Zobacz temat
Mam Efkę :: Nasze wątki :: Nasze wątki - część otwarta
co w rogicie dzisiaj leży
|
|
rogit |
Dodany dnia 24/07/2015 14:21
|
Rozgrzewający się Postów: 18 Data rejestracji: 21.07.15 |
Wszystko w Tobie... mógłbym Cię na kolanach błagać, góry obiecać z pereł, złota, samemu przyszło się z tym zmagać, pustka mną bardziej coraz miota. nie znajdę słowa dla pewności, zaręczyć nie dam w dzień czy w nocy, jak palec tkwię w swej naiwności, czekam - bo wszystko w Twojej mocy, w nieładzie naszych przypadłości, mieszka w nas strachu wielka gruda, gdy opadł kurz okropnych złości, pytać chcę co dzień - czy nam się uda? czy mogę wszystkich upiorów wzloty, ujarzmić, związać, nie dojść do głosu, czy możesz chcieć dać mi zaufać? rzucona kość nie skreśla losu. czy żyć mi pozwolisz tak uparcie, jak upór inwestujesz w siebie? pokazać, że mogę być oparciem, bo już nie mogę żyć bez Ciebie, czy masz odwagę, choć sam się boję zawierzyć w siłę stabilności, bo ja się troję tu i dwoję, w imię zranionej naszej miłości, czy nawet jeśli tak jak przed laty, nic już, bo urok złych wspomnień będzie, mijając wszelkich uprzedzeń pryzmaty, los nici naszych w jedną uprzędzie? nawet gdy "koniec", "basta" słyszę, "dziś każdy swoją rzepkę skrobie", po cichu, bez pamięci, skrycie, i bezkrytycznie kocham się w Tobie, 2015-07-23 Cholernie tęsknie... |
|
|
RedKate |
Dodany dnia 25/07/2015 00:43
|
Grupa Trzymająca Władzę Postów: 2185 Data rejestracji: 06.07.12 |
Pięknie i uczuciowo... Życzę, aby tęsknota ustąpiłą szczęściu. Fajnie, że założyłeś wątek. [color=#3399ff][i][small]"Moja doprowadzona do ostateczności dusza doszła do głosu. Z zimną furią, z pełną świadomością tego co robię, przestałam panować nad sobą." Joanna Chmielewska - "Całe zdanie nieboszczyka"[/small][/i][/color] |
|
|
rogit |
Dodany dnia 25/07/2015 14:18
|
Rozgrzewający się Postów: 18 Data rejestracji: 21.07.15 |
Ach, żeby tęsknota była miejscem w autobusie i dała się tak łatwo zwolnić... |
|
|
Magdalenka |
Dodany dnia 25/07/2015 22:26
|
Rozgrzewający się Postów: 4 Data rejestracji: 13.07.15 |
znam ten klimat, chyba się tak czuję kiedy czasem znów spędzam czas ze swoim instrumentem, dźwięki czy słowa... cudownie to ująłeś w każdym razie anielska cierpliwość wymaga diabelskiej siły na szczęście"muzyka leczy mnie i oddycham..." |
|
|
rogit |
Dodany dnia 27/07/2015 15:02
|
Rozgrzewający się Postów: 18 Data rejestracji: 21.07.15 |
Czekanie jest najtrudniejszym dla mnie czasem. Czekam na pracę, czekam na terapię, czekam na Nią. Chyba sobie dopiszę do cv: umiem świetnie czekać. Bo cóż mogę zrobić? Gdy do terapii jeszcze tygodnie, do nowej pracy dni. A do Nich? Bliscy są jak dane. Zdjęcia, dokumenty, prezentacje. O ich wartości przekonujemy, się gdy już nie ma. Są bezcenne, gdy są. I nie ma takich pieniędzy, które chciałoby się zapłacić, gdy się straci. Od kilku dni dokonuje samochłosty myślami, że to stracone bezpowrotnie. Będzie Nas dzielić 150 km, z czasem się wyleczę z Niej, ale przeraża mnie myśl, że stracę tyle pierwszych razów małych ludzi, H. ma 4 lata, M. ma 1,5 roku. Najtrudniej mi się pogodzić ze, zdawałoby się fundamentalnym dla relacji w, zdawało się poważnym związku - elementarną wyrozumiałością. Czy tak bardzo zawiodłem? Z ChADem czy nie? Czy tak bardzo miała mnie dość? Może to wszystko jeszcze zbyt gorące, jakakolwiek próba dotknięcia historii kilku ostatnich tygodni zwyczajnie parzy. A może to nie była miłość. Taka na dobre i na złe. Bo była tylko na dobre. A gdy przyszła pora na złe, to podkuliła ogon i uciekła, zanim ocknąłem się w szpitalu. I dlatego nie potrafię się pogodzić, że słyszę... "gdybyś tego nie zrobił" (kolejna próba smobójcza). Ale zrobiłem. Ale żyję i żałuje. I zaczynam się uczyć jak żyć, by życie nie było szmatą za 2 zł w markecie. Zrobiła się dziura, trudno - kosz i kupimy nową. Jak ustrzec siebie i innych przed słabością. Tylko czy to ma jakieś znaczenie? W tej chwili przestaje, bo razem, z Nią i dziećmi byłoby łatwiej, normalniej. Czy powinienem przeprosić? Czy powinienem prosić o kolejną szansę? Czy powinienem błagać? Nie wiem, więc czekam..Bo może My, choć nie ma Nas, ale są dzieci, Nasze dzieci. A to dla mnie jedno i to samo. Tam gdzie Ona tam i One. Dlatego w zawieszeniu bardzo niewygodnym trwam, bo to męczące. Poczytałem o terapii grupowej. Na razie z zainteresowaniem, choć z pewną rezerwą. Bez konkretów. Może znacie jakieś placówki, konkretnych terapeutów? Czy potrzebne jest skierowanie? Jak nie znajdę to zawieszę w innym temacie. |
|
|
rogit |
Dodany dnia 28/07/2015 11:48
|
Rozgrzewający się Postów: 18 Data rejestracji: 21.07.15 |
Z rozmyślań przy księżycu Dziś do mnie przyjdź, a może jutro. Ukołysz mnie do snu. W suknię niebieską wystrój się, I białą bluzkę z lnu. Nawet już czekać mi nie trzeba, Nawet nie myślę zanim zasnę, A wiem, że znów odwiedzisz mnie. Bo sercem i w snach w Twoje patrzę. Wygrywam kiedy siłą chęć. Tak wiele jeszcze do stracenia. Jesteśmy My? Czy nie ma Nas? Zostały już złudzenia. Czy łudzić się, że kiedyś znów Nie tylko w snach odwiedzisz mnie? Dobranoc szepniesz mi bez słów, Że tuż przed snem przytulę Cię. Mogę się tępo gapić w niebo, Godziny trwonić w rozmyślaniu. W snach o tym nie mówi się... O niewygodach przy rozstaniu. Znów sobie wyśnię scenę w parku. Nim oczy zamknę uronię łzę. Szliśmy za dziećmi, biegał nasz pies... A rano znów obudzę się. |
|
|
Alia |
Dodany dnia 30/07/2015 09:16
|
Grupa Trzymająca Władzę Postów: 2831 Data rejestracji: 01.09.09 |
Jedno mogę odpowiedzieć na pewno - tak, na terapię grupową potrzebujesz skierowania od lekarza psychiatry. Mój mąż choruje na nerwicę natręctw. Teraz już jest całkiem dobrze, ale w najgorszej fazie jego choroby było cholernie ciężko, czasem po prostu czułam, że nienawidzę go z całego serca. Rozumowo wiedziałam, że to choroba, ale kiedy po raz kolejny nie mogliśmy wyjść z domu, bo on zawieszał się z dłonią na klamce, kiedy tracił kolejną pracę, bo się nie wyrabiał i zasypiał na zebraniach, było mi naprawdę trudno. Ostatecznie sama trafiłam na terapię, później była diagnoza umiarkowanej depresji i leczenie psychiatryczne. Nadal nie jest łatwo. Dla mnie najtrudniejsze w tym wszystkim jest poczucie, że jestem zawsze na drugim miejscu, bo na pierwszym miejscu jest choroba i jej wymagania. I że w przestrzeni naszego związku mąż i jego choroba zajmują tyle miejsca, że dla mnie, dla moich spraw, moich problemów, zostaje już bardzo niewiele. Ale nadal jakoś się trzymamy. |
|
|
rogit |
Dodany dnia 30/07/2015 15:29
|
Rozgrzewający się Postów: 18 Data rejestracji: 21.07.15 |
Wcale nie oczekuje, że będzie łatwo. Teraz czuję się dobrze, nie mam huśtawek, nie mam lęków (jak w dołkach, gdzie na każdy dźwięk dzwonka się wzdrygałem, a komórkę wyłączałem, bo jeszcze ktoś zadzwoni i będzie chciał mi dokopać). Po protu może to niedosyt indywidualnej po tym jak doświadczyłem namiastki w grupie. Jedyne co mnie gniecie to cholerne poczucie żalu, że Ona idzie na łatwiznę i ucieka. To nie pierwszy raz, kiedy po kryzysie i kolejnej hospitalizacji po prostu się pakuje i jedzie do mamy. Chcę nad tym zapanować i nie dać wskoczyć ChADowi na pierwszy plan. Tylko czy ktoś, kto mówi w jednym zdaniu "rozumiem, że masz chorobę, ale dlaczego to robisz?" jest w stanie na nowo dać kredyt zaufania. Targa mną olbrzymia tęsknota. Za jej uśmiechem i bliskością, nawet za jej wrogim spojrzeniem. Nie mogę przestać myśleć o dzieciach. O tym co robią, czy były na spacerze, czy są spokojne w nocy i czy niczego im nie brakuje. Ona praktycznie wychowywała się bez ojca i dziwi mnie, że z taką łatwością jest o krok od tego, żeby i nasze dzieci tak się wychowywały. Dziwi, bo Ona ma świadomość, że to nie jest dobre. Dla całej czwórki. Ja nie chcę iść na łatwiznę. I mimo wszystko czuję się bezradny. W próbie odbudowania... relacji... emocji... partnerstwa, bo bladego pojęcia nie mam czy Ona ma jeszcze siły. Chociaż z drugiej strony zastanawiam się, czy ja powinienem tak wymagać wiele od siebie, żeby nasze małe stadko było w komplecie, skoro Ona z taką łatwością potrafi rzucić to wszystko i być tam gdzie nie ma mnie i moich problemów. I choć byłem wściekły na Nią i choć żal pozostał, to nie wyobrażam sobie życia bez Nich. |
|
|
sigma |
Dodany dnia 30/07/2015 15:42
|
Grupa Trzymająca Władzę Postów: 12627 Data rejestracji: 12.02.11 |
Bardzo łatwo przerzucasz winę za swoje zachowanie na chorobę, a odpowiedzialność za ponoszenie konsekwencji swojej choroby - na swoją kobietę. Piszesz o tym tak, jakbyś to Ty był w tej sytuacji ofiarą, a nie kobieta, która zostaje sama z dwójką dzieci, bo jej mąż (?) właśnie chciał się kolejny raz zabić. Nie przyszło ci do głowy, że Ona nie odpowiada tylko za siebie, ale też za dzieci? Może chce im oszczędzić dorastania w lęku przed próbami samobójczymi ojca? Takie doświadczenia wcale nie są dla dzieci lepsze, niż dorastanie bez jednego z rodziców. karą za niewiarę będzie lęk który już nie zechce opuścić mnie |
|
|
RedKate |
Dodany dnia 30/07/2015 15:58
|
Grupa Trzymająca Władzę Postów: 2185 Data rejestracji: 06.07.12 |
[quote]Ona idzie na łatwiznę i ucieka. [/quote] Bardzo mi się nie podoba to zdanie. W życiu z osobą chorą nie ma łatwizny. Nie możesz mieć jej za złe, że chroni siebie i dzieci, dopóki będziesz dopatrywał się winy w innych nic nie osiągniesz. To nie choroba targnęła się na Twoje życie, a Ty sam. Kto tak naprawdę próbował iść na łatwiznę i uciec? [color=#3399ff][i][small]"Moja doprowadzona do ostateczności dusza doszła do głosu. Z zimną furią, z pełną świadomością tego co robię, przestałam panować nad sobą." Joanna Chmielewska - "Całe zdanie nieboszczyka"[/small][/i][/color] |
|
|
Alia |
Dodany dnia 30/07/2015 16:00
|
Grupa Trzymająca Władzę Postów: 2831 Data rejestracji: 01.09.09 |
Szczerze - moja matka została w przemocowym (przemoc psychiczna, nigdy fizyczna) małżeństwie ze względu na siostrę i mnie. A ja nie wiem, czy nie byłabym szczęśliwsza i mniej pokręcona psychicznie (bo że nie tylko mąż ma swoje problemy, tego jestem absolutnie świadoma), gdyby jednak odeszła od ojca, jak to zrobiła jego pierwsza żona. Po terapii zostało mi tyle, że z całkiem niezłym skutkiem staram się unikać wkręcania w ich chore układy - i że zauważyłam, że w tym układzie moja matka jest nie tylko ofiarą. |
|
|
rogit |
Dodany dnia 31/07/2015 02:39
|
Rozgrzewający się Postów: 18 Data rejestracji: 21.07.15 |
Właśnie staram się przestać szukać winnych, tylko znaleźć rozwiązania. Bardzo chciałbym być odpowiedzialnym za siebie, ale czasem tracę kontrolę nad tym. Do póki to nie stanie się namacalne nie ma mowy o bezpieczeństwie. Wszystkich. Choroba, taka czy inna, nie sprawiłaby, że ja mógłbym zostawić kogoś w trudnych chwilach. Po kilku Waszych postach jestem przekonany, że dobrze się stało, że tu trafiłem. [quote][b]sigma napisał/a:[/b] Bardzo łatwo przerzucasz winę za swoje zachowanie na chorobę, a odpowiedzialność za ponoszenie konsekwencji swojej choroby - na swoją kobietę. [/quote] [quote][b]RedKate napisał/a:[/b] To nie choroba targnęła się na Twoje życie, a Ty sam. Kto tak naprawdę próbował iść na łatwiznę i uciec?[/quote] A to sobie wydrukuję i powieszę nad łóżkiem. Dużo pracy przede mną! Dziękuję, czuję się oblany zimną wodą i jest mi z tym dobrze. Mam nad czym myśleć. |
|
Przeskocz do forum: |
Podobne Tematy
Temat | Forum | Odpowiedzi | Ostatni post |
---|---|---|---|
Dzisiaj zrobiłam/em dla swojego leczenia | Psychoterapia | 880 | 12/04/2022 16:39 |
smutno mi dzisiaj | Porozmawiajmy | 6 | 03/03/2022 21:44 |