Zobacz temat
Mam Efkę :: Sprawy organizacyjne :: Przedstaw się
Moja historia - Moja Miłosc - Moja walka o ukochanego - Dzień dobry
|
|
RudyLis |
Dodany dnia 17/01/2014 08:40
|
Rozgrzewający się Postów: 2 Data rejestracji: 17.01.14 |
Witam Wszystkich Forumowiczów. Chciałabym opowiedzieć Wam swoją historię. Postaram się ją skrócić, nie wchodząc w szczegóły, bo uwierzcie....że mogłaby powstać z tego nie jedna książka, ale cala saga..... Myślę, że może w jakiś sposób moja historia pomoże Tym, którzy zmagają się z chorobą... Historię, opowiedzianą z drugiej strony. Nie chcę pisać, że jestem zdrowa, i wybrałam życie z chorym. Wybrałam życie z człowiekiem, którego pokochałam całą sobą, życie z człowiekiem, którego kocham, Jeśli chcecie mnie wysłuchać, dziękuję...bo ja bardzo chcę Wam opowiedzieć naszą historię. Poznaliśmy się ponad dwa lata temu bardzo romantycznie, to spotkanie było jak z filmu. Mój mąż patrzył na mnie przez cały wieczór, a ja na Niego, Brecht - opisał to kiedyś takimi słowami, że "On nie do ust jej nadawał się a do całego jej ciała...." można by pisać i pisać, w każdym razie zakochaliśmy się w sobie, odnaleźliśmy się, zaczęliśmy być razem...Ja kiedyś bardzo chorowałam...wiedziałam, ze nie mogę mieć dzieci... Od początku mój mąż miał zmiany nastrojów...łagodne, zareagowałam bo zobaczyłam, kiedy zaczęliśmy bardzo szybko mieszkać ze sobą, że On się męczy...obiecał, że pójdzie do lekarza. nie poszedł...i tak poznawałam Go...były dni. kiedy mógł góry przenosić i dni, kiedy mnie nienawidził...poznawałam Jego i Jego historię. Wychowywał Go tylko tata...mama ich zostawiła. Od dziecka był agresywny. A potem był już duży. Wyprowadził się od taty i nikt Go nie kontrolował. Lubił alkohol sporadycznie... i czasami zażywał substancje psychoaktywne...ja nie piłam nigdy, i nigdy nie brałam narkotyków...moja miłość tolerowała nawet to - teraz widzę, że kiedy miał czas depresji, wtedy kokaina dawała Mu niby moc..rzadko ale dawała... On przy mnie przestał imprezować, znaczy czasami wychodził: "ciągnęło go"...zdarzało się kilka razy, że zarwał noce, byłam zła... i zdarzył się CUD...zaszłam w ciążę...trudny był to czas. Czułam, że nie mam wsparcia i opieki. Mąż zamykał się w sobie coraz bardziej... o leczeniu nie było mowy... zdajecie sobie sprawę, że nie można niczego zrobić na siłę. Doskonale wiecie także, że ta choroba dotyka często ludzi z ponadprzeciętną inteligencją i wrażliwością...mój mąż wiedział, że leki w jakiś sposób "obniżą" jego bystrość i intelekt, szczegółowość, która w pracy była zaletą, a w życiu wielkim problemem... świat dla niego to inne barwy, i odcienie. Ciąża była dla nas trudnym czasem, moje drobne uwagi odbierał jako wielkie ataki... a ja czułam się bezradna...bo ciągnął mnie w dół ze sobą...a ja byłam, i trwałam... wszyscy dookoła mówili, że ten związek trwa dzięki mnie...mój mąż wiedział, że jest chory, ja nie....odrzucony przez matkę bał się, że go zostawię... nie zostawiłam. urodził się nasz syn. Mąż płakał...był ze mną. Psychologowie mówią, że narodziny dziecka - to w psychologii kryzys... nie dosłownie...ale jest to czas zmian...i sytuacja kryzysowa... myślę, że rozumiecie... Mąż zakochał się w naszym synu...ja widziałam, ze bywa smutny, byłam skoncentrowana na dziecku, instynkt i biologia...naturalne...ale próbowałam pomóc...postawiłam sprawę jasno - widziałam zmiany nastrojów - więc powiedziałam, że w porównaniu do jego czterdziestu lat, które przeżył - te dwa lata ze mną to niewiele więc coś z tym trzeba zrobić...zgodził się. zapisałam Go do specjalisty. mąż silny - nie mówił mi o strasznych lękach...a przecież ta choroba to straszne cierpienie i składa się głównie z lęków. próbował normalnie funkcjonować, starał się, zajmował się dzieckiem, i od czasu do czasu - nie dawał rady więc wychodził i z kolegami pił. wracał do domu, do mnie i małego dziecka z potwornymi wyrzutami sumienia...że znowu zawiódł. ja byłam zmęczona...ale byłam...trwałam. bolał Go brzuch. psychosomatyczna reakcja. ciągle miał napięcie. było źle...a ja nie sądziłam, że ta choroba jest w stanie "obdarzyć" człowieka taką ilością cierpienia...że podstawowe czynności sprawiają taka trudność...nie mówił o tym. koledzy zawsze powtarzają taki twardziel a on udawał.... chciałabym prosić Wszystkich Was, którzy zmagacie się z chorobą i bliscy chcą być obok, żeby starać się opisać w jakikolwiek sposób...to, co czujecie...wiem, że to trudne ale bardzo ważne dla tych, którzy nie mają pojęcia o tym, co dzieje się w takiej duszy... mój mąż nie chciał się leczyć. życie z nim było życiem na krawędzi... ale kocham Go ponad wszystko... mój mąż zabił się trzy dni przed Wigilią, naszymi pierwszymi, wspólnymi świętami - we troje... rano. Wyszedł powiedział, że zaraz wróci...po całonocnym piciu... i nie wrócił. powiesił się. wykształcony, nieprzeciętnie inteligentny, wspaniała praca...znajomość języków obcych, błyskotliwość....rodzina...dziecko, ja. to był trudny czas. dla nas. dla mnie. ciąża. dziecko. poród. zmęczenie. muszę żyć dla syna o którym marzył, który jest częścią nas. to piękna, romantyczna, wzruszająca historia miłości...z chorobą, z ukochanym człowiekiem. widziałam zmiany nastrojów...ale nie miałam pojęcia o bólu bo o nim nie mówił... chciałam, żeby się leczył na "huśtawki" a nie sądziłam, ze to epizody mieszane. On wiedział. Ja wiem teraz. Był "za dumny", żeby chodzić do psychiatry, sądził, że choroba uwłacza godności...nie wiedział, ze jest dla mnie całym światem, ze z tą chorobą można żyć. nie wiedział może...że był najmądrzejszym człowiekiem, jakiego spotkałam... czytam Listy Witkacego do zony. psychologiczne książki nie pokazują jak wygląda świat chorego na dwubiegunowość, ta książka oprócz wartości literackiej ukazuje ten świat z tym wszystkim, co w nim funkcjonuje... chciałam napisać Wam, że jesteście wyjątkowi także w tej chorobie...i nie bójcie się powiedzieć o tych strasznych lękach...być może ktoś z Waszych bliskich urodził się tylko po to, żeby pomóc i towarzyszyć Wam w tym cierpieniu, z taką karmą...i chce tego... bardzo trudno mi żyć...........ale nie zamieniłabym tego czasu z nim na żaden inny. pewnie nawet o tym nie wiedział... mój syn powiedział wczoraj pierwsze słowo: tata. Edytowane przez RudyLis dnia 17/01/2014 08:47 |
|
|
Nadzieja |
Dodany dnia 17/01/2014 09:32
|
Pasjonat Postów: 5532 Data rejestracji: 20.08.08 |
Witaj, popłakałam się czytając Twoją historię.. Bardzo mi przykro....nie wiem co napisać, bo wiem, że żadne słowa tu nie pomogą, nie odzwierciedlą tego co teraz czujesz... Trzymaj się i zostań z nami [color=#333399]"Nigdy nikomu nie ufaj, Danielu, a tym bardziej ludziom, których podziwiasz. Bo nie kto inny, a właśnie oni zadadzą ci najboleśniejsze rany." Carlos Ruiz Zafón " Cień Wiatru"[/color] |
|
|
sensitivechild |
Dodany dnia 17/01/2014 10:55
|
Platynowy forumowicz Postów: 2771 Data rejestracji: 04.12.10 |
Rudy Lisie, bardzo mi przykro Sama mam małe dziecko, z tym, że to ja jestem chora w naszym związku. Strasznie mną wstrząsnęła Twoja historia, na tyle, że właśnie umówiłam się do lekarza po przerwie - dziękuję zatem za jej opowiedzenie. [color=#ff00cc]''Two and a half years ago, hell came to pay me a surprise visit" Andrew Solomon[/color] [b][color=#ff9900] "-Puchatku? -Tak Prosiaczku? -Nic- powiedział Prosiaczek biorąc Puchatka za łapkę - Chciałem się tylko upewnić, |
|
|
e-milka |
Dodany dnia 17/01/2014 11:22
|
Medalista Postów: 584 Data rejestracji: 28.12.12 |
Witaj RudyLisie Bardzo smutna jest Twoja historia. Dziękuję, że się nią podzieliłaś. Jeszcze tylko parę wiosen Jeszcze parę przygód z losem i kłopotów będzie mniej Ach, cierpliwość tylko miej |
|
|
Alia |
Dodany dnia 17/01/2014 15:59
|
Grupa Trzymająca Władzę Postów: 2831 Data rejestracji: 01.09.09 |
Witaj, RudyLisie. Od tej pory możesz pisać w innych miejscach na forum. |
|
|
Nieustraszona |
Dodany dnia 17/01/2014 16:27
|
Grupa Trzymająca Władzę Postów: 6722 Data rejestracji: 03.04.10 |
Współczuje Ci, zostań z nami. Myślę, że przyda Ci sie wsparcie trzymaj się. Kiedyś musisz się pożegnać z nadzieją na lepszą przeszłość.... |
|
|
Tessa |
Dodany dnia 17/01/2014 16:50
|
Brązowy Forumowicz Postów: 806 Data rejestracji: 06.04.13 |
Witaj... Wzruszyla mnie Twoja historia... bardzo Ci wspolczuje...
[i][color=#000066][small]'We accept the love we think we deserve'[/small][/color][/i] |
|
|
tajfunek |
Dodany dnia 17/01/2014 18:04
|
300% normy Postów: 7284 Data rejestracji: 31.05.09 |
ojej...łzy mi w oczach stanęły. bardzo Ci współczuję!!! |
|
|
modliszka |
Dodany dnia 17/01/2014 19:29
|
Złoty Forumowicz Postów: 2327 Data rejestracji: 26.10.09 |
Bardzo Ci współczuje.. Poruszyła mnie Twoja historia.Dziękuje, że zechciałaś się nią z nami podzielić [i]Złamać można praktycznie wszystko, nawet serce. Lekcje, których udziela nam życie, nie przynoszą mądrości, lecz blizny i zrosty.[/i] |
|
|
Refleksyjna |
Dodany dnia 17/01/2014 19:40
|
Rozgrzewający się Postów: 18 Data rejestracji: 25.12.13 |
Bardzo smutna historia.. Mam nadzieje że znajdziesz tutaj potrzebne wsparcie |
|
|
paollka20 |
Dodany dnia 06/02/2014 14:01
|
Rozgrzewający się Postów: 3 Data rejestracji: 06.02.14 |
Moja mama miala z tyn problem.Wyszla do kolezanki tylko na chwile ale spotkanie sie przedluzylo i sobie tego dnia popila potracilo ja auto 2 lata temu niestety nie przezyla osierocila 2 doroslych dzieci i dwojke malych teraz kiedy sama jej potrzebuje jej juz z nami nie ma.. Chociaz pila byla wspaniala matka... |
|
|
paollka20 |
Dodany dnia 06/02/2014 14:04
|
Rozgrzewający się Postów: 3 Data rejestracji: 06.02.14 |
Teraz jedynie to czego zaluje to ze ja jej nie moglam pomoc bo myslalam ze nie jest w az takim zlym stanie nie mieszkalam juz wtedy z rodzina i oni tez mi nie mowili ze mama coraz bardziej i bardziej brnie w to swinstwo...nie zdawalam sobie z tego sprawy... |
|
|
RudyLis |
Dodany dnia 24/03/2014 07:37
|
Rozgrzewający się Postów: 2 Data rejestracji: 17.01.14 |
Bardzo dziękuję...współczuję Paolka, u mnie chyba gorzej niz tuz po smierci i bardzo mi męża brakuje...bo był cudownym człowiekiem...mimo choroby. Edytowane przez RudyLis dnia 24/03/2014 07:38 "Człowiek nie jest stworzony do klęski. Człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać. " EH |
|
|
ania35 |
Dodany dnia 17/06/2014 21:36
|
Medalista Postów: 640 Data rejestracji: 14.06.14 |
Bardzo mnie poruszyła ta historia..... Tym bardziej chciałam cis opowiedzieć..... Pracuje w służbie zdrowiaw gabinecie.... OOgółem pracuje nas około 20 osób licząc szefostwo które jest naprawdę wspaniałe..... Pracuje u nich przeszło 5 lat..... Razem ze mną zaczynała prace Pani Agnieszka... Cudowna i dobra kobieta....3 lata temu nie czulą się dobrze widzieliśmy ze cos się dzieje..... Nagle wzięła wolne mąż przyniósł l4 oprócz szefostwa tylko ja wiedziałam że w tym czasie była w szpitalu psychiatrycznym..... Kiedy wróciła wydawało się ze będzie dobrze... Pod koniec ubiegłego roku miała wypadek nikomu nic się nie stało ale dziwne ona była sprawcą uderzyła czołowe w stojący samochód twierdziła ze go nie widziała.... Tłumaczyła się ze to przez zmęczenie.... To był czas ze chciała mieć drugie dziecko.... Pod koniec marca stało się zaszła w ciążę..... Ale wtedy dla niej zaczęło się piekło.... Nie mogła spać brała relanium i modlila się by dać radę przez pierwszy trymest..... Wiedziała ze cierpię na depresję była bardo mi życzliwai wwspierała kiedy mąż mój miał wypadek to ona ze swoim mężem nam pomagali... To ona pamietala o urodzinach mojej córki......7 KWIETNIA moja córka stwierdziła ze źle się czuje i chce zostać w domu... Na gwałtu rety postawilam wszystkich na nogi żeby mieć wolne Uffff udało się.... Po południu około 17 zadzwoniła do mnie szefowa i powiedziała że musi mi powiedzieć o tragedii.... Pani Agnieszka nie żyje... Do tej pory pamiętam jej uśmiech.... W pracy każdy sobie ie wyrzucal ze niczego nie zauważył.... Wtedy żeby im pomóc przyznałam się otwarcie ze nic nie mogli zrobić.... Teraz wszyscy w pracy wiedzą.... Wiem ze mnie obserwują bacznie.... Jak to powiedziała szefowa jeszcze jedna śmierć to oni by sobie nie dali rady.... Po paru dniach okazało się że popełniła samobójstwo skacząc z budynku.... Mamy ja w pamięci ja mam ja w sercu..... Czasami proszę ja o siłę.... Zostawiła rodziców w rozpaczy była jedynaczka.... Osierocila córeczkę która we wrześniu pójdzie do pierwszej klasy.... I zostawiła męża z poczuciem winy...... Wiem o tym bo widziałam go miesiąc po pogrzebie.... Może ta historia tez komuś pomoże.... |
|
Przeskocz do forum: |
Podobne Tematy
Temat | Forum | Odpowiedzi | Ostatni post |
---|---|---|---|
Dzien dobry | Przedstaw się | 4 | 19/06/2022 20:57 |
Jak zaczynacie swój dzień? | Porozmawiajmy | 40 | 16/11/2021 16:16 |
"Dobry" psychoterapeuta | Psychoterapia | 7 | 07/11/2021 23:41 |
gdzie dobry szpital | Choroba afektywna dwubiegunowa | 10 | 30/09/2021 19:45 |
Dobry wieczór , szukam pomocy | Przedstaw się | 7 | 30/07/2020 20:18 |