25 Listopada 2024
Logowanie
Nazwa użytkownika

Hasło

Zapamiętaj mnie


Em Em
1 tydzień Offline
sasta sasta
2 tygodni Offline
notno notno
4 tygodni Offline
KingArthur KingArthur
9 tygodni Offline
swistak swistak
10 tygodni Offline
Ostatnio zarejestrował się: davidcorso
Ogółem Użytkowników:2,209
Shoutbox
Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

18/12/2022
Cześć, Rafa!

15/12/2022
Dzień Dobry Wszystkim Smile

06/10/2022
zdrowia

06/10/2022
Covid zapukał do moich drzwi poraz kolejny ten już ze szpitalem w tle. Stres

17/07/2022
Romek, nowi użytkownicy mają zablokowaną możliwość pisania na Forum - najpierw muszą się przedstawić w dziale "przedstaw się".

Archiwum shoutboksa
Zobacz temat
Mam Efkę :: O psychiatrii :: Depresja
 Drukuj temat
Co się ze mną dzieje? (tenshi)
tenshi
#1 Drukuj posta
Dodany dnia 16/11/2009 19:36
Rozgrzewający się


Postów: 15
Data rejestracji: 16.11.09

Mówiąc skrótowo, podejrzewam u siebie depresję. Od bardzo dawna nie satysfakcjonuje mnie moje własne życie, ponieważ tak na dobrą sprawę nie mogę tej marnej wegetacji nazwać życiem. Odkąd pamiętam, jestem sama. Nie mam przyjaciół, koleżanek, znajomych. Nie dogaduję się z rówieśnikami, ponieważ czuję się wypchnięta poza margines. Widzę, jak wielu osobom nie dorastam do pięt. Pod wieloma względami: nie stać mnie na fajne ciuchy, nie jestem ładna, ani zgrabna tak jak dziewczyny z czasopism. Czuję się podle, brzydka i odpychająca, do dzisiaj pozostał mi jakiś nerwowy odruch sprawdzania, czy nie jestem brudna, nawet jeśli wiem, że nie jestem. Nie lubię, kiedy obcy ludzie na mnie patrzą, bo wtedy ten odruch się nasila. Nie dochodzę do wniosku, że być może są mną zainteresowani, od razu zaczynam myśleć, że na pewno źle wyglądam i zaraz zaczną się ze mnie śmiać. W szkole podstawowej jako tako się trzymałam, choć miałam wrogów, którzy mną poniewierali. Wtedy jednak się tym nie przejmowałam. W gimnazjum było już gorzej, coś się we mnie złamało. W pierwszej klasie na wycieczce klasowej przeżyłam traumę związaną z napaścią starszego chłopaka. Nauczyciele byli pijani. Mógł mnie skrzywdzić, ale jakimś cudem mnie nie zgwałcił, choć mógł. Naskarżyłam w szkole na nauczycieli, ale nikt nie uwierzył. Będąc ofiarą, nie otrzymałam pomocy, bo słowo nauczycieli liczyło się bardziej. Im się upiekło, ja dostałam obniżone sprawowanie za 'kłamstwo'. Od tamtej pory panicznie zaczęłam bać się mężczyzn. Zbliżyć się do któregokolwiek było niemal niemożliwe. Od drugiej klasy miałam chłopaka, ale kiedy dostrzegł, że nie pójdę się z nim do łóżka, zostawił mnie, a ja oczywiście bardzo to przeżyłam. Już wtedy stałam się przewrażliwiona, inna niż przedtem. Wpadłam w złe towarzystwo, piłam i paliłam papierosy. Nie miałam umiaru. Przejrzałam na oczy, kiedy pojawiły się narkotyki. To było dla mnie za wiele. Uciekłam, zostałam sama...znowu. Tamci się ode mnie odwrócili i zaczęli ze mnie kpić. Miałam wiele nieprzyjemności. Pod koniec gimnazjum przeżyłam kolejne traumatyczne przeżycie: byłam prześladowana. Ktoś pisał do mnie sms-y, a ja, chcąc odzyskać spokój, odezwałam się do tego kogoś w nieuprzejmy sposób. W tym momencie rozpętało się piekło - pojawiły się groźby i chodzenie za mną. Wpatrywanie się we mnie, kiedy ja nie miałam o tym pojęcia. Facet groził, że najpierw mnie zgwałci, co zresztą opisał bardzo szczegółowo, a potem powiedział, że mnie zabije. Bałam się, strasznie się bałam. Wszystkiego. Przestałam wychodzić z domu i...tak już zostało. Żadnych imprez, prawie żadnych spotkań. Ludzie stali się dla mnie obcy, nieprzyjaźni. A ja zaczęłam unikać mężczyzn jak ognia. Dużo czasu zajęło mi zaufać, ale jak zwykle, kiedy nie chciałam iść do łóżka, zostałam odrzucona. Teraz mam 20 lat i mam chłopaka - pierwszego, z którym mam taki kontakt, z którym ciężko wypracowałam silną więź i z którym wiele przeżyłam. W pełni akceptuję go takim, jaki jest - wszystkie wady i zalety. Rozumiem, że nikt nie jest idealny. My oboje też nie jesteśmy. Mamy swoje problemy, ale razem szukamy rozwiązania. Zawsze możemy na siebie liczyć. To nie jest też osoba, dla której liczy się tylko moje ciało (weźmy pod uwagę, że nie jestem ładna), ale i to jaka, jestem. Niestety pech chciał, że oboje cierpimy na tę samą chorobę... U mnie depresja przejawia się głównie napadami histerycznego płaczu. Staje się on coraz bardziej męczący, wręcz nie do zniesienia. Krztuszę się własnymi łzami! Serce wali mi jak młotem, nie mogę oddychać i z tego wszystkiego wymiotuję, za co jest mi ogromnie wstyd. Powoli przestaję nad tym panować, płaczę coraz więcej i z byle powodu (np nie mogąc dodzwonić się do ukochanego). Płacz przeradza się w spazmatyczne jęki, a ja myślę wtedy tylko o tym, jak bardzo chciałabym wtedy krzyczeć, krzyczeć z całych sił, aż wysiądzie mi gardło, tak bardzo mnie wszystko boli! Muszę się kryć, ponieważ w domu nikt nie wie, że cierpię. Nie mogę im powiedzieć, bo wytkną mnie palcami jak jakąś trędowatą. Oparcie mam jedynie w moim chłopaku, który rozumie i zna mnie bardziej niż ktokolwiek inny na tym świecie. Rodzice by nie zrozumieli, bo czemu ktoś taki jak ja miałby chorować na depresję? Przecież dobrze się uczę! Otóż to, dla nich liczy się tylko nauka, od zawsze. Za 4 dostawałam bury, bo tak nie przystoi wzorowej uczennicy. Poprzez mnie realizowali własne ambicje, bo sami nie mają wykształcenia i przez to tyrają teraz jak woły i to za marne pieniądze. Pieniądze swoją drogą też są problemem. Teraz jest jeszcze gorzej. Dawno nie było tak, żebym musiała patrzeć na to, co jem (więc niech się cieszą, że jem mniej bądź wcale). W dużej mierze moje potrzeby załatwia babcia, dlatego liczę na stypendium naukowe, aby wreszcie nie musieć prosić rodziców o pieniądze. O to się kłócą - że kasy coraz mniej. Nic nie mogą kupić, nigdy na wszystko nie wystarcza. Ciągle jakieś długi, raty do spłacania i nie wiadomo co jeszcze. Ojciec jest inwalidą i może stracić pracę. Ja się o to strasznie martwię. Przejmuję się wszystkim. Czasami mam takie schizy, że siedzę po ciemku, żeby nie marnować prądu. Nie mogę już na to patrzeć. Nie tak chciałam żyć. Na uczelni jestem wyrzutkiem, nikt mnie nie lubi, nikt ze mną nie rozmawia, chyba że czegoś chce. Nikt nie widzi, że płaczę. Jestem jak powietrze - niewidzialna. Nazywają mnie emo - wiem, bo mam dobry słuch i usłyszałam. Było mi przykro, bo mnie nie znają, a mimo to oceniają. A mi jest coraz gorzej. Brzydzę się szczęściem innych ludzi, bo sama pragnę go dla siebie i dla ukochanego. Tak bardzo chciałabym, aby zawsze tak było. Kiedy jesteśmy razem, jesteśmy szczęśliwi. Rozstając się, powracamy do swoich depresji i jest nam źle. Mieszkamy z dala od siebie, więc nie spotykamy się tak często, jak byśmy tego chcieli. Bądź co bądź jest to 140 km. Martwi mnie wiele rzeczy, w tym moje myśli, że śmierć byłaby dla mnie wybawieniem. Ale wiem, że tak nie jest. Po napisaniu kilku listów i jednej próbie wiem już, że tego nie chcę. Żyję dla ukochanego. Dowodem odwagi nie jest umrzeć, lecz żyć! Będę się tego trzymać. Nie chcę umrzeć, a mimo to mam myśli samobójcze. Ciężko mi jest się ich pozbyć, ale stopniowo zaczynam o tym zapominać. O wielu rzeczach zapominam, nie umiem się skupić, jestem przerażona, co będzie na sesji, bo uczyć też już się nie potrafię. Nawet ze snem mam problemy. Może nie cierpię na bezsenność, ale odczuwam silny stres związany z samym zasypianiem. Boję się różnych wyimaginowanych rzeczy, duchów, potworów, morderców, złodziei. Wydaje mi się, że ich widzę, czuję ich obecność, słyszę kroki za oknem. Idąc w nocy do łazienki (a muszę dwa razy, bo mam takie natręctwo), wręcz oczekuję, że coś na mnie wyskoczy zza kąta. Wyobrażam sobie białą postać kobiety w zakrwawionej koszuli nocnej. Skąd się to bierze - pojęcia nie mam. Boję się też, że podczas snu umrę, wsłuchuję się w swoje serce i wręcz sprawdzam, czy wciąż bije. Jednocześnie ten dźwięk mnie irytuje, tak jak i wszelkie hałasy w nocy. Potrafiłam drzeć się na rodziców, żeby ściszyli telewizor, przez co było wiele awantur. Spałam z opaską na oczach, zatyczkami w uszach i z kocem na karniszu. Teraz muszę owijać głowę kołdrą, inaczej nie zasnę. Musi być konkretna godzina, bo na przykład północ i trzecia nad ranem budzą we mnie niepokój. Wtedy wyobrażam sobie najwięcej dziwnych rzeczy. Niedawno byłam przekonana, że ktoś dotykał moich włosów. Kiedy tam spojrzałam, widziałam znikającą białą dłoń - jak dłoń topielca. Wiem, że to nie jest normalne. Potrzebuję pomocy. I rozmowy, dlatego tutaj jestem.

Pozdrawiam,
tenshi.
Edytowane przez tenshi dnia 16/11/2009 19:37
 
Kati
#2 Drukuj posta
Dodany dnia 16/11/2009 20:03
Awatar

Platynowy forumowicz


Postów: 2764
Data rejestracji: 29.06.09

Tenshi, dziękuję Ci za Twoją opowieść. Witaj. Zostań z nami.
 
sylwiaczek
#3 Drukuj posta
Dodany dnia 16/11/2009 20:26
Rozgrzewający się


Postów: 4
Data rejestracji: 16.11.09

tenshi fajnie ze tu trafilas i dzieki za Twoja historie.


jestem ciekawa czy myslalas o wizycie w jakiejs poradni u jakiegos psychologa lub tez czy szukalas jakis grup wsparcja zwiazanych z Twoja depresja ??
 
Makro
#4 Drukuj posta
Dodany dnia 16/11/2009 21:29
Awatar

Grupa Trzymająca Władzę


Postów: 3419
Data rejestracji: 10.08.08

Witaj! A z Czernią się zgodzę - wizyta u lekarza jest wskazana. Nie widzę powodu, dla którego masz się męczyć, masz też prawo dobrze się czuć.
[color=#3300ff]"Gdy słońce kultury chyli się ku zachodowi, to nawet karły rzucają długie cienie."[/color]
[color=#6600ff]Karl Kraus[/color]
[color=#0099ff]Jestem lekarzem. Na forum jestem prywatnie, więc funkcje leczenie i diagnostyka są wyłąc
 
http://www.blogozakrecie.blox.pl
martyna
#5 Drukuj posta
Dodany dnia 16/11/2009 22:53
Awatar

300% normy


Postów: 11241
Data rejestracji: 07.08.09

Tenshi szczerość mnie "uderzyła" w tym co piszesz.Każdy zasługuję na szczęście.
Życie jest zbyt krótkie, aby pić kiepską herbatę, czytać złe książki i marnować czas na ludzi, dla których nic nie znaczymy.
 
Nadzieja
#6 Drukuj posta
Dodany dnia 16/11/2009 23:17
Awatar

Pasjonat


Postów: 5532
Data rejestracji: 20.08.08

Tenshi popieram Czerń i Makro powinnas jak najszybciej pójśc do lekarza. PozdrawiamWink
[color=#333399]"Nigdy nikomu nie ufaj, Danielu, a tym bardziej ludziom, których podziwiasz. Bo nie kto inny, a właśnie oni zadadzą ci najboleśniejsze rany."
Carlos Ruiz Zafón " Cień Wiatru"[/color]
 
Artystyczna Dusza
#7 Drukuj posta
Dodany dnia 17/11/2009 02:28
Awatar

Medalista


Postów: 711
Data rejestracji: 31.05.09

[b]Tenshi [/b]masz wiele problemów i jak piszą inni nie uporasz się raczej z nimi sama.Zawsze warto poprosić o pomoc specjalistę,jeżeli czujemy,że już sami nie dajemy rady.Moim zdaniem im wcześniej zaczniesz terapię i leczenie,tym lepiej będzie dla Ciebie.Ale jak zawsze decyzja należy do Ciebie.Trzymaj się dzielnie,bo widzę,że w Twoim życiu jest wiele trudności.Ale tak nie musi być przez całe życie.Można to zmienić.Ty możesz to zmienić [b]Tenshi.[/b]PowodzeniaWink
[b]"Nie ten jest odważny, kto nie czuje strachu, ale ten, kto potrafi go pokonać"[/b]
 
http://monia-art.blogspot.com/
tenshi
#8 Drukuj posta
Dodany dnia 17/11/2009 09:14
Rozgrzewający się


Postów: 15
Data rejestracji: 16.11.09

[b]Kati, sylwiaczek, czern, Makro, martyna, Nadzieja, fionaaa,[/b]
dziękuję za odpowiedzi. Nie spodziewałam się, że moja historia kogokolwiek zainteresuje. Z pewnością tutaj zostanę, ponieważ nie chcę być sama. Zdążyłam już dojść do wniosku, że 'normalni' ludzie mnie nie rozumieją i nie akceptują, więc szukam oparcia wśród takich, którzy wiedzą, jakim okropnym choróbskiem jest depresja. Jak na razie jestem zapisana na wizytę u psychologa na 4 grudnia. Ma to być konsultacja, choć kobieta pytała mnie też o badanie. Nie rozumiałam o co chodzi i palnęłam pierwsze, co mi do głowy przyszło. Zdaję sobie sprawę z tego, że psycholog to za mało, dlatego jutro spróbuję zarejestrować się do psychiatry. Boję się tego.

Dzisiaj mam gorszy dzień. W nocy znowu były koszmary z wyimaginowaną kobietą na czele. A teraz, wchodząc na komputer, dostrzegłam opis mojego chłopaka na gg. Znowu myśli o samobójstwie. Ja już nie wiem, co mam mu mówić, aby te myśli z niego wyplenić. Strasznie się o niego martwię, jest dla mnie wszystkim. I jeśli go stracę, stracę wszystko, nie będę miała po co żyć. Teraz żyję dla niego...

Niedługo czeka mnie wizyta na uczelni, a ja tak źle się na niej czuję. Przestałam już słuchać, co się wokół mnie dzieje, włączam sobie mp3 i mam względny spokój. Nie chcę słuchać, jaka to fajna impreza była i co to oni nie robili, kiedy tam byli.

Pozdrawiam i dziękuję,
tenshi.
 
irian
#9 Drukuj posta
Dodany dnia 17/11/2009 11:02
Finiszujący


Postów: 278
Data rejestracji: 16.11.09

Hej Tenshi Smile podziwiam Cię za szczerość i otwartość. Najważniejsze byś znalazła w sobie siłę by coś zmienić. Cieszę się, że zdecydowałaś się iść do lekarza. Zyczę powodzenia i trzymam kciuki. Obyś jakoś przetrwała do pierwszej wizyty, nie poddawaj się Smile Pozdrawiam
 
http://pamietnikirian.blog.pl
szara
#10 Drukuj posta
Dodany dnia 17/11/2009 12:39
Awatar

Startujący


Postów: 124
Data rejestracji: 11.11.09

Też jest mi bliskie to, co piszesz (i też mnie facet "trzyma przy życiu", ale on jest na szczęście "normalniejszy" niż ja ;D).
Bardzo ci współczuję, bo przeżyłaś wiele bardzo przykrych rzeczy. Wierzę, że teraz jesteś gotowa coś zmienić, i JESTEŚ W STANIE dokonać tych zmian. Przeżyłaś tyle lat ukrywając każdą emocję, więc jesteś gotowa się z nimi zmierzyć. Trzymaj się ciepło.
 
tenshi
#11 Drukuj posta
Dodany dnia 17/11/2009 14:40
Rozgrzewający się


Postów: 15
Data rejestracji: 16.11.09

[quote][b]irian napisał/a:[/b]
Obyś jakoś przetrwała do pierwszej wizyty, nie poddawaj się Smile[/quote]

Właśnie tego najbardziej się boję: przetrwania. Ból i cierpienie stają się nie do zniesienia, a ja coraz bardziej oddalam się od ludzkości. Nawet rodzina stała się obca... Nie chcę z nią spędzać czasu. Chcę tylko leżeć w łóżku i żeby wszyscy o mnie zapomnieli.

[quote][b]szara napisał/a:[/b]Bardzo ci współczuję, bo przeżyłaś wiele bardzo przykrych rzeczy. Wierzę, że teraz jesteś gotowa coś zmienić, i JESTEŚ W STANIE dokonać tych zmian. Przeżyłaś tyle lat ukrywając każdą emocję, więc jesteś gotowa się z nimi zmierzyć.[/quote]

Chcę się z tym zmierzyć. Dla siebie i dla ukochanego. Jego cierpienie jest chyba nawet większe niż moje, więc muszę być silna, żeby mu pomóc. To prawda, że zawsze ukrywałam, co czuję. Jeśli ktoś mnie ranił, nie dawałam po sobie poznać, że jest mi przykro. Odkąd pamiętam moje życie było blefem. I nadal jest - dla wszystkich poza chłopakiem.
 
Nadzieja
#12 Drukuj posta
Dodany dnia 17/11/2009 15:02
Awatar

Pasjonat


Postów: 5532
Data rejestracji: 20.08.08

Super Teneshi, cieszę się, że zdecydowałaś się na lekarza i psychologa. Będzie ciężko, ale dasz radę. Trzymam kciuki.Wink
[color=#333399]"Nigdy nikomu nie ufaj, Danielu, a tym bardziej ludziom, których podziwiasz. Bo nie kto inny, a właśnie oni zadadzą ci najboleśniejsze rany."
Carlos Ruiz Zafón " Cień Wiatru"[/color]
 
Kati
#13 Drukuj posta
Dodany dnia 17/11/2009 16:14
Awatar

Platynowy forumowicz


Postów: 2764
Data rejestracji: 29.06.09

Tenshi, długa droga przed Tobą. Z tego co piszesz wynika, że jesteś dość osamotniona: rodzina nie bardzo, od znajomych stronisz, Twój mężczyzna tez chory .... Na dłuższą metę jeśli rozpoczniesz terapię, będziesz potrzebowała wsparcia, nie tylko raz, daw razy w tygodniu u specjalisty, ale tak codzienine, w życiu. Żeby zadzwonić, pogadać, wypłajkać się, "odmóżdżyć". Pamiętam jak kiedyś jeszcze w ośrodku przygotowywałam "sieć wsparcia": osoby, do których mogę się zwrócić i w jakiej sprawie. Samo przemyślenie tego z ołówkiem w ręku było dla mnie bardzo cenne. PolecamSmile Powodzenia, Tenshi.
 
tenshi
#14 Drukuj posta
Dodany dnia 17/11/2009 17:23
Rozgrzewający się


Postów: 15
Data rejestracji: 16.11.09

[quote][b]Nadzieja napisał/a:[/b]
Super Teneshi, cieszę się, że zdecydowałaś się na lekarza i psychologa. Będzie ciężko, ale dasz radę. Trzymam kciuki.Wink[/quote]

Myślę, że innego wyjścia z tej sytuacji po prostu nie ma. Muszę się leczyć, muszę z tym wygrać. Mam już serdecznie dosyć tego, że wszystko mi się wali i wszystko jest tragedią. Zawsze. Nic mi się nie udaje. Nie może tak być wiecznie. Boję się przyjmować leki, ale wygląda na to, że innego wyjścia nie ma. Tak widocznie musi być.

[quote][b]Kati napisał/a:[/b]
Na dłuższą metę jeśli rozpoczniesz terapię, będziesz potrzebowała wsparcia, nie tylko raz, daw razy w tygodniu u specjalisty, ale tak codzienine, w życiu. Żeby zadzwonić, pogadać, wypłajkać się, "odmóżdżyć". Pamiętam jak kiedyś jeszcze w ośrodku przygotowywałam "sieć wsparcia": osoby, do których mogę się zwrócić i w jakiej sprawie. Samo przemyślenie tego z ołówkiem w ręku było dla mnie bardzo cenne.[/quote]

To nie byłoby takie trudne. Uniwersalny jest mój chłopak - do niego mogę pójść ze wszystkim, kiedy tylko zechcę. Dziś na przykład zadzwonił wpół do piątej nad ranem, bo ja miałam koszmary, przebudziłam się i po prostu chciałam, żeby był. I był. Do tego myślę, że mam dwie koleżanki z jednego forum o depresji, które mnie rozumieją i mają podobne problemy. Z normalnych ludzi nie mam nikogo.

---

Mam pytanie do forumowiczów. Czy moglibyście powiedzieć mi, jak wygląda wizyta u psychiatry? Bardzo się jej boję...
 
Kati
#15 Drukuj posta
Dodany dnia 17/11/2009 19:49
Awatar

Platynowy forumowicz


Postów: 2764
Data rejestracji: 29.06.09

Tenshi, ja Ci nie opowiem, bo za bardzo kontaktów z psychiatrami nie mialam ale zobacz tu: [url]http://www.mam-efke.pl/articles.php?article_id=50[/url]
Jak już będziesz w sekcji artykuły, Makro napisał tam jeszcze chyba ze dwa teksty o tym, że psychiatra też człowiekSmile
 
szara
#16 Drukuj posta
Dodany dnia 17/11/2009 22:49
Awatar

Startujący


Postów: 124
Data rejestracji: 11.11.09

Tenshi, nie ma normalnych, są tylko źle zdiagnozowani Wink A na tej wizycie co takiego miałoby się stać, czego się boisz? W sumie sama miałam obawy przed pierwszą wizytą, ale lekarz okazał się całkiem sympatyczny, wprawdzie namawiał z energią godną Świadka Jehowy na terapię rodzinną Wink na którą nie pójdę z setki powodów, z których najważniejszy brzmi "bo nie" Wink Ale bez przesady, nie było to nic w żaden sposób "strasznego" Pfft
 
tenshi
#17 Drukuj posta
Dodany dnia 18/11/2009 18:30
Rozgrzewający się


Postów: 15
Data rejestracji: 16.11.09

Udało mi się zapisać na wizytę już w ten wtorek. Ale teraz boję się iść w ogóle. Słyszałam, że leki antydepresyjne stępiają uczucia, a więc i miłość (konkretniej stan zakochania). Mój chłopak bierze Zoloft 50mg. Panicznie zaczęłam się bać tego, że przestanie mnie kochać. I co jeśli ja też przestanę cokolwiek czuć? Boże, nie chcę tego. Czuję się tragicznie, szykuje się kolejna przepłakana noc Sad
 
Kati
#18 Drukuj posta
Dodany dnia 18/11/2009 18:32
Awatar

Platynowy forumowicz


Postów: 2764
Data rejestracji: 29.06.09

A jak masz depresję i panicznie się boisz to myślisz, że potrafisz odczuwać stan zakochania?
 
tenshi
#19 Drukuj posta
Dodany dnia 18/11/2009 18:40
Rozgrzewający się


Postów: 15
Data rejestracji: 16.11.09

Nie boję się tego, że się nie zakocham, ponieważ ja JUŻ kocham mojego chłopaka i on JUŻ kocha mnie. Boję się tego, że przez te leki coś się z nami źle podzieje i to wszystko, co budowaliśmy, zwyczajnie przepadnie. Prędzej nie przyjmę leków, niż na to pozwolę!
 
Kati
#20 Drukuj posta
Dodany dnia 18/11/2009 18:46
Awatar

Platynowy forumowicz


Postów: 2764
Data rejestracji: 29.06.09

No właśnie - myślisz, że jesteś w stanie utrzymać miłość, być szczęśliwa w związku z nieleczoną depresją? Wiesz, mam znajomą - leczyla się na depresję, będąc na lekach ladnych parę lat. W tym czasie wyszla za mąż. Właśnie dowiedziałam się, że jest w ciążySmile Oczywiscie leki odpowiednio wcześniej odstawiła.
 
Przeskocz do forum:
Podobne Tematy
Temat Forum Odpowiedzi Ostatni post
Zaczęło się Przedstaw się 10 03/09/2023 13:57
czy po ed można się odchudzać? Zaburzenia odżywiania 12 06/09/2021 20:51
Przedstaw się Przedstaw się 4 28/11/2020 18:50
Boję się zasnąć. Boję się spać. Zaburzenia lękowe 9 24/07/2020 19:57
Nie czuję się bezpiecznie z .... Regulamin i zagadnienia porządkowe 66 26/08/2019 00:27

51,690,957 Unikalnych wizyt

Powered by PHP-Fusion copyright © 2002 - 2024 by Nick Jones.
Released as free software without warranties under GNU Affero GPL v3.

2024