Zobacz temat
Mam Efkę :: Hyde park :: Znalezione w sieci
Wcześniej do szkoły
|
|
herbatka |
Dodany dnia 19/02/2012 10:38
|
Medalista Postów: 603 Data rejestracji: 16.09.11 |
[url]http://wyborcza.pl/1,76842,11173338,Konflikt_pokolen.html[/url] Zaczęłam się zastanawiać, jaki wpływ na moją psychikę mógł mieć fakt posłania mnie do szkoły rok wcześniej. Czułam się mądrzejsza od innych dzieci, bo umiałam już płynnie czytać, a one się dopiero uczyły. Ale przez całą podstawówkę czułam się gorsza i nielubiana, różnymi sposobami próbowałam sobie zasłużyć na to, żeby mnie lubili.. Przez cały ogólniak nie umiałam się zmusić do odpowiedzi ustnych, bo bałam się ośmieszenia.. Oblałam maturę (ustną), bo nie mogłam opanować emocji - i dyrektorka stwierdziła, że matura to egzamin dojrzałości, a ja najwyraźniej jeszcze nie dojrzałam.. [color=#006600]Poprawiłam link na klikalny. - A.[/color] Edytowane przez Alia dnia 19/02/2012 12:11 [color=#0000cc]As long as you don't choose - everything remains possible.[/color] |
|
|
Alia |
Dodany dnia 19/02/2012 12:13
|
Grupa Trzymająca Władzę Postów: 2831 Data rejestracji: 01.09.09 |
Też poszłam rok wcześniej do szkoły - ale jestem z lutego, więc tak naprawdę między mną a koleżankami z grudnia nie było tak wielkiej różnicy. I też bardzo źle się czułam w klasie, głównie przez głupią wychowawczynię, która lubiła mnie stawiać jako wzór - "patrzcie, ona taka mądra, taka grzeczna, a młodsza od was". W liceum było już lepiej, bo znalazłam swoją paczkę outsiderów, było nas pięcioro przeciwko reszcie klasy i dzięki ich wsparciu jakoś przetrwałam. |
|
|
Czader |
Dodany dnia 19/02/2012 12:48
|
Pasjonat Postów: 5149 Data rejestracji: 29.09.10 |
Tak się tylko zastanawiam, [b]czy to kwestia wieku czy kwestia osobowości... [/b] chodziłem do szkoły w czasach "dowolności" (można było zapisać do I klasy 6latka), były "zerówki" przygotowujące (żeby taki delikwent po przedszkolu nie doznał szoku kulturowego), z późniejszego okresu pamiętam że takie "rodzynki" (młodsi) byli najczęściej "oczkami w głowie" (w sensie pieszczochami klasy), i w większości przypadków cholernie inteligentni. Inna kwestia to taka że "z pokolenia na pokolenie"... ... nie jestem do końca przekonany że "rozwój cywilizacyjny" pociągnął za sobą "rozwój edukacyjny". I to pomimo tego że uczelnie produkują "magistrów" w hurtowych ilościach. Ale ich jakość... pozostawia wiele do życzenia... przynajmniej moim zdaniem. |
|
|
Jaskolka |
Dodany dnia 19/02/2012 13:16
|
Platynowy forumowicz Postów: 2580 Data rejestracji: 13.10.10 |
[quote]"patrzcie, ona taka mądra, taka grzeczna, a młodsza od was"[/quote] Takich wychowawców to się powinno... Dwa lata dogadywałam się z dzieciakami, w 3. klasie wychowawczynię nam zmieniono właśnie na taką stawiającą mnie za wzór (choć ja byłam "zgodna rocznikowo".) Ze mną wprawdzie też musiało być coś nie tak, bo potem i w drugiej podstawówce (do której mama mnie przeniosła do 4. klasy, właśnie ze względu na niedogadywanie się) i w gimnazjum mnie nie lubili (choć ja się zawsze dobrze uczyłam, może to po prostu dlatego? Ale nie, przecież znałam jeszcze parę osób lubianych przez wszystkich, choć też się świetnie uczyły...) - ale od takiego "Jak ładnie Jaskółeczka się nauczyła wierszyka, a wy? Tylko krótkie rymowanki!" itp. się zaczęło. Ech. |
|
|
herbatka |
Dodany dnia 19/02/2012 13:55
|
Medalista Postów: 603 Data rejestracji: 16.09.11 |
Przez całą podstawówkę byłam najmniejsza w klasie, chociaż tych młodszych rocznikowo było więcej. Mam wrażenie, że cały czas miałam poczucie takiego rozdwojenia - lepsza, bo mądrzejsza, zdolniejsza itd - gorsza, bo najmniejsza, młodsza, naiwna.. traktowana z pobłażaniem. A.. i na wuefie zawsze koszmar, bo nie nadążałam. A w karcie zdrowia u pielęgniarki miałam wpisane "niedorozwój fizyczny" [color=#0000cc]As long as you don't choose - everything remains possible.[/color] |
|
|
sigma |
Dodany dnia 19/02/2012 14:43
|
Grupa Trzymająca Władzę Postów: 12627 Data rejestracji: 12.02.11 |
Ja się bardzo cieszę, że moja mama miała na ten temat bardzo zdecydowany pogląd: przez całe życie będę się uczyć albo pracować, tylko kilka pierwszych lat mam bez takich obowiązków, więc po co mi jeszcze o rok ten okres skracać? Więc do zerówki poszłam, jak miałam 6 lat, jak wszyscy. A w zerówce pani niektórym rodzicom sugerowała przeniesienie dzieci od razu do pierwszej klasy... mnie uratowały brzydkie szlaczki Czytałam płynnie, liczyłam bez problemu, ale bardzo brzydko rysowałam szlaczki i pisałam literki, więc się do szkoły jeszcze nie nadawałam... i tak mi już zostało, do tej pory piszę bardzo brzydko karą za niewiarę będzie lęk który już nie zechce opuścić mnie |
|
|
Alia |
Dodany dnia 19/02/2012 15:45
|
Grupa Trzymająca Władzę Postów: 2831 Data rejestracji: 01.09.09 |
Ja szczerze nienawidziłam swojego przedszkola, więc pójście o rok wcześniej do zerówki przyjęłam całkiem pozytywnie - tam się przynajmniej działo coś ciekawego i nikt nie zmuszał do leżakowania (moja zmora, od 3 roku życia jeśli zasnęłam w ciągu dnia, oznaczało to, że jestem chora). Z drugiej strony to wszystko było o wiele bardziej skomplikowane. Do podstawówki zaczęłam chodzić jeszcze w latach osiemdziesiątych. To była moja szkoła rejonowa, jednocześnie mająca opinię jednej z najlepszych podstawówek w mieście. W efekcie zapisywali do niej dzieci różni wpływowi rodzice - lekarze, prawnicy, oficerowie milicji. Te dzieciaki miały wszystko, markowe ciuchy, zagraniczne przybory szkolne, lalki barbie, czekoladę. I byłam też ja, córka zupełnie przeciętnych rodziców bez żadnych dojść, w ciuchach po starszej siostrze i jej koleżankach, jedząca paskudne obiady na szkolnej stołówce. W liceum zresztą było podobnie, bo poszłam do najbardziej renomowanej szkoły w mieście i też trafiła mi się klasa "złotej młodzieży", tym razem epoki kapitalistycznej. |
|
|
sigma |
Dodany dnia 19/02/2012 17:47
|
Grupa Trzymająca Władzę Postów: 12627 Data rejestracji: 12.02.11 |
A, ja do przedszkola nie chodziłam, dopiero jak miałam sześć lat, to do rejonowej zerówki przy szkole poszłam. A potem się przeprowadziliśmy i od pierwszej klasy chodziłam do najgorszej podstawówki w mieście, co miało swoje plusy, bo jak się umiało płynnie czytać w ósmej klasie, to automatycznie było się wśród tych lepszych uczniów Choć minusy też miało - poziomem patologii to ta szkoła bardziej przypominała ośrodek wychowawczy, niż szkołę. Ja się tam zawsze czułam bardzo wyobcowana. W liceum wszystko się zmieniło, bo z najgorszej podstawówki poszłam do najlepszego liceum. Więc z jednej strony przestałam być najlepsza bez żadnego wysiłku, ale z drugiej - w końcu miałam w klasie ludzi, z którymi coś mnie łączyło. 'Złotej młodzieży" u nas było niewiele, szkoła była raczej znana z tego, że chodzą tam zdolni outsiderzy karą za niewiarę będzie lęk który już nie zechce opuścić mnie |
|
Przeskocz do forum: |
Podobne Tematy
Temat | Forum | Odpowiedzi | Ostatni post |
---|---|---|---|
szkoły językowe | W wolnym czasie | 15 | 30/03/2015 00:52 |
Jak dyrektor szkoły walczy z otyłością uczniów | Zaburzenia odżywiania | 3 | 10/05/2010 14:52 |