę jestem chory, granice chorób są tak płynne że praktycznie nie obchodzi mnie nazwa choroby, ale jak z nią wygrać. Mam objawy urojeniowe i ksobność. To podchodzi pod schizoafektywność, a od tego już niedaleko do schizofrenii. Nie chce by to była wymówka dla mnie, że jestem naznaczony, to już do niczego się nie nadaje. Nie chce tego. Ale boję się że choroba, pal licho o diagnozę, zmienia się na gorsze, zmieniając na gorsze i mnie. Edytowane przez kokoBil dnia 07/08/2013 10:18 |
|
|
Efenti |
Dodany dnia 07/08/2013 15:13
|
Rozgrzewający się Postów: 44 Data rejestracji: 24.01.13 |
Ja osobiście nie mogę jakoś pogodzić się z chorobą mimo iż leczę się prawie rok. Ostatnio znów odstawiłem leki (taka tam samowolka wynikająca z buntu) tylko po to by znów z goryczą porażki zacząć je łykać (wpadłem w niezłego doła). Ponoć w akceptacji powinien psycholog pomóc ale nie w moim przypadku |
|
|
ewela |
Dodany dnia 07/08/2013 22:35
|
Rozgrzewający się Postów: 46 Data rejestracji: 07.07.13 |
Ja się po ponad rocznej psychoterapii wreszcie dowiedziałam. Wcześniej ter mówił strasznie ogólnie i tam takie wykręty... . Podobno nie chciał stygmatyzować. Ale przycisnęłam go. Do tego, że to nie jest depresja, to sama doszłam, choć na pierwszy rzut to mogło tak wyglądać. No i teraz wiem. Poryczałam się, poużalałam nad sobą, ale dobrze że już wiem (tylko w czym dobrze?). Przeżyłam krótką fazę buntu Pracuję, skończyłam studia jedne, drugie i jestem zaburzona??? No nie! Teraz jest lepiej. Przynajmniej się już nie dziwię ani swoim problemom ani temu, że ta terapia się tak wlecze. Spokojniejsza jakaś jestem. Może to i za wcześnie jeszcze na takie chwalenie się, ale jak gdyby zwiększyła się moja motywacja. |
|
|
Insomnia |
Dodany dnia 08/08/2013 11:59
|
Rozgrzany Postów: 68 Data rejestracji: 11.07.13 |
Ja zostalam zdiagnozowana majac lat 14, wiec nikt nie chcial powiedziec mi co to jest, a rodzice do tej pory nie maja pojecia, ze to jednak cos powaznego. Ale rok temu zaczelam szukac, zaczelam duzo czytac, dogrzebalam sie do swojej diagnozy i we wszystkiich zrodlach sprawdzalam, co to znaczy i czy diagnoza jest poprawna, a była to choroba schizoafektywna typ depresyjny. Z tym typem to nie bylabym taka pewna czy nie mieszany, ale reszta sie zgadza. Na poczatku w ogole nie umialam tego pojac, jak to ? W dodatku przedrostek schizo? Ale potem wszystko zrozumialam, chociaz do tej pory niczego nie jestem pewna. Pewnego dnia przeczytalam prace jakiejs psycholog klinicznej na temat stygmatyzacji osob z choroba schizoafektywna, pamietam ze sie pobeczalam, gdy przeczytalam opis takiej osoby z charakteru. Nadal przez diagnoze traktuje sie jak wariatke, ale bardziej zdaje sobie sprawe z tego ze jestem chora. F31 |
|
|
mietowa |
Dodany dnia 08/08/2013 19:20
|
Rozgrzewający się Postów: 15 Data rejestracji: 15.02.13 |
Ja pamiętam, że jak pierwszy raz usłyszałam swoją diagnozę poczułam się dziwnie. Nie negowałam jej w żaden sposób ale też nie do końca ją akceptowałam. Obecnie nie mam z tym najmniejszego problemu, jest jaka jest i trudno. Bardziej skupiam się na tym, żeby sobie pomóc, niż na tym jak mnie zaszufladkowano potrafię otwarcie powiedzieć co mi jest zresztą i tak mało kto ogarnia czym są zaburzenia konwersyjne |
|
|
Misiu |
Dodany dnia 10/07/2014 07:19
|
Finiszujący Postów: 231 Data rejestracji: 09.07.14 |
Ja dostałem swoją pierwszą diagnozę u psychiatry do którego poszedłem, ponieważ chciałem wziąć udział w psychoterapii. Wiedziałem ze moje zachowanie jest dość mocno nienormalne. Gdy w końcu dostałem F61 cieszyłem się, że lekarz wie co ze mną jest nie tak, skoro wie, to napewno mi pomoże. I pomógł, a po skończeniu terapii miałem diagnozę F60.0. Sprawdziłem co to oznacza, i zgadzam się że opis pasuje do mnie. Przynajmniej wiem w którym momencie moje zachowanie odbiega od normy i mogę do pewnego stopnia zapanować nad tym.
Edytowane przez Misiu dnia 12/07/2014 08:13 |
|
|
Rymek |
Dodany dnia 17/07/2014 15:10
|
Rozgrzewający się Postów: 26 Data rejestracji: 25.06.14 |
Nikomu chyba nie jest łatwo zaakceptować to, że jest się chorym/zaburzonym. Ważne jest, żeby mieć wsparcie wśród najbliższych. Jeśli oni nam pomogą, to może być już tylko lepiej. Nie zawsze niestety jest to takie oczywiste dla rodziny, otoczenia, że mają do czynienia z osobą zaburzoną. Ja mam to szczęście, że mogę liczyc na wsparcie. Dzięki temu akceptacja nerwicy była łatwiejsza. |
|
|
Natalia |
Dodany dnia 22/07/2014 18:27
|
Rozgrzewający się Postów: 29 Data rejestracji: 16.06.14 |
U mnie najpierw był szok. Ja i schizofrenia?! Niemożliwe. Lekarze na pewno popełnili błąd. Radzenie sobie z diagnozą zajęło mi 3-4 lata. Chociaż do dzisiaj (szczególnie w psychozie) mam wątpliwości czy to aby na pewno schizofrenia. Mam w sobie też dużo żalu, że to właśnie mnie spotkała tak przykra choroba. wciąż krzyczę czasem do siebie choć trudniej nie szkodzi lubię wyzwania czasem do was do Ciebie... |
puszka |
Dodany dnia 29/07/2014 14:00
|
Rozgrzewający się Postów: 17 Data rejestracji: 27.07.14 |
Moja pierwsza wizyta u terapeuty wyglądała tak, że przyszłam do niego z autodiagnozą - stwierdziłam, że cierpię na napadowe obżarstwo. Dopiero po dwóch czy trzech spotkaniach została ona zweryfikowana - tak naprawdę cierpię na bulimię. Moja błędna autodiagnoza wynikała z tego, że o tej chorobie miałam zbyt proste pojęcie - wiązałam ją tylko z wymiotami, nie znałam formy opartej na np. głodówce. Gdy dowiedziałam się, że to bulimia, jakby świat się załamał. Nie wiedziałam kim jestem. Przez długi czas nie mogłam się z tego otrząsnąć. Wydawało mi się, że zgubiłam siebie, co więcej nie chciałam w ogóle w taką diagnozę uwierzyć. Dopiero z czasem zaczęłam się oswajać i zauważać, czego nie widziałam wcześniej. Teraz ta wiedza pomaga mi w życiu, dzięki niej wiem znów kim jestem i dlaczego zachowuję się tak a nie inaczej.
Edytowane przez puszka dnia 29/07/2014 14:00 [color=#cc6666]Człowieka można przedstawić w postaci ułamka, w którym licznikiem są jego właściwości, a mianownikiem - mniemanie o sobie. Im większy mianownik, tym mniejszy cały ułamek.[/color] |
|
|
papilon |
Dodany dnia 29/07/2014 14:08
|
Medalista Postów: 685 Data rejestracji: 19.06.14 |
a ja się ze swoją diagnozą nie zgadzam i wątpię aby to się kiedykolwiek zmieniło, ona do mnie nie pasuje
"Kiedy jesteś na szczycie twoi przyjaciele wiedzą kim jesteś. Kiedy jesteś na dnie wiesz kim są twoi przyjaciele" |
|
|
martyna |
Dodany dnia 04/10/2014 11:14
|
300% normy Postów: 11241 Data rejestracji: 07.08.09 |
natchnął mnie wątek Jaskółki by zadać sobie pytanie, czy potrzebuję usłyszeć diagnozę czy niekoniecznie- mówię tutaj tylko o F. Skłaniam się ku temu by jednak zachować porządek i ład chciałabym znać ją by móc ustabilizować swój świat. A jak jest u Was? [color=#006600]Połączyłam z istniejącym tematem - s. [/color] Edytowane przez sigma dnia 04/10/2014 11:45 Życie jest zbyt krótkie, aby pić kiepską herbatę, czytać złe książki i marnować czas na ludzi, dla których nic nie znaczymy. |
|
|
tajfunek |
Dodany dnia 04/10/2014 12:24
|
300% normy Postów: 7284 Data rejestracji: 31.05.09 |
dla mnie to nie jest coś istotnego w procesie leczenia. Diagnozy bywają też błędne, mogą nieźle nakręcić. Znam swoją diagnozę, jednej pozbyłam się dzięki terapii, jedna była błędna. Od dłuższego czasu skupiam się nad problemami, trudnościami, nie diagnozą. |
|
|
sigma |
Dodany dnia 04/10/2014 12:37
|
Grupa Trzymająca Władzę Postów: 12627 Data rejestracji: 12.02.11 |
Na początku leczenia diagnoza była dla mnie bardzo ważna. Wręcz ją na siłę z terapeutki wyrywałam Musiałam wiedzieć, na czym stoję. I nawet jak główną diagnozę już miałam, to potrzebowałam jeszcze usłyszeć dodatkową. Dopóki słyszałam, że mam problemy z jedzeniem, że jem kompulsywnie, to nie wydawało mi się to aż tak poważne... dopiero jak wprost padły słowa "zaburzenia odżywiania", to się wystraszyłam na tyle, że zaczęłam się ogarniać. Ale teraz diagnozy już nie mają dla mnie znaczenia. Ważne jest, z czym mam problem, a nie, jak się on nazywa. karą za niewiarę będzie lęk który już nie zechce opuścić mnie |
|
Przeskocz do forum: |
Podobne Tematy
Temat | Forum | Odpowiedzi | Ostatni post |
---|---|---|---|
jak sobie radzicie z m.s ? | Depresja | 80 | 23/03/2022 06:54 |
Pogadajmy sobie cz 4 | Porozmawiajmy | 1590 | 30/12/2021 17:07 |
Niebezpieczni, nieprzewidywalni, z rozdwojeniem jaźni. Tak wyobrażamy sobie schizofreników | Schizofrenia | 12 | 24/10/2021 01:01 |
Czy z diagnozą F20 można być szczęśliwym ? | Schizofrenia | 34 | 06/07/2021 06:05 |
Jak sobie radzicie z chorobą? | Schizofrenia | 19 | 24/07/2020 18:49 |