Zobacz temat
Mam Efkę :: O psychiatrii :: Zaburzenia odżywiania
Strona 2 z 2: 12
|
samopomoc
|
|
Mitka |
Dodany dnia 04/01/2013 07:41
|
Rozgrzany Postów: 85 Data rejestracji: 15.12.12 |
O i jeszcze dodam z własnego doświadczenia- mam dość dużą wiedzę na temat różnych zaburzeń psychicznych, w tym również tych z którymi mam nieprzyjemność się zmagać, a i tak sądzę że choć to pomaga na pewno nie sprawi, że bez pomocy psychoterapeuty uda mi się wyzdrowieć
Edytowane przez Mitka dnia 04/01/2013 07:41 |
|
|
Troczek |
Dodany dnia 10/02/2013 23:27
|
Rozgrzewający się Postów: 2 Data rejestracji: 10.02.13 |
Zgadzam się z Mitką, porównałabym to trochę też do pewnego treningu w jakiejś dziedzinie: często sami potrafimy nauczyć się czegoś z książek, filmów czy innych źródeł, ale niezastąpiony jest specjalista, który patrząc na nas z boku skoryguje błędy, które popełniamy, a które są nieuniknione i sami zuważylibyśmy je dużo później, lub wcale. Po drugie zauważenie wszystkich spraw, które doprowadziły do choroby samemu jest mało prawdopodobne. I z własnego doświadczenia - samopomoc jest często nietrwała, choroba po prostu wraca po jakimś czasie. |
|
|
pomyluna |
Dodany dnia 12/02/2013 13:47
|
Rozgrzewający się Postów: 8 Data rejestracji: 06.02.13 |
Czytałam ostatnio książkę o samopomocy przy bulimii, ale jakoś mnie nie przekonała. Może jestem oporna, ale nie urzekly mnie te metody.
meow. |
|
|
Tessa |
Dodany dnia 13/04/2013 13:07
|
Brązowy Forumowicz Postów: 806 Data rejestracji: 06.04.13 |
Co do samopomocy to przerobilam juz chyba wszelkie metody. zajmowalam sie takze chyba wszystkim po kolei zeby tylko nie myslec o jedzeniu. Od biegania, chodzenia na silownie, popadania w wir pracy, znajdowania sobie wielu nowych, bardzo interesujacych hobby (robienie na drutach, malowanie, pisanie wierszy, skupianie sie na czymkolwiek wciagajacym wystarczajaco zeby przestac biegac do lodowki i przeszukiwac szafki). Po dluzszym lub krotszym czasie problem zawsze wraca, wystarczaly nawet jakies nieprzychylne komentarze czy klotnia z chlopakiem. Jestem na etapie zwatpienia ze jestem panem swojego mozgu i wiem ze potrzebuje specjalisty, ktory pomoze mi w walce z problemem. Nie wierze w samouleczenie
[i][color=#000066][small]'We accept the love we think we deserve'[/small][/color][/i] |
|
|
Brego |
Dodany dnia 04/09/2014 21:06
|
Finiszujący Postów: 412 Data rejestracji: 04.09.14 |
Mam nadzieję, że wątek nie umarł i ktoś może coś mi doradzi... Otóż, mam z jedzeniem problem, nie chcę się sama diagnozować, bo wyszłoby mi...wszystko. I nic. A problem odczuwam tak czy siak. I teraz do rzeczy... Z Waszych opinii i opinii Makro wnioskuję, że to wręcz niemożliwe, bądź możliwe teoretycznie... Gdzieś spotkałam się ze stwierdzeniem, że to trochę jak wspinanie się na szczyt z plecakiem pełnym kamieni- samemu się da, ale łatwiej dać komuś sobie pomóc i ponieść go razem... Ja próbuję...wychodzi mi z tym różnie, głównie kręcę się w kółko... Staram się do tego podejść jak inżynier- jest problem, trzeba znaleźć źródło i naprawić. Staram się patrzeć na swoje myśli, emocje i zachowania możliwie chłodnym okiem, ale emocje czasem mnie przerastają... Naprawdę czasem czuję się z tym wszystkim tak totalnie sama...zastanawiam się nad terapią, ale póki co to też mnie przeraża...że uruchomię machinę, że będą zmiany, że będzie z mojego powodu zamęt...Chciałabym być bezproblemowym dzieckiem... Co prawda mam już 21 lat, więc nie muszę niczego konsultować z rodzicami. Bo ja im już kiedyś, w momentach słabości, mówiłam, że mam problem z jedzeniem... Tata sie chyba przejął, ale potem temat znikl( a raczej ja zeszłam do podziemia), Mama moje wyznanie potraktowała jako kryzys( nie pierwszy i nie ostatni), fanaberie, wymyślanie sobie głupot. Przecież nie zauważyła, ze jedzenie znikało... (Btw. Wyobrażacie sobie złodzieja zglaszającego się samemu na komisariat, ktory jednak, póki nie został złapany na gorącym uczynku, nie jest uważany nawet za podejrzanego? ) Chcę być zdrowa, ale... Nigdy nie uważałam, że zasługuję na pomoc. Przecież wystarczy tylko nie żreć. Nie cudować z dietami, normalnym być jak wszyscy. Ale serio nie wiem co zrobic, zmęczona już jestem takim życiem. |
|
|
Misiu |
Dodany dnia 04/09/2014 21:59
|
Finiszujący Postów: 231 Data rejestracji: 09.07.14 |
Nie wiesz co zrobić, jesteś zmęczona, przydała by Ci się pomoc. To nie jest tak że masz być bezproblemowa. Jest problem, trzeba go rozwiązać. Wtedy będzie ok. Dlaczego nie chcesz zwracać na siebie uwagi?
|
|
|
Brego |
Dodany dnia 04/09/2014 22:16
|
Finiszujący Postów: 412 Data rejestracji: 04.09.14 |
Nie wiem. Zdaję sobie, ze to irracjonalne myślenie i że może mi to przeszkodzić w dojściu do zdrowia. Ale u mnie w domu raczej nie toleruje się słabości. Za słabość można otrzymać prędzej pogardę ( oczywiście po to, by tym zmobilizować) niż pomoc. Może wpojono mi, że powinnam być taka jak wszyscy? Znaczy silniejsza, to przecież ze mną jest coś nie tak, a nie ze światem... Czytałam już mnóstwo artukulów o zaburzeniach odżywiania, ( w zasadzie trafiłam na to forum poniekąd przez bloga antypro-ana;p), literaturę, podręczniki od psychopatologii, programy terapii. Jestem zmotywowana. Próbuje dać sobie radę sama, ale kurczę cieżko być obserwatorem i obserwowanym jednocześnie. Chyba jednak przyznam tu rację- samemu jest trudno. [i]Istnieje taka cierpienia granica, za którą czekać może już tylko spokój...[/i] |
|
|
sigma |
Dodany dnia 04/09/2014 22:22
|
Grupa Trzymająca Władzę Postów: 12627 Data rejestracji: 12.02.11 |
terapia jest między innymi po to, żeby zrewidować wpojone przekonania karą za niewiarę będzie lęk który już nie zechce opuścić mnie |
|
|
Brego |
Dodany dnia 04/09/2014 22:47
|
Finiszujący Postów: 412 Data rejestracji: 04.09.14 |
Przyznam szczerze, że pierwsza myśl w moim przypadku, to: " podjęcie terapii= przyznanie do porażki". Tzn. sięgnięcie totalnego dna, bycie życiowym nieudacznikiem. Ale może...podjęcie terapii = oznaka rozsądku? Jak robienie przeglądu w samochodzie? dziękuję za Wasze odpowiedzi, zmieniam powoli swoje patrzenie na korzystanie z pomocy innych. Lepiej być poobijanym człowiekiem z krwi i kości, niż cieniem ideału. W chorobie jest chyba za dużo zaprzeczania i wypierania faktów, by móc pozostać na tyle obiektywnym, by sobie realnie pomóc. Tak myślę. [i]Istnieje taka cierpienia granica, za którą czekać może już tylko spokój...[/i] |
|
|
sigma |
Dodany dnia 04/09/2014 23:25
|
Grupa Trzymająca Władzę Postów: 12627 Data rejestracji: 12.02.11 |
jakoś się nie czuję życiowym nieudacznikiem z powodu podjęcia terapii, raczej wręcz przeciwnie - myślę, że to była jedna z najlepszych decyzji, jakie w życiu podjęłam.
karą za niewiarę będzie lęk który już nie zechce opuścić mnie |
|
|
Misiu |
Dodany dnia 05/09/2014 08:25
|
Finiszujący Postów: 231 Data rejestracji: 09.07.14 |
Brego, mówi się że tylko martwe ryby płyną z prądem. Podjęcie terapii znaczy, że masz w sobie na tyle siły i mądrości by walczyć o siebie. Wtedy nie płyniesz z prądem tylko tam, gdzie zechcesz.
Edytowane przez Misiu dnia 05/09/2014 08:26 |
|
|
Brego |
Dodany dnia 05/09/2014 10:15
|
Finiszujący Postów: 412 Data rejestracji: 04.09.14 |
Heh. Czas się chyba przestawić z trybu "automat" na " sterowanie ręczne", póki zostały jeszcze we mnie resztki autorefleksji Dziękuję za Wasze opinie. [i]Istnieje taka cierpienia granica, za którą czekać może już tylko spokój...[/i] |
|
Strona 2 z 2: 12
Przeskocz do forum: |