Zobacz temat
Mam Efkę :: Sprawy organizacyjne :: Przedstaw się
Strona 1 z 2: 12
|
Jaskółka przyfrunęła i... :)
|
|
Jaskolka |
Dodany dnia 17/10/2010 00:05
|
Platynowy forumowicz Postów: 2580 Data rejestracji: 13.10.10 |
Witam Wszystkich Trafiłam tu na forum z bloga Perfidii*, na który trafiłam z forum dietetycznego**. Tak sobie troszkę poczytuję Was i stwierdzam, że tworzycie całkiem sympatyczną grupę I panuje tu, tak mi się wydaje, miła atmosfera. Jeśli więc nie macie nic przeciwko, zostanę tu, i pewnie nieraz coś napiszę. Coś o sobie? Hmmm... mam 18 lat, mieszkam we Wrocławiu. Lubię czytać książki (głównie fantastyka i kryminały), interesuję się dietetyką i jej powiązaniami ze sportem. Nie znam się totalnie na modzie ani kosmetykach, ale lubię różnozapachowe płyny do kąpieli i żele pod prysznic Chętnie próbuję nowych smaków herbat. Wiecznie gubię długopisy i ołówki Bardzo lubię nowe zeszyty, wpuścić mnie do papierniczego to zagrożenie dla mojego portfela (do księgarni w sumie większe, bo książki są droższe ) - zeszyt może stać na półce, byle by był. Bo estetycznie prowadzić umiem tylko przez pierwsze dwie lekcje, potem na wszystkich marginesach pojawiają się wzorki Cóż, jest i mroczniejsza strona mnie, ale o tym może jeszcze nie w tym poście. Choć dobra, ostrzegam, jak zacznę marudzić, to trzeba będzie poszukać jakiegoś knebla na moją klawiaturę [small]Przypisy [/small] *Ten blog to naprawdę wspaniały pomysł i cenne źródło informacji, gratuluję, Perfidia! **Forum, o którym wspominam, jest hmmm, jak by to nazwać, rozsądnym miejscem. Znaczy, staramy się promować zdrowy styl życia, wspierać w racjonalnym odchudzaniu (teoretycznie również przybieraniu na wadze, ale więcej ekspertów od budowy mięśni jest na pewnym forum sportowym, które poczytuję ). Rzecz jasna zdarzają się, i to nierzadko, osoby odżywiające się nieracjonalnie czy mające baaaardzo niefajne cele Ale zachęcanie do podobnego działania innych jest, z tego co pamiętam, usuwane jako niezgodne z regulaminem, a poza tym jest spora grupa ludzi starających się przekonywać takie osoby, że nie tędy droga... W jednym z wątków (chyba odnośnie notki "Jak wygląda kobieta" ) pojawił się właśnie link do bloga anty-pro-ana No i cóż, tyle na razie. Ech, dziwnie mi tak na powitanie zakładać nowy wątek, no ale nie widzę tu jakiegoś zbiorczego (choć mogę być ślepa, zwłaszcza o tej porze), do jakiego jestem przyzwyczajona z większości for, na których bywam... Tak więc dzień dobry i dobranoc zarazem |
|
|
Kati |
Dodany dnia 17/10/2010 00:08
|
Platynowy forumowicz Postów: 2764 Data rejestracji: 29.06.09 |
Heloł Jaskółka. Zamień się w gawrona, bo zima idzie |
|
|
Mademoisellka |
Dodany dnia 17/10/2010 10:02
|
Medalista Postów: 583 Data rejestracji: 28.12.08 |
Witaj Jaskółko Widzę, że mamy wspólne zboczenie- także jestem zeszytomanką Edytowane przez Mademoisellka dnia 17/10/2010 10:02 [color=#336633]To niewiarygodne, jak można czuć się szczęśliwą przez tyle lat, mimo tylu kłótni, tylu upierdliwości i tak naprawdę, kurwa, nie wiedzieć, czy to miłość czy nie. Gabriel García Márquez [i]Miłość w czasach zarazy[/i] [/color] |
|
|
martyna |
Dodany dnia 17/10/2010 10:44
|
300% normy Postów: 11241 Data rejestracji: 07.08.09 |
witaj Jaskółko ... a mówiły jaskółki że nie dobre są spółki .... tak mi sie przypomniało Życie jest zbyt krótkie, aby pić kiepską herbatę, czytać złe książki i marnować czas na ludzi, dla których nic nie znaczymy. |
|
|
Mademoisellka |
Dodany dnia 17/10/2010 11:05
|
Medalista Postów: 583 Data rejestracji: 28.12.08 |
A mnie się mile kojarzy z piosenką Stana Borysa
[color=#336633]To niewiarygodne, jak można czuć się szczęśliwą przez tyle lat, mimo tylu kłótni, tylu upierdliwości i tak naprawdę, kurwa, nie wiedzieć, czy to miłość czy nie. Gabriel García Márquez [i]Miłość w czasach zarazy[/i] [/color] |
|
|
Kati |
Dodany dnia 17/10/2010 11:09
|
Platynowy forumowicz Postów: 2764 Data rejestracji: 29.06.09 |
No i proszę, dawno żaden nick nie obudził tylu skojarzeń |
|
|
Jaskolka |
Dodany dnia 17/10/2010 11:54
|
Platynowy forumowicz Postów: 2580 Data rejestracji: 13.10.10 |
Właśnie tak czytam i się nadziwić nie mogę [b]Mademoisellka[/b], strzał w dziesiątkę! Nie miałam pomysłu na nick (nie chcę występować pod tymi, pod którymi znają mnie w innych miejscach sieci), a że tego utworu ostatnio słucham nałogowo... to jakoś tak wyszło |
|
|
Alia |
Dodany dnia 17/10/2010 12:26
|
Grupa Trzymająca Władzę Postów: 2831 Data rejestracji: 01.09.09 |
Witaj. Ja też jestem fanką fantastyki. |
|
|
Nadzieja |
Dodany dnia 17/10/2010 17:51
|
Pasjonat Postów: 5532 Data rejestracji: 20.08.08 |
Witaj
[color=#333399]"Nigdy nikomu nie ufaj, Danielu, a tym bardziej ludziom, których podziwiasz. Bo nie kto inny, a właśnie oni zadadzą ci najboleśniejsze rany." Carlos Ruiz Zafón " Cień Wiatru"[/color] |
|
|
senga |
Dodany dnia 18/10/2010 18:14
|
Rozgrzewający się Postów: 4 Data rejestracji: 11.10.10 |
witaj Jaskółko
[color=#660099]uzależniona na odwyku Arrakis naucza filozofii noża- odcinam to, co niekompletne i zbędne mówiąc: "Teraz już nic nie brakuje".[/color] |
|
|
modliszka |
Dodany dnia 20/10/2010 13:22
|
Złoty Forumowicz Postów: 2327 Data rejestracji: 26.10.09 |
cześć Jaskółko
[i]Złamać można praktycznie wszystko, nawet serce. Lekcje, których udziela nam życie, nie przynoszą mądrości, lecz blizny i zrosty.[/i] |
|
|
irian |
Dodany dnia 01/11/2010 10:40
|
Finiszujący Postów: 278 Data rejestracji: 16.11.09 |
witaj Jaskółko widzę trochę podobieństw do mnie xD w papiernicznym potrafię spędzić kupę czasu kupując rzeczy które nie są przydatne na daną chwile, ale przecież "mogą się przydać i są ładne" no i książki.... Fantastyka i kryminały ^^ kiedyś dużo ich czytałam... teraz przyszła kolej na turystykę, hotelarstwo, fizjologie i inne sprawy nie ma czasu na dodatkowe przyjemne książki ^^ |
Jaskolka |
Dodany dnia 01/11/2010 12:15
|
Platynowy forumowicz Postów: 2580 Data rejestracji: 13.10.10 |
Irian, czyżbyś studiowała Turystykę i Rekreację? Moja kumpela to studiuje na AWF-ie, i zarówno turystyczne, jak i fizjologiczne sprawy musi umieć Ja niby mam teraz sporo lektur do przeczytania, ale jakoś udaje mi się czasem wcisnąć coś, co lubię (choć i niektóre lektury szkolne są całkiem fajne ) Kurczę, strasznie się boję jutra. Jutro idę do psychiatry. Już pal sześć, że będę coś mówiła, jak kogoś nie znam, to paradoksalnie jest to dla mnie łatwiejsze (zmusiłam się kiedyś do powiedzenia mojej mamie o problemach, bo choć strasznie nie chciałam, osoba, której ufam, stwierdziła, że powinnam... nigdy więcej, po prostu droga przez mękę to dla mnie była...). Najbardziej się boję... wejścia. No bo co, wchodzę, mówię "dzień dobry" i...??? Dzieci mają swoje książeczki "Kubuś idzie do doktora" czy jakieś inne "Ania w szpitalu", pokazujące kilkulatkom wszystko od podstaw... A ja? Czytałam już i temat o strachu przed wizytą łącznie z artykułem, i jakieś inne posty... no i nigdzie nie ma nawet słówka co następuje [i]bezpośrednio[/i] po "dzień dobry". Nic. Zero. Ech, zapewne ktoś mądry by stwierdził, że tak naprawdę boję się całej wizyty i tylko sobie wymówki szukam, pewnie by miał rację... Ale może mi ktoś powie, jak wygląda ten najpierwsiejszy początek? No i jeszcze się boję, że stwierdzi, że wszystko ok, ot, jakieś tam problemy wieku młodzieńczego, samo mi przejdzie... (co z tego, że niektóre drobiazgi to i od połowy podstawówki się przewijają, przecież, jak to stwierdziła moja wychowawczyni w 4 klasie, "dzieci nie mogą mieć smutnej miny, muszą być pogodne. Dzieci nie mają zmartwień, to dorośli je mają" - szkoda tylko, że moje dziecinne zmartwienia zostały i do teraz, tylko trochę zmieniły formę... No ale skoro już tyle lat z tym żyję i na zakończenie tego komediodramatu się przez 9 lat nie zdecydowałam, to pewnie da się dalej...). Chyba wolę usłyszeć "tak, masz problem" (nawet nie wiem, czego się spodziewać - znaczy, z encyklopedii medycznej wertowanej chętnie od daaaawna to połowa rzeczy do mnie pasuje, ale przecież wiem, że każdy objaw można u siebie znaleźć, jak się tak czyta...)... Inaczej zostanę z tym zupełnie, zupełnie sama No, może tylko "wrodzoną" (?) płaczliwością będę mogła się zająć, bo odkąd pamiętam reaguję łzami na byle co, i uważam stwierdzenie "nie bierz tak do siebie" za zbyt powierzchowne - każdy tak mówi, ale ja naprawdę niektóre rzeczy olewam lub mnie śmieszą, a i tak płaczę - to utrudnia już nie tylko mi życie, ale ludziom, którzy nie wiedzą pewnie, czy coś powiedzieli nie tak... tak mi się wydaje... Dobra, pewnie nie ma to ładu i składu co napisałam, ale potrzebowałam się wygadać chyba. |
|
|
irian |
Dodany dnia 01/11/2010 12:24
|
Finiszujący Postów: 278 Data rejestracji: 16.11.09 |
owszem jestem studentką pierwszego roku TiR na uniwerku łódzkim co do wizyty u lekarza... nie ma co gdybać, planować, nastawiać się psychiatra dobrze wie jak poprowadzić rozmowę. Pewnie zacznie od najzwyklejszego pytania, kim jesteś, czym się zajmujesz, z czym przychodzisz a potem już jakoś to pójdzie , o ile masz chęć dzielenia się z nim tym co Cie trapi - tylko wtedy będzie w stanie Ci pomóc |
Jaskolka |
Dodany dnia 02/11/2010 17:21
|
Platynowy forumowicz Postów: 2580 Data rejestracji: 13.10.10 |
No i byłam u psychiatry. Pół dnia się bałam, 15 minut przed wizytą miałam tętno jak po biegu, a 10 minut przed - już się przestałam zupełnie bać, na zasadzie "aha, zaraz wchodzę. Ok." No i nie było strasznie. Dzień dobry, proszę usiąść. Czy leczyła się pani psychiatrycznie? Nie? Czyli jest pani pierwszy raz? Czym się pani zajmuje? Itd. W sumie powiedziałam jedno, drugie, dziesiąte, stwierdziła że mam rację, że nie wydaje mi się, żeby leczenie farmakologiczne było potrzebne. Że potrzebuję rozmowy (w sumie wpadłam na to, nie mając za sobą żadnych studiów, i to jakieś kilka lat temu...) Nic się więcej nie dowiedziałam. O, nie, dowiedziałam się jednak: że ona nie wystawia skierowań do psychologa, bo oni mają pozajmowane terminy. Ale u lekarza pierwszego kontaktu mogę próbować. W sumie była sympatyczna (tzn. nie jakoś przesadnie i nie jakoś za mało, ot, normalnie), ale jak czytam co mi wypisała, to w sumie średnio mnie zrozumiała. "Matka unika trudnych tematów" - wyraźnie jej powiedziałam, że to ja nie chcę rozmawiać o problemach z rodziną. No i wspomniałam jej, że kiedyś (pi razy drzwi 4 lata temu) byłam bliska anoreksji i gdyby nie kumpel, to bym w nią wpadła, no ale nie wpadłam, a potem miałam problemy z jedzeniem kompulsywnym, a teraz już jest to bardzo rzadkie, ale jeszcze się obżarstwo zdarzy - to zapytała "a teraz pani chce nie jeść w ogóle, tak?" - no kurczę, miałam wrażenie że niezbyt mnie słuchała. No nie wiem, w sumie nic nie czuję. Ani jakiejś radości (może lekką satysfakcję, że nie wyszłam z autobusu jadącego w tamtym kierunku ani nie odeszłam spod gabinetu, choć jak nie byłam pewna, czy zrobię kolejny krok w tamtą stronę, to powtarzałam sobie "załóżmy, że mi się to śni, no właśnie, ciekawy sen - a we śnie mogę przecież tam iść i nic się nie stanie" No i potem przestałam się bać ), ani jakiegoś smutku. No, może jednak trochę smutek - że nie do końca byłam zrozumiana (choć zdaję sobie sprawę, że 20 minut to za mało, żeby cokolwiek zrozumieć), no i że znów jestem w punkcie wyjścia - nie wiem co dalej. Może po prostu to wszystko oleję i będę działać jak dotąd. Jak się nauczę nie zamęczać sobą ludzi, to nawet nikt tego nie odczuje, że coś u mnie jest nie w porządku - nikogo to nie skrzywdzi. A, jeśli mam przy punkcie "Rozpoznanie (główne)" napisane "F43.2: Zaburzenia adaptacyjne", to co, "mam efkę"? |
|
|
verdemia |
Dodany dnia 02/11/2010 17:45
|
Złoty Forumowicz Postów: 1809 Data rejestracji: 29.07.09 |
Może się trzeba udać do jakiegoś pporządnego terapeuty lub na jakąś grupę skoro leczenie farmakologiczne (w sumie dobrze!!) nie jest potrzebne. Wiesz...rzadko spotyka się psychiatrów, którzy faktycznie na pierwszej wizycie poświęcą ci te półtorej godziny i będą uwaznie słuchać. Nie ma się co tej kobiecie dziwić. Nie ona jedna. A jak czujesz niedosyt to zdecydowanie terapeuta. |
|
|
Czader |
Dodany dnia 02/11/2010 18:04
|
Pasjonat Postów: 5149 Data rejestracji: 29.09.10 |
Nie żebym się czepiał... ale... 20minut to zdecydowanie za mało aby zostać zrozumianym. Sam korzystam z psychiatry i zajmuje to średnio godzinę. Co do zrozumienia to też bym się czepiał, bo czasami jest tak że mówimy jedno a myślimy drugie a psychiatra/psycholog/ jako osoba "z zewnątrz" inaczej interpretuje to co mówimy. Czasami jego zdanie jest dla nas szokiem ale może warto sie i nad tym zastanowić ? |
|
|
Jaskolka |
Dodany dnia 02/11/2010 18:10
|
Platynowy forumowicz Postów: 2580 Data rejestracji: 13.10.10 |
No ja chciałam do psychologa/psychoterapeuty, ale właśnie jak się dowiedziałam, potrzebowałam skierowania. Prywatnie nie mam możliwości (kasa...). A tu się dowiaduję, że to nie tak łatwo... Nie oczekiwałam poświęcenia 1,5h, zwłaszcza że wizyty trwają 20 minut (na 16:00 była już jakaś kolejna pani zarejestrowana ). Tylko to taki ogólny wniosek, że trochę szkoda, że nie miałam za bardzo jak wyjaśnić wszystkiego, jak ja to czuję itp. (choć to zdanie też nie do końca oddaje...). W sumie najbardziej to chyba potrzebuję przyjaciela. Tzn. kogoś, kto naprawdę chciałby nim być. Nie chodzi mi o "wygadywanie się" - kilku osobom teoretycznie mogę wszystko powiedzieć. Ale jakoś ciężko mi wierzyć, że nie przeszkadza im moje mówienie. A ja chciałabym też oprócz tego być potrzebna, nawet nie do rozwiązywania problemów (przecież jak ich nie ma, to tym lepiej), ale do zwykłego hmmm... bycia? |
|
|
Jaskolka |
Dodany dnia 02/11/2010 18:24
|
Platynowy forumowicz Postów: 2580 Data rejestracji: 13.10.10 |
Alechd, z tym zrozumieniem to może masz rację. Ale tylko częściowo. Jeśli chodzi o rodzinę, to mama mi powiedziała, że jak mam problem to mogę przyjść. Ale to mi samej się skręca wszystko na myśl, że miałabym jej się zwierzać. A co do odżywiania, to też nie tu jest problem - może był te 4 lata temu (a i wtedy to nie było "nie jem w ogóle", tylko "nie chcę broń Boże przytyć po odchudzaniu, dlatego będę z diety wychodziła woooolno" i przez to chudłam jeszcze sporo), potem jadłam kompulsywnie przez jakiś czas (bywało nawet dzień w dzień przez kilka tygodni, teraz już naprawdę rzadko kiedy). Teraz nawet jak jakaś myśl o niejedzeniu się pojawi, to nie jest silna, tylko wiem, że nie tędy droga i nawet nie zamierzam jej podejmować. To tak jak z myślami samobójczymi - one mi się mogą plątać po głowie, czasem chcę żeby się to wszystko skończyło, ale sama nie zamierzam się zabić (może i trochę jest w tym tchórzostwa i obawy przed podejmowaniem decyzji, choć w tym wypadku nawet takie coś jest dobre), wiem że te myśli są złe. Może za bardzo skróciłam odpowiedź na pytanie "Czy ma pani myśli samobójcze?" mówiąc, że może i jakieś się przewijają, ale nie planuję tak zrobić? Bo mam tu napisane "Zaprzecza myślom i próbom samobójczym" (z próbami to prawda, bo na szczęście żadnej nie podjęłam). Ja w sumie wiem sporo na temat tego, co myślę, można powiedzieć, że jest jakaś część mnie, która ma problemy i jest strasznie zagubiona, ale druga część myśli racjonalnie i analizuje w dużym stopniu każdą myśl. Hm, może jeśli się gdzieś jeszcze wybiorę, to powinnam napisać taką własną autoanalizę i dać temu terapeucie do przeczytania, co o tym sądzi? W sumie na własny użytek niedawno coś takiego napisałam, na 8 stron A4, to miało mnie samą przekonać, że z pewnymi rzeczami sama sobie nie poradzę. Nie przekonało, ale jednak się zdecydowałam zarejestrować do psychiatry. No nie wiem sama... |
|
|
Czader |
Dodany dnia 02/11/2010 18:29
|
Pasjonat Postów: 5149 Data rejestracji: 29.09.10 |
[i] W sumie najbardziej to chyba potrzebuję przyjaciela[/i] W sumie masz rację. Żaden Psycholog czy Psychiatra nie zastąpi Ci przyjaciela. Ewentualnie psycholog pozwoli Ci się wygadać. Co do samodiagnozowania się i autoanalizowania siebie, to nie wierzę w obiektywizm... może dlatego te 8 stron A4 nie przekonało ? |
|
Strona 1 z 2: 12
Przeskocz do forum: |