02 Maja 2024
Logowanie
Nazwa użytkownika

Hasło

Zapamiętaj mnie


Hernandez Hafsa Hernandez Hafsa
1 tydzień Offline
Klara Klara
5 tygodni Offline
Nieustraszona Nieustraszona
5 tygodni Offline
swistak swistak
8 tygodni Offline
Alia Alia
8 tygodni Offline
Ostatnio zarejestrował się: Hernandez...
Ogółem Użytkowników:2,202
Shoutbox
Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

18/12/2022
Cześć, Rafa!

15/12/2022
Dzień Dobry Wszystkim Smile

06/10/2022
zdrowia

06/10/2022
Covid zapukał do moich drzwi poraz kolejny ten już ze szpitalem w tle. Stres

17/07/2022
Romek, nowi użytkownicy mają zablokowaną możliwość pisania na Forum - najpierw muszą się przedstawić w dziale "przedstaw się".

Archiwum shoutboksa
Zobacz temat
 Drukuj temat
Rozważania, refleksje i inne odpady umysłowe pewnego Weneckiego Kota
Agatta
#1 Drukuj posta
Dodany dnia 02/06/2013 17:36
Awatar

Medalista


Postów: 525
Data rejestracji: 01.06.13

W języku włoskim "kotka" to "la gatta" lub "gatta" (tak tak, dlatego właśnie w logo pewnej firmy produkującej rajstopy jest kot).
Natomiast w dialekcie Laguny Weneckiej kotka to właśnie "agatta" ( koniecznie z akcentem na drugą sylabę! )

Koty, początkowo wytępione przez kościół, jak "symbol szatana" i tak dalej, zostały sprowadzone do Wenecji w XIV wieku z Syrii na ratunek miastu, aby walczyć ze szczurami, roznoszącymi pustoszącą Europę Czarną Śmierć.

Moja mieszkająca nad Laguną Wenecką Mama uparcie twierdzi że mój charakter jest taaaaki podobny do charakteru jej - niekiedy złośliwej i kapryśnej, ale przeeeuroooczej! - kotki, więc uznałam że Wenecki Kot jako mój awatar będzie równie dobry jak cokolwiek innego Smile

To tyle tytułem wstępu.

Jeśli komuś chciało się przez to przebrnąć, to nadmienię, że siedzę ze stopą w gipsię i nastrój mi skacze jakby ogłupiał. Nauczyłam się w poprzednich latach stabilizować swoje "humory" przez różnorodne ćwiczenia fizyczne, a tu, kurczaczki, nic z tego!
Pogoda doprowadza do łez, zamknięcie w domu powoduje uczucie beznadziejności.

Tyle dobrze że dzisiaj wyturlałam się na spacer, i to dość długi ( chociaż chodzenie o kulach jest męczące, badziej niż chodzenie bez kul...), troszkę mi to podniosło nastrój.

Ale i tak tylko troszkę.
[color=#663366][b]Kobieta[/b] rodzi się jako anioł, a gdy codzienność oskubie ją z piórek, a życie podetnie jej skrzydła - leci dalej.[b] Na miotle.[/b][/color]
 
Agatta
#2 Drukuj posta
Dodany dnia 03/06/2013 06:23
Awatar

Medalista


Postów: 525
Data rejestracji: 01.06.13

Kur.....cze blade, leje! Pada! Pierze żabami!
Jak ja nienawidzę nieznoszę niecierpię tej pogody!
Jest SZARO. Jest ciemno i PONURO. Na dodatek jest MOKRO.
Taka pogoda odbiera mi reksztki chęci do jakiegokolwiek działania.
Nie wspominając o tym że moja dwa tygodnie temu złamana kość dużego palca stopy wykorzystuje taką pogodę do tego żeby boleć. I nie tak jakoś leciutko, o nie, ona daje z siebie wszystko!

No i szlag trafił wszystko.
A miało być taki pięknie.
Miałam dzisiaj PLAN.

Plan był taki, że skoro terminy do porodni ortopedycznej są kosmiczno - odlegle - nieosiągalne, to pofatyguję się osobiście bladym świtem do jednej z nielicznych poradni, gdzie rejestrują na bieżąco. Oczywiście komitet kolejkowy okupuje przychodnie od najwcześniejszych godzin nocno-porannych. Nienawidzę kolejek, i boję się ludzi. Każda wizyta w przychodni rejonowej gdzie jest zazwyczaj kilka (lub kilkanaście...) osób to dla mnie mordęga, a miejsce w którym jest ich więcej, i na dodatek sa - z założenia - usposobieni do mnie niezbyt przyjaźnie.... brrrrr....

Ale ponieważ złamałam sobie kość palucha stopy, i ostatnie dwa tygodnie przemęczyłam się z szyną gipsową, to wizyta u ortopedy wydaje się dość istotna.

Ale w takim deszczu????? Nie dość że ludzie, nie dość że rano, nie dość że wczoraj wieczorem zemścił się na mnie podle kurczak, co go zjadłam na obiad...
A zemścił się na mnie straszliwie, obdarzając mnie kilkoma godzinami torsji, akurat kiedy miałam nadzieję na spokojny wieczór w domu z moim chłopakiem... WIęc zamiast sesji przytulania na dobranoc za sprawą kurczaka była sesja parzenia ziołowej herbaty i patrzenia czy jeszcze żyję...

Podsumowując wszystko czuję się CAŁKOWICIE usprawiedliwiona że sama zdjęłam gips. Zamierzam teraz pochodzić dwa tygodnie w specjalnym bucie ortopedycznym, pomoczyć nogę w jakuzzi, od przyszłego tygodnia popływać trochę, i olać ortopedę. Trudno.

Albo może nie oleję... może po prostu pójdę w tym kosmiczno - odległym terminie...
[color=#663366][b]Kobieta[/b] rodzi się jako anioł, a gdy codzienność oskubie ją z piórek, a życie podetnie jej skrzydła - leci dalej.[b] Na miotle.[/b][/color]
 
Agatta
#3 Drukuj posta
Dodany dnia 06/06/2013 12:26
Awatar

Medalista


Postów: 525
Data rejestracji: 01.06.13

Dzisiaj wiele dająca do myślenia rozmowa z Małoletnim.
To dziecko mnie zadziwia, zachwyca, i jednocześnie martwi - jest taki cholernie mądry, tak wiele widzi, tak trafnie to potrafi ująć w słowa.

Może słów kilka na temat moje sytuacji życiowej.
Małoletni był dzieckiem chcianym i planowanym przez oboje rodziców, przez mnie i Pana Idealnego ( nie, nie jest idealny, ale za takowego się uważa). Mieszkaliśmy wtedy za granicoą, było dobrze. Bez luksusó, ale normalne, dobre żytcie kiedy nie trzeba sobie odmawiać wyjścia do kina, nowej książki, obiadu w restauracji raz na czas, czy wyjazdu na wakacje. Oboje mieliśmy pracę, stabilna sytuacja.
Juz od połowy ciąży z Panem Idealnym zaczęło się psuć, i to ostro, ja zacząłam mieć przez to problemy ze zdrowiem, przez ostatni trymestr byłam pod opieką psychologa.
Trzy razy próbowałam od Pana Idealnego odejść, i trzy razy dawałam się namówić na "ostatnią szansę". Przecież mieliśmy dziecko, warto spróbować, może faktycznie - pójdziemy na terapię par, przepracujemy nasze problemy, uzdrowimy nasz związek... pitu-pitu, i jak zawsze nic z tego nie wyszło.

W między czasie - moja depresja poporodowa z elementami psychotycznymi (oj, działo się...), otwarcie się puszki pandory w sprawie mojego ojca ( między piątym a dziewiątym rokiem życia byłam przez niego molestowana seksualnie... brrrrr...). Terapia w centrum pomocy kobietom-ofiarom przemocy seksualnej, i ucieczka od Pana Idealnego do schroniska dla ofiar przemocy domowej.

A potem ostatnia szansa dla Pana Idealnego i wspólny powrót do polski. Mieszkanie z moją niewidomą Babcią - starowinką, i równia pochyła w dół.
Moja terapia, mająca na celu pogodzenie się traumami z dzieciństwa, choroba mojej Babci ( zmłamanie biodra), koszmarne zachowanie Pana Idealnego, diagnoza astmy u Małoletniego, złamanie kolejnego biodra przez Babcię ( jak to dobrze że ma tylko dwa) - i Pan Idealny zostawiający mnie dla innej kobiety, będącej juz wtedy z nim w ciaży.

Obecnie sytuacja wygląda tak - Pan Idealny dyktuje warunki, jak ma dobry humor to się ze mną liczy, a jak ma zły humor, to ma wszystko w d.... Małoletni dryfuje, spędzając częśc tygodnia z ojcem a część ze mną, a mnie przytłacza rzeczywistość. Dobrze że w tym roku moja Mama wkroczyła do akcji - wzięła do siebie Babcie na kilka miesięcy, wcześniej umówiła mnie do psychiatry ( zmusiła mnie szantażem finansowym, i dobrze, przynajmniej poszłam, lecze się...) więc teraz próbuję chociaż trochę się pozbierać.

Bardzo się staram byc dobrą matką dla Małoletniego. Duzo z nim rozmawiam, za każdym razem jak cos razem oglądamy to omawiamy to szczegułowo, wiem że czasami nie daje mu tyle swojej obecności ile potrzebuje, ale staram się jak mogę.

Przez poprzednie dwa tygodnie, kiedy miałam gips na nodze, Małoletni był cały czas u ojca - przyjechał tylko na popołudnie w Dzień Matki. A teraz wróciliśmy do starego rytmu.

Dzisiaj Małoletni powiedział, że ma problem z ojcem.
Bo kiedy on zaczyna się denerwować, to płacze, a ojciewc zaczyna na niego krzyczeć, i mówi takim "złym głosem" jakby mu groził. Mówi że jak nie przestanie płakać to go zawiezie do mamy " A ja nawet chciałbym do ciebie mamo wtedy pojechać, ale nie mogę przestać płakać, bo się tego głosu boję, i on potem mówi że ja się boje do ciebie wracać... A jak kiedyś na początku mu powiedziałem żeby mnie zawiózł do ciebie, to się jeszcze bardziej zezłościł, położył mnie na łóżku i kazał isc spać, i wcale mnie nie zawiózł... A ja wiem że ty byś mi wytłumaczyła co zrobiłem źle, i pomogła się uspokoić..."

A potem znowu - " Bo wiesz, bo Tata nigdy nas nie przytula. (nas - czyli Małoletniego i jego przyrodniego dwuletniego braciszka) tylko krzyczy żebyśmy się uspokoili i przestali płakać. A jak go kiedyś spytałem, to powiedział że to dlatego że ojciec ma byc mężczyzną a nie mięczakiem-ślimakiem."

A potem nastąpił wywód małoletniego, z wymienieniem trzech innych mężczyzn z jego otoczenia ( męża oraz ojca mojej najbliższej przyjaciółki, i mojego przyjaciela-chłopaka), że przecież oni tez sa mężczyznami, i to czasami bardziej męskimi niż tata, a nie boją się przytulać kogoś, kogo trzeba pocieszyć.

A potem nastąpiła historia która mnie zmroziła - jak to w ostatni wtorek, kiedy Pan Idealny przyjechał po Małoletniego, mając w samochodzie Braciszka, i był na tyle miły że odwiózł mnie po drodze do domu, przez wzgląd na moją kulawą nóżkę.
Braciszek Małoletniego się czymś zdenerwował i zaczął płakać. Pan Idealny zaczął na mnie wrzeszczeć, że mam zostawić jego dziecko w spokoju, nie mówić do niego, w między czasie powiedział małoletniemu że nie, nie może nowej zabawki wziąść do niego bo on nie zamierza pilnować żeby nie pogubi elementów. W efekcie Małoletni chlipał nadąsany, młodszy braciszekk ryczał ile pary w płucach, a Pan Idealny obserwował w lusterku czy ja aby nie próbuję uspokoić czy dotknać jego bezcennego dziecka.

I dzisiaj Małoletni powiedział, że jego Tata chyba nie jest takim dobrym Tatą, bo jak jechali potem sami do domou to krzyczał na Małego że ma się uspokoic i przestać płakać, potem posadził go w domu na podłodze i ani się z nim nie bawił, ani nie zrobił nic żeby go uspokoić. Dopiero jak wróciła jego żona, zajęła się dzieckiem, posmarowała mu dziąsła chłodzącym żelem, uspokoiła - a Ojciec, który jest na urlopie wychowawczym z tym dzieckiem, siedział przy komputerze i warczał żeby mu nie przeszkadzać...

A podobno to ja jestem wariatką, i toksyczną matką...
[color=#663366][b]Kobieta[/b] rodzi się jako anioł, a gdy codzienność oskubie ją z piórek, a życie podetnie jej skrzydła - leci dalej.[b] Na miotle.[/b][/color]
 
Pogodna
#4 Drukuj posta
Dodany dnia 06/06/2013 12:52
Awatar

Grupa Trzymająca Władzę


Postów: 3860
Data rejestracji: 23.06.10

Wiesz ciężko jest to kogokolwiek oceniać bo znamy tylko Twoją wersję tego jak było i jak jest. A jak wiadomo każdy ma swoje racje i jakieś intencje, czy nawet różnie postrzega różne sprawy. Twój małoletni sam widać już pewne wnioski wysuwa i spostrzega jakoś Ciebie i swojego ojca.
Dobrze, że się leczysz bo dzieci bardzo przeżywają zarówno depresję swoich matek jak i agresywność ojców.
Życzę Ci dużżżżżżżżżo siły w walce o zdrowie.

Nieśmiertelność jest bardzo łatwa do osiągnięcia. Wystarczy nie umierać.
 
Przeskocz do forum:
Podobne Tematy
Temat Forum Odpowiedzi Ostatni post
Objaw wejrzeniowy, elektrowstrząsy i inne takie Nasze wątki - część otwarta 1 26/06/2018 16:36
Dołki, doły i inne depresje. Choroba afektywna dwubiegunowa 7 24/09/2016 01:18
Inne podejście do temtu uzależnień Uzależnienia 1 29/03/2016 23:08
Ekran zmieniający kolor i inne problemy. O komputerach 14 29/09/2014 07:17
"inne" formy terapii Psychoterapia 19 18/12/2012 16:12

50,346,567 Unikalnych wizyt

Powered by PHP-Fusion copyright © 2002 - 2024 by Nick Jones.
Released as free software without warranties under GNU Affero GPL v3.

2024