Zobacz temat
Mam Efkę :: Nasze wątki :: Nasze wątki - część otwarta
wątek Kati
|
|
Kati |
Dodany dnia 16/07/2010 12:25
|
Platynowy forumowicz Postów: 2764 Data rejestracji: 29.06.09 |
Moich zmagań ze sobą ciąg dalszy. Prezdwcoraj była u nas znajoma z córką, w wieku mojej - to raczej o tą córkę chodzilo, żeby się dziewczynki mogły pobawić, a my przy okazji też pogadałyśmy. Przyszły o 12-tej. Zwykle było tak, że mała zostawała na godzinę i matka ją odbierała. Tym razem zagadałyśmy się i zostały do ok. 15.40. No i teraz w czym rzecz. Przyniosły lody. Jej dziewczynka generalnie przyzwyczajona jest cały czas ruszać buzią - tak też wygląda, baardzo okrągła - no a w przypadku dużego opakowania lodów jadła, póki nie zobaczyła dna. Moja mała trochę też ale tylko z jedną dokładką. My - mamy - też zjadłyśmy po porcji lodów, co u mnie, kompletnie odzwyczajonej od cukru, spowodowało poczucie bycia najedzoną na długi czas. Nie czułam głodu. Zagadałam się. Na zegarek nie patrzyłam. Dopiero po ich wyjściu zorientowałam się, która jest godzina i że pewnie powinnam była zrobić jakiś obiad, szczególnie dla dzieci. Fakt, przez ostatnią godzinę matka właśnie już za pięć minut zbierała się do wyjścia - argument na moją korzyść. Z drugiej strony pod koniec opowiadała coś o zachodnich zwyczajach, innych niż polska gościnność - argument prezciwko mnie. No w każdym razie po ich wyjściu i uświadomieniu sobie całej sytuacji poczułam się fatalnie. Nie wyrobiłam jako gospodyni i jako kobieta. Mogłam chociaż pizzę zamówić, bo na czteroosobowy obiad po prostu nie byłam przygotowana. Normalnie nie pomyślałam. Moja matka zawsze uczyla mnie, że ktokolwiek i kiedykolwiek przychodzi, to trzeba mieć przygotowaną furę żarcia, tak na wszelki wypadek. I faktycznie, od niej zawsze ludzie wychodzą najedzeni. Ja żyję inaczej. O posiłkach myślę tylko, jak muszę, nie potrafię na zapas. Ja nawet jak jestem najedzona, nie potrafię w supermarkecie zakupów zrobić, bo patrzę na półki i nie potrafię się zdecydować, co kupić. No ale to już taka dygresja. W każdym razie po intensywnej fali nienawiści do samej siebie postanowiłam wziąć byka za rogi i po prostu przeprosiłam za zaistniałą sytuację, obiecując poprawę. Ze upał, że straciłam poczucie czasu itepe. Dzień następny, wczoraj. Tym razem to moja córa była u nich. Bardzo pamiętała, żeby wziąć lody, bardzo jej zależało, żeby tym razem to ona przyniosła poczęstunek. Wraca do domu, wkurzona na maksa - generalnie źle się bawiły. I jedna z informacji: matka wzięła lody al wyciagnęła swoje, też świeżo kupione i to te podała dzieciom. Była rozczarowana. A ja - nie rozumiem chyba ludzi... Edytowane przez Kati dnia 16/07/2010 12:26 |
|
|
hadassa |
Dodany dnia 16/07/2010 13:49
|
Złoty Forumowicz Postów: 1611 Data rejestracji: 13.03.10 |
Kati, ja tez często nie rozumiem ludzi. W tej sytuacji z obiadem, uważam, że nie powinnaś sobie robić żadnych wyrzutów. Jak się ktoś apowiada na wizytę obiade,a ty byś go nie poczęstowała, to byłoby fo pa, ale w tej sytuacji to raczej brak wychowania u tej drugiej strony...widzę,że masz ciągły problem z poczuciem winy, skąd ja to znam? Co do braku wychowania u tej pani, utwierdza mnie wtym jej zachowanie na drugi dzień... I myslę,że możesz sobie swobodnie dać spokój z przejmowaniem się tą sprawą, bo podejrzewam, że ona nawet nie zauważa tych subtelności, którymi ty się tak przejmujesz. [color=#660099][i]" A ja jestem proszę Pana na zakręcie moje prawo, to jest pańskie lewo. Pan widzi krzesło, ławkę, a ja rozdarte drzewo.(...) Ode mnie widać niebo przekrzywione..."[/i][/color] |
|
|
Mademoisellka |
Dodany dnia 16/07/2010 14:07
|
Medalista Postów: 583 Data rejestracji: 28.12.08 |
No jasne! Hadassa doskonale to ujęła. Nie znoszę jak ludzie przywiązują do takich rzeczy AŻ taką wagę. U mnie w domu był odwrotny problem. Jak byłam w podstawówce i miałam taką koleżankę to jak przychodziłam, jej mama zawsze bez pytania stawiała przed nami obiad z dwóch dań. Jak koleżanka przychodziła do mnie, było mi strasznie wstyd, że mama woła mnie samą na obiad . Bo przecież ona 'nie ma pieniędzy żeby cudzych gówniarzy odkarmiać' -tak to mniej więcej było. Teraz, kiedy jestem już trochę starsza to trochę odbija mi w drugą stronę i jak zapraszam gości to myślę za siebie i za nich. Żeby niczego nie zabrakło : ani jedzenia ani picia ani czegoś słodkiego jakby ktoś miał ochotę. jednak staram się podchodzić do tych spraw rozsądnie i po prostu jak umawiam się w porze obiadowej to jestem przygotowana na zrobienie większego obiadu a jeżeli jest to wieczór ze znajomymi to podaję np. kanapki i napoje. A to, że ktoś się 'zasiedział' to już tylko i wyłącznie jego wina. Ja głodna być nie lubię. I zależnie od tego gdzie jestem. Jak jestem u kogoś bliskiego to po prostu mówię 'zrób mi kanapkę bo umieram z głodu' Albo proponuję zamówienie pizzy i takie tam. Jak jestem u kogoś bardziej 'formalnie', u kogoś kogo mało znam to po prostu wizyta się przedłuża a ja staję się głodna to grzecznie sie żegnam i wracam do domu. Ale NIGDY w zyciu nie ośmieliłabym się nikomu zwróić uwagi na ten temat. po prostu spaliłabym się ze wstydu. Edytowane przez Mademoisellka dnia 16/07/2010 14:08 [color=#336633]To niewiarygodne, jak można czuć się szczęśliwą przez tyle lat, mimo tylu kłótni, tylu upierdliwości i tak naprawdę, kurwa, nie wiedzieć, czy to miłość czy nie. Gabriel García Márquez [i]Miłość w czasach zarazy[/i] [/color] |
|
|
Kati |
Dodany dnia 16/07/2010 14:12
|
Platynowy forumowicz Postów: 2764 Data rejestracji: 29.06.09 |
[quote]podejrzewam, że ona nawet nie zauważa tych subtelności, którymi ty się tak przejmujesz. [/quote] ... oj, ona właśnie jest w stanie każdemu wypunktować słabość, potknięcie, fo pa itede, niejednokrotnie słyszałam takie historie, bo traktuje mnie trochę jak spowiednika. Więc gdzieś zaczęło mi chodzić po głowie, co teraz o mnie i komu opowiada - że głodzę jej dziecko.... Ech, było minęło. Natomiast na polską gościnność z wiecznie kapiacym potrawami stołem się po prostu nie nadaję i już |
|
|
Alia |
Dodany dnia 17/07/2010 08:29
|
Grupa Trzymająca Władzę Postów: 2831 Data rejestracji: 01.09.09 |
Syndrom matki Polki-karmicielki się po prostu niektórym włącza. Rany, jak ja tego nie cierpię. Tak samo jak nie cierpię punktowania, co kto źle zrobił i gdzie postąpił niezgodnie z zasadami dobrego wychowania - to z kolei domena mojego ojca. Całe szczęście ze znajomymi mamy zaprzyjaźnioną knajpę, więc nie zapraszamy się do domów i nie ma tego problemu. |
|
|
Kati |
Dodany dnia 17/07/2010 08:50
|
Platynowy forumowicz Postów: 2764 Data rejestracji: 29.06.09 |
Też tak robiliśmy i robimy dalej, jeśli to chodzi o nas. Ja się z tymi dorosłymi nawet nie przyjaźnię - po prostu, rodzice koleżanki mojej córki i to o to chodzi, żeby się dzieci pobawiły |
|
|
hadassa |
Dodany dnia 17/07/2010 09:14
|
Złoty Forumowicz Postów: 1611 Data rejestracji: 13.03.10 |
[quote][b]Kati napisał/a:[/b] po prostu, rodzice koleżanki mojej córki i to o to chodzi, żeby się dzieci pobawiły[/quote] No i dobrze, niech tak zostanie. Skoro to są tylko takie relacje, to w ogóle nie masz co robić sobie żadnych wyrzutów, bo nie jesteś zobowiązana. Może się mylę, ale chyba jesteś w tym przypadku jakoś nadodpowiedzialna. I chyba nie ma juz co tego roztrząsać, bo to w sumie drobiazg niewarty twoich nerwów, nawet jeżeli ta znajoma przywiązuje do tego uwagę. Niech to będzie jej problem, a nie twój [color=#660099][i]" A ja jestem proszę Pana na zakręcie moje prawo, to jest pańskie lewo. Pan widzi krzesło, ławkę, a ja rozdarte drzewo.(...) Ode mnie widać niebo przekrzywione..."[/i][/color] |
|
|
yvaine |
Dodany dnia 17/07/2010 09:37
|
Finiszujący Postów: 370 Data rejestracji: 22.04.10 |
cóż mogę dodać... chyba nic. zgadzam się z przedmówczyniami. to ta pani ma problem, a Ty nie powinnaś się przejmować takimi zachowaniami.:* |
|
|
Kati |
Dodany dnia 17/07/2010 10:14
|
Platynowy forumowicz Postów: 2764 Data rejestracji: 29.06.09 |
Ależ ja się nie przejmuję aż tak bardzo. Podzieliłam się z Wami swoim chorym kawałkiem - bo fakt, myślenie o jedzeniu czy karmieniu kogoś sprawia mi trudność, szczególnie jeśli wiem, że druga strona je bez przerwy. Dzięki za miłe słowa.
Edytowane przez Kati dnia 17/07/2010 11:31 |
|
|
Kati |
Dodany dnia 20/07/2010 10:50
|
Platynowy forumowicz Postów: 2764 Data rejestracji: 29.06.09 |
Wczoraj zmarł mój przyjaciel. Jestem z Wami ale wybaczcie, jeśli czegoś nie zauważę, choć ważne. |
|
|
Mademoisellka |
Dodany dnia 20/07/2010 13:07
|
Medalista Postów: 583 Data rejestracji: 28.12.08 |
[color=#336633]To niewiarygodne, jak można czuć się szczęśliwą przez tyle lat, mimo tylu kłótni, tylu upierdliwości i tak naprawdę, kurwa, nie wiedzieć, czy to miłość czy nie. Gabriel García Márquez [i]Miłość w czasach zarazy[/i] [/color] |
|
|
Kati |
Dodany dnia 21/07/2010 13:04
|
Platynowy forumowicz Postów: 2764 Data rejestracji: 29.06.09 |
Dziś dla odmiany historyjka z gatunku tych zabawnych. Jeden z naszych kotów, Szarusia - kobieta, jak sama nazwa wskazuje, z patologicznej lecz fizycznie sprawnej rodziny - okazała się być... łowna nadzwyczaj. Od pewnego czasu znosi nam, w ramach okazywania kociej miłości różnego rodzaju myszy, nornice, generalnie to, co się jej uda złapać. Mój mąż nieopatrznie zakupił był luksusową puszkę, którą obdzielił oba koty - ten drugi się załapał, za żywota, że tak powiem - no bo tak się koteczka stara. A ostrzegałam... No to wczoraj wieczorem, kocica wiedziona falą narastającej miłości złowiła i wniosła mysz - tym razem żywą i w pełni sprawną, po czym sobie poszła - po następną. Zostaliśmy z nią sami, godzina 22, mysz pod komodą (oby nie w ciąży) i drugi kot - Czorcik, który upolować potrafi co najwyżej skórkę od kiełbasy. Dobre 45 minut zabawy: przy użyciu kija mąż wymiatał mysz spod szafy, ona uciekała, raz wczepiła się w plecak, raz uciekła pod schody, każdorazowo wracając na z góry upatrzone pozycje. Raz zniknęła nam z oczu całkowicie - okazalo się, że zawiesiła się na kablach od głośników i siedziała tam na wysokości ok. 80 cm od ziemi - mam zdjęcia! Stamtąd w końcu udało nam się przepłoszyć ją na bardziej dla nas dostępną przestrzeń i tam mąż złapał ją za ogon: odgryzła się, wbijając mu w palec wszystkie zęby... i zwiała do kuchni. No i tu sięgnęliśmy po broń ostateczną: siedziała pod szafką, skąd nie mogła nigdzie uciec, więc rzuciliśmy zezowatym Czorcikiem centralnie w mysz, on jakimś cudem złapał ją w zęby i bohatersko wyniósł na dwór. Potem mu zwiała. I dobrze. Zasłużyła sobie - o ile nie padła na zawał - na dalsze życie Wniosek: nawet najbardziej ciapowaty kot jest szybszy od człowieka |
|
|
Alia |
Dodany dnia 21/07/2010 13:31
|
Grupa Trzymająca Władzę Postów: 2831 Data rejestracji: 01.09.09 |
Piękna historia. Moja Szarka też jest bardzo łowna, ale że mieszkamy w bloku, więc na razie poluje jedynie na muchy i pasikoniki, które nie wiedzieć czemu upodobały sobie nasze mieszkanie. |
|
|
irian |
Dodany dnia 21/07/2010 14:12
|
Finiszujący Postów: 278 Data rejestracji: 16.11.09 |
hehe skąd ja to znam mam dwa koty - dachowca i rasowego (Maine Coona) Main Coon potrafi mi przynieść do łózka wszystko ale nic żywego nie potrafi (na szczęście) złapać - taka kochana ciapa z niego, natomiast dachowiec, nie raz wykazał się instynktem łapiąc z balkonu (2 piętro) wróbla i przynosząc go nam do mieszkania ^^ a potem trzeba było łapać ptaszka pod stołem xD |
Kati |
Dodany dnia 21/07/2010 14:15
|
Platynowy forumowicz Postów: 2764 Data rejestracji: 29.06.09 |
Łaaaa, masz Maine Coona. Moje niespełnione marzenie - bo za drogi... |
|
|
irian |
Dodany dnia 21/07/2010 14:40
|
Finiszujący Postów: 278 Data rejestracji: 16.11.09 |
byl moim marzeniem od wielu lat dostałam go w kryzysowym momencie, nawrót choroby (depresja, myśli smobójcze) dzięki niemu zaczęlam się w końcu uśmiechać także była to dobra inwestycja potem rok później kupiliśmy drugiego, ale po tygodniu nam zmarł... :/ |
martyna |
Dodany dnia 21/07/2010 15:59
|
300% normy Postów: 11241 Data rejestracji: 07.08.09 |
a tak apropo żyjątek, od niedzieli żyję z konikiem polnym pod jednym dachem. On na suficie siedział i patrzyła jak śpię nad moją głową, a że nie posiadam krzeseł a wszystko co jest to albo za niskie albo na kółkach, wiec on na górze -ja na dole. Ćwiczyłam cierpliwość, dzisiaj zastałam go wcinającego zieleninę w kuchni wiec był w zasięgu ręki. Teraz patrzy na mnie na tarasie -a swoją drogą, ciekawe co takie stworzonka sobie myślą o człowieku.
Życie jest zbyt krótkie, aby pić kiepską herbatę, czytać złe książki i marnować czas na ludzi, dla których nic nie znaczymy. |
|
|
irian |
Dodany dnia 21/07/2010 16:02
|
Finiszujący Postów: 278 Data rejestracji: 16.11.09 |
nie wiem co myślą, ale te wielkie zielone owijają się dookoła palca i gryzą xD |
martyna |
Dodany dnia 21/07/2010 16:05
|
300% normy Postów: 11241 Data rejestracji: 07.08.09 |
wiem już wiem
Życie jest zbyt krótkie, aby pić kiepską herbatę, czytać złe książki i marnować czas na ludzi, dla których nic nie znaczymy. |
|
|
Kati |
Dodany dnia 24/07/2010 14:57
|
Platynowy forumowicz Postów: 2764 Data rejestracji: 29.06.09 |
Wiecie co, mam jakąś czarną serię. Od pewnego czasu cokolwiek, z kimkolwiek - za jednym wyjątjkiem ale ten wyjątek to jakiś ślepy traf - to mi kurna nie wychodzi. A jeśli - to bokiem. Była historia z odwołanym spotkaniem, na które tłukłam się prawie 200 km i zostało odwołane w połowie trasy. Nawet o tym nie pisałam, bo to było pierwsze i zabolało na maksa. potem - sprawa z odwołanymi praktykami. Oczywiście osoba inna, efekt końcowy podobny: rozczarowanie. Teraz w piątek mieli przyjechać znajomi, odwołali przyjazd w momencie, kiedy już wypatrywałam ich w drzwiach. Sms-em. Ja wiem, że dziewczyna ma problem z wyjazdami, jednak tym razem mam wrażenie, że przyłożyłam do tego palec. Otóż raz - bo zwykle jest odwrotnie - to JA chciałam zapewnić sobie odrobinę wsparcia. Uczciwie przyznałam, że na początku będzie mi ciężko, bo wstydzę się tego, jak wyglądam - nota bene znajoma jest baaardzo szczupła, a jej mąż baardzo nią ostentacyjnie zachwycony. No i co? Wtedy, gdy to powiedziałam, od razu chcieli się wycofać 'dla mojego dobra'. Ok, tylko że ja chciałam i dalej chcę konfrontować się ze swoimi fobiami. Nie po to jestem 3 lata w terapii, żeby chować głowę w piasek. No i ok, umówiliśmy się. No a potem... no wlaśnie. Jasne, że za trzecim razem boli mniej. Że do wszystkiego można się przyzwyczaić i popaść w rutynę. Skończyło się na odpowiedzi z mojej strony "ok". I nawet tym razem nie przepłakałam tego. Tylko czy to właściwy kierunek? Uczę się ludzi, w praktyce, z autopsji. Jestem coraz bardziej sceptycznie nastawiona do bliskości, przyjaźni - w perspektywie mając zawód pomagacza... Trochę mi się to gryzie. Na pewno pomoże - nie angażować się w każdą osobę. Tylko to akurat są wszystko moi przyjaciele. Pech, pech, pech. Do końca walczyłam, chciałam wierzyć, że TYM RAZEM ciąża nie oznacza towarzyskiego końca świata. Tyle że jeśli to ja tyłka nie ruszę - a chwilowo jest to utrudnione - to po prostu znikam. Innym na mnie nie zależy.Wystarczy kartka na święta, których nie obchodzę. A propos praktyk. Też musiałam zawalczyć, wyprosić, bo kobieta się na urlop wybiera i zaproponowała mi... wrzesień-październik. Jak już wyprosiłam to, okazalo się, że po polskiej stronie nie ma gdzie nocować. Załatwiłam po czeskiej. Także od początku do końca hardcore. Ciekawe, czy w razie skurczów czeska karetka odwiezie mnie na polską stronę.... To tyle. Znowu narzekam. Aha, mam za sobą kilka nieprzespanych nocy z rzędu. Może dziś po burzy będzie lepiej. I tylko koty mi dotrzymuja w nocy towarzystwa, jak się snuję po domu... |
|
Przeskocz do forum: |
Podobne Tematy
Temat | Forum | Odpowiedzi | Ostatni post |
---|---|---|---|
wątek książkowy | W wolnym czasie | 760 | 29/10/2023 15:19 |
Wątek Muzyczny IV | W wolnym czasie | 709 | 15/01/2023 20:15 |
Wątek kulinarny | W wolnym czasie | 570 | 16/03/2021 06:54 |
Wątek | Nasze wątki - część otwarta | 153 | 23/11/2020 20:31 |
wątek wakacyjny | W wolnym czasie | 30 | 01/06/2020 16:38 |