25 Listopada 2024
Logowanie
Nazwa użytkownika

Hasło

Zapamiętaj mnie


Em Em
1 tydzień Offline
sasta sasta
2 tygodni Offline
notno notno
4 tygodni Offline
KingArthur KingArthur
9 tygodni Offline
swistak swistak
10 tygodni Offline
Ostatnio zarejestrował się: davidcorso
Ogółem Użytkowników:2,209
Shoutbox
Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

18/12/2022
Cześć, Rafa!

15/12/2022
Dzień Dobry Wszystkim Smile

06/10/2022
zdrowia

06/10/2022
Covid zapukał do moich drzwi poraz kolejny ten już ze szpitalem w tle. Stres

17/07/2022
Romek, nowi użytkownicy mają zablokowaną możliwość pisania na Forum - najpierw muszą się przedstawić w dziale "przedstaw się".

Archiwum shoutboksa
Zobacz temat
Mam Efkę :: O psychiatrii :: Zaburzenia odżywiania
 Drukuj temat
Walczę czy się poddaję???
Kati
Dodany dnia 26/02/2010 15:58
Awatar

Platynowy forumowicz


Postów: 2764
Data rejestracji: 29.06.09

Witaj jp1. Rozgość się między nami, jesteś pierwszym rodzicem dziecka z ED. Twój głos i komentarze, jeśli zechcesz z nami pozostać, mogą być niezwykle cenne.
 
Nadzieja
Dodany dnia 26/02/2010 22:21
Awatar

Pasjonat


Postów: 5532
Data rejestracji: 20.08.08

[b]Kati[/b] nie wiem, czy dobrze mnie zrozumiesz? Ale z jednej strony chcę tych spotkań z psycholog,a z drugiej tak bardzo nie??? Potrzebuję tej rozmowy tak bardzo tylko nie wiem, czy dam radę znieść to wszystko jeszcze, te dwa tygodnie? Czy będę umiała jeszcze rozmawiać, czy będę chciała. Dociera do mnie to wszystko co mi powiedzieliście, wiem, że macie rację tylko ja mam taki kompletny chaos. Nie wiem, może na tym spotkaniu z lekarzem wybuchły, ze mnie wszystkie emocje jakie nazbierały sie przez miesiąc bez terapii, całe to napięcie?

[b]jp1 [/b]to co napisałeś spowodowało, że w oczach stanęły mi łzy. Bardzo mi przykro, ze Twoja córka i Ty przechodzicie to piekło.Wyjdzie na prostą, tym bardziej, ze ma takiego Ojca. Życzę Wam, szczególnie siły i wytrwałości. To jest najważniejsze. Nie umiem pisać pięknie, ale z całego serca życzę Wam pokonania tej przeklętej choroby.
Dziekuję Ci za to, co napisałeś.Wiesz ja nie umiem rozmawiać z rodzicami na ten temat, mam z nimi zły kontakt. Właściwie od mojego wyjścia ze szpitala nie poruszaliśmy tematu anoreksji, czy bulimii. Może wtedy, gdy po szpitalu chociaż trochę byłam w stanie o tym mówić, oni unikali tematu. W sumie potem było już, mi z tym na rękę. Bardziej przyjmują do wiadomości moją depresje niż ed. Właściwie, teraz też nie wiedzą, co się tak naprawdę ze mną dzieje. Przytyłam, nie wygladam jak jeszcze parę miesiecy temu.. Wiec myślą, że problem minął. Nie wiedzą, że wymiotuję i nie chcę żeby wiedzieli, wstydzę sie tego.Nie chcę im tego robić bardzo ich kocham. W ogóle wstyd mi, że sobie nie radzę. Byłam 5 miesięcy w szpitalu i to też mi nie pomogło. Powinnam wziąć się w garśc, a ja jestem takim nieudacznikiem, że nie potrafię tego zrobić...
Tak naprawdę z nikim nie umiem rozmawiać na temat tego wszystkiego. Zakładam maskę i oddalam się od wszystkich..Tak chyba lepiej..?
Wiesz mam bliską koleżankę, to ona powiedziała rodzicom, że ponad pół roku leczę sie już na depresję, że mam anoreksję, ze musze iśc do szpitala. ja nie byłam wtedy w stanie tego zrobić. I wiesz, że z nią takze juz nie umiem rozmawiać na ten temat? O tym, ze mam takie problemy dowiedziała się miesiąc przed wszystkimi. radziłam sobie sam, ukrywałam, ze chodzę do lekarza. Nie wiem jak to wtedy zołałam zrobić, miałam podobno cięzki stan depresji. Lekarzowi o problemaczh z jedzeniem też nie powiedziałam od razu właściwie, przed samym pójsciem do szpitala. zawsze radziłam sobie sama. Może i teraz powinnam?
Edytowane przez Nadzieja dnia 26/02/2010 22:36
[color=#333399]"Nigdy nikomu nie ufaj, Danielu, a tym bardziej ludziom, których podziwiasz. Bo nie kto inny, a właśnie oni zadadzą ci najboleśniejsze rany."
Carlos Ruiz Zafón " Cień Wiatru"[/color]
 
Makro
Dodany dnia 27/02/2010 01:39
Awatar

Grupa Trzymająca Władzę


Postów: 3419
Data rejestracji: 10.08.08

Nadzieja - jak ciebie czytam to mam usilne wrażenie, że doskonale wiesz co powinnaś. Tylko nie chcesz...
[color=#3300ff]"Gdy słońce kultury chyli się ku zachodowi, to nawet karły rzucają długie cienie."[/color]
[color=#6600ff]Karl Kraus[/color]
[color=#0099ff]Jestem lekarzem. Na forum jestem prywatnie, więc funkcje leczenie i diagnostyka są wyłąc
 
http://www.blogozakrecie.blox.pl
jp1
Dodany dnia 27/02/2010 07:59
Rozgrzewający się


Postów: 6
Data rejestracji: 26.02.10

Nadziejo musisz zrozumieć,że rodzice też (a moze jeszczebardziej niż TY) boją się rozmawać na ten temat. Ja ze swoja córką też się boję, a gdy "wyniknie" jakaś rozmowa - córka staje sie zła, nieprzyjemna i ... rozmowa sie kończy. Ja nadal czekam. Powiedziałem jej, że czekam do momentu aż będzie gotowa pogadać. Nie myśl, że jest różowo.Ty i moja córka jesteście teraz DWIEMA OSOBAMI - jedna to córka (i Ty) którą kochają rodzice i ONA, opętana chorobą z którą chcemy pogadać i pomóc.
W/g mnie wszystko polega na odblokowniu się lub zablokowaniu tej drugiej zeby móc spojrzeć na siebie prawdziwie i dostrzec wszystkie książkowe objawy i skutki choroby. Wiem ze to ciężkie - sam palę papierosy (ale to pikuś) i wielokrotnie bez efektu próbowałem to rzucić.
Sorry muszę kończyć. Trzymaj się i pomyśl - oni czekają.
 
Kati
Dodany dnia 27/02/2010 08:59
Awatar

Platynowy forumowicz


Postów: 2764
Data rejestracji: 29.06.09

JP1, widzę, że chcesz dobrze i radzisz Nadi korzystając z własnego doświadczenia. Pewnie jest trochę podobna do Twojej córki, tak? Jednak - stety albo niestety - ludzie są różni i to, że Ty czekasz i chcesz rozmawiać, nie znaczy, że czekają i chcą rozmawiać wszyscy rodzice. Moi na przykład nie chcą, bo tak jest im wygodniej. Jak również w ogóle kwestionować fakt, że cierpię na bulimię. To jest jeden z faktów, który musialam sobie "oswoić" w czasie terapii.
Nie wiem, jak jest u Ciebie Nadi, bo o Twoich rodzicach w sumie jest niewiele, przeważnie dość skrajnie (albo jesteś z ojcem "na noże", albo się palujesz wyrzutami sumienia wobec nich i chcesz ich chronić). W każdym razie pisanie JP1 o rodzicach Nadi, że na pewno czekają jest nieco na wyrost, nie sądzisz? Po prostu tego nie wiemy. Natomiast mam prośbę do Ciebie: zostań z nami i pisz o sobie i swoich doświadczeniach, na ile jesteś gotowy, oczywiście. Korzyść może być obustronna: Ty może nieraz przeczytasz/uslyszysz coś, co Ci pomoże w relacjach z córką, a my tu dziewczyny po raz pierwszy będziemy mogly zobaczyć jak ED wygląda z zupelnie innej perspektywy, od strony rodzica. Pozdrawiam serdecznie.
Nadi, co do Twojej osoby, mam wrażenie, że powiedzialam wszystko, co mialam do powiedzenia. A z tym radzeniem sobie sama, to bardzo moje jest. I wiesz, bardzo ciężko pracuję, żeby to zmienić, bo mi to szkodzi Smile
Edytowane przez Kati dnia 27/02/2010 09:40
 
Nadzieja
Dodany dnia 27/02/2010 14:02
Awatar

Pasjonat


Postów: 5532
Data rejestracji: 20.08.08

[b]Makro[/b] bo tak jest, ja wiem, tylko.... no właśnie...???
Tego nawet ja,już nie rozumiem. Moja swiadomość choroby, tego wszystkiego, jest tak ogromna, zresztą nie raz już to pisałam. Chcę być zdrowa/normalna. Tylko, ja już zaczynam się tym wszystkim męczyć i poddawać. Nie wiem, nie umiem tego wyjasnić? Rozmawiałam kiedyś na ten temat z psycholog, ale jej słowa, że z chorowania mam korzyści. Pamiętam temat, ten poruszany był także w szpitalu. Działaja na mnie jak czerwona płachta na byka. Bo tak nie jest przecież.
Teraz, opadły powoli już ze mnie, te wszystkie emocje, może trochę inaczej patrzę na to co się wydarzyło u lekarza, co powiedział. Jednak nadal nie mogę się z nim, we wszystkim zgodzić. Sama zastanawiam się, dlaczego tak emocjonalnie zareagowałam i dlaczego tak ucierpiało moje poczucie zaufania do Niego? Pewnie do Niego pójdę za miesiąc, bo potrzebuję jego obecności w moim życiu i tych cholernych prochów, przynajmniej na razie. Nie radzę sobie i już. Dzisiaj nie wytrzymałam i wypiłam dawkę 150mg, pewnie niedługo znowu wrócę do 225mg znając siebie, by potem ją odstawić?
Moje odstawianie spowodowało tak masakryczne samopoczucie, że nie wytrzymałam tego. Słaba jestem i już!
Wiem, że potrzebuję pomocy, ale coś takiego się ze mną dzieje, że nie chcę dopuścić tego, do świadomości???
Kiedyś pisałam, że bardzo szybko zaufałam mojej psycholog, a teraz czuję po tak długiej przerwie, że tracę to. Nie wiem pewnie okaże się jak z Nią się spotkam. Czy nadal jeszcze jej ufam? Co do lekarza, nigdy nie byłam wylewna w stosunku do niego, raczej nastawienie wrogie, sporadycznie bardzo tolerancyjne. Jednak On doskonale wie, że mam zaufanie do Niego. Jednak ostatnio przesadził, z tą swoją pewnością. Tak analizuję swoje zachowanie teraz i myślę, że moja reakcja była taka, ponieważ za bardzo blisko "podszedł" jeżeli to dobre określenie, za bardzo pewnie? Nie wiem tak mi się wydaje..? Chciał mi coś narzucić, ale ja niestety reaguję, na takie coś bardzo źle. Przecież doskonale wie. Czuję się, teraz głupio z jednej strony za swoje zachowanie, ale jestem nadal wściekła na Niego.

[b]jp1[/b] nie wiem, może kiedyś? Na razie nie umiem..
Co do złości, rozdrażnienia to i ze mną, tak jest. Nie raz mam wrażenie, że nie mogę nad tym zapanować. Tak jest nas dwie.. DziekujęWink

[b]Kati[/b]-tak moi rodzice to trudny temat i jest dokładnie tak, jak to określiłaś.
Tak powiedzieliście, mi bardzo dużo mądrych słów i myślę, że zadziałało, że dotarło może nawet od razu. Tylko już, ze mnie taki typ, że muszę przekonać się o czymś, na własnej skórze.
Dziekuję Wam mam nadzieję, że wytrwamWink
Och! te moje huśtawki są dobijajace mnie samą, coraz bardziej i ta chęć samowystarczalności, radzenia sobie samej we wszystkim i ze wszystkim. Czy to się kiedyś zmieni??? Nie wiem?
Jeszcze nie jest całkiem dobrze, ale już nie tak jak we wtorekWink

[b]Dziekuję Wam, że nie zostawiliście mnie, z tym samej[/b]Wink
Edytowane przez Nadzieja dnia 27/02/2010 14:16
[color=#333399]"Nigdy nikomu nie ufaj, Danielu, a tym bardziej ludziom, których podziwiasz. Bo nie kto inny, a właśnie oni zadadzą ci najboleśniejsze rany."
Carlos Ruiz Zafón " Cień Wiatru"[/color]
 
Helga
Dodany dnia 27/02/2010 15:35
Startujący


Postów: 175
Data rejestracji: 25.01.10

[b]Nadziejo[/b], to że masz obawy świadczy o tym, że jeszcze chcesz walczyć, inaczej byłoby Ci wszystko jedno...
[i][b][color=#990033]vanitas vanitatum, et omnia vanitas[/color][/b][/i]
 
Makro
Dodany dnia 27/02/2010 16:05
Awatar

Grupa Trzymająca Władzę


Postów: 3419
Data rejestracji: 10.08.08

Nadziejo - nie ma takiej możliwości, aby choroba nie dawała korzyści. To tak jakbyś stwierdziła, że jest ona perpetum mobile - teoria że choroby biorą się próżni padła już dawno, chyba za czasów twórcy pasteryzacji Wink
[color=#3300ff]"Gdy słońce kultury chyli się ku zachodowi, to nawet karły rzucają długie cienie."[/color]
[color=#6600ff]Karl Kraus[/color]
[color=#0099ff]Jestem lekarzem. Na forum jestem prywatnie, więc funkcje leczenie i diagnostyka są wyłąc
 
http://www.blogozakrecie.blox.pl
Nadzieja
Dodany dnia 27/02/2010 16:23
Awatar

Pasjonat


Postów: 5532
Data rejestracji: 20.08.08

To ja nie wiem jakie może mi dawać korzyści? Przecież tak naprawdę robi piekło z mojego życia..Przecież ja nie chcę chorować. A to że łamie się poddaję świadczy chyba raczej o moim zmęczeniu tym wszystkim, że nie mam już siły.
Nie rozumiem tego???
Zastanawiając się nad objawami ( pamiętam jak kiedyś to określenie, też doprowadzało mnie do szału)
Mógłbyś mi wyjaśnić Makro ten temat? Mianowicie chodzi mi dlaczego anoreksja taka jest, dlaczego tak jest? Dlaczego akurat takie są objawy?
Mam nadzieję, że zrozumiałeś, o co mi chodzi?
Edytowane przez Nadzieja dnia 27/02/2010 16:24
[color=#333399]"Nigdy nikomu nie ufaj, Danielu, a tym bardziej ludziom, których podziwiasz. Bo nie kto inny, a właśnie oni zadadzą ci najboleśniejsze rany."
Carlos Ruiz Zafón " Cień Wiatru"[/color]
 
Kati
Dodany dnia 27/02/2010 16:38
Awatar

Platynowy forumowicz


Postów: 2764
Data rejestracji: 29.06.09

Ja wiem, że nie jestem Makro, za co z góry przepraszam. Natomiast od pewnego czasu przemyśliwuję moj kawałek, związany z uciekaniem w chorobę i co mi to daje i mam już całkiem sporą listę. I wcale nie wydaje mi się, żeby Twoje pytanie dotyczyło tylko anoreksji, Nadi. U mnie to jest obsesyjne myślenie o wadze, o wyglądzie i/lub chęć napicia się. No więc moja lista wygląda tak (kolejność przypadkowa):
- chęć zwrócenia na siebie uwagi, typu "zaopiekujcie się mną ALE ja sobie sama poradzę". Czyli jest już tak źle, że możecie olać, co mówię, tylko ratować
- egzekwowanie okazywania uczuć od bliskich, którzy w "normalnych warunkach" mają z tym problemy. Chorego, cierpącego łatwiej przytulić
- ucieczka przed realnymi problemami - bo czym jest niezaplacony rachunek wobec wieczności (albo bulimii)
- ulga, jaką odczuwam, gdy się znieczulę
- bezpieczny grunt - bulimię już znam, Boszcz jak ja wyglądam, nie muszę zajmować się tym, co tak NAPRAWDĘ jest istotą problemu
- zaprzeczanie własnej seksualności. No bo kto chciałby dotknąć takiego potwora
- taryfa ulgowa - no prezcież jestem chora, tak???
- pozory zajmowania się sobą. Tak naprawdę to zajmuję się większość czasu wszystkimi naokolo. No a jak jestem chora, to mogę trochę sobą, tak?
- tkwienie w czymś, co może i nie jest wygodne ani mile, az to znane i przewidywalne. Takie własne, bezpieczne bagienko.
To tyle na ten moment...
No i widzisz, deklarowałam, że nie będę pisać w swoim wątku, masz mnie u siebieSmile
 
verdemia
Dodany dnia 27/02/2010 17:12
Złoty Forumowicz


Postów: 1809
Data rejestracji: 29.07.09

Kati popieram całkowicie, Ja uważam, że ludzie z duża świadomością choroby chorują tylko i wyłącznie dla korzyści z tego płynących, bo racjonalnie myśląc to się po prostu opłaca. Mamy tak ogromną władzę w umyśle, że gdybyś Nadi tak naprawde chciała z tego wyjść tak jak mówisz to byś to po prostu zrobiła. Niestety to wymaga wysiłku, zmiany życia i leczenia.
 
martyna
Dodany dnia 27/02/2010 19:45
Awatar

300% normy


Postów: 11241
Data rejestracji: 07.08.09

Nadi gdyby sama wiedza o ed leczyła było by cudnie Wink

[quote]gdybyś Nadi tak naprawdę chciała z tego wyjść tak jak mówisz to byś to po prostu zrobiła[/quote]
Widzisz Verdemia to nie do końca tak, to nie jest takie proste jeśli się kilka lat choruje, nie wyzdrowieje się w ciągu jednego tygodnia czy miesiąca. Czasem musi poprostu coś " zaskoczyć".
Życie jest zbyt krótkie, aby pić kiepską herbatę, czytać złe książki i marnować czas na ludzi, dla których nic nie znaczymy.
 
Nadzieja
Dodany dnia 27/02/2010 20:43
Awatar

Pasjonat


Postów: 5532
Data rejestracji: 20.08.08

[b]Kati [/b]tak dokładnie to mi mówiono i za pewne masz rację. Tylko o to chodzi,no właśnie... Tylko to wszystko dzieje się chyba podświadomie??? Nie ja tego tematu nie potrafię na razie przetrawić na spokojnie niestety..Żadne argumenty w tej kwesti na razie do mnie nie docierają. Ja nie chcę wpływać na moich bliskich w żaden sposób, dlatego nawet z nimi nie rozmawiam na temat moich problemów. W woli ścisłości właśnie pożarłam się z ojcem. Z nim się nie da rozmawiać. Ja mam rację, wiem na 100%, ale nie to On przecież jest nieomylny,zwłaszcza w kwestiach, na których się kompletnie nie zna. I jego tekst na koniec: znowu się potłukła szklana...Po prostu pełne zrozumienie mam, w tej rodzinie, aż się rzygać chce..

[b]Verdemia[/b] nie skomentuję tego jegdnego zdania, które podkreśliła także Martyna.
Dziwi mnie, że to Ty powiedziałaś. Jak bym to usłyszała z ust mojego ojca to bym się nawet, nie zdziwiła. Ale z Twoich, to mnie zszokowało. W takim razie nie rozumiem dlaczego nadal tkwisz w swojej chorobie i masz jakiekolwiek problemy. Skoro masz na nie taką dobrą receptę. Nie chcesz wyzdrowieć tak, bo dla Ciebie to wygodne? Tak bynajmniej zrozumiałam Twoje słowa. Masz prawo mieć swoje zdanie, ale ja się z nim nie zgadzam.Tak dużo zależy od Nas, ale nie w ten sposób jak Ty to określiłaś?

Oj tak [b]Martyna[/b] fajnie, by byłoSmile
Edytowane przez Nadzieja dnia 27/02/2010 20:48
[color=#333399]"Nigdy nikomu nie ufaj, Danielu, a tym bardziej ludziom, których podziwiasz. Bo nie kto inny, a właśnie oni zadadzą ci najboleśniejsze rany."
Carlos Ruiz Zafón " Cień Wiatru"[/color]
 
verdemia
Dodany dnia 27/02/2010 21:05
Złoty Forumowicz


Postów: 1809
Data rejestracji: 29.07.09

ja naprawdę uważam, ze większość zależy od nas. Prawdą jest to, ze są ciężkie stany fizyczne, które leczy się proszkami, ale zaburzenia odżywiania leczy się terapią, a skoro tak to zależą od woli naszego umysłu. Oczywiście, ze nie wychodzi sie z tego w pół roku ale da się to zrobić jak się bardzo chce. A Nadi mówisz już ponad rok jak bardzo chce z tego wyjśc i nic.
A ja mam problem z innymi rzeczami niż ED i oczywiście, ze wiem jaka jest recepta. Niestety w życiu trzeba dokonywac wyborów i ja niestety musiałam wybrac coś innego niż leczenie na razie.
Generalnie uważam, ze ludzie mogą mieć władzę nad swoim umysłem jeżeli tego naprawde chcą. Czzłowiek jest zdolny do wszystkiego, nauki, kierowania emocjami, pokonywania swoich problemów psychicznych. Takie jest moje zdanie, że sami możemy sobą kierować.
 
Nadzieja
Dodany dnia 27/02/2010 21:11
Awatar

Pasjonat


Postów: 5532
Data rejestracji: 20.08.08

Widzisz widocznie ze mnie taki nieudacznik, że nawet rok to dla mnie za małoSad
[color=#333399]"Nigdy nikomu nie ufaj, Danielu, a tym bardziej ludziom, których podziwiasz. Bo nie kto inny, a właśnie oni zadadzą ci najboleśniejsze rany."
Carlos Ruiz Zafón " Cień Wiatru"[/color]
 
martyna
Dodany dnia 27/02/2010 21:20
Awatar

300% normy


Postów: 11241
Data rejestracji: 07.08.09

kurcze nie żebym się ciskała ale mnie nie wystarczyło 12 lat. Jak to nazwać? Sad
Życie jest zbyt krótkie, aby pić kiepską herbatę, czytać złe książki i marnować czas na ludzi, dla których nic nie znaczymy.
 
irian
Dodany dnia 27/02/2010 21:36
Finiszujący


Postów: 278
Data rejestracji: 16.11.09

no ja tez sie zmagam od kilku lat... a co do korzysci z choroby to mysle ze warto sie nad nimi zastanowic... i probowac chorobe zastapic czyms innym, np. gdy jest ona ucieczka od problemow to znalezc z pomoca terapeuty inny sposob radzenia sobie z problemami... tylko kurcze, dlaczego tak trudno jest to wszystko rozkiminić?
Edytowane przez irian dnia 27/02/2010 21:38
 
http://pamietnikirian.blog.pl
verdemia
Dodany dnia 27/02/2010 22:15
Złoty Forumowicz


Postów: 1809
Data rejestracji: 29.07.09

Nadi faktycznie...nieudacznik z ciebie jak nie wiem!! najlatwiej tak powiedziec i już ...wtedy już sie nic nie musi...skoro się jest nieudacznikiem to nie trzeba się starać bo i po co...Normlanie mi się nóż w kieeszeni otwiera jak sobie pomyślę, ze zamiast zmieniać życie i zacząć żyć sama i szczęśliwa ty w tym bagienku tracisz czas i chęci do działania.
 
Nadzieja
Dodany dnia 27/02/2010 22:45
Awatar

Pasjonat


Postów: 5532
Data rejestracji: 20.08.08

[quote][b]verdemia napisał/a:[/b]
A ja mam problem z innymi rzeczami niż ED i oczywiście, ze wiem jaka jest recepta. Niestety w życiu trzeba dokonywac wyborów i ja niestety musiałam wybrac coś innego niż leczenie na razie.
[/quote]

Wiesz Verdemia skoro staneło na tym, że ja tak sobie chcę być w tym swoim bagienku, zamiast szczęśliwie żyć itp. Niech tak będzie.
Tak uważasz trudno. Zastanawia mnie także jedno. Kurcze lekarz kiedyś powiedział mi, że będę jeszcze przez parę lat potrzebowała terapii,by wyjśc na prostą, a widzę, że Ty jesteś mądrzejsza skoro uważasz, że rok leczenia to jest o wiele za dużo? Zgoda masz prawo tak uważać.Ja mam Ed od 17 roku życia już parę dobrych lat, od roku dopiero leczę. Dziewczyny też piszą o iluś tam latach. No ale Ty jesteś takim fenomenem widzę. Zastanawia mnie tylko to co napisałaś powyżej, co Ci tak przeszkadza w wyzdrowieniu obecnie, że nie możesz się tym zająć?
[color=#333399]"Nigdy nikomu nie ufaj, Danielu, a tym bardziej ludziom, których podziwiasz. Bo nie kto inny, a właśnie oni zadadzą ci najboleśniejsze rany."
Carlos Ruiz Zafón " Cień Wiatru"[/color]
 
anima
Dodany dnia 27/02/2010 23:39
Startujący


Postów: 157
Data rejestracji: 25.03.09

[quote][b]verdemia napisał/a:[/b]
Kati popieram całkowicie, Ja uważam, że ludzie z duża świadomością choroby chorują tylko i wyłącznie dla korzyści z tego płynących, bo racjonalnie myśląc to się po prostu opłaca. Mamy tak ogromną władzę w umyśle [/quote]

Pozwólcie że się odniosę do tej kwestii, która tak zbulwersowała Nadi. W tym wypadku vardemia ma rację (i Kati również) - chorujemy, bo daje nam to jakieś korzyści. Nie wyobrażam sobie powodzenia jakiejkolwiek terapii bez uzmysłowienia i zaakceptowania tego faktu. Ja też kiedyś musiałam zostać tą wiedzą "olśniona". Też było mi trudno zaakceptować fakt, że choroba ma czemuś służyć.
[quote][b]Nadzieja napisał/a:[/b]
Tylko to wszystko dzieje się chyba podświadomie???[/quote]
Oczywiście, że tak! Dlatego nikt Ci nie zarzuca, że świadomie manipulujesz otoczeniem, by uzyskać dla siebie jakieś profity, na tym polega ta choroba, my [b]nie[/b] robimy tego [b]intencjonalnie[/b]! Toteż nikt tu Ci nie zarzuca złych intencji.
[quote][b]Nadi napisał/a:[/b]
[b]Verdemia[/b]
Dziwi mnie, że to Ty powiedziałaś (...) W takim razie nie rozumiem dlaczego nadal tkwisz w swojej chorobie i masz jakiekolwiek problemy. Skoro masz na nie taką dobrą receptę. Nie chcesz wyzdrowieć tak, bo dla Ciebie to wygodne?
[/quote]

Dokładnie jest tak, jak napisałaś. Bycie chorym jest wygodne. Może to brzmi absurdalnie...albo powiem inaczej - jest dużo wygodniejsze, niż zdrowienie. Zdrowienie to na prawdę cholernie ciężka i trudna praca i dobrze to wiedzą osoby, które na ten krok się zdecydowały. Bo niby czemu zdarzają się tak często nawroty choroby? Dlatego właśnie, że wciąż pamiętamy o tym, jak wygodnie było, kiedy się chorowało. A jak teraz jest ciężko. Nie znaczy to oczywiście, że chorować warto. Taki stan zabiera całą życiową radość, która jednak wiąże się z pewnym wysiłkiem, a nie każdego na ten właśnie wysiłek stać. I nie każdy chce go podjąć.
Sam proces zdrowienia jest ogromnym wysiłkiem, jednak kiedy odzyskuje się siły - i fizyczne i psychiczne, z czasem jest coraz łatwiej. Ale ponieważ jest to proces długotrwały, czasem może się wydawać, że skoro tyle już nad sobą pracujemy, a efekty są niewielkie (jeżeli chodzi np o akceptację swojej cielesności itd), to na pewno nie będziemy w stanie z tego wyjść. I zauważcie, że wtedy zaczyna się ta pokusa, bo tkwimy w sytuacji dla nas obcej i nieprzyjemnej - zdrowienie - w której nie widzimy żadnych pozytywnych efektów (bo brak nam cierpliwości i nasza konsekwencja zawodzi) i okres choroby wydaje nam się taki bliski, komfortowy, znany, [b]pożądany![/b] Widzisz to [b]Nadi?[/b] Nie mówię, że w tym "bagienku choroby" jest przyjemnie, ale zdecydowanie przyjemniej, niż w czasie niepewnego i obcego procesu zdrowienia. Tak naprawdę nie jest to takie trudne do zrozumienia...To przecież całkiem sensowne. Człowiek dąży do tego, żeby mu było dobrze. Nawet uprawiając autodestrukcję osobie takiej jest w jakiś sposób "dobrze" - to znaczy lepiej, niż kiedy tego nie robi. Albo samobójca - w jakiś sposób krzywdzi siebie, ale dlatego, że chce dla siebie dobrze!
Przepraszam za trochę przydługawy post ale może coś komuś uzmysłowi. Żeby brać się za zdrowienie, terapię, w pierwszej kolejności trzeba trochę poznać siebie, przede wszystkim nie bać się tego. I tego, że mamy pewne mechanizmy (właśnie podświadome), które mają nas chronić. Tak jak np wywoływanie objawów choroby, które w pewnym momencie naszego życia zaczynają mówić ZA NAS. Wtedy, kiedy my już wykończeni sami tego [b]nie potrafimy[/b].
 
Przeskocz do forum:
Podobne Tematy
Temat Forum Odpowiedzi Ostatni post
Zaczęło się Przedstaw się 10 03/09/2023 13:57
czy po ed można się odchudzać? Zaburzenia odżywiania 12 06/09/2021 20:51
Czy z diagnozą F20 można być szczęśliwym ? Schizofrenia 34 06/07/2021 06:05
czy można rozładować ogromne napięcie w borderline? Zaburzenia osobowości 3 28/05/2021 13:44
Przedstaw się Przedstaw się 4 28/11/2020 18:50

51,683,599 Unikalnych wizyt

Powered by PHP-Fusion copyright © 2002 - 2024 by Nick Jones.
Released as free software without warranties under GNU Affero GPL v3.

2024