Zobacz temat
Mam Efkę :: O psychiatrii :: Zaburzenia odżywiania
Walczę czy się poddaję???
|
|
Makro |
Dodany dnia 28/02/2010 01:49
|
Grupa Trzymająca Władzę Postów: 3419 Data rejestracji: 10.08.08 |
brak mi słów
[color=#3300ff]"Gdy słońce kultury chyli się ku zachodowi, to nawet karły rzucają długie cienie."[/color] [color=#6600ff]Karl Kraus[/color] [color=#0099ff]Jestem lekarzem. Na forum jestem prywatnie, więc funkcje leczenie i diagnostyka są wyłąc |
Nadzieja |
Dodany dnia 28/02/2010 10:26
|
Pasjonat Postów: 5532 Data rejestracji: 20.08.08 |
Nie mam zamiaru z Wami dyskutować i wcale nie mówię, że nie macie racji. Akurat Anima zaznaczyłaś nie ten kawałek wypowiedzi Verdemi, który mnie "niby zbulwersował". Może odpowiedniesze jest słowo zabolał. Są to akurat te słowa: [quote][b]verdemia napisał/a:[/b] ...gdybyś Nadi tak naprawde chciała z tego wyjść tak jak mówisz to byś to po prostu zrobiła.[/quote] Zgoda tylko to nie jest takie proste, mimo, że bardzo się tego chce.Nie lubię jak mi ktoś zarzuca, to co nie jest prawdą. Może gdyby Verdemia użyła innych słów, inaczej to sformułowała. Akurat to co napisała i tak jak to zrobiła zabrzmiało jako zarzut. Od osoby, która zawsze mówiła, że nie wierzy w terapię, że dla niej to zwykłe pogaduszki, że szpital jej kompletnie nie pomógł itp. Osoby, która sama ma problemy i też jakoś ciężko jej wyjść na prostą, słyszę zarzut, że nic nie robię, że przecież to takie łatwe. Skoro Verdemia zna, tak doskonałą receptę na szybkie wyzdrowienie, to dlaczego, sama tego nie zrobi??? Łatwo komuś wytykać błędy, niekonsekwencje. Tylko szkoda, że nie widzi się tego u siebie. Wcale nie mówię, że cały post Verdemi mnie zbulwersował, nie, zresztą to nawet złe słowo jak pisałam wczesniej. Napisała w nim także, parę prawdziwych rzeczy. Nie zgodzę się tylko. na takie słowa. Bo wymądrzać się, nie jest trudno. [b]Verdemia[/b] nie znasz mnie i nic o mnie nie wiesz, poza niektórymi sprawami, mimo, że tak bardzo Ci sie wydaje, że znasz mnie i wiesz o mnie wszystko. Tak naprawdę, mogę Ci powiedzieć, że nic. Nie traktuj tego jako atak, nie chcę się kłócić, spierać z Tobą. Tylko, nie zarzucaj mi takich rzeczy i nie pisz, że lubię się taplać w swoim bagienku. Bo to boli i nie masz wcale racji. Ty się taplasz, bo nie masz czasu zająć sie leczeniem??? Wybacz, ale tak wynikło z twojej wypowiedzi. A ja to widze inaczej. Może uciekasz od problemów?Przeczytaj jeszcze raz swojego posta/ty i się zastanów???? O to Cię aby proszę. Nie wiem, a może ja potrzebuję wiecej czasu i nie umiem tego zrobić tak szybko jak Ty to niby potrafisz. Dla Ciebie dużo rzeczy jest oczywistych, dla mnie jeszcze nie. Zgoda ok. [b]Anima[/b], tak w tym co piszesz masz pewnie rację. Tylko wybacz ja może jeszcze nie zaszłam tak daleko w swojej terapii jak Ty? Być może, jeszcze nigdzie, nie zaszłam? Bo tak naprawdę, nie wiem czy Ona się zaczeła i nie wiem, czy być może ja, nie umiem z niej, czerpać takich korzyści i wyciągać takich wniosków jak Ty, czy Kati,czy inne osoby na tym forum??? Nie wiem, czy to co miałam w szpitalu można nazwać terapią, gdzie zaczęła sie już jakaś konkretna praca? Na pewno tam uświadomiono mi parę rzeczy, bez których nie mogłabym być, nawet, na tym etapie, w którym jestem teraz. I tam psycholodzy,wykonali kawał dobrej roboty. Tylko mi jeszcze trudno zgodzić się z niektórymi rzeczami i nigdy nie pisałam, że tak nie jest. Moze ja potrzebuję wiecej czasu??? Nie wiem???? Może jak już wcześniej pisałam nie umiem korzystać z terapii???? Tego też nie wiem??? Ale,to nie znaczy, że nie chcę i nie będe tolerować, takich słów od kogokolwiek bo tak nie jest. I nigdy się z tym nie zgodzę. Bo takie zarzuty bolą. Co do korzyści z choroby, to może z czasem, będę bardziej skłonna przyjąć to jakoś do wiadomości. Nie mówię, że nie zgadzam się ze wszystkim. To tyle. Edytowane przez Nadzieja dnia 28/02/2010 10:35 [color=#333399]"Nigdy nikomu nie ufaj, Danielu, a tym bardziej ludziom, których podziwiasz. Bo nie kto inny, a właśnie oni zadadzą ci najboleśniejsze rany." Carlos Ruiz Zafón " Cień Wiatru"[/color] |
|
|
Kati |
Dodany dnia 28/02/2010 10:41
|
Platynowy forumowicz Postów: 2764 Data rejestracji: 29.06.09 |
Nadi, Ty też wiele rzeczy widzisz ostrzej i są dla Ciebie brdziej oczywiste u innych niż u siebie. Ja też. Na tym polega potęga terapii grupowej - czy jak tutaj, dyskusji z innymi chorymi osobami - że inni pomagają nam zobaczyć to, czego sami nie chcemy dostrzec. Jeszcze usłyszalam kiedyś, że to, co nas wkurzy najbardziej to albo stuprocentowa bzdura, albo kawalek prawdy. I tak się zastanawiam, dlaczego po raz kolejny na tym forum dyskusja z merytorycznej zamienia się w walkę na noże o jedno czy dwa słowa. Ja nie jestem po niczyjej stronie, żeby nie było, bo też wkurza mnie, jak mi ktoś udziela mądrych rad, samemu nie robiąc nic z tego, co mi radzi. Bardziej Nadi chciałam Ci zwrócić uwagę na taktykę, jaką stosujesz. Jak jest coć trudnego, co może wymaga czasu, żeby się z tym oswoić, przyjąć lub chociaż przemyśleć, Ty reagujesz "Być może ja jestem nieudacznikiem", "Pewnie jestem od Was głupsza", "A ja nie jestem taka świetna jak Wy" - oczywiście parafrazuję, bo chyba słowa głupia czy świetna dosłownie nie padły. Ale oddają przekaz. Co to powoduje: że ja już na przykład nie mam ochoty takiej osoby do czegokolwik przekonywać, bo być może znów na końcu uslyszę "A bo ja nie jestem taka mądra jak Ty". I ręce opadają, bo na to nie znam dobrej reakcji. Anima napisała naprawdę długiego, mądrego posta, że tak powiem "przyłożyła się" do Twojego zdrowienia, na pewno zajęło jej to chwilkę. A w zamian Twoja odpowiedź "No pewnie jesteś dalej w terapii niż ja". Być może! Ale nie o to chodzi. Takie reakcje są cholernie zamykające: Ciebie, bo zamiast przeczytać ze zrozumieniem skupiasz się na swoim fochu i zamykasz się na czyjeś zdanie czy doświadczenie. Zamykające też jest dla innych - bo aż strach napisać coś, co mo że Ci się nie spodobać. Ja widzę, że jesteś w tym mila i mówisz dziękuję ale jakoś bardziej uderza mnie, że niby ja ta "zdolniejsza" jestem, a Ty ta mniej zdolna. I to, że jest to ubrane w ladne słowa wobec mnie, a mniej ładne wobec Verdemii, niewiele zmienia. I proszę, tym razem weź glęboki oddech zanim się znowu zabarykadujesz
Edytowane przez Kati dnia 28/02/2010 10:44 |
|
|
verdemia |
Dodany dnia 28/02/2010 10:56
|
Złoty Forumowicz Postów: 1809 Data rejestracji: 29.07.09 |
Nadzieja ty naprawdę myślisz, ze ja cię atakuję i oceniam postępowanie bo chce cię skrytykować?? Myslisz, ze jedyne na czym mi zależy to żeby ci dopiec, ocenić i wmówić coś??? |
|
|
Alia |
Dodany dnia 28/02/2010 12:43
|
Grupa Trzymająca Władzę Postów: 2831 Data rejestracji: 01.09.09 |
Mój mąż choruje na nerwicę natręctw. I na kolejnych terapiach kazano mu się zastanowić nad korzyściami z choroby. On zaprzecza, jest przekonany, że wcale nie ma żadnych korzyści - ale one są. Tak jak ja to widzę - w jego wypadku przede wszystkim choroba służy jako uniwersalne usprawiedliwienie. Nie udało mi się, zostałem zwolniony z pracy, nie zrobiłem kariery naukowej - nic dziwnego, przecież jestem chory. Żona oczekuje ode mnie, że coś dla niej zrobię, że będę się zachowywał inaczej - ale przecież ja nie mogę, jestem chory. Sprawiłem komuś przykrość, coś zawaliłem zaniedbałem - to nie moja wina, to nie ja, to moja choroba. A po drugie to, o czym pisała Kati - jestem chory, więc oczekuję, że wszyscy wokół będą się o mnie troszczyć. |
|
|
anima |
Dodany dnia 28/02/2010 13:51
|
Startujący Postów: 157 Data rejestracji: 25.03.09 |
[quote][b]Nadzieja napisał/a:[/b] [b]Anima[/b], tak w tym co piszesz masz pewnie rację. Tylko wybacz ja może jeszcze nie zaszłam tak daleko w swojej terapii jak Ty? [/quote] ...ale co ja mam Ci wybaczać? Czy zrobiłaś mi jakąś krzywdę? Nie uważasz chyba, że ja się np. obrażę, jeżeli nie zaczniesz zdrowieć już, teraz, najlepiej "po mojemu", bo jestem najmądrzejsza, nawrócona i jako jedyna posiadłam tę tajemną wiedzę jak być zdrową? nie. I nie jestem zdrowa. Ale ciągle szukam sposobu, jak być. Obserwuję Ciebie, Twoje wypowiedzi i przeżycia i staram się jak najbardziej potrafię ubrać tak swoje przemyślenia w słowa, żeby: a] udało mi się Ciebie nimi zainteresować b] żebyś nie odebrała ich jako atak c] żeby Ci jakoś pomogły. Za każdym razem biorę pod uwagę te 3 aspekty pisząc do Ciebie posta. Jeżeli jednak odbierzesz to co piszę w tym stylu, jak zauważyła Kati, że "być może ja jestem nieudacznikiem"", automatycznie zamykasz się na treść tego, co do Ciebie piszę, ja czy ktokolwiek inny zresztą, i nie ma szans, żeby Ci pomóc, i w tym momencie samymi naszymi dobrymi intencjami można sobie jedynie...(wiadomo co). Bo skoro "może ja jestem nieudacznikiem" - "bez sensu jest się zastanawiać nad tym, co piszą do mnie inni, bo i tak nie będę potrafiła z tego skorzystać (- bo jestem nieudacznikiem)!!" - i koło się zamyka! [quote][b]Nadzieja napisał/a:[/b] Ale,to nie znaczy, że nie chcę i nie będe tolerować, takich słów od kogokolwiek bo tak nie jest. I nigdy się z tym nie zgodzę. Bo takie zarzuty bolą.[/quote] Bardzo często piszesz tak, jakby ktoś tu chciał zrobić Ci krzywdę. "Nie będę tolerować", "nigdy się nie zgodzę" - masz prawo tak postąpić, jednak właśnie wtedy zamykasz się na możliwość zdrowienia, bo konfrontacja z innym (np. naszym, lekarza, psychologa) punktem widzenia jest niezbędna. Nasze życie nie zmieni się w żaden sposób w momencie, w którym Ty się na coś zgodzisz lub nie. Twoje owszem. My możemy Ci jedynie coś podpowiedzieć, dla mnie nie jest istotne, czy Ty powiesz "masz anima rację", bo to nie o jakąś cholerną rację chodzi ale o to, żebyś TY BYŁA ZDROWA. Mogłabym zamienić wszystkie swoje "racje" w tej dyskusji na to, żebyś Ty zaczęła na prawdę pracować nad tym zdrowiem, wolałabym polec ze swoimi teoriami, żebyś tylko zaczęła żyć. Jeżeli nie mamy "racji" - pokaż nam to. Wyzdrowiej wbrew temu wszystkiemu, co tu do Ciebie piszemy. Jeżeli Ci się uda, będę przeszczęśliwa. Jeżeli jednak okaże się to nie możliwe, proszę Cię o jedno. Przejrzyj jeszcze kiedyś ten wątek i poszukaj w tym, czym się tu z Tobą dzielimy czegoś, co może jednak okaże się być dobrym tropem i zaszczepi w Tobie prawdziwą wolę walki. Ja już Ci dałam wszystko, co mogłam Ci ofiarować. Nie chcę potwierdzenia żadnej z moich "racji". Chcę, żebyś była zdrowa. |
|
|
Nadzieja |
Dodany dnia 28/02/2010 16:44
|
Pasjonat Postów: 5532 Data rejestracji: 20.08.08 |
Ok. Wziełam głęboki oddech. Przeczytałam parę razy to co mi napisałyście, zwłaszcza Ty Anima. Odczekałam. Spróbuję się wypowiedzieć, w miarę bez zbędnych emocji. Fakt temat korzyści z choroby, jest dla mnie trudny. I chyba potrzebuję czasu tzn nie do tego, by przyznać Wam rację. Bo nie o to tu chodzi zresztą, jak sama dobrze zauważyłaś Anima. Może powiem tak, mam swiadomość tego, że korzyści z choroby istnieją, wiem, że istnieje coś takiego, tylko trudno zakceptować, znaleźć mi je, u siebie. Mam to rozumieć tak: Choruję, czyli niszczę siebie, co ma się = zwróćcie na mnie uwagę potrzebuję pomocy. Tylko jest jeden szkopuł, ja ukrywałam wszystko przed bliskimi, teraz też ukrywam, że jest coś nie tak. Ja nie lubię litości i użalania się na demną.Nie wiem??? Nie ja chyba nie jestem w stanie, napisać nic na ten temat sensownego.??? Anima bardzo jest dla mnie cenne, to co napisałaś tutaj, czy piszesz na moim blogu. Zawsze czytam z uwagą i zainteresowaniem.Lubię Ciebie czytać, czy w postach, czy w komentarzach. Czy w postaci notek na Twoim blogu. Dociera to wszystko do mnie. Ta sytuacja, która wydarzyła się tutaj, wiem zbyt emocjonalnie i zbyt szybko nieraz reaguję, no dobra prawie zawsze. Teraz przyznaję, nie skupiłam się na Twojej wypowiedzi wcześniej, nie przeczytałam jej dokładnie. Po prostu poszła reakcja łańcuchowa: Najpierw nieszczęsna wypowiedź Verdemi + moje nadmierne emocje, które jescze bardziej nasiliły się po następnej jej wypowiedzi = umnie złość+ klapki na oczach widzę tylko to co chcę= katastrofa nr 1 I teraz zamiast bardziej skupić się na tym, co masz mi cennego do przekazania ja widzę tylko, że bronisz Verdemię i w sumie tylko na tym skupia się moja wypowiedź. I wyszło to co wyszło. Naprawdę ważne i cenne jest to wszystko co mi piszecie.Nie chcę żebyście przed napisaniem postu do mnie zastanawiali się, czy mnie zdenerwujecie, obrazicie itp. Naprawdę chcę i zawsze z uwagą staram sie Was czytać i wyciągać wnioski. Tak,moje ewidentne wady to zbyt emocjonalne podchodzenie do wielu spraw, nie znoszę narzucania mi czegoś, wy tego oczywiscie nie robicie, ale ja tak to odbieram lub jako atak na mnie. Miałam te problemy już na terapii w szpitalu, nieraz miałam jakieś małe sukcesy, nie podchodziłam tak gwałtownie i zaczynałam rozmawiać dyskutować. Tego muszę się nauczyć, nie odbierać wszystkiego jako atak. Do tego podchodzi niskie poczucie własnej wartości i zjazdy ze skrajności w skrajność ale przeważnie to wygląda złość, potem dół i jestem zerem nieudacznikiem itp. Potem zamykam się w sobie i z nikim na temat siebie nie chcę juz rozmawiać, przecież i tak nikt mnie nie rozumie. Konsekwencja tego wszystkiego sa przeważnie nasilające się objawy. Tak moge siebie scharakteryzować. A, ja uciekam od problemu, no i na samym końcu zaskoczyłam samą siebie to jest jakaś korzyść. Tak? Może w końcu przestanę uciekać i wychodzić z grupowej kłapiąc drzwiami. [color=#333399]"Nigdy nikomu nie ufaj, Danielu, a tym bardziej ludziom, których podziwiasz. Bo nie kto inny, a właśnie oni zadadzą ci najboleśniejsze rany." Carlos Ruiz Zafón " Cień Wiatru"[/color] |
|
|
anima |
Dodany dnia 28/02/2010 21:11
|
Startujący Postów: 157 Data rejestracji: 25.03.09 |
[quote][b]Nadzieja napisał/a:[/b] Tylko jest jeden szkopuł, ja ukrywałam wszystko przed bliskimi, teraz też ukrywam, że jest coś nie tak. Ja nie lubię litości i użalania się na demną.Nie wiem??? [/quote] Wiesz co, ja mam bardzo podobnie. I z tego co wiem tak właśnie postępuje większość osób z ed - ukrywamy naszą chorobę przed bliskimi, wcale nie mamy zamiaru zwrócić na siebie ich uwagi. Ale to wszystko na poziomie świadomości, bo okazuje się, że nasza podświadomość ma często zupełnie sprzeczne interesy z naszym racjonalnym myśleniem. Może być też Nadi tak, że niekoniecznie chodzi o uwagę bliskich. Jak sama zauważasz, Twoi bliscy myślą, że jest ok, wcale problemu nie widzą, mimo że go pewnie przeczuwają. Ale jest lekarz, jest psycholog...ludzie bardzo Ci bliscy. I oni wyciągają do Ciebie ręce, są poniekąd jak dobrzy opiekunowie, zastępują Ci rodziców. Objawy to krzyk o pomoc, tak jakby "do świata", do kogokolwiek, kto będzie w stanie pomóc. Często właśnie tymi osobami wcale nie są rodzice... Ja na rodziców nie miałam co liczyć. Ale gdy poczułam zainteresowanie ze strony innych, chciałam, żeby ono trwało zawsze. Chciałam, by mi pomagano, żeby mnie [b]zauważano[/b]! Pierwszy oddział, na którym się znalazłam stał się dla mnie schronieniem, z którego wcale nie chciałam wracać do domu. Chciałam, żeby choroba trwała jak najdłużej, żebym tylko mogła mieć tych ludzi przy sobie... To bardzo smutne. I jest mi żal siebie z tamtego okresu. Widzę, jak bardzo potrzebowałam miłości. Dostawałam ją od M, ale wciąż było mi jej mało. Moja dziura z dzieciństwa nie została zapełniona i być może nigdy nie zostanie. Nie da rady tego zrobić szpital ani specjaliści, i musiałam zrezygnować z tej potrzeby, by być w stanie zacząć swoje życie. Ludzie, którzy jako specjaliści mają nam za zadanie pomóc wyrwać się z choroby i usamodzielnić nigdy nie zastąpią nam prawdziwych bliskich, przyjaciół. Musimy szukać tej miłości gdzie indziej...Nie chodzi oczywiście jedynie o związek partnerski, ale o relacje z ludźmi, którzy są dla nas ważni, a my dla nich. Tacy na pewno są. A jeżeli tego nie czujemy, to należy ich szukać. Budować sobie świat ludzi ważnych i dbać o niego. Niezbędni są ludzie, którym bez oporów będziemy w stanie powiedzieć "przepraszam, mam dziś zły dzień, wolę zostać sama", albo po prostu porozmawiać o problemach. Ale jeżeli otaczamy się jedynie ludźmi, z którymi nie możemy pozwolić sobie na szczerość, będziemy wiecznie spięci i sfrustrowani udając kogoś, kim nie jesteśmy, i wciąż będziemy zmuszeni szukać tej pomocy na zewnątrz, za pomocą objawów, bo Ci ludzie nie będą w stanie lub nie będą mieli ochoty nas wysłuchać. Naprawdę, można zaprzepaścić tak całe swoje życie, pozwalając na to, żeby objawy mówiły za nas... |
|
|
Nadzieja |
Dodany dnia 28/02/2010 22:09
|
Pasjonat Postów: 5532 Data rejestracji: 20.08.08 |
Wiesz Anima czytając Twojego posta zakręciła mi się łza w oku. Tak, to prawda ja nie mam koło siebie takiej osoby, której nie bałabym się powiedzieć dzisiaj mam zły dzień, nie mam ochoty z Tobą rozmawiać na ten temat. Lub po prostu przytul mnie i nic nie mów.Której ufałabym bezgranicznie Dlatego tak potrzebuję obecności lekarza i psycholog. Miałam takie same odczucia ,będąc w szpitalu jak Ty. Traktowałam, go jak dom, pamiętam jak kiedyś rozmawiając z mamą przez telefon powiedziałam jej, że już wracam do domu, po drugiej stronie nastała cisza, po chwili mama odezwała się i poprawiła szpitala. Czułam się wtedy podle, bo nieświadomie zrobiłam mamie krzywdę. Naprawdę nie chciałam...Szpital był dla mnie, nie tylko szpitalem mimo, że było bardzo ciężko. Gdy wychodziłam po ponad 5 miesiącach nie wiedziałam co mam czuć. Gdy ojciec po mnie przyjechał tak naprawdę, nie chciałam jechać do domu. Zapytał się mnie, czy się cieszę, czy nie mogłam się doczekać. Skłamałam, że tak, nie mogłam powiedzieć inaczej....Wyszłam w piątek, a w nd wieczorem myślałam, że będe już jechać z powrotem przecież przepustka się skończyła, ale to nie była przepustka... Pierwsze 2 tyg po wyjściu prawie całe przespałam. Potem, gdy zaczęłam jeździć do mojej psycholog klinika i szpital,w którym byłam są obok siebie czułam się tak jakbym wróciła do domu z dalekiej podróży. Ponowny pobyt Kasiulka na oddziale pozwalał mi tam znowu być. Znowu poczuć to niesamowite bezpieczeństwo. Wiem, że dopóki nie wyprowadzę się.....i miałam napisać pewne słowa i poczułam się podle jak mogę tak pisać określać miejsce, w którym mieszkam i moich rodziców , w ten sposób. Tak bardzo ich kocham i tak bardzo nieraz ich nienawidzę. Zawsze jak pomyślę o nich źle to odrazu mam wyrzuty sumienia, ale z .... Nie, nie chcę o tym pisać, jak jest,jak było. Chcę zapomnieć, wymazać z pamięci jak najszybciej. Tak będzie najlepiej. Nie chcę już się bać. Dlaczego ciągle nie mogę się od tego uwolnić. Przecież nic już się nie może stać. Dlaczego ciągle się boję???Panicznie się Dopóki nie zmienię swojego środowiska, tego wszystkiego nie bedzie dobrze, lekarz powtarza mi to za każdym razem. Intensywnie pracują nad tym z psycholog. Robię krok do przodu, szukam tam pracy. Lecz w moim umyśle musi się stać jeszcze coś. Coś bardzo ważnego, bez tego Ona mnie nie opuści wiem o tym. [color=#333399]"Nigdy nikomu nie ufaj, Danielu, a tym bardziej ludziom, których podziwiasz. Bo nie kto inny, a właśnie oni zadadzą ci najboleśniejsze rany." Carlos Ruiz Zafón " Cień Wiatru"[/color] |
|
|
anima |
Dodany dnia 28/02/2010 23:08
|
Startujący Postów: 157 Data rejestracji: 25.03.09 |
[quote][b]Nadzieja napisał/a:[/b] Lecz w moim umyśle musi się stać jeszcze coś. Coś bardzo ważnego, bez tego Ona mnie nie opuści wiem o tym. [/quote] Brzmi niepokojąco...co masz na myśli? |
|
|
jp1 |
Dodany dnia 01/03/2010 12:44
|
Rozgrzewający się Postów: 6 Data rejestracji: 26.02.10 |
Ileż to juz dni trwa ta "wymiana zdań" ? Pomyślcie o tym - w ciągu tego czasu ile można było zrobić, zamiast koncentrować się na mniej lub bardziej "zgryźliwej" odpowiedzi. Uwierzcie, że (siedzę w tym po uszy) jest mi Was żal ale ... u Was kończy sie to tylko na gadaniu, dawaniu rad itd. Specyfika tej choroby polega własnie na tym, że tylko (a moze właśnie aż) 50 % Was (drugie 50 % to przecież opanowane przez chorobę ciało i umysł) jest w stanie sobie pomóc. Spróbujcie wreszcie coś napisać o tym co konkretnie podejmujecie WY SAME, bo przecież u kazdej z Was inny klucz otwiera furtkę do "normalnego" zycia. POWODZENIA. |
|
|
Kati |
Dodany dnia 01/03/2010 15:12
|
Platynowy forumowicz Postów: 2764 Data rejestracji: 29.06.09 |
JP1, a jakie konkrety masz na myśli? Co to jest to "coś", które mamy zrobić? Może asz konkretne pytania, które chcesz zadać? Anoreksja to niestety nie bolący ząb, który można zaplombować albo usunąć i po problemie. Wyczuwam, że jesteś poruszony, tyko nie bardzo rozumiem, czym. Konkret w leczeniu zaburzeń odżywiania to terapia (czyli myślenie i gadanie o sobie i swoich emocjach właśnie), często wspierana farmakologią. I o tym mniej więcej są wątki na tym forum. Ten wątek należy do Nadziei i odpowiedzi - moim zdaniem bardzo konkretne, na przykład Animy - to właśnie Nadi mają służyć. Zapraszam też do odwiedzenia innych wątków w dziale zaburzenia odżywiania. |
|
|
Nadzieja |
Dodany dnia 01/03/2010 20:57
|
Pasjonat Postów: 5532 Data rejestracji: 20.08.08 |
Właściwie[b] Anima [/b]to nie wiem jak mam Ci o tym napisać. Tym bardziej, że temat jest dla mnie bardzo ciężki i trudny. To jest to coś, co wydarzyło się kiedyś i tworzy tak ogromną blokadę we mnie... Wiesz chyba na razie, nie jestem gotowa o tym mówić. Przepraszam. [b]JP1[/b]- dlaczego żal ? My naprawdę nie potrzebujemy litości. Przynajmniej ja, wręcz jej nie znoszę. Domyślam się co miałeś na myśli, tylko chyba o te konkrety u nas najtrudniej. A może się mylę. Już sama nie wiem, o co Ci może właściwie chodzić? Może pomóż mi/nam i napisz co to, by miało być konkretnie. Myślę, że to co tu sobie piszemy, ma sens. Zgoda doszło do małego starcia na początku, ale zobacz jak w końcu się to wszystko zakończyło.Ważne jest jeżeli inne osoby na forum wypowiadaja się np w moim wątku, o tym co piszę, co sądzą. Bo jak wiesz doskonale, w zaburzeniach odżywiania wszystko jest zaburzone, łącznie z naszym widzeniem i postrzeganiem niektórych spraw. Dlatego tak bardzo ważne jeżeli inna osoba dotrze do nas i przekaże nam to, czego sama nauczyła dostrzegać się u siebie. I teraz mam na myśli Animę. Zobacz zrobiła u siebie kawał dobrej roboty. Ja myślę, że znalazła już ten klucz o którym piszesz. Jej furtka jest już otwarta. Powoli coraz pewniej stąpa po nowym terenie, jeszcze napotyka pułapki, ale z czasem będzie ich coraz mniej. I dla mnie bardzo ważne jest, co ma mi do przekazania. Mimo, że być może na początku buntuję się. Ale wiesz, w końcu do mnie to wszystko dociera, bo wiem, że mówi mi to osoba, która też kiedyś szukała tego klucza i też nie wierzyła, że go znajdzie. Dlatego czytając jej wypowiedzi, czy wielu innych osób na tym forum, mam nadzieję mimo, ze nieraz ją tracę, że ja też kiedyś znajdę ten cholerny klucz. Masz rację, nie możemy sobie pomóc we wszystkich sprawach, w niektórych może nawet zaszkodzić. Ale to wszystko, co tu sobie piszemy pozwala nam widzieć, że inni maja także podobne problemy i wątpliwości i że jakoś sobie z nimi radzą. Jeszcze jedno, każda z nas jest na innym etapie choroby praktycznie i to jest na zasadzie takiej długiej łyżki, jak określiła moja psycholog ze szpitala. Dajesz coś komuś, ale także odrazu też coś otrzymujesz. Ja np mogę uczyć się i bazować na doswiadczeniu Animy, zrozumieć pewne rzeczy. Anima natomiast może zobaczyć jak daleko poszła w swojej terapii naprzód. Będzie mi milo jak napiszesz o co Ci konkretnie chodziło? Jako osoba zdrowa, dostrzegasz coś, czego my nie możemy zauważyć. Może te konkrety chciałbyś widzieć, albo widzisz u swojej Córki? A tak na koniec myślę, że każda z nas zrobiła juz jeden duzy konkret. Przyznała się do choroby i podjeła terapię. A jeżeli przechodzi poważny kryzys, tak jak ja ostatnio, to własnie tutaj moze dowiedziec się, że jednak nie ma racji i niepotrzebnie się wypiera, czegoś już oczywistego przecież. I własnie po to tu jeśteśmy. Taka pierwsza pomoc.Za nim zdążymy znowu trafic do psychologa/lekarza. Pozdrawiam. Edytowane przez Nadzieja dnia 01/03/2010 21:09 [color=#333399]"Nigdy nikomu nie ufaj, Danielu, a tym bardziej ludziom, których podziwiasz. Bo nie kto inny, a właśnie oni zadadzą ci najboleśniejsze rany." Carlos Ruiz Zafón " Cień Wiatru"[/color] |
|
|
jp1 |
Dodany dnia 01/03/2010 23:01
|
Rozgrzewający się Postów: 6 Data rejestracji: 26.02.10 |
Dlaczego mi wam żal ?? Napewno każda z was przeczytała mnóstwo książek, artykułow i innych publikacji na temat TEJ wstretnej choroby. Każda z Was wie, że JĄ ma. Wiecie jakie są objawy, co się dzieje z chorymi (fizycznie i psychicznie). Jednym z podstawowych stwierdzeń dotyczących postępowania chorych jest to, że (niemal) wszyscy chorzy "biorą czynny udział" w róznego typu forach - np. takich jak to. A dlaczego ??? Spróbujcie sobie same na to pytanie odpowiedzieć. W/g mnie jest to pewnego rodzaju odskocznia od tego czym naprawdę powinnyscie się zająć - terapią. Tracicie czas na pisanie, czekacie na odpowiedzi, a może ktoś mi "dowali" i będę mogła "oddać", no bo "WY MNIE NIE ROZUMIECIE, a ja sie staram , nawet piszę o tym na forach" !!!!!!! Gdybyście dokładnie przeczytali publikacje naprawde napisane przez ludzi , którzy się na tym znają, to wiedzielibyście , że takie uczestnictwo i pisanie na forach to jeden z podstawowych objawów, skutków czy "objawów" tej choroby. I co najgorsze na tych forach niemal 100 % wypowiedzi, rad i "kopniaków" dostajecie od (napewno nie ja) osób chorych na tą samą chorobę. Jeśli chodzi o dziewczyny - napewno każda z chorych uważa, ze musi sie coś wydażyć coś stać, jakiś impuls zainicjuje "zdrowienie". I musicie mi przyznać rację (przynajmniej większość), że tym impulsem jest lub ma być ewentualny partner/chłopak, w którm będziecie zakochane z wzajemnością i to on Wam pomoże, będzie tym cudownym kluczykem do furtki w normalne życie. I tu niestety kólko się zamyka. Przedewszystkim przez tą chorobę straciłyście to najpiękniejsze czym Was obdarzył Bóg. Straciłyście SWOJA KOBIECOSĆ. Po kolei: najpierw te piękne kobiece kształty, potem włosy, zęby, kości, a na koniec możliwość obdarowanie Siebie i swojego wybranka potomkiem. To smutne ale prawdziwe. Wiecie o tym dobrze i co ?? Naprawde BAAARDZO niewielu znam mężczyzn, którzy obejrzą sie za anorektyczką - chyba ze z litości. A tak szczerze ile z Was ma partnerów ?? Zarejestrowałem się tutaj po raz pierwszy na jakimkolwiek tego typu forum - szczerze mówiąc znalazłem WAS przypadkiem. Nie chcę nikomu "dołożyć", nie jestem fachowcem - ja z tym żyję i jesli mogę chciałbym komuś pomóc zrozumieć co czują "inni" (zdrowi) uczestnicy tej dyskusji. Forum - to pewnego rodzaju ucieczka od leczenia, "no bo przecież z kimś o tym mówię". Spróbujcie teraz jesli macie możliwość usiąść wygodnie w fotelu lub się położyć, zamknąć oczy, kilka razy głęboko odetchnąć, spróbować się maksymalnie rozluźnić i pomyśleć o czymś miłym. I co - przyjemnie ??? A teraz owórzcie oczy - czy nie chciałybyście aby i z otwartymi oczami było tak przyjemnie ?? Jeśli stwierdzicie, że po otwarciu oczu jest "do bani" to znowu na chwilę je zamknij - wierzę, że za którymś razem po otwarciu oczy zobaczycie inny świat. Na tym to polega, nie bujanie w "obłokach choroby" tylko branie życia za rogi. Szczerze życzę Wam znalezienia swojego kluczyka . |
|
|
Makro |
Dodany dnia 01/03/2010 23:39
|
Grupa Trzymająca Władzę Postów: 3419 Data rejestracji: 10.08.08 |
@jp1 - zdecydowanie nie! Nie zgadzam się z tym co piszesz. W dużym stopniu pokazując brak zrozumienia dla choroby. Nie wiem, czy to jest dyktowane frustracją czy brakiem chęci zrozumienia. Zwróć uwagę, że większość użytkowników tego forum uczestniczy w terapii. Znaczna część też daleko zaszła w swoim leczeniu i czuje potrzebę pomagania innym (czy to dla nich dobry moment to inne pytanie). Wiele osób dopiero za namową ludzi na forum podjęła się leczenia. Internet jest medium przed którym nie ma ucieczki - jeżeli chcesz poznać co na naprawdę szkodzi zapoznaj się z tematyką pro ana. Tutaj jest dawana możliwość relacji - wirtualnej co prawda, ale poświęconej leczeniu (przez duże L). Ludzie będą poszukiwać zrozumienia - nie można ich za to winić. Tutaj raczej nie znajdą sposobów na to jak pozostać w chorobie, a ich patologiczne spostrzeganie nie ulega tutaj wzmocnieniu. Istotę choroby upraszczasz do bólu. Nawet to co napisałeś o "kobiecości" bardzo łatwo mi boleśnie odbić. Nie robię tego bo nie jest to najlepszym sposobem na dialog. Acha, leczeniem osób z zaburzeniami odżywiania zajmuję się kilka ładnych lat - mimo to, nie potrafię do tej pory stawiać tak jednoznacznych ocen. [color=#3300ff]"Gdy słońce kultury chyli się ku zachodowi, to nawet karły rzucają długie cienie."[/color] [color=#6600ff]Karl Kraus[/color] [color=#0099ff]Jestem lekarzem. Na forum jestem prywatnie, więc funkcje leczenie i diagnostyka są wyłąc |
Helga |
Dodany dnia 02/03/2010 00:06
|
Startujący Postów: 175 Data rejestracji: 25.01.10 |
[quote]Naprawde BAAARDZO niewielu znam mężczyzn, którzy obejrzą sie za anorektyczką - chyba ze z litości. [/quote] Raczej obejrzą i przelecą, bo jak ktoś szuka kobiety na dłużej niż jedną noc, to patrzy na coś więcej niż wagę... [quote]A tak szczerze ile z Was ma partnerów ??[/quote] Akurat fakt posiadania partnera lub nie o niczym nie świadczy! Znam ludzi z ED i innymi efkami żyjących w związkach i osoby "normalne" acz samotne... Z reszta czasami lepiej być samemu niż dusić się w toksycznym związku... A utożsamianie kobiecości możliwością "dawania potomstwa" skończyło się chyba w XIX wieku... [i][b][color=#990033]vanitas vanitatum, et omnia vanitas[/color][/b][/i] |
|
|
Nadzieja |
Dodany dnia 02/03/2010 08:37
|
Pasjonat Postów: 5532 Data rejestracji: 20.08.08 |
JP1 zastanawiałam się czy odpisywać na Twojego posta i odnieść się w ogóle do niego. Nie będę się rozpisywać, ale to co napisałeś podniosło mi ciśnienie. Wiem, że trudno zrozumieć ta chorobę, ale Ty pokazujesz, że nawet nie próbujesz tego robić. Jesteś pewny swoich przekonań, właściwie to nie wiem na jakiej podstawie? Moge Ci tylko powiedzieć, że w ten sposób nie trafisz do swojej Córki i nie zdobędziesz jej zaufania, na które czekasz. To co piszesz na temat kobiecości, tego, że każda z nas czeka na tego królewicza, który ją uratuje jest kompletną bzdurą i się z tym nie zgodzę.Jak i z wieloma rzeczami, które tu napisałeś! Czy uważasz Nas za takie puste??? Zauważ, że wiekszość chorych na ED, a może prawie wszyscy, mają zachwiane poczucie zaufania, boją się bliskości i naprawdę ostatnią rzeczą jaką pragną jet to co piszesz...My musimy się tego nauczyć. Spróbować zaufać komukolwiek. Mogłabym jeszcze długo pisać i przytaczać przykłady tego, jak bardzo się mylisz. Ale to nie na tym polega.... Pozdrawiam i spróbuj chociaż trochę zrozumieć, jak postrzega świat chora osoba. Zrób to dla swojej Córki. Nie pomożesz jej w ten sposób To wszystko nie jest takie proste jak Ci się może wydawać. Myślę, że powinieneś zostać na forum, by nauczyć sie przyjmować wielu rzeczy, tak jak my się tego uczymy.To jest trudne prawda. Postaw się teraz w naszej sytuacji. [color=#333399]"Nigdy nikomu nie ufaj, Danielu, a tym bardziej ludziom, których podziwiasz. Bo nie kto inny, a właśnie oni zadadzą ci najboleśniejsze rany." Carlos Ruiz Zafón " Cień Wiatru"[/color] |
|
|
Kati |
Dodany dnia 02/03/2010 09:13
|
Platynowy forumowicz Postów: 2764 Data rejestracji: 29.06.09 |
JP1, wczoraj po przeczytaniu Twojego posta wylączylam komputer, bo nie chcialam w nerwach znizyć się do poziomu argumentacji, który mi nie odpowiada. Dziś mój głos dołączy do kilku oób przede mną, z którymi się w dużej mierze zgadzam. A ja się tylko zapytam, jeśli pozwolisz. Czy Ty chcesz słuchać, uczyć się i zmieniać swoje nastawienie? Czy może masz tak to już wszystko poszufladkowane, żeby broń Boże nie zauważyć, że możesz się mylić? Czy ten ton, którym się do nas zwracasz to arogancja, frustracja, bezsilność? A może pogarda dla słabości? Z córką też tak rozmawiasz?.... Mam być szczera? Liczę że jednak wylewasz swoje żale na nas, a swojemu dziecku nie mówisz, że jest pustą lalą, która nawet nie jest kobietą i swoje marzenia - jedyne jakie Twoim zdaniem ma - o księciu, może sobie między bajki włożyć. Liczę, że jednak zarejestrowałeś się tutaj, żeby się czegoś dowiedzieć i nauczyć. Powiedz, chodzisz na terapię z córką czy tylko stoisz z boku i wypominasz jej, że nic konstruktywnego nie robi? Jaki jesteś jako ojciec? Nas już podsumowałeś, opowiedz teraz o sobie. |
|
|
jp1 |
Dodany dnia 02/03/2010 10:11
|
Rozgrzewający się Postów: 6 Data rejestracji: 26.02.10 |
Kati, Nadziejo, Helgo, Makro i i wszyscy którzy tu jesteście. Podejrzewałem, że to co napisałem coś wywoła. Zarejestrowałem sie tutaj poniewaz "siedzę w tym" juz około 10 lat. Równie dobrze mógł sie zarejestrować i "obrzucać" Was nieczystościami ktoś "z ulicy" nie majacy z tą chorobą nic wspólnego. Pisząc to chciałem pokazać jak Was widzą (niestety) ludzie "z ulicy" - przepraszam ale zrobiłem to poniekąt celowo, zeby zobaczyć Waszą reakcję. Powiedzcie ilu z Was spotkało kogoś (lekarza, terapeutę, przyjaciela, OJCA, MATKĘ) z kim wytrzymaliście i trwacie przez cały czas i kto pomógł Wam zauważalnie wychodzić z tego "bagna". Przez te kilka lat moja córka zmieniała terapeutów wielokrotnie. "Bo ten jest głupi, ten się nie zna, tamten mnie tylko denerwuje pytaniami i wymaganiami". Będąć ojcem nie chwalę się na lewo i na prawo chorobą córki, ale przebywam z ludźmi, którzy nie znają "mojego problemu" i słyszę uwagi i komentarze dotyczące osób dotkniętych ta chorobą, stad ten mój post - TAK JESTEŚCIE POSTRZEGANI. Ileż starań, czasu, szukania i łez (tak tak - chłopaki też płaczą) żeby ratować córkę. Uwierzcie, że osoby które WAS najbardziej kochają - RODZICE - tez mają ciało i umysł i tez maja (oby jak największą) pewną wytrzymałość. Niestety nie jesteśmy z żelaza. Jest to straszna choroba. Ale niestety (proza życia) jest to choroba dla ludzi bogatych. Sami wiecie ile "kasują za godzinkę" terapeuci. Ilu z Was sami finansujecie swoje wizyty. Wiem, wiem - znowu wywołam burzę ale postanowiłem być szczery do bólu. Nie stawiajcie mnie od razu na stosie i nie podpalajcie go. Jestem juz trochę zmęczony ale nie poddaje się. Nie gardzę nikim i często (jesli tylko mogę) podaję rękę potrzebujacym - tylko oni sami muszą chcieć chwycić ta rękę. Param się kiolkoma profesjami i cząsto zdarza mi się pomóc komuś bezinteresowni, widząc, że wymaga pomocy. Znacie jakiegoś terapeutę który "charytatywnie" stara Wam sie pomóc ? Jakim byłem/jestem ojcem ? Cóz nie znam człowieka idealnego, starałem się jak mógłem i uwazam, że córka piowiedziała by to samo. Byc moze popełniłem jakiś bład ale tego do tej pory nikt nie wie (w każdym razie żaden terapeuta tego nie osiagnął) co wywołało tą chorobę. MAKRO - bardzo chętnie zamieniłbym z Toba kilka słów na żywo. Moze faktycznie (napewno) mnie to przerasta. Pozdrawiam - zgorzkniały ale pełen nadziei ojciec. |
|
|
martyna |
Dodany dnia 02/03/2010 13:30
|
300% normy Postów: 11241 Data rejestracji: 07.08.09 |
Oj współczuję ludziom, ktorzy tylko tak do tego podchodza MATERIALNIE. A nie szkoda Ci kasy na inne rzeczy w życiu? przyjemności? a jak by to była inna choroba, ktorej leki nie są refundowane też by ci było szkoda pieniędzy? Zgorzchniałość może zniszczyć człowieka, nie podoba mi się jak oceniasz ludzi, z taką łatwościa jak wszystkowiedżacy. Na szczęście ja nigdy nie usłyszłam od bliskich, że jestem dla nich ciężarem a byłam, mam nadzieję że nie serwujesz takich "kazań" córce na codzień. A co do księcia z bajki, można chorować niezależnie od tego czy ma się partnera zyciowego czy też nie. Ależ jestem wkurzona Życie jest zbyt krótkie, aby pić kiepską herbatę, czytać złe książki i marnować czas na ludzi, dla których nic nie znaczymy. |
|
Przeskocz do forum: |
Podobne Tematy
Temat | Forum | Odpowiedzi | Ostatni post |
---|---|---|---|
Zaczęło się | Przedstaw się | 10 | 03/09/2023 13:57 |
czy po ed można się odchudzać? | Zaburzenia odżywiania | 12 | 06/09/2021 20:51 |
Czy z diagnozą F20 można być szczęśliwym ? | Schizofrenia | 34 | 06/07/2021 06:05 |
czy można rozładować ogromne napięcie w borderline? | Zaburzenia osobowości | 3 | 28/05/2021 13:44 |
Przedstaw się | Przedstaw się | 4 | 28/11/2020 18:50 |