25 Listopada 2024
Logowanie
Nazwa użytkownika

Hasło

Zapamiętaj mnie


Em Em
1 tydzień Offline
sasta sasta
2 tygodni Offline
notno notno
4 tygodni Offline
KingArthur KingArthur
9 tygodni Offline
swistak swistak
10 tygodni Offline
Ostatnio zarejestrował się: davidcorso
Ogółem Użytkowników:2,209
Shoutbox
Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

18/12/2022
Cześć, Rafa!

15/12/2022
Dzień Dobry Wszystkim Smile

06/10/2022
zdrowia

06/10/2022
Covid zapukał do moich drzwi poraz kolejny ten już ze szpitalem w tle. Stres

17/07/2022
Romek, nowi użytkownicy mają zablokowaną możliwość pisania na Forum - najpierw muszą się przedstawić w dziale "przedstaw się".

Archiwum shoutboksa
Zobacz temat
Mam Efkę :: O psychiatrii :: Zaburzenia odżywiania
 Drukuj temat
Walczę czy się poddaję???
Artystyczna Dusza
#41 Drukuj posta
Dodany dnia 23/10/2009 09:51
Awatar

Medalista


Postów: 711
Data rejestracji: 31.05.09

[quote][b]Kati napisał/a:[/b]
Fiona, szacunSmile[/quote]

Dzięki [b]Kati[/b]SmileŻeby jeszcze [b]Nadzieja [/b]potrafiła wyciągnąć odpowiednie wnioski dla siebie byłoby super.
[b]"Nie ten jest odważny, kto nie czuje strachu, ale ten, kto potrafi go pokonać"[/b]
 
http://monia-art.blogspot.com/
anima
#42 Drukuj posta
Dodany dnia 24/10/2009 22:43
Startujący


Postów: 157
Data rejestracji: 25.03.09

[quote][b]Nadzieja napisał/a:[/b]
Byłam prawie pół roku w szpitalu i zmarnowałam to- nieudacznik,inni po takim czasie na pewno dochodzą do siebie, a ja????
[/quote]
Słyszałam o wielu osobach, które wracały do szpitala po 4, 5 razy... Spędziły tam ogromną część swojego życia...
Poza tym kto powiedział, że po wyjściu ze szpitala człowiek ma być zdrowy, szczęśliwy i gotowy, by stawić czoła wszelkim wymaganiom? Zresztą leczenie szpitalne często pozostawia wiele do życzenia. Można się leczyć 15 lat i nie wyzdrowieć. [b]Każdy ma swoje tempo[/b]. Ale Ty Nadziejo masz podobną tendencję do mnie - łatwo przychodzi Ci samoponiżanie i samoatakowanie. Ale to Ci nic nie da. A bez terapii tego nie zmienisz. Bez terapii sensu stricto - w której będziesz uczestniczyć, a nie tylko być na niej ciałem.
 
Artystyczna Dusza
#43 Drukuj posta
Dodany dnia 25/10/2009 00:06
Awatar

Medalista


Postów: 711
Data rejestracji: 31.05.09

No tak zgadzam się z [b]animą[/b] leczenie szpitalne nie gwarantuje wcale całkowitego wyzdrowienia.Mnie,kiedy byłam na konsultacji w Krakowie doktor powiedział,że na Kopernika w klinice na pewno będą potrafili mi pomóc jeżeli chodzi o zaburzenia jedzenia ale muszę przede wszystkim zatroszczyć się o to,by mieć pomoc także po wyjściu ze szpitala.
Może [b]Nadi[/b] Tobie właśnie tego zabrakło-tej pomocy po opuszczeniu szpitala...
[b]"Nie ten jest odważny, kto nie czuje strachu, ale ten, kto potrafi go pokonać"[/b]
 
http://monia-art.blogspot.com/
anima
#44 Drukuj posta
Dodany dnia 25/10/2009 15:56
Startujący


Postów: 157
Data rejestracji: 25.03.09

[quote][b]Nadzieja napisał/a:[/b]
Wieloletnia terapia,wieloletnie leczenie jest to tak ciężkie do przyjęcia gdy się to usłyszy z ust lekarza.
[/quote]
Nadziejo, mi kilka dni temu lekarz również powiedział, że czeka mnie jeszcze wiele lat terapii. Mimo, że zdawałam sobie sprawę, że leczenie może potrwać, nigdy nie myślałam o tym w kategorii [b]lat.[/b] Mnie też to [b]boli[/b]. Ale nie mogę (i Ty również!) rezygnować z leczenia tylko dlatego, że boli. Mam wrażenie, że Ty nie do końca dopuściłaś do siebie świadomość tego, że jesteś chora (chociaż ja osobiście nie lubię używać tego słowa, wolę [i]zaburzona[/i] - specjaliści natomiast często mówią o chorobie). Co w tym złego? Być może to, że okazuje się, że anoreksja wcale nie zapewniła nam wspaniałego i szczęśliwego życia, tylko wpędziła w wiele lat cierpienia i konieczności porządnej harówy - może właśnie [b]to[/b] Cię boli? Że zamiast zbierać żniwa tych wszystkich wyrzeczeń, siły woli i "mocy", teraz trzeba cierpieć?
Ja się cieszę, że mogę mieć terapię, mam nadzieję, że po wyjściu ze szpitala trafię na dobrego specjalistę. Fakt, terapia boli, ale skutkiem ubocznym leczenia jest rozwój osobisty i nauczenie się życia w zgodzie ze sobą. I ja uważam, że to jest tego warte.
 
martyna
#45 Drukuj posta
Dodany dnia 25/10/2009 19:47
Awatar

300% normy


Postów: 11241
Data rejestracji: 07.08.09

Nadzieja wyjście z choroby jest bardzo ciężkie. Leczenie przewraca Ci twój świat do góry nogami.... ale uwierz jest to możliwe i warto, nie da się tego zrobić szybko i bezboleśnie, to musi trwać. Zdrowieje się we własnym tempie- bo to trudne. A słowa, czasem trzeba usłyszeć/przeczytać coś 1000 razy by zaskoczyć na 1001. Ja pamiętam z tamtego ,że czułam się jak w szklanej klatce gdzie nie docierały słowa, prośby groźby... miałam swój własny świat zupełny inny niż wszyscy tak zresztą jak z zdaniem , racjami, z wszystkim miałam swoje pojęcia" normalność". Leczenie może trwać latami i jeśli masz taka możliwość skorzystaj z niej, mnie się nie udało i jestem tam gdzie jestem -bardzo daleko.

Życie jest zbyt krótkie, aby pić kiepską herbatę, czytać złe książki i marnować czas na ludzi, dla których nic nie znaczymy.
 
Artystyczna Dusza
#46 Drukuj posta
Dodany dnia 25/10/2009 21:35
Awatar

Medalista


Postów: 711
Data rejestracji: 31.05.09

[b]Nadi [/b]zastanawiam się czy aby myślałaś o mnie pisząc:

[quote]
(...) Nieraz mam wrażenie, że niektórzy z Was oczekują ode mnie natychmiastowej poprawy i szybkie wzięcie sie w garść:
[b]Żeby jeszcze Nadzieja potrafiła wyciągnąć odpowiednie wnioski dla siebie byłoby super. [/b]
Ja też bym tak chciała musicie mi uwierzyć, jednak to wszystko nie jest takie proste. Dzisiaj mam lepszy dzień i staram się te wnioski wyciągać małymi kroczkami, ale tak się nie da tak szybko, tak natychmiast. (...) Wieloletnia terapia,wieloletnie leczenie jest to tak ciężkie do przyjęcia gdy się to usłyszy z ust lekarza.[/quote]
Mniejsza o to...Ja w każdym razie pisząc te słowa wcale nie miałam na myśli żeby Twój stan poprawił się natychmiast,bo wiem,że to niemożliwe.Pisząc te słowa,które wytłuściłaś chciałam zachęcić Cię do spojrzenia na te swoje problemy(bo wiadomo,że anoreksja to tylko objaw głębszych problemów)w inny sposób i do zastanowienia się nad sobą i tym co wyprawiasz.Wiem,że nie jestem kompetentna osobą do udzielania Ci rad,bo sama mam problemy z jedzeniem i czasem zachowuję się nieodpowiedzialnie, ale chciałam jakoś Ci pomóc,bo smutno mi było jak czytałam Twoje posty i bloga, o tym jak źle się czujesz.
Widzisz [b]Nadzieja [/b]jak pojawiłam się na forum wszyscy dziwili się że tak długo jestem w terapii.Teraz sama widzisz po rozmowie z lekarzem,że Twoja terapia również będzie trwała długo.
Ja cieszę się,że wtedy kiedy zaczęłam leczenie psycholog czy lekarz nie powiedzieli mi,że będę przez taki długi okres w terapii.Pewnie byłabym załamana gdybym usłyszała że potrzebuję aż tyle czasu aby naprawić to co zniszczyła choroba.
Tak to jest właśnie,że terapia jest trudna i ciężko coś przepracować w kilka miesięcy.Na zmiany potrzeba długotrwałej systematycznej terapii.
[b]"Nie ten jest odważny, kto nie czuje strachu, ale ten, kto potrafi go pokonać"[/b]
 
http://monia-art.blogspot.com/
Artystyczna Dusza
#47 Drukuj posta
Dodany dnia 26/10/2009 07:05
Awatar

Medalista


Postów: 711
Data rejestracji: 31.05.09

[b]Nadzieja[/b] nie musisz mnie przepraszać.Ja się nie obraziłam o to co napisałaś.Wiem że nie miałaś złych intencji.Ja tylko napisałam jak się czuję w związku z tym co zostało zawarte w tym poście.Napisałam o swoich odczuciach chociaż do niedawna nie potrafiłam ich rozpoznawać.Teraz potrafię i uczę się też o nich mówić.
Powiem Ci że strasznie mi przykro że masz znowu zły okres.Najważniejsze jednak,że walczysz,że starasz się coś zmienić.Nic nie przychodzi łatwo mnie także.Ale jeżeli chce się coś zmienić to tak jak pisały dziewczyny musi boleć.
Obecny okres nie jest sprzyjający nawet dla mnie.Każdy ma prawo do gorszego samopoczucia.Jednak możesz je zmienić tylko [b]Ty Nadi [/b]i specjaliści-[b]Twoja psycholog i lekarz [/b]są po to,aby Ci pomóc.
Trzymaj się i dużo siły bo co jak co ale w leczeniu potrzeba jej bardzo dużo.
[b]"Nie ten jest odważny, kto nie czuje strachu, ale ten, kto potrafi go pokonać"[/b]
 
http://monia-art.blogspot.com/
anima
#48 Drukuj posta
Dodany dnia 29/10/2009 19:06
Startujący


Postów: 157
Data rejestracji: 25.03.09

Tak, ja to Nadziejo rozumiem. Ale JESTEŚ w stanie to zmienić. I tak naprawdę, tylko TY jesteś do tego zdolna.
 
Makro
#49 Drukuj posta
Dodany dnia 29/10/2009 19:19
Awatar

Grupa Trzymająca Władzę


Postów: 3419
Data rejestracji: 10.08.08

Anima - lepiej tego ująć nie można.
[color=#3300ff]"Gdy słońce kultury chyli się ku zachodowi, to nawet karły rzucają długie cienie."[/color]
[color=#6600ff]Karl Kraus[/color]
[color=#0099ff]Jestem lekarzem. Na forum jestem prywatnie, więc funkcje leczenie i diagnostyka są wyłąc
 
http://www.blogozakrecie.blox.pl
anima
#50 Drukuj posta
Dodany dnia 12/11/2009 23:44
Startujący


Postów: 157
Data rejestracji: 25.03.09

Witajcie. Niektórzy z Was wiedzą, że w ostatni piątek wyszłam ze szpitala, gdzie przez 3 miesiące leczyłam się z powodu zaburzeń jedzenia. Nie chciałam zakładać nowego wątku, więc mam nadzieję, że założycielka nie będzie mi miała tego za złe Wink

Przede wszystkim chodzi o to, że.... jest we mnie tyle samo chaosu, o ile nie więcej, jak przed tamtejszym leczeniem. Jestem przybita. Przybita świadomością swoich problemów. Tym, co męczy mnie teraz najbardziej, jest fakt diagnozy współwystępującej z zaburzeniami jedzenia, mianowicie osobowość chwiejna emocjonalnie (nota bene, bez uwzględnionego podtypu). Już kiedyś chyba pisałam, że przy okazji poprzedniej hospitalizacji również dostałam taką diagnozę i mówiłam, że się z nią nie zgadzam, bo została mi przyklejona po jednej (sic!) rozmowie z psychiatrą. Teraz została potwierdzona, i mimo że to "tylko" diagnoza, nazwa, łatka, ciąży mi ona jak ołowiana kula u nogi i nie mogę się pozbierać. Wróciłam do ludzi, na studia i uwiera mnie przymus, "obowiązek" czucia się, wyglądania i zachowywania się jak osoba zdrowa. A tak nie jest. NIE JEST. Czuję się zaburzona. Inna. Ułomna i kulawa. A może mam po prostu gorszy dzień? Nie, to nie tylko ten dzień. Tak było wczoraj, przedwczoraj i jeszcze dalej wstecz. Gwóźdź mi rośnie w gardle na samą myśl o tym, że moja anoreksja to tylko jeden z pryszczy na - za przeproszeniem - dupie pełnej wyprysków mojej pogmatwanej psychiki. Jedna w form autodestrukcji, której nie chcę kontynuować. Ale ja dalej nie mam pojęcia jak żyć. I co robić, żeby siebie więcej nie krzywdzić?? Lekarz na jednej z rozmów "uświadomił" mnie, że czeka mnie kilkuletnia terapia. Chciałam kontynuować terapię u kogoś z kliniki i mam zadzwonić w tej sprawie w przyszłym tygodniu. Moja terapeutka na oddziale była niestety stażystką i muszą mi teraz przydzielić kogoś nowego. Na myśl o nawiązywaniu kolejnej relacji terapeutycznej robi mi się autentycznie słabo. Jestem tym już zmęczona i chciałabym znaleźć wreszcie kogoś, kto mi na prawdę pomoże. Wiem, że jestem trudna w obejściu, ale kurde, w końcu od tego są specjaliści, żeby sobie radzić z "takimi jak ja".. Sad Ostatnio trochę zwątpiłam w swoje siły i pewnie stąd ten pesymistyczny wpis. Niestety okazuje się, że muszę ograniczyć wpisy na blogu i chcąc nie chcąc cenzurować, ponieważ przegląda go mój narzeczony i moja siostra...więc już nawet nie mam za bardzo możliwości swobodnego wypowiadania się...A tak bardzo tego teraz potrzebuję. Ehh. Na wtorek umówiłam się do mojej poprzedniej pani psycholog. Do tej, do której chodziłam przed szpitalem. Szczerze mówiąc, idę do niej z samopoczuciem małego dziecka, które chce się wygadać i wyżalić mamie, i zostać przytulonym. Czasem tak bardzo mi przykro, że nie mogę być już małym dzieckiem. I że nie mam opiekuńczych rodziców.
Edytowane przez anima dnia 12/11/2009 23:44
 
szara
#51 Drukuj posta
Dodany dnia 13/11/2009 01:21
Awatar

Startujący


Postów: 124
Data rejestracji: 11.11.09

Dziękuję wam za ten wątek. Gadałam dzisiaj ze znajomą, która zaczęła się leczyć właśnie na zaburzenia odżywiania, jest taka optymistyczna, taka najnormalniej w świecie skłonna pozbyć się tego raz na zawsze... A ja czuję się taka głupia! Nie, nie jęczę całkiem bez sensu i bezpodstawnie. Tylko mam wrażenie, że chociaż na wiosnę już czułam się o wiele lepiej, teraz jestem i tak w punkcie wyjścia. Zwrot o 360 stopni, ot co. Moja zdolność do jakiegoś przyjmowania krytyki, ba, jakichkolwiek informacji zwrotnych, jest na poziomie mnie- z pięć-lat-temu.
Terapeutka stwierdziła, że ja to bym chciała wszystko już. No jasne. Na wczoraj bym chciała. Na przedwczoraj. Tak, do cholery, chciałabym, gdzie się podziało to wszystko, co już było dobrze?
Nie rozważam poddania się, ale lepiej się poczułam, widząc inne osoby, które były na granicy rezygnacji, a nadal tu są. Poczułam się lepiej, widząc wasze przewrażliwienie wtedy. Nie biorę pod uwagę zrezygnowania, ale chyba tylko dlatego, że zbyt źle mi ze sobą, i nie chcę być z tym sama. I widzę, jak wiele niszczę, a są jeszcze sprawy (i relacje) na których mi zależy. I wiem, że szkodząc sobie, nie mogę równocześnie nie szkodzić tym, których kocham.
Rok temu w temacie "czego oczekujesz od terapii" miałam do powiedzenia tylko "czuję się beznadziejnie, nie chcę tak się czuć". Boże, niech to wystarczy, bo nie wymyśliłam nic lepszego.
Może to brzmiało trochę jak "użalanie się", ale moim celem nie jest zbieranie głasków. Dziewczyny, ja po prostu tak bardzo wam jestem wdzięczna, że też kiedyś byłyście na początku.
 
anima
#52 Drukuj posta
Dodany dnia 13/11/2009 23:22
Startujący


Postów: 157
Data rejestracji: 25.03.09

Hm. Czyli może diagnozowanie zaburzeń osobowości u osób z zaburzeniami jedzenia jest dość częste? Kiedyś się nad tym zastanawiałam i doszłam do wniosku, że rzeczywiście coś musi być na rzeczy, bo kto o "normalnej" osobowości mógłby sobie robić coś takiego? Czując boleśnie własne zagmatwanie wcale nie zamierzam się bronić przed taką diagnozą. Jest mi tylko strasznie przykro. Wiem, że użalanie się nad sobą nic nie zmieni i nie chcę tego robić. Ale być może muszę się przyzwyczaić do takiego samopoczucia i dalej z tym żyć. Mam jednak cichą nadzieję, że w trakcie dalszej terapii jakoś uda mi się "pogodzić" sama ze sobą.
[b]Nadziejo[/b], co do mojej terapii, to jest to sprawa jeszcze nie rozstrzygnięta w sumie...sama nie wiem, jak ta sprawę ogarnąć...Skontaktowałam się wczoraj z moją terapeutką, z którą spotykałam się przed szpitalem i z którą doszłyśmy wtedy do wniosku, że będziemy powoli kończyć terapię. I to wyszło ode mnie, ja poczułam, że może już czas stanąć samodzielnie na nogi. Jednak przestraszyła mnie ta świadomość i zaczęły mi wracać objawy...wtedy zrządzeniem losu okazało się, że jest dla mnie miejsce w szpitalu, więc skorzystałam. No i tak, terapia tam dobiegła końca. Terapeutka moja ze szpitala odeszła, więc jeżeli będę kontynuować terapię w klinice, dadzą mi kogoś nowego. W tej sprawie doktor kazał mi się kontaktować w przyszłym tygodniu. Tak więc we wtorek idę do tej mojej jeszcze obecnej psycholożki sprzed szpitala i będę musiała omówić z nią sprawę dalszej terapii. Powiedzieć, że być może będę chodzić na terapię do kliniki ( "może", bo jeżeli mi dadzą kogoś, z kim nie będę chciała pracować, to się wtedy nie zdecyduję). Z drugiej strony wcale nie chcę kończyć tych spotkań z moją psycholożką Sad Rany, jest mi tak strasznie źle. Pewne jest to, że nie mogę uczęszczać do dwóch specjalistów jednocześnie, a nie potrafię z niej zrezygnować! Ostatnio, jak już pisałam, poskutkowało to nasileniem objawów. No i nie wiem, zupełnie nie wiem co robić. Znów nie potrafię podjąć decyzji. Nikt jej za mnie nie podejmie a ja wiem, że cokolwiek wybiorę, coś stracę. Skąd mam wiedzieć, która decyzja będzie dobra...? Wiem, że gdyby to doktor Curyło zdecydował się mnie prowadzić, pewnie bym się na to zdecydowała. Ale na to raczej nie mam co liczyć. Wiem, że [b]nie jestem[/b] gotowa na życie bez terapeuty. Więc jak to się stało, że jeszcze 3 miesiące temu myślałam, że może jest inaczej? Że może dam radę sama? Niczego już nie wiem Shock
 
martyna
#53 Drukuj posta
Dodany dnia 14/11/2009 12:39
Awatar

300% normy


Postów: 11241
Data rejestracji: 07.08.09

[quote]Wiem, że nie jestem gotowa na życie bez terapeuty. Więc jak to się stało, że jeszcze 3 miesiące temu myślałam, że może jest inaczej? Że może dam radę sama? Niczego już nie wiem[/quote]
Może to głupie , ale ja mam zupełnie odwrotnie niż Anima -nie wyobrażam sobie "życia" z terapeutą. Nie wyobrażam sobie by mój świat kręcił się wokół terapii. Nie wiem dlaczego tak jest - ale jest.
Edytowane przez martyna dnia 14/11/2009 12:40
Życie jest zbyt krótkie, aby pić kiepską herbatę, czytać złe książki i marnować czas na ludzi, dla których nic nie znaczymy.
 
Kati
#54 Drukuj posta
Dodany dnia 22/11/2009 23:08
Awatar

Platynowy forumowicz


Postów: 2764
Data rejestracji: 29.06.09

[quote]Może to głupie , ale ja mam zupełnie odwrotnie niż Anima -nie wyobrażam sobie "życia" z terapeutą. Nie wyobrażam sobie by mój świat kręcił się wokół terapii.[/quote]
Oj, coś mnie ominęło przez ten Kraków. Może to głupie ale wolę, żeby moje życie przez jakiś czas pokręciło się wokół terapii, niżby miało do zarzyganej śmierci kręcić się wokół bulimii. A dobry terapeuta wraz z klientem dba o to, żeby w pewnym momencie ładnie się pożegnać. Odpępowić i wypuścić w świat, jak ptaka z gniazda.

[b]Nadzieja[/b], nie wiem, na ile to będzie głos w Twojej sprawie. Nie chcę jednak pisać Ci po raz n-ty, że jesteś silna (a może właśnie nie jesteś?), że masz walczyć (a może wreszcie czas przestać walczyć, a zacząć dać się nieść nurtowi życia?). Napiszę Ci tak. Za swoje dziewięć lat bycia dla siebie samej katem zapłaciłam słoną cenę: do dziś nie moge wyhodować paznokci, wlosy marne, oczy przekrwione, jeszcze parę innych rzeczy dałoby się wymienić. Za to od dwóch lat, od kiedy funkcjonuję "normalnie", znacznie poprawiła mi się kondycja, powoli mogę jeść wszystko bez konsekwencji, a przede wszystkim - nie pogłębiam tych strat, które są.
Myślę, że w każdym momencie lepiej się zatrzymać, niż lecieć dalej głową w dół. Tego Ci życzę.
 
Makro
#55 Drukuj posta
Dodany dnia 22/11/2009 23:15
Awatar

Grupa Trzymająca Władzę


Postów: 3419
Data rejestracji: 10.08.08

Nadzieja - ze środków przeczyszczających wychodzi się następująco:
1. Podejmujesz decyzję, że już koniec z przyjmowaniem ich
2. Informujesz lekarza o problemach z wspomnianymi lekami
3. Rozmawiasz na ten temat z terapeutą.

Wiem, że odpowiedź jest durna, ale nie wiem czy istnieje inna możliwość.
Z anoreksji część osób nie wychodzi, ważne że trzeba uświadomić sobie konieczność walki o to by nie zostać w tej grupie, która nie daje sobie rady.
Na tą chwilę masz kilka rzeczy przydatnych do wyjścia z choroby: świadomość jej istnienia, przekonanie, że samodzielnie nie dajesz rady (wbrew pozorom może być przydatne), obawa o zdrowie. I tymi słowami przekręciłem twoje dołowanie na plusy.
[color=#3300ff]"Gdy słońce kultury chyli się ku zachodowi, to nawet karły rzucają długie cienie."[/color]
[color=#6600ff]Karl Kraus[/color]
[color=#0099ff]Jestem lekarzem. Na forum jestem prywatnie, więc funkcje leczenie i diagnostyka są wyłąc
 
http://www.blogozakrecie.blox.pl
barbarajan
#56 Drukuj posta
Dodany dnia 23/11/2009 19:59
Rozgrzany


Postów: 73
Data rejestracji: 03.08.09

[quote][b]Nadzieja napisał/a:[/b]
Boję się, że już nigdy nie wyjdę z anoreksji, że już jest za późno???
Boję się, że skutki stosowania ś. p. są już nieodwracalne.

Nie umiem wyjśc z choroby. Nie wiem jak to zrobić???[/quote]
Wiesz jak to zrobić,musisz tylko chcieć.Masz świadomość choroby,a chorobę się leczy.
 
szara
#57 Drukuj posta
Dodany dnia 23/11/2009 21:29
Awatar

Startujący


Postów: 124
Data rejestracji: 11.11.09

Anoreksja to też troszeczkę odpowiedź na pytanie "kim jestem". Anorektyczką. Łatwe. I myślę sobie, że bycie "osobą wychodzącą z anoreksji" też może być czymś takim "zamiast prawdziwej siebie". Ja nie mam anoreksji, ale czasami się krótko a intensywnie (max 3 miesiące) nakręcałam na niejedzenie (byłam przez rok w klasie, gdzie wiele dziewczyn miało ED- nawet mi się nie chce tego rozwijać, ale podłapałam trochę niefajnych zwyczajów i sposobów myślenia, no i czułam się drugą-najgrubszą-w-klasie). Zawsze tak mnie brało na odchudzanie na jakichś takich etapach życia, kiedy trochę nie wiedziałam, kim jestem. I przechodziło mi samo z siebie, kiedy czułam się pewniej, bardziej miałam poczucie, że wiem, kim jestem.
Nie znam się na tym, ale wydaje mi się, że w niektórych wypadkach ta "świadomość choroby" jednak ciągnie na dno. Pytanie z cyklu "jak będę duża i bogata": co zrobi Nadi, jak już będzie zdrowa? Kim Nadi będzie, jak nie będzie już osobą wychodzącą z anoreksji?
I, co ważniejsze, czemu właściwie nie spróbować czegoś z tych rzeczy teraz.
Ściskam mocno.
Edytowane przez szara dnia 23/11/2009 21:31
 
Artystyczna Dusza
#58 Drukuj posta
Dodany dnia 29/11/2009 00:15
Awatar

Medalista


Postów: 711
Data rejestracji: 31.05.09

Nadzieja nie jesteś sama z tym uczuciem.Ono również mnie dotyczy.
[b]"Nie ten jest odważny, kto nie czuje strachu, ale ten, kto potrafi go pokonać"[/b]
 
http://monia-art.blogspot.com/
Tusia
#59 Drukuj posta
Dodany dnia 29/11/2009 13:11
Rozgrzany


Postów: 67
Data rejestracji: 26.11.09

Nadziejo uwierz ze jestes Piekna rowniez wtedy gdy masz pare kilo wiecej. Ja mysle ze to co kiedys uslyszalam ze raz dziennie powinnismy stanac przezd lustrem i wypowiedziec na glos "jestem ladna, podobam sie sobie" moze pomagac. Ja po lekowej terapii przytylam nie powiem Ci ile bo Makro by sie rozzloscil ze łamie regulamin ale jest to calkiem sporo kilogramow. Mimo ze nie lubie siebie tej nowej bo ewidentnie widac ze mam nadwage, staram sie znalezc w sobie cos co mi sie podoba i na tym skupic swoja uwage (i nie chodzi tu jedynie o wyglad zewnetrzny).Owszem mam swiadomosc ze jestem mala i pulchna ale mam przyjaciol ktorzy mowia mi : "moze i masz brzuszek ale buzka slodka jak kiedys".Szkoda ze tu jestesmy jedynie wirtualnie bo widze wiele pozytywnych dusz ktore mogly by sie wspierac live, co daloby pewnie lepszy skutek.Grunt to rozejrzec sie wokol przyjaciol i z nimi o nas samych porozmawiac. Zapytac wprost: "sluchaj, nie podobam sie sobie, czy uwazasz ze jestem atrakcyjna?" Zapewniam Cie ze uslyszysz Prawde, ktora moze pomoc Ci w walce z eFka ktorej nie trawisz.
Opowiem Ci cos. Poznalam dziewczyne,przychodziala do mnie na lekcje, 30 letnia kobietka, zaprzyjaznilysmy sie...Dla mnie Wydawala sie boginia pieknosci,szczupla, wysoka blondynka...Jednak juz na pierwszy rzut oka czlowieka bez eFki widac ze jej figura wcale nie jest uosobieniem piekna ale choroby.Z czasem zblizylysmy sie do siebie, polubila moich rodzicow. W koncu gdy bylysmy juz blisko, poprosila mnie abym zalatwila jej u taty"recepte na spanie" .Tata wprawdzie nie psychiatra,ale od razu powiedzial mi :Tusia ona potrzebuje pomocy fachowca. Postanowilam nie byc obojetna.Pod pretekstem bezsennosci chcialam ja zaciagnac do Mojego Doktora, powiedzialam jej nawet ze podjade po nia i razem do Niego pojedziemy. Jak myslisz, pojechala?? Otoz, stwierdzila ze to sami psychoterapeuci potrzebuja pomocy, a ona musi tylko zalatwic sobie cos na spanie.....
Widzisz moja Droga Nadziejo, Ty jestes kilka km dalej....Wiesz ze masz problem i starasz sie cos z tym robic. Zycze Ci wytrwalosci i grona wspierajacych przyjaciol. Trzymam kciuki mocno zacisniete.
 
Nadzieja
#60 Drukuj posta
Dodany dnia 30/11/2009 17:16
Awatar

Pasjonat


Postów: 5532
Data rejestracji: 20.08.08

Dziękuję Tusia.
[color=#333399]"Nigdy nikomu nie ufaj, Danielu, a tym bardziej ludziom, których podziwiasz. Bo nie kto inny, a właśnie oni zadadzą ci najboleśniejsze rany."
Carlos Ruiz Zafón " Cień Wiatru"[/color]
 
Przeskocz do forum:
Podobne Tematy
Temat Forum Odpowiedzi Ostatni post
Zaczęło się Przedstaw się 10 03/09/2023 13:57
czy po ed można się odchudzać? Zaburzenia odżywiania 12 06/09/2021 20:51
Czy z diagnozą F20 można być szczęśliwym ? Schizofrenia 34 06/07/2021 06:05
czy można rozładować ogromne napięcie w borderline? Zaburzenia osobowości 3 28/05/2021 13:44
Przedstaw się Przedstaw się 4 28/11/2020 18:50

51,690,869 Unikalnych wizyt

Powered by PHP-Fusion copyright © 2002 - 2024 by Nick Jones.
Released as free software without warranties under GNU Affero GPL v3.

2024