22 Listopada 2024
Logowanie
Nazwa użytkownika

Hasło

Zapamiętaj mnie


Em Em
6 dni Offline
sasta sasta
2 tygodni Offline
notno notno
4 tygodni Offline
KingArthur KingArthur
8 tygodni Offline
swistak swistak
10 tygodni Offline
Ostatnio zarejestrował się: davidcorso
Ogółem Użytkowników:2,209
Shoutbox
Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

18/12/2022
Cześć, Rafa!

15/12/2022
Dzień Dobry Wszystkim Smile

06/10/2022
zdrowia

06/10/2022
Covid zapukał do moich drzwi poraz kolejny ten już ze szpitalem w tle. Stres

17/07/2022
Romek, nowi użytkownicy mają zablokowaną możliwość pisania na Forum - najpierw muszą się przedstawić w dziale "przedstaw się".

Archiwum shoutboksa
Zobacz temat
Mam Efkę :: Sprawy organizacyjne :: Przedstaw się
 Drukuj temat
cześć
aleksandra
#1 Drukuj posta
Dodany dnia 22/04/2013 22:13
Rozgrzany


Postów: 95
Data rejestracji: 22.04.13

Jestem w potrzasku, coraz starsza i coraz mniej mogąca / umiejąca zapanować nad tą sytuacją, a raczej nad stanem / chorobą, która rządzi mną według jej własnego uznania. Chcę z tym skończyć, raz na zawsze zająć się życiem, a nie powolnym umieraniem, bo tak czasami się czuję. Mam 22 lata, a czuję się na 80 i niekiedy jedynie o czym marzę to usiądź z paczką ciastek przed telewizorem na emeryturze i nic nie musieć.. Zacznę od początku. Nawet jeśli nikt nie miałby ochoty tego czytać, to może zrobi mi się lepiej. Anoreksję zdiagnozowano mi w wieku 15 lat, zaraz po zakończeniu gimnazjum, trafiłam do szpitala psychiatrycznego. Byłam zagłodzona i negatywnie nastawiona do świata. A to, co się działo przez dwa lata ( wiek 13 - 15 lat ) pamiętam, jak przez mgłę. Jedyne co udaje mi się przypomnieć, to strach i obawa przed tym, że ktoś zauważy, że zachowuje się inaczej, że mam na czole wypisane to, co się stało. Może chciałam to zagłodzić, a może zwrócić uwagę rodziców, nauczycieli, kogokolwiek. Wszyscy myśleli, że po prostu się zakochałam w jakimś chłopcu, a ja od chłopców uciekałam. Uciekałam od ludzi, chcąc uciec od samej siebie. Było mi wstyd, ciągle, za siebie, a właściwie za wszystkich. W każdym razie pierwszy pobyt w szpitalu wspominam miło, spędziłam tam dwa miesiące, czułam się tam bezpieczna, rodzicom zabroniono do mnie przychodzić " w ramach kary " i takiego jakby odgrodzenia od rodziny, a ja na samą myśl się cieszyłam. Nie tęskniłam za nimi, byli dla mnie obcy, zwłaszcza Ojciec. W każdym razie pobyt w szpitalu dla mnie minął szybko, mimo, że waga rosła bardzo powoli, bo robiłam wszystko, aby zostać jak najdłużej w szpitalu. Psycholodzy zaproponowali terapię rodzinną, ale moi rodzice odmówili. Ja.. będąc w tej sytuacji też nie chciałam się leczyć, bo miałam wrażenie, że wszyscy upatrują winy we mnie. A ja chciałam tylko ratować moją rodziną, której tak naprawdę nie było. Wyszłam ze szpitala. I tak naprawdę wszystko dopiero się zaczęło. Poszłam do nowego liceum. I zupełnie nie umiałam sobie poradzić. Z nowymi ludźmi. Z nową szkołą. Z nową wagą. I z żołądkiem, którego nie mogłam opanować. Ciągle jadłam, nieregularnie, raz dużo, raz mało. Do szkoły przestałam chodzić. Miałam wrażenie, że wszyscy się mną brzydzą. Chodziłam ubrana w duże workowate swetry, byle nie widać było krągłości, chociaż teraz z perspektywy czasu wiem, że nie były to krągłości, w dalszym ciągu ważyłam za mało. Od zawsze Ojciec do mojej Mamy mówił : pies na kości nie poleci. To motywowało mnie do odchudzania, bo nie chciałam, aby ktoś na mnie patrzył jak na dziewczynę. Pierwsza liceum minęła na ciągłej walce z sobą, na tłumieniu agresji i nerwowej atmosfery w domu w sobie. Ale wszystko pękło pod koniec pierwszej liceum. Zaczęłam wymiotować, naprzemiennie głodząc się, cięłam się po udach i przedramionach, nie spałam całymi nocami, brałam jakieś tabletki zamawiane z internetu, nie chodziłam do szkoły. Próbowałam sobie pomóc, ale nie widziałam w tym sensu. Mama ciągle kazała mi robić obiady, śniadania, podać bratu, podać Ojcu, miała do mnie pretensje, że jestem smutna. A ja nie umiałam być inna. Ciągle żaliła mi się na Ojca i chciała, abym z Nim rozmawiała. Ale On był dla mnie obcy. Nie wiedział o mnie nic, ani ja o Nim. Bałam się Go śmiertelnie. Patrzył na mnie, jakby chciał mnie zabić. Nienawidził mnie za coś, tylko nie wiedziałam za co. Rodzice wciągnęli mnie w konfilt między sobą. Matka żaliła się mi, kazała mi iść do Ojca, powiedzieć, a Ojciec odsyłał mnie do Matki. W tym wszystkim nie było mnie. Matka wymagała, abym wpłynęła na zachowanie Ojca. A przecież w tym czasie Ojciec był jeszcze dla mnie ważny, wciąż o niego walczyłam, o to, by chociaż raz spojrzał na mnie jak na swoje dziecko. Ale On patrzył tylko tak, że czułam się winna i bezwartościowa. Mimo to, wciąż robiłam wszystko, co do tej pory, śniadania do pracy, podawałam MU obiad, ale przestało mi zależeć, aby zwrócił na mnie uwagę. Był dla mnie obcy, robiłam to mechanicznie. Znów wylądowałam w szpitalu. Mama nigdy nie przychodziła. Zawsze Ojciec przyjeżdżał pierwszego dnia, aby dowiedzieć się, co się stało, gdzie zemdlała, w jakich okolicznościach, ale nigdy nie wchodził do sali, gdzie leżałam. Dlaczego ? W czym byłam gorsza od mojego brata, który mimo, że sprawiał większe problemy wychowawcze ( pił, nie uczył się, palił ) nie miał żadnych obowiązków, w niczym nie brał udziału. Tylko mnie rodzice wciągali w te cholerne konflikty. Gdy był w domu mój brat, rodzice się nie kłocili. A jak wychodził, to nagle bombardowali się słowami, a raczej Matka wrzeszczała na Ojca, a ja stałam przestraszona w pokoju, czekając tylko, aby wkroczyć w momencie, gdy Mamie puszczą zupełnie nerwy, gdy będzie chciała go uderzyć. Chciałam bronić Ojca, bo mimo, że mnie nie kochał, miałam wrażenie, że jest bezbronny, że Matka Go stłamsiła, zdusiła. Chciałam MU pomóc. Jej pomóc. Bratu pomóc. Ale nie umiałam pomóc nikomu. A najbardziej nie radziłam sobie ze sobą. Waga spadała. Zaczęła się klasa maturalna. A ja byłam na skraju wytrzymałości. Wyprowadziłam się do kuchni, bo brat puszczał głośno muzykę w pokoju, a ja nie mogłam się skupić na nauce. Mimo, że w szkole prawie się nie pokazywałam, dzięki wychowawczyni zawsze udało mi się przejść do następnej klasy. Chociaż oceny miałam dobre, gorzej z klasyfikacją. Tak naprawdę tylko Ona wierzyła, że jestem cokolwiek warta i że sobie poradzę. Wszyscy mieli mnie za nic. Uważali, że można na mnie krzyczeć, wrzeszczeć, wykorzystać, bo jestem w rodzinie najmłodsza. A ja chciałam być ważna. Być Jakaś. Spałam w kuchni, noce przejadałam i wymiotowałam, w dni spałam, popołudniami wypełniałam swoje obowiązki domowe, nie miałam sił się uczyć, chodzić do szkoły, waga spadała, miałam zawroty głowy, wydawało mi się, że umieram. Zresztą w mojej głowie była tylko śmierć. Przygotowywałam się do Niej od dawna. Chciałam umrzeć. Nie widziałam innego wyjścia. Nie umiałam pomóc rodzicom, bratu. Chciałam aby było im lepiej. Czułam, że każdy z nich zyje w swoim świecie. Nigdy ze sobą nie rozmawialiśmy. Po przyjściu do domu, każdy zajmował się swoimi sprawami. Nigdy nie jadaliśmy wspólnych posiłków. A przecież byliśmy rodzinną. Po wystawieniu ocen w klasie maturalnej - kwiecień - wiedziałam już że nie zdam matury, przecież wcale się do niej nie uczyłam, a poza tym.. nie miałam już sił żyć.. kilka dni przed tym zamówiłam w internecie leki właściwie nie wiedziałam nawet co mi przyślą, bo nie były one z żadneog legalnego źródła.. widziałam tylko, że Mama bierze jakieś silne leki i że Jej pomagają się uspokoić.. więc zamówiłam .. chciałam odejść, odpocząć, na chwilę poczuć się wolną.. bez tych koszmarnych nocy, bez tych milczących dni .. bez rodziny.. posprzątałam jak zwykle w mieszkaniu, obserwowałam jeszcze rodziców.. patrzyłam im w oczy.. ale nie mieli w nich niczego prócz pustki.. wzięłam świeżą pidżamę.. wzięłąm tabletki i pół butelki wódki, która stała przy biurku mojego brata.. wzięłam. I byłam pewna, że już się nie obudzę. ale było inaczej, zaczęłam szybciej wymiotować, tracić przytomność, I trafiłam do szpitala. Miałam już ukończone 18 lat. Spytali co się stało.. a ja.. bałam się bo nie wiedziałam, czy mnie zamkną czy nie.. ciągle wymiotowałam, nie mogłam przestać. bałam się powiedzieć, co chciałam zrobić, a Ojciec - mama nie pojechała do szpitala - ncizego nawet nie podejrzewał. powiedziałam, że mam zaburzenia odżywiania i że za dużo zjadłam. Nie uwierzyli, więc zrobili różne badania. Miałam zostać w szpitalu. Zostałam. Bałam się wyjść, przecież miało mnie nie być. Po kilku dniach przyszła doktor i powiedziała, że mam anoreksję i że przewiozą mnie na oddział psychiatryczny. Nie zgodziłam się. wróciłąm do domu. Do matury zostały dwa tygodnie. Zaczęłam się potwornie dużo uczyć. PRawie nie spałam. To trochę tak jakbym chciała dać sobie jeszcze szansę, jakby dostanie się na studia miało mnie zbawić. Udało mi się, zdałam maturę, dostałam się na studia. Miałam wreszcie swój pokój, bo brat dzień po mojej maturze wyprowadził się, powiedział mi, że dłużej w tym domu nie wytrzyma. Rozumiałam Go, bo ja też nie mogłam wytrzymać. Ale bałam się wyprowadzić, bałam się, że jak mnie nie będzie, to matka zrobi coś strasznego Ojcu. Że puszczą JEj nerwy. Albo, że On wreszcie się postawi. Mimo to, było mnie coraz mniej w domu, dużo poświęcałam czasu nauce, bo chciałam zdobyć stypendium naukowe. Ale im więcej się uczyłam tym mniej jadłam, bo bałam się, że jak zacznę jeśc więcej to będę wymiotować, a jak będę wymiotować to nie będę w stanie kontrolować czasu a przez to nauki. Ale.. w końcu musiałam odreagować więc zdarzały się weekendy w których tylko wymiotowałam. Musiałam. Czułam tak silną presję i stres. I to sama tę presję na siebie rzuciłam. Bo rodzice niczego ode mnie nigdy w kwestii nauki nie wymagali. Skończyłam pierwszy rok, zdobyłam stypendium, byłam z siebie zadowolona, chociaż miałam pretensję, że 4,9 a nie 5,0. Im byłam chudsza tym perfekcjonizm bardziej mi się udzielał. Znowu doprowadziłam się do beznadziejnego wyglądu. Jak trup. Więc w wakacje powoli przybierałam na wadze i miałam znów siły. W sierpniu Ojciec zaczął się dziwnie zachowywać. Wracał pijany do domu, albo nie przychodził wcale. Mama kazała mi z Nim rozmawiać. Ale jak miałam to zrobić ? Nie umiałam.. nie rozumiałam też, dlaczego Ona z nim nie porozmawia.. w końcu którejś nocy gdy usłyszałam że wrócił.. weszłam do kuchni i zaczęłam krzyczeć, że już dłużej tego nie zniosę, że ma mi powiedzieć co się dzieje.. rozpłakał się. On, człowiek, którego zawsze się bałam ryczał przede mną jak dziecko... mówił, że matka jest tyranem, że dłużej jej już nie zniesie, że jak zostanie w domu dłużje, to ją zabije, albo siebie... płakaliśmy.. powiedziałam, że mogą iść na terapie małżeńską, że muszą zacząć rozmawiać. . czułam, ja czułam, że jakby oni tylko się porozumieli to byłoby już dobrze.. ale Ojciec powiedział, że się musi wyprowadzić, że ściąga haraczę, że zagraża naszemu bezpieczeństwu.. byłam przerażona.. przez kolejne dwa tygodnie prawie nie spałam, wymiotowałam z nerwów i strachu czekając, czy ojciec wróci cały do domu.. gdy otwierał drzwi bałam się czy zobaczę go pobitego.. ja.. ja bałam się ciągle... dawałam mu obiad.. szedł spać, a ja.. czekałam do poranka, aż obudzi się Matka.. i On.. aby usłyszeć, czy znowu się nie kłócą, nie leją.. to była środa.. zarówno Mama jak i Ojciec.. normalnie ze sobą rozmawiali.. byłam przekonana, że już wszystko okej.. Ojciec wyszedł, wstałam szybko i spytałam MAmie czy już okej, a Ona powiedziała, że tak, że spali ze sobą, że rozmawiali, że już dobrze. Tego wieczoru poszłam spać, normalnie bez żadnych tabletek, pierwszy raz od długiego czasu. Na drugi dzień obudziła mnie potworna awantura o 4 nad ranem. Mama znalazła smsy od kochanki w Ojca telefonie. Tego dnia widziałam Ojca ostatni raz. Nigdy już do naszego domu nie przyszedł. Zerwał z Mamą i ze mną wszystkie kontakty. Utrzymywał tylko z bratem. Widziałam się z Nim dopiero na rozprawie o alimenty. powiedział, że nie będzie płacicł. Że mam iść do pracy. Ale sąd ustalił alimenty. Na drugim roku studiów, gdy Ojca już nie było, pierwszy raz w życiu umówiłam się z chłopakiem - poprosił mnie o pomoc w nauce - zgodziłam się. Zawsze zwracałam na niego uwagę, bo siedział zawsze z boku, do nikogo się nie odzywał. Trochę jak ja. Dobrze nam się rozmawiało. I nasza znajomość bardzo szybko się rozwijała. Stal się dla mnie kimś ważny. Spędzałam z nim większość swojego czasu. I tak było przez około pół roku. Nie zauważyłam, jak zaczyna mnie ograniczać. Nie umiałam tego nazwać, ale zaczęłam znowu wymiotować - po kilku miesiacach przerwy. Mama co jakiś czas mówiła, że Ona jej się nie podoba, że blokuje Jej dostęp do mnie. Ale On niczego ode mnie nie chciał. Mogłam z nim rozmawiać o wszystkim, a On nie chciał tego, czego faceci zazwyczaj chcą. Taki układ mi odpowiadał.. tylko z czasem on zaczął coraz bardziej nalegać i robił to w sposób, który mnie przerażął.. zaczęłam się jego bać... sprawdzał mi telefon, przychodził na zajęciach, których on nie miał, a miałam je tylko ja. Był wszędzie. O każdej porze. Któregoś razu znów mnie namawiał do współżycia, nie chciałam, nie umiałam, nie mogłam, powiedziałam, że nie jestem gotowa. Było to po około 7 -8 miesiącach znajomości. WPadł w szał.. zaczął mnie szarpać i uderzył mnie w twarz, wmawiał mi, że kogoś mam. Ale nie miałam nikogo. Po prostu nie chciałam tego robić. Było tak coraz częściej, a ja nie umiałam się przed tym bronić. Nie mogłam sie skupić na nauce. Unikałam go, ale on był wszędzie. Nie umiałam zaprotestować, powiedzieć mu NIE... więc wróciłam do znanego sposobu w sposób absolutny.. nie jadłam, albo jadłam i wszystko wymiotowałam.. w czerwcu w trakcie sesji na studiach byłam w najgorszym stanie ze wszystkich lat chorowania, Naprawdę czułam, że umieram. Bolała mnie dusza i ciało. Ale On stawał się coraz bardziej dziki - nie winiłam go, bo miał bardzo trudną sytuację w domu, jego ojciec pije - wiedziałam, że to przeze mnie, że gdybym tylko poszła z nim do łóżka, to przestałby się tak zachowywać, czułam, że daje mu powody do takiego zachowania, że jestem nikim.. że.. powinnam umrzeć.. że nie mam już sił.. wreszcie któregoś dnia wszystko pękło. na studiach miałam do zrobienia projekt w grupie dwuosobowej. byłam z takim kolegą - odgórnie profesor dzielił alfabetycznie. spotkaliśmy się u mnie w mieszkaniu. robiliśmy projekt. i wtedy zadzwonił dzwonek. Bałam się otworzyć drzwi, wiedziałam, że jak będzie to ON to wpadnie w furie, przecież byłam z innym chłopakiem w mieszkaniu !!! nic nie robiliśmy, ale czułam, że to Go rozzłości.. nie otworzyłam drzwi. zanim skończyliśmy projekt minęło około 2 godzin. Kolega wyszedł z mieszkania, a wtedy wtargnął ON.. darł się jak nienormalny, kolega próbował coś wyjaśnić, ale ten wyrzucił go z mieszkania i zamknął drzwi. Ciągle się darł. A ja nie miałam już sił mówić. Czułam, że zaraz upadnę. Kopnął mnie w brzuch. I już niczego nie pamiętałam z tego dnia. Obudziłam się w szpitalu. Byłam po operacji. Bo okazało się, że do tego wszystkiego miałam zapalenie wyrostka robaczkowego. I że było to ryzykowne bo mój stan fizyczny jest fatalny. Doprowadziłam się do stanu, który dopiero w szpitalnym lustrze znowu stał się dla mnie widoczny. Chciałam tylko by On przestał naciskać na seks. Tylko.. nie umiałam tego mu powiedzieć, więc chciałam aby przestał widzieć we mnie kobietę.. zresztą już nie wiem czego chciałam.. zmieniłam numer telefonu, wzięłam urlop dziekański. I modliłam się, by Go nigdy więcej nie spotkać. Znowu powoli zaczęłam nabierać na wadze. I dochodzić do równowagi psychicznej. Wróciłam na studia. Rozpoczęłam terapię. Pierwszy raz od siedmiu lat, tak naprawdę chciałam z tego wyjść. Doszłam do wagi [hide]52[/hide][color=#ff0000][ciach][/color], gdy zaczęła się terapia i kolejne spotkania spadłam do [hide]49 i tę wagę utrzymuję - mam 170 cm[/hide][color=#ff0000][ciach] [/color]- ale nie robię tego bo chcę, tylko dlatego że nie mogę opanować wymiotów. Niedawno spotkałam znowu GO i znów wymiotowałam. Jeszcze przedtem - w marcu -Ojcu urodziło się dziecko. I wniósł o obniżenie alimentów. Nie znam tego człowieka. A po każdej rozprawie dwa tygodnie dochodzę do siebie, wymiotując bez przerwy. Ostatecznie sąd oddalił Jego wniosek. Na terapii nie umiem się otworzyć, nie umiem zaufać terapeucie, boję się mu powiedzieć np. o myślach samobójczych, bo jak kiedyś o tym rozmawialiśmy, to wspomniał coś że będzie musiał zadzwonić po pogotowie jak MU powiem , że chce się zabić. A ja nie chcę się czuć ograniczona. Jestem zmęczona. Ciągle walczę z wymiotami, udało mi się nawet dwa miesiące nie wymiotowac, ale doszedł stres z obroną pracy lic - piszę obecnie w czerwcu mam obrone - stres z praktykami ( nie było mnie na nich dwa tygodnie, przez wymioty - jutro idę się jakoś wytłumaczyć ) mama ciągle obarcza mnie swoimi kłopotami, a ja nie umiem jej powiedzieć DAJ MI SPOKÓJ, bo.. boję się ze wtedy stanie się coś złego.. Tak, mam 22 lata, ale jestem wyczerpana. nie widzę dla siebie przyszłości, ALE BARDZO CHCĘ ABY TO SIĘ ZMIENIŁO. Nikt z rodziny nie wie, że wymiotuje. A ja czasem mam ochotę to wszystko im powiedzieć, by wiedzieli, że ja z tym walczę.. że mam z tym problem.. że nie tylko anoreksja, że również bulimia.. jedynie co udało mi się samej przez te 7 lat zrobić to przestać się ciąć. I opamiętuję się w stanach skrajnej wagi.. tak jakbym chciała żyć.. jakbym próbowała.. bo przecież chcę.. tylko nie wiem dlaczego tak trudno mi mówić na terapii.. wiem, że terapeuta ma mnie już dość - pół roku terapii a prawie nic nie mówię.. ale tak mi wstyd.. boję się że On powie, że to wszystko jest moja wina.. że nie wiem. W czerwcu mam obronę. W wakacje egzaminy wstępne na studia magisterskie. Chcę by to był nowy etap życia, życia bez zaburzeń odżywiania, bez uciekania w destrukcyjne schematy, Tylko nie wiem, jak to zrobić. Jak się otworzyć. Jak zacząć żyć w zgodzie z sobą. Jak sobie przebaczyć, jak zaakceptować przeszłość. I jak budować NORMALNĄ przyszłość. chcę z tym walczyć. Gdy byłam młodsza, wydawało mi się, że sobie poradzę. A teraz wiem, że już sobie wcale nie radzę. Z niczym. Ale.. bardzo chcę by to się zmieniło.

Przepraszam, strasznie dużo treści. Ale.. usiadłam i zaczęłam pisać. Po prostu samo poszło.

I witam tutaj po raz pierwszy.
Edytowane przez sigma dnia 22/04/2013 22:58
 
www.photoblog.pl/porcelanowykredens
blackrose1982
#2 Drukuj posta
Dodany dnia 22/04/2013 22:40
Awatar

Brązowy Forumowicz


Postów: 855
Data rejestracji: 15.08.12

Witaj Smile
[color=#006600][b]"Chcę mocno wierzyć
W to że jeszcze z głębi siebie mogę coś dać"
[/b][/color][color=#006600][/color] L. Kopeć
 
aleksandra
#3 Drukuj posta
Dodany dnia 22/04/2013 22:44
Rozgrzany


Postów: 95
Data rejestracji: 22.04.13

[quote][b]blackrose1982 napisał/a:[/b]
Witaj Smile[/quote]

Miło mi Smile
 
www.photoblog.pl/porcelanowykredens
Perfidia
#4 Drukuj posta
Dodany dnia 22/04/2013 22:59
Awatar

Grupa Trzymająca Władzę


Postów: 7779
Data rejestracji: 26.01.09

Sorry, ale takiego słowotoku nie jestem w stanie przeczytać. Nie słyszałaś o akapitach? Boisie
[color=#990099][i]Czasem jest tak, że to, co się liczy, nie da się policzyć,
a to, co daje się policzyć - nie liczy się.[/i]
[small]A.Einstein[/small][/color]

[small]1,6180339887498948482045868343656...[/small]
 
http://antyproana.blox.pl
Makro
#5 Drukuj posta
Dodany dnia 22/04/2013 23:00
Awatar

Grupa Trzymająca Władzę


Postów: 3419
Data rejestracji: 10.08.08

Królestwo za akapit!!!

Witaj i zapoznaj się proszę z regulaminem forum - pisanie o kg jest bardzo źle widziane.
[color=#3300ff]"Gdy słońce kultury chyli się ku zachodowi, to nawet karły rzucają długie cienie."[/color]
[color=#6600ff]Karl Kraus[/color]
[color=#0099ff]Jestem lekarzem. Na forum jestem prywatnie, więc funkcje leczenie i diagnostyka są wyłąc
 
http://www.blogozakrecie.blox.pl
sigma
#6 Drukuj posta
Dodany dnia 22/04/2013 23:02
Awatar

Grupa Trzymająca Władzę


Postów: 12627
Data rejestracji: 12.02.11

Cześć.
Po pierwsze i najważniejsze - zapoznaj się z regulaminem forum. Podawanie swojej wagi jest zabronione.
Po drugie - miło by było, gdybyś pisząc tak obszerne posty dzieliła je na akapity. Czytanie takiego zwartego tekstu jest strasznie męczące.
Po trzecie - dostajesz możliwość pisania w innych działach forum.
karą za niewiarę będzie lęk
który już nie zechce opuścić mnie
 
aleksandra
#7 Drukuj posta
Dodany dnia 22/04/2013 23:04
Rozgrzany


Postów: 95
Data rejestracji: 22.04.13

To nie jest składne. Pisałam to pod wpływem chwili. Zresztą nie trzeba tego czytać, można usunąć.
 
www.photoblog.pl/porcelanowykredens
sigma
#8 Drukuj posta
Dodany dnia 22/04/2013 23:07
Awatar

Grupa Trzymająca Władzę


Postów: 12627
Data rejestracji: 12.02.11

To nie jest śmietnik, żeby jedni coś wywalali pod wpływem chwili, a drudzy to po nich usuwali.
Jak się wpisujesz na forum, to miło by było, jakbyś z minimalnym szacunkiem podeszła do potencjalnych czytelników.
karą za niewiarę będzie lęk
który już nie zechce opuścić mnie
 
aleksandra
#9 Drukuj posta
Dodany dnia 22/04/2013 23:08
Rozgrzany


Postów: 95
Data rejestracji: 22.04.13

Dziękuję za miłe przyjęcie Sigma.
Tak, proszę o usunięcie wątku.


I przepraszam. Nie myślałam o akapitach.
Edytowane przez aleksandra dnia 22/04/2013 23:09
 
www.photoblog.pl/porcelanowykredens
Perfidia
#10 Drukuj posta
Dodany dnia 22/04/2013 23:10
Awatar

Grupa Trzymająca Władzę


Postów: 7779
Data rejestracji: 26.01.09

To nie jest koncert życzeń.
Pa!
[color=#990099][i]Czasem jest tak, że to, co się liczy, nie da się policzyć,
a to, co daje się policzyć - nie liczy się.[/i]
[small]A.Einstein[/small][/color]

[small]1,6180339887498948482045868343656...[/small]
 
http://antyproana.blox.pl
fluorescent rabbit
#11 Drukuj posta
Dodany dnia 22/04/2013 23:46
Awatar

Finiszujący


Postów: 376
Data rejestracji: 11.06.12

Jak ty mając tak przesrane ogarnełaś prace licencjacką to naprawde, serio jesteś ZAJEBISTA to wszystko co sie dzieje to nie jest przecież twoja wina...
nie wiem, strasznie bym chciała ci coś pomóc czy poradzić, jestem w tym samym wieku itp ale szczerze masz tą sytuacje taką skomplikowaną... przede wszystkim to ja bym na twoim miejscu poszła do innego terapeuty i pomyślała czy by sie nie przenieść do jakiegoś akademika czy czegoś, żeby mieć spokój od domowych afer, nie? ogólnie sorry że tak sie wypowiadam, może to nie moja sprawa, ale przeczytałam całe twoje wypracowanie i jestem... pod wrażeniem
 
ef
#12 Drukuj posta
Dodany dnia 22/04/2013 23:47
Awatar

Pasjonat


Postów: 6498
Data rejestracji: 16.02.11

kawałek przeczytałam.
wciąganie w gierki rodzinne - wypisz wymaluj, ale
można zabronić rodzicom odwiedzania w szpitalu psychiatrycznym nieletniego dziecka??
i dla kogo ta kara i za co?
Wcale nie umarłeś lecz śpisz, jeszcze życie wyjdzie Ci.
 
fluorescent rabbit
#13 Drukuj posta
Dodany dnia 22/04/2013 23:52
Awatar

Finiszujący


Postów: 376
Data rejestracji: 11.06.12

ej jak tak można, bez kitu, ktoś sie wypowiada szczerze, liczy na jakies wsparcie, generalnie liczy na coś a dostaje centralny pojazd za jakieś bzdury, to jest OK? chyba nie...
 
girl interrupted
#14 Drukuj posta
Dodany dnia 22/04/2013 23:53
Awatar

Srebrny Forumowicz


Postów: 1339
Data rejestracji: 23.09.10

Przeczytałam całość. Podziwiam Cię za to, co przeszłaś i właściwie nic więcej nie jestem w stanie napisać. Niektóre ludzkie historie są miażdżące, a Twoja jest właśnie taka. Dziękuję, że chciałaś się nią podzielić i wierzę, że powoli poukładasz swoje sprawy.
"Odkąd sięgam pamięcią, zawsze było coś nie tak..."
 
ef
#15 Drukuj posta
Dodany dnia 22/04/2013 23:54
Awatar

Pasjonat


Postów: 6498
Data rejestracji: 16.02.11

rabbit, nie jestem w stanie udzielić teraz wsparcia, bo nie jestem w stanie przeczytać w tym momencie całego posta.

zadałam tylko pytanie formalne do czegoś, co zwróciło moją uwagę. może Makro albo ktoś jest w stanie udzielić mi odpowiedzi.

edit.
okej.
aleksandro, jeśli jeszcze tu jesteś i czytasz,
masz jakiś plan co z tym zrobić? jesteś pod opieką psychiatry?
pół roku w terapii to wcale nie jest dużo i terapeuta nie zrobi nic z tych rzeczy, o które się boisz.
może niedługo przyjdzie moment, że staniesz troszkę na nogi i będziesz w stanie wyprowadzić się od matki? emocjonalnie pewnie jeszcze długo się nie odetniesz, ale to jest do pracy na terapii.
jest nadzieja.

podziwiam, że w tym wszystkim robisz jeszcze praktykę i planujesz obronę na czerwiec. wow.
Edytowane przez ef dnia 23/04/2013 00:10
Wcale nie umarłeś lecz śpisz, jeszcze życie wyjdzie Ci.
 
fluorescent rabbit
#16 Drukuj posta
Dodany dnia 23/04/2013 00:10
Awatar

Finiszujący


Postów: 376
Data rejestracji: 11.06.12

ef, przecież nie chodzilo mi o ciebie i nikt nikogo nie musi wspierać, wystarczy nie jeździć po sobie :/
 
ef
#17 Drukuj posta
Dodany dnia 23/04/2013 00:12
Awatar

Pasjonat


Postów: 6498
Data rejestracji: 16.02.11

o kurde, sorry. zamiast "ej" przeczytałam "ef"
Zalamka
Wcale nie umarłeś lecz śpisz, jeszcze życie wyjdzie Ci.
 
Perfidia
#18 Drukuj posta
Dodany dnia 23/04/2013 00:16
Awatar

Grupa Trzymająca Władzę


Postów: 7779
Data rejestracji: 26.01.09

Starość nie radość rabbit. Oczy już nie te i przy tak sformatowanym tekście nie jestem w stanie czytać. Po prostu. Dlaczego nikt mi nie współczuje? foch
[color=#990099][i]Czasem jest tak, że to, co się liczy, nie da się policzyć,
a to, co daje się policzyć - nie liczy się.[/i]
[small]A.Einstein[/small][/color]

[small]1,6180339887498948482045868343656...[/small]
 
http://antyproana.blox.pl
ef
#19 Drukuj posta
Dodany dnia 23/04/2013 00:56
Awatar

Pasjonat


Postów: 6498
Data rejestracji: 16.02.11

ja Ci mogę współczuć Perfidia...
moje zezowe oko też.
Kwiatek
Wcale nie umarłeś lecz śpisz, jeszcze życie wyjdzie Ci.
 
Tessa
#20 Drukuj posta
Dodany dnia 23/04/2013 08:43
Awatar

Brązowy Forumowicz


Postów: 806
Data rejestracji: 06.04.13

Witaj! Przeczytalam Twoj tekst i jest mi bardzo przykro, ze spotkalo Cie tak wiele przykrosci i nienawisci. Wytrwalas juz tak wiele! Jestem pelna podziwu.
[i][color=#000066][small]'We accept the love we think we deserve'[/small][/color][/i]
 
Przeskocz do forum:
Podobne Tematy
Temat Forum Odpowiedzi Ostatni post
Cześć Przedstaw się 1 09/05/2024 09:35
Cześć Przedstaw się 1 06/05/2024 03:32
Czesc, Przedstaw się 1 02/05/2024 08:57
Czesc Przedstaw się 2 27/11/2023 23:01
Cześć Przedstaw się 2 24/10/2023 17:03

51,668,045 Unikalnych wizyt

Powered by PHP-Fusion copyright © 2002 - 2024 by Nick Jones.
Released as free software without warranties under GNU Affero GPL v3.

2024