24 Listopada 2024
Logowanie
Nazwa użytkownika

Hasło

Zapamiętaj mnie


Em Em
1 tydzień Offline
sasta sasta
2 tygodni Offline
notno notno
4 tygodni Offline
KingArthur KingArthur
9 tygodni Offline
swistak swistak
10 tygodni Offline
Ostatnio zarejestrował się: davidcorso
Ogółem Użytkowników:2,209
Shoutbox
Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

18/12/2022
Cześć, Rafa!

15/12/2022
Dzień Dobry Wszystkim Smile

06/10/2022
zdrowia

06/10/2022
Covid zapukał do moich drzwi poraz kolejny ten już ze szpitalem w tle. Stres

17/07/2022
Romek, nowi użytkownicy mają zablokowaną możliwość pisania na Forum - najpierw muszą się przedstawić w dziale "przedstaw się".

Archiwum shoutboksa
Zobacz temat
Mam Efkę :: O psychiatrii :: Psychoterapia
 Drukuj temat
toksyczni rodzice
verdemia
#41 Drukuj posta
Dodany dnia 05/07/2011 19:47
Złoty Forumowicz


Postów: 1809
Data rejestracji: 29.07.09

muszę wam coś powiedzieć, bo wysiadam z tym uczuciem. Brakuje mi mamy. Nie wiem, ktora z nas to rozwaliła. Pewnie ja, bo przecież mama kocha swoje dziecko. Pewnie kochała i mnie. Sie rozeszłyśmy, a ja chciałabym teraz o tyle rzeczy zapytać. I jak mam w ogóle tworzyć coś w zyciu jak nie mam podstaw? jak tego co było najwazniejsze czyli moich rodziców nie ma w moim życiu? Mam kryzys uczuc do nich :/
 
martyna
#42 Drukuj posta
Dodany dnia 06/07/2011 20:11
Awatar

300% normy


Postów: 11241
Data rejestracji: 07.08.09

[quote]bo przecież mama kocha swoje dziecko[/quote]
przeważnie i na swój sposób kocha choć mam wątpliwości czy każda.
Verdemia, nie wiem czy po tylu latach nie łatwiej jest się ich poprostu nauczyć ( podstaw) wypracować i poprostu żyć. Rodziców się nie wybiera, rodziców się " dostaje" i nie wiele można w tej kwestii zrobić.
Ja już od dawna nie próbuję ich uświadamiać, zmieniać a raczej próbuję zmienić na tyle siebie i swoje podejście do nich by pozwoliło mi to na wspólne jakieś tam życie i kontakty. Słów , których nie usłyszałam( a oczekiwałam) nie usłyszę zapewne już nigdy a to co było to poprostu było i już.
Życie jest zbyt krótkie, aby pić kiepską herbatę, czytać złe książki i marnować czas na ludzi, dla których nic nie znaczymy.
 
Pogodna
#43 Drukuj posta
Dodany dnia 25/08/2012 20:09
Awatar

Grupa Trzymająca Władzę


Postów: 3860
Data rejestracji: 23.06.10

Odkopałam ten temat i powróciłam do artykułu bo jakoś mnie nie jara fikcyjne stwarzanie powodów do kłótni w wątki - nie podoba mi się.. Wolę się zająć czymś konstruktywnym.
Jestem dorosłą kobietą, niezależną finansowo i nie mieszającą z mamą, jakiś czas temu odczuwałam tragicznie skutki - mama oczekuje- ja zawodzę- ja cierpię. Umiem stanowczo bronić swojej autonomiczności - chcę założyć za duży sweter, w którym mamy zdaniem wyglądam jak lump to zakładam. Wiem też, że mama się nie zmieni, i to nie jest kwestia tego, że córka nie może jej niczego nauczyć tylko kwestia tego, że tu chodzi o moje życie nie jej- ona w swoim świecie jest szczęśliwa. Czasem tylko mam ogromną ochotę żeby chwyciła mnie mocno w ramiona i powiedziała, że jest ze mnie dumna i bardzo mnie kocha- i czasem jej powiem -no powiedź że jesteś ze mnie dumna (studia)- odpowiedź matki - no pewnie że jestem, chociaż te studia nie były takie trudne jak moje inżynierskie to jestem ! No i po raz kolejny utwierdzam się w przekonaniu - Pogodna daj jej spokój, nie widzisz, że ona nawet nie wie jak bardzo emocjonalnie jesteś głodna. No więc sobie tak żyjemy, kocham ją bardzo, ona mnie też, szkoda tylko, że gdy jestem głodna - ona daje mi pić.

Niedawno zrobiłam awans w pracy i dzwonię do matki - mamo awansowałam!!! - Matka a myślałaś, że co nie awansujesz?

Czy wasze matki też takie są?
Nieśmiertelność jest bardzo łatwa do osiągnięcia. Wystarczy nie umierać.
 
Nieustraszona
#44 Drukuj posta
Dodany dnia 25/08/2012 20:16
Awatar

Grupa Trzymająca Władzę


Postów: 6722
Data rejestracji: 03.04.10

Moja mama cieszy się z moich sukcesów bardziej niż ja. Często słysze, że mnie kocha, ale głównie dlatego, że ją o to pytam. Cały czas ma potrzebe podkreślania, że ona sobie poradziła z tym, że ojciec był alkoholikiem, a my (ja i siostra) jesteśmy słabsze i nie poradziłyśmy sobie.
Kiedyś musisz się pożegnać z nadzieją na lepszą przeszłość....
 
Pogodna
#45 Drukuj posta
Dodany dnia 25/08/2012 20:19
Awatar

Grupa Trzymająca Władzę


Postów: 3860
Data rejestracji: 23.06.10

Nieustraszona, jak nie poradziłyście? Nie wiem nawet jak dziecko może poradzić sobie z alkoholikiem, dziecko jest dzieckiem.
Nieśmiertelność jest bardzo łatwa do osiągnięcia. Wystarczy nie umierać.
 
Nieustraszona
#46 Drukuj posta
Dodany dnia 25/08/2012 20:21
Awatar

Grupa Trzymająca Władzę


Postów: 6722
Data rejestracji: 03.04.10

W sensie, że chodzimy teraz na terapie.


Z mojego doświadczenia wynika, że grzebanie w dzieciństwie nakręca i spycha odpowiedzialność.
Kiedyś musisz się pożegnać z nadzieją na lepszą przeszłość....
 
Pogodna
#47 Drukuj posta
Dodany dnia 25/08/2012 20:26
Awatar

Grupa Trzymająca Władzę


Postów: 3860
Data rejestracji: 23.06.10

Mi terapia pozwoliła zrozumieć, że matka to nie taki nadczłowiek jak mi się wydawało. Swojego czasu imponowało mi nawet to, że ona jest sama- nie ma mężczyzny i mówi, że nie potrzebuje - ja myślałam wow ale baba- też chcę taka być. Teraz pukam się w głowę i myślę, że nie chcę życia w pojedynkę. Terapia pozwoliła mi spojrzeć na nią przychylniejszym okiem, i przyzwyczaić się, że może i oczekuję czy chcę innego doceniania mojej osoby ale nie dostanę.

Kiedyś jako dziecko w podstawówce narysowałam naszą ulicę z cieniami, ogólnie byłam mega dumna z rysunku pokazałam mamie a ona do mnie - dziecko z perspektywy inaczej rysuje się budynki. Przypomniałam jej to kiedyś - myślę sobie puki się nie przełamię będę to dusiła w sobie, a ona po latach do mnie mówi, bo ten rysunek nie był dobry zacieszacz
Nieśmiertelność jest bardzo łatwa do osiągnięcia. Wystarczy nie umierać.
 
Nieustraszona
#48 Drukuj posta
Dodany dnia 25/08/2012 20:37
Awatar

Grupa Trzymająca Władzę


Postów: 6722
Data rejestracji: 03.04.10

Wiesz mnie nauczyła tego, że mogę się złościć na matkę. Jednak nie było w pracy z tą terapeutką czegoś w stylu: teraz masz własne życie i pracuj nad tym na co masz wpływ.
Kiedyś musisz się pożegnać z nadzieją na lepszą przeszłość....
 
Pogodna
#49 Drukuj posta
Dodany dnia 25/08/2012 20:39
Awatar

Grupa Trzymająca Władzę


Postów: 3860
Data rejestracji: 23.06.10

Pewnie, że masz prawo się złościć, tylko, czy warto.
Nieśmiertelność jest bardzo łatwa do osiągnięcia. Wystarczy nie umierać.
 
Nieustraszona
#50 Drukuj posta
Dodany dnia 25/08/2012 20:42
Awatar

Grupa Trzymająca Władzę


Postów: 6722
Data rejestracji: 03.04.10

Wiem, żę tak jak było na tamtej terapii nie. Teraz mam terapeutkę, która dużo mądrzej wszystko prowadzi.
Kiedyś musisz się pożegnać z nadzieją na lepszą przeszłość....
 
Perfidia
#51 Drukuj posta
Dodany dnia 25/08/2012 21:12
Awatar

Grupa Trzymająca Władzę


Postów: 7779
Data rejestracji: 26.01.09

Trochę na boku waszej dyskusji - najbardziej zadziwia mnie to, że ja pamiętam z dzieciństwa i okresu dojrzewania różne sytuacje, które mocno mnie ruszyły, nawet teraz potrafią zaboleć. Natomiast moi rodzice kompletnie tego nie pamiętają i przy próbie "wygarnięcia" im różnych takich dziwią się - "my coś takiego powiedzieliśmy?! niemożliwe..." i jest to raczej szczere zdziwienie.

W każdym razie moim zdaniem najzdrowsze jest pogodzenie się z tym, że pewnych rzeczy, w tym rodziców i przeszłości, zmienić się nie da.
[color=#990099][i]Czasem jest tak, że to, co się liczy, nie da się policzyć,
a to, co daje się policzyć - nie liczy się.[/i]
[small]A.Einstein[/small][/color]

[small]1,6180339887498948482045868343656...[/small]
 
http://antyproana.blox.pl
sigma
#52 Drukuj posta
Dodany dnia 25/08/2012 21:21
Awatar

Grupa Trzymająca Władzę


Postów: 12627
Data rejestracji: 12.02.11

Moi rodzice też nie pamiętają niczego z tego, co ja pamiętam. Nawet jak to nie było coś jednorazowego, tylko na przykład codzienne chodzenie na zakupy z siostrą w wózku... z pół godziny mnożyłam szczegóły, łącznie z najczęstszą sobotnią listą zakupów, zanim mama sobie zaczęła przypominać, że chyba rzeczywiście tak było...


[quote]Cały czas ma potrzebe podkreślania, że ona sobie poradziła z tym, że ojciec był alkoholikiem, a my (ja i siostra) jesteśmy słabsze i nie poradziłyśmy sobie. [/quote]
Zmroziło mnie to.
No to doprawdy ogromne osiągnięcie, że ona, dorosła kobieta, która wybrała życie z alkoholikiem, sobie z tym poradziła, a jej dzieci, które zostały skazane na takie dzieciństwo, sobie nie radzą... Angry
Edytowane przez sigma dnia 25/08/2012 21:23
karą za niewiarę będzie lęk
który już nie zechce opuścić mnie
 
Nieustraszona
#53 Drukuj posta
Dodany dnia 25/08/2012 22:04
Awatar

Grupa Trzymająca Władzę


Postów: 6722
Data rejestracji: 03.04.10

Mnie już to nie boli pogodziłam się z tym, że ona na terapie nie pójdzie.

Perfidia dokładnie trzeba zaakceptowac stan rzeczy i emocje ktore sie z tym wiaza. Kiedy emocje zostają zaakceptowane stają się mniej uciążliwe albo znikają.
Kiedyś musisz się pożegnać z nadzieją na lepszą przeszłość....
 
girl interrupted
#54 Drukuj posta
Dodany dnia 26/08/2012 09:03
Awatar

Srebrny Forumowicz


Postów: 1339
Data rejestracji: 23.09.10

Dostałam od terapeutki książkę do poczytania o toksycznej matce, którą gdzieś w 3/4 przeczytałam, ale w tej chwili nie przypomnę sobie tytułu (być może gdzieś o niej pisałam); prawdopodobnie też mam toksyczną matkę, ale nie chcę za dużo tutaj o niej pisać, bo źle się z tym czuję, bo mi się miesza w stosunku do niej miłość z nienawiścią i się tworzy ambiwalencja i schizofreniczne, dychotomiczne widzenie świata.

Książka "[i]To trzeba wyrazić[/i]" autorstwa Marie Cardinal, odszukałam i polecam.
Edytowane przez girl interrupted dnia 26/08/2012 09:11
"Odkąd sięgam pamięcią, zawsze było coś nie tak..."
 
Achaja
#55 Drukuj posta
Dodany dnia 15/10/2012 02:27
Awatar

Rozgrzewający się


Postów: 6
Data rejestracji: 15.10.12

Ja pół życia spędziłam albo w szpitalach psychiatrycznych, albo w łóżku (i to, można powiedzieć, z wyboru). Mój 11 letni brat cierpi na mutyzm. I już sam ten fakt budzi we mnie skojarzenia, że w takim domu, gdzie oboje dzieci, a nawet i pies, mają problemy ze sobą.
Zawsze w domu był krzyk i szarpanie. Ojciec pije, ale jego widzę raz na miesiąc, to udaję że to wcale mnie nie rusza. 3 dni aktorstwa jestem w stanie wytrzymać. Nie wiem, kompletnie nie wiem, co czuję do swojej matki. Raz jej nienawidzę, raz ją kocham. Ogólnie całkiem w porządku babka, i pożartować z nią można, i pogadać. Ale ma trudny charakter (jak ja, może dlatego ciężko nam się dogadać). Biła, szarpała, krzyczała - całe życie. Kiedy 4 lata temu wylądowałam w szpitalu po próbie samobójczej, nie odezwała się słowem przez rok. Nawet durne 'wynieś śmieci' nie padło. Wtrąca się we wszystko, mój sposób ubierania, mój sposób robienia makijażu, ustawiania swoich mebli, aż po poważniejsze rzeczy jak mój związek (który przez nią już nie raz wisiał na włosku), szkołę, pracę... To taki typ, który wszystko wie lepiej.
No i całe dzieciństwo słyszałam, że jestem śmieciem...
 
mannazsokiem
#56 Drukuj posta
Dodany dnia 20/12/2012 10:18
Awatar

Rozgrzany


Postów: 94
Data rejestracji: 17.12.12

Odgrzewam wątek. Czytając Wasze wypowiedzi, duże wrażenie zrobiła na mnie szczerość [b]Kati[/b]. [b]Sigma[/b] z kolei...

[quote][b]Sigma napisał/a:[/b]
- a teraz jakie ma pani relacje z mamą?
- dosyć dobre
- a mama wie, że ma pani problemy w związku?
- nie, mama nie wie, że ja jestem w związku...[/quote]

...jest rozbrajająca. :-)

Odgrzewam wątek, bo są święta, a święta to dla mnie czas inwazji matek. Moja matka często wyjeżdżała z Polski i na długo. Najpierw, gdy miałam 4 lata na pół roku. Później gdy miałam 6 lat na 3-4 lata. Później gdy miałam 10 i ten ostatni wyjazd liczy się do dziś, chociaż moi rodzice nadal są ze sobą, a moja matka "jest bardzo rodzinna". Mam mieszane uczucia i mieszane wspomnienia. W najwcześniejszym, które potrafię przywołać, właśnie wróciła do Polski, nie znam jej, nie ufam jej i nie rozumiem poruszenia w domu. Czuję się zmuszona do jakiejś reakcji, ale nie wiem jakiej, a żadna nie jest prawdziwa, skoro prawdziwe jest nieufne obwąchiwanie.
Z 2-3 kolejnych lat, gdy była w Polsce, pamiętam: że nie schodziłam z kolan (byłam ogromnie przytulastym dzieckiem, gdy mogłam), że zdarzyło jej się mnie spoliczkować, gdy zrobiłam coś, co jej się szczególnie nie podobało, że próbowała wzmacniać we mnie chęć bycia samodzielną i zaradną, że zdarzało jej się komunikować, że jestem słaba, nadwrażliwa, zbyt nieśmiała, cośtam, cośtam. Że nie przychodziła, gdy się bałam, a jeśli przychodziła to byłam ganiona za to, że jej/ich potrzebuję. Pamiętam też, że byłam słuchaczką licznych jej rozmów (a nigdy szczególnie nie przejmowała się co mówi przy dzieciach), w których chwali się tym jak to zimny wychów nam służy i jak ona nie będzie robić tego czy owego (np. usypiać, chuchać i dmuchać na zdrowie itd.), bo jej sposób jest lepszy. W każdym razie - wyjechała kolejny raz, a ja rosłam sobie jak dziki szczypiorek. Nikogo i niczego nie potrzebowałam. Byłam bohaterska i nieustraszona. Trochę dzika, nieszczególnie zadbana i niezbyt dobrze wychowana, ale ogólnie rezolutna. Gdy po kilku latach na krótko wróciła do Polski w pamięci najlepiej zapisał mi się jej wielki foch. Była niezadowolona ze wszystkiego. Nieustannie narzekała na ojca. Narzekała na Polskę, na to że się przeprowadzamy, na swoich znajomych i na to, że nie chcę jeść jej obiadów. Wyjechała po roku, gdy zdążyłam się już nieco przyzwyczaić do jej obecności. Pamiętam też, że bałam się, że NIE wyjedzie.
Czasy zaczęły się zmieniać a połączenia z zagranicą potaniały, co sprawiło, że pomimo jej nieobecności, mój kontakt z matką stał się częstszy. Rozpoczął się także mój burzliwy okres dorastania, kiedy zauważałam jak bardzo różnimy się z matką wartościami i jak podobne jesteśmy w temperamentach. Bardzo jej nie lubiłam i bardzo cieszyłam się, że jej nie ma.
Skracając.
Kolejne lata odarły mnie z wiary w matkę bohaterkę, która poświęcała się dla rodziny i dlatego zwiariowała (tj. jest aż tak toksyczna). Mój ojciec zawsze bardzo dobrze zarabiał, a dla mojej matki kasa jest po prostu wartością samą w sobie. Wielokrotnie słyszałam jak to dzieci wykorzystują swoich rodziców i jak to ona nie dałaby się wykorzystywać. W świecie mojej matki pieniądze są wartością, której się poświęciła, dlatego też nie ma w nim prezentów. Prezentami kupuje zobowiązania. Dla mnie pieniądze były niezależnością. Zaczęłam pracować jako 16 latka i chociaż miałam lepsze i gorsze okresy, od bardzo dawna jestem niezależna.
Przestałam rozmawiać z matką kilka miesięcy temu. Jest absolutnie niestabilna, tchórzliwa, fałszywa. Wszystkie swoje borderline'owe zachowania widzę u niej w dwójnasób. Moja matka naprawdę zatruwa przestrzeń. Zatruwa także mnie. Nie potrafię znaleźć kompromisu w tej sytuacji. Do tej pory obie dbałyśmy o nią ("Bo obowiązkiem dzieci jest dbać o swoich rodziców", a "córka jest 4 filarem emerytalnym"). Długo czekałam na sytuację, która pozwoli mi przestać z nią rozmawiać i udało się. A teraz są święta, czyli czas inwazji matki na Polskę. I szczerze obawiam się tego, jeśli będzie próbowała zadzwonić lub spotkać się, ponieważ jestem na nią tak zła i jestem tak zła na siebie, że tak długo tkwiłam w takiej toksycznej relacji, że wolę jeszcze rok-dwa ochłonąć zamiast odreagować na niej te emocje i zanim będę gotowa budować nową relację.

[b]Przepraszam i dziękuję za możliwość prywaty.
A teraz pytanie: gdybyście były całkowicie szczere ze swoimi matkami, co byście im powiedzieli/powiedziały?[/b]
 
http://sprzatam.wordpress.com
martyna
#57 Drukuj posta
Dodany dnia 20/12/2012 10:56
Awatar

300% normy


Postów: 11241
Data rejestracji: 07.08.09

chyba nic bym nie powiedziała po prostu milczałabym.Ja już dawno przestałam wierzyć, że nasze matki są nieomylne i że trzeba kochać swoje matki.Nic nie trzeba a na szacunek pracuje się całe życie. Można kogoś tolerować z racji bytu ale nic poza tym.
Życie jest zbyt krótkie, aby pić kiepską herbatę, czytać złe książki i marnować czas na ludzi, dla których nic nie znaczymy.
 
Pogodna
#58 Drukuj posta
Dodany dnia 20/12/2012 11:09
Awatar

Grupa Trzymająca Władzę


Postów: 3860
Data rejestracji: 23.06.10

Jestem z moją mamą szczera, co często przypłacam fochami.
Co bym powiedziała? Jestem na bieżąco z tym co czuję i mówię do niej. Kocham ją bardzo, mimo wszystko nie zaznałam głodu, miałam w czym chodzić, a że sama była wychowywana silną ręką nie mogę jej winić za to, że chciałam, żeby była inna. Dlatego śmiem twierdzić, że moja miłość do niej staje się coraz bardziej rozsądna. W sumie to bym jej powiedziała z chęcią - Mamo tak się cieszę, że nie muszę znosić Ciebie dzień w dzień, że mogę mieszkać sama i Ciebie odwiedzać - ale myślę, że ona doskonale zdaje sobie z tego sprawę i mówić nie muszę Grin
Nieśmiertelność jest bardzo łatwa do osiągnięcia. Wystarczy nie umierać.
 
sigma
#59 Drukuj posta
Dodany dnia 20/12/2012 11:34
Awatar

Grupa Trzymająca Władzę


Postów: 12627
Data rejestracji: 12.02.11

Mogłabym jej poopowiadać, jak się przy niej czułam jako dziecko, jak to jest być siedmiolatką odciętą nagle od jakiegokolwiek dobrego słowa, nigdy nie przytulaną i tresowaną na wzorową uczennicę, opiekunkę dwuletniej siostry i gosposię... a kilka lat później pracującą w weekendy. Jak się jej bałam i jak marzyłam przez większość dzieciństwa o śmierci albo swojej, albo rodziców. I jak to teraz na moje życie wpływa.
Mogłabym... tylko po co? To już nic nie zmieni, a ja żadnych dobrych słów i ciepłych gestów już nie oczekuję (choć i tak więcej ich słyszę teraz, niż jako dziecko).
Nie mam potrzeby całkowitej szczerości ze swoją matką. nie mam potrzeby dzielenia się z nią swoim bólem.
Relacje mamy "dosyć dobre" (jak widać w przytoczonym cytacie Pfft ) i niech tak zostanie. Lepszych nie oczekuję, niszczyć obecnych też nie zamierzam. Dzieciństwo było dawno temu, do poradzenia sobie z nim mam terapię. A my jesteśmy teraz w zupełnie innej relacji, niż wtedy.
karą za niewiarę będzie lęk
który już nie zechce opuścić mnie
 
sensitivechild
#60 Drukuj posta
Dodany dnia 20/12/2012 11:44
Awatar

Platynowy forumowicz


Postów: 2771
Data rejestracji: 04.12.10

A ja mojej sytuacji z Mamą nie ogarniam i nawet nie próbuję tego robić. Tzn. przyjmuję ją taką, jaka jest, czyli mamy codziennie kontakt, jak przyjaciółki.
Z terapii wiem, że była chłodna emocjonalnie, nie broniła nas i wyidealizowała mnie, a ja ją - tyle się dowiedziałam całkiem niedawno, ale nic z tego nie wynikło, bo chyba nie zdążyło.
Co miałabym jej powiedzieć? Chyba coś, co czuję, ale że nic nie czuję, tylko przyjmuję pozytywne fakty, to nie ma o czym gadać Grin
[color=#ff00cc]''Two and a half years ago, hell came to pay me a surprise visit" Andrew Solomon[/color]
[b][color=#ff9900]
"-Puchatku? -Tak Prosiaczku? -Nic- powiedział Prosiaczek biorąc Puchatka za łapkę - Chciałem się tylko upewnić,
 
Przeskocz do forum:
Podobne Tematy
Temat Forum Odpowiedzi Ostatni post
Rodzice i schizofrenia Schizofrenia 11 07/04/2013 23:21
kampania Rodzice alkoholicy oczami dziecka Znalezione w sieci 8 17/09/2012 20:20
rodzice - odpowiedzialni za ED czy nie? Zaburzenia odżywiania 18 26/04/2011 08:48

51,683,053 Unikalnych wizyt

Powered by PHP-Fusion copyright © 2002 - 2024 by Nick Jones.
Released as free software without warranties under GNU Affero GPL v3.

2024