Zobacz temat
Mam Efkę :: O psychiatrii :: Choroba afektywna dwubiegunowa
Który to prawdziwy ja
|
|
Utracjusz |
Dodany dnia 07/01/2016 10:09
|
Rozgrzewający się Postów: 39 Data rejestracji: 14.12.15 |
Od pierwszego epizodu manii minął rok. Byłem w szpitalu, straciłem pracę, musiałem zmierzyć się z nową sytuacją i nie udałoby mi się, gdyby nie moja żona. Niestety nasze wspólne życie jest ostatnio gehenną. Kłócimy się o wszystko, zwłaszcza, że ja nadal babram się w depresji, nie chce mi się nieraz myć, palę papierosy, choć próbuję rzucić. Sprzątanie w domu to dla mnie największa kara, ubranie się ładnie według wytycznych żony rodzi mój opór. Nie wiem czy to podświadome trzymanie kontroli, sprzeciwianie się, bunt, frustracja. Tak naprawdę nie wiem już kim jestem i który ja to prawdziwy ja, co jest chorobą, a co lenistwem, podłym charakterem, potrzebą stawiania się. Do tej pory moje życie było oparte na walce ze sobą i o lepszą jakość, bo pochodzę z patologicznej rodziny (z perspektywy choroby nie dziwię się, że na nią zapadłem, bo mój ojciec wyzywał mnie od najgorszych, choć byłem prymusem w szkole i poza nią, a matka mówiła, że jestem super i darzyła wielką miłością) i chciałem żyć lepiej, ułożyć sobie byt w sposób akceptowalny dla mnie i po prostu dobry. Po drodze jednak zrobiłem wiele rzeczy, których żałuję. Przyzwyczaiłem się też do pewnego standardu życia, dodam, że niezdrowego. I teraz, gdy przyszła choroba - trudno mi rozeznać, co mogę "nią tłumaczyć", a co jest częścią mnie. Bardzo trudno mi jest pracować nad sobą i wierzyć swoim osądom, bo sobie już nie ufam. Mam bardzo często potrzebę, aby ktoś mi mówił co mam robić, ale za chwilę buntuję się w sobie, że co, że ja jestem jakimś dzieckiem i niesamodzielną ciapą? Mieszanka ambicji, męskiego poczucia kontroli przy jednoczesnej słabości, bo nieraz nie ogarniam podstawowych spraw, a chciałbym sięgać po większe. Mimo świadomości, że prawidłowa kolejność jest od mniejszych do większych, chcę zrobić coś po swojemu i niestety mi to nie wychodzi. Z kolei oddanie wszystkiego tym zasadom to jakby utrata wpływu, życie według czyjegoś rozumienia "normalności". Czuję tyle wewnętrznej sprzeczności... Jestem ciężarem dla siebie i czuję się winny, że ciągnę moją żonę w dół. Nie byłem super stabilnym gościem nigdy, ale wierzyłem w swój intelekt, pchałem w niego dużo wiedzy psychologicznej, aby zrozumieć procesy i próbować się z nimi mierzyć. Gdzieś po drodze wypaliłem się w tym bujaniu się z przeszłością, dlatego odpuściłem higienę psychiczną. Z pewnością miało to wpływ na wystąpienie manii i pierwszego epizodu choroby. Jak sobie radzicie z takimi bagażami? Czy chorobę traktujecie jak wyzwanie mogące zmienić Wasze życie w lepsze, bardziej świadome wybieranie dobrych działań? Wiem, że ta choroba się nie skończy, ale chcę przynajmniej wierzyć, że normalne problemy i praca nad sobą jest możliwa, by zmienić nawyki i autodestrukcyjne myślenie czy działanie. |
|
|
Lilium |
Dodany dnia 07/01/2016 10:36
|
Rozgrzewający się Postów: 17 Data rejestracji: 01.01.16 |
o matko! czasem czuję się tak samo jak Ty! Czasem tracę kontrolę, nie wiem czy to ja czy nie ja i później mi jest głupio, bo np. powiem coś niefajnego bliskiej osobie. Bujam się od prób życia zdrowo do takiego "niechce mi się" i "mam to w nosie". Nie wiem jak traktuję chorobę, próbuję z nią walczyć, bo nie chce być niemiła, robić głupot i zawalać ważnych rzeczy. Chcę być szczęśliwa, realizować swoje cele i marzenia- tylko, że niewiele mi z tego wychodzi. Czasem mam wrażenie, że się miotam |
|
|
kwiatek4 |
Dodany dnia 08/01/2016 11:53
|
Rozgrzany Postów: 70 Data rejestracji: 06.01.15 |
Witaj Utracjuszu! Jesteś zapewne młodym inteligentnym facetem ,którego trafił ten masakryczny CHAD. Jestem żoną już niestety śp.chadowca ,z którym przeżyłam 20 lat ( z czego 11 chad). To niesamowita choroba (mąż mimo przyjmowania leków miał 4-ry manie i z 5 depresji!!!) Był na rencie ,palił czasami w manii po 40 papierosów ,spał po 2 godziny itp.. Piszesz ,że Twoje życie z żoną jest gehenną , owszem małżeństwo z chadowcem to masakra Kobieta -żona ,musi być bardzo dzielna i liczyć na siebie zarówno w manii jak i w depresji !!! Potrzeba silnej więzi emocjonalnej pomiędzy małżonkami ,żeby razem funkcjonować. W gruncie rzeczy chadowcy to wspaniali ludzie wrażliwi , dobrzy ,inteligentni.Ja znalazłam to forum parę lat temu szukając grupy wsparcia to pisanie na forum dodawało mi sił Walcz z tą chorobą na ile możesz staraj się być miły dla żony (co nie jest łatwe!!). Trzeba oswoić się z myślą,ze ta choroba jest nieuleczalna,każdy chadowiec ma indywidualny przebieg i długość epizodów... U mojego męża manie były na początku co 4 lata ,potem co 3 lata ,ale ta choroba degraduje też fizycznie organizm ,trzeba robić badania ,bo mój mąż zmarł na cukrzycę , o której nie wiedział ale w sumie wykończył go CHAD (4-ry długie manie),Bardzo kochałam męża i teraz mi go brakmimo ,że nasze małżeństwo nie było sielanką....Odszedł w wieku 48 lat ,niedługo mija 3 miesiące od jego śmierci ...Utracjusz dbaj o siebie ,przyjmuj leki ,bo to jest ważne pozdrawiam ,Jeśli chcesz odpisz |
|
|
lejdi |
Dodany dnia 09/01/2016 00:20
|
Rozgrzewający się Postów: 4 Data rejestracji: 18.02.14 |
U mnie też ostatnio tragedia. Moja zazdrość o rzeczy błahe urasta do gigantycznych rozmiarów, czepianie się o wszystko, wybuchy złości- po to by za chwilę tulić się, przepraszać. A po 10min mieć łzy w oczach i myśleć o tym, jak beznadziejna jestem i ze nie zasługuję na tych ludzi, którzy mnie otaczają. Nie wiem, czy jestem chadowcem. Lekarz powiedzial, że podejrzewa. Tak, czy inaczej- na pewno jestem niestabilna emocjonalnie i ranię ludzi, których kocham. Nie umiem tego powstrzymać. To jakieś wariactwo, jak z tym żyć? A może jestem po prostu wredną małpą, egoistką która ma w tym jakieś profity? Tragedia, styczeń zaczął się źle |
|
|
Alia |
Dodany dnia 09/01/2016 10:45
|
Grupa Trzymająca Władzę Postów: 2831 Data rejestracji: 01.09.09 |
Kilka moich obserwacji z punktu widzenia żony chorego (na nerwicę natręctw i częściowo depresję). Po pierwsze, pokusa, żeby usprawiedliwiać wszystko chorobą, żeby w ten sposób wyjaśniać każde zachowanie, jest bardzo silna. I bardzo niebezpieczna, bo w ten sposób można sobie odpuścić. "To nie ja, to moja choroba, chyba nie masz do mnie pretensji o to, że jestem chory?" - pewnie wiesz, o czym piszę. Po drugie - żona nie może być Twoją protezą. Może Ci pomagać, towarzyszyć Ci w trudnościach, ale nie może robić wszystkiego za Ciebie. Pierwsza terapeutka mojego męża chyba niezbyt dobrze znała się na nerwicy natręctw, bo miała pomysł, że kiedy on stał w łazience i godzinami mył ręce, mam do niego przychodzić i go z tej łazienki wyciągać. Tragedia, nieprzespane noce, rodząca się we mnie furia. Kolejna terapeutka stwierdziła, że nie ma mowy, to mąż ma wkładać wysiłek w walkę z chorobą, nie ja. A kiedy męczył się z natrętnymi myślami, miał się do mnie nie zwracać z prośbą o potwierdzenie "to tylko choroba, prawda?" I to zadziałało. Po trzecie - w tej chwili brzmi to pewnie abstrakcyjnie, ale spróbujcie nie dostosowywać swojego życia tylko i wyłącznie do Twojej choroby. My na przykład przez 5 lat nie byliśmy na wakacjach, bo ja bałam się wyjazdu i wszystkich natręctw z tym związanych. Spróbujcie mimo wszystko mieć jakieś wspólne sprawy, jakieś przyjemności w życiu - to pomoże nie tylko Tobie, ale przede wszystkim żonie. |
|
|
Utracjusz |
Dodany dnia 12/01/2016 14:51
|
Rozgrzewający się Postów: 39 Data rejestracji: 14.12.15 |
Dzięki za Wasze odpowiedzi. Broń Boże nie chcę wszystkiego usprawiedliwiać chorobą, ale jest masakrycznie trudno odróżnić co nią jest, a co już nie. Często dochodzę do wniosku, że po prostu trzeba żyć obok tej choroby. Miałem ostatnio kilka dobrych dni. Wstawałem nawet fajnie z rana, ale np. kiedy już zrobiłem śniadanie, zasiadłem do TV i oglądałem coś, co powodowało pozytywne emocje (np. Voice Of Poland), to nagle zaczynałem płakać. Tak z niczego, bez powodu. Miałem trochę poczucie straty, że Ci ludzie tam spełniają swoje marzenia, że są zdolni i w ogóle - tyle dobrego się dzieje. A ja tutaj cieszę się, że śniadanie sobie zrobię Trochę maławe to wszystko, mimo wszystko staram się przyzwyczajać, że to emocje falują, a ja nie do końca czasem mam nad nimi kontrolę. |
|
Przeskocz do forum: |