23 Listopada 2024
Logowanie
Nazwa użytkownika

Hasło

Zapamiętaj mnie


Em Em
1 tydzień Offline
sasta sasta
2 tygodni Offline
notno notno
4 tygodni Offline
KingArthur KingArthur
8 tygodni Offline
swistak swistak
10 tygodni Offline
Ostatnio zarejestrował się: davidcorso
Ogółem Użytkowników:2,209
Shoutbox
Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

18/12/2022
Cześć, Rafa!

15/12/2022
Dzień Dobry Wszystkim Smile

06/10/2022
zdrowia

06/10/2022
Covid zapukał do moich drzwi poraz kolejny ten już ze szpitalem w tle. Stres

17/07/2022
Romek, nowi użytkownicy mają zablokowaną możliwość pisania na Forum - najpierw muszą się przedstawić w dziale "przedstaw się".

Archiwum shoutboksa
Zobacz temat
 Drukuj temat
[anecior]...2 twarze...
anecior
#1 Drukuj posta
Dodany dnia 07/08/2010 12:44
Rozgrzewający się


Postów: 16
Data rejestracji: 07.08.10

witajcie!
mam 23 lata. choruje na bulimie 3 lata. jestem w trakcie drugiej terapii grupowej. jestem z niej zadowolona, mam duży wgląd w siebie. niestety ta choroba jest tak złożona, że nie zdążyłam przepracować wszystkich tematów na pierwszej grupie... stąd też odczułam potrzebę powrotu na drugą psychoterapię.

poniżej "trochę" o mnie... te trochę to nawet całkiem sporo... a to tylko jeden mały fragment mojej układanki jaką jest bulimia!

jestem bardzo ciekawa czy również Wam wyjście z choroby utrudnia "zjawisko 2 twarzy"?? jednej- zdeterminowanej i konsekwentnie dążącej do tego żeby się wyleczyć, i drugiej takiej która ciągnie w dół... jeśli tak, napiszcie jak sobie z tym radzicie, będę wdzięcznaSmile a może po prostu macie ochotę się podzielić jak to jest u Was, również chętnie przeczytam!Smile
Edytowane przez Makro dnia 19/08/2010 22:50
 
anecior
#2 Drukuj posta
Dodany dnia 07/08/2010 13:30
Rozgrzewający się


Postów: 16
Data rejestracji: 07.08.10

[u]Brak akceptacji swojego wyglądu[/u]
W dzieciństwie często od rodziców słyszałam że powinnam być chłopcem a brat dziewczynką. Byłam mała, wtedy te słowa nie zrobiły na mnie większego wrażenia, ale utkwiły w głowie na długo, bo aż do dziś... Zastanawiam się skąd takie teksty się biorą. Płeć rozpoznana na podstawie zachcianek na kwaśne czy też na słodkie w trakcie ciąży. A potem przekazywanie tych spekulacji dziecku, które nie wiele więcej z tego rozumie jak to że coś jest z nim nie tak...
Myślę, że to że miałam być chłopcem wynika również z racji budowy ciała. Sylwetka brata przypomina bardziej budowę mamy, natomiast moja taty. Jako kilkuletnia dziewczynka, a potem nastolatka bardzo często myślałam że rzeczywiście coś jest ze mną nie tak. Nie tylko wizualnie, bardziej mi to pasowało ale też przejawialiśmy cechy charakteru charakterystyczne często przypisywane dla płci przeciwnej... Ja byłam ta odważna, silna, uwielbiająca chodzić swoimi drogami, a brat- słaby, strachliwy, często wymagający pomocy, tym samym uwagi...
Babcie na każdym kroku podkreślały, że mój brat jest ten chudy a ja ta grubsza (dopiero dziś wiem że to wszystko sprowadzało się do budowy ciała). Jednocześnie zachęcały do jedzenia. To było takie upokarzające!! Narastała we mnie złość...
Moja nie chęć do mięsa, była, jest i będzie zawsze postrzegana jako chwilowy kaprys, który minie z wiekiem. Być może był to kaprys, natomiast na pewno nie był chwilowy bo tak zostało do dziś. Niestety moja niechęć do mięsa napotkała się z kompletnym niezrozumieniem rodziców, co więcej z naciskiem na to by zjadać wszystko z talerza. Siedzieli tak długo dopóki nie zjadałam, a jak nie chciałam to mnie karmili "na siłę". To było okropneSad
Z nieba spadł ten sport w moim życiu - 9 lat koszykówki... Kochałam tą grę, uwielbiałam zawody i to satysfakcjonujące zmęczenie, które towarzyszyło wysiłkowi. Oczywiście również był nacisk na zdrowe jedzenie, zgrabną wysportowaną sylwetkę, jednak to wszystko rekompensowały chwile na boisku podczas gry. Właśnie w tych wyjątkowych chwilach nie czułam się oceniania, ważne było to co robiłam, a nie to jak wyglądałam.
Wydaje mi się że chyba potrzebowałam więcej takich chwil i zaczęłam szukać. Chwile ze znajomymi... Najpierw piwo "na pół" z kumpelami z paczki, potem narkotyki. Uświadamiana przez rodziców, mimo wszystko sięgnęłam po trawę, LSD, aż wreszcie uzależniłam się od amfetaminy.
Żyłam podwójnym życiem idealnej córki i ćpunki. Narkomanki od której nikt niczego nie oczekiwał, po prostu była. Spadek wagi, brak uczucia głodu i zastrzyk energii bardzo mnie wtedy ucieszył. Brak podejrzeń ze strony rodziców i ich zadowolenie z mojego zdrowego wyglądu, utwierdzały mnie w tym jak doskonale potrafię wszystkich zadowolić!
Jedynie w związku z Łukaszem, bez białego proszku, sporadycznie na jakiś normalnych, rozsądnych i zdrowych dietach, potrafiłam się cieszyć życiem. Nie czując presji innych, nie myśląc 60 razy na minutę o swoim wyglądzie. Czułam się w pełni akceptowana i kochana przez niego. Na krótko, bo wkrótce okazało się że moje chwile zapomnienia i wiatr we włosach przypłaciłam z nawiązką. Przez 3 lata byłam akceptowana i kochana, ale mnie zdradził, a chwilę później okazało się że nasz związek był farsą opartą nie tylko na kłamstwie w kwestiach wierności ale i abstynencji. Chwile później jego próba samobójcza, która sprawiła że nie mogłam przejść obojętnie zostawiając wszystko w tyle...
Byłam przy nim do momentu kiedy czułam że sobie poradzi... Wtedy właśnie zaczęła się bulimia... Byłam słaba, skrzywdzona, jednocześnie czułam obowiązek bycia przy nim...
Moja waga zawsze była nie taka, a w wyglądzie zawsze widziałam niedoskonałości. Dziś bulimia kojarzy mi się z brakiem konsekwencji w działaniu, brakiem umiejętności w dotrzymaniu słowa. Tylko że wyjście z choroby to nie tylko oczekiwania innych ale i moje. Często mam zrywy, widząc przejrzysto że bulimia do niczego nie prowadzi, widzę jak wiele tracę, zbieram się w siły i walczę, trzymam się do momentu gdy pojawia się jakaś trudna emocja, którą trudno mi znieść przeżyć...
A wtedy ukazuję drugą twarz. Ta druga, słabsza strona podpowiada mi wtedy że nie ma sensu, że ta gra jest z góry przegrana, czuję się wtedy jakby ktoś mnie tulił i mówił że "wszystko w porządku, że tu i teraz mogę się poddać; świat się już nie zawali". Mam takie poczucie, że zjawisko 2 twarzy od zawsze towarzyszy mi w moim życiu!
Ja, oczekiwania innych i moje, bulimia to wszystko zamknięte w domu (bo objawy są tylko w domu), w czterech ścianach wśród "swoich", gdzie rozmowy niemalże nie istnieją. Zdaje sobie sprawę że jestem zblokowana, i często ucinam jakiekolwiek próby podejmowania tematu życia codziennego przez moich rodziców albo reaguje złością na po raz 5 zadane przez matkę pytanie na które już 4 razy usłyszała odpowiedź...
Komunikacja w domu głownie dotyczy jedzenia z racji tego że jestem wegetarianką, odłączyłam się od kuchni mamy. To jest kwestia, w której mama w jakimś stopniu nauczyła się szanować moją odmienność... Okazuje wyrozumiałość pytając jakie produkty ma mi kupić, czasem nawet jej się udaje nie mieszać w moje posiłki... Ale z drugiej strony potrafi wybudzić mnie rano ze snu pytając co dziś zjem, czy też złościć się jeśli np. zużyłam zakupiony przez nią mój produkt do czegoś zupełnie innego niż wcześniej planowałam.
Troska i złość okazywana jest przez mamę za pomocą jedzenia. A ja z nią gram w kotka i myszkę od małego. Ona chowa przede mną słodycze, a kiedy ja je znajduje to pochłaniam jak mam objaw i wymiotuje, ale też wyrzucam po prostu do kosza na śmieci. Kiedy moja mama szykuje jedzenie dwóm dorosłym facetom (tacie-53lata i bratu-26lat) na rano do pracy, mieszam znów od czasu do czasu, tak jakby po prostu nie mogła tego znieść... Szlag mnie trafia jak wyczekuje na brata z obiadem, a ten ma ją w wielkim poważaniu. Ona wydzwania do niego, wypytuje, a ten czasem ani myśli wracać do domu i wrzeszczy po niej. Mama często odreagowuje złość na mnie i na tacie, i tak prawie że dzień w dzień... Czasem mam wrażenie że ciężko nie myśleć w domu o jedzeniu.
Podczas I terapii głód emocjonalny mieszał mi się z głodem wynikającym z biologicznej potrzeby zjedzenia czegoś żeby dostarczyć organizmowi energii i potrzebnych wartości odżywczych. Udało mi się poznać i poczuć różnicę. Czasem dzięki temu udaje mi się uniknąć objawów, albo je odwlec...
Świetnie się odnajduje na tej drugiej terapii gdzie nie ma zaplanowanych sesji, gdzie wiele rzeczy jest spontanicznych. Jednocześnie w swoim życiu nadrabiam mając nie tylko plan dnia ale też plan jedzenia. I znów brak miejsca na emocje! Zaczynam po raz kolejny odpoczywać bulimią...
Spisując te myśli zdałam sobie sprawę z dwóch bardzo ważnych rzeczy że ta niedościgniona figura do której dążę, a która nie będzie mi dana, to sylwetka chłopca który powinien być dziewczynką. A drugą ważną rzeczą jest to że mój brak nie jest mi tak zupełnie obojętny, choć zupełnie wygnałam go z mojego życia...
 
irian
#3 Drukuj posta
Dodany dnia 07/08/2010 13:52
Finiszujący


Postów: 278
Data rejestracji: 16.11.09

witaj na forum Smile ja od kilku lat leczę się z ED, najpierw z samej anoreksji potem anoreksja - bulimiczna...

co do zjawiska "dwóch twarzy" to często odczuwam że są tak jakby dwie mnie o_O jak sobie z tym radze? ciężka praca w terapii... próbuje dojść do złotego środka, znalezienia właściwej drogi, jednej siebie... uczę się reagować i bronić przed zachowaniami chorobowymi, choć nie zawsze się to udaje i jest to bardzo ciężka praca, ale wiem że jestem w stanie to wszystko pokonać Wink

czytając Twoje zapiski znalazłam troche podobieństw do mnie - objawy bulimiczne występują w domu, jestem wegetarianką, uwaga moich rodziców skupiona na jedzeniu (wiadomo, z powodów choroby, choć z czasem ta uwaga maleje).
Widzę tez, że w momentach kiedy masz siłę by walczyć i delikatnie podwinie Ci się noga, lub znajdziesz usprawiedliwienie dla zachowań chorobowych to poddajesz się - ja też tak mam.
Ale od tego właśnie jest terapia by z tym wszystkim walczyć, by nie ulegać chwilom słabości, nie szukać wytłumaczeń dla złych zachowań. Zaakceptować słabości swojego charakteru ale nie choroby...
I tak kawał drogi już za Tobą (przynajmniej tak mi się wydaje z tego co piszesz) - skończyłaś z narkotykami. To już duży krok do przodu.
Życzę Ci powodzenia i mam nadzieję że kolejna terapia będzie owocna w skutkach Smile
 
http://pamietnikirian.blog.pl
anecior
#4 Drukuj posta
Dodany dnia 07/08/2010 14:02
Rozgrzewający się


Postów: 16
Data rejestracji: 07.08.10

bardzo Ci dziękuję za to Twoją wypowiedź, za te słowa otuchySmile
ale również za Twoją interpretacje tego co umieściłam w mojej historii oraz odwołanie się do tego zjawiska "dwóch twarzy"! to bardzo dla mnie ważne...
widzę, ze jesteś niezwykle świadoma swojej choroby, piszesz bardzo rzeczowo i dojrzale!
jeszcze raz dziękuję i również życzę zdrowia!!! Smile
 
irian
#5 Drukuj posta
Dodany dnia 07/08/2010 14:05
Finiszujący


Postów: 278
Data rejestracji: 16.11.09

ależ nie ma za co Smile po to tu wszyscy jesteśmy, żeby się wspierać Grin
 
http://pamietnikirian.blog.pl
Life
#6 Drukuj posta
Dodany dnia 08/08/2010 05:19
Awatar

Platynowy forumowicz


Postów: 3356
Data rejestracji: 26.02.10

witajWink
[b][color=#00cc00]Bój się i idź do przodu Wink[/color][/b]

Dla odmiany szczęśliwa Grin
i wkur@@@na... Aaa... Już mi przeszło Pfft
 
Kati
#7 Drukuj posta
Dodany dnia 08/08/2010 16:36
Awatar

Platynowy forumowicz


Postów: 2764
Data rejestracji: 29.06.09

Ciekawy temat... Nie tak łatwo było mi zebrać myśli, bo mam wrażenie, że moja doświadczenia są odwrotne w wielu kwestiach i chciałam przed napisaniem zastanowić się, na ile tak faktycznie jest, a na ile nie dopuszczam czegoś do świadomości.
Dwie twarze - zdecydowanie tak. W moim przypadku silna, otwarta, pomagająca i niestrachliwa na zewnątrz, słaba, pałująca się, przerażona kolejną chwilą wewnątrz. Bezpośrednia w kontakcie, a zamknięta w sobie. "taka niby mądra" - a waląca głupotę za głupotą po to tylko, żeby się skrzywdzić. Co do posiłków, to w moim domu rodzinnym nigdy nie były na pierwszym planie, generalnie każdy się żywił jak chciał, ja szybko wyegzekwowałam, że swoje jedzenie szykuję SAMA. Mama z natury szkielet jadła dużo i o każdej porze, twierdząc, że woli zjeść ekstra kolację o północy niż mieć koszmary z głodu Grin
Ojciec - tęgi, pochlaniający cukier w każdej ilosci i pod każdą postacią. Jedno co mnie doprowadzało do pasji, to analizowanie jako tematu do dyskusji każdej kanapki, każdego snacka - o wzięłaś, a co, a ile, a dlaczego tak. Nie w formie wymówki - tylko towarzyskiej pogawędki na PASJONUJĄCY przecież temat. A ja się czułam na cenzurowanym i coraz bardziej chowałam się w czasie jedzenia, w wersji oficjalnej będąc na permanentnej diecie.
Wracając do dwóch twarzy... mam wrażenie, że obie są moje. Nie noszę maski, po prostu mam ten rodzaj siły w sobie, że nawet wewnętrznie zbrukana innym wydaję się silna. I czasem mamżal do świata, że nie zauważa mojej kruchości, moich potrzeb, bo mam wrażenie, że nawet jeśli zdobędę się na pokazanie, to i tak przechodzi bez echa. Albo słyszę "przesadzasz". Nie zdarzyło mi się świadomie powiedzieć komuś, że przesadza, bo wiem, jak to boli.
A jak już mówimy o mnogości twarzy, to ja się bardziej ja z teledysku "Bohemian Rhapsody" Queen czuję. Jest nas wiele. I w sumie caly czas - to jaSmile
 
anecior
#8 Drukuj posta
Dodany dnia 08/08/2010 20:34
Rozgrzewający się


Postów: 16
Data rejestracji: 07.08.10

[b]Kati [/b] nawet nie wiesz jak wiele mi dałaśSmile utwierdziłam się w tak oczywistym przecież przekonaniu, że to nic złego mieć słabości... pozwolić sobie na nie...
ja już tak bardzo chcę się wziąć w garść, życie jest takie piękne... czasem kiedy jest mi źle, kiedy czuje się słaba zapominam o tym że można przecież sobie popłakać!!
nie wiem z czym dokładnie się borykasz... bo ciężko mi było wywnioskować z treści na jakie zaburzenie jedzenia cierpisz. ale życzę Ci dużo zdrowia i siłySmile
 
Kati
#9 Drukuj posta
Dodany dnia 08/08/2010 20:39
Awatar

Platynowy forumowicz


Postów: 2764
Data rejestracji: 29.06.09

Bulimia - od trzech, przepraszam, prawie czterech lat spacyfikowana. Można to wywnioskować - piszę o tym wielokrotnie na forum, zapraszam do lektury nie tylko mojej ale wielu innych historii. Wiele z nich daje nadzieję, że można z tego wyjść, inne - poczucie, że nie jesteś sama.
PS Dlatego jestem dla siebie taka tolerancyjna - bo ja już nie żrę i nie rzygam, czego i Tobie życzę.
Edytowane przez Kati dnia 08/08/2010 20:40
 
anecior
#10 Drukuj posta
Dodany dnia 08/08/2010 21:08
Rozgrzewający się


Postów: 16
Data rejestracji: 07.08.10

już zaczęłam troszkę czytać to co pisałaś, piszesz, a przy okazji wypowiedzi wielu innychSmile wiem że dużo tych rad, spostrzeżeń wezmę dla siebie i każdego dnia będę starała się wdrożyć w życie!
to piękne że jesteś tu z nami, szlachetne bardzoSmile bo zmaganie z chorobą gdy jest aktywna to jedno, a wydobrzenie po niej to nieustanny proces, wciąż przecież jest obawa przed nawrotem, która maleje w nas z czasem...
 
anecior
#11 Drukuj posta
Dodany dnia 08/08/2010 22:00
Rozgrzewający się


Postów: 16
Data rejestracji: 07.08.10

staram się tu powoli zaklimatyzowaćSmile na razie sporo czytamSmile jak tylko się poczuję już tak zupełnie u siebie, będę aktywna, obiecujeSmile ale chcę i dam sobie na to wszystko czas!!
a teraz znikam, jutro terapia mam kilka przemyśleń, również dzięki temu że się tu znalazłam wśród WasSmile dobranoc wszystkimWink
 
anecior
#12 Drukuj posta
Dodany dnia 09/08/2010 21:25
Rozgrzewający się


Postów: 16
Data rejestracji: 07.08.10

właśnie wróciłam z terapii... zaczęło się okropnie, bo 1 sesja po weekendzie, to podsumowanie weekendu - wydarzenia i emocje z nim związane.
a jak wyglądał mój weekend, no więc.. całą sobotę spędziłam na siedzeniu na forum, czytałam Wasze wypowiedzi i czułam się tu jak wśród swoich. ostatnio łapię się na tym że stronie od ludzi, czuję się źle wśród nich, nierozumiana, no i jeszcze te wiecznie zaprzątające głowę myśli o chorobie i o tym jak inna, gorsza się czuję... tak właśnie było w sobotę na grillu... bo w końcu poszłam. boję się tego że przestane bywać, więc czasem się zmuszę i pójdę... a w niedziele urodziny brata i mamy... wstałam z łózka dopiero o 16, miałam ochotę zniknąć, a że niestety tak się nie stało, to musiałam się pozbierać i wyjść do solenizantów i gości. mam tyle złości do nich, że życzeń nawet nie potrafiłam szczerze złożyć... i znów poczucie winy, że zachowałam się nie tak jak powinnam i ode mnie oczekiwano! tak oczekiwano, bo tata od razu poruszył wątek przy najbliższej ku temu okazji, że moja postawa była niegodna i żądał wyjaśnień... powiedziałam mu że mam ciężki okres w terapii, że źle się czuje... i oczywiście słowotok rad, że mam se zainteresowania znaleźć, a poza tym według niego to w życiu się za wszystko płaci, a teraz trzeba to po prostu trzeba wziąć na klatę...
złość i ciśnienie zeszło przy podsumowaniu weekendu... myślę nad tematem do pracy na sesję. dziś myślę bo wczoraj niestety po wylogowaniu się z forum i wyjściu gości emocje zajadłam wraz z toną żarcia z urodzin i finał jak zawsze... martwią mnie te intensywne objawy... myślę że to dobry wątek na sesje, zobaczymy...
 
anecior
#13 Drukuj posta
Dodany dnia 09/08/2010 21:29
Rozgrzewający się


Postów: 16
Data rejestracji: 07.08.10

wciąż nie bardzo mam pomysł jak tu się odnaleźć... nawiązać kontakt z Wami... bo więź czuję, czytając Wasze posty... na razie sprawia mi to trudność żeby się wychylić i pokazać... podzielić się z Wami myślami i odczuciami w związku z wątkami które poruszacie w Waszych postach.
 
Kati
#14 Drukuj posta
Dodany dnia 09/08/2010 21:35
Awatar

Platynowy forumowicz


Postów: 2764
Data rejestracji: 29.06.09

Ależ dużo piszes o sobie. Dziękuję Ci za tą szczerość i otwartość, jak na początek, to spory kredyt zaufania. A reszta? Przyjdzie z czasem. Albo nie. Są tu osoby, które zostają i wpadają jak śliwka w kompot i takie, co odchodzą gdzie indziej. Spróbuj, popróbuj, na ile Ci pasuje to "towarzystwo", sama zobaczysz.
 
anecior
#15 Drukuj posta
Dodany dnia 10/08/2010 22:26
Rozgrzewający się


Postów: 16
Data rejestracji: 07.08.10

to jest niemożliwe co się ze mną dzieje przez ostatnie dwa tygodnie... popadałam w ciągi rzygania i nie mogę się zatrzymać... do południa jestem w domu, objadam się i wymiotuje robiąc totalny syf dookoła i tak kilka, kilkanaście razy... ten syf bardzo przypomina mi ten syf który mam w sobie, który ciężko uprzątnąć bo nie ma końca tej wielowątkowej choroby i towarzyszącej jej złości... nie sprzątam do chwili kiedy muszę się wybrać na terapię. a wtedy biorę prysznic zmywam ten brud z siebie i ubieram świeże ubrania. słowem doprowadzam się do stanu, po którym ciężko zauważyć że coś jest nie tak. no i na koniec tuż przed wyjściem zakładam na twarz maskę która daje złudne poczucie bezpieczeństwa, złudne bo dziś wiem że prawdziwe emocję które znajdują się tuż za nią nie są chronione, a izolowane... zakładam ją wciąż w tych gorszych chwilach. jednak ta maska coraz bardziej mnie uwiera...
wzięłam dziś sesję. nie szukałam daleko tematu. nie wyciągałam karty z archiwum, nie gdybałam co będzie, chciałam się przyjrzeć objawom- ich przyczynie, intensywności... uwaga grupy skupiła się na mojej relacji z bratem, i że być może będzie trzeba zebrać się na odwagę i podjąć rozmowę z bratem, uregulować złość... i choć na chwilę obecną kompletnie nie potrafię sobie tego wyobrazić, to jednak sama myśl dała mi poczucie spokoju...
tak bardzo martwią mnie te objawy, wcześniej były sporadyczne... czytając Was zaczęłam się zastanawiać jak mi się udało z dragami... co prawda byłam w terapii indywidualnej, byłam też na detoksie, ale mam poczucie że żadna z tych rzeczy nie miała tak dużego wpływu jak początek mojego 4 letniego związku z Łukaszem. wspólne postanowienie o abstynencji i moja własna wypracowana sobie z czasem bariera. doskonale wiedziałam co straciłam i jak źle mi było gdy byłam po drugiej stronie... już nigdy tam nie wróciłam.
teraz muszę znaleźć w sobie tyle siły by zrobić to ponownie! nie ma Łukasza, ale nie jestem sama - mam grupę... jednocześnie jest we mnie niepokój. z narkotykami jakoś mi się udało, po prostu pozbyłam się ich z mojego życia. z jedzeniem niestety się tak nie da, bo przecież trzeba jeść żeby żyć... jeść normalnie?? kurcze to wciąż niezłe wyzwanie... do tego wszystkiego obawa przed zdrowieniem... czy to zdrowienie to nie będzie wysyp innych zdrowotnych konsekwencji 3letniej choroby?? a może, co gorsze popadnę w kolejną skrajność i zastąpię czymś innym skoro mam tendencje uzależnieniowe...
myślę że sporo tego!! postanowiłam będę selektywna, i zajmę się tylko tym co jest póki co na rzeczy... pomyślę o tym co dziś "dostałam" od innych na terapii. a co do działania, to na pewno stawie czoła objawom i zdecydowanie wracam do pisania dzienniczka żywieniowego. pomagało do momentu objawów, niestety kiedy trzeba było spisać to co się zjadło w trakcie napadów objadania to było mi wstyd, więc poszło w kąt... wreszcie odzyskałam wiarę. wiarę w siebieSmile
 
anecior
#16 Drukuj posta
Dodany dnia 10/08/2010 22:38
Rozgrzewający się


Postów: 16
Data rejestracji: 07.08.10

oczywiście jeśli tylko macie ochotę to mile widziane są Wasze wypowiedzi odnośnie "zdrowienia" (i nie tylko!Wink, jakie towarzyszą temu trudności i jak sobie z nimi radzicie, a co daje pozytywnego kopaSmile
 
irian
#17 Drukuj posta
Dodany dnia 11/08/2010 14:27
Finiszujący


Postów: 278
Data rejestracji: 16.11.09

dobrze znam sytuacje kiedy to przez pół dnia daję się "wciagnąć" chorobie, potem wręcz "pindrzę" się na spotkanie ze znajomymi i wychodzę, po czym bawię się jakby nigdy nic, wracam do domu i znowu to samo....
co do rozmowy z bratem... rozumiem że to dla Ciebie ciężkie, ale może właśnie w tej relacji tkwi jakaś część problemu? wydaje mi się że ciężko jest znaleźć właściwy moment na rozmowę, odkłada się to itd... więc może lepiej pójść za postanowieniem danego dnia - trzeba porozmawiać, zrobię to dzisiaj. Nie wiem, wiem że ja jak odwlekałam takie ważne rozmowy, zastanawiając się jaki będzie ich przebieg w końcu ich nie odbywałam, albo wyglądały zupełnie inaczej niż bym chciała...
sama zastanawiasz się jak Ci się udało z dragami, może z bulimią będzie tak samo? widać że wierzysz w siebie, masz siłę by to zmienić, potrzeba tylko trochę czasu i robienia pojedynczych kroków do przodu?
zdrowotne konsekwencje.. hm... im dłużej to wszystko się ciągnie tym będą większe, pewnie dobrze o tym wiesz Smile na pewno organizmowi będzie ciężko się przestawić na regularne jedzenie, powstrzymywanie odruchu wymiotnego który teraz jest tak normalny. Ale to jest rzecz do zniesienia i przecież nie trwa w nieskończoność :] a warto się pomęczyć, by później nie odczuwać silniejszych konsekwencji...
myślę, że nie ma co gdybać odnośnie zastąpienia jednego uzależnienia drugim... po co się tak nastawiać? może swoje tendencje uzależnieniowe zastąpisz czymś innym? jak nauczysz sobie radzić z jednym, drugim, trzecim.... ntym problemem, objawem to może nie będziesz nawet czuła potrzeby żeby pchać się w jakiś inny nałóg? Smile
dzienniczek to dobry pomysł, sama się jakoś nie mogę zebrać do tego by go pisać... może też właśnie dlatego że wstydzę się swoich zachowań? nie wiem...
cieszę się że masz w sobie wiarę i siłę do tego by działać Smile że mimo kryzysów wstajesz i idziesz dalej Grin dlatego wierzę, ze Ci się uda pokonać to choróbsko Wink

no i odnosząc się do kolejnego postu...
ja przez cały okres moich zmagań z ED palę papierosy. zaczęłam już wcześniej, ale potem zaczęłam palić więcej, "tłumacząc się" - na poczatku tym że nie chce mi się po fajce jeść, tym że odstresowuje itp, itd... Potem palenie stało się czymś dla mnie zwykłym, codziennym, nie potrafiłam powiedzieć dlaczego pale, ale sprawiało mi to przyjemność.
Raz udało mi się rzucić fajki na 3 miesiące, ale pojechałam na obóz (o zgrozo, kolejne wytłumaczenie by zacząć palić na nowo Pfft) no i wszystko wróciło... Podczas ostatniego pobytu w szpitalu paliłam średnio paczkę dziennie... Masakra jakaś... Zarówno dla zdrowia jak i dla portfela... Postanowiłam po wyjściu ze szpitala ograniczyć... Udało się! paliłam paczkę na 5 dni. Załozyłam sobie że po maturze rzucę, no bo "teraz to za dużo stresów" itp itd... No ale niestety przed maturą wróciły zachowania bulimiczne, i każda próba ograniczenia, czy nie palenia kończyła się ich pogłębieniem... Skończyło się na tym że palę i rzygam nadal... Nie ma happy endu... Teraz kiedy już mam wakacje i zero usprawiedliwień powoli ogarniam moje zachowania bulimiczne... Nie palę też więcej niż 4 fajki dziennie, ale nie próbuję ograniczać narazie. Postanowiłam sobie że najpierw rozwiążę jeden problem, i gdy ogarnę jedzenie na tyle że rzucanie papierosów nie będzie się odbijało na jedzeniu to wtedy rzucę fajki. Nie wiem czy to dobry plan, ktoś może powiedzieć że znowu odwlekam podjęcie radykalnych decyzji.... Mi wydaje się to być sensowne.
a jak sobie radzę przed napadem? hm.. zalezy czy mam siłę by się powstrzymać... jezeli nie, to sobie nie radzę, ale jezeli czuję że mogę coś zmienić, to wychodzę z domu, idę na spacer, zaczynam bawić się z kotami, włączam sobie film, dzwonię do kogoś , ( tu muszę się pochwalić, że już bardzo rzadko powstrzymuje sie od napadu papierosem Pfft) ...

O rany, przepraszam że się tak rozpisałam w Twoim wątku... Sad troche mi teraz wstyd... no ale mam nadzieję że nie będziesz mi miała tego za złe Zawstydzony
 
http://pamietnikirian.blog.pl
modliszka
#18 Drukuj posta
Dodany dnia 12/08/2010 18:40
Awatar

Złoty Forumowicz


Postów: 2327
Data rejestracji: 26.10.09

Zdrowienie - chyba mogę się aktualnie w tej kwestii wypowiedzieć, bynajmniej jeśli chodzi o objawy.Otóż u mnie nie objadanie okazuje się trudniejsze niż samo zaprzestanie zwracaniu.Przymus przeczyszczania silniejszy niż nie rzyganie.I można powiedzieć, że jest dobrze bo nie pozbywasz się już jedzenia w nienaturalny sposób ale to bardzo złudne.Niestety chore myśli, kompleksy, wstyd, nienawiść zostają - i jeśli nie znajdziesz sobie nowego zdrowego sposobu rozładowywania tego wszystkiego to następne uzależnienie gotowe.U mnie często pojawia się myślenie typu..'najważniejsze, że nie rzygasz..pijąc kolejny dzień pod rząd alkohol'.I tak jakoś mi na każdym kroku się wszystko usprawiedliwia zaistym 'przecież już nie rzygam'.I co najbardziej zgubne - nie dla mnie ale chyba dla większości 'już jestem zdrowa'.To byłoby zbyt proste gdyby koniec objawów oznaczał koniec choroby.Bulimia jest chorobą psychiczną i można być zdrowym 'objawowo' a wewnątrz wciąż chorym.Choć niekiedy ja wije się sama ze sobą czy innymi, że terapia jest 'be' i niepotrzebna, można dać sobie radę samemu to tak naprawdę bez terapii się nie da.
[i]Złamać można praktycznie wszystko, nawet
serce.
Lekcje, których udziela nam życie, nie przynoszą
mądrości, lecz blizny i zrosty.[/i]
 
anecior
#19 Drukuj posta
Dodany dnia 12/08/2010 22:04
Rozgrzewający się


Postów: 16
Data rejestracji: 07.08.10

wielkie dzięki za obie wypowiedziSmile
[b]irian[/b] pisz ile sił w palcachGrin ja chętnie przeczytamSmile nawet nie masz pojęcia jak bardzo pozytywnie mnie nastroiłaśSmile pokazałaś że ważne jest TU i TERAZ, cała reszta będzie ważna kiedy się pojawi, wtedy będę stawiać czoła. takie gdybanie co będzie i wymyślanie różnych scenariuszy odwraca uwagę, zniechęca do działań też czasem...
cieszę się że z objawami lepiejSmile jeśli mogę wtrącić swoje 3 grosze to myślę sobie że ciężko robić wszystko na raz, to apropo wyleczenia się z bulimii i rzucenia fajek... to niby tylko tyle, z pozoru, bo tak naprawdę to całkiem sporo... myślę sobie że etapami może Ci być łatwiej to taka moja mała sugestiaSmile
[b]modliszka[/b] zrobiłaś ogromny krok do przodu, szczerze Ci tego gratuluję... jesteś bez terapii i w pewnym sensie udało Ci się zatrzymać tą machinę! znalazłaś w sobie siłę by stawić temu czoła!! jednak zdecydowanie uważam że najwyższy czas by inni mogli Ci pomóc wyzdrowieć tak zupełnie! bulimia to z reguły nie tylko brak akceptacji siebie, w tym niezadowolenie ze swojego wyglądu ale też wiele spraw z dzieciństwa i nie tylko, które w sobie nosimy, które uwierają i które rekompensujemy sobie jedzeniem.
za Was obie trzymam mocno kciuki, życzę dużo zdrowiaSmile piszcie kiedy macie ochotę, czujcie się tu jak u siebie)
 
modliszka
#20 Drukuj posta
Dodany dnia 12/08/2010 22:29
Awatar

Złoty Forumowicz


Postów: 2327
Data rejestracji: 26.10.09

anecior ja wiem o bulimii, o tym co się ze mną dzieje w danym momencie sporo, niestety bądz stety jestem siebie bardzo świadoma
poza tym jestem w terapii, choć aktualnie trwa miesięczny urlop wakacyjny
[i]Złamać można praktycznie wszystko, nawet
serce.
Lekcje, których udziela nam życie, nie przynoszą
mądrości, lecz blizny i zrosty.[/i]
 
Przeskocz do forum:

51,672,833 Unikalnych wizyt

Powered by PHP-Fusion copyright © 2002 - 2024 by Nick Jones.
Released as free software without warranties under GNU Affero GPL v3.

2024