21 Listopada 2024
Logowanie
Nazwa użytkownika

Hasło

Zapamiętaj mnie


Em Em
5 dni Offline
sasta sasta
2 tygodni Offline
notno notno
3 tygodni Offline
KingArthur KingArthur
8 tygodni Offline
swistak swistak
9 tygodni Offline
Ostatnio zarejestrował się: davidcorso
Ogółem Użytkowników:2,209
Shoutbox
Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

18/12/2022
Cześć, Rafa!

15/12/2022
Dzień Dobry Wszystkim Smile

06/10/2022
zdrowia

06/10/2022
Covid zapukał do moich drzwi poraz kolejny ten już ze szpitalem w tle. Stres

17/07/2022
Romek, nowi użytkownicy mają zablokowaną możliwość pisania na Forum - najpierw muszą się przedstawić w dziale "przedstaw się".

Archiwum shoutboksa
Zobacz temat
Mam Efkę :: O psychiatrii :: Zaburzenia odżywiania
 Drukuj temat
Nadchodzi najgorsze, więc...
Leiche
#1 Drukuj posta
Dodany dnia 01/05/2015 12:03
Rozgrzewający się


Postów: 24
Data rejestracji: 17.04.15

...więc postanowiłam założyć temat na forum - mimo, że uprzednio wstrzymywałam się przed udzielaniem wypowiedzi na własny temat w przekonaniu, że zasadniczo wszystko, co mnie prześladuje, zostało już tutaj omówione (stereotypy dotyczące A, B i D mają swoje uzasadnienie w wielu przypadkach).

Dzisiaj mamy dzień wolny od pracy, w związku z czym pustka zyskuje pole do popisu. Za pustką idzie chroniczny smutek - godzinę leżałam w łóżku, bojąc się wstać świadoma tego, co nastąpi.

Bo jeśli czuję już od rana bardzo silny smutek, instynktownie wiem, że dnia do ,,czystych" (takich zasadniczo już nie mam) zaliczyć nie będę mogła. Z tym, że to nieustające napięcie, przygnębienie, stres, lęk przed ludźmi i oceną, problemy interpersonalne nie mogą zostać zniwelowane w inny sposób - ewentualnie w grę wchodził niegdyś alkohol, którego odmówiłam sobie z poniższych względów:

1. alkohol wykluczyłby (prawdopodobnie) możliwość pracy i jako-takiego normalnego funkcjonowania,
2. alkohol ma kalorie - chwała Bogu, sądzę, że podświadomie drugi punkt stanowi główną przyczynę redukcji używki.


Żaden sport, bo nie mam na niego siły - jestem zbyt osłabiona. Zresztą, jakąś godzinę po intensywnym wysiłku fizycznym organizm zaczyna dawać do zrozumienia, że należy coś zjeść, co w moim przypadku jest wręcz bolesnym głodem.
Czytanie? Wolne żarty, nie mogę się skupić.
Sprzątanie w domu? Ileż można, codziennie około godziny zajmuje mi samo doprowadzenie mieszkania do porządku po epizodzie (okruchy, smugi po jedzeniu, brudne naczynia, ogólny ,,obrzydliwy syf", inaczej się tego ująć nie da).
Zajęcie się sobą? Po co, skoro nie jestem warta niczego, a wszelkich środków finansowych pozbywam się na żywieniowe śmieci, których normalnie nie wzięłabym do ust (nawet, gdybym nie była uprzedzona do jedzenia).
Spotkania ze znajomymi? Ileż można narzucać się innym, zresztą... aktualnie jestem tak przesycona agresją i napięciem, że otoczenie nie mogłoby tego nie odczuć. Powoduję coraz więcej konfliktów, w pracy, z przyjaciółmi, w rodzinie.
A sama najchętniej nie wychodziłabym z domu, żeby nie pokazywać się innym i nie prowokować kolejnego epizodu bulimicznego.


Musiałam to napisać, bo już nie wytrzymuję, bo nie pomaga mi nic, bo jestem zupełnie sama.
Edytowane przez Leiche dnia 01/05/2015 12:12
 
swistak
#2 Drukuj posta
Dodany dnia 01/05/2015 14:53
Awatar

Złoty Forumowicz


Postów: 1758
Data rejestracji: 11.08.14

Cześć,
Też dzisiaj mam taki zły dzień. Zrobiłem jednak trochę porządków na komputerze i się już lepiej czuję. Też na początku nie było to takie przyjemne, byłem tym znużony, ale przyniosło mi to poprawę.
 
martyna
#3 Drukuj posta
Dodany dnia 01/05/2015 15:27
Awatar

300% normy


Postów: 11241
Data rejestracji: 07.08.09

Leiche a myślałaś o wizycie u dietetyka?, który by pomógł Ci ustawić tak posiłki by było zdrowo?
Z własnego doświadczenia mogę napisać, że mnie to pomogło przygotowywać i rozkładać posiłki godzinowo. Jak mnie nosiło to szłam na spacer, jeździłam na rowerze robiłam wszystko by zająć czymś myśli i ręce.Metodą prób i błędów, nie zawsze się udawało, wiele razy kończyło się porażką, ale mimo to próbowałam kolejny raz.
Cala paleta emocji temu towarzyszy ale nie ma cudownego środka by wyleczyć się z ed, potrzeba dużo sił, cierpliwości i pokory.
Ja wierzę, że Ci się uda, skoro mi się udaje a byłam przypadkiem nie rokującym.Wink
Życie jest zbyt krótkie, aby pić kiepską herbatę, czytać złe książki i marnować czas na ludzi, dla których nic nie znaczymy.
 
swistak
#4 Drukuj posta
Dodany dnia 01/05/2015 16:25
Awatar

Złoty Forumowicz


Postów: 1758
Data rejestracji: 11.08.14

Nie znam się, ale być może mogłabyś sobie też sama (tymczasowo) stworzyć taką listę - z góry zaplanować sobie co będziesz jadła i kiedy i później się tego trzymać.
 
Leiche
#5 Drukuj posta
Dodany dnia 01/05/2015 20:01
Rozgrzewający się


Postów: 24
Data rejestracji: 17.04.15

Obawiam się, że w moim przypadku to nie poskutkuje - próbowałam już układać sobie ,,grafiki żywieniowe", wypisywałam dokładne pory posiłków i nawet odnotowywałam to, co i ile wypiłam.

Problem w tym, że wyrzuty sumienia mam po zjedzeniu dosłownie wszystkiego, nawet, jeśli jest to pomidor albo marchewka. Również ograniczam picie, bo nieprzyjemnie ,,puchnę" - nie dziwię się własnemu organizmowi, wszak ciągle jestem dramatycznie odwodniona, a mój metabolizm jest tak zaburzony i spowolniony, że naprawdę nie wiem, ile mogę zjeść.

A poza napadami nie jestem w stanie zaakceptować więcej, niż kilkaset kalorii w ciągu dnia. I ciągle, nawet, jeśli zjem minimalnie, nie mogę pozbyć się tego strasznego uczucia ,,ciężkości", które przezwyciężyć mogę tylko poprzez...

No i jeszcze jedno - tu nie chodzi o sam proces konsumpcji, tylko bardziej czynności kompensacyjnych; chyba przede wszystkim uzależniłam się od... wymiotów. Tak, wiem, to przeobrzydliwe, ale po prostu nieustannie odczuwam stres, żal, smutek z różnych przyczyn - a po epizodzie po prostu nie mam na to siły.

Kiedy nie mam ataków, zazwyczaj jestem strasznie przygnębiona, bez siły i energii na nic, nawet nie mam siły na płacz.

Ta straszna pustka.

I koło się zamyka.
 
swistak
#6 Drukuj posta
Dodany dnia 03/05/2015 12:04
Awatar

Złoty Forumowicz


Postów: 1758
Data rejestracji: 11.08.14

[quote]Obawiam się, że w moim przypadku to nie poskutkuje - próbowałam już układać sobie ,,grafiki żywieniowe", wypisywałam dokładne pory posiłków i nawet odnotowywałam to, co i ile wypiłam.[/quote]
Przeczytaj jeszcze raz posta Martyny. Grafiki żywieniowe to jest tylko część radzenia sobie z tym.
 
Leiche
#7 Drukuj posta
Dodany dnia 03/05/2015 13:24
Rozgrzewający się


Postów: 24
Data rejestracji: 17.04.15

swistak: post Martyny przeczytałam dwukrotnie, istotnie są to wskazówki cenne, acz wcześniej - podczas tzw. ,,dobrych dni" czy chociaż ,,dobrych chwil ") korzystałam sama z tego typu aktywności.

Dzisiaj właśnie ma miejsce w/w ,,dobry dzień" - zaczęłam go gimnastyką, aktualnie próbuję punkt po punkcie zrealizować wypisane w notesie plany czy też zwykłe obowiązki, których wcześniej nie dopełniłam, czytam, słucham muzyki, całkiem ,,udolnie" podejmuję próby zrelaksowania się.

Chodzi o to, że nadchodzą takie chwile, kiedy zrobić tego nie jesteś w stanie. I to nie jest kwestia ,,chcenia i niechcenia", jakkolwiek niechętnie nie podchodziłabym do wszelkich diagnoz i prób jednocznaczego stwiedzenia, co mi dolega.

Dolega mi to, że jestem w bardzo głębokim stadium bulimii i szczere chęci oraz próby podejmowania zajęć mających na celu uniknięcie czy chociaż odłożenie w czasie epizodu często są bezskuteczne, bo ten nakręcony narkoman i tak w końcu będzie musiał się napełnić i oczyścić.

Tymczasem niech ten dobry dzień się nie kończy i rozpocznie pozytywny okres. W końcu musi on nastąpić.
Edytowane przez Leiche dnia 03/05/2015 13:27
 
martyna
#8 Drukuj posta
Dodany dnia 03/05/2015 14:52
Awatar

300% normy


Postów: 11241
Data rejestracji: 07.08.09

Nie jeden nakrecony narkoman podjol leczenie i mu sie udalo, byli tez tacy dla ktorych zawsze bylo jakies ale by podjac decyzje i tkwia w bagnie nalogu jeczac ze tak bardzo chca z tego wyjsc,a jedynie co robia to pozorny ruch.
Życie jest zbyt krótkie, aby pić kiepską herbatę, czytać złe książki i marnować czas na ludzi, dla których nic nie znaczymy.
 
Leiche
#9 Drukuj posta
Dodany dnia 03/05/2015 18:17
Rozgrzewający się


Postów: 24
Data rejestracji: 17.04.15

Raz narkomanowi się udało na lat cztery, jednak po gwałtownym nawrocie zwatpil w to, ze uda mu się ponownie.


Ale będzie walczyć. I walczy. Codziennie
 
swistak
#10 Drukuj posta
Dodany dnia 03/05/2015 20:37
Awatar

Złoty Forumowicz


Postów: 1758
Data rejestracji: 11.08.14

Skoro raz mu się udało, to dlaczego za drugim razem nie miałoby być tak samo? Ma już przecież więcej doświadczenia.
 
Leiche
#11 Drukuj posta
Dodany dnia 13/05/2015 12:50
Rozgrzewający się


Postów: 24
Data rejestracji: 17.04.15

Teoretycznie pierwsza polowa dnia jest ostatnio pod kontrola.

Co nie zmienia faktu, ze wczoraj od godziny 17.00 ,,udalo'' mi sie wydac 1/4 z tysiaca zlotych.

250 zlotych wydane na jedzenie. W ciagu pieciu godzin.


Nie moglo byc lepszej autoterapii, niz sprawdzenie stanu konta na witrynie mBanku i weryfikacja ostatnich... pietnastu (?!) operacji.




Komentarza udziele po otrzasnieciu sie z szoku.
 
martyna
#12 Drukuj posta
Dodany dnia 13/05/2015 20:53
Awatar

300% normy


Postów: 11241
Data rejestracji: 07.08.09

To dobry znak na zmiany jak dostrzegasz skutki przynajmmiej finansowe choroby.Duzo gorsze bywaja konsekwencje zdrowotne, wstyd gdy rzygasz do kosza na smieci na ulicy w centrum miasta.
Lecz sie prosze
Życie jest zbyt krótkie, aby pić kiepską herbatę, czytać złe książki i marnować czas na ludzi, dla których nic nie znaczymy.
 
modliszka
#13 Drukuj posta
Dodany dnia 13/05/2015 21:59
Awatar

Złoty Forumowicz


Postów: 2327
Data rejestracji: 26.10.09

Strasznie mi smutno czytając o Twoich perypetiachSad
Tego wszystkiego i wielu innych rzeczy doświadczyłam ale zawsze kiedy o tym czytam robi to na mnie wrażenie.
Pytanie zasadnicze - chcesz nie rzygać? Brzmi nieładnie ale to sedno problemu
[i]Złamać można praktycznie wszystko, nawet
serce.
Lekcje, których udziela nam życie, nie przynoszą
mądrości, lecz blizny i zrosty.[/i]
 
Leiche
#14 Drukuj posta
Dodany dnia 14/05/2015 09:01
Rozgrzewający się


Postów: 24
Data rejestracji: 17.04.15

Martyna: jedyne, do czego sie jeszcze nie stoczylam, to ,,kompensacja'' (ach, te eufemizmy) w miejscach publicznych i kradziez - chociaz wiem, ze w koncu moze dojsc i do wyzej wspomnianych ,,osiagniec''.
Lecze sie, ale wyglada na to, ze mimo chwilowej poprawy i tak zachowalam fatalne [i]status quo[/i]. Zdecydowanie idiotyczne bylo ,,oszczedzanie'' poprzez redukcje liczby spotkan z terapeuta.

Modliszka: zadalas fundamentalne pytanie. Jednak specyfika tej choroby polega na tym, ze chcialabym tak rozpaczliwie wygrac z objawami, ze kazda porazka powoduje zalamanie i wspolwystepujace nasilenie objawow.

[i]Teufelkreis[/i].

Ponadto - co wczoraj powiedzial za mnie alkohol (nie, juz go nie naduzywam, podczas spotkania ze znajoma jednak pozwolilam sobie nan wyjatkowo), uwazam sie za nic niewarty worek wymiocin, ktoremu nie zalezy juz na niczym, bo i tak jego miejsce jest na wysypisku.
I ta mysl az mnie uderzyla w tyl glowy, bo to powiedzialam wbrew sobie, jednak to w tak adekwatny sposob odzwierciedlalo to, co mysle o swoim biezacym polozeniu, ze uswiadomilam sobie, co stanowi najwieksza bariere: po prostu przestalo mi zalezec, poddalam sie, jest mi wszystko jedno.


Obiecalam sobie, ze nie napisze tutaj nic, poki nie nastapi poprawa, by nie przelewac pustego w prozne i zalic sie, jak mi zle (nastepnym razem, nastepnym razem, ale MUSZE Z TYM SKONCZYC).
Wypowiadam sie zazwyczaj w momentach, gdy przekraczam wlasne granice - czy one jednak jeszcze istnieja?
Edytowane przez Leiche dnia 14/05/2015 09:03
 
swistak
#15 Drukuj posta
Dodany dnia 14/05/2015 12:15
Awatar

Złoty Forumowicz


Postów: 1758
Data rejestracji: 11.08.14

[quote]Modliszka: zadalas fundamentalne pytanie. Jednak specyfika tej choroby polega na tym, ze chcialabym tak rozpaczliwie wygrac z objawami, ze kazda porazka powoduje zalamanie i wspolwystepujace nasilenie objawow.[/quote]

Odsłuchiwałem ostatnio nagrania, które dotyczyło trochę innej tematyki. Było tam opisane mniej więcej podobne zjawisko, które było nazwane "shame cycle". Sorry, nie dam rady tego tutaj streścić łatwo, może wieczorem spróbuję.

info dla mnie: część 6, od 12:30.
Edytowane przez swistak dnia 14/05/2015 12:17
 
modliszka
#16 Drukuj posta
Dodany dnia 14/05/2015 13:29
Awatar

Złoty Forumowicz


Postów: 2327
Data rejestracji: 26.10.09

Na moje pytanie są dwie proste odpowiedzi: tak, nie.Wszystko jest kwestią chęci.Stety bądź niestety od tego się zaczyna i w sumie cały czas na tym ciągnie.
I nie ma co wymigiwac się, że to zaawansowane stadium choroby, że nie mam sił, że chciałabym ale .. Takich przypadków jak Ty a nawet cięższych było i jest od groma a jednak ludzie z tego wychodzą, dają radę.Choćby na tym forum jest jeden taki

Rozumiem poddanie się.Pozwól sobie na nie bo może tego potrzebujesz - byle nie na zbyt długo.Potem wstań, otrzep rączki i spróbuj jeszcze raz
[i]Złamać można praktycznie wszystko, nawet
serce.
Lekcje, których udziela nam życie, nie przynoszą
mądrości, lecz blizny i zrosty.[/i]
 
Leiche
#17 Drukuj posta
Dodany dnia 14/05/2015 14:33
Rozgrzewający się


Postów: 24
Data rejestracji: 17.04.15

[quote][b]modliszka napisał/a:[/b]
Na moje pytanie są dwie proste odpowiedzi: tak, nie.[/quote]

Tak, oczywiscie, przeciez to jest niesamowicie przyjemne, ekstatyczne doznanie.
Nie ma to jak sobie rzygnac raz a dobrze, nieprawdaz?


Wybacz, ale Twoja wskazowka jest troche nie na miejscu - skoro od samych ,,checi'' to zalezy, po co cala idea leczenia? Chyba zapomnialas, ze to raczej chodzi o przymus, a nie ,,chec''. W tym tkwi analogia do uzaleznienia - chce, ale wymyka mi sie to spod kontroli.
Gdybym nie chciala, nie podejmowalabym zadnych prob.


Sory winetu, nie oczekuje, ze ktos bedzie nade mna rozkladal rece, ale tego typu ,,wez sie w garsc'' wytraca mnie z rownowagi.
 
sigma
#18 Drukuj posta
Dodany dnia 14/05/2015 14:43
Awatar

Grupa Trzymająca Władzę


Postów: 12627
Data rejestracji: 12.02.11

Myślę, że wskazówka modliszki, oparta na własnych doświadczeniach, jest jak najbardziej na miejscu.
Albo chcesz i robisz wszystko, żeby to osiągnąć, a z potknięć wyciągasz wnioski na przyszłość, albo nie chcesz i szukasz usprawiedliwień, plując jadem na tych, którzy wskazują ci twoją własną odpowiedzialność.
Nikt tu nie mówi, że wystarczy chcieć i problem się rozwiąże sam. Ale bez chęci nie rozwiąże się na pewno, mimo najlepszych terapii.
karą za niewiarę będzie lęk
który już nie zechce opuścić mnie
 
modliszka
#19 Drukuj posta
Dodany dnia 14/05/2015 21:13
Awatar

Złoty Forumowicz


Postów: 2327
Data rejestracji: 26.10.09

Rzygalam, piłam, cielam się.Przeszłam terapię uzależnień więc coś tam wiem.Chciałam podzielić się swoim doświadczeniem i wiedzą no ale..

Same chęci w niczym nie pomogą i tego nie napisałam.Natomiast, że są niezbędne podtrzymuje☺
[i]Złamać można praktycznie wszystko, nawet
serce.
Lekcje, których udziela nam życie, nie przynoszą
mądrości, lecz blizny i zrosty.[/i]
 
Leiche
#20 Drukuj posta
Dodany dnia 15/05/2015 06:59
Rozgrzewający się


Postów: 24
Data rejestracji: 17.04.15

[b]Modliszko[/b], nie tłumacz, wiadomo, o co Ci chodzi.

Inna sprawa, że po prostu odebrałam tę odpowiedź jako ,,atak" (słusznie czy niesłusznie w swoim przewrażliwieniu), jednak nie lubię, kiedy wszystko postrzegane jest jako czarno-białe: w moim przypadku albo bardzo, bardzo chcę i robię wszystko, żeby ,,uciec", albo - w obliczu niepowodzenia, nieprzyjemnych sytuacji w otoczeniu, kłótni, silnego przygnębienia ,,znikąd" - mechanizm jest znany.

Teoretycznie masz rację w tym ,,chcesz albo nie chcesz - oto jest pytanie", bo - obiektywnie patrząc - czy ktokolwiek chce objadać się i wymiotować?

Chyba, że w celu samoponiżenia (swoją drogą, masochizm zarówno psychiczny, jak i fizyczny są ,,wymaganymi" cechami osobowości w przypadku zaburzeń odżywiania, uzależnień i wszelkich innych analogicznych problemów) i zrażenia do siebie ludzi z zewnątrz lub wzbudzenia poczucia litości - czy nie o to między innymi chodzi?

Bardzo nie chcę. Z tym, że to swoiste ,,katharsis" i całość rytuału (to już chyba nawet nie o jedzenie mi chodzi) właśnie mnie tak wkręciły.
Dzienniczki żywieniowe, wykresy, kontakt z ludźmi, próby zajęcia się czymś innym, gimnastyka, cokolwiek - nie wspominając o postanowieniach - nie skutkowały.


Prawdopodobnie kluczem jest niekoncentrowanie się na tym, by za wszelką cenę ,,uniknąć napadu", tylko niejako oddać się jednej z wymienionych wyżej czynności nie w celu zapobieżenia epizodowi (który, co sama zauważyłam, po ,,odłożeniu w czasie" jest jeszcze silniejszy), tylko po prostu osiągnięcia czegoś... Hm, po prostu, ot tak:

1. czytam bo mnie zainteresowała lektura (NIE: czytam, bo ,,bezproduktywnie spędzam czas w środku komunikacji miejskiej" )
2. wykonuję gimnastykę, bo to poprawia mi samopoczucie (NIE: bo ,,ten koszmarny napad odłoży się w postaci tkanki tłuszczowej),
3. spotykam się z ludźmi, w gronie których dobrze się czuję (NIE: wydzwaniam do osób zaufanych w obliczu histerii, ,,że jest tak źle i napad się zbliża" ),
4. sprzątam, bo jest syf (a nie dlatego, bo chcę być ,,Perfekcyjną Panią Domu" ),
5. pracuję, by mieć pieniądze na swoje utrzymanie i zająć czymś pożytecznym (nie, by ,,wyprzeć myśli napadowe" i udowodnić sobie, że nie jestem parszywym, leniwym pasożytem),
6. prowadzę dzienniczki żywieniowe, żeby mieć czarno na białym, co, gdzie i kiedy skonsumowałam (nie: żeby możliwie jak najbardziej ograniczyć ilość spożywanych kilokalorii w danym miejscu i czasie i by broń Boże nie przekroczyć zabawnie niskiej ,,dopuszczalnej" normy energetycznej, co w istocie jest zwykłym wygładzeniem organizmu)...


Wymieniać i wymieniać.
Nie próbuję ani ,,pluć jadem", [b]Sigmo[/b], ani negować chęci wyjścia z choroby.

Są mnie dwie. Miotają mną skrajne emocje, w obliczu zagrożenia czuję się kompletnie bezradna i załamana, udając, że jestem silna i uparta.
Izoluję się od ludzi, narzekając na samotność.
Nie jem, kiedy jestem głodna tak długo, jak mogę wytrzymać (oho, chyba przeszliśmy do meritum - oto czynnik determinujący o stopniu prawdopodobieństwa zdarzenia stanowionego przez wystąpienie epizodu BE).


Nie chcę. Muszę. Nie wiem.


PS. Z góry przepraszam za nieco rozhisteryzowaną i nieprzyjemną odpowiedź wcześniej - nie lubię, kiedy ktoś mnie krytykuje, bez względu na to, czy jest to krytyka konstruktywna, czy też niesprawiedliwy negatywny osąd.
Wczoraj dzień był fatalny. Szukałam pomocy, czegokolwiek, dzisiaj sama powiedziałabym ,,weź się w garść, przestać lamentować, nikogo to nie interesuje, nudzisz samą siebie".
Edytowane przez Leiche dnia 15/05/2015 07:04
 
Przeskocz do forum:
Podobne Tematy
Temat Forum Odpowiedzi Ostatni post
A więc... Przedstaw się 26 30/12/2013 17:20
Karla90 nadchodzi Przedstaw się 15 31/07/2013 01:42
[dark] Jest super, więc o co ci chodzi... Nasze wątki - część otwarta 21 16/08/2010 14:22
No więc i ja... Zaburzenia odżywiania 35 20/12/2009 12:27
Nadchodzi jesień Porozmawiajmy 12 28/10/2009 22:02

51,656,870 Unikalnych wizyt

Powered by PHP-Fusion copyright © 2002 - 2024 by Nick Jones.
Released as free software without warranties under GNU Affero GPL v3.

2024