Zobacz temat
Mam Efkę :: Nasze wątki :: Nasze wątki - część otwarta
Nowe życie Hadassy
|
|
hadassa |
Dodany dnia 16/04/2012 21:36
|
Złoty Forumowicz Postów: 1611 Data rejestracji: 13.03.10 |
Generalnie czuję się do d***... I fizycznie, bo jestem coraz bardziej chora. Mam dziś gorączkę. I psychicznie, bo mój mąż wyżywa się na naszej córce, co wkurza mnie jeszcze bardziej niż jak wyżywa się na mnie Wbija ją w poczucie winy. Bo wczoraj niechcący uszkodziła obiektyw w nowej lustrzance...Ja rozumiem, że to kosztuje, ale ona to naprawdę zrobiła niechcący... Zresztą na tym, że ten obiektyw zepsuła, to ona najbardziej cierpi, bo to jest jej aparat i ona marzyła o nim od dawna...Uwielbia robić zdjęcia. Uwielbia. To jej hobby...Więc strasznie sie tym zadręcza...A on jeszcze jej to wymawia!!! PASKUDNE!!! Ona go niechcący upuściła... Ja wiem, jak to jest. Córka jest znerwicowana. Tak jak już kiedyś pisałam. I próbuje zawsze robić kilka rzeczy naraz, co kończy się tym, że wszystko jej leci z rąk...Zupełnie jak ja... I tym razem tez tak było. Niby wczoraj mąż nie krzyczał na nią, zareagował spokojnie...ale widać było, że się wkurzył. No i dziś właśnie pokazał, jak się stara... Wkurza mnie to tym bardziej, że wczoraj rozmawialiśmy. Długo i pozwanie. Wprawdzie na temat NASZYCH relacji, a nie o córce. Ale wydawało mi się, że ta rozmowa dała mu dużo do myślenia, nie tylko o nas, a le w ogóle o naszej rodzinie i relacjach w niej panujących... A tu d*** blada Ech...jestem niecierpliwa...oczekuję jakiś zmian od razu. A to niemożliwe...o ile to w ogóle możliwe.... Ale takie sytuacje sprawiają, że o separacji zaczynam myśleć coraz poważniej... [color=#660099][i]" A ja jestem proszę Pana na zakręcie moje prawo, to jest pańskie lewo. Pan widzi krzesło, ławkę, a ja rozdarte drzewo.(...) Ode mnie widać niebo przekrzywione..."[/i][/color] |
|
|
sigma |
Dodany dnia 16/04/2012 23:04
|
Grupa Trzymająca Władzę Postów: 12627 Data rejestracji: 12.02.11 |
Hadassa, na to, czy mąż się zmieni, zbyt dużego wpływu nie masz... Ale w tej sytuacji, którą opisujesz - możesz zrobić przeciwwagę dla tego, co robi mąż, i wesprzeć córkę, jakoś spróbować zdjąć z niej to poczucie winy, które jej tatuś funduje. karą za niewiarę będzie lęk który już nie zechce opuścić mnie |
|
|
hadassa |
Dodany dnia 16/04/2012 23:18
|
Złoty Forumowicz Postów: 1611 Data rejestracji: 13.03.10 |
[quote][b]sigma napisał/a:[/b] Ale w tej sytuacji, którą opisujesz - możesz zrobić przeciwwagę dla tego, co robi mąż, i wesprzeć córkę, jakoś spróbować zdjąć z niej to poczucie winy, które jej tatuś funduje. [/quote] I właśnie to staram się robić...Choć czasem się gubię i nie zawsze wiem jak... Ale staram się i robię co mogę... [color=#660099][i]" A ja jestem proszę Pana na zakręcie moje prawo, to jest pańskie lewo. Pan widzi krzesło, ławkę, a ja rozdarte drzewo.(...) Ode mnie widać niebo przekrzywione..."[/i][/color] |
|
|
Nieustraszona |
Dodany dnia 16/04/2012 23:24
|
Grupa Trzymająca Władzę Postów: 6722 Data rejestracji: 03.04.10 |
Hadasso czytam Twoje zmagania, cieszę się, że sobie radzisz. Czy Twoja córa ma profesjonalną pomoc? Kiedyś musisz się pożegnać z nadzieją na lepszą przeszłość.... |
|
|
hadassa |
Dodany dnia 17/04/2012 14:50
|
Złoty Forumowicz Postów: 1611 Data rejestracji: 13.03.10 |
Tak, moja córka jest pod opieką poradni w której leczę się ambulatoryjnie... Ale dawno nie byłyśmy u psychologa...Musimy się wybrać.... Dziś już jestem spokojniejsza, ale mam doła. Moje małżeństwo, to kompletna ruina. A stoję nad tą ruiną i nie mam pojęcia co dalej... [color=#660099][i]" A ja jestem proszę Pana na zakręcie moje prawo, to jest pańskie lewo. Pan widzi krzesło, ławkę, a ja rozdarte drzewo.(...) Ode mnie widać niebo przekrzywione..."[/i][/color] |
|
|
Diuna |
Dodany dnia 17/04/2012 16:40
|
Platynowy forumowicz Postów: 2684 Data rejestracji: 08.11.11 |
Musisz postawić sobie jedno pytanie- czy masz chęć i możliwość zbudowania czegoś z tych gruzów. O ile jest co ratować, w przeciwnym wypadku gruzowisko trzeba posprzątać.
Srutututu, pęczek drutu |
|
|
hadassa |
Dodany dnia 17/04/2012 16:51
|
Złoty Forumowicz Postów: 1611 Data rejestracji: 13.03.10 |
Możliwości niewielkie, a chęci...chęci teraz nie mam już ani trochę... Ale tak naprawdę, to sama do końca nie wiem czego chcę... Czasem wyobrażam sobie, że on odchodzi ode mnie...i wtedy czuję ulgę...Trochę żalu i smutku, ale głównie ulgę... Gdyby podjął taka decyzję, nie sprzeciwiałabym się. Ale w tym momencie jeszcze za bardzo się boję, aby zaproponować coś takiego... Mimo to, rozważam tę możliwość... [color=#660099][i]" A ja jestem proszę Pana na zakręcie moje prawo, to jest pańskie lewo. Pan widzi krzesło, ławkę, a ja rozdarte drzewo.(...) Ode mnie widać niebo przekrzywione..."[/i][/color] |
|
|
Diuna |
Dodany dnia 17/04/2012 18:14
|
Platynowy forumowicz Postów: 2684 Data rejestracji: 08.11.11 |
Hadassa, czego się boisz? Potrafisz wyobrazić sobie sytuację kiedy to Ty odchodzisz? Myślę, że przeraża Cię, że w razie rozstania wina za rozpad związku może być przypisana Tobie. Edytowane przez Diuna dnia 17/04/2012 18:18 Srutututu, pęczek drutu |
|
|
hadassa |
Dodany dnia 17/04/2012 19:19
|
Złoty Forumowicz Postów: 1611 Data rejestracji: 13.03.10 |
Tak, boję się, że wina za rozpad związku może spaść na mnie, to prawda. Ale chodzi nie tylko o to. Sprawa jest bardziej skomplikowana. Jak na razie, to ja jestem od męża zależna finansowo. I nie mam się gdzie wyprowadzić. Do rodziców nie pójdę, bo to też masakra, co się u nich dzieje... Mój ojciec-alkoholik... Najpierw skończę terapię, potem znajdę pracę, bo muszę być choć częściowo niezależna finansowo, a potem podejmę jakieś decyzje. Zacznę działać... [color=#660099][i]" A ja jestem proszę Pana na zakręcie moje prawo, to jest pańskie lewo. Pan widzi krzesło, ławkę, a ja rozdarte drzewo.(...) Ode mnie widać niebo przekrzywione..."[/i][/color] |
|
|
Diuna |
Dodany dnia 17/04/2012 19:26
|
Platynowy forumowicz Postów: 2684 Data rejestracji: 08.11.11 |
Działaj, działaj Piękna Wierzę, że dasz radę. Ale dlaczego z podjęciem pracy chcesz czekać do końca terapii? Własne pieniądze zawsze się przydają.
Srutututu, pęczek drutu |
|
|
hadassa |
Dodany dnia 17/04/2012 19:45
|
Złoty Forumowicz Postów: 1611 Data rejestracji: 13.03.10 |
Bo jadę za jakieś dwa, trzy tygodnie, na terapię stacjonarną. Raczej trochę ciężko by mi było jednocześnie pracować, będąc w ośrodku
[color=#660099][i]" A ja jestem proszę Pana na zakręcie moje prawo, to jest pańskie lewo. Pan widzi krzesło, ławkę, a ja rozdarte drzewo.(...) Ode mnie widać niebo przekrzywione..."[/i][/color] |
|
|
Diuna |
Dodany dnia 17/04/2012 19:50
|
Platynowy forumowicz Postów: 2684 Data rejestracji: 08.11.11 |
Racja, chyba, że stałby się cud bilokacji A pracy w zawodzie będziesz szukać? Może twórczość jakaś? Srutututu, pęczek drutu |
|
|
hadassa |
Dodany dnia 17/04/2012 23:25
|
Złoty Forumowicz Postów: 1611 Data rejestracji: 13.03.10 |
Ja już mam dość pracy w swoim zawodzie, tzn. jako nauczyciel plastyki. Teraz, przez jakiś czas, chciałabym chyba popracować trochę bardziej fizycznie. mam pewne pomysły, ale na razie nie będę się z nimi zdradzać. Jak mi się uda coś wykombinować, to wtedy się pochwalę A poza tym, mimo wszystko, jestem w tym momencie z siebie zadowolona. Mimo choroby, udało mi się ogarnąć. Oczywiście jadę na wstrętnych pigułach, no ale jakoś muszę sobie radzić. Ponieważ nienawidzę jak jest brudno, to po spaniu do południa, zabrałam się za sprzątanie. No i może dom nie błyszczy, ale jest czysto i porządnie Jutro znowu mogę spać do południa i tym razem z pełnym komfortem psychicznym. No i już się ciesze na jutrzejszy dzień, bo wybieram się na mityng. Choć czuje się fizycznie paskudnie, to bardzo chce pojechać. po ostatnich akcjach w domu, bardzo potrzebuję spotkać się z moimi trzeźwiejącymi alkoholikami. [color=#660099][i]" A ja jestem proszę Pana na zakręcie moje prawo, to jest pańskie lewo. Pan widzi krzesło, ławkę, a ja rozdarte drzewo.(...) Ode mnie widać niebo przekrzywione..."[/i][/color] |
|
|
hadassa |
Dodany dnia 18/04/2012 08:24
|
Złoty Forumowicz Postów: 1611 Data rejestracji: 13.03.10 |
Co się ze mną dzieje? Żegnam się na Efce ostatnia, witam się pierwsza... Dawniej po całych dniach spałam, a teraz... Cóż, to akurat mi nie przeszkadza. mam czas na wszystko. Na prace domowe, na Efkę, na zadbanie o siebie, na terapię, mityngi itd Już nie mam dziś doła, choć jest mi smutno... Smutno, bo w kościach przeczuwam kres mojego małżeństwa... Nie wiem co będzie...Ale doszłam do jakiejś granicy... To przykre, bo kiedyś bardzo się kochaliśmy i nie wyobrażaliśmy sobie życia bez siebie... A teraz ja już sobie wyobrażam . Czternaście lat, to jednak spory kawałek czasu... Nie wiem co będzie dalej, ale muszę coś zmienić, bo tak dalej żyć nie chcę... [color=#660099][i]" A ja jestem proszę Pana na zakręcie moje prawo, to jest pańskie lewo. Pan widzi krzesło, ławkę, a ja rozdarte drzewo.(...) Ode mnie widać niebo przekrzywione..."[/i][/color] |
|
|
Perfidia |
Dodany dnia 18/04/2012 08:40
|
Grupa Trzymająca Władzę Postów: 7779 Data rejestracji: 26.01.09 |
Długo myślałam nad tym czy się odezwać, ale zastanawia mnie kilka rzeczy. Hadassa, czy Twój mąż jest świadomy tego, że rozważasz zakończenie małżeństwa? Z tego co opisałaś wynika, że odkładasz tą decyzję do momentu, aż usamodzielnisz się finansowo. A najchętniej to chciałabyś, żeby on zrobił to za Ciebie. Ja nie chcę tutaj moralizować, ale nie wyobrażam sobie, żebyś mogła się czuć dobrze w sytuacji, gdy w myślach już rozstałaś się z mężem, ale czekasz, aby mu o tym powiedzieć, bo w tej chwili od niego zależy Twoja sytuacja finansowa. I jak ma się do tego powód, dla którego musiałaś przerwać terapię stacjonarną? [color=#990099][i]Czasem jest tak, że to, co się liczy, nie da się policzyć, a to, co daje się policzyć - nie liczy się.[/i] [small]A.Einstein[/small][/color] [small]1,6180339887498948482045868343656...[/small] |
hadassa |
Dodany dnia 18/04/2012 08:57
|
Złoty Forumowicz Postów: 1611 Data rejestracji: 13.03.10 |
Co do powodu dla którego musiałam przerwać terapię stacjonarną, nie chcę się wypowiadać o tym na Forum. Choć oczywiście to ma znaczenie, aczkolwiek nie decydujące. Ta myśl o rozstaniu towarzyszy mi od kilku lat, a dojrzewa od jesieni. Na terapii wydarzyło się, kilka różnych, niezależnych od siebie rzeczy, które mi otworzyły oczy...I sprawiły, że zrozumiałam, że nie chcę żyć, tak jak dotąd. Ja jeszcze nie podjęłam decyzji o rozstaniu. Rozważam ją tylko. Rozważam też inne scenariusze. Jednak muszę patrzeć realnie. Inne scenariusze wymagają, aby mój mąż zaangażował się w zmiany...Co jak pokazuje dotychczasowe doświadczenie, stoi pod duży, znakiem zapytania...Ale jeżeli porozmawiamy i zadeklaruje taką chęć, to wszystko może potoczyć się inaczej... Czemu mu na razie nie mówię? Bo by się wściekł. Wściekł by się do granic możliwości. A ja w tym momencie nie mam najmniejszej ochoty na dolewanie oliwy do ognia. Sytuacja w moim domu i tak jest wystarczająca napięta. A rozmowa na temat ewentualnego rozstania na pewno tego napięcia nie zniweluje. Poza tym, ja się z nim nie rozstałam, tylko się rozstaje, jeśli już...tzn. w myślach. Być może zarzucisz m Perfidio, że to nieuczciwe i tak dalej...i być może tak jest. Nie zamierzam się wybielać. Ale jak dotąd moja uczciwość w małżeństwie nie przyniosła korzyści ani mnie, ani naszemu związkowi...Nie wiem czemu. Może mi się wydawało że byłam uczciwa. A może wcale nie byłam uczciwa, tylko po prostu naiwna... Edytowane przez hadassa dnia 18/04/2012 08:59 [color=#660099][i]" A ja jestem proszę Pana na zakręcie moje prawo, to jest pańskie lewo. Pan widzi krzesło, ławkę, a ja rozdarte drzewo.(...) Ode mnie widać niebo przekrzywione..."[/i][/color] |
|
|
Perfidia |
Dodany dnia 18/04/2012 09:06
|
Grupa Trzymająca Władzę Postów: 7779 Data rejestracji: 26.01.09 |
Hadassa, ja nie chcę Ci nic zarzucać, absolutnie nie. Po prostu wyobrażam sobie, że to nie jest łatwa sytuacja, gdy z jednej strony "rozważasz rozstanie", a z drugiej żyjesz tak jak zwykle. Poza tym nie siedzę w Twojej głowie, więc nie wiem czy "rozstałaś się" czy "rozważasz rozstanie". Tyle, że jak tutaj opisujesz swoje rozważania, to bardziej brzmi to jak wyszukiwanie powodów "za rozstaniem". Zwróć uwagę, że komentarze innych w tym temacie były raczej w stronę wspierania Ciebie w kierunku rozstania. Napisałaś dużo negatywnych rzeczy o swoim mężu i o małżeństwie, a może spróbuj dla równowagi napisać coś, co przemawiałoby za ratowaniem małżeństwa? Mimo wszystko. [color=#990099][i]Czasem jest tak, że to, co się liczy, nie da się policzyć, a to, co daje się policzyć - nie liczy się.[/i] [small]A.Einstein[/small][/color] [small]1,6180339887498948482045868343656...[/small] |
hadassa |
Dodany dnia 18/04/2012 10:55
|
Złoty Forumowicz Postów: 1611 Data rejestracji: 13.03.10 |
Dobre rzeczy o moim mężu? Argumenty, które przemawiałyby za ratowaniem związku? Pewnie, ze są takie... Wydaje mi się, że dawniej sporo o tym pisałam, ale dla równowagi, rzeczywiście coś napiszę... Mój mąż jest w sumie dobrym i wrażliwym facetem.W jakiś sposób ciągle mu na mnie zależy. Mnie na nim mimo wszystko też. Problem w tym, że on już nie patrzy na mnie jak na kobietę...Traktuje mnie po prostu jak członka rodziny. Członka rodziny, o którego trzeba dbać i troszczyć się. Sprawę utrudnia również fakt, że choć on chce dla mnie dobrze, to uważa, że dobre jest dla mnie tylko to co on zaplanuje i wymyśli. Za ratowaniem tego związku przemawia również fakt, że kiedyś naprawdę się kochaliśmy i przez kilka lat było nam ze sobą dobrze . Mamy podobne poczucie humoru, w pewnych sprawach rozumiemy się bez słów, wystarczy jedno spojrzenie. No i jest córka. Córka, która jest bardzo silnie przywiązana i do mnie i do niego. A wiadomo, że w momencie rozstania, kogoś w jakimś stopniu straci...No i w ogóle rozstanie, to dla dziecka ból i trauma. I w sumie od lat to głównie myśl o niej powstrzymuje mnie od tego kroku... Jenak ja przez tyle lat próbowałam ratować to małżeństwo, włożyłam w to tyle wysiłku...I nic. ciągle tylko słyszałam, że to ja powinnam się zmienić...I starałam się. Starałam się dostosować do jego oczekiwań. To był błąd. Bo ani ja nie byłam zadowolona, ani mąż. No i po tych wszystkich latach ja po prostu jestem bardzo, bardzo zmęczona. Nie mam siły już walczyć. Mam wrażenie, że to walka z wiatrakami. A ta sytuacja jest faktycznie dla mnie bardzo trudna. Masz rację, że rozważanie rozstania i jednoczesne prowadzenie tzw. normalnego życia jest zwyczajnie wykańczające. No ale taką decyzję, to ja muszę przemyśleć. Nie zrobię tego z dnia na dzień. Oczywiście nie planuję pójść do męża i poinformować go o tym, że ma się wyprowadzić. Na pewno zaproponuje mu jakąś pracę, jakąś próbę ratowania małżeństwa. Ale jeżeli znowu odmówi (bo odmawia wszelkiej fachowej pomocy, a ja już nie widzę możliwości poradzenia sobie "samemu" ) , to jako alternatywę zaproponuję rozstanie. Przynajmniej na jakiś czas...Może wtedy coś do niego dotrze... Ja nie zamierzam tak łatwo przekreślać tych czternastu lat. Nie mogę i nie chcę tak. Ale również nie chce już żyć dłużej, jak do tej pory. Bo to jest w sumie koszmar. Koszmar, którego mam dość. Muszę/musimy coś zmienić...A czy mąż się w to zaangażuje...on sam musi podjąć te decyzję. Czy tego chce, czy nie. Ale za nim podejmę taka rozmowę, MUSZĘ znaleźć pracę i być niezależna finansowo. To nie jest cynizm. (wiem, że mi tego nie zarzucasz, ale podkreślam to, żeby nikt tak nie pomyślał) To pragmatyzm. Po prostu chcę mieć możliwość zapewnienia sobie w miarę normalnego życia. Sobie i dziecku. Nie wiem jak to będzie jeśli się rozstaniemy...ale może być różnie. Muszę być na to przygotowana. Oczywiście wolałabym dogadać się. Nawet w razie rozstania, chciałabym załatwić to po ludzku, z szacunkiem i uczciwie. Ale nie wiem czy się to uda, czy to w ogóle będzie możliwe...Ale dołożę wszelkich starań aby tak było. Dla mnie, dla dziecka, dla niego... Edytowane przez hadassa dnia 18/04/2012 11:05 [color=#660099][i]" A ja jestem proszę Pana na zakręcie moje prawo, to jest pańskie lewo. Pan widzi krzesło, ławkę, a ja rozdarte drzewo.(...) Ode mnie widać niebo przekrzywione..."[/i][/color] |
|
|
hadassa |
Dodany dnia 18/04/2012 22:28
|
Złoty Forumowicz Postów: 1611 Data rejestracji: 13.03.10 |
Wróciłam z mityngu...Było wspaniale... A ja mam doła...Dlaczego? Bo wracam do domu w którym czuję się fatalnie... Przy moim mężu czuję się fatalnie. łapię przy nim doła. Czuję się beznadziejna... Mam wrażenie, że moje życie to jedna wielka porażka... I nie mam już siły...znowu... [color=#660099][i]" A ja jestem proszę Pana na zakręcie moje prawo, to jest pańskie lewo. Pan widzi krzesło, ławkę, a ja rozdarte drzewo.(...) Ode mnie widać niebo przekrzywione..."[/i][/color] |
|
|
Perfidia |
Dodany dnia 18/04/2012 22:44
|
Grupa Trzymająca Władzę Postów: 7779 Data rejestracji: 26.01.09 |
Ekhm... Sama widzisz jak to pozytywne pisanie o mężu wypadło. Wymienianie pozytywów szybko przeszło w opisywanie negatywów. Przykro mi hadassa, ale nawet jeżeli nie zdajesz sobie z tego sprawy, to to co piszesz brzmi jakbyś podświadomie tą decyzję już podjęła. Zastanawiam się też, czy na dłuższą metę jedna porządna awantura nie będzie mniej obciążająca psychicznie niż trwanie nie wiadomo ile w takim układzie. Nie zazdroszczę Ci całej sytuacji. Masz wybór jak między kiłą a rzeżączką [color=#990099][i]Czasem jest tak, że to, co się liczy, nie da się policzyć, a to, co daje się policzyć - nie liczy się.[/i] [small]A.Einstein[/small][/color] [small]1,6180339887498948482045868343656...[/small] |
Przeskocz do forum: |
Podobne Tematy
Temat | Forum | Odpowiedzi | Ostatni post |
---|---|---|---|
Życie na Chadzie | Przedstaw się | 11 | 27/09/2021 15:17 |
Chad a dalsze życie i wychowywanie razem dzieci | Choroba afektywna dwubiegunowa | 5 | 30/07/2020 20:55 |
Darmowy e-book: "Zdrowe życie z chorobą afektywną dwubiegunową" | Choroba afektywna dwubiegunowa | 2 | 06/02/2018 13:24 |
Życie z chorobą | Przedstaw się | 6 | 09/01/2018 05:19 |
Piosenka, która najlepiej opisuje Twoje życie | W wolnym czasie | 30 | 13/04/2017 20:50 |