22 Listopada 2024
Logowanie
Nazwa użytkownika

Hasło

Zapamiętaj mnie


Em Em
6 dni Offline
sasta sasta
2 tygodni Offline
notno notno
3 tygodni Offline
KingArthur KingArthur
8 tygodni Offline
swistak swistak
10 tygodni Offline
Ostatnio zarejestrował się: davidcorso
Ogółem Użytkowników:2,209
Shoutbox
Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

18/12/2022
Cześć, Rafa!

15/12/2022
Dzień Dobry Wszystkim Smile

06/10/2022
zdrowia

06/10/2022
Covid zapukał do moich drzwi poraz kolejny ten już ze szpitalem w tle. Stres

17/07/2022
Romek, nowi użytkownicy mają zablokowaną możliwość pisania na Forum - najpierw muszą się przedstawić w dziale "przedstaw się".

Archiwum shoutboksa
Zobacz temat
Mam Efkę :: Hyde park :: Porozmawiajmy
 Drukuj temat
Samotność
Czader
#1 Drukuj posta
Dodany dnia 08/05/2011 10:56
Awatar

Pasjonat


Postów: 5149
Data rejestracji: 29.09.10

Ciężki temat ale zmierzmy się z nim.

Pamiętam jak dostałem "kopa w dupę" i długo z pulsującym w głowie tekstem " z psychopatą żyć nie będę " nie mogłem się uporać.

Pamiętam całą swoją drogę - diagnostyczno-leczniczą (zresztą są tu moje dwa wątki więc "mam efkę" służy mi za "pamiętnik"), pamiętam dziewczynę po chemio która wyglądała wycieńczoną, miała serię badań (prześwietleń) ale oparta na ramieniu swojego partnera... potrafiła żartować w poczekalni...

Pamiętam z jaką trudnością wchodziłem do wątku Hadassy ( na sam widok wsparcia i oparcia jaki dawał jej mąż/dzieci dostawałem szału )

Stan obecny ?
Nie radzę sobie z samotnością - ale w tym pozytywnym słowa znaczeniu.
Człowiek by chciał, wyjść, poznać, zrobić coś - może nawet szalonego Smile ale po prostu nie ma z kim.

Okres "izolacji" mam już za sobą. Nie chcę się już izolować choć rozumiem powody dla których uciekamy w izolację.

Nie chcę się już ukrywać, ani przed sobą, ani przed całym światem.
Trzeba się z tym zmierzyć - i z sobą i swoimi ograniczeniami
I ze światem
I już Smile

Proponuję rozmowę o "samotności" - jak sobie z nią radzicie, jak się w niej czujecie, jak ona was "blokuje, tłamsi,utrudnia życie" lub po prostu "jak się w niej odnajdujecie i co z nią robicie' ?

Może znajdziemy jakieś "recepty" "złote środki" "metody"
Na to żeby ją pokonać, a jak się nie uda , to chociaż oswoić ?

Może jakieś rady dla "wychodzących z samotności" pt: jak się umówić na randkę ?

(po sobie wiem/widzę że mam cholerną blokadę - strach, niepewność, )

Trzeba przestać się bać.
Porozmawiamy o samotności ?
 
Nieustraszona
#2 Drukuj posta
Dodany dnia 08/05/2011 11:01
Awatar

Grupa Trzymająca Władzę


Postów: 6722
Data rejestracji: 03.04.10

Ja też jestem samotna, tylko troche inaczej. Chodze na uczelnie, gadam z kumpelami, które autentycznie mnie lubia (WOW). Czasem wyskocze gsdzies z nimi na okienku do Mcdonalda.

Jestem samotna, bo mam takie, a nie inn e doświadczenia. Ta fizyczna samotnosc dopada mnie w weekendy - wspolokatorka u faceta, kumpelki zajete swoimi facetami, a ja w akademiku.

Jak sobie radzic? Ja raz na jakis czas jezdze do Słupska - tam zazwyczaj musze losowac z kim się spotkam Pfft No i mam telefon i komp. Tyle.
Edytowane przez Nieustraszona dnia 08/05/2011 11:02
Kiedyś musisz się pożegnać z nadzieją na lepszą przeszłość....
 
Pogodna
#3 Drukuj posta
Dodany dnia 08/05/2011 12:09
Awatar

Grupa Trzymająca Władzę


Postów: 3860
Data rejestracji: 23.06.10

Chyba najlepszą i jedyną metodą jest wyjść do ludzi, a jak to zwyczajnie, założyć buty, psiknąć pachy antyperspirantem, zamknąć drzwi i ruszyć, wiem brzmi banalnie ale ja jak zaczęłam wychodzić z domu tak "w klatkach to widziałam". Na pewno masz jakiś znajomych, z którymi możesz wyjść na kawę, lody, otwarcie jakiegoś parku.. Może to być nawet jedna osoba- byleby była. Ja pomimo tego, że mam faceta, znajomych z pracy, z życia, czuje się i tak samotna, być może dlatego, że za bardzo ich nie wpuszczam do swojego świata
 
ef
#4 Drukuj posta
Dodany dnia 08/05/2011 12:48
Awatar

Pasjonat


Postów: 6498
Data rejestracji: 16.02.11

u mnie są fazy: albo kompletnego odizolowania, albo spotkań i wyjść z całą masą ludzi (wśród których zdarza mi się czuć samotną). nie mogę ogarnąć czemu tak jest, ale tak jest chyba dobrze. mogę dopasować to do sytuacji/nastroju w którym jestem. czasem jest ta samotność, ale ona wynika z pustki. to nie tak, że nie ma ludzi koło mnie. wystarczy wyjść z pokoju (sytuacja ze współlokatorami okazała się w porządku, wkręcam sobie) albo zadzwonić do kogoś i już nie jestem sama Smile
najtrudniejsze to przełamać lęk.

to takie wrażenia na dziś. są takie dni, kiedy nie ma nikogo. ale to chyba też jest potrzebne.
Wcale nie umarłeś lecz śpisz, jeszcze życie wyjdzie Ci.
 
Kati
#5 Drukuj posta
Dodany dnia 08/05/2011 13:44
Awatar

Platynowy forumowicz


Postów: 2764
Data rejestracji: 29.06.09

Ja mam samotność "w głowie". Nie jestem sama: mam męża (?), dzieci - to na pewno, rodziców, bliskich. A jednak bywają momenty, kiedy wydaje mi się, że jestem zupełnie sama, samotna. Ogarnąć całość mojego świata, z tłumem ludzi w tle, bywa niełatwo. Tym bardziej, że większość bardzo na mnie liczy i służę im za "ucho". Nie wiem, może to wynika z mojego jedynactwa: zawsze rodzice, bardzo zżyci ze sobą i ja. Póki jestem z kimś w relacji, jest ok. Jeśli są trzy ooby, automatycznie ustawiam się dwa do jednego - to jedno to ja. Gdy mam problemy, izoluję się. To, że do Was napisałam wczoraj z oka cyklonu, to dla mnie wielka sprawa. Podzeiliłam się, dostałam zwrotki... Pracuję nad tym, żeby nie być samotną - psychicznie samotną.
 
hadassa
#6 Drukuj posta
Dodany dnia 08/05/2011 19:34
Awatar

Złoty Forumowicz


Postów: 1611
Data rejestracji: 13.03.10

[quote][b]Kati napisał/a:[/b]
Ja mam samotność "w głowie". (...)bywają momenty, kiedy wydaje mi się, że jestem zupełnie sama, samotna. [/quote]

Kati, identyfikuję się z tym co napisałaś, Ja od bardzo dawna mam właśnie ten problem. poczucie samotności, pomimo bliskości i nawet miłości osób, z rodziny.
Ostatnie miesiące jest mi dużo łatwiej, myślę, że to dzięki terapii. Przestałam zamykać się w sobie, coraz bardziej otwieram sie przed bliskimi, szczególnie przed mężem i dzięki temu czuję się mniej samotna.

Bo przez ostatnie lata...wiesz Czader...małżeństwo było dla mnie czymś ...strasznym. Tak, właśnie tak. I nie będę tu nikogo winić. Po prostu tak bardzo się w sobie zamknełam, że czułam się strasznie samotna, nawet nie potrafię tego opisać. to był też wpływ choroby alkoholowej na moją psychikę.

Podsumowując: lekarstwem na samotność jest otwarcie się na ludzi. Dosłowne i w przenośni wyjście do nich.
[color=#660099][i]" A ja jestem proszę Pana na zakręcie
moje prawo, to jest pańskie lewo.
Pan widzi krzesło, ławkę, a ja rozdarte drzewo.(...)
Ode mnie widać niebo przekrzywione..."[/i][/color]
 
modliszka
#7 Drukuj posta
Dodany dnia 08/05/2011 20:02
Awatar

Złoty Forumowicz


Postów: 2327
Data rejestracji: 26.10.09

Moja samotność ma zarówno wymiar fizyczny i duchowy.Rodzina niby jest ale to praktycznie ja jestem dla nich niż oni dla mnie.Właśnie kiedy dom jest pełen bliskich czuję się najbardziej samotna.
Przyjaciół, znajomych praktycznie brak.Ludzie w życiu w ogóle łatwiej odchodzą niż przychodzą.
Kiedy dzieje się coś złego, są problemy izoluje się nawet od rodziny.
Jak sobie z tym radzę? Przyzwyczaiłam się.Czasem jest smutno i żal ale co zrobić, ludzi na siłę przy sobie nie przytrzymasz.
[i]Złamać można praktycznie wszystko, nawet
serce.
Lekcje, których udziela nam życie, nie przynoszą
mądrości, lecz blizny i zrosty.[/i]
 
Lena
#8 Drukuj posta
Dodany dnia 08/05/2011 20:30
Awatar

Finiszujący


Postów: 232
Data rejestracji: 02.09.09

oj czader dziękuję za ten temat, w sumie zabrałeś mi tytul mojego ewentualnego wątku osobistego na efce Wink bo tak miał brzmieć samotność, moja samotnia itp
a dlaczego, bo samotność na ten moment to dla mnie największa rana i ból... i trudno o niej mówić, a jeszcze trudniej odczuwać...
ale się przymierzam od jakiegoś czasu, bo ostatnio doszło do mnie jak ciągle uciekam przed nią i jak ona mnie wciaż goni..
ja samotność odczuwam od zawsze, mimo,że wokół niby dużo osób wokół mnie, to tych najbliższych nie ma... przyjaciele daleko, większość fajnych kontaktów w sieci, a mi zaczyna brakować zwyczajnie osoby, z którą mogłabym iśc na spacer, do kina, na zakupy, czy po prostu wypić kawkę. a tu jest pustka.
bardzo intensywnie odczuwam aktualnie swoją samotność. próbuję ją zagłuszyć poprzez pracę, kontakty zawodowe, ale to coraz mniej działa..
a problem jest złożony, bo mnie bardzo przeszkadza samotność, ale również przeraża bliskość.. i tu jest pies pogrzebany..
"Kropla drąży skałę nie siłą, lecz ciągłym padaniem"
OWIDIUSZ
 
sigma
#9 Drukuj posta
Dodany dnia 09/05/2011 15:42
Awatar

Grupa Trzymająca Władzę


Postów: 12627
Data rejestracji: 12.02.11

Ja się czułam samotna, odkąd pamiętam. To, czy w szkole akurat miałam w miarę dobry kontakt z koleżankami, czy nie miałam go prawie wcale, nic w tej kwestii nie zmieniało. To i tak nigdy nie były takie relacje, które mogłyby wpłynąć jakoś na moją samotność.
Ale najbardziej samotna czułam się w domu. W jednym pokoju z siostrą, czasem także z babcią - ja byłam zupełnie sama. Uciekałam od tej samotności w książki, uciekałam w fantazje, uciekałam w pisanie.
I tak się do niej przyzwyczaiłam, że zaczęłam ją traktować jak coś zupełnie oczywistego. Nie próbowałam jej przerwać, nie szukałam żadnych bliższych relacji, nawet o nich nie marzyłam. A jak jakieś pierwsze bliskie znajomości zaczęły się tworzyć i zaczęłam czasami czuć, że ktoś się przez ten mój mur samotności przebija, to nie umiałam się w tym odnaleźć. Z jednej strony takie nowe doświadczenie było dla mnie bardzo pociągające, ale z drugiej - traciłam wtedy to, co znałam najlepiej, to, co stało się już częścią mnie. Więc zaczęłam funkcjonować w bliskich relacjach w taki bardzo "rozhuśtany" sposób - raz blisko, a raz daleko. Ciągłe przechodzenie od bliskości do zaledwie poprawnych stosunków, ciągłe ustalanie dystansu - nic dziwnego, że niewiele osób to na dłuższą metę wytrzymało.
A. wytrzymała. Bo... ona miała tak samo. I jak się nam te cykle "zbliżania-oddalania" pokrywały, to było świetnie. Jak się rozjeżdżałyśmy, to tak świetnie nie było, ale ona przynajmniej to rozumiała. I nie odnosiła mojego wycofania do siebie.

A teraz to wszystko się tak pokomplikowało, że nawet tego opisać nie umiem. W relacji z A. przestałam w końcu funkcjonować tak biegunowo, ale jednak pewne dużo bardziej subtelne formy kontrolowania bliskości stosuję nadal.
Samotna teoretycznie nie jestem. A praktycznie - czasami czuję się samotna, jak tylko A. zniknie mi z oczu. Wystarczy, żeby trochę później wróciła z pracy albo nie miała dla mnie czasu wieczorem, a mnie zalewa taka samotność, jakby A. przestawała istnieć, jakbym naprawdę zostawała zupełnie sama. Podobnie jest w przypadku jakichkolwiek konfliktów czy napięć między nami - od razu lecę w otchłań takiej samotności, w której nikt nie jest w stanie się do mnie zbliżyć.
karą za niewiarę będzie lęk
który już nie zechce opuścić mnie
 
Czader
#10 Drukuj posta
Dodany dnia 09/05/2011 18:53
Awatar

Pasjonat


Postów: 5149
Data rejestracji: 29.09.10

[b]oj czader dziękuję za ten temat, w sumie zabrałeś mi tytul mojego ewentualnego wątku osobistego na efce[/b]

Lena: zawsze możesz napisać [b][Lena] Samotność Leny[/b] - i wszyscy wiedzą o co chodzi Smile , chciałem po prostu rozróżnić "samotność" nas piszących o niej "z punktu widzenia siebie" i taką ogólną "samotność.

[b]a mi zaczyna brakować zwyczajnie osoby, z którą mogłabym iśc na spacer, do kina, na zakupy, czy po prostu wypić kawkę. a tu jest pustka.[/b]

Mam dokładnie tak samo, dlatego zdecydowałem się założyć ten wątek.
Może też po to aby nie czuć się tak cholernie samotnym ???
 
Lena
#11 Drukuj posta
Dodany dnia 10/05/2011 21:01
Awatar

Finiszujący


Postów: 232
Data rejestracji: 02.09.09

[quote][b]Czader napisał/a:[/b]
[b]oj czader dziękuję za ten temat, w sumie zabrałeś mi tytul mojego ewentualnego wątku osobistego na efce[/b]

Lena: zawsze możesz napisać [b][Lena] Samotność Leny[/b] - i wszyscy wiedzą o co chodzi Smile , chciałem po prostu rozróżnić "samotność" nas piszących o niej "z punktu widzenia siebie" i taką ogólną "samotność.

[b]a mi zaczyna brakować zwyczajnie osoby, z którą mogłabym iśc na spacer, do kina, na zakupy, czy po prostu wypić kawkę. a tu jest pustka.[/b]

Mam dokładnie tak samo, dlatego zdecydowałem się założyć ten wątek.
Może też po to aby nie czuć się tak cholernie samotnym ???
[/quote]

no wiem, że chciałeś rozróżnić i fajnie, że założyłeś taki watek, ja oczywiście żartowałam z tym, że zabrałeś mi tytuł Wink
samotność Leny-kurcze jak to smutno brzmi, ale w sumie jakie jest prawdziwe, na ten moment mi najbliższe tez.
w kwestii samotności to mnie bliskie jest taki cytat "Samotność jest jak lekarstwo, ale kiedy zostaje przedawkowana - zabija"
"Kropla drąży skałę nie siłą, lecz ciągłym padaniem"
OWIDIUSZ
 
martyna
#12 Drukuj posta
Dodany dnia 12/05/2011 14:53
Awatar

300% normy


Postów: 11241
Data rejestracji: 07.08.09

Dla mnie Samotność to co innego niż Osamotnienie. Samotność to bycie z samym sobą, potrzebuję tego i gdy próbuje ją zagłuszyć zazwyczaj kończy się to zapętlaniu sie w problemach. Samotnie spaceruję, Samotnie też płaczę ( jeśli juz to się zdarza), Samotnie walczę też ze strachem, bólem i niesprawiedliwością. Akceptuję własną samotność i dobrze mi z nią.
Natomiast nie czuję się ostatnio osamotniona, bo nie jestem z własnym życiem sama.
Życie jest zbyt krótkie, aby pić kiepską herbatę, czytać złe książki i marnować czas na ludzi, dla których nic nie znaczymy.
 
Ptak Niebieski
#13 Drukuj posta
Dodany dnia 16/05/2011 14:59
Rozgrzany


Postów: 98
Data rejestracji: 06.04.11

Samotność powiadaszSmile , intrygowała od wieków pisarzy, poetów ,zwykłych ludzi.
Dla mnie najgorszym ze stanów związanych z samotnością jest fakt całkowitego osamotnienia, opuszczenia, niemożności przekazania nikomu swoich stanów emocjonalnych i intelektualnych. To chyba najgorsze czego może doświadczyć człowiek.

Dla mnie istnieje również coś takiego jak " samotność we dwoje". W czasach "sypania się" mojego małżeństwa udało mi się napisać coś takiego:

Herbata na stoliku stoi, dokoła lampki ćmy fruwają,
Ja czytam książkę Ty artykuł i tak wieczory nam mijają.
Już wszystko w życiu nam wiadomo, wygadaliśmy wszystkie słowa,
Teraz w milczeniu, po kryjomu zaczynamy się obserwować.
Czy to co kiedyś było z nami, gdzieś przyczajone w kącie czeka?
Czy nasze życie już się kończy, zamknięte w słowach "los człowieka''?
Czy został tylko telewizor, radio, książka i gazeta?
Czy kiedyś się ockniemy, Ty mój mężczyzna, Ja kobieta?

Myślę, również ,że każdy z nas potrzebuje odrobinę samotności, wyciszenia. Pobycia z dala od innych.
Człowiek to istota stadna, potrzebuje zatem towarzystwa.
Przypadek to Bóg przechadzający się po ziemi incognito. A.Einstein
 
nie posiadam
martyna
#14 Drukuj posta
Dodany dnia 16/05/2011 19:07
Awatar

300% normy


Postów: 11241
Data rejestracji: 07.08.09

Niebieska to było piękne Kwiatek
Życie jest zbyt krótkie, aby pić kiepską herbatę, czytać złe książki i marnować czas na ludzi, dla których nic nie znaczymy.
 
Ptak Niebieski
#15 Drukuj posta
Dodany dnia 16/05/2011 19:54
Rozgrzany


Postów: 98
Data rejestracji: 06.04.11

Martyna dziękuję.
Przypadek to Bóg przechadzający się po ziemi incognito. A.Einstein
 
nie posiadam
Czader
#16 Drukuj posta
Dodany dnia 17/05/2011 05:29
Awatar

Pasjonat


Postów: 5149
Data rejestracji: 29.09.10

[i]Dla mnie najgorszym ze stanów związanych z samotnością jest fakt całkowitego osamotnienia, opuszczenia, niemożności przekazania nikomu swoich stanów emocjonalnych i intelektualnych. To chyba najgorsze czego może doświadczyć człowiek.

Dla mnie istnieje również coś takiego jak " samotność we dwoje". [/i]

Ptaszyno Niebieska: od końca...
Czy w takim razie jest sens pakowania się w cokolwiek jeżeli mamy świadomość "samotności we dwoje" ?

Co do pierwszej części całkowicie się zgadzam, człowiek się może "udusić" samym sobą. A umrzeć emocjonalnie i intelektualnie... to już lepiej skoczyć ze spadochronem bez spadochronu... "myślę więc jestem"
 
Czader
#17 Drukuj posta
Dodany dnia 01/10/2011 18:54
Awatar

Pasjonat


Postów: 5149
Data rejestracji: 29.09.10

I pomyśleć że już w maju o tym pisałem ;-)

[i]Proponuję rozmowę o "samotności" - jak sobie z nią radzicie, jak się w niej czujecie, jak ona was "blokuje, tłamsi,utrudnia życie" lub po prostu "jak się w niej odnajdujecie i co z nią robicie' ?

Może znajdziemy jakieś "recepty" "złote środki" "metody"
Na to żeby ją pokonać, a jak się nie uda , to chociaż oswoić ?

Może jakieś rady dla "wychodzących z samotności" pt: jak się umówić na randkę ?

(po sobie wiem/widzę że mam cholerną blokadę - strach, niepewność, )

Trzeba przestać się bać.
Porozmawiamy o samotności ?[/i]

Temat uważam za otwarty ponownie ;-)
 
martyna
#18 Drukuj posta
Dodany dnia 18/12/2011 12:23
Awatar

300% normy


Postów: 11241
Data rejestracji: 07.08.09

Samotnie mi ostatnio .... czuję się jakbym tratwą płynęła podczas sztormu Sad
Życie jest zbyt krótkie, aby pić kiepską herbatę, czytać złe książki i marnować czas na ludzi, dla których nic nie znaczymy.
 
Czader
#19 Drukuj posta
Dodany dnia 18/12/2011 13:43
Awatar

Pasjonat


Postów: 5149
Data rejestracji: 29.09.10

...to podobno efekt "końca roku" , wszelkiego typu "święta" powodują "obniżenie nastroju"... trudno... trzeba przeżyć.

W ramach "samotnych" haseł trzymam się jednego:
[b]Jeżeli mi ze sobą nie będzie dobrze, to nikomu ze mną nie będzie dobrze.[/b]
A mi ze sobą coraz lepiej Smile

...i przypomniała mi się taka piosenka... w nawiązaniu do tych tratw i sztormów...

[i]... okręt mój płynie dalej... jest noc...
....serce choć popękane...chce bić...[/i]

Zaraz jej poszukam Smile
 
milczek
#20 Drukuj posta
Dodany dnia 07/01/2012 10:55
Startujący


Postów: 181
Data rejestracji: 06.01.12

Niebieska to co napisałaś fakt piękne ale jakie smutne...to jest to czego obawiam się w związaniu z jedną osobą "na zawsze"...eh ten mój pesymizm...mam cudownego chłopaka ale z czasem wszystko się zmienia...czy to jest ten z którym nie zabraknie mi tematów kiedy będziemy już starzy??? ja mam teraz chyba zbyt dużo czasu na przemyślenia...jestem na wyjeździe za granicą i właśnie brakuje mi bliskości drugiej osoby...ok jest skype..telefony...ale to tylko marny substytut...kiedy rozmawiam z rodziną przybieram najczęściej maskę...nie chce ich zasmucać tym jak jest mi tu źle...jak samotna się czuję....jestem tutaj prawie trzy miesiące już i nie znam nikogo oprócz moich gospodarzy...na nich jednak nie potrafię się otworzyć...różnice kulturowe, językowe...poza tym to są dla mnie zupełnie obcy ludzi i mimo że powtarzają że mogę im wszystko mówić... że jestem teraz członkiem ich rodziny...to nie jestem co do tego przekonana...jeśli już to w takim razie jestem kopciuszkiemPfft zawsze byłam bardzo towarzyską osobą...ludzie postrzegają mnie za bardzo wesołą i zabawową osóbkę...może i tak ale tak naprawdę zawsze czułam się samotna bo mając wiele problemów z nikim się nimi nie dzieliłam...zawsze przybierałam maskę...w sumie nie żebym udawała kogoś innego (chociaż część z Was pewnie teraz mi to właśnie zarzuci) ale robiłam to dlatego żeby przestać myśleć o swoich problemach...zamiast rozmawiać z kimś na smutne tematy dotyczące mojego życia wolałam wysłuchać kogoś innego bądź też pogadać i pośmiać się z rzeczy czysto przyziemnych...potem wracałam do "swojego świata" i przeżywałam moje życie po cichu...
 
Przeskocz do forum:
Podobne Tematy
Temat Forum Odpowiedzi Ostatni post
samotność w sobotę wieczór.. Nasze wątki - część otwarta 439 14/04/2012 23:56
egzystencjalna samotność Porozmawiajmy 51 15/11/2010 08:49

51,663,328 Unikalnych wizyt

Powered by PHP-Fusion copyright © 2002 - 2024 by Nick Jones.
Released as free software without warranties under GNU Affero GPL v3.

2024