24 Listopada 2024
Logowanie
Nazwa użytkownika

Hasło

Zapamiętaj mnie


Em Em
1 tydzień Offline
sasta sasta
2 tygodni Offline
notno notno
4 tygodni Offline
KingArthur KingArthur
9 tygodni Offline
swistak swistak
10 tygodni Offline
Ostatnio zarejestrował się: davidcorso
Ogółem Użytkowników:2,209
Shoutbox
Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

18/12/2022
Cześć, Rafa!

15/12/2022
Dzień Dobry Wszystkim Smile

06/10/2022
zdrowia

06/10/2022
Covid zapukał do moich drzwi poraz kolejny ten już ze szpitalem w tle. Stres

17/07/2022
Romek, nowi użytkownicy mają zablokowaną możliwość pisania na Forum - najpierw muszą się przedstawić w dziale "przedstaw się".

Archiwum shoutboksa
Zobacz temat
Mam Efkę :: O psychiatrii :: Zaburzenia odżywiania
 Drukuj temat
Rosnąca waga - jak sobie radzić
Mysz
#1 Drukuj posta
Dodany dnia 21/04/2013 17:17
Rozgrzewający się


Postów: 11
Data rejestracji: 04.09.12

Myślę, że większość dziewczyn z anoreksją doskonale zna ten problem. Największą barierą (przynajmniej dla mnie) jest wzrastająca waga w trakcie wychodzenia z choroby. Dla mnie to się wiąże z takim poddaniem się, słabością, wręcz osobistą klęską. Bardzo chcę wyzdrowieć, zmuszam się do normalnego jedzenia, choć nie ukrywam, że każdy kęs wzbudza straszne poczucie winy... Sad
Oczywiście, nie ma znaczenia ile tak naprawdę pokazuje waga. Może pokazywać dalej małą albo w końcu normalną liczbę, a i tak czuję się jak osoba otyła. Tak też widzę się w lustrze, choć paradoksalnie oglądając swoje starsze zdjęcia, gdy ważyłam więcej niż obecnie, wcale nie mam poczucia, że wyglądałam źle.

Czy możecie podzielić się jakimiś poradami, jak przezwyciężyć tę blokadę psychiczną i zacząć akceptować ten proces zmieniającej się wagi? Jak wyjść z uzależnienia w postaci ciągłego ważenia i mierzenia się?
 
Tessa
#2 Drukuj posta
Dodany dnia 21/04/2013 18:32
Awatar

Brązowy Forumowicz


Postów: 806
Data rejestracji: 06.04.13

Heh, tez bym chciala znac jakis zloty srodek zeby sobie po prostu ze zmiana wagi poradzic. Z jednej strony zdaje sobie sprawe, ze mam wage 'w normie' ale z drugiej strony, patrzac w lustro widze opasla swinie z walkami tluszczu.
Przy czym patrzac na zdjecia sprzed kilku lat, gdzie wazylam wiecej, widze jeszcze wiekszego prosiaka Smile chociaz np. nie postrzegam ludzi o podobnych wymiarach jako otylych. Czesto tez pytam chlopaka widzac przechodzace osoby: czy jestem grubsza czy szczuplejsza? Chyba probujac sie w ten sposob sklasyfikowac...
[i][color=#000066][small]'We accept the love we think we deserve'[/small][/color][/i]
 
Nadzieja
#3 Drukuj posta
Dodany dnia 21/04/2013 21:56
Awatar

Pasjonat


Postów: 5532
Data rejestracji: 20.08.08

Ja ze swoja wagą także nie potrafię się pogodzić, jest tęsknota za tą kościstą ja, chociaż wiem, że zawsze dla siebie byłam za tłusta nawet jak miałam poważną niedowagę..
Budzi się we mnie złość jak oglądam zdjęcia z tamtego okresu, że doprowadziłam się do stanu w jakim jestem teraz. Kiedyś ważyłam się parę razy na dobę od jakiegoś czasu boję się wagi, budzi we mnie lęk..zawsze mówię sobie, że zważę się dopiero jak schudnę, czyli jak sama zobaczę w lustrze ze schudłam, a u mnie jest taki problem, że nawet jak bardzo ograniczam jedzenie to widzę siebie coraz grubszą, coraz więcej tłuszczu..
Także porównuję się do osób grubszych, pytam czy jestem dużo grubsza...
wstydzę się siebie tego jak wyglądam- dla siebie jestem monstrum o niesamowitych rozmiarach....nie lubię patrzeć ani oglądać swojego ohydnego ciała.
Jak miałam terapię u A. było już zdecydowanie lepiej..
[color=#333399]"Nigdy nikomu nie ufaj, Danielu, a tym bardziej ludziom, których podziwiasz. Bo nie kto inny, a właśnie oni zadadzą ci najboleśniejsze rany."
Carlos Ruiz Zafón " Cień Wiatru"[/color]
 
Nieustraszona
#4 Drukuj posta
Dodany dnia 22/04/2013 16:38
Awatar

Grupa Trzymająca Władzę


Postów: 6722
Data rejestracji: 03.04.10

Mi pomaga zadanie sobie pytania: Czy byłam wtedy szcześliwsza. Odpowiedź zawsze brzmi nie, mało tego nie byłam mniej nieszcześliwa mniż teraz. Dziala w tej chwili, wczesniejszy etap to niestawanie na wage i polecam go kazdemu.
Kiedyś musisz się pożegnać z nadzieją na lepszą przeszłość....
 
Tessa
#5 Drukuj posta
Dodany dnia 22/04/2013 18:29
Awatar

Brązowy Forumowicz


Postów: 806
Data rejestracji: 06.04.13

Mnie sie zawsze wydaje, ze jak bede szczuplejsza, inni beda mnie widzieli lepiej... Widza mnie lepiej, bo jestem pewniejsza siebie, lepiej sie czuje z wystajacymi koscmi biodrowymi niz wystajacym brzuchem... Ubieram sie atrakcyjniej, podkreslam zalety. Za kazdym razem jak przytyje chowam sie w workowate bluzy i chce umrzec. Nie chce z nikim rozmawiac, nikogo widziec. Nie chce wyjsc z domu. Najchetniej zapadlabym sie pod ziemie i tam zgnila Sad Niby walcze, probuje sie nie wazyc. JEM i nie wyrzucam tego z siebie. Ale licze kazda kalorie. Przy zakupach wybierajac mandarynki wzielam te ktore mialy wydrukowane 8 kalorii na 100g mniej niz inne. Jestem zmeczona i chce po prostu normalnie funkcjonowac, normalnie jesc, normalnie myslec Sad
[i][color=#000066][small]'We accept the love we think we deserve'[/small][/color][/i]
 
Perfidia
#6 Drukuj posta
Dodany dnia 23/04/2013 20:01
Awatar

Grupa Trzymająca Władzę


Postów: 7779
Data rejestracji: 26.01.09

Podoba mi się to, co napisała Nieustraszona. Z jednym zastrzeżeniem - często jest tak, że dana osoba koloryzuje wspomnienia, tzn. dopasowuje je do danej chwili. Nie pamięta wszystkich negatywów, pozytywy wyolbrzymia. Trzeba być szczerym z samym sobą, żeby takie nastawienie zadziałało.
[color=#990099][i]Czasem jest tak, że to, co się liczy, nie da się policzyć,
a to, co daje się policzyć - nie liczy się.[/i]
[small]A.Einstein[/small][/color]

[small]1,6180339887498948482045868343656...[/small]
 
http://antyproana.blox.pl
cyklistka
#7 Drukuj posta
Dodany dnia 23/04/2013 20:10
Awatar

Rozgrzewający się


Postów: 39
Data rejestracji: 16.04.13

Zabrzmieć to może tanio - ale zaakceptowałam siebie i swój wygląd w momencie w którym zrozumiałam, że ludzie na których powinno mi zależeć to ludzie których nie będzie obchodzić moja fałdka tłuszczu, opryszczony nos albo krzywe nogi, a to czy jestem dobrym człowiekiem.
Przedtem miałam fobię, uważałam, że ludzie patrząc na mnie myśląc o tych wszystkich świniach i grubasach i bałam sie tego i nie chciałam - w sumie kto by chciał? Tylko, że z perspektywy czasu widzę, że zmarnowałam czas dla ludzi przechodzących obok mnie na ulicy bo martwiłam się ich opiniami, 3-sekundową opinią. Bez sensu.
 
Pogodna
#8 Drukuj posta
Dodany dnia 23/04/2013 20:15
Awatar

Grupa Trzymająca Władzę


Postów: 3860
Data rejestracji: 23.06.10

Każdy chyba indywidualnie odkrywa coś co pozwala mu odfiksować się od kręgu myśli wokół odchudzania. Mi pozwoliło natomiast coś co nazywa się wzięciem odpowiedzialności za siebie, za swoje postępowanie - i wpłynęło na to, że waga stała się dla mnie mało istotna. Nigdy, nawet będąc sucharem nie osiągnęłam stanu - bycia szczęśliwą ciągle było coś nie tak w tym odbiciu. Dziś jak patrzę na zdjęcia z tego czasu to się ich wstydzę i nie jestem w stanie pojąć jak mogłam się na wadze tak zafiksować.
Nieśmiertelność jest bardzo łatwa do osiągnięcia. Wystarczy nie umierać.
 
Tessa
#9 Drukuj posta
Dodany dnia 23/04/2013 20:53
Awatar

Brązowy Forumowicz


Postów: 806
Data rejestracji: 06.04.13

W tym problem, ze zawsze w odbiciu znajdzie sie cos nie tak Smile i trzeba dorosnac do etapu akceptacji siebie i nie koncentrowac calego zycia wokol wagi. Dla mnie ogromnym problemem sa zyczliwe kolezanki w pracy pytajace co sie stalo, i czy mam problemy ze sie roztylam. Albo mam twarz kraglejsza. Marze o tym zeby ktoregos dnia im powiedziec, zeby sobie te uwagi w odpowiednie miejsce wsadzily Smile Jednak na razie sie przejmuje Smile
[i][color=#000066][small]'We accept the love we think we deserve'[/small][/color][/i]
 
aleksandra
#10 Drukuj posta
Dodany dnia 24/04/2013 12:36
Rozgrzany


Postów: 95
Data rejestracji: 22.04.13

Dla mnie najtrudniejsze w rosnącej wadze, wcale nie jest to, że ja ważę więcej czy wyglądam " zdrowiej " albo " normalniej ". Najbardziej mi wstyd - co powoduje chowanie się w za dużych swetrach itd - przed bliskimi, znajomymi, którzy zawsze widzieli mnie w bardzo / bądź złym stanie, a potem.... taką wielką. Odnoszę wrażenie, że przez czas choroby wszyscy patrzą na mnie właśnie przez jej pryzmat, jak wychodzę ze szpitala to słyszę " znowu ładnie wyglądasz" a w moim umyśle rodzi się łańcuch ładnie = czyli grubo = czyli znowu przegrałam = znowu chowam się w ubraniach = tracę pewność siebie.

Mimo, że mam świadomość, że waga nie jest żadnym wyznacznikiem i przy obcych osobach ( nowe praktyki, nowa praca ) gdzie nie ma żadnej znajomej twarzy mogę jeść normalnie przy nich, iść nawet, jeśli waga się zwiększa. A gdy wracam do domu / idę na uczelnię, gdzie mnie każdy zna, znów wracam do moich schematów. Wydaję mi się więc, że lęk przed rosnącą wagą ma rozmaite podłoże i często mimo że de facto waga jest jedna - to strach jest indywidualny. I każdy sam musi znaleźć sposób, aby ten lęk przezwyciężyć. Myślę, że najlepsza jest metoda prób i błędów albo małych kroczków. Kiedyś ważyłam się kilkanaście razy dziennie, potem kilka razy, wreszcie 6 dni w tygodniu, potem 5, potem 3, wreszcie raz na tydzień, raz na dwa tygodnie, raz na miesiąc. I na tym na razie stanęło. Naturalnie, kwestia wagi jest nie do końca taka oczywista. Bo waga sama w sobie nigdy nie miała dla mnie, aż takiego znaczenia, jak to jak ja wyglądam w lustrze.. albo w najmniejszych spodniach. Czasem mi się wydaję, że zmniejszenie częstotliwości ważenia, wcale nie wskazuje, że mój stan się poprawił. Po prostu zamiast wagi punktem kontrolnym stały się spodnie. I to trzeba sobie uświadomić. Przynajmniej ja tak mam. Wydaję mi się, że zaczynam kontrolować sytuację, a potem okazuje się, że to ona mnie kontroluje, tylko pod inną postacią.
 
www.photoblog.pl/porcelanowykredens
Tessa
#11 Drukuj posta
Dodany dnia 24/04/2013 16:57
Awatar

Brązowy Forumowicz


Postów: 806
Data rejestracji: 06.04.13

Heh, najmniejsze spodnie - to tez znam. Czasami przez tygodnie przygladam sie im w szafie bojac zalozyc. Biore do reki, ogladam, odkladam na miejsce bojac sie ze nie wejde, a wtedy przyjdzie zalamanie... W koncu je zakladam jak mysle ze nie jestem az tak gruba jak przed miesiacem... I najgorzej jest jak sie okaze, ze nie pasuja. Wtedy moge zapomniec o wszelkich posilkach, ktore zastepuje salatkami... Az do momentu gdy pasuja. Wtedy czuje sie lepiej... Az do czasu, bo gdy czuje sie lepiej, przestaje sie tak bardzo kontrolowac. I kolo sie zatacza.
[i][color=#000066][small]'We accept the love we think we deserve'[/small][/color][/i]
 
aleksandra
#12 Drukuj posta
Dodany dnia 24/04/2013 19:41
Rozgrzany


Postów: 95
Data rejestracji: 22.04.13

Masz rację Tesso. Tylko zapewne sama wiesz, że - za ciasne spodnie - są przykrywką większego problemu, niż tylko niemożliwości wejścia w spodnie - jeśli u Ciebie jest inaczej, to wybacz, mówię trochę z autopsji, co nie oznacza, że jest tak u każdej osoby. U mnie determinantem jest zdecydowanie widok najbliższych osób jak przytyję. I ich słowa - które mają mnie zachęcić - a działają jedynie jak płachta na byka. Tak możliwość kontrolowania niejako budzi w nas poczucie " wracamy na właściwie tory". Ale to złudne.
 
www.photoblog.pl/porcelanowykredens
Tessa
#13 Drukuj posta
Dodany dnia 24/04/2013 19:51
Awatar

Brązowy Forumowicz


Postów: 806
Data rejestracji: 06.04.13

Pisalam wczesniej Smile Ludzie z pracy sa tak wspanialomyslni w wytykaniu mi kazdego dodatkowego kilograma, ze naprawde nie moglabym szukac lepszej 'grupy wsparcia' Smile Znajomi wiedza, ze wytykac mi nie mozna jak nie chce mnie widziec pozerajaca salate zamiast obiadu Smile
Oh [b]Aleksandro[/b], to wszystko to czysta obluda. To co widzisz w lustrze, to co myslisz ze mysla o tobie inni... Szukam sposobu zeby poprzestawiac sobie w glowie niektore szufladki, bo nie moge juz tak dluzej.
[i][color=#000066][small]'We accept the love we think we deserve'[/small][/color][/i]
 
aleksandra
#14 Drukuj posta
Dodany dnia 24/04/2013 20:10
Rozgrzany


Postów: 95
Data rejestracji: 22.04.13

Jasne, że to złudne - ale trzeba to chcieć zmienić. Podejmować jakieś próby " minimalizowania " działania takich słów, albo " nieprzyswajania" takich informacji. słowa nie zmienią stanu rzeczy, trzeba wprowadzić jakieś działania - tylko nie wiem jeszcze jakie.
 
www.photoblog.pl/porcelanowykredens
Mysz
#15 Drukuj posta
Dodany dnia 21/07/2013 18:50
Rozgrzewający się


Postów: 11
Data rejestracji: 04.09.12

Ja się kiedyś ważyłam rano, wieczorem i czasem w ciągu dnia. 100 gr powodowało, że odbierałam to jakby waga wzrosła o co najmniej 10 kilo i nikt nie był mi w stanie wytłumaczyć, że czasem naturalne wahania wagi to nawet kilka kilo. W sumie wiedziałam, że tak jest, ale jakaś część mnie nie była w stanie tego racjonalnie przyswoić. Od razu widziałam niewidoczne zwały tłuszczu i zaostrzałam dietę. Tak jakby mieszkały dwie osoby w mojej głowie - jedna chora, a druga całkowicie racjonalnie widząca problem, tylko nic nie dało się z tym zrobić. Sama sobie przedstawiałam logiczne argumenty i wiedziałam, że mają one w 100% sens, ale po prostu niczego to nie zmieniało. Dalej postępowałam irracjonalnie i chyba ta irracjonalność była najgorsza. A w zasadzie jest nadal, bo jeszcze dluga przede mną droga.

Nadal ważę się codziennie, ale z trochę innym podejściem. To taki nałóg, coś co po prostu muszę zrobić rano, bez większych emocji. Oczywiście, dalej wzrastające numerki są dla mnie niemiłe, ale nie doprowadzają już do płaczu, nie wpędzają w jakąś chorą paranoję, że "trzeba coś z tym zrobić". Nie liczę już kalorii, choć bardzo mnie korci, czasem łapię się na tym, że robię to wręcz podświadomie. Prowadzę w głowie jakieś śmieszne wyliczenia i gdy zdam sobie z tego sprawę, przestaję. Już od kilku miesięcy nie wymiotowałam, ale czasem zdarza mi się jeszcze stosować środki przeczyszczające. :/ Zawsze jak je połknę, bardzo żałuję, ale niekiedy nie umiem się powstrzymać.

Czasem pomaga mi to, co często słyszałam, że kościste kobiety wcale nie są ładne, że trochę tłuszczu trzeba mieć, że mężczyznom to się bardziej podoba i takie tam bzdety. Na moment działa, ale tylko na moment. Sad
 
Mysz
#16 Drukuj posta
Dodany dnia 21/07/2013 19:03
Rozgrzewający się


Postów: 11
Data rejestracji: 04.09.12

[quote][b]Tessa napisał/a:[/b]
Mnie sie zawsze wydaje, ze jak bede szczuplejsza, inni beda mnie widzieli lepiej... Widza mnie lepiej, bo jestem pewniejsza siebie, lepiej sie czuje z wystajacymi koscmi biodrowymi niz wystajacym brzuchem... Ubieram sie atrakcyjniej, podkreslam zalety. Za kazdym razem jak przytyje chowam sie w workowate bluzy i chce umrzec. Nie chce z nikim rozmawiac, nikogo widziec. Nie chce wyjsc z domu. Najchetniej zapadlabym sie pod ziemie i tam zgnila Sad Niby walcze, probuje sie nie wazyc. JEM i nie wyrzucam tego z siebie. Ale licze kazda kalorie. Przy zakupach wybierajac mandarynki wzielam te ktore mialy wydrukowane 8 kalorii na 100g mniej niz inne. Jestem zmeczona i chce po prostu normalnie funkcjonowac, normalnie jesc, normalnie myslec Sad [/quote]

Dokładnie tak mam. Z wystającymi kościami i "przerwą" między udami czuję się atrakcyjniejsza i pewniejsza siebie. Jak przytyję, to mimo iż obiektywnie dalej mam niedowgę, widzę siebie jak grubasa i nieudacznika. To jest dla mnie takie poczucie klęski, że mam słabą wolę, że zmarnowałam to, na co tyle pracowałam....

Faktycznie, to jest męczące - taka ciągła presja, liczenie kalorii. Czasem patrzę na ludzi w restauracjach, którzy siedzą na słońcu, jedzą jakieś danie, śmieją się, potem idą z lodem w ręku, bez spinania się, poczucia winy. Ja nie wiem, czy kiedykolwiek będę tak mogła. Problem w tym, że nikt nie chce tyć, nikt nie chce być gruby, ale w naszym przypadku, ginie ta granica, która pozwala zachować równowagę. Dla mnie każdy kęs jest psychiczną katorgą, ciągle mam ochotę się za to ukarać, np. zwrócić albo iść biegać przez godzinę bądź dłużej, ale tego nie robię. Wbrew sobie, wmawiając, że tak powinno być. Człowiek głodny je, nie musi potem katować się ćwiczeniami. Wtedy było źle, teraz zmierza w dobrym kierunku. Wtedy ważyłam mniej, uwielbiałam swoje wystające kości, ale jak ktoś tu zapytał, czy byłam szczęśliwa? Nie, byłam słaba, wiecznie zmęczona i zestresowana, nie cieszyłam się życiem...

[quote][b]Tessa napisał/a:[/b]
W tym problem, ze zawsze w odbiciu znajdzie sie cos nie tak Smile i trzeba dorosnac do etapu akceptacji siebie i nie koncentrowac calego zycia wokol wagi. Dla mnie ogromnym problemem sa zyczliwe kolezanki w pracy pytajace co sie stalo, i czy mam problemy ze sie roztylam. Albo mam twarz kraglejsza. Marze o tym zeby ktoregos dnia im powiedziec, zeby sobie te uwagi w odpowiednie miejsce wsadzily Smile Jednak na razie sie przejmuje Smile[/quote]

To wszystko prawda. Dla mnie zawsze były za tłuste uda, bo kiedyś pewien kretyn coś takiego zasugerował. Potem odchudziłam uda, to zafiksowałam się na ramionach, że są sa wielkie i tak w kółko. Nigdy nie było dobrze. Tylko pytanie czy kiedyś będzie? Ja mam 31 lat i dalej nie mogę "dorosnąć do tego etapu". A ludzie to inna bajka - dlaczego niektórym wydaje się, że mają prawo komentować czyjąć wagę? Ja kiedyś słyszałam, że wyglądam paskudnie i powinnam przytyć. Pewnie tak było, ale ten komentarz jeszcze bardziej mnie dobił zamiast pomóc. I do tego wszędzie gazety, reklamy, filmy i zachęty do odchudzania - tak, że odchudzanie staje się niemalże obowiązkiem współczesnej kobiety. Jak ktoś się nie odchudza to znaczy, że coś jest z nim nie tak. A jak ktoś przytyje, to już w ogóle życiowa tragedia.
Edytowane przez Mysz dnia 21/07/2013 19:14
 
Karla90
#17 Drukuj posta
Dodany dnia 27/07/2013 16:21
Awatar

Finiszujący


Postów: 262
Data rejestracji: 24.07.13

Ja nigdy nie pogodze sie z tyciem...wlasciwie z powodu tycia stracilam wszystkich znajomych z nikim sie nie spotykam nie mam kontaktu. wstydze sie siebie uciekam przed znajomymi kiedy widze ich w poblizu, nie odbieram telefonow...to strasznie boli brak kontaktu z nimi ale gorszy dla mnie bylby wstyd kiedy oni zobaczyliby mnie z obecna waga...wiem to nie ich wina ze nie mam z nimi kontaktu...wieczoami placze bo wim ze oni sie spotykaja a ja musze siedziec w domu ale wiem tez ze nie moge im sie pokazac. jestem przekonana ze kiedy mnie zobacza pomysla "jeszcze niedawno byla taka chuda a teraz znow tak bardzo przytyla"...

to silniejsze ode mnie...
[i][b]Ile było chwil samotności bez sił
jak długo jeszcze zegar będzie bił[/b][/i]

F50.8, F60.8
 
Perfidia
#18 Drukuj posta
Dodany dnia 27/07/2013 17:06
Awatar

Grupa Trzymająca Władzę


Postów: 7779
Data rejestracji: 26.01.09

O jeżu święty Boisie Ależ nasilenie imperatywów Boisie

[quote]Ja [b]nigdy[/b] nie pogodze sie z tyciem...wlasciwie z powodu tycia stracilam [b]wszystkich[/b] znajomych z [b]nikim[/b] sie nie spotykam nie mam kontaktu. [/quote]

[quote]wieczoami placze bo wim ze oni sie spotykaja a ja [b]musze[/b] siedziec w domu ale wiem tez ze nie moge im sie pokazac. [b]jestem przekonana[/b] ze kiedy mnie zobacza pomysla "jeszcze niedawno byla taka chuda a teraz znow tak bardzo przytyla"...[/quote]

Wiesz, że gadasz jak osoba chora na zaburzenia odżywiania? pełna zniekształconych wizji siebie i świata?

Czy masz zamiar coś z tym zrobić?

Co robisz konkretnego, aby zmienić sytuację (oprócz jedzenia)?
[color=#990099][i]Czasem jest tak, że to, co się liczy, nie da się policzyć,
a to, co daje się policzyć - nie liczy się.[/i]
[small]A.Einstein[/small][/color]

[small]1,6180339887498948482045868343656...[/small]
 
http://antyproana.blox.pl
Tessa
#19 Drukuj posta
Dodany dnia 27/07/2013 17:11
Awatar

Brązowy Forumowicz


Postów: 806
Data rejestracji: 06.04.13

hej Karla. Co mozesz wiedziec o tym, co znajomi sobie o Tobie pomysla jezeli nawet nie dajesz im i sobie szansy sie z tym zmierzyc?
I raz jeszcze, choc pisalam to juz wielokrotnie: ludzie lubia nas za cechy osobowosci, a nie tylko za wizerunek.
Uwierz mi, ze im takze nie jest dobrze i pewnie nie rozumieja, dlaczego z dnia na dzien przestalas sie z nimi kontaktowac.
Po co Ci to? Utwierdzac sie w przekonaniu ze jestes gorsza bo masz za duzy tylek? Ze nie spodobasz sie znajomym jezeli bedziesz grubsza. A nawet jakby, to czy naprawde chcesz zeby za to Cie oceniano? Naprawde chcesz myslec ze soby grubsze sa niczego niewarte, nie warto z nimi sie zadawac i zawierac znajomosci. Chcesz wedlug tego schematu zyc? Moze czas popracowac nad zmiana, bo jak widzisz najbardziej to szkodzi wlasnie Tobie.

I tez mam ED, wiem jak to boli widziec skrzywiony obraz siebie w lustrze. Ale probuje zaakceptowac siebie i swoje cialo, choc pewnie nigdy nie bede z niego zadowolona. Nie niszcz siebie, daj sobie szanse.

Edit: po poscie myslalam ze Karla ma zaburzenia odrzywiania... Odbior taki sam jak Perfidii... 'nigdy, nigdy, nigdy siebie nie zaakceptuje'.

Pracuj nad zmiana myslenia bo Cie to wykonczy, dziewczyno...
Edytowane przez Tessa dnia 27/07/2013 17:35
[i][color=#000066][small]'We accept the love we think we deserve'[/small][/color][/i]
 
Karla90
#20 Drukuj posta
Dodany dnia 28/07/2013 10:13
Awatar

Finiszujący


Postów: 262
Data rejestracji: 24.07.13

[quote]Wiesz, że gadasz jak osoba chora na zaburzenia odżywiania? pełna zniekształconych wizji siebie i świata?[/quote]

Cierpie na zaburzenia odzywiania ktorych raczej konkretnie nie da sie sklasyfikować bo one zmieniaja sie okresowo. z jednej strony wiem ze "moze" przesadzam ale z drugiej to co pisze wynika z doswiadczenia, ludzie bardzo czesto mowili mi to prosto w twarz po moich pierwszych dietach "dlaczego tak bardzo schudlas a teraz znow tyjesz?", "dlaczego skoro tyle wypracowalas odchudzajac sie niszczysz to wszystko jedzac tak duzo i tyjac?"przez cale zycie bylam tepiona z powodu wygladu a po dietach przytylam jeszcze bardziej. jezeli chodzi o postrzeganie otylych ludzi to wlasciwie nienawidze swiata za to ze nie mozna w nim zyc spokojnie z taka wagą jaką sie chce. bardzo chcialabym aby ludzie dali spokoj innym i pozwolili im wazyc jezeli chca wiecej niz inni ale niestety powiedzmy ze 90% społecznosci ocenia ludzi wylacznie po wygladzie i nie ma szacunku do grubszych wrecz nimi gardzi, a ja uciekam przed tym calym switem zeby zaznac choc troszke spokoju...

[quote]Czy masz zamiar coś z tym zrobić?
Co robisz konkretnego, aby zmienić sytuację (oprócz jedzenia)?[/quote]

szukam pomocy na bardzo wiele sposobow, najpierw zaczelam chodzic do psychiatry on bezradny po polowie roku wyslal mnie na oddzial C a tam po miesiacu wyslali mnie do krakowa bo juz nie wiedzieli co ze mna zrobic. po rozmawie w karkowie stwierdzili ze mnie nie wezma pod opieke z powodu zachowan autodestrukcyjnych a teraz czekam na spotkanie z lekarzem w niemczech bo mam termin na 20go wrzesnia. na co dzien aby zmienic obecna sytuacje stram sie cwiczyc zajmowac troche nauka jezyka ale niezbyt mi to wychodzi...brak sil, checi,sama nie wiem czego...

od kiedy pamietam nie bylam akceptowana przez innych, w szkole czekalam az wszyscy zniknal z korytarza zeby nie uslyszec po raz setny oblesnych wyzwisk na moj temat,na imprezach,wycieczkach bylam traktowana jak tredowata,nie moglam spokojnie zjesc sniadania czy obiadu na stolowce bo ciagle slyszalam jaka ja to jestem(sama juz sobie napisze ciach bo gdybym zacytowala to administratorzy od razu by to usuneli)dlatego chyba nie ma sie co dziwic ze nie "akceptuje" swojej osoby
[i][b]Ile było chwil samotności bez sił
jak długo jeszcze zegar będzie bił[/b][/i]

F50.8, F60.8
 
Przeskocz do forum:
Podobne Tematy
Temat Forum Odpowiedzi Ostatni post
jak sobie radzicie z m.s ? Depresja 80 23/03/2022 06:54
Pogadajmy sobie cz 4 Porozmawiajmy 1590 30/12/2021 17:07
Jak zaczynacie swój dzień? Porozmawiajmy 40 16/11/2021 16:16
Niebezpieczni, nieprzewidywalni, z rozdwojeniem jaźni. Tak wyobrażamy sobie schizofreników Schizofrenia 12 24/10/2021 01:01
Jak sobie radzicie z chorobą? Schizofrenia 19 24/07/2020 18:49

51,680,100 Unikalnych wizyt

Powered by PHP-Fusion copyright © 2002 - 2024 by Nick Jones.
Released as free software without warranties under GNU Affero GPL v3.

2024