Zobacz temat
Mam Efkę :: O psychiatrii :: Ogólnie o psychiatrii
Strona 1 z 2: 12
|
0ddziały dzienne
|
|
LeMokka |
Dodany dnia 07/04/2013 01:32
|
Rozgrzewający się Postów: 25 Data rejestracji: 06.04.13 |
Wstawiam wątek tutaj-jeśli niewłaściwie to mam nadzieję,że zostanę poprawiona.Od dawna zastanawia mnie sens istnienia oddziału dziennego? Chciałabym poznać Wasze opinie.Wiem,że są kraje gdzie nie powołuje się oddziałów dziennych psychiatrycznych dla dorosłych motywując to tym,że takie oddziały uczą albo raczej utrwalają w pacjentach postawy bierne,pasywne i zwalniają z chęci walki o siebie,swój byt i swoje życie-innymi słowy mówiąc brutalnie-"produkują chroników". Faktem jest,że dla wielu osób z którymi się leczyłam stało się to wygodnym rozwiązaniem na ...lata i zostali takimi długoterminowymi pensjonariuszami. Atmosfera oddziału dziennego który odwiedziłam była senna i nijaka,wszyscy po przyjęciu leków rozsiedli się i jak osiołek z Kubusia Puchatka tym się zajmowali.że niczym się nie zajmowali...część paliła papierosy,reszta czekała chyba na...obiad.Odbyła się tzw.społeczność gdzie większość mówiła czym się zajmowała dnia poprzedniego,a kolejnego dnia te same osoby powtarzały to samo-z czego płynął smutny wniosek totalnego bezruchu.Jak zatrzymany kadr filmu powielany dzień w dzień.Raz w tygodniu wycieczka autobusowa.I tak tydzień po tygodniu.Cały wysiłek w tym aby rano wstać,ubrać się i przyjść na oddział. Proszę abyście mnie zrozumieli-ani tego nie krytykuję ani nie obśmiewam.Sama leczę się już dwadzieścia lat.Pytam czy takie rozwiązanie Waszym zdaniem ma sens? Czy służy dobru pacjenta? |
|
|
Pogodna |
Dodany dnia 07/04/2013 09:46
|
Grupa Trzymająca Władzę Postów: 3860 Data rejestracji: 23.06.10 |
Myślę, że ma sens. Bo jeśli ktoś choruje a nie ma potrzeby umieszczania go w zakładzie opieki zamkniętej to oddział dzienny, jest dobrym rozwiązaniem. Przychodząc tam kilka godzin dziennie i wracając później do domu nie jest odcięty od społeczeństwa a raczej ma możliwość funkcjonowania. Osobiście znam kilka osób, które były leczone na oddziale dziennym i wspominają ten czas bardzo owocnie i nie oceniają go jako stracony. Co więcej po zakończeniu terapii już nie wracają na oddział a minęło ok 7 lat u niektórych 5 i wiodą życie na powierzchni. Niektórzy kontynuowali terapię indywidualną. Fakt są też tacy, którzy na oddziale się zadomowili i z różnych względów nie chcą go opuścić. Powody mogą być różne i niekoniecznie świadczyć o bezsensowności oddziału dziennego. Osobiście wydaje mi się, że są ludzie po prostu niezaradni życiowo, tacy którzy nie potrafią nadążyć nad życiem - a przede wszystkim podjąć jego trud. Znam kilka osób, które liczą na to, że ma być łatwo pięknie i na bogato a jak nie jest to rzeczywistość jest tak ciężka do przyjęcia, że rezygnują z niej. No i co wtedy można? Jeśli człowiek nie chce? No chyba nic i to nie wina oddziału dziennego Podobnie można powiedzieć, że po co terapie jak ludzie np. zaczynają pić, ćpać pomimo uczestnictwa w nich czy zakończenia, czy w dalszym ciągu brnąć w chorobliwe zachowania - prawda jest taka, że mamy wolny wybór i od nas zależy, czy chcemy. Także kwestia zdrowia niestety w chyba większości zaburzeń psychicznych uleczalnych - bo nie mówię tu o schizofrenii której uleczalność jest wątpliwa) a np. bulimii i anoreksji jest kwestią przewartościowania świata, siebie a nie niedoboru czegoś tam w mózgu.
Nieśmiertelność jest bardzo łatwa do osiągnięcia. Wystarczy nie umierać. |
|
|
Alia |
Dodany dnia 07/04/2013 11:33
|
Grupa Trzymająca Władzę Postów: 2831 Data rejestracji: 01.09.09 |
To zależy jeszcze, jaki oddział dzienny. Bo są takie, jak ten, na którym był mój mąż - nie można na nim zostać latami, ponieważ "turnus" trwa sześć tygodni, nikt nie jest otępiony lekami, ponieważ na oddziale dziennym raczej zmniejsza się dawkę leków niż ją zwiększa, natomiast cały dzień jest zajęty - terapia grupowa, spotkania indywidualne, taniec, psychorysunki, różne inne formy terapii. Było też jedno spotkanie dla członka rodziny z terapeutą prowadzącym, które dużo mi dało. Nie wiem jak innym, ale mam wrażenie, że mojemu mężowi dużo ten pobyt dał - to jak terapia, tyle tylko, że w bardzo intensywnej i skondensowanej wersji. Edytowane przez Alia dnia 07/04/2013 15:02 |
|
|
Nieustraszona |
Dodany dnia 07/04/2013 14:52
|
Grupa Trzymająca Władzę Postów: 6722 Data rejestracji: 03.04.10 |
Oddział dzienny taki o którym mówi Alia, jest dobrym rozwiazaniem, żeby pacjent nie znalazł ucieczki od problemów na oddziale całodobowym. To z tego co wiem dość nane i trudne zjawisko dla psychiatrów (Makro powie więcej). Jestem zdziwiona tym o czym napisalas (oddział dzienny na którym można być latami, nie chodzi ci o środowiskowy dom samopomocy?
Kiedyś musisz się pożegnać z nadzieją na lepszą przeszłość.... |
|
|
LeMokka |
Dodany dnia 07/04/2013 15:52
|
Rozgrzewający się Postów: 25 Data rejestracji: 06.04.13 |
Tak Nieustraszona u nas funkcjonuje taki oddział bardzo dobrze zresztą prowadzony i komfortowy-dobra kuchnia i desery,w szafce ogólnie dostępna kawa i herbata plus cukier,ładny wystrój i wygodne kanapy.Pacjenci dotknięci wieloletnim bezrobociem mają co wiadomo powszechnie problemy finansowe zatem trudno się dziwić,że perspektywa "darmowej wyżerki" ma swoje znaczenie jeśli taka osoba pozostawiona sobie musi organizować sobie sama posiłki a z racji dysfunkcji różnie jej to wychodzi i często jest głodna. Dlatego kiedy kończył się ten tzw.turnus te osoby po odczekaniu jakichś tam przepisowych dwóch tygodni starały się o miejsce z powrotem.Znam co najmniej dwie osoby które od około pięciu lat spędzają w ten sposób czas ponieważ co ja tam zaglądam( z różnych powodów) to one tam siedzą . To nie jest chyba rozwojowe ale ja tego nie piętnuje.Jedynie się zastanawiam.Ale temat jest głębszy.Może mądrzejsi ode mnie się wypowiedzą. |
|
|
Nieustraszona |
Dodany dnia 07/04/2013 18:27
|
Grupa Trzymająca Władzę Postów: 6722 Data rejestracji: 03.04.10 |
hm.. na częsci oddziałów jest tak, że żeby wrócić musi być co najmniej pół roku przerwy. Po drugie, ktoś im te skierowania daje. Po trzecie taki sam problem jest na oddziałach całodobowych jeżeli nawet nie powszechniejszy,bo tak w dodatku ucieka się od codzienności.
Kiedyś musisz się pożegnać z nadzieją na lepszą przeszłość.... |
|
|
kacperiusz |
Dodany dnia 07/04/2013 19:17
|
Rozgrzewający się Postów: 24 Data rejestracji: 06.04.13 |
Ja, również mam pytanie odnośnie oddziału dziennego. Mianowicie - jak funkcjonują ludzie, którzy uczęszczają na takie terapie. Moja terapeutka mocno naciskała, żebym na taki oddział się udał - tylko kiedy, mam iść do pracy? Jak ludzie chodzący na takie terapie się utrzymują? Z tego co wiem to terapie odbywają się codziennie od 8:00 do 14:00.
Edytowane przez kacperiusz dnia 07/04/2013 19:18 |
|
|
tajfunek |
Dodany dnia 07/04/2013 19:19
|
300% normy Postów: 7284 Data rejestracji: 31.05.09 |
Na czas trwania terapii na oddziale dziennym otrzymuje się L4 |
|
|
Rat |
Dodany dnia 07/04/2013 19:24
|
Platynowy forumowicz Postów: 3056 Data rejestracji: 07.02.11 |
[b]Nieustraszona [/b] dobrze napisała . Trzeba spełniać warunki , to nie jest przechowalnia ... nie ma tak , że po 2 tyg, znowu . i tak przez ileś lat . Edytowane przez Rat dnia 07/04/2013 19:25 [color=#33cc33] Czasem sobie myślę, że Oj, lepiej byłoby gdyby nie było mnie. [/color] |
kacperiusz |
Dodany dnia 07/04/2013 21:31
|
Rozgrzewający się Postów: 24 Data rejestracji: 06.04.13 |
[quote][b]tajfunek napisał/a:[/b] Na czas trwania terapii na oddziale dziennym otrzymuje się L4[/quote] L4 przez pół roku? Bo chyba tyle trwają takie terapie, przynajmniej na tyle proponowała mi psychoterapeutka. |
|
|
tajfunek |
Dodany dnia 07/04/2013 21:37
|
300% normy Postów: 7284 Data rejestracji: 31.05.09 |
To napewno oddział dzienny? Jeśli tak to l4 napewno dostaniesz, bo nie widzę innej możliwości. Moja znajoma była chyba 6 tyg. I bez problemu dostała l4. |
|
|
borcio |
Dodany dnia 07/04/2013 21:52
|
Brązowy Forumowicz Postów: 784 Data rejestracji: 15.08.12 |
Terapia na niektórych oddziałach dziennych trwa faktycznie pół roku.
[color=#009966][b]"Nadzieja jest ryzykiem, które trzeba podjąć" Georges Bernanos[/b][/color] |
|
|
kacperiusz |
Dodany dnia 07/04/2013 21:57
|
Rozgrzewający się Postów: 24 Data rejestracji: 06.04.13 |
Odział dzienny - rozumie przez to spotkania grupowe z terapeutą, które trwają ok. 6 h. Pytam z ciekawości, bo moja była terapeutka naciskała na szpital lub na te terapie i za nic nie dało się jej przetłumaczyć, że muszę pracować i zajmować się babcią chorującą na Heinego-Medina. Jeśli o mnie chodzi to muszę ograniczyć się wyłącznie do spotkań z terapeutą (przede wszystkim regularnych). Zresztą gdybym odpuścił sobie pracę, to bym do końca zwariował. |
|
|
tajfunek |
Dodany dnia 07/04/2013 22:03
|
300% normy Postów: 7284 Data rejestracji: 31.05.09 |
Rozumiem, praca bardzo dużo daje. Jakbyś dostał to l4 na pół roku, myslisz, że miałbyś gdzie wracać? Może warto spróbować takiej terapii. Niby sie mówi, że zdrowie najważniejsze, ale znam to też z innej strony. Sama chciałabym kobierzyn zaliczyć ale wiem, że jakbym poszła na takie l4 to nie mam gdzie wracać i to nie tylko moje domysły, ja to wprost usłyszałam. Dlatego bardzo staram się na terapii ambulatoryjnie by jakoś funkcjonować. |
|
|
kacperiusz |
Dodany dnia 07/04/2013 22:40
|
Rozgrzewający się Postów: 24 Data rejestracji: 06.04.13 |
Być może zrobię offtop, ale czy możesz mi napisać jest stosunek mają do Twoich "problemów", szefowie w pracy i inni pracownicy? Bo wnioskuje, że zdają sobie sprawę, że cierpisz. Jak w ogóle Ty sobie radzisz, (z tego co się o Tobie dowiedziałem to jesteś fakturzystką) jak się koncentrujesz nad swoimi zadaniami, bo zdaje się, że to odgrywa kluczową rolę w Twojej pracy. BTW. Czym są terapie ambulatoryjne? I jakie są okresy ich trwania? Edytowane przez kacperiusz dnia 07/04/2013 22:49 |
|
|
Alia |
Dodany dnia 08/04/2013 07:28
|
Grupa Trzymająca Władzę Postów: 2831 Data rejestracji: 01.09.09 |
Mój mąż był na oddziale dziennym przez sześć tygodni. W pracy mu to nie przeszkodziło o tyle, że i tak był na bezrobociu, ja musiałam jedynie dowozić L4 do Urzędu Pracy, żeby go nie skreślili z listy. |
|
|
Agnieszka |
Dodany dnia 08/04/2013 10:21
|
Rozgrzewający się Postów: 11 Data rejestracji: 05.04.13 |
Mam pytanie, czy znacie w warszawie jakiś dobry oddział dzienny? Moja siostra jest od 3 miesięcy w szpitalu tworkowskim i pani doktor prowadząca zaleciła taka terapię po wyjściu ze szpitala. |
|
|
Alia |
Dodany dnia 08/04/2013 21:08
|
Grupa Trzymająca Władzę Postów: 2831 Data rejestracji: 01.09.09 |
Oddział dzienny przy IPiN na Sobieskiego (niegdyś w osobnym budynku na Goplańskiej, od początku tego roku już w Instytucie), choć nie mogę zagwarantować, że Twojej siostrze akurat pomoże. Ale mój mąż ogólnie poleca. |
|
|
Asia |
Dodany dnia 09/04/2013 12:33
|
Rozgrzany Postów: 69 Data rejestracji: 08.04.13 |
cześć, ja trafiłam na oddział dzienny w czerwcu, wcześniej przez 10lat leczyłam się na stany depresyjne i lękowe - sporadycznie. Z oddziału dziennego chciałam uciec już po pierwszym dniu, dostałam antydepresanty do połknięcia na oddziale - co było dla mnie traumą, bo boję sie zażywać nawet apapu. Po zażyciu leków dostałam po kilku godzinach manii i mimo, że zmieniono mi od razu leki stan ten utrzymywał się przez ponad trzy miesiące. Było to dziwne, bo na oddział trafiłam z depresją, bardzo dużo płakałam po śmierci przyjaciela i z powodu poczucia winy i nienawiści do siebie, od pierwszego dnia przyjmowania leków, moja aktywność fizyczna zmieniła się o 180stopni. sprzątałam, jeździłam na rowerze, chodziłam od ściany do ściany, ale to chyba inny temat... Na oddziale dziennym załamywał mnie widok ludzi poważnie chorych na schizofrenie, czasami bez kontaktu rzeczowego, osób w ciężkiej depresji, ludzi z którymi nic mnie nie łączyło. Po tygodniu złamałam palec u nogi i przez kilka dni nie jeździłam na zajęcia. Po moim powrocie okazało się, że wszyscy o mnie pytali, byli bardzo życzliwi. Bardzo mnie to zaskoczyło, bo ja nie umiałabym wymienić nawet imion tych osób. Pani doktor z całą swoją spostrzegawczością namówiła mnie, żebym w ten sam sposób pomogła swoją obecnością innym, skoro nie widzę sensu swojego pobytu na oddziale. No i mimo mojego fatalnego nastawienia, naprawdę fatalnego zostałam. A teraz po prostu marzę żeby tam wrócić Przez trzy miesiące terapii wyprostowałam całe swoje życie, miałam siłę żeby zwolnić się ze znienawidzonej pracy, wylałam może łez, poznałam wspaniałych ludzi, przeżyłam cudowne chwile i nabrałam mnóstwo wiary i siły. Mimo, że nikt mnie nie wyganiał z oddziału postanowiłam sama odejść. To był egzamin dla mnie - ta decyzja - który zdałam. Niestety obecnie wszystko jakby wróciło do zamierzchłej przeszłości. Brak wsparcia, rozmów codziennych, choroba też daje znać o sobie i trudno samemu sobie z nią radzić. Chciałabym wrócić na oddział dzienny. Czułam się tam szczęśliwa. Jakoś nie umiem sama pracować nad sobą. |
|
|
borcio |
Dodany dnia 09/04/2013 20:10
|
Brązowy Forumowicz Postów: 784 Data rejestracji: 15.08.12 |
Chciałabym coś wyjaśnić. Wyżej napisałam, że są oddziały dzienne trwające pół roku. Baaardzo wszystkich przepraszam, ale pomyliłam fakty i dopiero niedawno się zorientowałam. Oddział, który miałam na myśli przyjmuje pacjentów na 3 miesiące i to okres oczekiwania na kolejny pobyt trwa pół roku. Bardzo Was przepraszam za tą pomyłkę. Nie miałam zamiaru nikogo wprowadzać w błąd... [color=#009966][b]"Nadzieja jest ryzykiem, które trzeba podjąć" Georges Bernanos[/b][/color] |
|
Strona 1 z 2: 12
Przeskocz do forum: |