24 Listopada 2024
Logowanie
Nazwa użytkownika

Hasło

Zapamiętaj mnie


Em Em
1 tydzień Offline
sasta sasta
2 tygodni Offline
notno notno
4 tygodni Offline
KingArthur KingArthur
9 tygodni Offline
swistak swistak
10 tygodni Offline
Ostatnio zarejestrował się: davidcorso
Ogółem Użytkowników:2,209
Shoutbox
Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

18/12/2022
Cześć, Rafa!

15/12/2022
Dzień Dobry Wszystkim Smile

06/10/2022
zdrowia

06/10/2022
Covid zapukał do moich drzwi poraz kolejny ten już ze szpitalem w tle. Stres

17/07/2022
Romek, nowi użytkownicy mają zablokowaną możliwość pisania na Forum - najpierw muszą się przedstawić w dziale "przedstaw się".

Archiwum shoutboksa
Zobacz temat
 Drukuj temat
prośba o chwilę uwagi
looking for
#1 Drukuj posta
Dodany dnia 29/01/2012 18:18
Rozgrzewający się


Postów: 9
Data rejestracji: 29.01.12

Mój post będzie b. długi, więc będę wdzięczna, jeśli ktoś z Was dotrwa do końca i wyrazi swoja opinię, chociaż wiem, ze nikt nie da mi odpowiedzi, bo tę może dać tylko lekarz.
Trafiłam na tę stronę za sprawą mojej przyjaciółki, która mi ja podesłała, kiedy duzo rozmawiałysmy o tym co mi się przydarzyło i próbowałam zrozumieć.
Jestem osoba po tzw przejściach i to cięzkich.
Jakoś się pozbierałam po nieudanych związkach, innych problemach w małżenstwie i wreszcie rozwodzie.
Nie miałam wielkich nadziei na jakiś związek w swoim zyciu z róznych względów.
I oto pewnego dnia spotkałam Mężczyznę.
Wydawało się , ze to urzeczywistnienie wszystkich moich marzeń.
Mężczyzna wolny, inteligentny, błyskotliwy, zabawny, z wieloma zaletami i co bardzo ważne podobnymi jak moje pasjami.
Zawsze marzyłam o poznaniu kogoś takiego, kto rozumiałby te wszystkie moje dziwactwa ( pasje).
Bardzo lubiany przez otoczenie bo elokwentny, dowcipny.
Szybko się wszystko potoczyło. Wybuchło uczucie,duże uczucie i wszystko jak w bajce było, aż sobie powtarzałam: żebym się tylko nie obudziła.
Tak.. niepokoiło mnie zaraz na początku, ze mój Meżczyzna ( sam po przejściach, rozwód) tak szybko zaczął mówic o wspolnym mieszkaniu, a nawet małżeństwie, dziecku.
Wydawało mi się, ze za szybko jak na kogoś kto dopiero przeszedł przez koszmar rozwodu, wyprowadzenia się z domu.
Nawet go trochę stopowałam. Mówiłam, że mam wrażenie jakby się bał, ze mu ucieknę.
Przyznał mi rację. Powiedział: może to tak własnie jest. Może sie tego boję.
Potem sama dałam się temu „ponieść”, bo pomyslałam.. miłość… ona pozwala wierzyć, ze można góry przenosić.
No tak.. bo Jego pomysły na szybkie wspolne życie wydawały mi się trochę nierealne.
Chociażby ze względów finansowych.
Po moich przejściach byłam troche nieufna, ale w pewnym momencie pomyślałam: trzeba zaryzykować, zaufać, bo inaczej związek nie ma sensu.
Mieszkamy w róznych miastach. Spotykalismy się przez 3 miesiące w każdy weekend. To był intensywnie spędzany czas, pod każdym względem.
On był bardoz spontaniczny, energiczny, błyskotliwy, pełen wiary, ze wszystko się nam uda, ze wszystkie jego pomysły uda się zrealizować.
Bardzo gadatliwy, do tego stopnia, ze czasem musiałam mu przerywać żeby w ogóle dojść do słowa. Zauważyłam, że czasem w ciagu kilku minut dwa razy mówi mi to samo.
Po naszej pierwszej wspolnie spedzonej nocy, powiedział: wreszcie nie miałem koszmarów. Czuje sie tu u Ciebie , tak bezpiecznie.
Trochę to zbagatelizowałam, bo sama przeszłam przez koszmar rozwodu, wiec myslałam: miał zły okres, może jakieś depresyjne stany.
Sama w moim złym okresie miałam takie stany.
Codziennie mielismy kontakt telefoniczny, mailowy. Zasypywał mnie smsami z wyznaniami. Bez przerwy pisał jak mnie kocha i jak bardzo tęskni.
ale ja również robiłam to samo.
Dał mi klucze do swojego mieszkania, przedstawił znajomym, wprowadził w swoje życie.
W pewnym momencie na jakieś wspolnej imprezie bardzo zezłościł się na mnie ( w sumie miał sporo racji), ale ta złość wydawała mi się mimo wszystko nieadekwatna do sytuacji. Zobaczyłam jakby drugie oblicze. Była też taka duża nieuzsadniona zazdrość.
Ale też to zbagetlizowałam dość.. pomyslałam: cóż niektórzy faceci tacy są…a do tego impreza , alkohol, to może potęgować takie uczucia.
Któregoś dnia dostałam smsa: zaczynam być zazdrosny, ale z tym walczę.
Byłam zdumiona, bo powodów nie było. Kiedy probowałam rozmawiać, początkowo w ogóle nie chciał, potem jakos tak oględnie tlumaczył, ze jest zazdrosny o czas, który spędzam z innymi ludźmi, bo mieszkamy w innych miastach i nie możemy być razem na co dzien.
Co jeszcze zauważyłam? Że jest dość surowy i b. krytyczny wobec innych.
Potem zauważyłam , ze zrobił się jakby mniej gadatliwy, bardziej zmeczony, nerwowy. Kiedys nad ranem chyba miał straszne koszmary, bo dziwne to było zachowanie przez sen.
Myslałam: jest zmęczony, zaczał nową pracę, remont w mieszkaniu, nie ogarnia tego wszystkiego. Za dużo na niego spadło na raz.
A potem dostałam kilka „dziwnych” smsów : że to będą najgorsze świeta w jego życiu ( pierwsze bez dzieci od wielu lat, ze czuje , ze sobie nie radzi ze sobą.
Myslałam: zmeczenie, stres, smutek bo świeta bez dzieci.
Tuż przed świętami zaczęło się…
Syn widocznie nie mógł przeżyć tych świąt bez niego, chciał uciekać z domu, cos mówił o samobójstwie.
I wtedy dostałam następną serię dziwnych smsów, ze sam był u lekarza i dostał leki, że psycholog mu powiedział, ze najpierw musi pozamykać stare sprawy, przywczaić bliskich, ze nie będzie go już na co dzien, pisał, ze chciałby zebym poszła z nim do tego psychologa.
Pisał, ze jest na skraju szalenstwa, ze wszyscy czegoś od niego chcą: dzieci, mama, ja, ze nie daje rady.
Kiedy zobaczyłam go przed świetami , przeraziłam się.
To był wrak człowieka i jakby zupełnie inna osoba.
W ogole nie dało się z nim rozmawiać. Jakby był otoczony jakims murem.
Ale wciąż powtarzał, ze jeśli chodzi o nas , nic złego się nie dzieje. Że chce być ze mną, ze nie chce już porażek w zyciu.
Mówił, ze nie je, ale ma takie momenty, ze jak dopadnie do jedzenia to potrafi zjeść bardzo dużo, a potem wszystko zwraca.
Skonczyły się czułe smsy, skonczyły się rozmowy telefoniczne.
Aż w koncu w Wigilię dostałam sma: jestem sam zamknięty w mieszkaniu, nie chce z nikim rozmawiać ani z nikim się widzieć.
A potem było jeszcze gorzej. Rozmowa telefoniczna w drugi dzien świąt, kiedy czułam się potraktowana jak wróg. Zarzucił mi egoizm ( bo niby on mi mówi, ze teraz chce być sam a ja tego nie rozumiem). A ja zwyczajnie szalałam z niepokoju,kiedy dostawalam takie dziwne smsy. Bałam się, ze zrobi sobie coś. Chciałam do niego jechać.
Powiedział, ze nie kontaktuje się z nikim, ani z dziecmi, ani z mamą.
Potem spotkalismy się jeszcze raz w sumie przypadkiem i nieposdziewanie.
Ciężka to była rozmowa. Nie bardzo chciał ze mną rozmawiać, znowu jak wrogi mi człowiek. Mówił, ze zamyka stare życie ( m.in. sprawy majątkowe) i zebym mu dała czas i wytrzymała.
Że on musi dojść do równowagi psychicznnej, bo inaczej wrócą pomysły wyjazdu za granicę jako wolontariusz.
A potem w ogóle przestał się ze mną kontaktować.
Jakieś odpowiedzi tylko wymuszone na smsy.
Coraz dziwniejsze smsy, niepokojące.
Kiedy próbowałam się dowiedzieć o co chodzi, i czy po prostu nie chodzi o zakonczenie związku , nie dostawałam odpowiedzi, albo wrecz były to odpowiedzi w stylu : weź ty się zastanów co piszesz.
Nie wytrzymałam w koncu napisałam maila, żeby mi powiedział, czy jestem jeszcze w jego planach na przyszłość.
Nie dostałam żadnej odpowiedzi.
Taki "dziwny" stan trwa już ponad miesiąc.
A ja wciąż szukam odpowiedzi, co takiego mogło się stać, ze człowiek dobry dla mnie jak nikt dotąd, noszący mnie na rękach, robiący wielkie plany na przyszłość, stał się nagle taki obcy, wrogi.
Kiedy z nim rozmawiałam ostatnio.. byłam w szoku… jeszcze nigdy mi się nie zdarzyło, żeby z kims tak cięzko się rozmawiało.
Był nerwowy, nadpobudliwy. Bez przerwy wstawał z krzesła.
Nie docierało do niego nic co mówiłam.
Powiedział, cos co wskazywało na to ze nie spi po nocach. W pewnym momencie jak zadałam pytanie czy chce zebym się odsuneła na jakiś czas, powiedział: no i już było lepiej, znowu jest ze mną gorzej…
Nie potrafię tego wytłumaczyć, ale naprawde jakbym miała do czynienia z dwiema róznymi osobami.
Nie wydarzyło się między nami nic, co mogłoby np. spowodować ze miałby do mnie jakiś żal i mógłby się tak zachowyać.
Mówił też dziwne rzeczy, ze wyrzekł się dzieci, pożegnał z nimi …
Jak zapytałam o co chodzi… powiedział tylko tyle, ze zdecydował się sprzedać dom i podzielić pieniedze miedzy siebie a b. zonę i dzieci.
( wczesniej mówił, ze zostawi ten dom dzieciom bo go o to prosiły)
Kiedy przyjaciółka podeslała mi linka o chorobie dwubiegunowej.. z uwagą poczytałam i stwierdziłam, ze wiele objawów się zgadza.
Nie napisałam wczesniej, ze mój Meżczyzna miał bardzo duży temperament seksualny.
Nie widziałam jednak w tym nic niepokojącego.


Czy to możliwe , ze to ta choroba?
Czy to możliwe, ze osoba chora potrafi w tak krótkim czasie tak się przeistoczyc i traktować bliską osobę jak intruza?
A może cos innego?


Ja w tej chwili bardzo cierpię pozostając w takiej niewiedzy.
Sama nie wiem jak sobie ze soba poradzić. jestem chyba na skraju depresji.
Byłoby mi łatwiej zrozumieć, jeśli wiedziałabym ze to choroba, a nie taka zwykła podłość i okrucienstwo i ktos tak mnie zostawia bez słowa.
Ale pewnie nie dowiem się nigdy.
Po co więc ten post?
Nie wiem, może po prostu potrzebowałam się wypisać, wyrzucić to z siebie.
Pozdrawiam
 
sigma
#2 Drukuj posta
Dodany dnia 29/01/2012 18:46
Awatar

Grupa Trzymająca Władzę


Postów: 12627
Data rejestracji: 12.02.11

Witaj.
Szczerze mówiąc nie bardzo wiem, co Ci napisać w odpowiedzi na tę szczegółową relację.
Chcesz wiedzieć, czy to może być CHAD? Podejrzewam, że może. Jednocześnie przychodzą mi do głowy ze trzy inne rzeczy, które też mogłyby to być. A równie prawdopodobne jest też to, że nie jest to żadna z nich.
Na takie pytanie nawet lekarz Ci nie odpowie na podstawie opowiedzianej historii, bez kontaktu z tym mężczyzną.

Edit: I jeszcze jedno:
[quote]pisał, ze chciałby zebym poszła z nim do tego psychologa.[/quote]
Poszłaś z nim? Myślę, że jeśli chcesz lepiej tę sytuację zrozumieć, to właśnie wspólna wizyta u specjalisty jest najlepszym pomysłem.
Edytowane przez sigma dnia 29/01/2012 18:54
karą za niewiarę będzie lęk
który już nie zechce opuścić mnie
 
looking for
#3 Drukuj posta
Dodany dnia 29/01/2012 19:01
Rozgrzewający się


Postów: 9
Data rejestracji: 29.01.12

no tak... wiem, że nikt mi nie napisze To to.
zdaję sobie sprawę.
po prostu tak po omacku szukam wytłumaczenie, dla tego "przeistoczenia się" Człowieka naprawdę cudownego w kogoś komu nie tylko stałam się zupelnie obojętna, ale kogos, kto bez wyraźnego powodu zaczął traktować mnie jako wroga.
A mogę wiedzieć co jeszcze przyszło Ci do głowy?
Może oprócz tego, ze może oto Mój Meżczyzna stwiedził, że po prostu jednak mnie nie kocha, albo nie kocha aż tak żeby z tylu rzeczy dla mnie rezygnować. No bo w koncu była mowa o przeprowadzce do mojego miasta.
Nie napisałam jeszcze o jednej rzeczy.
w jednym z pierwszych maili po tym jak sie poznalismy napisał mi, ze dzieki mnie znikneło wstrętne poczucie winy zaprzepaszczenia własnego życia.
Ja biorę też pod uwagę to, ze po prostu to stało się za szybko i on nie gotowy był jeszcze na taki związek, a wszystkiego jego stany to po prostu nie choroba dwubiegunowa, a jakiś stan depresyjny albo załamanie nerwowe.
Nie mam z nim teraz kontaktu, po tym jak poprosiłam zeby mi odpowiedział, czy widzi mnie jeszcze w swoich planach na przyszłośc, a on nie odpowiedział, nie proszę już.
Kiedys myslałam, ze po prostu wsiądę w pociag i pojadę, sprobuję pogadać, ale to chyba bez sensu, biorąc pod uwagę jak wyglądała nasza ostatnia rozmowa.
Myslałam o tym, zeby umówić się z matką, zapytać jak to z nim było zanim mnie poznał, ale ja matki nie zdążyłam poznać, wiec to tez chyba bez sensu.
Wiem, ze musiało nie być wesoło, bo pamietam jak powiedział mi, że kiedy probował matce powiedzieć o mnie, to uciekała, płakała. Dziwne mi sie to wydawało, ale myślałam: jakaś dziwna ta matka..
a może ona zwyczajnie sie bała o niego?
Kiedy w koncu jej powiedział, podobno powiedziała: dobrze synu zaangazuj się, ale uważaj, bo juz teraz czasem nie wiem jak mam ci pomóc.
 
Czader
#4 Drukuj posta
Dodany dnia 29/01/2012 19:02
Awatar

Pasjonat


Postów: 5149
Data rejestracji: 29.09.10

Po pierwsze cześć, fajnie że napisałaś Smile
Po drugie, cieszę się że sama napisałaś, [i] ze nikt nie da mi odpowiedzi, bo tę może dać tylko lekarz.[/i].
Po trzecie, to będzie tylko moja opinia/komentarz w oparciu tylko o to co sama napisałaś. Tekst objętościowo-masakra.
Trochę brakuje mi w nim "konkretnych pytań" no ale sobie pogdybam...

[quote] Czy to możliwe , ze to ta choroba? [/quote]
To może (ale nie musi) być choroba.
To równie dobrze może być "skutek" związku na odległość, własnych i cudzych lęków, strachów, fobii, urazów, etc, przecież w każdym związku na początku jest "raj" (sama na pisałaś [i] jak w bajce było[/i]) a potem przechodzi on "różne fazy/etapy" cytuję [i]Zobaczyłam jakby drugie oblicze.[/i]

[quote]Czy to możliwe, ze osoba chora potrafi w tak krótkim czasie tak się przeistoczyc i traktować bliską osobę jak intruza?[/quote]

Tak sobie gdybając, przy "gwałtownej zmienności nastrojowej" to jak najbardziej możliwe.

Gdybając dalej, jest to tak samo możliwe jak chwili/momencie kiedy traci się "zainteresowanie" drugą osobą. Z różnych powodów.

[quote]A może cos innego? [/quote]
To może być wszystko. Od choroby zaczynając, po "zmiany sposobu patrzenia i widzenia siebie nawzajem", tu można by gdybać w nieskończoność "a co to, a dlaczego, a po co"

[quote]Sama nie wiem jak sobie ze soba poradzić. jestem chyba na skraju depresji.[/quote]
Skorzystaj z usług Psychologa. Nie dość że poukładasz własne myśli, to możesz się przyjrzeć sobie z zupełnie innej perspektywy. Innym osobom - również.

[quote]Byłoby mi łatwiej zrozumieć, jeśli wiedziałabym ze to choroba, a nie taka zwykła podłość i okrucienstwo i ktos tak mnie zostawia bez słowa.[/quote]

Moim zdaniem "trochę niebezpieczny" sposób myślenia.
Są różne związki, i różni w nich ludzie, nie wszyscy są w nich chorzy, a jednak ludzie się rozstają. Podłość i Okrucieństwo, zostawienie bez słowa, to nie tylko zachowania chorobowe. Mnóstwo "zdrowych" ludzi żyje/jest/przeżywa sytuacje które można by uznać za "patologiczne" czy "chorobowe"

[quote]Ale pewnie nie dowiem się nigdy.[/quote]

A dlaczego nie ? Możesz próbować poszukać odpowiedzi, jeżeli naprawdę zależy Ci na tym facecie "namówić go na leczenie" ( a raczej na konsultacje nie wiem z psychologiem/psychiatrą), samej również przyjrzeć się sobie. I tej relacji. To wszystko jest możliwe do zrealizowania.

Sporo w Tobie siedzi skoro nastąpiła taka eksplozja tekstu.
Pozdrawiam.
 
looking for
#5 Drukuj posta
Dodany dnia 29/01/2012 19:15
Rozgrzewający się


Postów: 9
Data rejestracji: 29.01.12

jesli chodzi o psychologa.. to nie poszłam.
Nie zdążyłam.
Najpierw zachowałam sie trochę nie bardzo, nie zdając sobie sprawy z powagi sytuacji.
Zresztą wtedy nie rozmawialismy na zywo. Gdybym rozmawiała z nim wtedy na zywo, moze inaczej bym zareagowała.
Powiedziałam najpierw: nie muszę chodzić do psychologa, wiem co chce mi powiedzieć, ze musisz najpierw zamknać stare życie, a potem je układać ze mną
Zaraz sie zreflektowałam i napisałam:
tak psycholog, ma rację, dobrze pojde z tobą.

Ale nie było juz okazji, bo potem kontakt prawie nam sie urwał.
On pisał mi ze sie bardzo meczy bo podjął jakąś decyzję, o której dowiem sie w swoim czasie i ze to nie mnie dotyczy.
Potem okazało sie, ze ta decyzja to ta sprzedaż domu.
Ostatnie jego słowa do mnie, kiedy widzielismy sie na zywo to było: wytrzymaj jeszcze, jeszcze z tydzien.
Od tamtego czasu mineło 3 tygodnie, a ja w tej chwili nie mam żadnej wiadomości od niego, bo sama już od tygodnia sie nie kontaktuję.
Ile można prosić, pisać: co u ciebie.... i nie dostawać odpowiedzi?
w pewnym momencie zauważyłam ze zamknał dostęp do swojego bloga, a w lokalizacji gdzie było wpisane miasto w którym mieszka, wpisał panstwo, do ktorego kiedys chciał wyjechać ( chcial wyjechać bo jak twierdził nie radzil sobie z całą sytuacją po rozwodzie i wyprowadzce z domu i taki miał pomysł na zycie). zapytalam smsem ( bo telefonu nie odebral), co to znaczy... napisał dziwnie, ze nie bedzie juz tam pisał, ze chcial w ogóle usunać tego bloga, ale sie nie da. Zdnerowowana zapytalam czy mnie też chce usunąć ze swojego zycia? ( niesttey ja sama mam problemy z opanowaniem emocji) , napisał mi: ze to z blogiem nic nie znaczy, a ja robię tragedię.
Wiec potem napisałam maila z prośbą, zeby mi po prostu powiedział czy jeszcze mnie widzi w planach na przyszłość.
Zero reakcji
Od tamtej pory zero informacji. ja już nie piszę, bo co jeszcze mogę napisać?
przyjaciele mówią mi, ze milczenie oznacza jedno, a mnie nie daje to wszystko spokoju.
Kocham go przecież, martwie się i wszystko to jest jak jakiś matrix.
Oczywiście biorę pod uwagę to, ze po prostu to koniec związku, ale byłoby mi naprawdę lżej wiedzieć, ze to jakaś choroba, a nie takie okrucienstwo wobec mnie.
nie daje mi to spokoju, bo ten CZlowiek był dla mnie niespotykanie dobry... po prostu jeszcze sie z taką dobrocią wobec siebie nie spotkałam...
wiec wszystko to takie nieprawdpodobne, zeby w ciągu kilku dni tak sie odwróciło.
Zresztą te wszystkie jego dziwne smsy... jak czytam raz jeszcze to mam wrażenie, ze nie pisała je osoba o "trzeźwym" umysle.
Poza tym ja go widziałam jak to wszystko zaczeło sie dziać.. i wiem, ze cos było z nim nie tak. Bardzo poddenerowwany, zmieniony na twarzy, gniewny...obcy
 
sigma
#6 Drukuj posta
Dodany dnia 29/01/2012 19:16
Awatar

Grupa Trzymająca Władzę


Postów: 12627
Data rejestracji: 12.02.11

Co mi jeszcze przyszło do głowy, to raczej nie ma większego znaczenia.
Mnie się w ogóle nie podoba pomysł diagnozowania kogoś, dobierania mu jakiegoś zaburzenia na podstawie opisów na stronach internetowych. Takie strony z założenia służą raczej pogłębianiu wiedzy o zaburzeniu, które zdiagnozował już lekarz, a nie autodiagnozie czy diagnozowaniu kogoś bliskiego.

karą za niewiarę będzie lęk
który już nie zechce opuścić mnie
 
Czader
#7 Drukuj posta
Dodany dnia 29/01/2012 19:23
Awatar

Pasjonat


Postów: 5149
Data rejestracji: 29.09.10

[quote] [b]nie muszę[/b] chodzić do psychologa,[b] wiem [/b]co chce mi powiedzieć[/quote]

... bez komentarza... (autocenzura)

I zgadzam się z Sigmą że [i]dobieranie jakiegoś zaburzenia na podstawie opisów na stronach internetowych[/i] to bardzo zły pomysł.
 
looking for
#8 Drukuj posta
Dodany dnia 29/01/2012 19:24
Rozgrzewający się


Postów: 9
Data rejestracji: 29.01.12

Czader dziekuję Ci za rzeczową odpowiedż.
To co piszesz jest logiczne bardzo, nawet jeśli dla mnie bolesne 9 czyli, ze wrogość może nie być skutkiem choroby a zmiany stosunku do osoby, z róznych względów). też oczywiście brałam to pod uwagę.
Tekst objetościowo masakra ( mój), no tak.. bo ja tak lubię dużo pisać.
Tak, mnie też przydałby się psycholog, to prawda.
Mam też sporo fobii i traum . Sporo we mnie siedzi, jak zauważyłeś. Dojrzewam do tej decyzji. Pójścia do psychologa, bo kiepsko sobie radzę.
Byc może to efekt tego, ze przez poprzednie wydarzenia swoje życia przeszłam sama... i teraz nastąpiło zmęczenie materiału. Jakis kres wytrzymałości?
Oczywiście, ze mi na Nim bardzo zależy i gdybym mogła to pomogłabym jemu a przy okazji sobie ( np ta wspolna wizyta u psychologa). Tyle, ze on mnie całkowicie odsunał od siebie w tej chwili.
Przecież nie pojadę do niego, nie stanę w drzwiach i nie powiem: chodźmy do psychologa... bo pewnie nie bedzie chciał ze mną rozmawiać.
gdyby chciał toby to zrobił.
Ja podczas tego miesiąca, wiele razy dawałam mu do zrozumienia ze chce pomóc, ze jestem , ze kocham.
usłyszałam: nie pomożesz..
 
looking for
#9 Drukuj posta
Dodany dnia 29/01/2012 19:30
Rozgrzewający się


Postów: 9
Data rejestracji: 29.01.12

Tak mój tekst o niepójściu do psychologa... idiotyczny. wiem.
ale to byly silne emocje.
jesli chodzi o diagnozowanie na postawie info z sieci.. macie rację...
Chociaż jako ciekawostke moge opowiedziec taką historię..
Moja Mama przez długie lata miała poważne problemy ze zdrowiem.
była leczona na depresję.
Fakt, ze choroba na którą jest chora jest cięzka w poczatkowej fazie do zdiagnozowania i często jest mylona z depresją.
Ktoregoś dnia wpadł mi w ręce artykuł w poważnej gazecie. Przeczytałam i pomyslałam: jak nic pasuje do tego co sie dzieje z mamą.
To bylo na rok przed tym jak lekarz zdiagnozwał u Mamy własnie tę chorobę,opisaną w gazecie
ale oczywiście to tylko wyjątek...
wiem.
dziekuje Wam za zainteresowanie. rzeczywiscie nie powinnam się doszukiwać niczego na podstawie swoich obserwacji.
 
Czader
#10 Drukuj posta
Dodany dnia 29/01/2012 19:36
Awatar

Pasjonat


Postów: 5149
Data rejestracji: 29.09.10

[quote]Byc może to efekt tego, ze przez poprzednie wydarzenia swoje życia przeszłam sama... i teraz nastąpiło zmęczenie materiału. Jakis kres wytrzymałości?[/quote]

Ja bym tak sobie gdybając nazwał to "dojściem do końca pewnego etapu", sam musiałem się uporać z tak wieloma "demonami" że mogę gdybać że "poprzednie wydarzenia" mogły (nie musiały ale mogły) mieć wpływ na Ciebie. Sama piszesz [i]Mam też sporo fobii i traum [/i]. Bardzo możliwe że (gdybając) że doszło do "zmęczenia materiału" - nawet pójdźmy dalej (w tym gdybaniu) możliwe że nawet u Ciebie. I on się odsunął. A może (gdybając) tu nie chodziło o Niego (i jego problemy) ale o Ciebie (i Twoje problemy ?)

[quote]usłyszałam: nie pomożesz...[/quote]
Od "pomagania" jest lekarz, psycholog, psychiatra.
Ty możesz być (mogłabyś być) wsparciem/oparciem,inspiracją motywacją do udania się w jego kierunku.
Ale tu też pojawia się (gdybający) problem - czy samemu będąc w "rozsypce" jest się w stanie pomóc "innym" ?
 
looking for
#11 Drukuj posta
Dodany dnia 29/01/2012 19:40
Rozgrzewający się


Postów: 9
Data rejestracji: 29.01.12

Jestem straszliwie zagubiona w tym wszystkim i mam dosyc rad, które otrzymuję od przyjaciół pt zabij kiln kilnem.
wiem chcą pomóc, ale to nie tędy droga.
Zapewne doszukiwanie się odpowiedzi na postawie tego co znajdę w sieci, to też nie jest żadna droga.
No coż.. jakoś sobie muszę poradzićSmile.
Żyć.
Psycholog jest zapewne najlepszym wyjściem dla mnie na chwilę obecną

 
Czader
#12 Drukuj posta
Dodany dnia 29/01/2012 19:46
Awatar

Pasjonat


Postów: 5149
Data rejestracji: 29.09.10

[quote]Psycholog jest zapewne najlepszym wyjściem dla mnie na chwilę obecną[/quote]

Może inaczej, "przyjrzenie się sobie" z pomocą Psychologa może Ci tylko pomóc Smile
Metody "klin klinem" nie lubię zwłaszcza gdy ma się fobie/traumy. Można się dorobić nowych, a tu raczej by chodziło o to aby "zrozumieć"

I tak zupełnie na marginesie: dorobiłaś się świetnego wątku osobistego ;-)
 
looking for
#13 Drukuj posta
Dodany dnia 29/01/2012 19:48
Rozgrzewający się


Postów: 9
Data rejestracji: 29.01.12

Czader bardzo możliwe jest to co piszesz, że on sie odsunął bo i moje "problemy" go przerosły.
Te moje traumy, fobie, zwłaszcza jesli chodzi o b. związki, o których czasem wspomniałam, a on bardzo tego nie lubił.
Poza tym no cóż.. w mojej rodzinie jest choroba, bardzo poważna i dziedziczna choroba, a ja na dzien dzisiejszy nie zdecydowałam się na zrobienie badania, ktore dałoby mi odpowiedz : tak lub nie.
Dla Niego nie miało to znaczenia ( podobno), ale moze sie zmieniło.. I wcale bym sie nie zdziwiła i nie mogła mieć żalu gdyby z tego powodu się odsunął, bo to bardzo poważna , cieżka choroba.
Moze to wszystko bylo za dużo dla niego.
Cieszę się, ze napisałam tego posta, bo troszeczkę przyjrzałam sie też sobie. To juz zawsze jakis pierwszy krok do próby jakiejś zmiany.
 
looking for
#14 Drukuj posta
Dodany dnia 29/01/2012 19:51
Rozgrzewający się


Postów: 9
Data rejestracji: 29.01.12

Tak jak napisałeś metoda"klin klinem" może tylko doprowadzić do nowych traum i fobii i absolutnie nie zamierzam jej stosować.
Chciałabym na tę chwile tylko wiedzieć, ze on jakos sobie radzi...
ale wiem, ze on nie odpowie mi pewnie na pytanie, a nie bardzo mam się jak dowiedzieć...
 
Czader
#15 Drukuj posta
Dodany dnia 29/01/2012 19:55
Awatar

Pasjonat


Postów: 5149
Data rejestracji: 29.09.10

[b]on bardzo tego nie lubił.[/b]

Co innego "nie lubić" (w sensie być o to zazdrosnym że byli jacyś inni) a "nie lubić" (bo wiedział że b.związki były traumatyczne)

[b]a ja na dzien dzisiejszy nie zdecydowałam się na zrobienie badania, ktore dałoby mi odpowiedz : tak lub nie.[/b]

W ramach "porządkowania siebie" (dla samej siebie) mogłabyś je zrobić.

[quote]Cieszę się, ze napisałam tego posta, bo troszeczkę przyjrzałam sie też sobie[/quote]
Pamiętaj że tutaj tylko "gdybamy" ale cieszyć się będę jak napiszesz że udałaś się do psychologa i co u niego o sobie usłyszałaś Smile
 
looking for
#16 Drukuj posta
Dodany dnia 29/01/2012 20:08
Rozgrzewający się


Postów: 9
Data rejestracji: 29.01.12

wiesz... z tym badaniem to jest ciężka sprawa.
Przez lata borykałam się z tym robic czy nie.
Dlaczego?
Bo zwyczajnie sie boję, ze moge sobie nie poradzić z oczekiwaniem na wynik ( dośc długie), a gdyby wynik nie był pomyslny , to mogłabym sobie nie poradzić z ta wiedzą.
Siedzę w tym temacie od lat i wiem, że po pierwsze nie powinno sie przez to przechodzić samemu ( tak radzą lekarze, psychologowie), a ja nie moge w tej chwili liczyć na niczyje wsparcie ( taka niestety skomplikowana sytuacja rodzinna).
na chwilę obecną nie ma zadnego skutecznego "sposobu" na tę chorobę , a ja patrzę jak przez lata niszczy moją Mamę.
wynik badania jesli nie bedzie korzystny to niestety wyrok.
Znam wiele osób, które przeszły przez badanie i przy niekorzystnym wyniku nie radzą sobie. zdarza sie nawet duży odsetek samobójstw.
na chwilę obecną nie czuję sie na siłach żeby przez to przejść.
To jest poważne neurlogiczne schorzenie prowadzące do degradacji mózgu i konczące sie smiercią.
Zanim ona jednak nastąpi, są lata wielkiego cierpienia chorych, ale też i opiekunów.
niełatwa sprawa niestety.
No rzeczywiście dorobiłam sie wątku osobistegoSmile
 
kris
#17 Drukuj posta
Dodany dnia 02/02/2012 03:26
Rozgrzewający się


Postów: 16
Data rejestracji: 02.02.12

Przeczytałem to w całości , Moja diagnoza to osoba ma raczej DDA , i ucieka gdy jest za dobrze w związku do sytuacji przykrych które są dla niej bardziej pociągające , niszczy dobre związki podświadomie .Jest to idealny partner dla dwubiegunowca , taki związek -sado-macho-psycho ,
Jezeli pochodził z rodziny alkoholowej to jest szansa na takie schorzenie ,
Jest też możliwość że jego żona ma Afektywną chorobę i tak wpłynęła na niego że zgłupiał i wrócił do niej niszcząc dobry nowy związek.
Ale też z opisu można wyłowić stany typowe dla osoby z fazą maniakalną , i w tedy to bardzo dobra informacja dla Ciebie , dobrze że odszedł , uratował Ci życie , bo potem mogło być prawdziwa jazda .
Moja rada , co 5 teraz jest chory psychicznie ,
szukaj faceta ze sprawdzonego źródła , niech zna go ktoś z twojego otoczenia , zna go dłużej , zna jego historie-je , tgz. z polecenia zaszczedzisz sobie rozczarowań.

pozd
 
Czader
#18 Drukuj posta
Dodany dnia 02/02/2012 03:38
Awatar

Pasjonat


Postów: 5149
Data rejestracji: 29.09.10

[quote] Moja diagnoza to osoba ma raczej DDA [/quote]

Po pierwsze primo, od diagnozowania to jest lekarz.

[quote] Moja rada , co 5 teraz jest chory psychicznie [/quote]

Po drugie primo, czemu ograniczasz się tylko do 5 ?
"Nie ma ludzi normalnych są tylko niezdiagnozowani"
 
kris
#19 Drukuj posta
Dodany dnia 02/02/2012 03:55
Rozgrzewający się


Postów: 16
Data rejestracji: 02.02.12

primo popieram...
 
kameleon
#20 Drukuj posta
Dodany dnia 27/04/2012 20:19
Awatar

Rozgrzewający się


Postów: 10
Data rejestracji: 25.04.12

[quote][b]looking for napisał/a:[/b]
Jestem straszliwie zagubiona w tym wszystkim i mam dosyc rad, które otrzymuję od przyjaciół pt zabij kiln kilnem.


Żyć.
Psycholog jest zapewne najlepszym wyjściem dla mnie na chwilę obecną
[/quote]

Jestem tu nową osobą. Może każdy patrzy przez pryzmat siebie. To co napisałaś wyżej to naprawdę dobre wnioski. Zastosuj się do nich. Nie kiedyś. TERAZ.


Czy nie masz problemów z uzależnianiem się od innych osób? Ja takie mam.
DDA czy DDRD (co za różnica jakie powody - efekty te same).. to pasuje. Co jest jedynie sugestią. Być może zupełnie błędną. Może to dotyczyć też Ciebie. Każdego.

A co dalej? Czy byłaś u psychologa?
ZADBAJ O SIEBIE!
 
Przeskocz do forum:
Podobne Tematy

51,679,164 Unikalnych wizyt

Powered by PHP-Fusion copyright © 2002 - 2024 by Nick Jones.
Released as free software without warranties under GNU Affero GPL v3.

2024