Zobacz temat
Mam Efkę :: O psychiatrii :: Zaburzenia odżywiania
zaburzenia odżywiania a macierzyństwo
|
|
juli25 |
Dodany dnia 27/08/2010 10:36
|
Rozgrzewający się Postów: 4 Data rejestracji: 27.08.10 |
objadlam sie, zwymiotowalam, wychodze z lazienki a moja piecioletnia coreczka powiedziala 'mamusiu znowu plulas do kibelka, znowu brzuszek cie boli' chcialo mi sie plakac, co ja robie, jaka ja jestem ... no wlasnie niewiem jaka ja jestem, |
|
|
no_name |
Dodany dnia 27/08/2010 11:29
|
Rozgrzewający się Postów: 17 Data rejestracji: 17.08.10 |
może warto udać się do poradni po pomoc? masz małego skarba przy sobie, doda ci siły i chęci w trudach załamania, walcz moja droga, walcz, bo stawka jest wysoka - życie |
|
|
Kati |
Dodany dnia 27/08/2010 11:31
|
Platynowy forumowicz Postów: 2764 Data rejestracji: 29.06.09 |
Witaj. Też polecam udanie się po pomoc. Tym bardziej, że niezdrowy stosunek do jedzenia i własnego ciała zaszkodzi także Twojej córeczce. Im szybciej, tym lepiej - zrób to dla siebie i dla niej. |
|
|
Kati |
Dodany dnia 14/09/2010 11:20
|
Platynowy forumowicz Postów: 2764 Data rejestracji: 29.06.09 |
Odgrzebałam dinozaura. ED a macierzyństwo - no właśnie. Wczoraj moja znajoma, która dziwnym zbiegiem okoliczności jest dokładnie w tym samym momencie ciąży co ja, zamieściła na FB swoje zdjęcia, z komentarzem "jestem waleniem". ja o sobie mówię słoń - ale nie o tym. Nie wygląda ona inaczej niż ja: wielki brzuch, trochę bardziej czubaty, bo spodziewa się chłopca. Prezentuje go w obcisłych sukienkach, pod spodem komantarze, w stylu tiu tiu kwitniesz, ślicznie i takie tam komunały, używane przy okazji spotkań z kobietą w ciąży. Ale miło, sympatycznie, NORMALNIE. I to mi pokazało kontrast między normalną kobietą a mną. Z poprzedniej ciąży nie mam ani pół zdjęcia - no ale wtedy w ogóle uciekałam od aparatu. Z tej - też, a co więcej, ograniczam spotkania z ludźmi do minimum, świadoma, jak widoczne są moje zmiany. Bez wchodzenia w szczegóły, bo jeszcze sama siebie będę musiała zmoderować Jak głęboko siedzi chore myślenie, skoro po trzech latach w miarę zdrowego funkcjonowania daje o sobie znać w absurdalnych przecież okolicznościach? Czy powrót do tak zwanej średniej krajowej po dziewięciu latach choroby jest w ogóle możliwy? Ot, retoryczne pytania. Godzę się z tym, że jest jak jest. Że gdy towarzyska rozmowa schodzi na kulinaria, to ja aczynam myśleć o czymkolwiek innym i bujam sobie w obłokach, chroniąc się przed tym, co mi moim zdaniem może zagrażać. Stado terapeutów powiedziało, że skoro w ten sposób dbam o siebie, to jest to ok. Tylko czy ja stworzę moim córkom normalny dom - z posiłkami ciastami, przetworami itede? Chyba nie... To co? od razu założyć subkonto zatytułowane "terapia" dla nich na przyszlość?.... |
|
|
Life |
Dodany dnia 14/09/2010 11:35
|
Platynowy forumowicz Postów: 3356 Data rejestracji: 26.02.10 |
Chciałabym ci Kati coś mądrego napisać, ale nie wiem co... kompletnie... Ale myślę, że dal dobra dzieci będziesz w stanie stworzyć im jak to napisałaś [i]normalny dom - z posiłkami ciastami, przetworami itede[/i]. Z ta małą różnicą, że Ty bodziesz tylko unikała niektórych potraw. Tak mi się przynajmniej wydaje. Ja cię szczerze podziwiam i zaobserwowałam, że nie tak łatwo się poddajesz, chociaż czasami jest ci strasznie ciężko. Masz dar opiekowania się innymi ludźmi, to i córkami będziesz w stanie się właściwie zaopiekować i wpoić im wiele pozytywnych zachowań i ustrzec, jako doświadczona już, przed złymi. Może to banalne, ale tak uważam i mocno w ciebie wierzę. [b][color=#00cc00]Bój się i idź do przodu [/color][/b] Dla odmiany szczęśliwa i wkur@@@na... Aaa... Już mi przeszło |
|
|
martyna |
Dodany dnia 14/09/2010 17:06
|
300% normy Postów: 11241 Data rejestracji: 07.08.09 |
Wydaje mi się, że chcieć to móc. Można dla dobra dzieci stworzyć dom jakiego sama nie zasmakowałaś. Możesz spróbować
Życie jest zbyt krótkie, aby pić kiepską herbatę, czytać złe książki i marnować czas na ludzi, dla których nic nie znaczymy. |
|
|
Makro |
Dodany dnia 14/09/2010 21:17
|
Grupa Trzymająca Władzę Postów: 3419 Data rejestracji: 10.08.08 |
Myślę Kati, że najbardziej krzywdzą rodzice zupełnie bezrefleksyjni względem swoich problemów. Raczej trudno mi sobie wyobrazić, abyś ze świadomością swoich ograniczeń przyczyniała się do przekazywania dalej swoich problemów. Pewnie jest to bardziej skomplikowane, ale osobiście wątpię w świadomy imprinting. Edytowane przez Makro dnia 14/09/2010 21:18 [color=#3300ff]"Gdy słońce kultury chyli się ku zachodowi, to nawet karły rzucają długie cienie."[/color] [color=#6600ff]Karl Kraus[/color] [color=#0099ff]Jestem lekarzem. Na forum jestem prywatnie, więc funkcje leczenie i diagnostyka są wyłąc |
Kati |
Dodany dnia 27/09/2010 14:42
|
Platynowy forumowicz Postów: 2764 Data rejestracji: 29.06.09 |
Nowa córa od tygodnia na świecie. Dużo bardziej normalnie, dużo cierpliwiej. Płacze - trudno, muszę skończyć ją czyścić z kupy i przebierać. WIEM, że nie robię jej krzywdy. Moja pewwość siebie o parę punktów wyższa niż poprzednio. Gdy jest głodna, nie rozliczam się z tego, co zjadłam, tylko myślę: ale masz apetyt kochana. Z drugiej strony, od piątku jestem na bardzo restrykcyjnej diecie. Jako że Maleńka miała alergię pokarmową, młodsza ma 70 procent prawdopodobieństwa, żeby to powtórzyć. Zero nabiału (sery, jogurty, jajka, masło, mleko), ryb i owoców morza (), czekolady i cukru (i tak nie jem), tłustych mięs (buu), pomidorów i cytrusów. Pozostało: ziemniaki, ryż, kasza, makaron, chude mięso, wędliny ale tylko te najdroższe, bo te tańsze mają w sobie soję i utrwalacze.... Brakuje mi wyobraźni, jaką zupę zrobić, co mogę zjeść. Poza rzema na krzyż zupami, z których połowy jeść mi nie wolno, nie pamiętam, jakie istnieją. Dotarło do mnie, że trzymam się jakiegoś stałęgo schematu, potraw, które powtarzam, natomiast gdy ich zabraknie, nie wiem, co zjeść. Eliminuję tylko. Czyli: skoro nie mogę na śniadanie zjeść chelba z masłem, serem i pomidorem, to zjem suchy chleb. Skoro nie mogę zjeść naleśników z farszem, zjem... chude mięso, bez dodatków. I tak dalej. Wchodzę do sklepu i widzę tylko to, czego mi nie wolno. Nie widzę nic, co mogłabym zjeść w zamian. Wyżej wymienionych dozwolonych jeść się boję, bo to same tuczące rzeczy. Potrwa trochę zanim się przestawię. |
|
|
Artystyczna Dusza |
Dodany dnia 27/09/2010 23:45
|
Medalista Postów: 711 Data rejestracji: 31.05.09 |
Gratuluję Kati.Niech maleństwo zdrowo rośnie.A jeżeli chodzi o dietę przyzwyczaisz się do niej.Poza tym to tylko tymczasowe.Wiem...Dla Ciebie pewnie to wieki ale jesteś mądrą mamą i na pewno nie pozwolisz aby małej coś złego się stało.A co do jedzenia ja idąc do sklepu stwierdzam że nie ma tam nic co ja bym mogła zjeść i wychodzę z niczym.Dopiero zakupy z siostrą czy bratem sprawiają że coś przynoszę ze sobą do domu.Może wspólne zakupy to byłby dobry pomysł-nie wiem... |
Kati |
Dodany dnia 29/10/2010 07:32
|
Platynowy forumowicz Postów: 2764 Data rejestracji: 29.06.09 |
No to mam swoją kopię. Jak z ksero I mówię zupełnie nieobiektywnie, że jest śliczna. I co z tym zrobić?... jak to jest, że nie akceptuję siebie, swojego wyglądu, a ona mi się podoba? Ze starszą tak nie miałam - była małym, łysym kosmitą, ot noworodek. A tu - po prostu śliczna. Nie mam wyjścia, tylko wziąć się za samoakceptację. No bo jeśli tak jej zostanie, że będzie do mnie podobna, nienawidąc siebie i swojego wyglądu, automatycznie będę ją krzywdzić. MUSZĘ się polubić. |
|
|
irian |
Dodany dnia 01/11/2010 11:15
|
Finiszujący Postów: 278 Data rejestracji: 16.11.09 |
Kati, przede wszystkim gratuluje! (przepraszam ze z opoznieniem). Co z tym zrobić? Nic. kochać, wychowywać... Nie podoba mi się słowo muszę.... może to najwyższa pora by zechcieć? |
Kati |
Dodany dnia 01/11/2010 15:31
|
Platynowy forumowicz Postów: 2764 Data rejestracji: 29.06.09 |
Mi się też nie podoba słowo muszę. Mogę powiedzieć: nie mam wyjścia. |
|
|
slimaczek |
Dodany dnia 01/12/2010 09:28
|
Rozgrzewający się Postów: 11 Data rejestracji: 30.11.10 |
o, to wątek dla mnie, dobry na rozgrzewkę. Jestem matką, mam 'zaburzenia odżywiania'. Najpierw było to drugie. Ale trochę inaczej niż ty, Kati chyba, EDsy wynikały bardziej z depresji, nieakceptacji siebie (z różnych przyczyn), niż z wagi - w najgrubszym okresie mojego życia (utuczyłam się będąc pomocą kuchenną przez miesiąc na obozach.. jak się robi przy jedzeniu, to trzeba cały czas coś smakować, próbować, samo-się podjada.. ) moje BMI wynosiło ok 21, czyli zupełna norma. Więc była ta depresja, była nieakceptacja, była autoagresja.. Kiedy autoagresja zaczęła przeszkadzać, bo stała się bardziej widoczna i powstały problemy z tego powodu 'wymyśliłam' bulimię. Straszny to był czas... Wyleczyłam się z tej bulimii, sama, w bardzo prosty sposób.. wpadając w anoreksję. Tak dalece miałam dosyć wymiotów i przeczyszczaczy, że wolałam nic nie jeść niż ryzykować, że znowu będę musiała wymiotować.. Bywały lepsze okresy, bez depresji, bez EDsów, dużo mi pomagała wiara, modlitwa.. ale to się często załamywało.. Pamiętam, jak dziś, pewien lutowy dzień, miałam już dosyć tego popapranego życia, postanowiłam się zabić. I do dziś nie umiem wytłumaczyć tego, co wtedy się stało. Byłam przecież, że tak to dziwnie ujmę, dość biegła w zadawaniu sobie ran. tamtego dnia.. nie byłam fizycznie w stanie zrobić sobie zadrapania, a co dopiero coś więcej.. wieczorem wstałam z łóżka i poszłam do znajomego na 'spotkanie młodzieżowe'. Tam poznałam mojego przyszłego męża. Tzn znałam go już wcześniej, ale tego dnia 'zagrało' między nami.. 2 miesiące później byliśmy już razem. Byłam szczęśliwa. Byłam wolna. Pół roku później - ślub, ciąża. Było ciężko, mój organizm kiepsko znosi ciążę, ciągłe otumanienie, obniżony nastrój, spowodowany trochę problemami z moją rodziną, ze szkołą... ale dałam radę. Dopiero po porodzie nie dawalam już. Kiedy Pierworodny miał 7 mcy zdecydowałam się na wizytę u psychiatry, diagnoza f50, leki, nie mogłam tego udźwignąć, nie zgadzałam się z diagnozą, leki dawały nieprzyjemne skutki uboczne, mąż w tym mało wspierał... Po miesiącu 'leczenia' poddałam się, odstawiłam.. Myślałam, że sobie sama poradzę - nie poradziłam sobie. Nastąpiła długa fala depresji, kryzys w związku, problemy z teściami... W krótkim okresie wypogodzenia wstrzeliłam się z drugą ciążą - nie chcieliśmy mieć jedynaka. ale kryzys trwał... i pamiętam jak dziś to leżenie po ciemku.. jedno dziecko obok mnie, drugie we mnie, a ja marzę o śmierci... W połowie ciąży ustało (oczywiście nie samo), dostałam nadziei, że będzie lepiej. I było !!! ale minęło parę miesięcy od porodu.. i .. zaliczyliśmy 'wpadkę'. Chociaż chciałam zawsze mieć trójkę dzieci, to nie w tym momencie przecież !!!! do tego moja rodzina do każdego dziecka podchodziła niechętnie, chociaż widywaliśmy się regularnie, nic im o ciąży nie powiedziałam... Wróciła depresja, wrócił jadłowstręt.. Przez większy czas ciąży nie mogłam się zmusić do jedzenia.. Przytyłam chyba 8 kilo, z czego 3 w ostatnim miesiącu, bo spanikowałam, kiedy lekarz ujrzawszy wyniki badań chciał mnie wysłać na patologię ciąży. wyrobiła mi się do tego fobia społeczna, bałam się ludzi, bałam się obcych miejsc, a do tego nie mogłam zostawić dzieciaków.. nie chciałam iść do szpitala. Jakoś zaczęłam jeść, jakoś ciut, ciut poprawiłam hemoglobinę i żelazo.. ze względu na tę depresję poród nie chciał się zadziać, chodziłam w tej ciąży i chodziłam... przechodziłam tak 2 tygodnie po terminie. na szczęście urodziłam, choć dość nietypowo. Największy szok - mimo tego niedożywienia dziecko było słusznej wagi, niemal 5 kg. Teraz już najmłodszy ma 4 mce, a ja nadal się bujam z depresją, z jadłowstrętem.. Cały czas się zastanawiam, kiedy płacze, kiedy nie może się najeść na raz, tylko po kilka razy, czy to moja wina.. czy moje mleko może jest zbyt małowartościowe... Ale odstawiać nie chcę, wierzę w dobrodziejstwo piersi, poza tym mąż mi nie pozwala.. Kpi sobie ze mnie 'co, już nie dajesz rady? znudziło ci się ?' pierwsze 2 miesiące małego to było wycie. Kilka razy dziennie po równo godzinę wył wniebogłosy, nie do wytrzymania. i czy to też moja wina ? czy mu zaszkodziłam ? Najstarszy (teraz ma 3.5 roku ponad) jest potwornym wrażliwcem, teraz histerykiem. Urządza kilkugodzinne sesje wycia o byle drobiazg, sam już zapomina, o co mu poszło, nie idzie go uspokoić. cały czas się zastanawiam, czy to moja wina, czy to ja go skrzywdziłam swoimi depresjami i innymi cudami... kocham moje dzieciaki niemożliwie, są dla mnie wszystkim, całym światem. Ale już nie wytrzymuję z nimi, nie mam siły, nie mam cierpliwości, nie umiem się z nimi bawić, zająć porządnie. Przez to, że sama nie przywiązuję wagi do jedzenia, mogę najpierw nie jeść, potem wchłaniam w siebie co znajdę... nie wiem, czy potrafię ich karmić. Zapominam, że oni też muszą coś zjeść. Na szczęście obok nas mieszka teściowa i ona ich dokarmia... przepraszam, długo mi wyszło jakoś, i chyba nie do końca na temat jednak... |
|
|
verdemia |
Dodany dnia 01/12/2010 09:55
|
Złoty Forumowicz Postów: 1809 Data rejestracji: 29.07.09 |
Slimaczek, bardzo smutne to co piszesz....super, ze masz trojeczke dzieci i rodzine w ogole, ale widac, ze sama toniesz. Moze jednak zdecydujesz sie na leczenie? Miesiac brania proszkow to nic, psychotropy bierze sie dluzej niz rok, dopiero po kilku tyg widac jakaskolwiek roznice. Wiem, ze poczatki moga byc ciezkie, ale pomysl sobie o ile latwiej by ci bylo byc dobra mama jakbys sama byla szczesliwa? |
|
|
slimaczek |
Dodany dnia 01/12/2010 10:11
|
Rozgrzewający się Postów: 11 Data rejestracji: 30.11.10 |
verdemia, dobrze to ujęłaś - tonę, tonę, tonę... chociaż tak trochę próbuję udawać, ze przecież nic mi nie jest ? mój mąż nie uważa depresji za chorobę, tylko za domenę dzieciaków, które nie mają nic do roboty. ale już za długo tego udawania.. to odchodzi i wraca, mam dosyć. Po kolejnym napadzie doła, gdzie mogłam tylko myśleć o tym, jak nas wszystkich zabić zarejestrowałam się do lekarza, niestety termin dopiero styczniowy, ale jakoś dotrwamy mam nadzieję.... |
|
|
verdemia |
Dodany dnia 01/12/2010 12:17
|
Złoty Forumowicz Postów: 1809 Data rejestracji: 29.07.09 |
coz koniec roku i brak miejsc pewnie...taka rzeczywistosc...ale dasz rade. To tylko pare tygodni na razie jestesmy tu z Toba |
|
|
lFica |
Dodany dnia 26/02/2011 22:43
|
Rozgrzewający się Postów: 3 Data rejestracji: 20.02.11 |
Kati, pierwszy post... Boleśnie bliskie jest mi wiele rzeczy. Ty "przerabiałaś" to sporo wcześniej, ja tej jesieni. |
|
|
Kati |
Dodany dnia 27/04/2011 12:55
|
Platynowy forumowicz Postów: 2764 Data rejestracji: 29.06.09 |
No to będzie post z cyklu zaburzenia funkcjonowania a kontakt z ludźmi. Aż mi się nie chce zakładać osobnego wątku, po prostu poradźcie, please. I jak się popłaczecie ze śmiechu, to się nie zdziwię. Otóż... moja starsza ma fazę na fekalia. Nie od tygodnia/dwóch - to już ponad rok będzie. Nie ma lepszego dowcipu niż jakiś wierszyk z kupą, siku, pruk. Robilam już chyba wszystko, co mi przyszło do głowy: bagatelizowałam, udawałam, że nie słyszę, wyrażałam dezaprobatę, groziłam, ziewałam. Jakiś czas temu umówiłam się z nią, po dłuższej rozmowie, że ok, jak ją i jej kolege to bawi, to niech się z tego śmieją, natomiast że nie powinna przy "obcych" dorosłych tak mówić. Bo nie każdy kocha ją bezkrytycznie jak my czy dziadkowie. Powiedziała "zgoda". Wczoraj wróciła z lekcji z pianina z nutami, na których powypisywała: "Duża kupa", "Wielki pruk". No i... ręce mi opadły. Czego się boję?... Coż, głównie tego, że dotknie ją ostracyzm. Zresztą po części już dotyka. Ze strony mamy chłopca, który świetnie ją do takich działań nakręca ale jego mama najwyraźniej stwierdziła, że to moja córka ma na niego "zly wpływ". Wczoraj mąż się dowiedział o naszej umowie i się podłączył, grożąc zawieszeniem udziału w świetlicy. Dobre i to. No ale... ją to naprawdę bawi. Czy to się kiedyś skończy?.... |
|
|
Perfidia |
Dodany dnia 27/04/2011 13:09
|
Grupa Trzymająca Władzę Postów: 7779 Data rejestracji: 26.01.09 |
Z mojego doświadczenia wynika, że większość "obsesji" (<-nazwa umowna) dzieciom mija. W naszym przypadku jest tylko jedna, która się ciągnie dłużej niż kilka miesięcy - od 3 lat Szkodnik ma obsesję na punkcie pociągów, ale ani my, ani reszta rodziny go nie zniechęca, wręcz przeciwnie. Pociągi wydają się być w miarę nieszkodliwe. Prawda? No, ale do tematu kupy itd. Myślę, że jej to przejdzie, jak nie z czasem, to któregoś dnia wypali coś takiego przy obcych, i może negatywne reakcje ją zniechęcą. Próbowałaś przeczekać, tłumaczyć, itd, - nie pomogło. Nie pozostaje nic innego, niż odpuścić i pozwolić jej zmierzyć się z konsekwencjami takiego poczucia humoru. [color=#990099][i]Czasem jest tak, że to, co się liczy, nie da się policzyć, a to, co daje się policzyć - nie liczy się.[/i] [small]A.Einstein[/small][/color] [small]1,6180339887498948482045868343656...[/small] |
verdemia |
Dodany dnia 09/09/2011 20:42
|
Złoty Forumowicz Postów: 1809 Data rejestracji: 29.07.09 |
Oglądałam dziś program dość ciekawy. Dlatego postanowiłam odnowić wątek. Za cholerę nie mogę znaleźć prgramu w necie do pokazania, ale opowiem mniej więcej, bo po porstu aż mi słabo. Otóż. Była sobie kobieta ważąca grubo powyżej xxx kg, lat ok 30. Ma dwóch synów lat 15 i 5. I pewnego dnia wbija do niej coś w rodzaju opieki społecznej (rzecz nie dzieje się w Polsce) z policją i lekarzami i stwerdzają u niej otyłość spowodowaną zaburzeniami odżywania i zabierają jej dzieci Dzieci zostają z babcią (nawiasem mówiąc równie otyłą), a kobieta zostaje "skazana" na przymusowe leczenie w klinice, 12 tyg mające na celu zmobilizowanie jej do życia i do odchudzania się dla dobra jej dzieci. Sama nie wiem co mam o tym myśleć... czy ED to aż tak poważna choroba, że człowiek nie jest w stanie wychowywać wałsnych dzieci? |
|
Przeskocz do forum: |
Podobne Tematy
Temat | Forum | Odpowiedzi | Ostatni post |
---|---|---|---|
Prośba o pomoc, ankieta dla osób z zaburzeniem odżywiania | Ogłoszenia | 1 | 14/05/2019 18:20 |
Leki a zaburzenia cyklu menstruacyjnego | Leki | 10 | 23/07/2018 12:11 |
Niepełnosprawność umysłowa i zaburzenia psychiczne a posiadanie rodziny - badania li | Ogłoszenia | 3 | 27/03/2018 03:54 |
CHAD i jednoczesne zaburzenia integracji sensorycznej. | Nasze wątki - część otwarta | 1 | 09/06/2017 11:14 |
zaburzenia somatyzacyjne | Ogólnie o psychiatrii | 4 | 10/04/2017 21:08 |