25 Listopada 2024
Logowanie
Nazwa użytkownika

Hasło

Zapamiętaj mnie


Em Em
1 tydzień Offline
sasta sasta
2 tygodni Offline
notno notno
4 tygodni Offline
KingArthur KingArthur
9 tygodni Offline
swistak swistak
10 tygodni Offline
Ostatnio zarejestrował się: davidcorso
Ogółem Użytkowników:2,209
Shoutbox
Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

18/12/2022
Cześć, Rafa!

15/12/2022
Dzień Dobry Wszystkim Smile

06/10/2022
zdrowia

06/10/2022
Covid zapukał do moich drzwi poraz kolejny ten już ze szpitalem w tle. Stres

17/07/2022
Romek, nowi użytkownicy mają zablokowaną możliwość pisania na Forum - najpierw muszą się przedstawić w dziale "przedstaw się".

Archiwum shoutboksa
Zobacz temat
Mam Efkę :: O psychiatrii :: Psychoterapia
 Drukuj temat
Cisza
ananke
#41 Drukuj posta
Dodany dnia 11/11/2012 22:20
Awatar

Startujący


Postów: 183
Data rejestracji: 20.10.12

No wiem, że jestem porypana. Mam dużo objawów psychotyczno - schizoidalno - autystyczno - urojeniowych.
Wiem, że z poprzedniego postu niezbyt wiele można się dowiedzieć o mojej relacji z terapeutką i wydaje się, że mam duże oczekiwania i wymagania "wszechwiedzy" od mojej terapeutki.
Spotykam się z nią już prawie 4 lata, wcześniej - gdy spotykałam się z inną terapeutką przez 11 lat - konsultowała się z nią; sporadycznie chodziłam też do niej na wizyty ( bo to właściwie jest psychiatra). Co nieco udało mi się jej powiedzieć, pokazać, zasygnalizować.

Uważam, że sporo o mnie wie - o moim wnętrzu, o moim sposobie funkcjonowania, komunikowania się, o lękach, trudnościach...
Chociaż biorąc pod uwagę moje porypanie, chaos i ciągłe rozsypywanie, świra, którego ja sama nie ogarniam, wiem, że terapia ze mną nie jest łatwa.
Chciałabym, żeby inaczej to wyglądało, ale nie potrafię tego zmienić.
No i dlatego chodzę na terapię.
[i][color=#0099ff]"Tylko jak się z tego wyrwać,
Tylko co ze sobą zrobić,
Kiedy dłonie wyciągnięte w pustkę
krzyczą..."[/color][/i]
 
zielona
#42 Drukuj posta
Dodany dnia 30/12/2012 21:57
Awatar

Rozgrzany


Postów: 85
Data rejestracji: 30.12.12

Jak piszecie, że u Was jest dużo ciszy na sesjach bo nawet 10 minut (gdzieś tak padło), to myślę sobie, że zazdroszczę.
U mnie jest tak, że przychodzę i nie potrafię się odezwać, więc siedzimy.
W zasadzie od dobrych kilku miesięcy na moich sesjach nie odzywam się ani ja ani terapeutka.
Zwykle potem, zresztą w trakcie i przed, nie mam siły na nic.
Mam w głowie taką plątaninę myśli, że nie mogę niczym się zająć. Mam potrzebę zadzwonić, napisać- żeby sprawdzić czy wszystko dalej jest ok, żeby jakoś zagarnąć dla siebie trochę uwagi.
Układam w głowie to wszystko do następnej sesji- żeby powiedzieć cokolwiek, ale znów wychodzi tak samo.
 
Swietlik
#43 Drukuj posta
Dodany dnia 30/12/2012 23:08
Awatar

Finiszujący


Postów: 223
Data rejestracji: 23.12.12

Miałam podobny problem, i pewnego dnia postanowiłam sobie że powiem dokladnie to co mi w tej chwili przyjdzie do głowy a dalej niech już sie dzieje wola nieba Smile

he he.. Wiesz od czego zaczęlam?
"Jest coraz gorzej"
potem byla chwila ciszy i
"Dlaczego w tych waszych gabinetach zawsze jest tak pusto?"Grin

i moj terapeuta "poprowadzil mnie" w mowieniu tak jakby dalej.

"Układam w głowie to wszystko do następnej sesji" - no, tez tak mam. Ale jak czasami jest tego za duzo to robie tak jak napisałam wyżej. Zawsze mowie sobie, że rzeczy które najbardziej mnie meczą, wyjda ze mnie podswiadomie.

"Mam w głowie taką plątaninę myśli" - ach, znam to bardzo dobrze... Mi sie czasami wydaje że w mózgu gra mi tysiace świerszczy,(w złym tego słowa znaczeniu)...
[color=#000033][small]"Neron grał na lirze, kiedy płonął Rzym."[/small][/color]
 
e-milka
#44 Drukuj posta
Dodany dnia 30/12/2012 23:11
Awatar

Medalista


Postów: 584
Data rejestracji: 28.12.12

Zielona ja miałam podobny problem. W gorszych momentach zdarzało się przepłakać całą godzinę. Różnica taka, że terapeuta mimo wszystko próbował ze mną rozmawiać. Czasami coś z tego wychodziło i zdobywałam się na powiedzenie czegoś od siebie, a czasami nie. W tym drugim wypadku wyrzucałam sobie potem strasznie, że tracę czas swój i terapeuty. Po wyjściu też miałam mętlik w głowie i od razu przychodziły mi dziesiątki tematów o których mogłam porozmawiać a tego nie zrobiłam. Kolejny powód żeby sobie dokopać...
Rozwiązanie okazało się proste. Pisałam. Za każdym razem kiedy coś mi leżało na sercu zapisywałam to. Pisanie pomagało i w uporządkowaniu myśli i w opanowaniu emocji. Skoro po sesjach masz potrzebę pisania to może po prostu pisz?
I jeszcze jedna rzecz mi się nasunęła. To ile terapeuta mówi podczas sesji zależy w dużej mierze od nurtu w którym pracuje. Może łatwiej Ci będzie pracować z innym terapeutą?
Jeszcze tylko parę wiosen
Jeszcze parę przygód z losem
i kłopotów będzie mniej
Ach, cierpliwość tylko miej
 
ef
#45 Drukuj posta
Dodany dnia 30/12/2012 23:26
Awatar

Pasjonat


Postów: 6498
Data rejestracji: 16.02.11

ja teraz też mam ciszę. ani ja nie mówię, ani terapeutka. z jednej strony fajnie by było gdyby coś powiedziała, jakoś by mi to jej mówienie pomogło pewnie.
ale z drugiej strony
jak ja nic nie mówię, to dlaczego ona ma mówić??
myśliciel
Wcale nie umarłeś lecz śpisz, jeszcze życie wyjdzie Ci.
 
girl interrupted
#46 Drukuj posta
Dodany dnia 30/12/2012 23:39
Awatar

Srebrny Forumowicz


Postów: 1339
Data rejestracji: 23.09.10

U mnie ciszy jest mało, myślę, że kwestia ciszy zależy też od terapeuty, moja nie pozwoliłaby mi całej terapii przemilczeć, bo jest za bardzo kontaktowa. Ja ogólnie źle toleruję milczenie, powiedzieć byle głupotę, ale aby wypełnić ciszę... cisza dawniej powodowała, że włączała mi się chęć ucieczki. Teraz daje mi sporo poczucia, że to mój czas i to ode mnie zależy, czym go wypełnię.
"Odkąd sięgam pamięcią, zawsze było coś nie tak..."
 
Nadzieja
#47 Drukuj posta
Dodany dnia 30/12/2012 23:51
Awatar

Pasjonat


Postów: 5532
Data rejestracji: 20.08.08

Zielona, właśnie w jakim nurcie pracujecie?

Mi często zdarzało się milczeć na terapii, nie raz nie mogłam wydobyć z siebie słowa, tak bardzo chciałam, a nie mogłam. W myślach krzyczałam na siebie zacznij w końcu mówić marnujesz czas... Potem byłam zła na siebie i wyznaczałam sobie kary dość destrukcyjne i tak kolo się znowu zamykało...Kiedy było tak bardzo źle, moja terapeutka w końcu zadawała mi jakieś pytanie, aczkolwiek zawsze czekała na moje rozpoczęcie. Pamiętam sesję,którą praktycznie całą przemilczała, wtedy bardzo płakałam, przed końcem usłyszałam ma pani 15 minut czy naprawdę chce pani tak zakończyć dzisiejsza terapię?
Zaczęłam pisać listy,A. prosiła żebym czytała je na głos to także było trudne głos się załamywał, nie mogłam czytać robiłam przerwy ale to pomagało.

Zielona może spróbuj tak, może to Ci pomoże, trochę zastanawia mnie zachowanie Twojej terapeutki...jaki jest sens chodzenia na terapię na której obydwie milczycie, nie dostajesz żadnych informacji zwrotnych?
Ja rozumiem że są rożne nurty, ale terapeuta mimo, że obserwuje mowę ciała etc.chociaż trochę powinien pomóc Ci się otworzyć,może nie masz zaufania do niej, chociaż u mnie także rodziło się dość długo. Ja byłam w psychodynamicznej i poznawczo-behawioralnej.
Moje sesje przeważnie zaczynały się milczeniem, nie raz powiedziałam słowo i milkłam nie raz zaczynałam spontanicznie, zaczynając od czegokolwiek..jednak terapeutka podawała po trochu pomocną dłoń, pytając co się dzieje, z czym dzisiaj przyszlam etc Często omawiałyśmy poprzednia sesję, mówiłam co czuję, czym mnie np terapeutka zdenerwowała, albo że byłam wściekła na siebie i wyznaczyłam sobie taką karę...etc
Spróbuj pisać, może tak, mi to wiele razy pomogło.
Trzymaj sięPocieszacz
[color=#333399]"Nigdy nikomu nie ufaj, Danielu, a tym bardziej ludziom, których podziwiasz. Bo nie kto inny, a właśnie oni zadadzą ci najboleśniejsze rany."
Carlos Ruiz Zafón " Cień Wiatru"[/color]
 
zielona
#48 Drukuj posta
Dodany dnia 31/12/2012 10:47
Awatar

Rozgrzany


Postów: 85
Data rejestracji: 30.12.12

[quote]jak ja nic nie mówię, to dlaczego ona ma mówić??[/quote]
no też mi to czasem świta w głowie, ale z drugiej strony przychodzę tam bo mam jakiś problem, sporo płacę
no i ewidentnie nie przychodzę tam z powodu udanego i szczęśliwego życia
jednak oczekiwałam jakiejś pomocy w przełamaniu się

spisywałam sobie nieraz, co chciałabym powiedzieć, ale nigdy nie odważyłam się wyjąć kartki- chyba nawet ruszyć się boje i siedzę jak zamrożona, a co dopiero wyjąć kartkę

terapia jest psychodynmiczna

wcześniej miałam bardzo dobry okres na czułam, że coś się dzieje, że jest w porzątku
 
Pogodna
#49 Drukuj posta
Dodany dnia 31/12/2012 10:59
Awatar

Grupa Trzymająca Władzę


Postów: 3860
Data rejestracji: 23.06.10

Terapia nauczyła mnie nie przeżywać zażenowania podczas ciszy. Wcześniej jak zaczynałam, krępowało mnie to, czułam się odpowiedzialna, za tworzoną atmosferę.
Później nie potrafię powiedzieć jak ale w toku terapii, zaczęłam nawet czasami lubić to posiedzenie w ciszy, dawało mi to poczucie spokoju, że nic się nie dzieje, że ta cisza jest oznaką tego.
Nauczyłam też milczeć w towarzystwie różnych osób i nie czuć się z tym źle, kiedyś myślałam, że powinnam być duszą towarzystwa, mieć zawsze coś do powiedzenia, rozmawiać z każdym na jakiś temat.
Nieśmiertelność jest bardzo łatwa do osiągnięcia. Wystarczy nie umierać.
 
powstajaca
#50 Drukuj posta
Dodany dnia 31/12/2012 17:56
Rozgrzany


Postów: 88
Data rejestracji: 06.10.12

[quote][b]Nadzieja napisał/a:[/b]

Mi często zdarzało się milczeć na terapii, nie raz nie mogłam wydobyć z siebie słowa, tak bardzo chciałam, a nie mogłam. W myślach krzyczałam na siebie zacznij w końcu mówić marnujesz czas... Potem byłam zła na siebie i wyznaczałam sobie kary dość destrukcyjne i tak kolo się znowu zamykało..[/quote]
Ja co prawda nie wyznaczam sobie jeszcze kar, ale często czekając na terapię przed gabinetem tak jakby... sama sobie grożę, mówię do siebie w myślach: Joanna, weź się w garść albo dostaniesz kopa w d.... i szlaban na komputer na dzisiaj (czy coś takiego). Serio. To mi pomaga opanować strach, chęć ucieczki, rozklejania się, a zamiast tego zmobilizować się do pracy i skupić się na tym, co mam zrobić. Często też przed sesją zapisuję sobie i/ lub powtarzam w myślach, co powiem na początku spotkania. Udaje mi się o tyle, że cisza na poczatku sesji jest zawsze krótka, ale ile mnie to kosztuje, to inna sprawa.
[b]"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy." [/b](Mk 9, 23)
 
zielona
#51 Drukuj posta
Dodany dnia 04/01/2013 20:33
Awatar

Rozgrzany


Postów: 85
Data rejestracji: 30.12.12

Wiesz Pogodna też kiedyś miałam ogromny problem z ciszą w wielu (żeby nie powiedzieć we wszystkich) relacjach.
teraz jest trochę inaczej. Potrafię milczeć z ludźmi i wiem, że tak jest czasem ok.

Na sesjach jest inaczej. Dawniej przychodziłam tam z nadzieją- sam nie wiem na co, że coś się zadzieje, że jednak coś powiemy sobie.
Teraz przychodzę sfrustrowana, nieszczęśliwa i zmęczona
i czuje się siedząc na tym fotelu przez te cholerne 50 minut jakbym tak bezsilna i samotna, że chyba bardziej się nie da.
Dawniej jak jakoś na tej terapii jeszcze mi coś wychodziło- a milczenie się zdażało po prostu - to byłam o nie wściekła aż mnie roznosiło, była w tym energia.
A teraz czuje, że w tej ciszy się zapadam i znikam.
 
sigma
#52 Drukuj posta
Dodany dnia 04/01/2013 20:47
Awatar

Grupa Trzymająca Władzę


Postów: 12627
Data rejestracji: 12.02.11

Ja się zastanawiam, jak na moje problemy z milczeniem na sesji wpłynie dojeżdżanie na terapię 220 km, ok. 4 godziny w jedną stronę (bo z przesiadką) i płacenie za ten dojazd tyle, że wyjdzie mi mniej więcej tak, jakbym płatną terapię miała.
Z jednej strony powinnam mieć ogromną motywację do pracy, mając w perspektywie osiem godzin podróży i 50 minut terapii... A z drugiej - to będzie duża presja, a mnie presja na terapii nie służy, pod presją zwykle właśnie milknę Ehmm
Ale jak sobie teraz sesję przemilczę, to mnie chyba trafi Angry
karą za niewiarę będzie lęk
który już nie zechce opuścić mnie
 
Nadzieja
#53 Drukuj posta
Dodany dnia 04/01/2013 21:20
Awatar

Pasjonat


Postów: 5532
Data rejestracji: 20.08.08

Sigma nie chcę cię w żaden sposób zniechęcać, ale ja chyba bym nie dala rady i finansowo i po prostu nie wyobrażam sobie siebie dojeżdżającej tyle km na 50 minut terapii, właśnie tego się obawiałam u Ciebie jeżeli chodziło o przeprowadzkę do rodziców, to jest za daleko jak dla mnie...

[color=#333399]"Nigdy nikomu nie ufaj, Danielu, a tym bardziej ludziom, których podziwiasz. Bo nie kto inny, a właśnie oni zadadzą ci najboleśniejsze rany."
Carlos Ruiz Zafón " Cień Wiatru"[/color]
 
sigma
#54 Drukuj posta
Dodany dnia 04/01/2013 21:26
Awatar

Grupa Trzymająca Władzę


Postów: 12627
Data rejestracji: 12.02.11

Dla mnie nie jest, ja będę dojeżdżać, to już jest ustalone Smile
Mnie ta odległość nie przeraża, bo pokonuję ją (a w sumie nawet trochę większą, tak o 30-40 km) regularnie od ośmiu lat. Od maja do września - raz w tygodniu. Co prawda zwykle w poniedziałek jadę w jedną stronę, a w piątek w drugą, a nie jednego dnia w obie, no ale - trudno.
karą za niewiarę będzie lęk
który już nie zechce opuścić mnie
 
Makro
#55 Drukuj posta
Dodany dnia 04/01/2013 21:29
Awatar

Grupa Trzymająca Władzę


Postów: 3419
Data rejestracji: 10.08.08

Gratuluję Sigma motywacji i zaparcia.
[color=#3300ff]"Gdy słońce kultury chyli się ku zachodowi, to nawet karły rzucają długie cienie."[/color]
[color=#6600ff]Karl Kraus[/color]
[color=#0099ff]Jestem lekarzem. Na forum jestem prywatnie, więc funkcje leczenie i diagnostyka są wyłąc
 
http://www.blogozakrecie.blox.pl
Nadzieja
#56 Drukuj posta
Dodany dnia 04/01/2013 21:41
Awatar

Pasjonat


Postów: 5532
Data rejestracji: 20.08.08

To fajnie, także gratulujęSmile
[color=#333399]"Nigdy nikomu nie ufaj, Danielu, a tym bardziej ludziom, których podziwiasz. Bo nie kto inny, a właśnie oni zadadzą ci najboleśniejsze rany."
Carlos Ruiz Zafón " Cień Wiatru"[/color]
 
Nieustraszona
#57 Drukuj posta
Dodany dnia 04/01/2013 22:01
Awatar

Grupa Trzymająca Władzę


Postów: 6722
Data rejestracji: 03.04.10

Gratuluje,ja dojezdzalam w wakacje 130 km i to bylo dużo.
Kiedyś musisz się pożegnać z nadzieją na lepszą przeszłość....
 
sigma
#58 Drukuj posta
Dodany dnia 04/01/2013 22:08
Awatar

Grupa Trzymająca Władzę


Postów: 12627
Data rejestracji: 12.02.11

Ja o tym w sumie nie myślę w takich kategoriach: czy mi się chce, czy to będzie uciążliwe. Pewnie będzie, osiem godzin w podróży musi być... ale dojazd w jedną stronę mnie nie wykończy, bo do tego jestem przyzwyczajona, więc zmęczona będę dopiero po terapii, nie przed Wink
Ja po prostu tej terapii potrzebuję, ona nie jest zakończona, mamy mnóstwo pootwieranych wątków sprzed świąt, a teraz, jak wszystko się dodatkowo skomplikowało, to już w ogóle nie wyobrażam sobie, że jeszcze i niezakończoną terapię miałabym stracić.
I zupełnie bez sensu byłoby przerywanie jej akurat teraz, jak dwa lata wypruwania sobie żył zaczynają przynosić takie bardzo wymierne efekty. I ryzykowanie, że te zmiany, które nie są jeszcze ugruntowane, wezmą w łeb i cofnę się do tego, co było.
karą za niewiarę będzie lęk
który już nie zechce opuścić mnie
 
Sandra
#59 Drukuj posta
Dodany dnia 21/04/2017 11:34
Finiszujący


Postów: 296
Data rejestracji: 23.10.16

U mnie na terapii nie ma ciszy. Jeśli zamilkne. Choćby na chwilę, to otrzymuję pytanie: o czym pani teraz myśli.
 
Przeskocz do forum:

51,683,949 Unikalnych wizyt

Powered by PHP-Fusion copyright © 2002 - 2024 by Nick Jones.
Released as free software without warranties under GNU Affero GPL v3.

2024