25 Kwietnia 2024
Logowanie
Nazwa użytkownika

Hasło

Zapamiętaj mnie


Hernandez Hafsa Hernandez Hafsa
6 dni Offline
Klara Klara
4 tygodni Offline
Nieustraszona Nieustraszona
4 tygodni Offline
swistak swistak
7 tygodni Offline
Alia Alia
7 tygodni Offline
Ostatnio zarejestrował się: Hernandez...
Ogółem Użytkowników:2,202
Shoutbox
Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

18/12/2022
Cześć, Rafa!

15/12/2022
Dzień Dobry Wszystkim Smile

06/10/2022
zdrowia

06/10/2022
Covid zapukał do moich drzwi poraz kolejny ten już ze szpitalem w tle. Stres

17/07/2022
Romek, nowi użytkownicy mają zablokowaną możliwość pisania na Forum - najpierw muszą się przedstawić w dziale "przedstaw się".

Archiwum shoutboksa
Zobacz temat
Mam Efkę :: O psychiatrii :: Uzależnienia
 Drukuj temat
Alkoholizm u ojca
Junk Head
#1 Drukuj posta
Dodany dnia 17/04/2015 20:03
Startujący


Postów: 193
Data rejestracji: 11.04.15

Z góry uprzedzam osoby, które zdecydują się przeczytać ten wątek, będzie on pewnie dość długi i chaotyczny. Po prostu chyba potrzebuję się wygadać, a nie bardzo mam komu, bo do psychologa nie chodzę, mamie teraz nie mogę się zwalać na głowę, a co do przyjaciół, nie chcę, żeby się na mnie krzywo patrzyli i litowali, poza tym, oni nie rozumieją większości rzeczy, bo są zdrowi i mają normalne rodziny.


Swoją opowieść chyba powinnam zacząć od tego, że ojcowie mamy i taty byli alkoholikami (dziadek od strony ojca nadal jest, bo żyje, a biologicznego ojca mamy znam tylko z opowieści).
Właśnie zauważyłam, jak dzieci mało rozumieją ze świata dorosłych, bo kiedyś dziadek wydawał mi się bardzo zabawną i zwariowaną osobą. Nie zdawałam się, że to tylko dzięki magicznemu napojowi - wódce. Niestety z czasem takie rzeczy się uświadamiają człowiekowi.
Wiem, że to głupie, że robię źle, jestem nieodpowiedzialna, można na mnie krzyczeć za słowa, które zaraz przeczytacie. Zdaję sobie sprawę, że alkoholizm nie jest raczej dziedziczny, że zwykle dziedziczy się tolerancję na alkohol (uświadomcie mnie, jeśli jestem w błędzie), ale mój mózg podsuwa mi cały czas, że też skończę jako alkoholiczka, bo nie ukrywam, że ciągnie mnie do alkoholu i zdarza mi się go mieszać z różnymi lekami. Jednak póki co w piciu mam umiar i wiem, kiedy należy skończyć pić, to chyba jedyny plus. Ale chyba o tym nie chciałam pisać...

Mój ojciec, człowiek bardzo wykształcony, inteligentny i bez żadnych chorób wpadł w sidła alkoholu, ale teraz jest już chyba za późno, żeby działać, bo nie będę z nim wojować, kiedy on uważa, że nie ma problemu.
Zaczęło się chyba od tego, że kilka lat temu stracił dobrze płatną pracę na stanowisku "dyrektor finansowy" w pewnej firmie. Z początku wszystko z nim było okej, głównie rodzice się skupiali na mnie, bo kilka miesięcy później wyszły na jaw moje problemy z psychiką. I wtedy się wszystko zaczęło - piwo co weekend, później częściej, jak zwykle drobnymi kroczkami. Kiedy wyszłam ze szpitala psychiatrycznego, dość często wychodziliśmy gdzieś do knajpek i patrzyłam jak pił. Minęło lato, znów mnie hospitalizowano, co prawda odwiedzał mnie codziennie i wydawać by się mogło, że wszystko było w porządku, ale kto normalny się nie załamuje, kiedy jego dziecko choruje? Podejrzewam, że wieczorami pił i wracał do mnie po południu już "trzeźwy". Po ponad 2 miesiącach wyszłam na wolność, wróciłam do domu. On rzadko w nim bywał, częściej przebywał w mieszkaniu, które wynajmował, kiedy pracował (bo to było inne miasto, dość daleko od rodzinnego domu).
Minął rok, stanęłam na nogi i jakoś udało mi się ogarnąć na tyle, że nie patrzyłam na rodziców z chęcią wbicia im noża w plecy. Uczęszczałam do psychiatry. Kiedy zauważyłam, że z ojcem jest coś nie tak, nie raz mu proponowałam, żeby sam umówił się do profesora na wizytę, ale zawsze mi odmawiał i mówił że lekami tego leczyć nie będzie, bo nie chce maskować objawów, tylko zwalczyć przyczynę.
Z każdym dniem było coraz gorzej. Wychodziłam rano do szkoły, więc tak naprawdę nie wiedziałam, co robi całymi dniami, mama też nie, bo była w pracy.
Pieniądze, które udało mu się zachomikować, skończyły się i utrzymywała nas tylko mama i moja renta socjalna.
I założę się, że ta "sielanka" trwałaby nadal, gdyby nie życzliwi przyjaciele ojca, którzy pogadali z mamą i wyjawili, że ojciec pojawia się u nich CODZIENNIE od kilku miesięcy i wypija im alkohol. No tak, bo przecież własnych pieniędzy nie ma, to pije za czyjeś.
Do tego dochodzą liczne oszustwa. Mama zostawiała mu rano pieniądze na jakieś zakupy, to wiadomo, że część z nich zostawała przeznaczona na alkohol. Chodzi w starych, zniszczonych butach, choć ma dwie pary całkiem nowe. Robi z siebie ofiarę losu. W domu się praktycznie nie odzywa, ja nawet nie chcę, żeby cokolwiek do mnie mówił, bo boję się zareagować złością, jednak jak chodzi do swoich znajomych, to padają różne wyzwiska na rodzinę i innych (nie będę cytować i wymieniać, bo nie chcę nikogo urazić). Zachowuje się strasznie. Teoretycznie szuka pracy, tak... ale zawsze mówi, że nic nie ma, a jak znajomi proponują mu jakieś staże w firmach, to mówi, że nie chce i tego typu rzeczy. Stał się strasznie egocentryczny, ale mama mówi, że zawsze taki był. Od początku małżeństwa utrzymywała go moja mama, a z pensji nauczyciela w szkole specjalnej dużo nie szło wówczas. Opłaciła mu studia podyplomowe, prywatne lekcje angielskiego i coroczne wyjazdy w góry, a on jej wypomina, że przez 5lat tak świetnie zarabiał i że już więcej nie musi. Mydlił jej oczy cały czas, wykorzystał jej naiwność. Do tego dochodzi zdrada, nie wiem czemu mu wybaczyła i pozwoliła mu ze sobą zostać, pewnie ze względu na mnie, jednak ja w tamtym czasie jako ok 10letnie dziecko już chciałam, żeby się rozwiedli, bo nie mogłam na niego patrzeć i nie wiedziałam w sumie dlaczego.
Chyba dochodzę do końca mojej opowieści. Na szczęście udało mi się otworzyć mamie oczy i przekonać ją do rozwodu. Jestem z niej bardzo dumna.
Jednak ja nie radzę sobie sama z sobą. Wyglądam na szczęśliwą osobę, widuję się czasem ze znajomymi, jestem miła w kontaktach, ogólnie do serca przyłóż. Ale przychodzi noc i cały uśmiech wraz z makijażem ze mnie spływa... mimo tego, że biorę leki nasenne, to nie mogę spać i jak wiadomo, w nocy pokazuje się nasze prawdziwe "ja". Dość często płaczę, bo nie jestem w stanie dusić w sobie wszystkiego. Robię to dla mamy, bo muszę być teraz dla niej silna. Oprócz nocnego szlochania dochodzą głosy... staram się je ignorować i nie przejmować się, ale one tylko nakręcają moją niechęć do ojca. Jak go widzę to mam ochotę go skrzywdzić, nie umiem z nim przebywać w jednym pomieszczeniu zbyt długo, strasznie mnie drażni. Latem też tak miałam i profesor przepisał mi na to jakiś lek, biorę go od tamtego czasu, ale już średnio mi pomaga. Uspokojenie i opanowanie swoich myśli zajmuje mi dość sporo czasu, jeszcze sobie z tym jakoś radzę, muszę być silna.
Za kilka dni idę do profesora, ale boję mu się to powiedzieć, bo często przy wizytach towarzyszył mi ojciec,a teraz jak mu opowiem, co się dzieje to... ciężko chyba będzie uwierzyć komuś, kto się uśmiechnie i powie "chcę zamordować ojca". Obawiam się również tego, że zechce mnie hospitalizować, a jest ten czas, kiedy nie mogę leżeć w szpitalu, piszę poprawę z matury za kilkanaście dni, no i ktoś musi się zajmować mamą przez ten czas, bo boję się, że ojciec może ją w jakiś sposób skrzywdzić, a wiem, że przy mnie się będzie hamować.
Obawiam się również kilku kolejnych miesięcy. Mama była u prawnika i ten powiedział, że sprawa może trwać 3-4miesiące... nie wyobrażam sobie tego, że przez ten czas ojciec będzie mieszkać z nami...

To chyba tyle, nie wiem, pewnie pominęłam dużo i pojawiło się wiele niedopowiedzeń, a wypowiedź jest chaotyczna i nieuporządkowana, przepraszam za to i dziękuję serdecznie z całego serca tym wszystkim, którzy dobrnęli do tego miejsca, dziękuję!
 
Alia
#2 Drukuj posta
Dodany dnia 18/04/2015 20:00
Awatar

Grupa Trzymająca Władzę


Postów: 2831
Data rejestracji: 01.09.09

Przeczytałam, trudno mi cokolwiek powiedzieć, cokolwiek radzić - ale dobrze, że udało Ci się przekonać mamę do wniesienia pozwu rozwodowego, to spore osiągnięcie.
 
swistak
#3 Drukuj posta
Dodany dnia 23/04/2015 09:37
Awatar

Złoty Forumowicz


Postów: 1757
Data rejestracji: 11.08.14

Przykro słuchać tego, co piszesz.
[quote]ale mój mózg podsuwa mi cały czas, że też skończę jako alkoholiczka, bo nie ukrywam, że ciągnie mnie do alkoholu i zdarza mi się go mieszać z różnymi lekami. Jednak póki co w piciu mam umiar i wiem, kiedy należy skończyć pić, to chyba jedyny plus. Ale chyba o tym nie chciałam pisać...[/quote] Mi też się wydawało, że mógłbym się łatwo od niego uzależnić (a być może nadal tak jest). Może bezpieczniej byłoby nie pić w ogóle?

[quote]Zaczęło się chyba od tego, że kilka lat temu stracił dobrze płatną pracę na stanowisku "dyrektor finansowy" w pewnej firmie. Z początku wszystko z nim było okej, głównie rodzice się skupiali na mnie, bo kilka miesięcy później wyszły na jaw moje problemy z psychiką. I wtedy się wszystko zaczęło - piwo co weekend, później częściej, jak zwykle drobnymi kroczkami. Kiedy wyszłam ze szpitala psychiatrycznego, dość często wychodziliśmy gdzieś do knajpek i patrzyłam jak pił.[/quote]
To w sumie jest też tragedia tego człowieka - stoczył się z wysokiej pozycji. Przyszedł stres, problemy z chorobą córki, nie wytrzymał tego i tak się potoczyło. Trzeba mieć nadzieję, że ta sytuacja jakoś zmobilizuje go do walki o siebie.

Jak było u psychiatry?
 
Energetyczna
#4 Drukuj posta
Dodany dnia 24/04/2015 13:37
Awatar

Medalista


Postów: 542
Data rejestracji: 27.04.13

cześć w dużym stopniu twoja historia jest mi bliska u mnie najpierw pił ojciec a potem z 6 osób już 5 pięć poza moją matką piło lub/i ćpało.To wszystko o czym piszesz jest bardzo trudne mogłabyś pójść na terapię dla osób współuzależnionych lub mityngi np.al-anon albo DDA. Poczytaj sobie o tym jeśli chcesz.U mnie mój ojciec pił odkąd byłam mała-ja i moje rodzeństwo.Wiele razy odczuwałam wstyd i czułam się winna- uważałam ,że piję bo nie jestem wystarczająco dobra.Teraz jest inaczej -moja matka poszła na al-anon ja na mityng NA i inne i już nie jestesmy w to tak bardzo uwikłani jak kiedyś.Oczywiście nie jest powiedziane ,że zostaniesz alkoholiczką ,ale schemat się często powtarza bo kiedy ktoś jako dziecko widzi takie "rozwiązanie problemu"-to często sięga po to samo.Ja jestem uzależniona od alko i narko i mój brat też,ale robimy coś ze sobą i ja od 3 lat prawie jestem czysta.Osoba uzależniona jest egoistyczna i egocentryczna a alkoholizm to choroba postępująca i prowadzi wcześniej czy pózniej do wyniszczenia organizmu i śmierci.
" Ko­bieta jest or­ga­niz­mem ul­tra­dos­ko­nałym. Pot­ra­fi się re­gene­rować po ek­stre­mal­nie ciężkich doświad­cze­niach. Przet­rwa wszystko. "
 
Junk Head
#5 Drukuj posta
Dodany dnia 24/04/2015 19:22
Startujący


Postów: 193
Data rejestracji: 11.04.15

Dziękuję Alia za przeczytanie mojej opowieści! : )

Swistak, staram się nie pić, ale czasem przychodzą takie dni, że chyba nic innego mi nie pozostaje niż flaszka.
Jasne, współczuję ojcu, bo alkoholizm to choroba, ale jak się dowiedziałam, jak mnie za wszystko obwinia... to jakoś szybko współczucie temu człowiekowi mi przeszło. Tym bardziej, że jest hipokrytą, a takimi ludźmi się brzydzę.
U psychiatry było bardzo w porządku, pobiłam swój rekord! Siedziałam u niego 25min (tak, wiem bardzo długo...). Było jakoś wesoło, jak nigdy. Zredukował mi dawki leków i... nie wiem, co jeszcze powiedzieć, bo niewiele pamiętam.

Energetyczna, bardzo Ci współczuję. Niestety wszelkiego rodzaju używki nie są dobre, choć mogą się wydawać fajne, ale to tak zawsze z początku. Cieszę się bardzo, że już odłożyłaś swoje nałogi na bok, to bardzo dobra wiadomość : )
 
swistak
#6 Drukuj posta
Dodany dnia 24/04/2015 20:29
Awatar

Złoty Forumowicz


Postów: 1757
Data rejestracji: 11.08.14

[quote]Swistak, staram się nie pić, ale czasem przychodzą takie dni, że chyba nic innego mi nie pozostaje niż flaszka.[/quote] Przyczepię się: jest tyle różnych innych sposobów radzenia sobie z emocjami, że nie trzeba używać alkoholu w nieprawidłowy sposób.
Jak często w ciągu ostatnich 2 tygodni Ci się to zdarzyło?

[quote]U psychiatry było bardzo w porządku, pobiłam swój rekord! Siedziałam u niego 25min (tak, wiem bardzo długo...).[/quote] Ja na pierwszej wizycie siedziałem ok. godzinę.


[quote]Jasne, współczuję ojcu, bo alkoholizm to choroba, ale jak się dowiedziałam, jak mnie za wszystko obwinia... to jakoś szybko współczucie temu człowiekowi mi przeszło. Tym bardziej, że jest hipokrytą, a takimi ludźmi się brzydzę.[/quote]
W wypadku swoich problemów z pornografią też bardzo ją potępiałem a mimo to patrzyłem czasami Zawstydzony. I też czasami w myślach obwiniam o swoje problemy tzw. życiowe wszystkich naokoło. Człowiek jest po prostu słaby.
 
fea
#7 Drukuj posta
Dodany dnia 26/04/2015 14:44
Awatar

Startujący


Postów: 101
Data rejestracji: 03.02.15

[quote][b]swistak napisał/a:[/b]
Jak często w ciągu ostatnich 2 tygodni Ci się to zdarzyło?[/quote]
Będziesz dziennik pisał? Każdy ma prawo odreagować, czasem robimy to lepiej przez jakiś wysiłek fizyczny, dobre spotkanie, ukochany film itp itd, czasem gorzej. Ważne w tym wszystkim jest to, że Junk Head jest świadoma problemów :)

[quote][b]swistak napisał/a:[/b] Ja na pierwszej wizycie siedziałem ok. godzinę. [/quote]
Przypuszczam, że owe 25 minut dla niej były naprawdę czymś wielkim. Jeden będzie siedział 15 minut nie mogąc z siebie nic wydusić, inny może wypluwać z siebie słowa jak automat i też siedzieć 15 minut. Inni potrzebują więcej czasu, czasem nie po to by mówić, ale by się oswoić ze swoim lekarzem, by się przekonać po co tam przyszli.


[quote][b]Junk Head napisał/a:[/b]Jasne, współczuję ojcu, bo alkoholizm to choroba, ale jak się dowiedziałam, jak mnie za wszystko obwinia... to jakoś szybko współczucie temu człowiekowi mi przeszło. Tym bardziej, że jest hipokrytą, a takimi ludźmi się brzydzę.[/quote]
Może mój ojciec nie siedział w alkoholu, ale zawsze zrzucał winę na innych. Nie potrafił się sam przyznać do błędu, choć było to tak jasne jak słoneczko na niebie. I to właśnie to, ta jego niemoc w przyznawaniu się do błędów wkurzała mnie najbardziej. Przepraszam, wciąż wkurza.
Edytowane przez fea dnia 26/04/2015 14:44
"I must not fear. Fear is the mind - killer..."
 
Junk Head
#8 Drukuj posta
Dodany dnia 26/04/2015 19:18
Startujący


Postów: 193
Data rejestracji: 11.04.15

Świstak
Ja zdaję sobie sprawę, że alkohol to nie rozwiązanie, ale czasem jedyne wyjście, żeby choć na chwilę poczuć się dobrze. Próbowałam różnych rozwiązań...
Nie wiem ile w ciągu ostatnich 2tyg wypiłam, bo jak jestem w rodzinnym domu, to nie piję, mama nie może tego widzieć, że jest mi źle.
Jestem osobą, która raczej nie ufa zbytnio innym, więc nie mówię wszystkiego nawet swojemu psychiatrze. Zdaję sobie sprawę, że 25min to nie dużo, ale po co mam siedzieć i się gapić na lekarza? Mówię to co mam do powiedzenia, nie będę się rozgadywać, bo i tak wiem, że on tego nie zapamięta, bo nigdzie nie notuje ani nic, a jak będzie chciał coś wiedzieć, to się zawsze dopyta. Poza tym, jakby przez godzinę miał wysłuchiwać moich wywodów na temat objawów mojej choroby czy coś, to by sam zwariował, bo nie mówię często logicznie i zwięźle. Nie to, że uważam, że śle jest siedzieć 60min, każdy korzysta z takiego czasu, jaki potrzebuje, prawda?
Okej, rozumiem, że można obwiniać o pewne rzeczy innych, ale mój ojciec przesadza. On stracił pracę, później ja zachorowałam... dostał pracę w bardzo znanej firmie i mówiłam mu, żeby brał, bo później może nie być okazji, szczególnie, że rzadko kiedy zatrudniają ludzi w jego wieku. To wymyślił, że nie bo musi się mną zajmować... i siedział ze mną w domu, nie zwracając na mnie uwagi, a teraz w rozmowach ze znajomymi zwala winę na mnie, że to przeze mnie nie ma pracy, a tak to by miał bardzo dobrze płatną. O takie obwinianie mi chodziło. I to był tylko jeden przykład, a jest ich znacznie więcej.
Spoko, nie raz słyszałam od niego, że mam się iść zabić czy coś... nie wiem, jak coś takiemu dziecku można powiedzieć, które ma problemy z psychiką, a wydawałoby się, że jest to człowiek wykształcony i inteligentny, a jednak...
Rozumiem, że to człowiek, który ma problem, ale jak oferowałam mu jakąś pomoc i nie raz nakłaniałam, żeby coś zrobił z tym, to on uważał, że wszystko jest okej. Nie wiem, jak mam do niego dotrzeć, może jak zobaczy pozew rozwodowy, to się otrząśnie, ale wtedy będzie już za późno, bo straci i mnie i swoją żonę, zostanie tak naprawdę sam. Jego wybór.

 
Junk Head
#9 Drukuj posta
Dodany dnia 26/04/2015 19:20
Startujący


Postów: 193
Data rejestracji: 11.04.15

Fea
Dzięęęki, ślę buziaki za zrozumienie! : )

Jestem tego samego zdania. Tym bardziej, że po co mam w kółko wałkować te same opowieści, skoro nie chodzę do tego lekarza od tego roku, to już leci trzeci rok, więc trochę mnie już zna.

Mnie osobiście takie osoby wkurzają bardzo i gardzę takimi... nienawidzę, jak ktoś obwinia wszystkich tylko nie siebie! Coś okropnego.
 
Alia
#10 Drukuj posta
Dodany dnia 27/04/2015 21:21
Awatar

Grupa Trzymająca Władzę


Postów: 2831
Data rejestracji: 01.09.09

Nie pisz, proszę, jednego postu pod drugim - od tego jest opcja "Edytuj".
 
Przeskocz do forum:
Podobne Tematy
Temat Forum Odpowiedzi Ostatni post
anoreksja, bulimia, depresja, alkoholizm POMOCY Zaburzenia odżywiania 11 09/06/2015 11:31
anoreksja, bulimia, depresja, alkoholizm POMOCY Przedstaw się 21 26/03/2015 16:53
Tabletka na alkoholizm Znalezione w sieci 2 23/12/2012 21:34
lek na alkoholizm? Znalezione w sieci 5 18/05/2012 18:08
Dzień ojca:) Porozmawiajmy 2 23/06/2010 22:43

50,288,045 Unikalnych wizyt

Powered by PHP-Fusion copyright © 2002 - 2024 by Nick Jones.
Released as free software without warranties under GNU Affero GPL v3.

2024