Zobacz temat
Mam Efkę :: Sprawy organizacyjne :: Przedstaw się
usiłuję się przedstawić.
|
|
oursin |
Dodany dnia 07/10/2011 11:05
|
Rozgrzewający się Postów: 9 Data rejestracji: 07.10.11 |
Kamień spadł mi z serca, gdy opowiedziałam najbliższym o swojej chorobie. Postanowiłam się tu zalogować żeby odnaleźć jeszcze większy możliwy spokój ducha. Jestem bulimiczką. Lub anorektyczką o podtypie żarłoczno-przeczyszczającym. Bądź też najzwyklejszą wariatką. Mam świadomość istnienia swoich osobistych zaburzeń odżywienia, a także ich konsekwencji. Poza tym kocham wyłącznie czerń, zaszumione zdjęcia, Floydów i gorącą czekoladę. M. 15lat |
|
|
hadassa |
Dodany dnia 07/10/2011 12:37
|
Złoty Forumowicz Postów: 1611 Data rejestracji: 13.03.10 |
Powiedziałaś najbliższym...a czy leczysz się już u specjalisty?
[color=#660099][i]" A ja jestem proszę Pana na zakręcie moje prawo, to jest pańskie lewo. Pan widzi krzesło, ławkę, a ja rozdarte drzewo.(...) Ode mnie widać niebo przekrzywione..."[/i][/color] |
|
|
oursin |
Dodany dnia 07/10/2011 12:54
|
Rozgrzewający się Postów: 9 Data rejestracji: 07.10.11 |
W tym jest właśnie problem. Kiedy niemalże wszystko wyszło na jaw, mimo ogromnej awantury i początkowego niezrozumienia - postanowili mi pomóc. Najpierw grozili rychłym przytyciem, wszelkimi karami, szantażem, skontaktowaniem się z pedagogiem, psychologiem, wysłaniem na terapię. Faktycznie, prosiłam żeby tego nie robili. Myślałam, kurwa, nie jestem przecież wariatką. Dali mi ostatnią szansę, pilnują, starają się śledzić każdy mój krok. Proszą, bym mówiła im kiedy ciągnąć mnie będzie w kierunku toalety. Tyle tylko, że w przeciągu zaledwie pięciu dni zdążyłam pochylić się nad nią już trzy razy. Już trzy razy zdążyłam zawieść. I nie mam pojęcia jak powiedzieć im o tym, skoro dziesięć razy dziennie przyrzekam, że wszystko jest dobrze, że sobie radzę. Kolejne kłamstwo, kolejny cios w twarz. Sporo czytam, wiem już, że bez pomocy specjalisty sobie nie poradzę. Tak sądzę. Boję się, że stworzę pozory przyzwoitości przez bardzo krótki czas, a zaraz po, dajmy na to, czterech tygodnia bulimia powróci. Tak więc nie wiem, czy same moje prawdziwie SZCZERE chęci i determinacja rodziców pomogą. Potrafię przecież rzygać ciszej. |
|
|
sigma |
Dodany dnia 07/10/2011 13:52
|
Grupa Trzymająca Władzę Postów: 12627 Data rejestracji: 12.02.11 |
Witaj! Szczere chęci rodziców są ważne, ale jeszcze nie słyszałam, żeby z zaburzeń odżywiania ktoś wyszedł tylko dzięki nim. Nie traktuj propozycji rozmowy z psychiatrą czy psychoterapii jako groźby, bo to jest dla Ciebie szansa. I naprawdę nie trzeba być wariatem, żeby chodzić na terapię, terapia jest dla ludzi A jeśli w terapii będziesz miała wsparcie rodziców, to tym większe masz szanse na wyzdrowienie. Udało Ci się powiedzieć najbliższym o chorobie - to jest ogromny sukces. Może warto jeszcze raz poważnie porozmawiać? karą za niewiarę będzie lęk który już nie zechce opuścić mnie |
|
|
oursin |
Dodany dnia 07/10/2011 14:05
|
Rozgrzewający się Postów: 9 Data rejestracji: 07.10.11 |
Tak, wiem, że terapia na dzień dzisiejszy to moja jedyna szansa. Postanowiłam dać sobie szansę, do następnego razu. Jeśli pochylę się nad toaletą raz jeszcze - odbędzie się szczera rozmowa i prośba o zabranie mnie do specjalisty. Kurczę, nadal ślepo wierzę, że sobie poradzę. Drugi dzień jestem [i]czysta[/i], to już coś. [b]Sigma:[/b] Czyżbym dostrzegała tekst jednego z moich ulubionych kawałków Comy? |
|
|
sigma |
Dodany dnia 07/10/2011 14:14
|
Grupa Trzymająca Władzę Postów: 12627 Data rejestracji: 12.02.11 |
To trzymam kciuki za tę rozmowę, mam nadzieję, że się nią pochwalisz. Nie napiszę, ze trzymam kciuki, żebyś sobie sama poradziła, bo w to niestety nie wierzę. I to nie ma nic wspólnego z z tym, czy wierzę w Ciebie, raczej z tym, czym są zaburzenia odżywiania. Ano, ten kawałek akurat wyjątkowo aktualny teraz, więc chwilowo (mam nadzieję) zajął miejsce innego karą za niewiarę będzie lęk który już nie zechce opuścić mnie |
|
|
martyna |
Dodany dnia 07/10/2011 17:56
|
300% normy Postów: 11241 Data rejestracji: 07.08.09 |
Witaj
Życie jest zbyt krótkie, aby pić kiepską herbatę, czytać złe książki i marnować czas na ludzi, dla których nic nie znaczymy. |
|
|
oursin |
Dodany dnia 07/10/2011 17:57
|
Rozgrzewający się Postów: 9 Data rejestracji: 07.10.11 |
[b]Sigma:[/b] Dziękuję. [b]Martyna:[/b] Również witam |
|
|
Nadzieja |
Dodany dnia 07/10/2011 18:01
|
Pasjonat Postów: 5532 Data rejestracji: 20.08.08 |
Hej
[color=#333399]"Nigdy nikomu nie ufaj, Danielu, a tym bardziej ludziom, których podziwiasz. Bo nie kto inny, a właśnie oni zadadzą ci najboleśniejsze rany." Carlos Ruiz Zafón " Cień Wiatru"[/color] |
|
|
Nieustraszona |
Dodany dnia 07/10/2011 23:03
|
Grupa Trzymająca Władzę Postów: 6722 Data rejestracji: 03.04.10 |
Witaj
Kiedyś musisz się pożegnać z nadzieją na lepszą przeszłość.... |
|
|
AT |
Dodany dnia 14/10/2011 02:00
|
Rozgrzewający się Postów: 1 Data rejestracji: 13.10.11 |
Wiem co mi jest już od paru lat..zawsze sobie powtarzałam, że jestem silna a to tylko tymczasowe wyjście by poczuć się lepiej i coś zmienić..przede wszystkim by się ukarać..odkąd skończyłam kilkanaście lat miałam problemy z wagą, nie byłam bardzo otyła, ale miałam z 10-15 kilo więcej niż powinnam mieć i miałam nieprzyjemności od "kolegów i koleżanek".. ale szczupła dopiero się stałam na początku liceum..zmiana otoczenia mi dobrze zrobiła..moja waga się wahała ale nie zwracałam na nią uwagi, bo czy 5 w jedną czy w drugą nie było tak znaczące dla mnie choć między koleżankami zawsze o wadze się wspominało..i ja zaczęłam.. zawsze byłam bardzo wrażliwą dziewczyną, potem kobietą..do wszystkiego podchodziłam emocjonalnie.. W moim przypadku nie waga i mój wygląd zapoczątkowało to.. w wieku 21-22 lat kilka czynników zmieniło moje życie w "piekło"..prawie nikt o tym nie wie..a jak już ktoś coś wie to są osoby z którymi na dzień dzisiejszy nie mam już kontaktu..może i dobrze bo nie przypominają mi o tym..tak często..jedno zdarzenie najbardziej mnie zniszczyło..chciałam wtedy umrzeć..i gdyby nieświadome wsparcie kolegi (nie znał prawdziwego powodu mojego zachowania, łez, dołów..), który stał się moim przyjacielem a po roku chłopakiem, nie było by mnie już na tym świecie a może byłabym ale nie stałabym się taka silna by "wymazać" to z pamięci..a raczej nauczyłam się żyć z tą świadomością zamurowaną i wepchniętą najgłębiej jak się dało..niestety mój wybawca zafundował mi emocjonalna huśtawkę, jak dał mi siłę i stabilizację to szybko wywrócił moje życie do góry nogami..zniszczył mnie emocjonalnie...zaczęłam sie nienawidzić..znów.. uważałam że coś jest ze mną nie tak, obwiniałam sie że jestem taka głupia i naiwna, łatwowierna..nie był mnie wart ale i tak całą winę brałam na siebie..doskonale mi w tym pomagał..nie mogłam na siebie patrzeć w lustrze..zaczęło mi wszystko przeszkadzać..nienawidziłam siebie..zaczęłam zwracać co jadłam..pierwszy raz po którejś z kolei zmarnowanej szansy przez niego..weszłam do łazienki..spojżałam na siebie..i od razu poszłam do kibla..łatwo mi poszło..ryczałam..nienawidziłam siebie...ale po każdym posiłku to robiam wmawiajac sobie że i tak będę to w stanie skontrolować..chciałam coś zmienić..i zmieniłam..wyglądałam lepiej, czułam się lepiej, nawet starałam się się wszystko zwracać, jak to sobie powtarzałam- mój organizm musi coś jeść by jakoś funkcjonować..mijały tygodnie, miesiace i zaprzestałam tego coraz żadszymi napadami..nazwałam to "problemami bulimicznymi"- tak nazywałam do dziś..co jakiś czas się powtarzało..przez niego..potem znów spokuj, równowaga a potem znów to samo..zaczęłam się nawet okaleczać..by sie ukarać..ciełam sie w rękę..nie chcę sobie przypominać tego okresu,jak i wcześniejszego, bo powracały do mnie wspomnienia które próbowałam wymazać ze świadomości.. ale po pewnym czasie to mnie uświadomiło że przeciez jestem silna, muszę być silna i dam sobie z tym radę..facet nie dostał kolejnej szansy a ja robiłam wszystko by sie lepiej poczuć- lecz problemy bulimiczne mnie nie opuszczały, ale były żadsze. Należę do grzecznych kobiet, szanujacych siebie i własne ciało i nawet na pocałunek u mnie zawsze trzeba było zasłużyć.. trudno mi było pozwolić by ktoś sie zbliżył do mnie.. Do facetów nie mialam nigdy szczęścia..albo mnie z czasem zdradzano i okłamywano albo okłamywano i nie doceniano..to w skrócie.. Od roku zaczęłam się bardziej przyglądać swojemu ciału, swoim postepowaniom w stosunku do siebie, że nie dokońca panuje nad tymi problemami bulimicznymi..za szybko chudnę a potem mam wiecej napadów jedzenia i zwracania a potem starania się to uspokoić i dostarczyć mojemu organizmowi pokarmu który mimo wszystko zostanie we mnie..starałam się złapać jakąć kontrolę nad tym..od paru mies mam mniej tej kontroli..mam częstrze napady wchłaniania wszystkiego bo zawsze byłam i jestem smakoszem..potem zwracałam..za chwilę znów coś jadłam bo nie potrafiłam isę obszeć zapachowi, smakowi...znów zwracałam..ryczałam nienawidząc siebie za to co robię ale dalej to robiłam.. miesiac temu uświadomiłam sobie że znów tracę kontrolę nad sobą, nad tym co robię- świadomość kolejnej porażli z facetem który miał być inny, miał być inny.................a zabawił się moimi uczuciami......mną........a tak mi dobrze już było być samej, nie pozwalając się żadnemu do siebie zbliżyć, by nie cierpieć znów.....ale przez niego zapragnęłam znów poczuć ciepło i uczucie......i znów cierpie....ta świadomość kolejnej porażki pogłębiła to wszystko...teraz "leczę "swoje problemy bulimiczne anorektycznymi..prawie nic nie jadłam...a jak juz sie skusiłam, źle się czułam i pędziłam do łazienki..tak ciagnę od miesiaca...sprawdzam na ile sobie mogę pozwolić i znów się głodzę...chcę krzyczeć że cierpie ale niemogę...nikt- dosłownie nikt nie wie co mi jest, że cierpię, że mam bulimię- bo dziś wiem już że to jest bulimia...przez lata to ukrywałam nawet przed rodziną..nikt nawet nie podejżewał serio że mam ten problem..i tak przez całe zycie kłóciłam się z mamą o jedzenie..zawsze mi powtarzała mi żebym jadła bo jeszcze sie nabawię anoreksji lub bilimi.....uważałam że jestem na tyle silna że mi to nie grozi...a tak naprawdę to tylko maska przed która się chowałam- jestem silna, zawsze uśmiechnięta, pełna życia- tak mnie wszyscy widzą...a co we mnie siedzi..ból, żal..cierpienie...strach...pogłębiająca sie bulimia....jestem słaba bo nie czuje stabilnosci emocjonalnej przez to wszystko co w zyciu przechodziłam, jestem słaba bo nigdy nie mogłam liczyć na nikogo prócz samej siebie...nikomu do końca nie zaufałam bo jak zaufałam to cierpiałam......teraz wewnątrz mnie znów słysze krzyk....krzyk wołania o pomoc...ale głusze go w sobie by nikt mnie nie potępiał......by nie myślał że jestem jakas nie normalna.....nie powiem swoim rodzicom choć coraz bardziej mnie to kusi bo pragnę pomocy...przyjaciółki mam daleko od siebie i maja swoje problemy a ja nie chcę im przysparzać kolejnych, zwalać sie ze swoimi...i tak nic by nie mogły mi pomóc..na odległość nic się nie da zrobić......napisza czy powiedzą swoje bym jadła normalnie, że jestem silna i to przerwam a z czasem by temat sie zmienił i znów zostałabym sama okłamując ich że ze mną jest wszystko wporządku...to jedyne kłamstwa jakie są moim udziałem, bo nie nawidzę kłamstw, nie okłamuje w innych sprawach.....pochodzę z małego miasteczka i choć uczę się i przebywam w wiekszych nie wiem gdzie i jak mogłabym szukać pomocy...do tej pory milczałam nawet anonimowo i nawet nie czytałam nic o bulimi.....odpędzałam myśli że straciłam kontrolę nad tym... znów czuję głód...czuję smak potraw...ból w brzuchu...resztkami sił leżę i piszę na laptopie jedynie czastkę mojego probemu....wiem że bulimia jak i anoreksja jest chorobą na tle psychiczno emocjonalnym.......jestem rozbita przez życie, przez los jak i własne niewłaściwe decyzje....jak pojawia sie iskierka nadzieii że ktoś mnie akceptuje taka jaka jestem- ( choć nie znając mojej przeszłosci jak i tego problemu, nadzieja że mogę pokochać i być kochaną...)to szybko zostaje ona zgaszona........walczę sama bo jak to już lata temu stwierdziłam- samotność jest mi przeznaczona.... i zachowujac resztki pozorów, normalnosci musze zachować ten jak i inne problemu dla siebie.....bo komu moge zaufać.....?.. nikomu...nawet sobie już nie do końca ufam... ajj rozpisałam się...i tak to wszystko w skrócie, bo zapisałabym ksiażke opisem co przeżywałam, przeżywam przez ten problem...to zarys jak się zaczęło i jak przebiegało...wszystko ma wpływ na zapoczątkowanie problemu bulimi...u mnie praktycznie wszystko.... każde zdarzenie, każde słowo wypowiedziane przez kogoś ma swoją reakcje... jestem kłębkiem nie wypowiedzianych myśli, w czterech ścianach bezdomnych myśli za każdym razem szykam siebie, szukam sił....szukam nadziei nie tylko w walce z bulimią....w walce z samą sobą.......potrzebuję wsparcia......ciepła...... bespieczeństwa...............ale gdy już czuję ze znalazłam choć część tego - wszystko ucieka, peką z nienacka jak bańka mydlana......a wtedy moja siła i kontrola nad tym też pęka.... ale ja musze być silna.... ...mam dwadzieścia parę lat....nie jestem brzydka- bywam nawet więcej niż przecietna- znam swoją wartość, bo jestem wartościową kobietą,wierną oddaną, wspierającą, życiowo mądrą...ale bywał słaba i niedowartościowana...i samotna wśród tłumu....bojąca sie zaufać by znów nie cierpieć....by znów tak potwornie nie cierpieć..... ale musze być silna.... i pokonam to...za jakiś czas.... znów na jakiś czas...... |
|
Przeskocz do forum: |
Podobne Tematy
Temat | Forum | Odpowiedzi | Ostatni post |
---|---|---|---|
Zaczęło się | Przedstaw się | 10 | 03/09/2023 13:57 |
czy po ed można się odchudzać? | Zaburzenia odżywiania | 12 | 06/09/2021 20:51 |
Przedstaw się | Przedstaw się | 4 | 28/11/2020 18:50 |
Boję się zasnąć. Boję się spać. | Zaburzenia lękowe | 9 | 24/07/2020 19:57 |
Nie czuję się bezpiecznie z .... | Regulamin i zagadnienia porządkowe | 66 | 26/08/2019 00:27 |