Zobacz temat
Mam Efkę :: Sprawy organizacyjne :: Przedstaw się
witam
|
|
Mysz |
Dodany dnia 23/09/2012 16:27
|
Rozgrzewający się Postów: 11 Data rejestracji: 04.09.12 |
Mam 30 lat i mniej więcej od 25 roku życia borykam się z różnego rodzaju zaburzeniami odżywiania. Zaczęło się dość niewinnie - zaczęłam regularnie ćwiczyć, zdrowo jeść, potem coraz bardziej obsesyjnie zwracałam uwagę na to co jem, w sensie czy to aby na pewno jest zdrowe i "nie zaprzepaści" efektów ćwiczeń. Potem wyliczałam godziny posiłków, żeby były równo co 3 godziny, potem zaczęłam liczyć kalorie, planować, rozpisywać posiłki, itd. Coraz bardziej ograniczałam kalorie, zafascynowałam się głodówkami, nie zaprzestając naprawdę intensywnych ćwiczeń (również na głodówkach). Mniej więcej rok temu pojawiły się napady wilczego głodu i obżarstwo. Myślę, że problemem było drastyczne obcinanie kalorii [color=#ff0000]ciach[/color] [hide](jadłam 800-1100 kcal na dzień)[/hide] i stan permanentnego głodu. Po takich "sesjach" objadania się, robiłam głodówkę, gdy to przestało wystarczać, zaczęłam stosować środki przeczyszczające wraz z całodzienną głodówką. I ten stan trwa do dziś. Próbowałam przestać, ale nie mogę. Byłam na paru terapiach, ale nie odniosły one pożądanych skutków. Być może źle trafiłam, a być może nie da się mnie wyleczyć. Stwierdziłam, że zajrzę tutaj, poczytam, może ktoś coś doradzi, w jaki sposób poradzić sobie z takimi problemami. Jak przynajmniej zacząć. Edytowane przez Perfidia dnia 23/09/2012 16:58 |
|
|
Perfidia |
Dodany dnia 23/09/2012 17:02
|
Grupa Trzymająca Władzę Postów: 7779 Data rejestracji: 26.01.09 |
Cześć! Przeczytaj regulamin. Nie piszemy na forum kto ile kcal jada. Niewiele o sobie napisałaś, ale myślę, że może warto byłoby, żebyś przyjrzała się temu, dlaczego chcesz się leczyć. PS Dostajesz dostęp do ukrytych części forum. Edytowane przez Perfidia dnia 23/09/2012 17:03 [color=#990099][i]Czasem jest tak, że to, co się liczy, nie da się policzyć, a to, co daje się policzyć - nie liczy się.[/i] [small]A.Einstein[/small][/color] [small]1,6180339887498948482045868343656...[/small] |
Pogodna |
Dodany dnia 23/09/2012 17:03
|
Grupa Trzymająca Władzę Postów: 3860 Data rejestracji: 23.06.10 |
Cześć Mysz.
Nieśmiertelność jest bardzo łatwa do osiągnięcia. Wystarczy nie umierać. |
|
|
Nieustraszona |
Dodany dnia 23/09/2012 17:21
|
Grupa Trzymająca Władzę Postów: 6722 Data rejestracji: 03.04.10 |
Witaj
Kiedyś musisz się pożegnać z nadzieją na lepszą przeszłość.... |
|
|
Gloria |
Dodany dnia 23/09/2012 17:33
|
Finiszujący Postów: 471 Data rejestracji: 21.03.11 |
Hej |
|
|
Jaskolka |
Dodany dnia 23/09/2012 17:34
|
Platynowy forumowicz Postów: 2580 Data rejestracji: 13.10.10 |
Witaj! Hm, a ja nie do końca rozumiem to: [quote]Byłam na paru terapiach, ale nie odniosły one pożądanych skutków.[/quote] Masz na myśli kilka dłuższych cykli spotkań, u różnych terapeutów? Czy parę sesji? |
|
|
sensitivechild |
Dodany dnia 23/09/2012 19:54
|
Platynowy forumowicz Postów: 2771 Data rejestracji: 04.12.10 |
Witaj
[color=#ff00cc]''Two and a half years ago, hell came to pay me a surprise visit" Andrew Solomon[/color] [b][color=#ff9900] "-Puchatku? -Tak Prosiaczku? -Nic- powiedział Prosiaczek biorąc Puchatka za łapkę - Chciałem się tylko upewnić, |
|
|
blackrose1982 |
Dodany dnia 23/09/2012 21:51
|
Brązowy Forumowicz Postów: 855 Data rejestracji: 15.08.12 |
Witaj
[color=#006600][b]"Chcę mocno wierzyć W to że jeszcze z głębi siebie mogę coś dać" [/b][/color][color=#006600][/color] L. Kopeć |
|
|
Mysz |
Dodany dnia 10/04/2013 11:25
|
Rozgrzewający się Postów: 11 Data rejestracji: 04.09.12 |
Dawno mnie tutaj nie było, bo wydawało mi się, że przesadzam, że nie jestem chora tylko może trochę zbyt "ambitna" w odchudzaniu. Jednak tegoroczna bulimia, coś zupełnie nowego i nie ukrywam, że bardzo dla mnie przerażającego, sprawiło, że jednak tu wróciłam. Trochę przypadkiem, bo tak naprawdę szukałam w internecie jakiegoś ośrodka, pomocy, czegokolwiek. Czy ktoś wyleczył się z anoreksji i bulimii? Poprzez wyleczenie mam na myśli powrót do czasów, kiedy jedzenie było czymś zwyczajnym i neutralnym, nie budziało żadnych skrajnych emocji. Czy da się znowu jeść normalnie, bez myślenia o kaloriach, bez przejadania się, bez poczucia winy, po prostu normalnie?... I czy w ogóle da się przybrać na wadze bez tego strasznego wrażenia, że człowiek "zawiódł", że się "rozpasł" itd. Jaskolka, mam na myśli kilka dłuższych spotkań u różnych terapeutów, z których po pewnym czasie sama rezygnowałam, bo nie widziałam żadnych pozytywnych skutków. Generalnie wierzę w psychoterapię i sądzę, że to chyba jedyna droga do jakiejś poprawy, ponieważ sama sobie nie jestem w stanie pomóc. Jest coraz gorzej. Niestety, obawiam się, że w Polsce brakuje dobrych terapeutów zajmujących się tym tematem. Edytowane przez Mysz dnia 10/04/2013 11:27 |
|
|
Perfidia |
Dodany dnia 10/04/2013 15:21
|
Grupa Trzymająca Władzę Postów: 7779 Data rejestracji: 26.01.09 |
Zaryzykuję stwierdzenie, że oczekiwanie, że da się wrócić do stanu "sprzed" jest nieco naiwne. Suma doświadczeń zebranych w trakcie chorowania nie pozostaje bez wpływu. Można wyzdrowieć, ale jakiś ślad zawsze pozostaje. Jak duży? To zależy od tego jak długo chorujesz, jak bardzo angażujesz się w zdrowienie i pewnie od wielu innych rzeczy.
[color=#990099][i]Czasem jest tak, że to, co się liczy, nie da się policzyć, a to, co daje się policzyć - nie liczy się.[/i] [small]A.Einstein[/small][/color] [small]1,6180339887498948482045868343656...[/small] |
girl interrupted |
Dodany dnia 10/04/2013 21:47
|
Srebrny Forumowicz Postów: 1339 Data rejestracji: 23.09.10 |
Mysz - pytasz, więc odpowiadam - da się jeść normalnie, ale to nie jest kwestia tego, że jedząc przestajesz myśleć, że coś ma ileś kalorii, to chyba kwestia zaakceptowania siebie i tego, że są pewne fakty dietetyczne. Niektóre osoby zdrowieją z zaburzeń odżywiania, ale każdy z nas jest inny i u każdego droga do wyzdrowienia jest inna.
"Odkąd sięgam pamięcią, zawsze było coś nie tak..." |
|
|
Makro |
Dodany dnia 10/04/2013 21:55
|
Grupa Trzymająca Władzę Postów: 3419 Data rejestracji: 10.08.08 |
[quote]Niestety, obawiam się, że w Polsce brakuje dobrych terapeutów zajmujących się tym tematem.[/quote] Ja mam na ten temat trochę odmienne zdanie. Wyzdrowienie w większej części zależy od woli chorego, praca którą ty musisz włożyć powinna wielokrotnie przekraczać wysiłek terapeuty. Jeżeli terapeucie chce się bardziej niż tobie - to nawet najlepszy ciebie nie wyleczy. [color=#3300ff]"Gdy słońce kultury chyli się ku zachodowi, to nawet karły rzucają długie cienie."[/color] [color=#6600ff]Karl Kraus[/color] [color=#0099ff]Jestem lekarzem. Na forum jestem prywatnie, więc funkcje leczenie i diagnostyka są wyłąc |
Asia |
Dodany dnia 11/04/2013 14:31
|
Rozgrzany Postów: 69 Data rejestracji: 08.04.13 |
cześć Mysz ja również mam bulimię. Wymiotować zaczęłam jakieś dziesięć lat temu po udanej diecie - żeby nie zaprzepaścić efektów. W czerwcu byłam na psychoterapii przez trzy miesiące, ale z innego powodu, no ale i to wypłynęło jak z kosza z brudną bielizną. Nie wiem jakie terapie podjęłaś, ale ja w nie wierzę. Po terapii przez wiele miesięcy nie wymiotowałam. Teraz zdarza mi się parę razy w tygodniu (podawanie liczb jest tu zabronione). Przeważnie wymiotuję wiadomo - jak za dużo zjem, ale niedawno uświadomiłam sobie, że robię to zawsze po kontakcie z moim ojcem (ciągle mi mówi, że muszę iść do pracy, wziąć się za siebie, zmienić). Kiedy byłam u niego przedwczoraj, znowu zaczął te swoje teksty, wpierw z nim dyskutowałam, ale potem kiedy zauważyłam, że go nie przekonam, poczułam się znowu w dole i jak zero. Zazwyczaj to się kończy tak, że zwyzywałam ojca i uciekałam. Ale wtedy po prostu już przyszłam z dołem i siedziałam i nie chciało mi się kłócić. A po paru minutach ojciec mnie przeprosił. Niestety wczoraj pokłóciłam się z mężem i chociaż nie miałam zamiaru wymiotować, to wieczorem czułam jak gniecie mnie żołądek i i tak to zrobiłam. Po psychoterapii miałam jakby wyprostowane wszystkie relacje z bliskimi w moim życiu, czułam poprawę, zwolniłam się z pracy i znikły moje emocjonalne problemy (dodatkowo się drapię itp), ale kiedy pojawia się dół, stres,to wraca. Mój psychiatra powiedział mi tak: nie zmienisz 30lat swojego życia w jeden miesiąc, czy nawet rok. Poświęć na to kolejnych trzydzieści lat, a to zmienisz. Dlatego nie skreślam siebie, że mi się nie uda, w tym roku też pójdę na psychoterapię i choćbym miała nie wymiotować przez kilka miesięcy, to będzie zwycięstwo. Jak ty o siebie nie zawalczysz to nikt tego nie zrobi. Myślę, że - przynajmniej w moim przypadku - bulimia nie jest kwestią akceptacji siebie, tylko akceptacji innych, to o nią zabiegam. Jeżeli nie zmienię relacji z nimi to chyba nic nie wskóram I po dyskusjach z ojcem, nie chodzi tu też chyba o to ile ważę |
|
|
Mysz |
Dodany dnia 15/04/2013 17:17
|
Rozgrzewający się Postów: 11 Data rejestracji: 04.09.12 |
Asia, u mnie też to się zaczęło w ten sposób, że nie chciałam zaprzepaścić efektów. Nie mogłam pogodzić się z tym, że przytyję choćby pół kilograma, a nie miałam już siły liczyć kalorii i się głodzić. U mnie wymiotowanie jest sporadyczne, taki "środek zaradczy", ale po prostu nie chcę tego robić. :-( Bardzo jest mi źle - kiedyś po wymiotowaniu przychodziła ulga, wręcz taka satysfakcja, teraz raczej totalne zwątpienie, niekiedy nawet myśli samobójcze. Anoreksja zaczęła się od chęci kontrolowania wszystkiego, takiego chorego perfekcjonizmu. Bulimia oznacza brak kontroli, bo wymiotuję dlatego, że zjadłam w swoim mniemaniu za dużo. I to mnie dobija, że nie umiem już jeść normalnie tylko albo się głodzę albo przejadam i wymiotuję. :-( Zdecydowanie zgadzam się z Tobą, że to jest kwestia akceptacji przez innych. Nie wiem, jakie dokładnie miałaś doświadczenia z ojcem, ale moje relacje z rodzicami (zarówno z ojcem jak i matką) były bardzo trudne. Nie czułam się przez nich akceptowana, ponieważ stale dawali mi odczuć, że jestem beznadziejna pod każdym możliwym względem. Przemoc słowna, o której zaczęto dopiero teraz mówić w kontekście jakiejś patologii rodzinnej, była u mnie w domu na porządku dziennym. Wiem, że to się brało z ich niskiego poczucia wartości, które być może nieświadomie przenosili na dziecko. To nie ja była "wybrakowana" tylko oni mieli problemy sami ze sobą. Natomiast ja głodząc się i wymiotując teraz ciągle karam siebie za to, że jestem dzieckiem, które nie spełniło jakichś oczekiwań. Za moment skończę 31 lat, a dalej jestem tą małą, zamkniętą w sobie dziewczynką, której nikt nie kocha i którą nikt się nie przejmuje. Tylko, że ta wiedza o "korzeniach" choroby wcale nie pomaga mi wyzdrowieć. Wiem, co jest źle, wiem że bardzo nie chcę by tak było, a jednocześnie ciągle wracam do punktu wyjścia. Tak z ciekawości, czy Twój mąż wie o Twojej chorobie? Bo mój niby wie, ale chyba nie do końca do niego to dociera jaki ogrom cierpienia się z tym wiąże. Jego taktyka polega po prostu na unikaniu tego tematu i udawaniu, że wszystko jest w porządku i nie ma wcale żadnych problemów. Nie mam w nim wsparcia. |
|
|
Hania |
Dodany dnia 15/04/2013 18:00
|
Rozgrzewający się Postów: 47 Data rejestracji: 14.04.13 |
cześć. |
|
|
Asia |
Dodany dnia 15/04/2013 18:32
|
Rozgrzany Postów: 69 Data rejestracji: 08.04.13 |
Cześć Mysz, wejdę teraz na temat - zaburzenia odżywiania i tam Ci odpowiem |
|
|
borcio |
Dodany dnia 15/04/2013 20:14
|
Brązowy Forumowicz Postów: 784 Data rejestracji: 15.08.12 |
Chyba jeszcze się nie witałam, zatem nadrabiam- Cześć Mysz
[color=#009966][b]"Nadzieja jest ryzykiem, które trzeba podjąć" Georges Bernanos[/b][/color] |
|
Przeskocz do forum: |
Podobne Tematy
Temat | Forum | Odpowiedzi | Ostatni post |
---|---|---|---|
Witam | Przedstaw się | 5 | 30/12/2021 13:00 |
Witam | Przedstaw się | 3 | 18/02/2020 21:21 |
Witam magnolkowo :) | Przedstaw się | 7 | 08/11/2019 20:01 |
witam | Przedstaw się | 4 | 20/07/2019 17:43 |
Witam wszystkich | Przedstaw się | 7 | 27/05/2019 21:10 |