Zobacz temat
Mam Efkę :: O psychiatrii :: Psychoterapia
Strona 1 z 2: 12
|
Stosowanie chorobowych metod z domu rodzinnego
|
|
Kati |
Dodany dnia 31/05/2011 15:03
|
Platynowy forumowicz Postów: 2764 Data rejestracji: 29.06.09 |
Macie coś takiego? ja za wszelką cenę staram się ich pozbyć. Do kosza poszło: - mówienie między wierszami - na zasadzie "przecież wiesz co chcę powiedzieć" - robienie z siebie ofiary i wypowiedz typu "zrozum mnie" - to wychodzi ale nie zawsze, pracuję nad tym - postawa "przeszkadzam" - kurczę, jak mnie to u mojej mamy wkurza. I jak bardzo nad tym nie panuję... - bycie perfekcyjną we wszystkim co robię, przy jednoczesnym braku wiary, że to możliwe - wychodzi mi Jestem skrajnie nieperfekcyjna. Brak wiary okazał się brakiem treści Pewnie jeszcze coś dopiszę. na dziś tyle. |
|
|
modliszka |
Dodany dnia 31/05/2011 15:49
|
Złoty Forumowicz Postów: 2327 Data rejestracji: 26.10.09 |
PRZEPRASZANIE Za wszystko: - że ośmielam się mieć gorszy nastrój - że mam minę nie taką - że coś mnie boli - że jestem chora - że jestem [i]Złamać można praktycznie wszystko, nawet serce. Lekcje, których udziela nam życie, nie przynoszą mądrości, lecz blizny i zrosty.[/i] |
|
|
Pogodna |
Dodany dnia 31/05/2011 17:20
|
Grupa Trzymająca Władzę Postów: 3860 Data rejestracji: 23.06.10 |
Ja stosuję ale w ramach manipulacji, robię to świadomie, nie wiem czy to dobrze czy źle, ale na mojego chłopa pewne tradycyjne powiedzenie o co chodzi nie działa |
|
|
Perfidia |
Dodany dnia 31/05/2011 17:23
|
Grupa Trzymająca Władzę Postów: 7779 Data rejestracji: 26.01.09 |
Działam na zasadzie przekory - jeżeli coś uznałam za "chorobowe", to z definicji tego nie robię. Co czasem prowadzi do nowych zachowań "chorobowych" niestety
[color=#990099][i]Czasem jest tak, że to, co się liczy, nie da się policzyć, a to, co daje się policzyć - nie liczy się.[/i] [small]A.Einstein[/small][/color] [small]1,6180339887498948482045868343656...[/small] |
Anise candy |
Dodany dnia 31/05/2011 23:15
|
Finiszujący Postów: 214 Data rejestracji: 14.03.11 |
Jedne z wielu: - zakochiwanie się w mężczyznach niedostępnych/autorytetach (jako, że mój ojciec był niedostępny dla mnie) czyli np. mój psychiatra albo mężczyźni, którzy mieszkali w innym mieście i rzadko ich widywałam oraz brak umiejętności zawiązywania przyjaźni z kobietami i przerywanie tychże znajomości jeśli przyjaźń się zaczyna rozwijać (ze względu na moje relacje z mamą, która mnie - niechcący bo przez chorobę - odrzuciła emocjonalnie w pewnym momencie.) - Wchodzenie w rolę ofiary - Wiara, że wartość zależy od osiągniętych suksesów |
Lena |
Dodany dnia 01/06/2011 08:40
|
Finiszujący Postów: 232 Data rejestracji: 02.09.09 |
najbardziej odczuwam teraz taki mechanizm, który całe życie miałam,że jak byla naprawdę bardzo żle, jak najbardziej potrzebuje pomocy i wsparcia, odsuwam się od ludzi, wycofuje z kontaktów , zostaje z tym sama i to dlatego, że nie umiem byc z kimś blisko w takich momentach ( zawsze byłam sama z tym), nie wierze, że ktoś chciałby być wtedy ze mną i mnie wesprzeć( bo nigdy tego nie było, byłam sama), bo myślę, że musze sama sobie poradzić, wytrzymać.( to też z domu), nie wierzę, że zasługuje. To mnie bardzo ogranicza na ten moment, bo choć wiem, że mogę poprosić o wsparcie, czasem się nawykowo wycofuje i nie sięgam. Pracuję teraz nad tym mechanizmem intensywnie.
"Kropla drąży skałę nie siłą, lecz ciągłym padaniem" OWIDIUSZ |
|
|
Kati |
Dodany dnia 01/06/2011 08:43
|
Platynowy forumowicz Postów: 2764 Data rejestracji: 29.06.09 |
O to, to Lena, to eż mam. Poproszenie o przytulenie jest dla mnie w niektórych sytuacjach niemalże niemożliwe. Kiedyś było całkiem, pięć lat pracy nad tym, żeby czasem umieć powiedzieć "przytul mnie". A jeszcze w ostatnim roku usłyszałam od męża, że on to traktował jako wyrabianie się z obowązku. I znów mnie przyblokowało. Bo skoro mąż tak to traktuje, to co powiedzieć o innych?.... |
|
|
Lena |
Dodany dnia 01/06/2011 08:53
|
Finiszujący Postów: 232 Data rejestracji: 02.09.09 |
[quote][b]Kati napisał/a:[/b] O to, to Lena, to eż mam. Poproszenie o przytulenie jest dla mnie w niektórych sytuacjach niemalże niemożliwe. Kiedyś było całkiem, pięć lat pracy nad tym, żeby czasem umieć powiedzieć "przytul mnie". A jeszcze w ostatnim roku usłyszałam od męża, że on to traktował jako wyrabianie się z obowązku. I znów mnie przyblokowało. Bo skoro mąż tak to traktuje, to co powiedzieć o innych?....[/quote] no z przytuleniem to już wyższa szkoła jazdy rzeczywiście ja sie coraz bardziej przełamuje, ale za każdym razem właśnie jest takie poczucie, że ktoś może nie chcieć mnie przytulić i tu znowu wychodzi moje przekonanie, że nikt nie ma ochoty na bliski kontakt ze mna, że się mną brzydzi itp. tak czułam sie w domu, gdzie nie bylo zupełnie przytulania nigdy. "Kropla drąży skałę nie siłą, lecz ciągłym padaniem" OWIDIUSZ |
|
|
Kati |
Dodany dnia 01/06/2011 08:55
|
Platynowy forumowicz Postów: 2764 Data rejestracji: 29.06.09 |
Też uważasz, że ktoś się Tobą brzydzi? Jak dobrze słyszeć. Nie żebym się cieszyła Twoją sytuacją, tylko też tak mam. A Ty nie masz zaburzeń odżywiania z tego co wiem. Czyli tak może być, że się o sobie myśli "jestem dla innych obrzydliwa" tylko dlatego, że w domu tak było. |
|
|
Lena |
Dodany dnia 01/06/2011 09:04
|
Finiszujący Postów: 232 Data rejestracji: 02.09.09 |
[quote][b]Kati napisał/a:[/b] Też uważasz, że ktoś się Tobą brzydzi? Jak dobrze słyszeć. Nie żebym się cieszyła Twoją sytuacją, tylko też tak mam. A Ty nie masz zaburzeń odżywiania z tego co wiem. Czyli tak może być, że się o sobie myśli "jestem dla innych obrzydliwa" tylko dlatego, że w domu tak było. [/quote] Tak mam tak i to jest bardzo silne odczucie, ze brzydzi sie własnie tak fizycznie. Nie mam zaburzeń odżywiania, znaczy nigdy nie zdiagnowano u mnie ich, ale problemy z jedzeniem, z ciałem na pewno gdzieś tam mam, bo odczuwam to. Nie wiem skąd sie wzieło u mnie to, może to być z domu, jako dziecko możliwe ze sobie tak to tłumaczyłam,( a wiadomo dziecko bierze najczęściej wszystko do siebie, że to jego wina, z jego powodu), że jak rodzice mnie nie przytulają, nikt inny też to może właśnie taka jest tego przyczyna, że się brzydzą, nie fajnie mnie przytulać. Z takim przeświadczeniem wyszłam z domu, że ludzie nie chcą być blisko mnie, tak fizycznie, czyli przytulać, a ja z kolei tak bardzo tego potrzebowałam.. "Kropla drąży skałę nie siłą, lecz ciągłym padaniem" OWIDIUSZ |
|
|
Kati |
Dodany dnia 01/06/2011 09:20
|
Platynowy forumowicz Postów: 2764 Data rejestracji: 29.06.09 |
Ja gdy pierwszy raz "postanowiłam" poprosić moją terapeutkę o przytulenie, to ubrałam się w trzy wartwy ciuchów, żeby jej nie było ciężko to zrobić Oczywiście o tym pogadałałyśmy. Ona się z tego smiała, mnie było przykro, bo przecież tylko chciałam o nią zadbać, żeby nie musiała zetknąć się z moim ciałem.... |
|
|
verdemia |
Dodany dnia 01/06/2011 09:57
|
Złoty Forumowicz Postów: 1809 Data rejestracji: 29.07.09 |
od wczroaj zastanawiam się które moje zachowania są wyniesione z domi i ktore mozna zaliczyć do chorobwych. Jakoś chyba nie umiem tego ocenić... Czasem wydaje mi sie, że moj cały dom był popaprany i wszystkiego można się uczepić, ale czasem mam wrażenie, ze no coż...rodzina jak każda inna, każdy coś ma. Ani mój brat ani siostra nie mają problemów z życiem, jakoś dają radę, rodzice też. Także sama nie wiem. |
|
|
Alia |
Dodany dnia 01/06/2011 10:13
|
Grupa Trzymająca Władzę Postów: 2831 Data rejestracji: 01.09.09 |
Ja przepraszam, że żyję. Mam to po mojej matce. Ona nawet jak do mnie dzwoni, to upewnia się trzy razy, czy mi nie przeszkadza, czy mam czas z nią rozmawiać, bo ona przecież wie, że mam tyle pracy i jestem zmęczona. I ja mam podobnie. Problemy mojego męża zajmują każdą dostępną przestrzeń w naszym małżeństwie - bo ja na to pozwoliłam, bo przecież moje problemy się nie liczą. |
|
|
Rat |
Dodany dnia 01/06/2011 13:07
|
Platynowy forumowicz Postów: 3056 Data rejestracji: 07.02.11 |
[b]verdemia[/b] też się nad tym zastanawiałam , czemu np. mój brat potrafi ułożyć sobie życie , dąży do celu etc. a ja nie ... Wychowywali nas Ci sami rodzice przecież . Na pewno postawię na pierwszym miejscu to , że nie potrafię prosić o pomoc . Jak już ktoś mi pomoże to mam wyrzuty sumienia , że komuś czas zbędnie zabrałam . [color=#33cc33] Czasem sobie myślę, że Oj, lepiej byłoby gdyby nie było mnie. [/color] |
Kati |
Dodany dnia 01/06/2011 13:27
|
Platynowy forumowicz Postów: 2764 Data rejestracji: 29.06.09 |
Kolejne: nie lubię sobie robić zdjęć. mam ich bardzo mało. W dzieciństwie moja mama pamiętam darła prawie wszystkie zdjęcia ze sobą, a mnie z kolei ustawiała "bokiem" - bo wtedy wygląda się szczuplej. Wciągnij brzuch, głowa do góry itede. Miałam wtedy lat kilka, na pewno mniej niż 10. |
|
|
sigma |
Dodany dnia 01/06/2011 13:35
|
Grupa Trzymająca Władzę Postów: 12627 Data rejestracji: 12.02.11 |
Mnie na pewno zostało z domu przekonanie o tym, że jestem gruba. Ileż ja to razy słyszałam... od mamy - że trzeba mnie odchudzić, od babci - że jak będę jeść tyle słodyczy (które sama mi kupowała...), to nikt nie będzie chciał się ze mną ożenić, bo za gruba będę. Jak miałam kilkanaście lat i później, to uważałam BMI za jakiś idiotyczny wskaźnik, skoro on mi pokazywał normę. Bo przecież ja od zawsze byłam gruba... Niedawno sobie nagle uświadomiłam, że ja na żadnych badaniach szkolnych nie miałam informacji o nadwadze... a niektóre osoby w klasie miały, to pamiętam. znalazłam swój bilans zdrowia, znalazłam normy wagowe dla dzieci w różnym wieku... ja nigdy w dzieciństwie nie miałam nadwagi! Całe życie byłam przekonana, że miałam... Niestety przekonania, ze jednak gruba nie jestem, nie mogę przenieść na teraźniejszość, bo teraz akurat nadwagę mam karą za niewiarę będzie lęk który już nie zechce opuścić mnie |
|
|
Ashita |
Dodany dnia 13/04/2014 21:03
|
Rozgrzewający się Postów: 4 Data rejestracji: 12.04.14 |
[quote][b]Rat napisał/a:[/b] [b]verdemia[/b] też się nad tym zastanawiałam , czemu np. mój brat potrafi ułożyć sobie życie , dąży do celu etc. a ja nie ... Wychowywali nas Ci sami rodzice przecież . .[/quote] U mnie jest dokładnie tak samo, ale wykminiłam, że wynika to chociażby z ról i oczekiwań, mojej matki głównie, wobec nas. Brat starszy, no i chłopak, więc dostał więcej samodzielności, ale i akceptacji. Z kolei ja, jako ta młodsza i do tego dziewczynka byłam traktowana jako ta słabsza, którą trzeba ciągle ograniczać, żeby jej się nic złego nie stało, więc może jakiś taki mechanizm podziałał i u Ciebie? Mój brat jest silnym zdobywcą, idealnym członkiem społeczeństwa, ja - w moim odczuciu, do pięt mu niedorównującą słabą istotką. Co do głównego tematu: już nie widzę tak jasno gier, które tworzę, a jako bierno-agresywna musi być ich dużo pewnie. Na pewno klasyczne "odstraszanie" czyli całe spektrum zachowań, którymi prowokuję odrzucenie, chociaż nie chcę (zmienność nastrojów, obrażalskość itp.). Całkiem niedawno, ku mojemu zaszokowaniu, zdefiniowane jako próba kontroli wszystkiego i wszystkich. No i że to "chorobowe metody" z domu, to zupełnie oczywiste, bo w taki sposób odgradzałam się przede wszystkim od matki, na zasadzie gry pod tytułem "nie podchodź bliżej za żadne skarby". Temat dla mnie diabelnie ciekawy, bo jestem w trakcie zauważania u siebie takich rzeczy, tych wszystkich mechanizmów i działań, których używam nawykowo, czy chcę czy nie chcę. |
|
|
Brego |
Dodany dnia 06/09/2014 00:00
|
Finiszujący Postów: 412 Data rejestracji: 04.09.14 |
Z domu wyniosłam: - impulsywność- tak, żeby wyprzedzić atak, - poczucie " nieadekwatności"- dość sprzeczne komunikaty i oczekiwania, nie wiem kim musiałabym być, żeby je spełnić. Nie sobą w każdym razie... - regulacja uczuć jedzeniem- dlatego mama nie zauważa mojego problemu...bo dla niej to norma. Normą jest tez wyladowywanie swoich frustracji na innych "bo mamy prawo do odczuwania wszystkich emocji". I- w domyśle- do ich okazywania. Mój hit: pojazd po mnie, bo "rosół mi zmętniał", - "samoświadomość"- mama jest po pedagogice, jest celnym obserwatorem. I wali prosto miedzy oczy, nie patyczkuje sie. Inaczej by tak nie bolało. To minusy. Ale są tez i plusy, nie winie rodziny za moje problemy, bo myśle, ze wyzwoliły je bardziej zewnętrzne okoliczności....które, fakt faktem, trafiły na podatny grunt. W ogóle wcześniej miałam tez dziwne poczucie...bycia wytłoczonym w jakiś schemat. Mama czasem z dziwną satysfakcją patrzyła na mnie i mówiła "mój mały klonik, ja bylam taka sama jak ty teraz" . A ja patrzyłam na nią i... nie chciałam być taka sama. Miałam na tym punkcie swego czasu obsesje... Pilnowałam się, żeby nie używać podobnych zwrotów, nie gestykulowac w podobny sposób... Dużo czasu zajęło mi zrozumienie, że jestem autonomicznym tworem. Pamiętam jeszcze słowa matki " nie odchudzaj się, teraz nie przytyjesz, po porodzie dopiero przytyjesz. Ja byłam chuda". Tak jakby znała juz cały mój scenariusz. Jak jej odpowiadałam, ze nigdy nie zapuszcze sie tak jak ona, odpowiedz brzmiala: " I tak będziesz gruba". Edytowane przez Brego dnia 06/09/2014 00:15 [i]Istnieje taka cierpienia granica, za którą czekać może już tylko spokój...[/i] |
|
|
Olivia |
Dodany dnia 17/10/2014 22:43
|
Finiszujący Postów: 299 Data rejestracji: 06.09.14 |
Czego nie nauczyłam się w domu a powinnam: - okazywania uczuć, mówienia o uczuciach - myślenia że moge być kim chcę i robic co chcę - kochać kogoś - hamowania agresji - wierzyć we własne możliwości za to wierzyć że życie jest tylko porażką - szukania w sobie mocnych stron, bo po co jak i tak nic mi nie wyjdzie - lubienia innych za nic, za to że są jacy są - wpojona mi byla potrzeba udowadniania że moje życie musi miec jakiś cel inaczej jestem bezużyteczna. - radzenia sobie z pomocą innych, proszenia o pomoc - działania w zorganizowanym społeczeństwie - radzenia sobie w sytuacjach bez wyjścia - nie czucia się jak pasożyt - jak wyglada normalne życie - jak zawiązywać przyjaźnie - jak być dobrym - jak dbac o siebie - jak siebie pokochać - jak nie dawać za wygraną Wszytkiego nauczyłam się sama , dlatego wiem jak silna jestem i jak wiele potrafię , że bez Żadnej pomocy od Nikogo jestem taka jaka jestem. Uwaga plusy życia w patologicznej rodzinie; - widzenie świata troche inaczej, w głębszy sposób, u mnie nawet w atrystyczny sposób - szukania wszędzie piękna nawet w nieszczęściu - wiedza o tym ,że pieniadze szczęścia nie dają, a którzy tak myśla to nie wiedza co to jest szczęście. bez dachu nad głowa i bez butów mozna być szczęśliwym -trust me - wiedza o tym że szczęście to wiatr we włosach, barwy świata, ciepły wiatr, szum fal , miłość i przyjaźń, wolność , może pozorna ale rozpalajaca ciepło w sercu - umięjętność cieszenia się z byle czego - wiara silniejsza niż kamień i nadzieja w kolorze zielonym [color=#669933]Everybody has someone that hates on you because you have something they want.[/color] |
|
|
Nix |
Dodany dnia 13/11/2014 18:44
|
Srebrny Forumowicz Postów: 1056 Data rejestracji: 13.11.14 |
Z domu wyniosłam kilka złych: - chory perfekcjonizm - WSZYSTKO i ZAWSZE musi być najdoskonalsze, skończone i piękne - choćby nie wiem co; - ukrywanie emocji - nieważne, że chce ci się płakać, że jesteś zmęczona - ludzie z zewnątrz nie mogą tego zobaczyć, nie można okazać im słabości; zawsze musisz wyglądać i zachowywać się tak, jakby wszystko było w porządku; - poczucie bycia niewystarczająco dobrym - nie ma nikogo w mojej rodzinie, kto byłby zadowolony z siebie i z tego, co robi; wszyscy są zbyt głupi, zbyt brzydcy, zbyt niedouczeni, za grubi, etc. - widzenie siebie jako tłuścioszka - jak wyżej: WSZYSCY są grubi i zawsze starają się być na diecie; - awersję do ruchu fizycznego - cóż, czytanie książek ok, ale ruch... fe; - zajadanie emocji; - "możesz więcej" - kiedy ktokolwiek odnosił sukces, wszyscy mu gratulowali - przypominając jednocześnie, że "można jeszcze więcej, dalej,mocniej"; Kocham moją rodzinę. Miłość wyniosłam z domu. Jednak im jestem starsza, tym mocniej widzę, że żaden członek mojej rodziny nie jest szczęśliwy. Nikomu niczego nie brakuje, a jednak... brak radości dnia codziennego. I ja to też mam. [b][i]Ale z przeszkodami jest tak jak z pokrzywą - trzeba je uchwycić i wznieść się ponad nie[/i][/b] |
|
Strona 1 z 2: 12
Przeskocz do forum: |
Podobne Tematy
Temat | Forum | Odpowiedzi | Ostatni post |
---|---|---|---|
Dlaczego w moim domu nie ma luster? | Porozmawiajmy | 34 | 03/06/2011 23:53 |