22 Listopada 2024
Logowanie
Nazwa użytkownika

Hasło

Zapamiętaj mnie


Em Em
6 dni Offline
sasta sasta
2 tygodni Offline
notno notno
3 tygodni Offline
KingArthur KingArthur
8 tygodni Offline
swistak swistak
10 tygodni Offline
Ostatnio zarejestrował się: davidcorso
Ogółem Użytkowników:2,209
Shoutbox
Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

18/12/2022
Cześć, Rafa!

15/12/2022
Dzień Dobry Wszystkim Smile

06/10/2022
zdrowia

06/10/2022
Covid zapukał do moich drzwi poraz kolejny ten już ze szpitalem w tle. Stres

17/07/2022
Romek, nowi użytkownicy mają zablokowaną możliwość pisania na Forum - najpierw muszą się przedstawić w dziale "przedstaw się".

Archiwum shoutboksa
Zobacz temat
Mam Efkę :: O psychiatrii :: Zaburzenia odżywiania
 Drukuj temat
Siła w słabości
Aneta
#1 Drukuj posta
Dodany dnia 24/06/2011 14:20
Awatar

Rozgrzewający się


Postów: 29
Data rejestracji: 20.06.11

Chciałam porozmawiać z Wami o tym, czy myślicie, że choroba coś Wam daje, że uczy czegoś pozytywnego, że dzięki niej się zmieniacie, dojrzewacie, mądrzejecie? Absolutnie wątek ten nie jest po to, żeby zachęcać do trwania w chorobie, ale po to, żeby popatrzeć na to doświadczenie, jako jedno z wielu w naszym życiu, które przytrafiło się nam po coś, żeby nam coś uzysłowić, abyśmy mogły ewoluować. Ja wiem, że bulimia, bardzo mnie zmieniła. Uważam, że musiała mi się ona przytrafić, a jak nie ona, to jakieś inne nieszczęście. Dzięki niej spokorniałam, nauczyłam się lepiej rozumieć ludzi, którzy też mają swoje słabości i trudno im jest sobie z czymś poradzić w życiu. Wcześniej, przed chorobą, byłam niesiona przez jedną falę sukcesów, najlepsza we wszystkim, za co się brałam. Mało ludzka, zasadnicza, zmobilizowana, zwarta na 100%, nastawiona na zadania, słabo na ludzi. Zatem chorobie zawdzięczam to, że dojrzałam,że nie oceniam niczego z góry, wiem, że nic nie jest tak czarno-białe, jak myślałam wcześniej. Nauczyłam się cieszyć tak zupełnie każdym dniem bez objawów, doceniać to, że mam siłę robić cokolwiek, bo niedawno mogłam przecież nie mieć jej, żeby wstać z łóżka. Lepiej umiem teraz wykorzystywać swój czas, staram się maksymalnie układaćgo tak, żeby życie sprawiało mi, jak najwięcej radości, nie chcę, żeby inni decydowali za mnie, nie chcę, żeby nieobliczalność trawnia objawów za mnie decydowała, teraz, kiedy już w końcu mogę, żyję tak, żeby mi było najwygodniej - bez żalu, bez poczucia winy. Czasami niektórzy się dziwią, nie zawsze się tłumaczę, czasami tylko ja wiem, z czego to wynika. Bardzo mnie interesuję, jak wy patrzycie na doświadczenie przez które właśnie przechodzicie/przeszłyście?
 
Pogodna
#2 Drukuj posta
Dodany dnia 24/06/2011 14:27
Awatar

Grupa Trzymająca Władzę


Postów: 3860
Data rejestracji: 23.06.10

Cześć Aneta Smile
Wiesz co ja uważam, że przez chorobę też bardzo dojrzałam, stałam się mniejszą egoistką. Choroba nauczyła mnie, że nie jestem taka idealna, pomogła mi zaakceptować siebie słabą, pogodzić się z tym, że jest kolor szary a nie tylko biały i czarny. Nauczyła mnie nie patrzyć tylko na siebie "o ja pokrzywdzona" ale też patrzeć na innych ze zrozumieniem. Nauczyła mnie, jak bardzo ja potrafię być wredna, krzywdzić innych a oczekiwać idealności. Choroba nauczyła mnie, że nie zawsze muszę wygrywać, mieć rację. Nauczyła mnie odpuszczać, nie być idealną
Nieśmiertelność jest bardzo łatwa do osiągnięcia. Wystarczy nie umierać.
 
Aneta
#3 Drukuj posta
Dodany dnia 24/06/2011 14:38
Awatar

Rozgrzewający się


Postów: 29
Data rejestracji: 20.06.11

Hej PogodnaSmile,
jak czytam Twoją wypowiedź to nauczyłaś bardzo ważnych rzeczy. A jak myślisz, byłabyś w stanie nauczyć się ich wszystkich bez takiego doświadczenia, które prawie łamie nas na pół? Bo nasze choroby wywracają życie do góry nogami. Myślisz, że mogłabyś to opanować je przez zwykłe rozmowy, bez cierpienia, w czasie spotkań z koleżankami?
 
Perfidia
#4 Drukuj posta
Dodany dnia 24/06/2011 14:40
Awatar

Grupa Trzymająca Władzę


Postów: 7779
Data rejestracji: 26.01.09

Pozwolicie, że się wetnę?

Pytanie jest z jednej strony b. dobre, bo nie ma nic lepszego, niż szukanie pozytywów tam, gdzie ich pozornie nie ma.

Z drugiej strony - myślę, że trzeba podkreślić jedną rzecz - pozytywy, o których piszecie to chyba dopiero z perspektywy zakończonej terapii można zauważyć. I wydaje mi się, że gdy ktoś jest na etapie leczenia lub szukania motywacji do zdrowienia, takie szukanie pozytywów w chorobie może być niebezpieczne. Choćby ze względu na to, że choroba nie zawsze pozwala na to spojrzeć z dystansem.

I jeszcze jedna uwaga - b. często spotykam się z tym, że osoby, które są na etapie aktywnych zab. odżywiania pytają "dlaczego mnie to spotkało". I To co napisałyście - Aneta i Pogodna - daje nadzieję na to, że wraz z wyzdrowieniem przyjdzie moment, w którym każda osoba będzie umiała ze spokojem powiedzieć "dlatego, że ... " i widzieć siebie jako doświadczonego, ale szczęśliwego człowieka, a nie ofiarę wrednego losu.
[color=#990099][i]Czasem jest tak, że to, co się liczy, nie da się policzyć,
a to, co daje się policzyć - nie liczy się.[/i]
[small]A.Einstein[/small][/color]

[small]1,6180339887498948482045868343656...[/small]
 
http://antyproana.blox.pl
york
#5 Drukuj posta
Dodany dnia 24/06/2011 14:43
Awatar

Medalista


Postów: 559
Data rejestracji: 15.12.10

Ja nie umiem zaakceptować swoej choroby nie uważam żeby mi coś dała. Zresztą podobno nie jestem chora to " tylko" zaburzenia osobowości słyszę. Choroba zabiera i zabrała mi najpiękniejsze lata życia. To cierpienie nie ma sensu. U mnie niestety te zaburzenia spowodowane były sytuacja rodzinną i zdrowotną
Są myśli, słowa nawet, które trzeba głośno wypowiedzieć, aby nas straszyć przestały
 
sensitivechild
#6 Drukuj posta
Dodany dnia 24/06/2011 14:45
Awatar

Platynowy forumowicz


Postów: 2771
Data rejestracji: 04.12.10

Czesc AnetaSmile
rewelacyjny wątekSmile. Z każdego zła można wyciągnąć jakies dobro, ba! Większe dobro!Smile
Czego mnie nauczyła choroba.. Na pewno tego, że cieszę się z drobnych rzeczy; dostrzegam te dni bez napadu, cieszy mnie spokój ducha, wyostrza się patrzenie na swiat - chociażby na to, że swieci słońce, albo nawet deszcze pada. Kiedys łatwo było oceniać innych, ich słabosci, wkurzałam się, jak narzekali. Łatwiej na dzisiaj przychodzi mi zrozumienie. Zaczęłam patrzeć z zupełnie innej perspektywy, choć zapewne jeszcze wiele przede mną. Przede wszystkim ta radosć. Ot paradoks Smile
[color=#ff00cc]''Two and a half years ago, hell came to pay me a surprise visit" Andrew Solomon[/color]
[b][color=#ff9900]
"-Puchatku? -Tak Prosiaczku? -Nic- powiedział Prosiaczek biorąc Puchatka za łapkę - Chciałem się tylko upewnić,
 
Pogodna
#7 Drukuj posta
Dodany dnia 24/06/2011 14:46
Awatar

Grupa Trzymająca Władzę


Postów: 3860
Data rejestracji: 23.06.10

Perfidia masz rację to pozwala się zauważyć dopiero jak się człowiek "ogarnie".

Aneta- Szczerze to ja bym wolała się tego nauczyć w toku życia, jakiś doświadczeń rodzinnych - tych normalnych, a nie być prostowana na terapii. Tak mają ludzie normalni, że nie potrzebują przejść przez ED, żeby zobaczyć jak należy funkcjonować i ja bym tak wolała. Myślę, że gdybym trafiła na rozsądnych rodziców, niepatologiczne środowisko to byłabym w stanie.
Nieśmiertelność jest bardzo łatwa do osiągnięcia. Wystarczy nie umierać.
 
sensitivechild
#8 Drukuj posta
Dodany dnia 24/06/2011 14:49
Awatar

Platynowy forumowicz


Postów: 2771
Data rejestracji: 04.12.10

Co do tego co napisała Perfidia - to ja nie jestem po skończonej terapii, w zasadzie dopiero zaczynam, nie licząc tamtej przerwanej... Więc nie wiem. W każdym razie, bardzo subiektywnie (bo w sumie inaczej się nie daWink ), zauważam to, co napisałam. Choć nie mogę tego powiedzieć w momencie, gdy czarna chmura na mnie nachodzi.
[color=#ff00cc]''Two and a half years ago, hell came to pay me a surprise visit" Andrew Solomon[/color]
[b][color=#ff9900]
"-Puchatku? -Tak Prosiaczku? -Nic- powiedział Prosiaczek biorąc Puchatka za łapkę - Chciałem się tylko upewnić,
 
Perfidia
#9 Drukuj posta
Dodany dnia 24/06/2011 15:03
Awatar

Grupa Trzymająca Władzę


Postów: 7779
Data rejestracji: 26.01.09

sensitivechild - może po prostu udało Ci się osiągnąć pewną dojrzałość bez terapii, że potrafisz sobie uświadomić pewne rzeczy. Może dzięki temu będzie Ci łatwiej przez terapię przejść?
[color=#990099][i]Czasem jest tak, że to, co się liczy, nie da się policzyć,
a to, co daje się policzyć - nie liczy się.[/i]
[small]A.Einstein[/small][/color]

[small]1,6180339887498948482045868343656...[/small]
 
http://antyproana.blox.pl
sensitivechild
#10 Drukuj posta
Dodany dnia 24/06/2011 15:18
Awatar

Platynowy forumowicz


Postów: 2771
Data rejestracji: 04.12.10

Byłoby slicznie Wink
[color=#ff00cc]''Two and a half years ago, hell came to pay me a surprise visit" Andrew Solomon[/color]
[b][color=#ff9900]
"-Puchatku? -Tak Prosiaczku? -Nic- powiedział Prosiaczek biorąc Puchatka za łapkę - Chciałem się tylko upewnić,
 
Aneta
#11 Drukuj posta
Dodany dnia 24/06/2011 15:18
Awatar

Rozgrzewający się


Postów: 29
Data rejestracji: 20.06.11

Perfidio, masz rację, że po zakończonej terapii jest łatwiej zauważyć pozytywy. Na pewno, gdy się choruje i cierpi, po prostu się tego bardzo bardzo nie chce. Ale w czasie choroby są różne etapy. I wtedy, gdy czułam się lepiej, po każdym takim upadku miałam jakieś przemyślenia, wyciągałam wnioski i, pomimo, że wciąż miałam objawy i dalej upadałam, to równolegle już się czegoś uczyłam, już widziałam, że w pewnych zagadnieniach jestem silniejsza, już gdzieś się umiem obronić, a to, że upadałam dalej, swiadczyło, że wciąż mam rany, które wymagają leczenia. Więc niejakie pozytywy siedzenia w tym bagnie na etapie leczenia też można zauważyć. I chyba nadaje to poczucie jakieś sensu przechodzenia przez to, w czym się znalazłyśmy. A najbardziej głupio się czułam, gdy miałam wrażenie, że to, co robię nie ma sensu, mi, ani nikomu nic nie daje, to strasznie podkopywało, odbierało całe poczucie jakiejkolwiek wartości, jakiegokolwiek znaczenia. My ludzie tak mamy, że lubimy sobie uzasadniać konieczność zdarzeń, racjonalizować je,dzięki temu czujemy się lepiej. Może jak zobaczymy sens wcześniej choroby, z większą cierpliwością przejdziemy jej poszczególne epidozy.Zgadzam się z Tobą, że szukanie pozytów w chorobie może być niebezpieczne, myślałam o tym, zanim zadałam to pytanie, ale przeważyło we mnie myślenie, że raczej odpowiedzi mogą być bardziej inspirujące i ukazujące światełko w tunelu, z którego wszystkie tu wychodzimy/wyszłyśmy.

Pogodna zgadzam się z Tobą, że można by się byłotego nauczyć w nbormalniej, niepotalogicznej rodzienie, w takiej w której zawsze, o wszystkim można porozmawiać i nie ma tematów tabu. Tak by było najlepiej. Ale cóż ja też takiej nie miałam, a bez poczucia, że z czymś jest mi źle, nie poszłabym do psychiatry, bez tego poczucia jak bardzo się ranię i nie umiem sobie radzić z jakimiś emocjami, nie wpadałabym na pomysł, że czegoś mi brakuje, że czegoś nie umiem i należy sięgnąć po pomoc. Pytanie tylko, jakie szanse na radzenie sobie ze sobą, z własną emocjonalnością mają dzieci, które są z patologicznych rodzin. W takich rodzinach nigdy nie ma dobrego wzorca. Zatem, czy są jakieś szanse, żeby z takiej rodziny wyszło dziecko niezaburzone?

Czy z takimi dziećmi zawsze jest coś nie"hallo" i nie ma co mieć pretensji do siebie i do rodziców, o to co się stało, bo tak naprawdę wszystko poszło niemalże naturalną koleją rzeczy w takich przypadkach?
 
Perfidia
#12 Drukuj posta
Dodany dnia 24/06/2011 15:30
Awatar

Grupa Trzymająca Władzę


Postów: 7779
Data rejestracji: 26.01.09

Aneta - nie odbierają proszę tego co napisałam jako zarzut w Twoją stronę. Na prawdę - doceniam takie podejście, bardzo często go tutaj na eFce brakuje. Choćby weźmy pod uwagę to, że jest tutaj stosunkowo niewiele osób, które zakończyły terapię, lub choćby to, że więcej jest przekazów negatywnych, a rzadziej jest chęć do dzielenia się pozytywami.
Zwróciłam uwagę, że jest możliwość niebezpieczeństwa w takim myśleniu tylko po to, żeby nie doprowadzić do sytuacji, w której ktoś bezkrytycznie zacznie zachwycać się swoją chorobą.
[color=#990099][i]Czasem jest tak, że to, co się liczy, nie da się policzyć,
a to, co daje się policzyć - nie liczy się.[/i]
[small]A.Einstein[/small][/color]

[small]1,6180339887498948482045868343656...[/small]
 
http://antyproana.blox.pl
verdemia
#13 Drukuj posta
Dodany dnia 24/06/2011 15:31
Złoty Forumowicz


Postów: 1809
Data rejestracji: 29.07.09

NIe zsykałam nic dzięki chorobie, nie widzę pozytywów płynących z chorowania. Oprócz tego, że uciekam przed życiem w chorobę, ale to rczej wręcz negatyw...tylko takie głupie złudzenie.
Za to straciłam bardzo dużo miesięcy życia, mozliwości. Cześć przez jakieś tam zaburzenia, część na pewno z włąsnego wyboru, bo łatwiej było wybrać chowanie się w domu z żarciem niż prawdziwe życie. Straciłam mnóstwo ludzi, rodzinę po części, ostatnio (być moze poniekąd przez to że jestem az tak zaburzona) straciłam jedną z najważniejszych rzeczy w życiu. Z bardziej przyziemnych rzeczy to straciłam kupę kasy na leczenie, z braku pracy, wydanych na żarcie i alkohol. I tak bym sobie mogła wymieniać same straty...
Nigdy nie miałam pretensji do losu o to, że dlaczego ja z tą chorobą, jakoś to nie miało dla mnie znaczenia, po prostu musiało na kogoś paść, a ja widocznie za łatwo się temu poddałam.
Nie...zdecydowanie nie widzę żadnych korzyści z tego, ani żadnej siły.
 
Aneta
#14 Drukuj posta
Dodany dnia 24/06/2011 15:46
Awatar

Rozgrzewający się


Postów: 29
Data rejestracji: 20.06.11

Perfidio, nie odbieram tego jako zarzutuSmile. Naprawdę jest oki i zgadzam się bez bicia, że niebezpieczny byłyby taki bezkrytyczny zachwyt nad chorobą.

Verdemio, to pomimo, że teraz nie widzisz żadnej korzyści duchowej z chorowania, to zapewniam Cię, że każde cierpienie czegoś uczy. Ale na to zdecydowanie potrzeba czasu i jak pisze Perfidia dystansu. Mi chodzi tylko o to, żebyście nie zadręczały się tym, że chorujecie, że to jest doświadczenie, które się do czegoś przydaje, każdemu do czegoś innego. Podstawą jest samo zrozumienie i zaakceptowanie tego, że to nam się przytrafiło, wybaczenie sobie błędów, które popełniłyśmy. I uniestawanie w walce, żeby z chorobą wygrać, przecież zawsze, kiedy się nie dajesz chorobie, udawadniasz sobie swoją własną siłę, swoją odwagę. Zapewniam Cię, ja bardzo dobrze wiem, że czasami te najmniejsze kroki, tak wydawać by się mogło prozaiczne, jak niesięgnięcie po coś, jak siedzenie godzinę nad tabletkami przeczyszczającym z płaczem i w końcu ich nie wzięcie (bo tak będzie ostatecznie lepieji szybciej się przerywa cały łańcuch) wymagają największej siły, są najtrudniejsze.
 
hadassa
#15 Drukuj posta
Dodany dnia 24/06/2011 16:24
Awatar

Złoty Forumowicz


Postów: 1611
Data rejestracji: 13.03.10

Aneto, cieszę się że napisalaś, to co napisałaś.
Chciałam ci powiedziec, że ja też dostrzegam wiele korzyści z mojej choroby. wcale to oczywiście nie umniejsza cierpienia, które ona wywoławała i wywołuje nadal. Ale zmienia perspektywę, a to już bardzo dużo.
Moje korzyści, to przedewszystkim to, że odkryłam moje uzaleznienie od alkoholu. To sie stało dzięki depresji. Poza tym poznalam cudownych, kochanych ludzi: moją panią doktor, moich terapeutów i ludzi w ośrodku w którym się leczę, chorych jak ja. [oznałam też ludzi na Efce. To też jest dla mnie wielka korzyść.
Poza tym dzięki chorobie uczę się (bo ta nauka ciągle trwa) pokory, współczucia dla innych, akceptacji własnych ograniczeńi słabości. Jest jeszcze wiele innych rzeczy, ale te są chyba najważniejsze...
[color=#660099][i]" A ja jestem proszę Pana na zakręcie
moje prawo, to jest pańskie lewo.
Pan widzi krzesło, ławkę, a ja rozdarte drzewo.(...)
Ode mnie widać niebo przekrzywione..."[/i][/color]
 
verdemia
#16 Drukuj posta
Dodany dnia 24/06/2011 16:33
Złoty Forumowicz


Postów: 1809
Data rejestracji: 29.07.09

Aneta to nie tak, że ja nie akceptuje swoich zaburzeń i popełnionych do tej pory błędów. Uważam tylko, ze mogło ich nie być, bo większość naprawdę do niczego mi się w życiu nie przydała i nie widzę w nich jakoś większego sensu. A poza tym walka z chorobą...cóż...gdyby nie było choroby nie byłoby z czym walczyć...czyż nie byłoby lepiej? Gdzie tu korzyść... ? A poza tym wolałabym siłę odkrywać w rozwijaniu siebie i tworzeniu czegoś a nie w walce zjeść i wyrzygać czy moze jednak nie.
 
Nadzieja
#17 Drukuj posta
Dodany dnia 24/06/2011 18:38
Awatar

Pasjonat


Postów: 5532
Data rejestracji: 20.08.08

To co przeszłam sprawiło, że inaczej patrzę na ludzi na otaczający świat, jestem bardziej dojrzalsza chociaż są momenty, że czuję się tak jakbym była po 80. Zmienił się mój system wartości. Cierpienie uczy pokory, zwraca uwagę na rzeczy ważne i wartościowe pozwala spojrzeć inaczej na drugiego człowieka.
I ja tak rozumiem Twoje pytanie Aneta.
Bo każde nowe doświadczenie w życiu czegoś nas uczy, a te złe te trudne doświadczenia chociaż tak bardzo bolą pozwalają się nam zatrzymać. Będąc w szpitalu poznałam tyle osób tyle ludzkich cierpień i to jest niesamowite ile potrafi znieść jeden człowiek.
[color=#333399]"Nigdy nikomu nie ufaj, Danielu, a tym bardziej ludziom, których podziwiasz. Bo nie kto inny, a właśnie oni zadadzą ci najboleśniejsze rany."
Carlos Ruiz Zafón " Cień Wiatru"[/color]
 
sigma
#18 Drukuj posta
Dodany dnia 24/06/2011 21:10
Awatar

Grupa Trzymająca Władzę


Postów: 12627
Data rejestracji: 12.02.11

Aneta, bardzo dobrze mi się Ciebie czyta, zwłaszcza w tym temacie Smile

Korzyści... korzyści płynących bezpośrednio z moich problemów nie widzę. Chyba że uznam, że korzyścią jest to, ze trafiłam na terapię. Teoretycznie bez sensu, bo jakbym była zdrowa, to bym i terapii nie potrzebowała... Ale jednak - zaburzenia osobowości to jest problem, którego łatwo u siebie nie dostrzec, bo to jest tak głęboko zakorzenione, że "po prostu taka jestem". Więc nasilonym stanom lękowym i depresyjnym zawdzięczam to, że na terapię trafiłam, a na terapii mogłam zobaczyć, że problem jest głębszy, niż mi się wydawało. I teraz mogę nad tym pracować...

Edit: A, ja nie z ED, nie zauważyłam, w jakim to dziale Wink
Edytowane przez sigma dnia 24/06/2011 21:16
karą za niewiarę będzie lęk
który już nie zechce opuścić mnie
 
Perfidia
#19 Drukuj posta
Dodany dnia 24/06/2011 21:39
Awatar

Grupa Trzymająca Władzę


Postów: 7779
Data rejestracji: 26.01.09

Sigma, to nie tak, że tylko ktoś z ED ma tu monopol na pisanie. Temat jest dość uniwersalny. Nie wykluczaj się sama z dyskusji, zwłaszcza, że jak rozumiem zainteresowało Cię to Smile
[color=#990099][i]Czasem jest tak, że to, co się liczy, nie da się policzyć,
a to, co daje się policzyć - nie liczy się.[/i]
[small]A.Einstein[/small][/color]

[small]1,6180339887498948482045868343656...[/small]
 
http://antyproana.blox.pl
Nieustraszona
#20 Drukuj posta
Dodany dnia 24/06/2011 22:36
Awatar

Grupa Trzymająca Władzę


Postów: 6722
Data rejestracji: 03.04.10

Moje jazdy sprawily, ze w mojej rodzinie cos ruszylo... Było to mocno zwiazane z alkoholizmem Ojca. Moje problemy dały mamie informacje ze jest cos nie tak i trzeba cos z tym zrobic.
Same kłopoty z jedzeniem sprawiły, że pokazałam mamie skutecznie potrzebe przeciecia pępowiny. Pełniłam także funkcje kozła ofiarnego w swojej rodzinie co tez pomagało niekoniecznie mi.
Co mi to dało? Na pewno pomogło przeciac pępowine. Zająć się swoimi problemami, zrozumiec siebie i innych. Nauczylam sie dosc brutalnie, ze swiat idealny nie jest, ze niczego nie mozna byc pewnym, ale ze pomimo tego ja sobie dam rade.
Kiedyś musisz się pożegnać z nadzieją na lepszą przeszłość....
 
Przeskocz do forum:
Podobne Tematy
Temat Forum Odpowiedzi Ostatni post
siła sugestii czyli o medycynie alternatywnej Ogólnie o psychiatrii 5 21/07/2012 23:47

51,660,449 Unikalnych wizyt

Powered by PHP-Fusion copyright © 2002 - 2024 by Nick Jones.
Released as free software without warranties under GNU Affero GPL v3.

2024