Bezwarunkowa miłość
Coś, co możemy uzyskać tylko bardzo wcześnie w dzieciństwie, co związane jest ze spojrzeniem matki, której twarz pochyla się na niemowlęciem, aprobującym łypnięciem ojca, gdy dziecko zrobi coś po raz pierwszy. Zachwytem w oczach babci/dziadka, dla których wnuczątko jest skończonym cudem świata. Gdy jest, w zasadzie możemy jej nie zauważać. Traktujemy ją jak oczywistość, chleb powszedni, coś przynależnego nam jak tlen w powietrzu. Natomiast gdy jej braknie, powstaje dziura wielka jak przepaść bez dna, której nie da się zakleić przygodnymi znajomościami, seksem bez sensu czy jakimikolwiek przyjemnostkami dnia codziennego. Można gnać całe życie, uciekając przed tą pustką czy też trzymać się kurczowo jednego miejsca, tego samego człowieka, towarzystwa, pracy.... Efekt będzie taki sam. Pustka po bezwarunkowej miłości zostanie w nas na zawsze. Nie do zaklejenia. Nie do wymazania.
Ileż jesteśmy w stanie zrobić, by uzyskać choć złudzenie tej jednej jedynej w swoim rodzaju miłości? A jeśli jej nie znamy, jak ciężko nam uwierzyć, że w ogóle na nią zasługujemy, że jest ktoś, kto w ogóle może nas pokochać. A jeśli tak jest - czego chce w zamian? No bo jeśli bezwarunkowo nie byliśmy kochani, jesteśmy przyzwyczajeni do spełniania oczekiwań w zamian za uczucie, czyż nie tak? No więc co powinnam dla Ciebie zrobić? Być najlepsza? Rozebrać się? Być najpiękniejsza? A może gotować najlepiej na świecie? A może wolisz, bym patrzyła na ciebie z zachwytem. Tylko się do mnie nie zbliżaj. Wtedy ucieknę, z lęku przed miłością zwieję gdzie pieprz rośnie, z góry przerażona paskarską cena, jaką spodziewam się usłyszeć.
Zbliżamy się do kogoś, tylko po to, by w ostatniej chwili uciec. Rozpaczliwie szukamy dowodów sympatii, by po raz kolejny nie uwierzyć. To nie może być prawda, przecież mnie nie można kochać. Nie potrafimy też dawać miłości. Te nasze nieudolne próby spełzają na niczym, bo czyż można wierzyć w protezę, w sztucznie wyhodowany zestaw gestów, min, frazesów w stylu "kocham Cię" Nie jesteśmy wiarygodni i własnym dzieciom przekazujemy fałszywy schemat, który unieszczęśliwi ich do końca życia. I tak sztafetą pokoleń zapewniamy chleb kolejnym rzeszom terapeutów, spowiedników, zwał jak zwał, specjalistom od ludzkich dusz. Dzieci, nigdy nie kochane bezwarunkową miłością.
Ileż jesteśmy w stanie zrobić, by uzyskać choć złudzenie tej jednej jedynej w swoim rodzaju miłości? A jeśli jej nie znamy, jak ciężko nam uwierzyć, że w ogóle na nią zasługujemy, że jest ktoś, kto w ogóle może nas pokochać. A jeśli tak jest - czego chce w zamian? No bo jeśli bezwarunkowo nie byliśmy kochani, jesteśmy przyzwyczajeni do spełniania oczekiwań w zamian za uczucie, czyż nie tak? No więc co powinnam dla Ciebie zrobić? Być najlepsza? Rozebrać się? Być najpiękniejsza? A może gotować najlepiej na świecie? A może wolisz, bym patrzyła na ciebie z zachwytem. Tylko się do mnie nie zbliżaj. Wtedy ucieknę, z lęku przed miłością zwieję gdzie pieprz rośnie, z góry przerażona paskarską cena, jaką spodziewam się usłyszeć.
Zbliżamy się do kogoś, tylko po to, by w ostatniej chwili uciec. Rozpaczliwie szukamy dowodów sympatii, by po raz kolejny nie uwierzyć. To nie może być prawda, przecież mnie nie można kochać. Nie potrafimy też dawać miłości. Te nasze nieudolne próby spełzają na niczym, bo czyż można wierzyć w protezę, w sztucznie wyhodowany zestaw gestów, min, frazesów w stylu "kocham Cię" Nie jesteśmy wiarygodni i własnym dzieciom przekazujemy fałszywy schemat, który unieszczęśliwi ich do końca życia. I tak sztafetą pokoleń zapewniamy chleb kolejnym rzeszom terapeutów, spowiedników, zwał jak zwał, specjalistom od ludzkich dusz. Dzieci, nigdy nie kochane bezwarunkową miłością.
Dodaj do: |
|
Komentarze
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
Oceny
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.
Brak ocen. Może czas dodać swoją?