22 Listopada 2024
Logowanie
Nazwa użytkownika

Hasło

Zapamiętaj mnie


Em Em
6 dni Offline
sasta sasta
2 tygodni Offline
notno notno
3 tygodni Offline
KingArthur KingArthur
8 tygodni Offline
swistak swistak
10 tygodni Offline
Ostatnio zarejestrował się: davidcorso
Ogółem Użytkowników:2,209
Shoutbox
Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

18/12/2022
Cześć, Rafa!

15/12/2022
Dzień Dobry Wszystkim Smile

06/10/2022
zdrowia

06/10/2022
Covid zapukał do moich drzwi poraz kolejny ten już ze szpitalem w tle. Stres

17/07/2022
Romek, nowi użytkownicy mają zablokowaną możliwość pisania na Forum - najpierw muszą się przedstawić w dziale "przedstaw się".

Archiwum shoutboksa
Zobacz temat
Mam Efkę :: Hyde park :: Porozmawiajmy
 Drukuj temat
społeczna banicja (uwaga długie i chaotyczne) :(
Mademoisellka
#1 Drukuj posta
Dodany dnia 26/05/2010 16:19
Awatar

Medalista


Postów: 583
Data rejestracji: 28.12.08

Muszę...muszę w końcu Komuś o tym opowiedzieć. Z każdej strony,już nawet nie brak tolerancji, ale wszechobecne potępienie. Sama nie wiem, od czego zacząć....
Może od tego, że wychowałam się w rodzinie alkoholowej. Tata alkoholik i współuzależniona mama, która zawsze, do tej pory skrzętnie zamiata wszystkie wstydliwe problemy pod domową wycieraczkę. Trójka starszego rodzeństwa, razem ze mną czworo. Troje z nas leczy/leczyło się psychotropami. Siostra depresja/nerwica/ bulimia, brat depresja/nerwica natręctw no i ja...od drugiej klasy gimnazjum ciężka depresja, w liceum anoreksja bulimiczna, 3 próby samobójcze, pobyt na oddziale zamkniętym itd.
Sytuacja rodzinna, problemy finansowe rodziców, problemy mojego rodzeństwa (zwłaszcza najstarszej siostry) sprawiły, że musiałam dojrzeć szybciej. Zawsze byłam nad wiek dojrzała, odpowiedzialna, wygadana itp. Kiedy moi rówieśnicy oglądali pokemony, ja zaczytywałam się w poważnej literaturze, pisałam wiersze o miłości. Czułam nad nimi pewnego rodzaju przewagę intelektualną i życiową. Dziś już wiem, jakie to było żałosne, jakie to było złe, bycie taką "starą maleńką". Mam wrażenie, że utraciłam przez to spory kawałek dzieciństwa.
Potem przyszedł czas "odbijania" sobie za trudne dzieciństwo. Poznałam towarzystwo, związałam się z kilkoma osobami, tworzyliśmy zgraną paczkę i nawet myślałam, że to jest przyjaźń. Niestety, moi "przyjaciele" okazali się być świetnymi kompanami, ale tylko do upijania się na imprezach, palenia i wciągania tabaki. Nie żałuję tych czasów, to były naprawdę doskonałe imprezy ale kiedy wpadłam w depresję i próbowałam się zabić NIC im nie powiedziałam. Bałam się, że mnie osądzą,że nie zrozumieją. To była bananowa, bezproblemowa młodzież. Dopiero po drugiej (najpoważniejszej i najgroźniejszej) próbie "S" powiedziałam im prawdę. Owszem, przyszli nawet do szpitala. Ale 15 minut później stwierdzili, że ich okłamuję, że mam zbyt dobry nastrój jak na kogoś, kto chciał się 2 dni temu zabić i poszli sobie. Jak poszłam do psychiatryka,żadne z nich się do mnie nie odezwało. Żadnego SMSa z pytaniem jak się czuję, czy żyję..nic. Ponadto, jak wyszłam ze szpitala i umówiłam się z nimi na piwo, żeby wyjaśnić sobie wszystko, usłyszałam, że ja nie mam żadnej depresji, że wszystko sobie wymyśliłam. Oprócz tego, odniosłam przykre wrażenie, że dziewczyny z paczki były zazdrosne (?!) o moje problemy zjedzeniem. Sugerowały mi, że co druga się odchudza i że nie musiałam robić wokół siebie niepotrzebnego szumu.
Uwierzyłam im. Nadal imprezowaliśmy, tyle, że ja czułam się coraz gorzej. Ale nic im nie mówiłam. Znosiłam wszystko cierpliwie, bo bałam się kolejnego odrzucenia, po tym, jak "łaskawie" mi wybaczyli suicydalne wybryki. Mniej więcej w tamtym czasie poznałam przez Internet pewnego faceta. Rozmawialiśmy całymi wieczorami, te rozmowy trzymały mnie przy życiu. Mogłam na niego liczyć w KAŻDYM momencie. Zwierzałam mu się z problemów z przyjaciółmi, relacjonowałam mu nawet randki, powoli narodziła się między nami przyjaźń. Od początku była tylko jedna przeszkoda, która hamowała naszą znajomość przed dalszym rozwojem: WIEK. Starszy ode mnie 24 lata. Ja wiem, co możecie sobie teraz pomyśleć. Sama miałam bardzo negatywny stosunek do tego typu związków. Uważałam te dziewczyny za puste gówniary a facetów za starych zboczeńców. Bo tak w większości przypadków bywa... Ale to zmieniło się, kiedy sama znalazłam się w takiej sytuacji. Spotkaliśmy się, był lipiec. Spędziliśmy 3 cudowne dni (nie, nie uprawialiśmy seksu). Po prostu rozmawialiśmy, spacerowaliśmy, rozmawialiśmy, a potem rozmawialiśmy, i znowu rozmawialiśmy... Czułam się jakbym spotkała 'bratnią duszę'. Potem, w sierpniu pojechałam ze swoją paczką ( oni oczywiście nic nie wiedzieli o moim tajemniczym wypadzie do stolicy i o moim znajomym) do takiej małej miejscowości, gdzie mam domek letniskowy. On przyjechał bez uprzedzenia, a kiedy opuściłam przyjaciół, żeby się z nim zobaczyć, dostałam ogromny bukiet róż. Ucieszyłam się bardzo, ale i też zmartwiłam, bo nie wiedziałam co powiem znajomym. Niby skąd te kwiaty? Więc oczywiście wymyśliłam historyjkę, że jakiś obcy facet dał mi je na ulicy, bo się rozstał ze swoją kobietą.....eh. O dziwo, uwierzyli.
Ale potem już było coraz trudniej kłamać. Z A. jestem już prawie rok. Zaryzykowałam, postawiłam wszystko na jedną kartę. Mimo poprzednich kłamstw (że A. to znajomy moich rodziców i ze dlatego do niego jeżdżę, jak do wujka, że ma narzeczoną i takie tam) powiedziałam pewnego dnia swoim znajomym : jestem z A. Potem On przyjechał i powiedzieliśmy o tym razem moim rodzicom. I o ile oni to jakoś przełknęli (chyba widzą, że A. wyciągnął mnie z depresji i ED, że jestem szczęśliwa jak nigdy dotąd) to moi byli znajomi przestali mi mówić nawet "cześć" w szkole.
Przez jakiś czas czułam się zrozpaczona, straciłam wszystkich znajomych, kontakty z rodziną jak można było się tego domyślić, też się znacznie pogorszyły. Praktycznie pozostał mi tylko A., który mnie dzielnie wspierał i robi to nadal. Ale ja wiem, że tak nie można do końca życia. Może i ten mikroświat który sobie z A. stworzyliśmy (zamieszkaliśmy razem jak tylko skończyłam matury) jest szczęśliwy ale coś mi mówi, że nie powinnam się tak izolować. Chcę mieć przyjaciół....a tak bardzo boję się potępienia, odrzucenia i "dobrych rad" żebym "zostawiła tego starego dziada" bo to tak rani.....
Ja wierzę, że nam się uda. Nigdy w życiu nikogo tak nie kochałam i nie czułam się aż tak kochana. To On przywrócił mi radość życia i nadzieję. Co do różnicy wieku rani mnie tylko jedno- mam świadomość, że istnieje duże prawdopodobieństwo iż to ON pierwszy odejdzie z tego świata, a wtedy ja będę musiała otrząsnąć się i żyć dalej, dziękując Bogu że dał mi przeżyć tak piękną i czystą miłość.
Boże, ja już sama chyba nie wiem co piszę. Przepraszam, że tak chaotycznie ale to dla mnie trudne sprawy, nikomu się z tego nie zwierzałam...
proszę pomóżcie. Chcę żyć normalnie, bez wykluczenia społecznego, bez pogardliwych spojrzeń i komentarzy... Naprawdę nie jest łatwo być szczęśliwym, gdy nikt nie wierzy w Twoje szczęście, każdy przewiduje rychłą katastrofę.........
[color=#336633]To niewiarygodne, jak można czuć się szczęśliwą przez tyle lat, mimo tylu kłótni, tylu upierdliwości i tak naprawdę, kurwa, nie wiedzieć, czy to miłość czy nie.

Gabriel García Márquez
[i]Miłość w czasach zarazy[/i] [/color]
 
Alia
#2 Drukuj posta
Dodany dnia 26/05/2010 21:14
Awatar

Grupa Trzymająca Władzę


Postów: 2831
Data rejestracji: 01.09.09

Mademoisellka - napiszę Ci tylko jedno. Mam wśród znajomych parę, w której różnica wieku jest jeszcze większa, jest między nimi około 30 lat różnicy. I w towarzystwie nikt ich nie potępia, choć początkowo wieść o ich ślubie spotkała się z niejakim niedowierzaniem. I fakt, że Twoi znajomi waszego związku nie rozumieją, nie oznacza jeszcze, że nigdy nie znajdziesz towarzystwa, które was zaakceptuje. Z Twojego opisu wynika, że Twoi znajomi są dosyć niedojrzali.
 
Kati
#3 Drukuj posta
Dodany dnia 26/05/2010 21:36
Awatar

Platynowy forumowicz


Postów: 2764
Data rejestracji: 29.06.09

Nie dziw się milczeniu, nie jest łatwo odpisać równie dojrzale, jak Ty piszesz. Ja napisze ale muszę się tym przespać
 
Mademoisellka
#4 Drukuj posta
Dodany dnia 26/05/2010 21:42
Awatar

Medalista


Postów: 583
Data rejestracji: 28.12.08

Ok, dzięki dziewczyny.
[color=#336633]To niewiarygodne, jak można czuć się szczęśliwą przez tyle lat, mimo tylu kłótni, tylu upierdliwości i tak naprawdę, kurwa, nie wiedzieć, czy to miłość czy nie.

Gabriel García Márquez
[i]Miłość w czasach zarazy[/i] [/color]
 
Lena
#5 Drukuj posta
Dodany dnia 27/05/2010 18:56
Awatar

Finiszujący


Postów: 232
Data rejestracji: 02.09.09

Mademoisella jesteś bardzo odważną i mądra kobietą Smile
Rozumiem, że boisz się oceny innych, odrzucenia, twoi znajomi jakby cię utwierdzili w tym strachu przed wykluczeniem. I to jest przykre.
Może wasza miłość będzie trudna dla innych, ale najważniejsi jesteście Wy.
Ja osobiście wierze w takie związki, w taką miłość. bo w miłości wiek się nie liczy Wink
Pozdrawiam i życzę powodzenia, nie dajcie innych zniszczyć tego, co macie najcenniejszego!
 
Mademoisellka
#6 Drukuj posta
Dodany dnia 04/06/2010 20:06
Awatar

Medalista


Postów: 583
Data rejestracji: 28.12.08

Nieaktualne. Karta, na którą postawiłam WSZYSTKO, okazała się przegraną...
Czuję się zdruzgotana. Nikt mnie tak nigdy jeszcze nie upokorzył. To takie smutne. Wyszłam na przegraną idiotkę poświęcając się bez reszty jednemu człowiekowi. Boże..tak mi źle. Trzymajcie za mnie kciuki, słowo daję, nie wiem czy to wszystko przeżyję. Zostałam całkiem sama w wielkim, obcym mieście...
[color=#336633]To niewiarygodne, jak można czuć się szczęśliwą przez tyle lat, mimo tylu kłótni, tylu upierdliwości i tak naprawdę, kurwa, nie wiedzieć, czy to miłość czy nie.

Gabriel García Márquez
[i]Miłość w czasach zarazy[/i] [/color]
 
Life
#7 Drukuj posta
Dodany dnia 04/06/2010 20:11
Awatar

Platynowy forumowicz


Postów: 3356
Data rejestracji: 26.02.10

Mademoisellka Nie wiem o co dokładnie chodzi, ale mogę się tylko domyślać...
3 mam za Ciebie kciuki. Będzie Ci ciężko, ale nie poddawaj się... Zastanów się dlaczego tak wyszło i spróbuj znaleźć jakieś pozytywy z tej sytuacji... (wiem, że z tym może być ciężko, bo ja osobiście widzę tylko negatywne aspekty czegokolwiekWink )
Mam nadzieję, że masz do kogo się zwrócić w realu, by przynajmniej się wygadać i wypłakać...
[b][color=#00cc00]Bój się i idź do przodu Wink[/color][/b]

Dla odmiany szczęśliwa Grin
i wkur@@@na... Aaa... Już mi przeszło Pfft
 
Mademoisellka
#8 Drukuj posta
Dodany dnia 04/06/2010 20:12
Awatar

Medalista


Postów: 583
Data rejestracji: 28.12.08

Nic dzisiaj znowu nie zjadłam. Głód znowu staje się moim sprzymierzeńcem, który pomaga 'zagłuszyć' ból po życiowej porażce. Tak się boję... Ostatni atak bulimii miałam rok temu...Boję się, że nie poradzę sobie z tym co się stało, że znowu wpadnę w sidła ED. Pozytywne jest tylko to, że na razie nie mam siły sobie nic zrobić.
[color=#336633]To niewiarygodne, jak można czuć się szczęśliwą przez tyle lat, mimo tylu kłótni, tylu upierdliwości i tak naprawdę, kurwa, nie wiedzieć, czy to miłość czy nie.

Gabriel García Márquez
[i]Miłość w czasach zarazy[/i] [/color]
 
Mademoisellka
#9 Drukuj posta
Dodany dnia 04/06/2010 20:13
Awatar

Medalista


Postów: 583
Data rejestracji: 28.12.08

life- nie mam. Dla człowieka, którego kocham porzuciłam wszystko. Wyprowadziłam się z domu i zerwałam kontakt z przyjaciółmi.
[color=#336633]To niewiarygodne, jak można czuć się szczęśliwą przez tyle lat, mimo tylu kłótni, tylu upierdliwości i tak naprawdę, kurwa, nie wiedzieć, czy to miłość czy nie.

Gabriel García Márquez
[i]Miłość w czasach zarazy[/i] [/color]
 
Life
#10 Drukuj posta
Dodany dnia 04/06/2010 20:23
Awatar

Platynowy forumowicz


Postów: 3356
Data rejestracji: 26.02.10

To przykre, ale pamiętaj, że jak będzie Ci strasznie źle, to jeszcze są ośrodki interwencji kryzysowej, telefony zaufania. Tam możesz się wygadać i poprosić o pomoc.
Nie wiem w jakim mieście mieszkasz, ale się rozejrzyj...
Ja nie wiem, co bym zrobiła będąc na Twoim miejscu- ważne, by o siebie odpowiednio zadbać.
Przepraszam za to pytanie, jeśli już wcześniej pisałaś, ale ostatnio trochę zaniedbałam forum...
Chodzisz na jakąś terapię?
Edytowane przez Life dnia 04/06/2010 20:24
[b][color=#00cc00]Bój się i idź do przodu Wink[/color][/b]

Dla odmiany szczęśliwa Grin
i wkur@@@na... Aaa... Już mi przeszło Pfft
 
Mademoisellka
#11 Drukuj posta
Dodany dnia 04/06/2010 20:30
Awatar

Medalista


Postów: 583
Data rejestracji: 28.12.08

Life- dziękuję Ci. Napiszę troszkę więcej jak ochłonę. Póki co muszę się chyba powoli spakować (który to już raz w ciągu ostatniego miesiąca?!), jutro albo pojutrze postaram się wrócić do domu, może jeszcze mnie nie przekreślili....
Chociaż jestem prawie pewna, że nie uniknę ironicznych komentarzy na temat mojej 'wielkiej, uzdrawiającej miłości'.
[color=#336633]To niewiarygodne, jak można czuć się szczęśliwą przez tyle lat, mimo tylu kłótni, tylu upierdliwości i tak naprawdę, kurwa, nie wiedzieć, czy to miłość czy nie.

Gabriel García Márquez
[i]Miłość w czasach zarazy[/i] [/color]
 
Kati
#12 Drukuj posta
Dodany dnia 04/06/2010 22:39
Awatar

Platynowy forumowicz


Postów: 2764
Data rejestracji: 29.06.09

Mademoisellka, na facecie świat się nie kończy - na żadnym. Zyczę Ci dobrze przeżytej żałoby po swoich marzeniach. Nie uciekaj, od łez, żalu, wściekłości, smutku, co Ci tam jeszcze przyjdze. Daj sobie czas, bo chyba się ostatnio dosyć naszarpałaś, hm? I odzywaj się tutaj. Zawsze trochę raźniej.
 
hadassa
#13 Drukuj posta
Dodany dnia 04/06/2010 23:29
Awatar

Złoty Forumowicz


Postów: 1611
Data rejestracji: 13.03.10

Pocieszacz
Kochana, a jak rodzina?
Czy nie możesz do nich wrócić?
Nawet jeśli to trudne dla ciebie w tej sytuacji...chyba lepiej żebyś nie była tak całkiem sama teraz
Pocieszacz
[color=#660099][i]" A ja jestem proszę Pana na zakręcie
moje prawo, to jest pańskie lewo.
Pan widzi krzesło, ławkę, a ja rozdarte drzewo.(...)
Ode mnie widać niebo przekrzywione..."[/i][/color]
 
Mademoisellka
#14 Drukuj posta
Dodany dnia 05/06/2010 00:18
Awatar

Medalista


Postów: 583
Data rejestracji: 28.12.08

Właśnie wróciliśmy ze starówki. Miała być próba odratowania naszego związku, a skończyło się na tym,że przepłakałam 2 godziny siedząc pod kolumna zygmunta i znosząc zaczepki pijanych szczeniaków. W końcu on zadzwonił do moich rodzicow i powiedzial ze nie wie co ma ze mna robic, ze sie rozstalismy. jutro ma mnie odstawić do domu. chce mi się rzygać jak pomysle ze mam sie kolejny, co prawa juz ostatni, ale jednak ktorys z rzedu ostatnimi czasy pakować.
[color=#336633]To niewiarygodne, jak można czuć się szczęśliwą przez tyle lat, mimo tylu kłótni, tylu upierdliwości i tak naprawdę, kurwa, nie wiedzieć, czy to miłość czy nie.

Gabriel García Márquez
[i]Miłość w czasach zarazy[/i] [/color]
 
Mademoisellka
#15 Drukuj posta
Dodany dnia 05/06/2010 00:18
Awatar

Medalista


Postów: 583
Data rejestracji: 28.12.08

czuje sie jak rzecz. . .
[color=#336633]To niewiarygodne, jak można czuć się szczęśliwą przez tyle lat, mimo tylu kłótni, tylu upierdliwości i tak naprawdę, kurwa, nie wiedzieć, czy to miłość czy nie.

Gabriel García Márquez
[i]Miłość w czasach zarazy[/i] [/color]
 
hadassa
#16 Drukuj posta
Dodany dnia 05/06/2010 15:28
Awatar

Złoty Forumowicz


Postów: 1611
Data rejestracji: 13.03.10

Pocieszacz
jesteś mądrą i dojrzałą osobą Mademoisellka,wiem, że teraz czujesz się podle, naprawdę dobrze to rozumiem, ale nie pozwól komukolwiek, nawet sobie samej, wmówić, że jesteś głupia, dlatego ,że zaufałaś komuś, a ten ktoś cię zranił.Gdy się kogoś kocha, tym samym wystawiamy się na zranienie. Tak jak napisała ci Kati: pozwól sobie przeżyć ten ból, krzycz płacz i w ogóle, tylko się [b]NIE OBWINIAJ[/b]
[color=#660099][i]" A ja jestem proszę Pana na zakręcie
moje prawo, to jest pańskie lewo.
Pan widzi krzesło, ławkę, a ja rozdarte drzewo.(...)
Ode mnie widać niebo przekrzywione..."[/i][/color]
 
Mademoisellka
#17 Drukuj posta
Dodany dnia 08/06/2010 13:59
Awatar

Medalista


Postów: 583
Data rejestracji: 28.12.08

Jest chyba lepiej. Sama nie wiem, czy to dobrze, ale kolejny raz się z nim pogodziłam, kolejny raz wypakowałam rzeczy i ułożyłam je w szafkach. Dziękuję Wam za wsparcie, nie wiem czy bym bez tego dała radę.
Pisałam o swoich 'przyjaciołach'. Otóż, przed minutą dostałam sms od jednego z nich, czy bym nie mogła im przypadkiem wypożyczyć na weekend swojego domku na wsi.....zabolało. Tylko tyle jestem w stanie 'wydukać'.
[color=#336633]To niewiarygodne, jak można czuć się szczęśliwą przez tyle lat, mimo tylu kłótni, tylu upierdliwości i tak naprawdę, kurwa, nie wiedzieć, czy to miłość czy nie.

Gabriel García Márquez
[i]Miłość w czasach zarazy[/i] [/color]
 
Mademoisellka
#18 Drukuj posta
Dodany dnia 08/06/2010 14:02
Awatar

Medalista


Postów: 583
Data rejestracji: 28.12.08

Proponowałam im, żeby zakopać topór wojenny, że przecież nie musimy się przyjaźnić, tylko być dobrymi znajomymi, zaproponowałam nawet, że wyskoczymy do tej miejscowości razem... Boże, tak mi przykro. Czuję się upokorzona i jednocześnie przerażona, jak ludzie mogą mieć taki tupet. O, właśnie dostałam drugi sms z propozycją "zapłacimy ci". Boże.
[color=#336633]To niewiarygodne, jak można czuć się szczęśliwą przez tyle lat, mimo tylu kłótni, tylu upierdliwości i tak naprawdę, kurwa, nie wiedzieć, czy to miłość czy nie.

Gabriel García Márquez
[i]Miłość w czasach zarazy[/i] [/color]
 
Kati
#19 Drukuj posta
Dodany dnia 09/06/2010 17:28
Awatar

Platynowy forumowicz


Postów: 2764
Data rejestracji: 29.06.09

No tak... teraz widzę. Pytanie: jak dlugo chcesz TAK?...
 
Mademoisellka
#20 Drukuj posta
Dodany dnia 09/06/2010 18:31
Awatar

Medalista


Postów: 583
Data rejestracji: 28.12.08

Pozwól Kati, że zrobię sobie przerwę w czytaniu Twojego wątku (jestem na 8 stronie) i odpowiem Ci na Twoje pytanie. Oczywiste jest, że nie chcę już dłużej TAK. Szczerze mówiąc, jakby porównać pozytywy i negatywy tego związku to moooże wyszłoby na zero, ale na pewno z tendencją w stronę negatywów. Ale jest jeszcze coś, co wymyka się chłodnej logice, gdyby nie to, nie wiem, czy w ogóle ludzie byliby w stanie żyć ze sobą, zakładać rodziny. A mówię o miłości. Wcale nie jestem pewna tego, czy dobrze zrobiłam dając nam jeszcze jedną szansę. Wcale nie wiem, czy za trzy dni znowu nie napiszę 'roztrzęsionego' posta, spowodowanego problemami z A. Mimo to, myślę, że właśnie przez te tak trudne chwile zrozumieliśmy, jak to uczucie które nas łączy jest silne, jak bardzo chcemy żyć ze sobą. Ojeju trochę ględzę chyba. No to teraz konkret. Żeby nie było, że karmię się utopijną wizją romantycznej miłości. Wpadliśmy na pomysł, żeby każde z nas sporządziło swój 'dekalog'. Dziesięć przykazań dla mnie i dla niego. O tym, czego potrzebujemy od siebie, ale też i o tym, co nas szczególnie rani i czego strony mają we wzajemnej relacji unikać. Ot co. Więcej napiszę jak będę miała wenę bo teraz jakieś lanie wody mi wychodzi.
[color=#336633]To niewiarygodne, jak można czuć się szczęśliwą przez tyle lat, mimo tylu kłótni, tylu upierdliwości i tak naprawdę, kurwa, nie wiedzieć, czy to miłość czy nie.

Gabriel García Márquez
[i]Miłość w czasach zarazy[/i] [/color]
 
Przeskocz do forum:
Podobne Tematy
Temat Forum Odpowiedzi Ostatni post
Postrzeganie świata. UWAGA, MAŁO PRZYJEMNE. Porozmawiajmy 3 12/07/2020 08:02
Fobia społeczna Zaburzenia lękowe 67 10/07/2020 21:49
Schizofrenia. Perspektywa społeczna. Sytuacja w Polsce. PDF Schizofrenia 6 26/12/2017 01:40
Ankieta - reklama społeczna / kampanie społeczne :) Ogłoszenia 2 22/05/2013 23:00
[Kampania Społeczna] Policzmy Się Z Rakiem Znalezione w sieci 2 15/05/2011 11:30

51,662,229 Unikalnych wizyt

Powered by PHP-Fusion copyright © 2002 - 2024 by Nick Jones.
Released as free software without warranties under GNU Affero GPL v3.

2024