Wstyd i nieśmiałość w drodze do alkoholizmu
Żaden człowiek nie może szczęśliwie egzystować ze świadomością, że nikomu nie jest potrzebny. W trakcie całego życia cierpienia wywoływane poczuciem, że nic się nie znaczy, że jest się niezauważanym, nieistotnym, jest o wiele większe aniżeli ból, który może być spowodowany sporadycznymi odrzuceniami.
Nieśmiałość to brak umiejętności społecznych i wiary w samych siebie. Gdzie się zaczyna?
Nieśmiałość zaczyna się w dzieciństwie, od wstydu. Chłopcom wydaje się, ze są za wysocy, za niscy, za grubi, za brzydcy, słabsi, miej atrakcyjni niż ich koledzy. Dziewczynom, że są za chude, nieatrakcyjne, mniej inteligentne niż ich koleżanki. Żadne z nich nie czuje się lubiane. Niebagatelny na wytworzenie się tego syndromu jest wpływ rodziców. Wyznaczanie przez nich celów do osiągnięć, ustalanie ideałów, jawny lub nie nacisk, który może zaowocować sukcesem społecznym i zawodowym lub nie, gdy dziecko nie dojrzało do przypisywanej mu roli lub po prostu nie ma takich zdolności. Efekt jest łatwy do przewidzenia. Takie dziecko ma świadomość niespełnienia oczekiwań, swojej frustracji, a jedyne czego doświadcza, to że nie jest nic warte. Rodzice takich osób też niejednokrotnie niosą w swoim życiu piętno bycia zawstydzanymi przez najbliższych, pogardzanymi, nieszanowanymi.
Wstydem są także urazy z dzieciństwa; porzucenie emocjonalne, brak opieki, lekceważenie potrzeb dziecka, brak czasu dla niego, oraz zwyczajne zadawanie bólu, bicie. (*) To dla osób, które nie doświadczyły takich przeżyć wręcz niewyobrażalne obciążenie.
Po to żeby się rozwijać, dobrze uczyć, dziecko powinno mieć zaufanie do swojego otoczenia i poczucie bezpieczeństwa w relacjach z innymi. Zaufanie i poczucie bezpieczeństwa mamy wtedy gdy żyjemy w świecie z jednej strony uporządkowanym i przewidywalnym ale z drugiej strony elastycznym i dającym swobodę w eksperymentowaniu i badaniu, radzeniu sobie z nowymi i nieznanymi sytuacjami przy posiadaniu wewnętrznego przekonania, że mamy za sobą oparcie rodzica, że on jest, obserwuje i pomoże gdy zobaczy, że nie dajemy rady. Czyli że jest, obecny, zainteresowany, ciekawy nas, radosny z możliwości obserwacji rozwoju.
Głowna zasada nieśmiałości i wstydu to usuwanie się w cień, tłumienie myśli, uczuć, działań, które grożą ujawnieniem się. To w wewnętrznym świecie psychicznym taka osoba przeżywa swoje życie. Zachowuje swoje lęki ukrywając je za pomocą dobrze wytrenowanych umiejętności społecznych lub unikając sytuacji, w których nie miałaby pełnej kontroli. Wstyd uruchamia lęk przed zdemaskowaniem, przed tym, że ktoś inny może dostrzec naszą bezwartościowość. Wtedy uruchamiane są wszystkie możliwe zachowania maskujące. Nieśmiałość jest ukrywana choćby pod postacią gadatliwości, bycia w centrum uwagi poprzez nadmierne zwracanie na siebie uwagi, wyolbrzymionej wesołości. Warto nieraz się przyjrzeć, czy za kwiecistym stylem wypowiedzi nie chowa się bardzo niepewna siebie osoba.
Taka osoba lepiej czuje się w dużej grupie, gdzie może się schować, wtopić aniżeli w mniejszej społeczności, gdzie jest możliwym do uchwycenia. Np. wykładowca na uczelni woli prowadzić wykład dla dużej grupy studentów, choć niechybnie wymaga to od niego dużo większego wysiłku i pracy. Taka struktura ma ustaloną formę i jakby z założenia nie daje wielu możliwości do przerywania, a więc ujawnienia siebie, swoich emocji, lęków. To nie to samo co kameralne seminarium..
Być nieśmiałym to bać się ludzi, szczególnie tych, którzy z jakiegoś powodu są emocjonalnie zagrażający, obcych z powodu ich nowości, nieprzewidywalności, osób posiadających władzę, osób odmiennej płci, które przywodzą na myśl możliwość związków intymnych. W tej chwili bardzo łatwo jest już zauważyć pewną korelację pomiędzy zachowaniami osoby jeszcze tylko nieśmiałej a już uzależnionej.
Spotykając kogoś nowego wszyscy polegamy na tym co widzimy, słyszymy. Nasz umysł analizuje atrakcyjność fizyczną, wyraz twarzy, jakieś sygnały na temat ciepła i przystępności wyrażane uśmiechem, uściskiem dłoni, barwą głosu. Człowiek o zaburzonym poczuciu swoje wartości zazwyczaj uważa swoje reakcje za nieodpowiednie, tak samo jak różne cechy w swoim wyglądzie. Jeśli w pamięci ma zakorzenione przekazy i obrazy, że jego uczucia i emocje są złe, nieprawidłowe, że bycie słabym jest śmieszne, że emocjonalność jest śmieszna, że radość jest źle widziana, że łzy są nie do zaakceptowania. Co powinien myśleć w takim razie? Który element jego zachowania jest dobry? I czy w ogóle jakiś jest dobry, pożądany, prawidłowy? Do tej pory nikt go nie akceptował takim jaki jest, dlaczego w takim razie ktoś miałby teraz go zaakceptować? Pokochać? Woli być sam żeby nie ryzykować, ze zostanie odrzucony, ale tym samym zabiera sobie szansę na uzyskanie informacji zwrotnej jaką naprawdę może dostać. Taka izolacja wzmacnia jego widzenie siebie jako innego, z założenia gorszego. Ukrywa i maskuje przed innymi swoje prawdziwe JA, żeby podtrzymać poczucie bezpieczeństwa, żeby chronić się przed niechcianą a spodziewaną krytyką, przykrością, niezaakceptowaniem. Ale to powoduje, ze inni nie dostają żadnej szansy na poznanie takiej osoby. Co gorsza, gdy zbyt dobrze udaje się ukryć to JA przed nim samym, łatwo można stracić kontakt z tym, jaka ta osoba jest naprawdę. Chociaż szuka nieustannie akceptacji, nie wierzy w nią, bo jakże ktoś miałby ją zaakceptować skoro sama ona uważa, że nie jest nic warta.
Potrzebują niejako gwarancji, ze można bezpiecznie wyjść z ukrycia.
Dla niektórych potężną barierę stanowi już kontakt wzrokowy, który im dłuższy wydaje się bardziej zagrażający.
Jeden ze sposobów radzenia sobie z lękiem lub porażką polega na prowokowaniu danej sytuacji, tak by ona się wydarzyła, bo to daje iluzję kontroli danej sytuacji a nie poczucie, ze ona je kontroluje. Tu już uzależnienie.
Czasem obawa przed porażką miesza się z obawą przed sukcesem.
Lęk, pożądanie, nienawiść, zażenowanie, wszystkie one stanowią pewnego rodzaju lotną miksturę, która wyklucza swobodny i łatwy dostęp do własnych emocji. Lęk przed seksem to lęk przed oceną, tym jak się wypadnie. Fantazje o byciu weryfikowanym tworzą barierę przed swobodnym ruchem. Nie można siebie oglądać w lustrze nie mówiąc już o patrzeniu na swoje nagie ciało.
Uczucia, emocje, namiętności, nie mogą swobodnie przepływać między ludźmi. Nierealistyczne oczekiwania partnerów, nieomawiane wcześniej a jedynie myślane, np. dążenie do jednoczesnego orgazmu, który to trafia przekazem ze szklanego ekranu lub gorących pisemnych romansów, ale w zwykłym łóżku gości w sumie rzadko. Nie poparte ani wiedzą ani rozmową, potwierdzają kiepski obraz siebie jako np. kochanka. Gdyby taka osoba wiedziała, ze jednoczesny orgazm jest trudny do osiągnięcia z powodu psychologicznych różnić pomiędzy kobietą a mężczyzną, lub że kobieta może nie mieć orgazmu podczas każdego stosunku. Te wygórowane oczekiwania w stosunku do siebie nie byłyby podstawą do potwierdzania swojej niskiej samooceny.
Jeżeli mężczyzna za podstawę swojej samooceny bierze swoją sprawność seksualną, to wyrządza krzywdę nie tylko sobie ale i kobiecie, bo dla niego jego własna osoba staje się istotniejsza niż kobieta. A koncentracja na tym czy męskość się sprawdzi czy nie, sprawia że tam gdzie powinny pojawić się doznania erotyczne pojawiają się myśli lękowe. U kobiet zaś nacisk na to żeby zadowolić partnera i samej coś odegrać, rujnuje spontaniczną przyjemność.
Tak czy inaczej, miłość w ich myśleniu to seks. Potrzeba czasu i wiary by te dwa słowa stały się jednością. Dlaczego? Główną pobudką nieangażowania się jest pragnienie ucieczki od bólu istnienia, a przede wszystkim od miłości. Dlatego szuka się sposobów by zmienić wewnętrzne przeżycia i zewnętrzną rzeczywistość za pomocą np. alkoholu. Przełamuje on wewnętrzne obawy, osłabia zahamowania emocjonalne. Stajemy się w naszym mniemaniu bardziej błyskotliwymi rozmówcami, bardziej interesującą osobą.
Uzależnienie zaczyna się od tego, ze coś skutecznie łagodzi ból przed wstydem.(*)
To właśnie pragnienie by kochać i być kochanym, akceptować i być akceptowanym prowadzi w objęcia nałogu. Człowiek jest przerażony. Co prawda sam siebie do jakiegoś momentu bardziej lubi, inni zaś uważają go za bardziej czarującego, sympatyczniejszego, seksowniejszego, właśnie wtedy gdy się napił a nie gdy jest trzeźwy.
Żeby spowodować zmianę u siebie należy najpierw uwierzyć, że zmiana jest możliwa. Następnie trzeba naprawdę chcieć odejść od dotychczasowego sposobu zachowania i zmienić go. Trzeba być gotowym poświęcić czas i energię, oraz zaryzykować, że na początku poniesie się kilka porażek. Bo coś, co budowało się latami nie może zmienić się jak za dotknięciem różdżki.
Zaś osobowość i zachowanie człowieka mogą zmienić się gdy zmienia się sytuacja wokół niego.
Po to by wyzdrowieć z uzależnienia trzeba odrzucić zachowania kontrolne, czyli to co się w sobie najbardziej ceniło. Trzeba odkryć piękno życia takim jakim ono jest, uwierzyć we własną wartość niezależnie od dokonań. (*)
Iza Rzeczkowska
(*) zacytowane zdania pochodzą z książki Drogowskazy prof. Wiktora Osiatyńskiego
Nieśmiałość to brak umiejętności społecznych i wiary w samych siebie. Gdzie się zaczyna?
Nieśmiałość zaczyna się w dzieciństwie, od wstydu. Chłopcom wydaje się, ze są za wysocy, za niscy, za grubi, za brzydcy, słabsi, miej atrakcyjni niż ich koledzy. Dziewczynom, że są za chude, nieatrakcyjne, mniej inteligentne niż ich koleżanki. Żadne z nich nie czuje się lubiane. Niebagatelny na wytworzenie się tego syndromu jest wpływ rodziców. Wyznaczanie przez nich celów do osiągnięć, ustalanie ideałów, jawny lub nie nacisk, który może zaowocować sukcesem społecznym i zawodowym lub nie, gdy dziecko nie dojrzało do przypisywanej mu roli lub po prostu nie ma takich zdolności. Efekt jest łatwy do przewidzenia. Takie dziecko ma świadomość niespełnienia oczekiwań, swojej frustracji, a jedyne czego doświadcza, to że nie jest nic warte. Rodzice takich osób też niejednokrotnie niosą w swoim życiu piętno bycia zawstydzanymi przez najbliższych, pogardzanymi, nieszanowanymi.
Wstydem są także urazy z dzieciństwa; porzucenie emocjonalne, brak opieki, lekceważenie potrzeb dziecka, brak czasu dla niego, oraz zwyczajne zadawanie bólu, bicie. (*) To dla osób, które nie doświadczyły takich przeżyć wręcz niewyobrażalne obciążenie.
Po to żeby się rozwijać, dobrze uczyć, dziecko powinno mieć zaufanie do swojego otoczenia i poczucie bezpieczeństwa w relacjach z innymi. Zaufanie i poczucie bezpieczeństwa mamy wtedy gdy żyjemy w świecie z jednej strony uporządkowanym i przewidywalnym ale z drugiej strony elastycznym i dającym swobodę w eksperymentowaniu i badaniu, radzeniu sobie z nowymi i nieznanymi sytuacjami przy posiadaniu wewnętrznego przekonania, że mamy za sobą oparcie rodzica, że on jest, obserwuje i pomoże gdy zobaczy, że nie dajemy rady. Czyli że jest, obecny, zainteresowany, ciekawy nas, radosny z możliwości obserwacji rozwoju.
Głowna zasada nieśmiałości i wstydu to usuwanie się w cień, tłumienie myśli, uczuć, działań, które grożą ujawnieniem się. To w wewnętrznym świecie psychicznym taka osoba przeżywa swoje życie. Zachowuje swoje lęki ukrywając je za pomocą dobrze wytrenowanych umiejętności społecznych lub unikając sytuacji, w których nie miałaby pełnej kontroli. Wstyd uruchamia lęk przed zdemaskowaniem, przed tym, że ktoś inny może dostrzec naszą bezwartościowość. Wtedy uruchamiane są wszystkie możliwe zachowania maskujące. Nieśmiałość jest ukrywana choćby pod postacią gadatliwości, bycia w centrum uwagi poprzez nadmierne zwracanie na siebie uwagi, wyolbrzymionej wesołości. Warto nieraz się przyjrzeć, czy za kwiecistym stylem wypowiedzi nie chowa się bardzo niepewna siebie osoba.
Taka osoba lepiej czuje się w dużej grupie, gdzie może się schować, wtopić aniżeli w mniejszej społeczności, gdzie jest możliwym do uchwycenia. Np. wykładowca na uczelni woli prowadzić wykład dla dużej grupy studentów, choć niechybnie wymaga to od niego dużo większego wysiłku i pracy. Taka struktura ma ustaloną formę i jakby z założenia nie daje wielu możliwości do przerywania, a więc ujawnienia siebie, swoich emocji, lęków. To nie to samo co kameralne seminarium..
Być nieśmiałym to bać się ludzi, szczególnie tych, którzy z jakiegoś powodu są emocjonalnie zagrażający, obcych z powodu ich nowości, nieprzewidywalności, osób posiadających władzę, osób odmiennej płci, które przywodzą na myśl możliwość związków intymnych. W tej chwili bardzo łatwo jest już zauważyć pewną korelację pomiędzy zachowaniami osoby jeszcze tylko nieśmiałej a już uzależnionej.
Spotykając kogoś nowego wszyscy polegamy na tym co widzimy, słyszymy. Nasz umysł analizuje atrakcyjność fizyczną, wyraz twarzy, jakieś sygnały na temat ciepła i przystępności wyrażane uśmiechem, uściskiem dłoni, barwą głosu. Człowiek o zaburzonym poczuciu swoje wartości zazwyczaj uważa swoje reakcje za nieodpowiednie, tak samo jak różne cechy w swoim wyglądzie. Jeśli w pamięci ma zakorzenione przekazy i obrazy, że jego uczucia i emocje są złe, nieprawidłowe, że bycie słabym jest śmieszne, że emocjonalność jest śmieszna, że radość jest źle widziana, że łzy są nie do zaakceptowania. Co powinien myśleć w takim razie? Który element jego zachowania jest dobry? I czy w ogóle jakiś jest dobry, pożądany, prawidłowy? Do tej pory nikt go nie akceptował takim jaki jest, dlaczego w takim razie ktoś miałby teraz go zaakceptować? Pokochać? Woli być sam żeby nie ryzykować, ze zostanie odrzucony, ale tym samym zabiera sobie szansę na uzyskanie informacji zwrotnej jaką naprawdę może dostać. Taka izolacja wzmacnia jego widzenie siebie jako innego, z założenia gorszego. Ukrywa i maskuje przed innymi swoje prawdziwe JA, żeby podtrzymać poczucie bezpieczeństwa, żeby chronić się przed niechcianą a spodziewaną krytyką, przykrością, niezaakceptowaniem. Ale to powoduje, ze inni nie dostają żadnej szansy na poznanie takiej osoby. Co gorsza, gdy zbyt dobrze udaje się ukryć to JA przed nim samym, łatwo można stracić kontakt z tym, jaka ta osoba jest naprawdę. Chociaż szuka nieustannie akceptacji, nie wierzy w nią, bo jakże ktoś miałby ją zaakceptować skoro sama ona uważa, że nie jest nic warta.
Potrzebują niejako gwarancji, ze można bezpiecznie wyjść z ukrycia.
Dla niektórych potężną barierę stanowi już kontakt wzrokowy, który im dłuższy wydaje się bardziej zagrażający.
Jeden ze sposobów radzenia sobie z lękiem lub porażką polega na prowokowaniu danej sytuacji, tak by ona się wydarzyła, bo to daje iluzję kontroli danej sytuacji a nie poczucie, ze ona je kontroluje. Tu już uzależnienie.
Czasem obawa przed porażką miesza się z obawą przed sukcesem.
Lęk, pożądanie, nienawiść, zażenowanie, wszystkie one stanowią pewnego rodzaju lotną miksturę, która wyklucza swobodny i łatwy dostęp do własnych emocji. Lęk przed seksem to lęk przed oceną, tym jak się wypadnie. Fantazje o byciu weryfikowanym tworzą barierę przed swobodnym ruchem. Nie można siebie oglądać w lustrze nie mówiąc już o patrzeniu na swoje nagie ciało.
Uczucia, emocje, namiętności, nie mogą swobodnie przepływać między ludźmi. Nierealistyczne oczekiwania partnerów, nieomawiane wcześniej a jedynie myślane, np. dążenie do jednoczesnego orgazmu, który to trafia przekazem ze szklanego ekranu lub gorących pisemnych romansów, ale w zwykłym łóżku gości w sumie rzadko. Nie poparte ani wiedzą ani rozmową, potwierdzają kiepski obraz siebie jako np. kochanka. Gdyby taka osoba wiedziała, ze jednoczesny orgazm jest trudny do osiągnięcia z powodu psychologicznych różnić pomiędzy kobietą a mężczyzną, lub że kobieta może nie mieć orgazmu podczas każdego stosunku. Te wygórowane oczekiwania w stosunku do siebie nie byłyby podstawą do potwierdzania swojej niskiej samooceny.
Jeżeli mężczyzna za podstawę swojej samooceny bierze swoją sprawność seksualną, to wyrządza krzywdę nie tylko sobie ale i kobiecie, bo dla niego jego własna osoba staje się istotniejsza niż kobieta. A koncentracja na tym czy męskość się sprawdzi czy nie, sprawia że tam gdzie powinny pojawić się doznania erotyczne pojawiają się myśli lękowe. U kobiet zaś nacisk na to żeby zadowolić partnera i samej coś odegrać, rujnuje spontaniczną przyjemność.
Tak czy inaczej, miłość w ich myśleniu to seks. Potrzeba czasu i wiary by te dwa słowa stały się jednością. Dlaczego? Główną pobudką nieangażowania się jest pragnienie ucieczki od bólu istnienia, a przede wszystkim od miłości. Dlatego szuka się sposobów by zmienić wewnętrzne przeżycia i zewnętrzną rzeczywistość za pomocą np. alkoholu. Przełamuje on wewnętrzne obawy, osłabia zahamowania emocjonalne. Stajemy się w naszym mniemaniu bardziej błyskotliwymi rozmówcami, bardziej interesującą osobą.
Uzależnienie zaczyna się od tego, ze coś skutecznie łagodzi ból przed wstydem.(*)
To właśnie pragnienie by kochać i być kochanym, akceptować i być akceptowanym prowadzi w objęcia nałogu. Człowiek jest przerażony. Co prawda sam siebie do jakiegoś momentu bardziej lubi, inni zaś uważają go za bardziej czarującego, sympatyczniejszego, seksowniejszego, właśnie wtedy gdy się napił a nie gdy jest trzeźwy.
Żeby spowodować zmianę u siebie należy najpierw uwierzyć, że zmiana jest możliwa. Następnie trzeba naprawdę chcieć odejść od dotychczasowego sposobu zachowania i zmienić go. Trzeba być gotowym poświęcić czas i energię, oraz zaryzykować, że na początku poniesie się kilka porażek. Bo coś, co budowało się latami nie może zmienić się jak za dotknięciem różdżki.
Zaś osobowość i zachowanie człowieka mogą zmienić się gdy zmienia się sytuacja wokół niego.
Po to by wyzdrowieć z uzależnienia trzeba odrzucić zachowania kontrolne, czyli to co się w sobie najbardziej ceniło. Trzeba odkryć piękno życia takim jakim ono jest, uwierzyć we własną wartość niezależnie od dokonań. (*)
Iza Rzeczkowska
(*) zacytowane zdania pochodzą z książki Drogowskazy prof. Wiktora Osiatyńskiego
Dodaj do: |
|
Komentarze
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
Oceny
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.
Brak ocen. Może czas dodać swoją?