Zobacz temat
Mam Efkę :: O psychiatrii :: Zaburzenia odżywiania
zakaźność ED?
|
|
Perfidia |
Dodany dnia 19/06/2009 22:28
|
Grupa Trzymająca Władzę Postów: 7779 Data rejestracji: 26.01.09 |
Ostatnio wpadł mi w wirtualne łapki artykuł przedstawiający zab. odżywiania jako chorobę zakaźną. Niestety zniknął już z portalu, na którym go czytałam, a google jeszcze nie zaindeksowało, więc nie mogę podać linka. W każdym razie przeprowadzono badania na grupach uczennic szkół średnich na terenach rolniczych, miejskich oraz przemysłowych (badania obejmowały w sumie kilkanaście tys. dziewczyn) - wszystko na terenie USA. Wnioski, które wynikały z badań: 1. nie zaobserwowano różnic w ilości przypadków ED na pomiędzy poszczególnymi okręgami (bogatymi i biednymi, oraz wielkomiejskimi i wiejskimi); 2. w określonych społecznościach zauważono skłonność do preferowania określonych zachowań (np. w danej szkole 90% dziewczyn z ED stosowało takie same metody przeczyszczania się czy prowokowania wymiotów). O ile pierwsze spostrzeżenie nie jest moim zdaniem niczym nowym, to drugi wniosek jest dosyć ciekawy. W sumie trudno tutaj mówić o zakaźności, ale chyba można mówić o tworzeniu się czegoś w rodzaju społeczności skupiających chętne do wymiany doświadczeń. Coś jak pro ana, tylko, że na terenie np. szkoły. Postaram się znaleźć ten artykuł i przytoczyć więcej wyników uzyskanych badań, które uważam za wartościowe bo przeprowadzone były na stosunkowo licznej grupie, a ankiety, na które odpowiadały badane były stosunkowo nowatorskie. [color=#990099][i]Czasem jest tak, że to, co się liczy, nie da się policzyć, a to, co daje się policzyć - nie liczy się.[/i] [small]A.Einstein[/small][/color] [small]1,6180339887498948482045868343656...[/small] |
Makro |
Dodany dnia 23/06/2009 20:55
|
Grupa Trzymająca Władzę Postów: 3419 Data rejestracji: 10.08.08 |
Mam wrażenie, że ten pierwszy punkt dowodzi zacieraniu się różnic pomiędzy poszczególnymi grupami etnicznymi i klasowymi. Ciekawy jestem, czy tak było kiedyś? Z moich doświadczeń wynika, że kiedyś te różnice istniały, szkoda że nie mam badań potwierdzających moje wrażenie.
[color=#3300ff]"Gdy słońce kultury chyli się ku zachodowi, to nawet karły rzucają długie cienie."[/color] [color=#6600ff]Karl Kraus[/color] [color=#0099ff]Jestem lekarzem. Na forum jestem prywatnie, więc funkcje leczenie i diagnostyka są wyłąc |
Alicja |
Dodany dnia 20/08/2009 00:00
|
Startujący Postów: 133 Data rejestracji: 19.08.09 |
Nie wiem czy tutaj będzie pasowała moja wypowiedź, ale nie mogę znaleźć odpowiedniejszego miejsca Był kiedyś program w telepudle nt bulimii - chodziło o to, by pokazać, że bulimia to niekoniecznie efekt mediów i nagłaśniania całej sprawy. Pokazano w tym dokumencie plemię (i tu problem, bo nie pamiętam ani jakie było to plemię, ani nawet w jakim dokładnie rejonie ono żyje). Przykład dziewczynki, która była zmuszana do picia ogromnej ilości mleka. Młode dziewczynki były tuczone nim, by wyglądały "zdrowiej" (po prostu grubo) i były wydawane za mąż. Niby klasyczny przypadek. Ale cały dokument skupił się na tej dziewczynce, która potajemnie wymiotowała. Codziennie, po każdym przymusowym posiłku. Diagnoza (oczywiście?) bulimia. Pamiętam, że był to jeden z pierwszych programów, które obejrzałam nt temat (chociaż z tematem byłam obeznana, ale nie spodziewałam się, że w takich miejscach na świecie, gdzie tv, fast foody i inne cywilizacyjne "przyjemności" nie dotarły - istnieje ten problem. Myślę, że wiele osób, które miały możliwość obejrzeć ten program było tak samo zszokowanych jak ja. Dlatego właśnie go opisałam, bo warto by było go znaleźć i rozpowszechnić. |
|
|
martyna |
Dodany dnia 20/08/2009 07:58
|
300% normy Postów: 11241 Data rejestracji: 07.08.09 |
Witaj Alicjo ja też oglądałam ten program. Życie jest zbyt krótkie, aby pić kiepską herbatę, czytać złe książki i marnować czas na ludzi, dla których nic nie znaczymy. |
|
|
Aplegra |
Dodany dnia 11/10/2009 10:31
|
Rozgrzewający się Postów: 6 Data rejestracji: 20.05.09 |
Jeśli chodzi o to, czy bulimia jest chorobą zakaźną, to na pewno mogę powiedzieć, że fizycznie- nie. Ale psychicznie, z własnego doświadczenia wiem, że jeśli jakaś osoba ma tą chorobę już w zaawansowanym stadium i rozmawia o tym z osobą która ma dopiero "początki" ciągnie drugą w dół. Miałam bulimię od roku, gdy zaczęłam rozmawiać z jedną dziewczyną na ten temat. Ostrzegałam ją przed odchudzaniem, wspomagaczami i głodówkami. Z resztą teraz wszystkim to mówię... W każdym razie przyznała mi się że w ostatnim czasie parę razy zwymiotowała po posiłku. Przyznałam się, że mam bulimię i to już poważną i próbowałam przetłumaczyć jej jak głębokie to jest bagno. Niby zrozumiała, ale brnęła w to dalej. A co ja jej mogę powiedzieć? Byłabym hipokrytką, gdybym ją na siłę próbowała odciągać, chociaż i tak robiłam chyba wszystko, żeby ją od tego odciągnąć. jednak to nic nie dało. Wyżalała mi się a ja ze smutkiem w oczach dawałam jej porady- co po kolei jeść w trakcie napadu żeby nie przytyć, jakie produkty wybierać, jak tuszować wymioty, jak ukrywać to przed światem, dawałam wskazówki dotyczące sztuczek, które sama opracowałam żeby wymiotować szybko, bezgłośnie i bezboleśnie. Czemu? bo byłam głupia. Doszłam do wniosku, że skoro i tak się męczy to chociaż jej trochę ułatwię, żeby nie miała aż tak ciężko. Głupia, doświadczona nauczycielka i uczennica, która na siłę wyciągała ode mnie destrukcyjne informacje. Nawet mój zbór artykułów w internecie i książek jej przesłałam bo mnie bardzo prosiła. I nie minęły 3 miesiące a była w tym samym stopniu chora co ja. Wyrzucałam to sobie a ona chyba była wdzięczna. W tej chwili nasze drogi się rozeszły- odbiła mi chłopaka w którym byłam bardzo zakochana, waży mniej niż ja, jej pewność siebie jest porażająca i tylko ja widzę ten smutek w jej oczach i nienawiść do siebie z każdym kęsem pokarmu. Także może nie jest to choroba zakaźna, ale z pewnością, gdy ktoś ma zapędy bulimiczne i ma w swoim otoczeniu osobę chorą- jest to napędzanie mechanizmu i prosta droga w dół. |
|
|
Kati |
Dodany dnia 11/10/2009 11:04
|
Platynowy forumowicz Postów: 2764 Data rejestracji: 29.06.09 |
Aplegra, witaj po wielu miesiącach. Co u Ciebie? Jak Twoje leczenie? Dalej tkwisz w nałogu? jak relacje z mamą? |
|
|
Nadzieja |
Dodany dnia 11/10/2009 13:10
|
Pasjonat Postów: 5532 Data rejestracji: 20.08.08 |
Aplegra fajnie, że dałaś o sobie znać. Właśnie, napisz co u Ciebie, jak wygląda sprawa leczenia???
[color=#333399]"Nigdy nikomu nie ufaj, Danielu, a tym bardziej ludziom, których podziwiasz. Bo nie kto inny, a właśnie oni zadadzą ci najboleśniejsze rany." Carlos Ruiz Zafón " Cień Wiatru"[/color] |
|
|
Aplegra |
Dodany dnia 25/10/2009 07:44
|
Rozgrzewający się Postów: 6 Data rejestracji: 20.05.09 |
Przepraszam, że się nie odzywałam. Teraz postaram się zaglądać częściej, oczywiście w miarę możliwości, bo niestety mam sporo nauki(klasa maturalna). Leczenie? Nic się nie posunęło. Chodziłam do pani psycholog której opowiadałam co się u mnie dzieje, ale ona nie potrafiła tego pojąć. Byłam hipnotyzowana, dostawałam rady na temat samoakceptacji i tyle. Nic konkretnego. Mam wrażenie, że żeby cokolwiek u mnie zdziałać, to trzeba mnóstwo pracy w to włożyć. Nie tylko spotkania raz w tygodniu, gdzie nic się nie dzieje. Wydaje mi się, że zadziałałoby w moim przypadku intensywne leczenie z restrykcyjnymi zasadami. Ale... Brak jakoś motywacji, samozaparcia. Relacje z mamą są normalne. I to jest dobre określenie. Nie ma w naszych rozmowach słowa o bulimii, jest to temat tabu. Omijany i przez nią i przeze mnie. Relacje są normalne, bo nie ma w nich mojego nienormalnego problemu. Dziewczyna o której wcześniej pisałam chyba wyląduje w szpitalu. W każdym razie rodzina do tego dąży. Z tym, że oni nie chcą jej pomóc. Wszyscy z niej szydzą i nikt nie chce normalnie porozmawiać... Jeśli chodzi o moją chorobę to nadal w niej tkwię. nie potrafię się wydostać z tego beznadziejnego mechanizmu. Raz jest gorzej a raz lepiej. Tzn. Jak jest gorzej to nie mam nad sobą kontroli, dużo jem i dużo wymiotuję. I tyję. Potem przychodzi to "lepiej". Mam nad sobą większą kontrolę, nic nie jem poza obiadem w domu, który i tak z siebie wyrzucam, chudnę, słabnę, mdleję... Ale przynajmniej mam satysfakcję z tego, że potrafię się kontrolować. I choć fizycznie słabnę to psychicznie się czuję lepiej. Chciałabym nic nie jeść, nie chudnąć, nie tyć i nie czuć głodu. Po prostu istnieć bez jedzenia. Wtedy wszystko byłoby prostsze... Ja po prostu nie potrafię normalnie jeść. Już zapomniałam jak to się robi. Albo nie jem nic, albo jem tony i i tak nie czuję smaku. Teraz mam bardzo napięty plan tygodnia. Często wychodzę z domu o 6 a wracam o 21. Mam mnóstwo nauki. I dylemat: Jak jem to nie mam czasu na naukę, jedzenie mnie całą pochłania... Jak nie jem to jestem tak słaba, że wstając z krzesła potrafię się osunąć na podłogę. Brak zdolności uzyskania kompromisu, jakiejś harmonii... Przerasta mnie to... |
|
|
Makro |
Dodany dnia 25/10/2009 12:02
|
Grupa Trzymająca Władzę Postów: 3419 Data rejestracji: 10.08.08 |
[quote]Chciałabym nic nie jeść, nie chudnąć, nie tyć i nie czuć głodu. Po prostu istnieć bez jedzenia. Wtedy wszystko byłoby prostsze... [/quote] Pomysł o tyle ciekawy, co możliwy Napisałaś, że masz normalne relacje z matką - mam wrażenie, że omijanie istotnego tematu milczeniem nie zasługuje na nazwę "normalne". Wnioski co do motywacji wydają mi się słuszne, szkoda tylko że nie przed podjęciem leczenia. [color=#3300ff]"Gdy słońce kultury chyli się ku zachodowi, to nawet karły rzucają długie cienie."[/color] [color=#6600ff]Karl Kraus[/color] [color=#0099ff]Jestem lekarzem. Na forum jestem prywatnie, więc funkcje leczenie i diagnostyka są wyłąc |
Przeskocz do forum: |