04 Maja 2024
Logowanie
Nazwa użytkownika

Hasło

Zapamiętaj mnie


Mathews Arleen Mathews Arleen
2 dni Offline
Hernandez Hafsa Hernandez Hafsa
2 tygodni Offline
Klara Klara
5 tygodni Offline
Nieustraszona Nieustraszona
5 tygodni Offline
swistak swistak
8 tygodni Offline
Ostatnio zarejestrował się: asd asd ...
Ogółem Użytkowników:2,204
Shoutbox
Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

18/12/2022
Cześć, Rafa!

15/12/2022
Dzień Dobry Wszystkim Smile

06/10/2022
zdrowia

06/10/2022
Covid zapukał do moich drzwi poraz kolejny ten już ze szpitalem w tle. Stres

17/07/2022
Romek, nowi użytkownicy mają zablokowaną możliwość pisania na Forum - najpierw muszą się przedstawić w dziale "przedstaw się".

Archiwum shoutboksa
Zobacz temat
 Drukuj temat
[anecior]...2 twarze...
anecior
#21 Drukuj posta
Dodany dnia 12/08/2010 22:37
Rozgrzewający się


Postów: 16
Data rejestracji: 07.08.10

a co u mnie? wczoraj wstyd mi było napisać... jeden objaw determinuje mój cały dzień, i zazwyczaj nie kończy się na jednym objawie. bo nie ma to jak se dosrać;/ dziś przez cały dzień trzymam się bezobjawowo. najtrudniejsze w tym wszystkim jest znów się ponieść, zacząć wszystko od nowa... bo jeszcze jakiś czas temu było tak dobrze...
ale znalazłam trochę tej siły o której ostatnio wspominałam... a dosłownie, wręcz paradoksalnie, to tą siłą jest brak kondycji!! już piszę o co chodziSmile 5 razy w tygodniu dojeżdżam na terapię rowerem ok. 35km w dwie strony. i w sumie nie jest to nie wiadomo ile, ale określam sobie czas w którym muszę dojechać (to wynika też napiętego planu dnia, żeby nie było że aż taki hardcoreGrin) i czasem mam solidny trening... ostatnio różnie jeździłam z uwagi na pogodę, i tak się złożyło że miała trudny okres w terapii co przełożyło się na objawy... wykończona po objawach, z pustym żołądkiem wsiadałam na rower. zajechać - zajechałam, ale nie sprawiało mi to kompletnie przyjemności, brak formy dawał się we znaki... a pierwsza myśl z jaką wsiadałam na rower to żeby już być na miejscu, a przecież nie o to chodzi... dziś, choć objawów nie miałam, wcale nie jechało się lepiej, to wymaga czasu. zupełnie jak to żeby zobaczyć efekty lecznia, a w konsekwencji wyjść z tej choroby... takie małe WIELKIE rzeczy a dają tak wiele... każdy ma swoje, wystarczy chcieć je zobaczyć... pewnie sobie myślicie, szalona 1 dzień nie rzyga i takie wnioski. niezupełnie tak jest, ostatnio odzyskałam wiarę i nadzieję, teraz motywacjęSmile a w sumie dla mnie to TAKIE wnioskiSmile mają dużą wartość bo sprowadziły z powrotem na właściwą drogęSmile
 
anecior
#22 Drukuj posta
Dodany dnia 12/08/2010 22:46
Rozgrzewający się


Postów: 16
Data rejestracji: 07.08.10

[b]modliszka[/b] możesz napisać coś więcej o tej Twojej terapii?? indywidualna czy grupowa, a może jakiś zupełnie inny charakter o którym mi nic nie wiadomo...
jedno jest pewne, poczułam złość jak przeczytałam urlop wakacyjny... być może dlatego że ja jestem w grupowej terapii i sobie nie wyobrażam żebyśmy coś mieli przerwać na 2 tygodnie... wiele osób pozostałoby z wieloma sprawami niedomkniętymi, bo to się tak nie da zmieścić się w czasie, bo ktoś idzie na urlop;/ poza tym to chyba jest niemożliwe, bo nieodpowiedzialne bardzoSad chyba jakoś bardziej prawdopodobna wydaje mi się wersja z indywidualną, ale to nie zmienia faktu że tak zawiesić pracę na jakiś czas, to chyba przerąbane;/
co do świadomości, czy stety czy niestety, myślę że ważne i chyba niezbędne do wyzdrowieniaSmile
 
modliszka
#23 Drukuj posta
Dodany dnia 13/08/2010 18:41
Awatar

Złoty Forumowicz


Postów: 2327
Data rejestracji: 26.10.09

Terapia indywidualna, psychodynamiczna.
Z góry od razu mówię, że zaczęłam ją niedawno bo chyba jakieś dwa miesiące przed tą sierpniową przerwą wakacyjną - nie przypisuje jej zasługi nie rzygania.Po pierwsze zbiegło się w czasie pare czynników: upały, choroba, niemałe stresy - to wszystko odebrało mi apetyt, siły na bulimiczne zachowania.Po drugie to była/jest moja inicjatywa, wola, decyzja.Ja ze swoją terapeutką nie rozmawiam prawie o objawach, a na pewno nie o tym czy ostatnio rzygalam czy może nie.To co do tej pory osiągnełam jest kwestią przejrzenia na oczy, osiągnięcia własnego apogeum upodlenia, bólu, nienawiści ale też spotkaniem z wieloma skutkami fizycznymi choroby.
Co mogę powiedzieć to to, że chorowanie jest łatwiejsze niż zdrowienie.Gdy długo chorujesz dochodzisz do momentu, że pewne rzeczy dzieją się poza tobą, wiele robisz juz automatycznie natomiast kiedy zdrowiejesz wszystko dzieje się wyłącznie za twoją wolą i przyzwoleniem - a tak jest trudniej.
[i]Złamać można praktycznie wszystko, nawet
serce.
Lekcje, których udziela nam życie, nie przynoszą
mądrości, lecz blizny i zrosty.[/i]
 
anecior
#24 Drukuj posta
Dodany dnia 15/08/2010 12:34
Rozgrzewający się


Postów: 16
Data rejestracji: 07.08.10

[b]modliszka[/b] tym bardziej być z siebie dumna, że brak objawów jest Twoim zwycięstwem. ja bynajmniej jestem z Ciebie dumna, wiem jak ciężko...
bardzo do mnie trafiły Twoje słowa "kiedy zdrowiejesz wszystko dzieje się wyłącznie za twoją wolą i przyzwoleniem - a tak jest trudniej" w 100% się z nimi zgadzam. wiem że zdrowienie będzie trudne, ale wiem też że warto!!! ściskamSmile
 
anecior
#25 Drukuj posta
Dodany dnia 15/08/2010 13:26
Rozgrzewający się


Postów: 16
Data rejestracji: 07.08.10

teraz troszkę o mnie. nie było mnie tu 2dni. w piątek jak wróciłam z terapii, miałam niewiele czasu żeby się pozbierać i wybyć z domu... impreza na którą czekałam od 2 tygodni, na którą najpierw się cieszyłam, a potem byłam pełna obaw - wieczór panieński.
w ten dzień miałam wiele dylematów w głowie. czy powinnam się wybrać na rowerze, czy poprosić Tatę żeby zawiózł i odebrał z terapii (w ten sposób szybciej dołączyłabym do dziewczyn które rozpoczęły imprezowanie na działce, a potem busikiem wyruszyły do klubu). zdecydowałam że wybiorę rower, że tak wiele mi daje jazda na rumaku mym :) że nie chcę z tego zrezygnować... później pojawiły się inne wątpliwości - czy powinnam zostać na ostatniej sesji czy się z niej urwać. wiedziałam że jeśli zostanę ominą mnie "chwile na działce" i dołączę na 2 część wieczoru... jednak zostałam, i bardzo się z tego cieszyłam. to była bardzo ważna sesja! byłam zadowolona z dokonanego wyboru:)
w domu wielka próba... ciuchy. podczas szykowania się kompletnie odeszła mi ochota żeby się na tej imprezie pokazać. udało mi się zwalczyć to uczucie...
dotarłam do dziewczyn bardzo późno bo 23, czyli 4 godziny później niż pozostałe uczestniczki. bawiłyśmy się NAJlepiej:) byłam pierwszy raz w tym klubie, i po raz pierwszy od dłuższego czasu pasowało mi absolutnie wszystko - ludzie, muzyka, lokal... bardzo mnie dowartościowała ta impreza, zresztą jak się potem okazał nie tylko mnie. każda z nas wywołała zainteresowanie, i zwróciła uwagę mężczyzn... nie wiem czy to z uwagi na to że byłyśmy uczestniczkami panieńskiego, i nie trudno było nas dostrzec w tłumie, z uwagi na to że każda z nas miała czerwone różki. nie wiem... nie dociekam, nie chce:)
ja poznałam chłopaka o intrygującym spojrzeniu i czarującym uśmiechu. poznaliśmy się przy barze, chciał postawić mi drinka, ja porwałam go na parkiet, kiedy skończyła się piosenka a on ponowił propozycję, powiedziałam mu że przy nim naprawdę wystarczy mi woda z cytryną, nie potrzebuję procentów. nie potrzebuję niczego więcej... wyszliśmy na dwór, pogadać... a wtedy pokazał mi obrączkę i powiedział że jest ojcem dwójki dzieci... byłam rozczarowana, czar prysł w 1 sekundzie. sporo rozmawialiśmy... powiedziałam że to piękne że postawił sprawę jasno... wróciłam na parkiet na balety, ktoś inny porwał mnie do tańca. chwilę później wracał chłopak z obrączką:) prosił o chwilę rozmowy, zrezygnowałam z tańca z nowo poznanym, prawdopodobnie wolnym facetem i poszłam... czułam się bezpiecznie w tej relacji, doskonale znam siebie i wiedziałam że do niczego nie dojdzie między nami... myślę też że było mi z nim dobrze, bo ta obrączka i jasne postawienie sprawy dało mi wiarę w miłość... zastanawiałam się jednak co ja przy nim robię?! tracę szansę na poznanie kogoś innego... na koniec, kiedy pakowałyśmy się do taksówek, poprosił o mój numer telefonu, i wszystko zepsuł... a może to, że ja nie uciekłam, że rozmawialiśmy... choć równie jasno postawiłam sprawę jak on, to sam fakt że mnie nie spłoszył skłonił go do tego żeby zapytać o mój numer telefonu...
jedno jest pewne, czuję że robię małe postępy z facetami... że nie jestem zblokowana, że zwracam uwagę na facetów którzy mi się podobają, a nie odwracam głowę... jak faaaaaajnie:)
a wczoraj dochodziłam do siebie po imprezie. odpoczywałam, nie chorobą, po prostu:) wieczorem długi spacer po parku z Bartkiem, moim przyjacielem "na dobre i złe" i budujące rozmowy, oparte na szczerości, która nie zawsze jest łatwa do przyjęcia, ale płynie prosto z serca i jest po to by otworzyć oczy na wiele różnych spraw.
a dziś pogoda zaokienna jest sprzyjająca do nauki. spałam do 12, po obiedzie wezmę się do roboty, a wieczorem może pobiegam:) jestem w pozytywnym nastroju:) cieszę się na to że tu z Wami jestem:) że mogę o tym napisać, o tym i o wielu innych uczuciach, emocjach...
 
anecior
#26 Drukuj posta
Dodany dnia 15/08/2010 13:31
Rozgrzewający się


Postów: 16
Data rejestracji: 07.08.10

zdecydowanie za dużo używam słowa "z uwagi na to"Grin. i jeszcze jedna mała rzecz o której zapomniałam wspomnieć od czwartku towarzyszy mi brak objawów, 4 dni dopiero ale się cieszęSmile
 
Przeskocz do forum:

50,362,920 Unikalnych wizyt

Powered by PHP-Fusion copyright © 2002 - 2024 by Nick Jones.
Released as free software without warranties under GNU Affero GPL v3.

2024