22 Listopada 2024
Logowanie
Nazwa użytkownika

Hasło

Zapamiętaj mnie


Em Em
6 dni Offline
sasta sasta
2 tygodni Offline
notno notno
3 tygodni Offline
KingArthur KingArthur
8 tygodni Offline
swistak swistak
10 tygodni Offline
Ostatnio zarejestrował się: davidcorso
Ogółem Użytkowników:2,209
Shoutbox
Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

18/12/2022
Cześć, Rafa!

15/12/2022
Dzień Dobry Wszystkim Smile

06/10/2022
zdrowia

06/10/2022
Covid zapukał do moich drzwi poraz kolejny ten już ze szpitalem w tle. Stres

17/07/2022
Romek, nowi użytkownicy mają zablokowaną możliwość pisania na Forum - najpierw muszą się przedstawić w dziale "przedstaw się".

Archiwum shoutboksa
Zobacz temat
Mam Efkę :: O psychiatrii :: Ogólnie o psychiatrii
 Drukuj temat
Co denerwuje?
girl interrupted
#1 Drukuj posta
Dodany dnia 26/09/2010 02:52
Awatar

Srebrny Forumowicz


Postów: 1339
Data rejestracji: 23.09.10

Nie wiem, czy taki temat był, jeśli tak to proszę o naprowadzenie mnie.
Chciałabym zapytać Was jako pacjentów i osoby leczące się co w procesie leczenia najbardziej denerwuje w psychiatrach, psychoterapeutach? Jak wygląda Wasza współpraca z osobami leczącymi i pomagającymi?
Ja osobiście mam jedną terapeutkę od prawie 5 lat. I w niej mnie nic nie denerwuje, podejrzewam się o idealizację i wybielenie obrazu terapeuty hehe. A jeśli chodzi o psychiatrę to nie zgadzam się z jej koncepcją leczenia. Nie jestem jajkiem mądrzejszym od kury ale jeśli ktoś usilnie i natrętnie mnie do czegoś namawia to staję okoniem. A w głowie zapala mi się lampka "[i]Pani Dr - zwolennik leczenia szpitalnego[/i]". Ja tam jednak jestem za terapią ambulatoryjną w naturalnym środowisku. Gdybym chciała i potrzebowała szpitala wysłałabym taki sygnał jako samoświadoma, posłuszna pacjentka. A na siłę w imię "[i]rehabilitacji psychiatrycznej[/i]"? Co to to nie.
 
verdemia
#2 Drukuj posta
Dodany dnia 26/09/2010 11:04
Złoty Forumowicz


Postów: 1809
Data rejestracji: 29.07.09

Mnie na jedym z oddzailow denerwowalo to, ze podcza spotkan grupowych terapeuci mieli wyrobiony poglad na to co pacjenci powinni w danym momencie czuc (a byla dosc specyficzna sytuacja, do ktorej sie odnosili) i za wszelka cene starali sie nam wmowic, ze czujemy to a nie nic innego. Ja rozumiem, ze po prostu w osobach zablokowanych uczuciowo starali sie cos obudzic, ale czasem zdecydowanie przeginali.
A w moim psychiatrze czasem wkurza mnie, to ze czasem mam wrazenie, ze probuje sie mnie pozbyc z gabinetu po 5 min rozmowy, bo przeciez ma innych pacjentow, ktorzy tez placa.
 
martyna
#3 Drukuj posta
Dodany dnia 26/09/2010 11:22
Awatar

300% normy


Postów: 11241
Data rejestracji: 07.08.09

Moja " agresja, bunt" czy cokolwiek innego nie jest/ była skierowana do określonych osób a raczej do systemu, regulaminu czy pomysłu. Nie lubię przymusu jakiegokolwiek i jedynie narzucanie czegoś, czego nie chcę jest w stanie mnie wkurzyć.
Życie jest zbyt krótkie, aby pić kiepską herbatę, czytać złe książki i marnować czas na ludzi, dla których nic nie znaczymy.
 
Alia
#4 Drukuj posta
Dodany dnia 26/09/2010 13:00
Awatar

Grupa Trzymająca Władzę


Postów: 2831
Data rejestracji: 01.09.09

Byłam na paru spotkaniach z terapeutką, która teoretycznie miała mi pomóc w przeżywaniu tego, co czułam w związku z chorobą męża. I zrezygnowałam po dwóch czy trzech spotkaniach bo do białej gorączki (dosłownie) doprowadzało mnie jej podejście, że skoro jesteśmy małżeństwem, to koniec, ja mam się przyzwyczaić do choroby męża i nauczyć się ją znosić, żadnego innego wyjścia nie ma, rozstanie absolutnie nie wchodzi w grę, nawet dla ratowania mojej psychiki. Ale tak to jest, jak się trafia do kogoś ze Stowarzyszenia Psychologów Chrześcijańskich.
I nie chodzi mi o to, że mam zamiar się rozstać z mężem, bo na razie nie czuję nic takiego - ale o to odgórne założenie, że nie ma takiej możliwości, absolutnie.
 
Makro
#5 Drukuj posta
Dodany dnia 26/09/2010 22:40
Awatar

Grupa Trzymająca Władzę


Postów: 3419
Data rejestracji: 10.08.08

Temat bezcenny - warto poznać co w zachowaniach lekarzy, czy terapeutów drażni. Jak już pisałem kiedyś taką formę wytykania niedoskonałości komunikacji wytykają portale oceniające lekarzy, bo z reguły trudno tam znaleźć merytoryczną ocenę wiedzy.


[color=#3300ff]"Gdy słońce kultury chyli się ku zachodowi, to nawet karły rzucają długie cienie."[/color]
[color=#6600ff]Karl Kraus[/color]
[color=#0099ff]Jestem lekarzem. Na forum jestem prywatnie, więc funkcje leczenie i diagnostyka są wyłąc
 
http://www.blogozakrecie.blox.pl
girl interrupted
#6 Drukuj posta
Dodany dnia 27/09/2010 00:59
Awatar

Srebrny Forumowicz


Postów: 1339
Data rejestracji: 23.09.10

Tak, przykre jest kiedy płacimy za wizytę a dostajemy 5 minut poświęconego czasu. Szczerze powiedziawszy 5 minut może nam też zaoferować psychiatra na NFZ więc czym się różnią te usługi?
Alia poszukaj innego terapeuty, takiego który nie będzie patrzył przez pryzmat religii.
"Odkąd sięgam pamięcią, zawsze było coś nie tak..."
 
Nadzieja
#7 Drukuj posta
Dodany dnia 27/09/2010 13:17
Awatar

Pasjonat


Postów: 5532
Data rejestracji: 20.08.08

Ja zarówno do lekarza jak i psychoterapeutki chodzę na NFZ i jestem tym szczęściarzem, który trafił bardzo dobrze. Nigdy nie odczułam zniecierpliwienia, czy wyganiania z gabinetu, bo są inni pacjenci. Oczywiście są jakieś rozsądne granice. Do psycholog chodze teraz co tydzień i jest to przeważnie 45 minut nie raz 5 minut więcej. Takie są zasady i wiem o tym od początku. Co do lekarza to nigdy to nie trwało 5 minut wypisanie recepty i wypad. Teraz może troche mniej, ale kiedyś bardzo duzo rozmawiałam z lekarzem, poświęcał mi bardzo dużo czasu, przed moim pierwszym pobytem w szpitalu mogłam do niego przychodzić co tydzień dosłownie. Okazał mi dużo ciepła i zrozumienia i cierpliwości( niestety wiem jaka potrafię być i jestem)
Jest mało rzeczy, które mnie denerwują w moich specjalistach od duszy, jest to może nadmierna idealizacja?
A może też dlatego, ze są to ludzie którzy naprawdę widzę, że starają mi się pomóc i dają z siebie wszystko.
Na pewno nie chciałabym trafic do lekarza który uważa, że wypisanie recept to wszystko, więm, że od psychoterapii to jest psycholog, ale nie ukrywajmy psychiatra to taki specyficzny specjalista i jeżeli chce żeby pacjent nabrał do niego zaufania to musi być bardziej otwarty,empatyczny. Co cenię w moim lekarzu nie ładuje bezsensownie uzależniajacych leków. Potrafi stawiać mi wyraźne granice u psycholog też doceniam tą umiejetność, gdyby tak nie było kręciłabym nimi na swoją niekorzyść oczywiście.
[color=#333399]"Nigdy nikomu nie ufaj, Danielu, a tym bardziej ludziom, których podziwiasz. Bo nie kto inny, a właśnie oni zadadzą ci najboleśniejsze rany."
Carlos Ruiz Zafón " Cień Wiatru"[/color]
 
Kati
#8 Drukuj posta
Dodany dnia 27/09/2010 14:08
Awatar

Platynowy forumowicz


Postów: 2764
Data rejestracji: 29.06.09

A ja mam w tej chwili tak, że co mnie denerwuje u terapeutki, to jest do pracy. Serio. Jest dla mnie doskonałym obiektem przeniesieniowym, reaguję często/gęsto tak, jak na matkę i to mi pomaga iść do przodu. Setki razy zastanawiałam się, czy nie zmienić terapeuty - poprzednia była taka akceptująca i rozumiejąca. Ale nie: właśnie o to chodzi. Naparzamy się niemal na każdej sesji i walę do niej tym wszystkim, czego nie mówię matce. Nie zazdroszczę jej. Ale sama chce, bo na pytanie, czemu ze mnie nie zrezygnuje, odpowiada: "chcesz być terapeutą, kiedyś sama zrozumiesz"
 
Alia
#9 Drukuj posta
Dodany dnia 27/09/2010 21:26
Awatar

Grupa Trzymająca Władzę


Postów: 2831
Data rejestracji: 01.09.09

girl, w tej chwili nie chodzę do żadnego terapeuty - dużo mi pomogła terapia małżeńska, którą przechodziliśmy we dwoje na wiosnę. I choć terapeuta też wyraźnie dawał nam do zrozumienia, że lepiej, jeśli nie będziemy myśleć od razu o rozstaniu, tylko spróbujemy poprawić to, co jest między nami, odbierałam to zupełnie inaczej.
 
girl interrupted
#10 Drukuj posta
Dodany dnia 11/11/2010 03:22
Awatar

Srebrny Forumowicz


Postów: 1339
Data rejestracji: 23.09.10

W terapeutce denerwował brak wiedzy o tym, jakimi metodami się posługuje. Dowiedziałam się, że integratywnymi czyli dalej wiem, że nic nie wiem hehe. No orientuję się, że mowa o nawykach to behawioryzm, że kotwiczenie to trochę NLP... Najważniejsze chyba, by działało.
"Odkąd sięgam pamięcią, zawsze było coś nie tak..."
 
Diuna
#11 Drukuj posta
Dodany dnia 13/02/2012 12:09
Awatar

Platynowy forumowicz


Postów: 2684
Data rejestracji: 08.11.11

U Psychiatry do szewskiej pasji doprowadzało mnie jej tempo mówienia. Mówiła baaardzo powoooli, jakbym mogła przypadkiem nie zrozumieć. Na koniec uraczyła mnie wiedzą, że dołek powróci. Jakbym tego nie wiedziała!
Srutututu, pęczek drutu
 
girl interrupted
#12 Drukuj posta
Dodany dnia 18/03/2012 22:13
Awatar

Srebrny Forumowicz


Postów: 1339
Data rejestracji: 23.09.10

U psychiatry:
Na wzmiankę o zimnych dłoniach powiedziała "[i]Może się Pani w żabkę przemienia[/i]" - mogła chociaż powiedzieć, że to nerwowe.

Wchodzę i wita mnie tekst "[i]Złych informacji nie chcę słyszeć, same dobre[/i]" - to tak, jakby chciała bym u niej zakłamywała rzeczywistość

I jeszcze dość niefortunne na wzmiankę o tym, że po Abilify nie wiem, co robiłam 5 minut temu "[i]Hmm, bierz na noc to to prześpisz[/i]" i "[i]Czy coś Ci z mojej strony zagraża?[/i]" - tak, skierowanie do szpitala Grin
 
girl interrupted
#13 Drukuj posta
Dodany dnia 25/03/2012 19:42
Awatar

Srebrny Forumowicz


Postów: 1339
Data rejestracji: 23.09.10

I jeszcze u psychiatry: "[i]Czy rodzina zauważyła coś nie tak w pani zachowaniu[/i]"? Chciało się rzec, że "w niedzielne popołudnia latam z siekierą po swoim pokoju, na pozostałe dni tygodnia mam inne rekwizyty", ale zmilczałam i odpowiedziałam, że nie.

Sytuacja z wizyty u psychiatry mojej siostry: Psychiatra wyjął ze swojej torby Ketipinor (kwetiapina) i mówi: "[i]Pani sobie to weźmie zamiast Pernazyny, bo wie Pani, już Pani długo to bierze to lekarstwo traci działanie...[/i]", wypisał receptę na moją siostrę i schował do swojej torby - czy to denerwuje? Tak, bo siostra po Ketipinorze dostała wysokiego ciśnienia i teoretycznie mogła się nawet przekręcić. Teraz zostaje bez Pernazyny, z samym Rispoleptem do czerwca, c'est la vie.
"Odkąd sięgam pamięcią, zawsze było coś nie tak..."
 
tajfunek
#14 Drukuj posta
Dodany dnia 25/03/2012 19:53
Awatar

300% normy


Postów: 7284
Data rejestracji: 31.05.09

Mnie denerwuje psychiatra jak rozkłada na czynniki pierwsze moje zdania. Nienawidzę tego.
Wkurza mnie pytanie, "co miała pani na myśli mówiąc..." i "i to jest powód by się od razu zabijać?"
 
Pogodna
#15 Drukuj posta
Dodany dnia 25/03/2012 21:59
Awatar

Grupa Trzymająca Władzę


Postów: 3860
Data rejestracji: 23.06.10

Wkurza mnie kiedy psychiatra zamiast udzielać mi odpowiedzi na moje pytania, informować o rokowaniach funduje mi gadkę typu: bardzo dobrze, że tak szybko Pani zareagowała, bardzo dobrze, że zaczęła brac leki, tak świetnie jest Pani siebie świadoma, ze psychiatra nie jest potrzebny- czyli najdroższe pochwalenie mojej osoby i jeszcze 100 zł za to płacę. Terapeuta najeżdżający na psychiatrę, i twierdzący, że leki nie są mi potrzebne, że wszystko należy przepracować i zniknie - w sensie lęki i depresja.
Nieśmiertelność jest bardzo łatwa do osiągnięcia. Wystarczy nie umierać.
 
Nieustraszona
#16 Drukuj posta
Dodany dnia 25/03/2012 22:09
Awatar

Grupa Trzymająca Władzę


Postów: 6722
Data rejestracji: 03.04.10

Mnie wkurzało u poprzedniej psychiatry mówienie"ale jesteś niedojrzała". Chodziło to, że ja nie wiedziałam co z ta informacja zrobić. Jak mam być dojrzała. Kończyło się dołem i samobiczowaniem. Lepiej brzmiałoby i było bardziej efektywne: takie myślenie jest niedojrzałe takie zachowanie jest niedojrzałe. Z tym wiadomo co zrobić.

Jesteś niedojrzała to po prostu etykietka.
Kiedyś musisz się pożegnać z nadzieją na lepszą przeszłość....
 
sensitivechild
#17 Drukuj posta
Dodany dnia 25/03/2012 22:19
Awatar

Platynowy forumowicz


Postów: 2771
Data rejestracji: 04.12.10

Mnie w Terapeucie denerwuje to, że stawia siebie w pozycji osoby bliskiej, a w rzeczywistości nią nie jest. Przecież za 1,5 roku powie mi "nara". Poza tym nic o nim nie wiem (wiem, że to dobrze), mimo wszystko czasami to irytujące, chociaż wiem, że to ma związek z moim poczuciem bycia słabszym.
W mojej warszawskiej psychiatrze chyba nic mnie nie denerwowało. Była idealna - zawsze empatyczna, mająca czas i cierpliwość, spokojna. Czekała, aż sama zechcę brać leki i dbała o to, jak się czułam. Dodam, że chodziłam do niej na NFZ.
[color=#ff00cc]''Two and a half years ago, hell came to pay me a surprise visit" Andrew Solomon[/color]
[b][color=#ff9900]
"-Puchatku? -Tak Prosiaczku? -Nic- powiedział Prosiaczek biorąc Puchatka za łapkę - Chciałem się tylko upewnić,
 
matilde
#18 Drukuj posta
Dodany dnia 07/10/2012 23:52
Rozgrzany


Postów: 70
Data rejestracji: 28.09.12

Ja wypowiem sie chyba bardziej ogolnikowo. Chyba, bo calkiem mozliwe, ze w ogole mi to nie wyjdzie.

Zaczelam sie zastanawiac, czy nie jestem troche za bardzo krytyczna, ale z racji tego, ze jestem perfekcjonistka oczekuje profesjonalizmu. Kazdy moze sie pomylic, ale sa rzeczy, o ktore naprawde mozna zadbac.

Juz pisalam na watku o "idealnym" terapeucie o pomieszczeniu. Powroce do tego. Moze niech bedzie w punktach o tym, co mnie denerwuje:

1) Zegar, ktory przykladowo wisi na scianie, ale nie za moimi plecami, tak jak powinno byc. Dla terapeuty przeciez jest to wygodne. Moze sprawdzic w dowolnej chwili, ktora godzina tak zebym tego nie dostrzegla i nie posadzila go o chec szybkiego powrotu do domu. Nawet jesli rzeczywiscie chce wrocic do domu, nie musze o tym wiedziec Smile
2) Krzesla na wprost siebie, a nie pod katem, jakbysmy mieli stosowac, jakas gre slow. Przychodze po pomoc, nie konfrontujemy sie i nie sprawdzamy, kto jest slabszy, a kto mocniejszy. Moze na mnie rownie dyskretnie spogladac, jak bylo juz w kwestii zegara.
3) Przywitanie - wiecznie to samo pytanie na poczatek staje sie nudne. Sprawia wrazenie, ze mam do czynienia z kims, kto jest troszke sztywny. Sztywnosc kojarzy mi sie natomiast ze skrepowaniem, albo jakas obawa, by nie popelnic bledu przy pacjencie. Taki ktos, kto sie boi o popelnieniu bledu nie skupia sie na danym pacjencie "tu i teraz". Skupia sie na sobie.
4) Pozegnanie - podobnie, jak w przywitaniu. Np. zdanie: "Czas juz nam sie powoli konczy, dlatego za chwile musimy konczyc" Co za problem powiedziec to inaczej? Taki terapeuta przywiazany do rutynowych powitan i pozegnan z pewnoscia tak samo wita i zegna kazdego pacjenta, zapominajac o indywidualnym podejsciu. Znow widze, ze go nie ma "tu i teraz" ze mna, ale bardziej ze soba jest. Pierdola? Dla mnie nie.

Poza tym:
1) Ziewanie - to prawdziwy [b]skandal[/b]. Nie posadzam terapeuty o znudzenie. Rownie prawdopodobne, ze sie nie wyspal, albo po prostu potrzebuje sie dotlenic. Jednak jest masa innych ludzi mogacych odebrac to wlasnie, jako przejaw znudzenia. Sama nie ziewam od lat przy ludziach. Wytrenowalam w sobie umiejetnosc ziewania bez otwierania ust. Moze brzmi nonsensownie, ale naprawde tak robie. Z tego powodu mam takie, a nie inne oczekiwania.
2) Identyczne pytania zadawane na sesjach - np. to samo pytanie zadane na sesji 3 i 9. Wiadomo, nikt nie ma tylu terapeutow, co terapeuta pacjentow, dlatego trudno mu wszystko spamietac. Nagrywanie bardzo pomaga. Zdaje sobie sprawe, ze do pewnych rzeczy nalezy wracac, ale podobnie jak w przywitaniu oraz pozegnaniu mozna do tego wrocic za posrednictwem troche innego jezyka. Jezyk polski nie jest, az tak ubogi.
3) Cytowanie tego co powiedzialam i przerabianie na ksztalt wlasnych wnioskow - mimo ze mozemy sie zgadzac. Chodzi tutaj o to, ze niektorych terapeutow uczy sie tego "triku", jako sposobu na zblizenie sie do pacjenta, na pokazanie mu ze jest ktos kto go rozumie. Fajnie, jesli rzeczywiscie ktos taki jest i to jest wlasnie ten terapeuta. Nie lubie tylko bycia zbyt szablonowym i ludzi zbyt szablonowych. Terapeuta nie moze, az tak teoretycznie do mnie podchodzic i tak bardzo skupiac sie na metodach, jakie mu wskazali. Tu musi byc miejsce na kontakt. Dla mnie w tym wypadku kontaktu nie ma, czuje jakby ktos chcial mnie nabrac, ze kontakt jest. Moze w scianie, co najwyzej Wink
4) Brak pomyslu, co robic dalej - lepiej sie przyznac do tego, a nie udawac speca. Chociazby patrzenie w sciane przez kilkanascie minut i udawanie, ze ma to jakis cel. Jedna taka kobieta, z ktora mialam do czynienia patrzyla w sciane przez jakies 10 minut i milczala. Zrobila tak trzy razy. Zreszta czesto tak postepowala. Wcale mnie nie obserwowala, to ja patrzylam na nia. Nudzilam sie. Widzilam, ze nie wie, co powiedziec. Gdy spogladamy przed siebie, tak jak ona to robila, to sygnal ze myslimy co powiedziec. Mialam wrazenie, ze musi sie jeszcze wiele nauczyc i to nic zlego. Lepiej po prostu nie zajmowac mojego czasu, ktory moge wykorzystac na kontakt z kims innym, a ona na pomoc psychologiczna, a nie terapie ze mna.

Przyklady i punkty mozna by mnozyc, ale troszke mi sie nie chce, bo jutro wstaje do pracy. Dobranoc Smile

---
EDIT: Tutaj sie czepiam, ale po prostu musze to dodac. Do szewskiej pasji doprowadza mnie zdanie [b]"Ale to jest Pani problem"[/b]... Matko, ja wiem!

Teraz, juz serio dobranoc Pfft
Edytowane przez matilde dnia 07/10/2012 23:57
 
Jaskolka
#19 Drukuj posta
Dodany dnia 08/10/2012 00:04
Awatar

Platynowy forumowicz


Postów: 2580
Data rejestracji: 13.10.10

[quote]4) Brak pomyslu, co robic dalej - lepiej sie przyznac do tego, a nie udawac speca. Chociazby patrzenie w sciane przez kilkanascie minut i udawanie, ze ma to jakis cel. Jedna taka kobieta, z ktora mialam do czynienia patrzyla w sciane przez jakies 10 minut i milczala. Zrobila tak trzy razy.[/quote]
Co jakiś czas ktoś wspomina na forum całą przemilczaną sesję Pfft A podobno też pomaga...
Wydaje mi się, że to Ty powinnaś decydować, co robić dalej. Terapia to nie lekcja, gdzie jest dany materiał do zrealizowania, a pani nauczycielka ma zorganizować uczniom zadania do wykonania od dzwonka do dzwonka... Jeśli się nudziłaś - to czemu o tym nie powiedziałaś?
 
sigma
#20 Drukuj posta
Dodany dnia 08/10/2012 00:11
Awatar

Grupa Trzymająca Władzę


Postów: 12627
Data rejestracji: 12.02.11

Otóż to - to nie terapeutka ma na sesji mówić, tylko Ty. To nie ona straciła 10 minut sesji, tylko Ty, skoro w tym czasie się nudziłaś.

I ponowię pytanie z wątku o idealnym terapeucie - po co Ty chodzisz na terapię?
Trudno mi sobie wyobrazić, że takie nastawienie na wyłapywanie każdego "błędu" (celowo w cudzysłowie, bo większość opisywanych to rzeczy to nie są żadne błędy) może współwystępować z intensywną pracą nad sobą. A do tego właśnie jset terapia - żebyś TY nad sobą pracowała. A nie żeby terapeuta odpowiednimi słowami się do Ciebie zwracał i ustawiał zegarek zgodnie z Twoimi fanaberiami i odpowiednio na niego patrzył.
Edytowane przez sigma dnia 08/10/2012 00:11
karą za niewiarę będzie lęk
który już nie zechce opuścić mnie
 
Przeskocz do forum:

51,662,739 Unikalnych wizyt

Powered by PHP-Fusion copyright © 2002 - 2024 by Nick Jones.
Released as free software without warranties under GNU Affero GPL v3.

2024