Zobacz temat
Mam Efkę :: O psychiatrii :: Psychoterapia
m.s. a terapia
|
|
ploion |
Dodany dnia 01/08/2015 18:50
|
Brązowy Forumowicz Postów: 924 Data rejestracji: 02.12.14 |
Jaka była reakcja waszych terapeutów, kiedy informowaliście o pojawiających się myślach samobójczych? Jestem "świeżo" po pobycie w szpitalu i kiedy patrzę na to co się ze mną działo przed hospitalizacją, to jestem zaniepokojona. Mam wrażenie, że żyłam w jakimś amoku, próbowałam poradzic sobie z trudnymi emocjami, pochłaniającą rozpaczą w sposób dla mnie niebezpieczny; wtedy nie potrafiłam tego ocenic prawidłowo. Jestem zaniepokojona zwłaszcza brakiem reakcji mojej terapeutki na informacje o m.s. i powtarzających się samouszkodzeniach. Nie dostawałam żadnej informacji zwrotnej - wskazówki czy i jak sobie radzic, czy i czegoś nie powinnam/powinnam. Straciłam poczucie bezpieczeństwa czy zaopiekowania ze strony terapeuty i lekarki dotychczas prowadzącej moje leczenie. Poruszyłam ten temat na wczorajszej terapii, ale usłyszałam, że terapeuta nie jest od chodzenia za mną i sprawdzaniem czy sobie coś zrobię czy nie. Oczywiście wiem, że ma rację. Tzn. to nie wygląda jak w filmie o trudnym pacjencie i zdolnym lekarzu, który ratuje go wbrew jego woli... Chodzi mi o to, że w tym chorobowym myśleniu ja sama nie wiedziałam jakim jestem/ czy mogłam byc dla siebie zagrożeniem, a wydaje mi się logiczne teraz, że terapeuta jednak w jakiś sposób powinien zareagowac na te niepokojące informacje.... Nie wiem co o tym myślec, ale te zdarzenia nadszarpnęły moje zaufanie i do osoby prowadzącej terapię i do terapii w ogóle... Edytowane przez ploion dnia 01/08/2015 18:52 [color=#6633cc]"nazwał chorobę władcy melancholią, proponując, by go zanurzono w olejku fiołkowym i w ten sposób dostarczono do jego mózgu nieco wilgoci"[/color] |
|
|
martyna |
Dodany dnia 01/08/2015 19:39
|
300% normy Postów: 11241 Data rejestracji: 07.08.09 |
Życie to nie film na szczęście. Kilka lat temu miałam podobne oczekiwania do terapeuty, mimo że trudno powiedzieć czy była to jakakolwiek terapia. O ms nie mówiłam a raczej ukrywałam ich fakt, nie wiem na co liczyłam? na czytanie w myślach? Po próbie samobójczej już nikt mi nie wierzył. Były wieloletnie hospitalizację, nawet bez zgody. Zagubiłam się w oczekiwaniach co do lekarza, terapeuty bliskich i siebie. Wtedy chciałam zarówno świętego spokoju jak i pomocy, której nie potrafiłam przyjąć. Od blisko 2 lat, jeśli występują m.s ( a zdarza się rzadko w porównaniu z tym co było kiedyś) omawiam je na terapii. One są reakcją na coś, co się dzieje w moim życiu i trzeba sie temu przyjrzeć. Nie oczekuję " cudownego uzdrowienia, leku na ms" a rozmowy. Teraz tez, nikt mnie nie wsadza do szpitala jak przyznam się, że mam dość i nie chcę już żyć. Może to też kwestia tego, że teraz jestem bardziej przewidywalna ? Pamiętam jak strasznie się bałam przyznać do ms, by nie wylądować znów w szpitalu. Przełamałam się i było zwyczajnie, normalnie bez końca świata. Życie jest zbyt krótkie, aby pić kiepską herbatę, czytać złe książki i marnować czas na ludzi, dla których nic nie znaczymy. |
|
|
ploion |
Dodany dnia 01/08/2015 19:54
|
Brązowy Forumowicz Postów: 924 Data rejestracji: 02.12.14 |
Ale ja przyznawałam się do myśli samobójczych i okaleczeń wielokrotnie; przychodziłam na sesję z nastawieniem otwartości i zaufania. Takie informacje były jednak pomijane milczeniem, nie było żadnego omawiania, drążenia. Wydaje mi się, że mogłabym oczekiwac od terapeuty "zajęcia się" tym problemem i wyobrażam to sobie chociażby jako rozmowę właśnie. Moja terapeutka powiedziała, że przy moim zaburzeniu m.s. są na porządku dziennym i gdyby miała za każdym razem wysyłac mnie za nie do szpitala, to stałabym się stałą pacjentką izby przyjęc. No okej.... nie musiała od razu wsadzac mnie w kaftan, ale może podpowiedziec jakieś rozwiązanie, zasugerowac szpital. Teraz nie wiem czy w ogóle mam prawo wymagac czegokolwiek od terapeuty. [color=#6633cc]"nazwał chorobę władcy melancholią, proponując, by go zanurzono w olejku fiołkowym i w ten sposób dostarczono do jego mózgu nieco wilgoci"[/color] |
|
|
Nix |
Dodany dnia 02/08/2015 11:22
|
Srebrny Forumowicz Postów: 1056 Data rejestracji: 13.11.14 |
Nie wiem, czego można oczekiwać od terapeuty w kontekście związku wyrazowego z literami "m" i "s". Moja ostatnia terapeutka, za każdym razem kiedy się okaleczałam, warczała na mnie, że to moja wina. I że za mało się staram. Bo jakbym chciała, to bym się nie samookaleczała. I zajmowała swoją głowę tak, żeby m.s. się nie pojawiały. Więc tego... Nie wiem, jak powinien zachować się terapeuta w takiej sytuacji. Też nie mam dobrego przykładu. [b][i]Ale z przeszkodami jest tak jak z pokrzywą - trzeba je uchwycić i wznieść się ponad nie[/i][/b] |
|
|
girl interrupted |
Dodany dnia 02/08/2015 21:55
|
Srebrny Forumowicz Postów: 1339 Data rejestracji: 23.09.10 |
Było to dość dawno temu, w maju 2007 - terapeutka najzwyczajniej na mnie nakrzyczała Było to cenne o tyle, że od tamtej pory m.s. nie pojawiają się - chyba po tak długim okresie pracy nad sobą nie potrafiłabym tego zrobić, bo myślę o terapeutce i jej pracy włożonej we mnie, moje samobójstwo byłoby po prostu nie fair względem tego, co otrzymałam i tej całej pracy jaka za mną i jaka przede mną. A co wykrzyczała terapeutka pamiętam po dziś dzień, ale to akurat mało istotne... był to dla mnie bardzo zimny, trzeźwiący prysznic mimo że metoda dość kontrowersyjna Cenne jest to, że potrafiła powiedzieć jak ona się z tym czuje mimo że forma tego była dość ostra, ale chyba wtedy na ten moment tego potrzebowałam. A jak czułaby się rodzina z moim samobójstwem wolę sobie nie wyobrażać
"Odkąd sięgam pamięcią, zawsze było coś nie tak..." |
|
|
sigma |
Dodany dnia 02/08/2015 23:50
|
Grupa Trzymająca Władzę Postów: 12627 Data rejestracji: 12.02.11 |
[quote]usłyszałam, że terapeuta nie jest od chodzenia za mną i sprawdzaniem czy sobie coś zrobię czy nie[/quote] Z jednej strony - zgadzam się, na pewno rolą terapeuty nie jest pilnowanie pacjenta czy odpowiadanie za jego decyzje i czyny. Z drugiej - jeśli o myślach samobójczych sama informowałaś, to brak jakiejkolwiek reakcji, choćby dopytania o charakter tych myśli, żeby jakoś ocenić ryzyko, jednak mnie trochę dziwi. Moja terapeutka na informacje o moich m.s. reagowała różnie, w zależności od etapu terapii, mojej aktualnej kondycji i tego, co się w moim życiu działo. Ale zawsze jak o nich wspominałam, to przynajmniej pytała kontrolnie, czy sobie zagrażam. I zwykle wystarczało, jak stwierdziłam, że nie. Choć bywały też takie momenty, że byłam w na tyle kiepskim stanie, że drążyła temat bardziej, sama sprawdzała, jak daleko te myśli są posunięte, czy są mocno urealnione itp., i na tej podstawie oceniała, czy sobie zagrażam. Generalnie raczej sobie nie zagrażałam, a moje myśli s. miały charakter bardziej nawykowy i ucieczkowy, ale ze dwa razy zdarzyło się, że terapeutka nie była mnie do końca pewna i sesje wyglądały wtedy zupełnie inaczej, niż zwykle, były skupione na bardzo konkretnej interwencji i na "osadzeniu mnie" w życiu, raz kazała mi obiecać, że nic sobie do następnego spotkania nie zrobię... wtedy mnie to zresztą strasznie wkurzało, ale teraz myślę, że te reakcje za każdym razem były adekwatne do sytuacji. karą za niewiarę będzie lęk który już nie zechce opuścić mnie |
|
|
Innocentia |
Dodany dnia 03/08/2015 10:09
|
Medalista Postów: 694 Data rejestracji: 14.09.14 |
Moja terapeutka również różnie reagowala na ms. Na początku leczenia oczywiste było, że wypytywala, nie znała mnie dobrze, nie wiedziała na ile myśli są realne. Kiedyś zagrozila mi że wezwie karetkę jeżeli zaraz nie pójdę do psychiatry. Wraz z rozwijaniem się relacji raczej skupiała się dlaczego te myśli się pojawiają. To jak zachowa się terapeutka zależy od podejścia w którym pracuje (tak myślę). [b][i]"Zdolność człowieka do dawania siebie innym ludziom jest poezją w prozie życia." - Zygmunt Freud[/i][/b] |
|
|
ploion |
Dodany dnia 03/08/2015 22:16
|
Brązowy Forumowicz Postów: 924 Data rejestracji: 02.12.14 |
Moja terapeutka pracuje w nurcie psychodynamicznym. Może miała/ma na mnie jakiś pomysł i stąd ten brak reakcji... W każdym razie ja czuję się z tym źle, jakieś zaufanie zmalało i wiara, że ta terapia jest pomocna. [color=#6633cc]"nazwał chorobę władcy melancholią, proponując, by go zanurzono w olejku fiołkowym i w ten sposób dostarczono do jego mózgu nieco wilgoci"[/color] |
|
|
sigma |
Dodany dnia 03/08/2015 23:41
|
Grupa Trzymająca Władzę Postów: 12627 Data rejestracji: 12.02.11 |
Moja też jest psychodynamiczna. Choć sama o sobie mówi, że nieortodoksyjna Może to zależy też od tego, jaki jest główny problem, nad którym się pracuje, i jaką funkcję te myśli samobójcze spełniają... ale ja mimo wszystko od terapeuty oczekuję chociaż minimalnego zainteresowania moim bezpieczeństwem, jeśli trafiam na terapię z diagnozą jakichś problemów psychicznych. karą za niewiarę będzie lęk który już nie zechce opuścić mnie |
|
|
tajfunek |
Dodany dnia 04/08/2015 10:15
|
300% normy Postów: 7284 Data rejestracji: 31.05.09 |
Również jestem w terapii psychodynamicznej. Myśli samobójcze, autoagresja są omawiane. Nigdy nie zostały zignorowane. Pod tym zawsze kryje się dużo różnych emocji, które warto omówić. Tak sobie myślę, może spróbowałabyś terapeutce o tym zasygnalizować,powiedzieć jak się z tym czujesz? |
|
|
ploion |
Dodany dnia 04/08/2015 11:12
|
Brązowy Forumowicz Postów: 924 Data rejestracji: 02.12.14 |
Powiedziałam jak się z tym czuję na ostatnim spotkaniu. Chyba była tym zaskoczona, tzn. tym że skarżę się na niedostateczne zainteresowanie/brak opieki? Poradziła mi, że jeżeli nie wystarczają mi spotkania raz w tygodniu to mogę wyjechac do Krakowa na trzymiesięczny turnus terapeutyczny. Może ma rację, że powinnam o tym pomyślec, z drugiej strony ciężko zostawic wszystko i zabolało mnie, że zamiast zajęcia się tym tematem to odsuwa od naszej relacji ten pewnie trudny dla obu stron temat. Też rzuciła jakoś, że skoro mam takie myśli to nasza terapia stoi pod znakiem zapytania. Pewnie jeszcze wrócimy do tego tematu, bo nie wiem jakby miały teraz wyglądac te nasze sesje. Czuję się źle głównie dlatego, że upatrywałam w terapii jakiegoś punktu zaczepienia, deski ratunkowej, a teraz wszystko jest takie niejasne. [color=#6633cc]"nazwał chorobę władcy melancholią, proponując, by go zanurzono w olejku fiołkowym i w ten sposób dostarczono do jego mózgu nieco wilgoci"[/color] |
|
|
ef |
Dodany dnia 04/08/2015 15:20
|
Pasjonat Postów: 6498 Data rejestracji: 16.02.11 |
ja bym postawiła w takim razie pod znakiem zapytania jej kompetencje.
Wcale nie umarłeś lecz śpisz, jeszcze życie wyjdzie Ci. |
|
Przeskocz do forum: |
Podobne Tematy
Temat | Forum | Odpowiedzi | Ostatni post |
---|---|---|---|
Terapia z cialem | Psychoterapia | 2 | 07/04/2022 07:46 |
Terapia prywatna a pieniądze | Psychoterapia | 26 | 14/07/2018 10:45 |
Terapia o czym rozmawiać | Psychoterapia | 34 | 21/12/2016 09:18 |
Terapia w Krakowie | Psychoterapia | 19 | 29/01/2016 22:28 |
Terapia kotkami | Znalezione w sieci | 6 | 14/09/2015 09:04 |