23 Listopada 2024
Logowanie
Nazwa użytkownika

Hasło

Zapamiętaj mnie


Em Em
1 tydzień Offline
sasta sasta
2 tygodni Offline
notno notno
4 tygodni Offline
KingArthur KingArthur
8 tygodni Offline
swistak swistak
10 tygodni Offline
Ostatnio zarejestrował się: davidcorso
Ogółem Użytkowników:2,209
Shoutbox
Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

18/12/2022
Cześć, Rafa!

15/12/2022
Dzień Dobry Wszystkim Smile

06/10/2022
zdrowia

06/10/2022
Covid zapukał do moich drzwi poraz kolejny ten już ze szpitalem w tle. Stres

17/07/2022
Romek, nowi użytkownicy mają zablokowaną możliwość pisania na Forum - najpierw muszą się przedstawić w dziale "przedstaw się".

Archiwum shoutboksa
Zobacz temat
 Drukuj temat
Narcyzm -próba zrozumienia siebie- ostatnie podejście
birbantka
#61 Drukuj posta
Dodany dnia 08/09/2014 02:24
Awatar

Finiszujący


Postów: 360
Data rejestracji: 31.08.14

[b]Sonic[/b] Zbyt dosłownie to odebrałeś Grin Gdybym ja nie musiała pracować, prawdopodobnie całe życie poświęciłabym na podróże do najdalszych zakątków świata - spróbowałabym też tych wszystkich dziwactw z kuchni azjatyckiej - suszonych larw, grillowanych mrówek i tym podobnych Grin Najgorzej jeśli praca podejmowana jest z konieczności,a do tego nie łączy się w żaden sposób z twoją pasją (nie zdziwiłabym się, gdyby ludzie pracujący na taśmie nocami grywali w rosyjską ruletkę Grin ). Wiem, że wszelkie pasożytnictwo jest nie mile widziane, ale jeśli masz przy sobie kogoś z otwartym sercem i pełnym portfelem to...czemu nie? (wybacz, znów odzywa się moja natura eksploatatora Wink)
[b]Brego[/b] Przypominam sobie jak w liceum czytałam "Psychopatologię nerwic" Kępińskiego - już prawie nic nie pamiętam z tej lektury, ale przynajmniej zrobiłam dobre wrażenie na bibliotekarzu (byłam chyba jedyną osobą, która lubiła z nim rozmawiać - strasznie tajemniczy typ ! ). Nie mam problemu z autorytetami o ile spełniają trzy warunki: 1) sama je wybieram 2) nie ingerują bezpośrednio w moje życie. 3) mogę im w czymś zaimponować (jeśli jeszcze żyją) Smile
Wracając do tematu: nie mam powodu żeby się z wami nie zgadzać, - doradzacie mi wszyscy bardzo rozsądnie, wasze wypowiedzi są wartościowe i naprawdę umiem to docenić. Ostatnio odczuwam dużą potrzebę mówienia o sobie (inaczej nie byłoby mnie tutaj), jak możesz się również domyślać nad wznowieniem wizyt u psychologa też się wielokrotnie zastanawiałam ("zastanawiać się" to w tym przypadku synonim "zdecydować się"...boże co ja plotę?...)...Nie wiem tylko jakie będą tego efekty (szczerze mówiąc nie wierzę że sobie ze mną poradzi, ale spokojnie- dostanie swoje pięć minutWink ). W każdym razie módlcie się o jego zdrowie psychiczne! Grin Co do mojej diagnozy to chyba jedyną porządną miałam postawioną jeszcze kilka miesięcy przed maturą (potem chodziłam na terapię). Niestety nie pamiętam jak dokładnie brzmiała (wtedy jeszcze uważałam, że to kompletna bujda) ale oprócz zaburzeń osobowości i narcyzmu coś jeszcze było na rzeczy (nie chciałam zmyślać, dlatego wolałam nie pisać tu na forum, że mam jakąś "oficjalną" diagnozę.)
Minęło już tyle lat, że chyba rzeczywiście najwyższy czas uzupełnić swoje portfolio o kolejną psychiatryczną sygnaturkę, jak sądzicie ?
Dobrej nocy kochani Papa
Ps. Moje posty zaczynają powoli wyglądać jak nieśmiertelny "Saper" na Windowsie. Muszę się chyba mniej uśmiechać!myśliciel
Edytowane przez birbantka dnia 08/09/2014 03:59
[i][small][color=#006666]"Któż zaufa człowiekowi, który nie ma gniazda
i zatrzymuje się tam, gdzie go mrok zastanie?" (Syr 36, 27)[/color][/small][/i]
 
Sonic
#62 Drukuj posta
Dodany dnia 08/09/2014 17:17
Awatar

Finiszujący


Postów: 362
Data rejestracji: 17.08.14

[b]birbantka[/b] Dziękuje za wszystkie dobre słowa, takich ludzi brakuje Kwiatek
Edytowane przez Sonic dnia 08/09/2014 17:18
Wspomnienie o człowieku może okazać się trwalsze od jego szkieletu, ale kiedy odejdzie ostatni z tych,
którzy nas jeszcze pamiętali, razem z nim rozpłyniemy się w czasie i my.
 
birbantka
#63 Drukuj posta
Dodany dnia 08/09/2014 17:29
Awatar

Finiszujący


Postów: 360
Data rejestracji: 31.08.14

I wzajemnie [b]Sonic[/b] - bez ludzi o takiej wrażliwości jak Twoja, ten świat byłby znacznie uboższy.Wink

17.09______________________________________
Kilka refleksji po tygodniowej nieobecności: (nudne i nie warto czytać)
- w moim życiu nic się jeszcze nie zmieniło - nadal nie widzę swoich błędów, nadal nie odczuwam żalu i nadal nie mam poczucia winy (czy to źle, że mnie to nie martwi? Grin)
- zdałam sobie również sprawę z tego jak bardzo wkurzam innych ludzi i że moje słowa zwykle idą im w pięty zamiast do głowy...
...ale swoją drogą - gdyby tak długość mojej "banicji" była wprost proporcjonalna do wzrostu wkurzenia pewnych osób, to chyba powinnam sobie pogratulować? (na wszelki wypadek otworzę szampana) Grin
Pięknych nocy i Słodkich dni !

19.09_____________________________________________
Postanowienia na najbliższy rok (zdecydowałam się zamieszczać w tym wątku swoje bieżące refleksje)
*napisać książkę Oklaski (kiedyś znałam faceta, który stwierdził, że jak wyda książkę to już może umierać, więc chyba warto Wink ) (do końca sierpnia przyszł. roku)
*wyjechać z Polski (na stałe i jak najdalej) (wrzesień/październik przyszłego roku)
*znaleźć nowego faceta (albo najlepiej dwóch Oklaski) (druga połowa przyszłego roku)
*dokończyć czytanie Prousta (do grudnia b.r.)
* spędzić cały dzień w Praterze (do końca września b.r.)
*odwiedzić Japonię (wakacje przyszł. roku)
* nauczyć się gotować (niekoniecznie, ale warto spróbować)
* znaleźć jakiegoś kompetentnego terapeutę (nie wiem gdzie i kiedy, ale może nawet w najbliższym czasie)
***punkt trzeci postanowień może zostać cofnięty jeśli człowiek, który w tej chwili zagraca mi moje mieszkanie, zrobi jakieś postępy i przestanie mnie wkurzać.
I refleksja na marginesie - społeczeństwo leczy na narcyzach swoje kompleksy, bo zwykli, szarzy ludzie wypadają przy nas blado - Ci którzy w swojej naturze mają zawsze wychodzić przed szereg i przez to stają się rozpoznawalni w bezimiennym i biernym tłumie, nie są lubiani : wytykani palcami, wykluczani ze wspólnot do których należą, doświadczają skrajnych przejawów dyskryminacji i nietolerancji. Oczywiście każdy narcyz musi przyjąć ten ciężar z godnością na swoje barki - taka jest społeczna cena Naszego indywidualizmu i troski o siebie samych.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
19.09 (wieczór): punkt trzeci definitywnie do zmiany: tymczasowy rozejm (hurra)
_____________________________________________________________________
20.09:
* Znowu wracają do mnie złe wspomnienia z dzieciństwa: ciągła presja, wstyd, publiczne upokorzenia...przez całe lata moja dusza przypominała krajobraz po bitwie...czasem zastanawiam jak wiele niezabliźnionych ran noszę w sobie, jak bardzo poharatane jest moje wnętrze, skoro bronię się przed wszelkim bólem w tak rozpaczliwy sposób. Dlaczego znajduję siłę na to by nienawidzić i pogardzać, a nie znajduję jej na to żeby kochać? Jak beznadziejnie słabym i kruchym człowiekiem muszę być, skoro mimo ciągłego poszukiwania potwierdzenia mojej osoby w innych- nie potrafię ani siebie ocalić przed klęską ani uchronić innych przed moim okrucieństwem.
* Na domowym froncie tymczasem spokój - moja sponiewierana "druga połówka" skleja cokolwiek jeszcze pozostało z naszego związku. Wiem, że mnie już na nim nie zależy (ale czy kiedyś mi naprawdę zależało? ). Nie widzę przyszłości dla naszego duetu. Prędzej czy poźniej zostawię go z całym tym chaosem i zamętem jaki wniosłam w jego życie. Wiem, że ani teraz ani w przyszłości nie będę umiała mu współczuć tego doświadczenia.
Boże, jakie to dziwne, że cierpienie potrafi tak odmiennie kształtować ludzkie osobowości - z jednych czyni altruistów i społeczników z drugich- ludzi podobnych do mnie.
Dzisiaj na dworze znów panuje ta cudownie posępna, deszczowa aura.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
20.09 - wieczór
Powrót do pionu. Wygląda na to, że wracam do świata żywych Wink Widzę też coraz większy sens w pisaniu tego rodzaju pamiętnika/obserwacji - mogę być przez to bardziej świadoma tego co na bieżąco się ze mną dzieje i nabrać niezbędnego dystansu do własnych zachowań.
+ Korekta wcześniejszych planów:
Punkt 3, 4, 6 i 7 - odpada
Punkt 2 zostaje, ale bez limitu czasowego
-----------------------------------------------------------------------------------------------------
21.09
Japonia to jednak był dobry pomysł.
Wyzwanie dla siebie na dzisiejsze piękne popołudnie: być pomocną i szlachetną duszą, która wielkodusznie wybacza ludziom ich potknięcia.
___________________________________________________________________
22.09
Zadanie na każdy kolejny dzień - stawać się coraz lepszym człowiekiem (albo przynajmniej utrzymać się na przyzwoitym poziomie)
1. Kończy mi się urlop, więc tymczasowo zawieszam pisanie w wątku.
2. Zakładam "zeszycik", w którym będę opisywać konkretne sytuacje ze swojego życia i towarzyszące im myśli (spróbuję chociaż część z nich sprowadzić do pionu, a jeśli się nie uda to i tak pozwoli mi to uporządkować sobie parę rzeczy przed wizytą u psych.)
3. Zamierzam przerobić książkę "Umysł ponad nastrojem" (już zaczęłam czytać)
4. To co w tej chwili widzę jako swój największy problem w pracy zawodowej, to myślenie w stylu "I tak wszystko mi się uda", "Wykonam świetnie każde zadanie, obojętnie ile przeznaczyłabym na to czasu"
5. W moim obecnym związku z F. problemów jest znacznie więcej -
a) muszę zastanowić się co mi daje ta relacja -dlaczego jestem akurat z F
a nie z kimś innym.
b) jak długo naprawdę zamierzam z nim być i czy on albo ja moglibyśmy coś zrobić, żeby się sobą nie "znudzić" (do czego już w pewnym sensie doszło)
c) spróbować nie myśleć w kategoriach "on specjalnie mnie lekceważy", "robi mi na złość' , "chce zniszczyć moje plany"
d) zmniejszyć liczbę kłótni/ mniej od niego oczekiwać
Ok, to chyba tyle. Smile
--------------------------------------------------------------
23.09
Nie, nie i jeszcze raz nie. Żadnego "zeszyciku", żadnych tabelek, żadnych książek. Nie nadaje się do tego kompletnie i nie mam wcale ochoty rozgrzebywać starych brudów i na siłę przypominać sobie o różnych sytuacjach.
Nie mam pojęcia co w nich jest prawdą a co kłamstwem. Do czego dążyłam naprawdę, a co wymyślam aktualnie "na swoją obronę".
Już może rzeczywiście lepiej iść do jakiegoś psychologa, tylko po co, skoro nie potrafię odtworzyć poprawnie nawet swoich wspomnień i ciągle zmieniam wersje...nie wiem już co było dziecięcą zabawą, a co przemyślanym działaniem...nie wiem jakie były moje intencje, nie umiem poprawnie siebie ocenić.
Poza tym kiedy zaczynam babrać się w pamięci, od razu pojawiają się wspomnienia z domu, z lat szkolnych. Wracać do tego wszystkiego, to jak najgorszy pomysł. Zwłaszcza, że jutro wracam do pracy.
Muszę iść i nie oglądać się za siebie. Jeśli już raz "spaliłam za sobą mosty" to jaki jest sens je odbudowywać?
*Odnośnie domu: w mojej rodzinie nigdy nie było problemów z alkoholem. Zastanawiam się tylko co jest gorsze: świadomość, że ktoś musi się napić, żeby Cię skrzywdzić, czy pewność że może to zrobić zupełnie na trzeźwo i bez żadnych skrupułów? Jak to możliwe, że dla swojej matki możesz być wszystkim w jej życiu, spełnieniem marzeń, cudownym i dobrym dzieckiem... dla ojca zaś.... (nie mam pojęcia dlaczego) celem życia stanie się udowodnić tobie i wszystkim wokół, że jesteś śmieciem, który zabiera jego cenny czas. (nie chcę do tego wracać - to idiotyzm) . Czasem myślę sobie, że całe moje życie to tak naprawdę walka z ojcem. Chęć pokazania innym jak bardzo się mylił w ocenie mojej osoby, udowodnienia mu, że przegrał. To co udało mi się osiągnąć, z czego jestem zadowolona, to sprawić, że został sam, że moja matka (którą bez wątpienia kochał) zupełnie się od niego odsunęła.
Jedyna rzecz, której się boję (jednocześnie wiem, że może okazać się prawdą), to świadomość że staję się do niego coraz bardziej podobna.(jestem chociaż na tyle rozsądna, żeby w przeciwieństwie do niego, nie mieć dzieci)
-------
23.09 (po południu)
Dom: to było jedno wielkie pobojowisko. Ojciec uważał, że zawsze robi wszystko najlepiej. Uważał się za mistyka (chociaż w mojej opinii był zwykłym szarlatanem). Z biegiem lat było coraz gorzej. Godzinami siedział w tych swoich religijnych książkach. Na normalne argumenty odpowiadał cytatami z Biblii, najczęściej używał ich do tego by obwieścić że jestem zła, zepsuta i powinno sie mnie potępić. Byłam dla niego wrogiem, rywalem w walce o uczucia mojej matki. Chciał za wszelką cenę zabić jej wyobrażenie o mojej osobie. Wszystko co ja robiłam - on mógł zrobić sto razy lepiej. To było jak sztuka teatralna, wystawiana przed rodziną i przyjaciółmi- "pokaż na co cię stać, a ja udowodnię Ci, że jesteś niczym w porównaniu ze mną." Matka tolerowała jego zachowania (nie wiem dlaczego), ale wszystkie swoje uczucia i nadzieje przerzucała na mnie. To ja zawsze byłam "tą jedyną rzeczą, która udała jej się w życiu". Ku mojemu zdziwieniu, była odporna na zachowania swojego męża. W moim domu rzadko dochodziło do przemocy fizycznej. Wszyscy byli na to "zbyt święci" - cały koszmar ukryty w słowach, gestach, aranżowaniu różnych konfrontacyjnych sytuacji. Wszystko "w białych rękawiczkach". Kiedy myślę "mój dom" - robi mi się niedobrze. Zawsze trzeba było udawać, zawsze trzeba było się "ukrywać" pod jakąś maską. Nic nie było naprawdę, tak jak w ciągłej walce chodzi tylko o to by jak najlepiej zmylić przeciwnika. Pamiętam, że jedną z moich "metod" walki z ojcem było skłócanie reszty rodziny - wciągałam bliższe i dalsze osoby w rozmowy "na osobności", wzbudzałam zaufanie, badałam kto z kim ma na pieńku, wyciągałam różne opinie n.t. innych członków rodziny. Wszystko to rejestrowałam na dyktafonie. Potem dałam fragmenty do odsłuchania osobom które chciałam skłócić i już. Miałam wtedy jedenaście albo dwanaście lat i widziałam jak wokół mnie rozpętała się ta piekielna burza emocji, jak powoli rozpada się rodzina. Po tym numerze ojciec i ja przestaliśmy się kontaktować. Być może zrozumiał, że nie będę więcej dobrym materiałem na ofiarę. Miał rację.
Wystarczy - Zawieszam pisanie w tym wątku do odwołania.
Edytowane przez birbantka dnia 23/09/2014 16:03
[i][small][color=#006666]"Któż zaufa człowiekowi, który nie ma gniazda
i zatrzymuje się tam, gdzie go mrok zastanie?" (Syr 36, 27)[/color][/small][/i]
 
Mina
#64 Drukuj posta
Dodany dnia 23/09/2014 20:51
Awatar

Brązowy Forumowicz


Postów: 862
Data rejestracji: 18.05.12

[b]Birbantka[/b] mam nadzieję, że to odwołanie nastąpi wkrótce, lubię tu zaglądać.
Gratuluję odwagi z jaką mimo, że to trudne, robisz takie skoki w przeszłość, może z czasem zdecydujesz się na to, by terapeuta pomógł ci rozpoznać 'co jest prawdą a co kłamstwem ', życzę ci powodzenia w dalszym poznawaniu siebie Smile
Edytowane przez Mina dnia 23/09/2014 20:52
[color=#996600]"Jeżeli ktoś prosi o radę, podpowiedź, wskazówkę albo pomoc, to świetnie; podziel się swoją wiedzą i doświadczeniem. Ale jeśli zobaczysz, że ten ktoś tylko cię wysłuchał, pokiwał głową i nic nie zrobił, to daj mu spokój. On po prostu j
 
birbantka
#65 Drukuj posta
Dodany dnia 23/09/2014 21:25
Awatar

Finiszujący


Postów: 360
Data rejestracji: 31.08.14

[b]Mina[/b] Dziękuję za wsparcie i Twoje dobre słowa. Największą trudność sprawia mi opisanie "normalnymi" słowami tego ogromu różnych obrazów, który mam przed oczami wspominając dawne lata. Tego po prostu nie można nazwać - a nawet jeśli to nie nadaje się to na to forum Ehmm Pamiętam, że pierwszą zasadą w domu było nigdy nie okazywać strachu - nie mogłaś dać po sobie poznać co naprawdę czujesz i dać temu facetowi (trudno nazwać go ojcem) satysfakcji, że dopiął swego. Straszny, bezwzględny typ, który potrafił patrząc Ci prosto w oczy zwyzywać Cię i dać Ci w twarz, bo weszłaś mu w słowo (zdarzało się). Szybko "zmądrzałam" żeby nie dawać mu więcej powodów do takiej radości. Na szczęście moja matka ma do dzisiaj niemałą obsesję na moim punkcie i miałam jej finansowe zabezpieczenie (mogłam się również szybko wyprowadzić.) Ojciec jest dalej "oficjalnie" jej mężem, ale z tego co wiem nie kontaktują się a on mieszka od jakiegoś czasu za granicą. W ogóle ich relacje zawsze były bardzo dziwne - nigdy nie okazywali sobie czułości - zadnych pocałunków, żadnych uścisków...(może i żadnej miłości, a tylko wspólne interesy ? nie wiem...)
Sądzę, że sposób w jaki mnie "wychowywali" bardzo wpłynął na to jaka jestem teraz. Dzisiaj chyba ostatecznie przekonałam się, że to co napisałam było dla mnie ważne, a wizyta u psychologa to co najmniej dobry pomysł.
Mówiłam o zawieszeniu pisania, bo nie wiem czy na razie mam jeszcze coś więcej do powiedzenia...poza tym nie będę już miała tyle czasu.
Jeszcze raz Ci dziękuję Mina. Kwiatek
Edytowane przez birbantka dnia 23/09/2014 21:25
[i][small][color=#006666]"Któż zaufa człowiekowi, który nie ma gniazda
i zatrzymuje się tam, gdzie go mrok zastanie?" (Syr 36, 27)[/color][/small][/i]
 
Brego
#66 Drukuj posta
Dodany dnia 23/09/2014 21:29
Awatar

Finiszujący


Postów: 412
Data rejestracji: 04.09.14

Hmm... ciekawe jest to co piszesz. Z tego co gdzieś tam czytałam o psychoanalizie i tym podobnych metodach terapii, to chyba już sam Freud nawet zauważył, że jego pacjenci rozmijają się w swoich wspomnieniach z prawdą. Nie wiem czy to jakiś specjalny mechanizm obronny, czy jak to nazwać. W każdym razie zauważono, że takie odkrycie przyczyn swoich problemów, nawet jeśli są one zmyślone, daje efekt terapeutyczny.

Ja co do tego mam pewne opory- bo fajnie, że pomaga, no ale innym się przez to obrywa. Pamiętam, że czytałam o przypadku, gdy jedna z kobiet "przypomniała" sobie, że w dzieciństwie była zgwałcona przez ojca. Choć ręczyć za prawdziwość tych wspomnień nie można było. Jej to pomogło- i fajnie. Ale co z ojcem?

Ja jak zaczynam ryć w swoich wspomnieniach, to zawsze obrywa się matce. Kończy się na tym, że jej nienawidzę, a siebie uważam za strasznie pokrzywdzoną, no bo "jak oni wszyscy mogli mi to zrobić!?". Nie wiem czy o takie coś mi chodzi.
Ale jeśli Tobie to pomaga- to czemu nie? Smile Tym bardziej, że Twojemu ojcu chyba się krzywda nie stanie od bycia obsmarowanym na forum Pfft

Trzymaj się birbantka! Smile
[i]Istnieje taka cierpienia granica, za którą czekać może już tylko spokój...[/i]
 
birbantka
#67 Drukuj posta
Dodany dnia 23/09/2014 21:47
Awatar

Finiszujący


Postów: 360
Data rejestracji: 31.08.14

Dzięki Brego
Dla mnie problemem jest nie tyle przypomnienie sobie pewnych sytuacji, z przeszłości (często same do mnie wracają).
Takie "zakłopotanie" towarzyszy mi zwykle w odtwarzaniu jakichś niedawnych, bieżących spraw. Trudno mi przyznać jakie miałam intencje działając w jakiś sposób, bo zaraz znajduję coś na swoje usprawiedliwienie. (ten galimatias dotyczy głównie mojego aktualnego związku).
A w domu to i tak było zawsze niezłe pranie mózgów i obrzucanie się jakimiś pretensjami, obarczanie winą...trudno juz powiedzieć ile w tym było prawdy (to dotyczyło wszystkich stron, także mojej matki - ona obwiniała o wszystko ojca, on - mnie, a ja znów ojca i tak w kółko Ehmm Ja słyszałam wiele ubarwionych historii z jego ust na mój temat (sama nie pozostawałam dłużna) więc to wszystko jest dla mnie do dzisiaj nie do rozgryzienia...
jeszcze a propos : pamiętam na przykład dziwne reakcje mamy na moje "złe zachowanie" w szkole - z jednej strony mówiła "no wiesz...nie wolno tak robić", a za chwilę śmiała się z tego jak dziecko (totalny obłęd) Grin
[b]Brego[/b] a co do terapeutycznego efektu takich zwierzeń - nie będę polemizować z Freudem, bo cieszę się że wyrzuciłam to z siebie i czuję się jak nowo narodzona Smile
Edytowane przez birbantka dnia 23/09/2014 22:01
[i][small][color=#006666]"Któż zaufa człowiekowi, który nie ma gniazda
i zatrzymuje się tam, gdzie go mrok zastanie?" (Syr 36, 27)[/color][/small][/i]
 
Brego
#68 Drukuj posta
Dodany dnia 23/09/2014 22:03
Awatar

Finiszujący


Postów: 412
Data rejestracji: 04.09.14

Oj, prawda. Wracają te wspomnienia, wracają... wiem to aż nazbyt dobrze Smile
Ja nie wiem na ile rodzina, społeczeństwo, biologia determinują to kim jesteśmy, ale jestem głęboko przekonana, że i tak większość jest w naszych rękach. I nawet wydaje mi się, że z totalnego szamba da się wyjść, a wpojone za młodu przekonania- obalić, ale może jestem idealistką.

BTW. Jak mnie- niemowlaka mama kiedyś zostawiła samą w łóżeczku na długi czas i odeszła, to co- muszę skończyć jako schizofrenik? myśliciel (pytanie retoryczne)
[i]Istnieje taka cierpienia granica, za którą czekać może już tylko spokój...[/i]
 
birbantka
#69 Drukuj posta
Dodany dnia 23/09/2014 22:08
Awatar

Finiszujący


Postów: 360
Data rejestracji: 31.08.14

[b]Brego[/b] Masz sporo racji...tzn. nie wiem czy ta "większa część" zależy od nas, ale koniec końców mamy przed sobą jeszcze jakąś przyszłość i możemy spróbować o nią zawalczyć.
Ciężko mi siebie przekonać, że jakakolwiek zmiana we mnie jest jeszcze mozliwa (strasznie się przed tym bronię), ale gdybym zupełnie odrzucała taką możliwość nie zastanawiałabym się np. nad wizytą u psychologa...
[i][small][color=#006666]"Któż zaufa człowiekowi, który nie ma gniazda
i zatrzymuje się tam, gdzie go mrok zastanie?" (Syr 36, 27)[/color][/small][/i]
 
Brego
#70 Drukuj posta
Dodany dnia 23/09/2014 22:23
Awatar

Finiszujący


Postów: 412
Data rejestracji: 04.09.14

Znane schematy zawsze są łatwiejsze niż wyprawa w nieznane. Ale tkwiąc w miejscu nigdy nie nauczymy się niczego nowego.

Chyba tylko tak mogę to podsumować.
[i]Istnieje taka cierpienia granica, za którą czekać może już tylko spokój...[/i]
 
modliszka
#71 Drukuj posta
Dodany dnia 24/09/2014 15:42
Awatar

Złoty Forumowicz


Postów: 2327
Data rejestracji: 26.10.09

A propos wspomnień czy może wracania do przeszłości.. Praktykując ów czynność odkryłam z terapeutką, że jako niespełna dziesięciolatka miewałam już stany lękowe co obaliło opinie pewnej psychoterapeutki, że miałam udane dzieciństwo.Super, ważne odkrycie z punktu terapeutycznego - wiele wnoszące do terapiiPfft Szkoda tylko, że ta wiedza nie potrafi się we mnie umiejscowić i za wszelką cenę podświadomie myslę sobie 'to nie to, to nie były lęki, przecież skakałam w gumę i bawiłam się lalkami'.I w zasadzie w którą stronę o tym nie pomyślę to wychodzę na minus.
Jakoś od tego odkrycia nieszczególnie chce mi się wracać do zamierzchłej przeszłości.Po co? Było, minęło i nie wróci
Edytowane przez modliszka dnia 24/09/2014 15:44
[i]Złamać można praktycznie wszystko, nawet
serce.
Lekcje, których udziela nam życie, nie przynoszą
mądrości, lecz blizny i zrosty.[/i]
 
birbantka
#72 Drukuj posta
Dodany dnia 24/09/2014 18:37
Awatar

Finiszujący


Postów: 360
Data rejestracji: 31.08.14

[b]Modliszka[/b]
Dla mnie ważne jest zapisywanie wspomnień ( jak również ich porównywanie) z nieco innych powodów - wiem, że często przedstawiam zdarzenia w "piękniejszym świetle" (nieświadomie). Podam Ci przykład : wczoraj opisałam tu sytuacje z przeszłości, które nie dawały mi spokoju. Potem popatrzyłam na początek mojego wątku...i mnie zatkało. (cyt. "Odkąd pamiętam byłam "oczkiem w głowie" rodziców. " )Nie mogłam uwierzyć, że to moje słowa... "Jak ja mogłam coś takiego napisać?" "Dlaczego nie zaznaczyłam chociaż, że dotyczyło to jedynie mojej matki?" "Co chciałam przez to osiągnąć?".
Właśnie to jest mój problem, że zawsze istnieje jakaś "oficjalna, ładna" wersja wydarzeń oraz ta mniej ciekawa i bliższa prawdzie...Zastanawiając się nad tym doszłam do wniosku, że dalej postrzegam moje doświadczenie z dzieciństwa jako słabość (przyznać się że komuś udało się kiedyś ciebie zranić to dla mnie okazać słabość). Wychowywałam się w domu gdzie okazywanie emocji (strachu, smutku, gniewu) było równoznaczne z wystawieniem się na ciosy i wejście w rolę ofiary. Nie okazuj strachu, nie ufaj, nie kochaj, walcz o siebie i kłam, kłam i jeszcze raz kłam. Ergo: Zasady, które pozwalały funkcjonować w domu, zabiły we tę "ludzką część" mojej osoby (mogłam też wiele odziedziczyć po ojcu, w końcu nie wszyscy reagują w ten sposób na przemoc)
Inny przykład - opis relacji ojca z matką:
"To co udało mi się osiągnąć, z czego jestem zadowolona, to sprawić, że został sam, że moja matka (którą bez wątpienia kochał) zupełnie się od niego odsunęła."
Chwilę póżniej:
"W ogóle ich relacje zawsze były bardzo dziwne - nigdy nie okazywali sobie czułości - żadnych pocałunków, żadnych uścisków...(może i żadnej miłości, a tylko wspólne interesy ? nie wiem...)"
Pierwsze zdanie napisałam dlatego, że bardzo chciałabym wierzyć, że zabolało go to że moja matka ostatecznie wzięła moją stronę, ze cierpiał kiedy zerwała z nim kontakt. Jednak wiem również (drugie zdanie), że ten człowiek nie potrafił kochać ludzi, tak jak ja nie potrafię ich kochać i mogę się założyć, że bez problemów na nowo ułożył sobie życie...
Takie "analizy porównawcze" dają mi do myślenia i pozwalają lepiej poznać siebie. Jesli ktoś nie ma problemów z nagminnym przekształcaniem rzeczywistości w zależności aktualnych potrzeb to pewnie sprawa wygląda nieco inaczej.
Edytowane przez birbantka dnia 24/09/2014 18:37
[i][small][color=#006666]"Któż zaufa człowiekowi, który nie ma gniazda
i zatrzymuje się tam, gdzie go mrok zastanie?" (Syr 36, 27)[/color][/small][/i]
 
Brego
#73 Drukuj posta
Dodany dnia 24/09/2014 18:42
Awatar

Finiszujący


Postów: 412
Data rejestracji: 04.09.14

I jak już siebie lepiej poznasz to...?
[i]Istnieje taka cierpienia granica, za którą czekać może już tylko spokój...[/i]
 
birbantka
#74 Drukuj posta
Dodany dnia 24/09/2014 18:44
Awatar

Finiszujący


Postów: 360
Data rejestracji: 31.08.14

...to widzę gdzie leży problem i np. wiem, że w tym wypadku muszę zmienić myślenie "uczucia = słabość". To jest jakiś punkt wyjścia.
[i][small][color=#006666]"Któż zaufa człowiekowi, który nie ma gniazda
i zatrzymuje się tam, gdzie go mrok zastanie?" (Syr 36, 27)[/color][/small][/i]
 
Brego
#75 Drukuj posta
Dodany dnia 24/09/2014 18:52
Awatar

Finiszujący


Postów: 412
Data rejestracji: 04.09.14

OK. Chodziło mi tylko o to, że liczą się właśnie wydobyte tą metodą wnioski i to, na ile są one poprawne. Bo takie rozmienianie się na drobne dla samego faktu rozmieniania się to już nawet nie sztuka dla sztuki.

Ale swój poprzedni komentarz odnosiłam bardziej do tego, co daje Ci to, że uświadamiasz sobie jak zmieniają się Twoje wersje tego samego na przestrzeni czasu? W sensie- jakie z tego płyną wnioski? Bo przypuszczam, że bardzo ma się to do Twojego aktualnego nastroju... Ja tak mam przynajmniej. Że raz wydaje mi się, że jestem z totalnej patologii i nikt mnie nie kochał, a raz- że moja rodzina była całkowicie (no...prawie) normalna...


[i]Istnieje taka cierpienia granica, za którą czekać może już tylko spokój...[/i]
 
birbantka
#76 Drukuj posta
Dodany dnia 24/09/2014 18:59
Awatar

Finiszujący


Postów: 360
Data rejestracji: 31.08.14

[b]Brego[/b] wybacz, ale to pytanie jest dla mnie po prostu za trudne. Nie umiem nazwać stanu czy nastroju w jakim znajduję się dzisiaj, w jakim znajdowałam się wczoraj a w jakim dwa tygodnie temu pisząc jakiś komentarz. Mogłabym to jedynie określić słowem "normalny". Wspomnienia przychodzą wtedy gdy jestem z czegoś mniej zadowolona niż zwykle albo znudzona. Mogą mnie drażnić albo trochę rozgniewać (jak wczoraj), ale nie przygnębić...dlatego nie umiem odpowiedziec na twoje pytanie.
[i][small][color=#006666]"Któż zaufa człowiekowi, który nie ma gniazda
i zatrzymuje się tam, gdzie go mrok zastanie?" (Syr 36, 27)[/color][/small][/i]
 
Brego
#77 Drukuj posta
Dodany dnia 24/09/2014 19:15
Awatar

Finiszujący


Postów: 412
Data rejestracji: 04.09.14

No bo to jest, IMHO, trudne. Dlatego ja już jakiś czas temu podjęłam decyzję, że nie chcę się tego tykać, a już na pewno nie sama. Więc absolutnie się nie czepiam, raczej jestem pełna uznania wobec Twojego trudu... Bo wnioski jakie ja przez to miałam do niczego mnie nie prowadziły. A ta moja niemoc- do frustracji. Też bym chciała znać przyczynę wszystkiego, mieć to ładnie poukładane, przyklepane, no ale póki co wolę patrzeć do przodu, a nie w tył...
Smile
Hm... i zastanawia mnie jeszcze...jeśli zarówno dziś, wczoraj jak i 2 tygodnie temu Twój stan był "normalny"- to skąd te zmiany w interpretowaniu tego co było? Może są jakieś subtelne różnice i- dopiero jak je wychwycisz- to będziesz mieć pełniejszy obraz siebie? Zresztą, czy słuszne jest próbując poznać siebie sięgać tylko w tył, a kompletnie zaniedbywać to co tu i teraz? Przecież to za moment też stanie się przeszłością...myśliciel
(nie piszę tego by się czepiać, absolutnie! też mnie łapie rozkminka jak to jest)
Edytowane przez Brego dnia 24/09/2014 19:33
[i]Istnieje taka cierpienia granica, za którą czekać może już tylko spokój...[/i]
 
birbantka
#78 Drukuj posta
Dodany dnia 24/09/2014 20:08
Awatar

Finiszujący


Postów: 360
Data rejestracji: 31.08.14

Spoko, nie pomyślałabym że się czepiaszSmile
Myślę, że różnica tkwi jedynie w celu jaki chcę osiągnąć.
Jeśli na początku chciałam wyjść na "silną" osobę, pominęłam pewne kwestie. Jeśli ostatnio (prawdopodobnie pod wpływem różnych awantur) mój chłopak "za bardzo" zrobił ze mnie współwinną złego stanu związku, to znowu włączył mi się taki mechanizm obronny - "przecież ty nie jesteś niczemu winna, wiesz jaką miałaś przeszłość itp." Jeśli chcę udowodnić innym, że udało mi sie kogoś zranić, to będę tak interpretować sytuację, żeby cierpienie tej osoby wydało się jak największe itp. Czyli różnica tkwi w jakiejś aktualnej potrzebie pokazania siebie w odpowiednim świetle. Często to kwestia podkreślenia jedynie subtelnych szczegółów (niestety robię to automatycznie) Ja ogólnie mam kiepski "wgląd w siebie". Łatwiej mi dostrzec złożonośc jakiejś sytuacji dopiero po fakcie, bo tak na bieżąco to rozwiązania przychodzą bardzo łatwo (czasami są one dobre dla mnie, ale niestety już nie dla innych) . Nie umiem tego lepiej wyjaśnić. A co do przyszłości...to też dość trudna sprawa - trudno mi jakoś rozsądnie zaplanować pracę na najbliższe dni, za to zwykle zajmują mnie jakieś radykalne zmiany w bliżej nieokreślonym czasie (coś w stylu :zakładam, że mam mnóstwo kasy, jestem sławna i zastanawiam się komu właśnie udzielić wywiadu i opowiedzieć o swoim udanym życiu ) Masakra Grin sama się z tego śmieję, w końcu to dziecinne....ale wciąż się na tym łapię : /
Edytowane przez birbantka dnia 24/09/2014 20:10
[i][small][color=#006666]"Któż zaufa człowiekowi, który nie ma gniazda
i zatrzymuje się tam, gdzie go mrok zastanie?" (Syr 36, 27)[/color][/small][/i]
 
Brego
#79 Drukuj posta
Dodany dnia 24/09/2014 20:39
Awatar

Finiszujący


Postów: 412
Data rejestracji: 04.09.14

Hmm... Nie wiem co tu napisać, serio... Może tylko tyle, że oczywistą oczywistością jest, że dla narcyza własna osoba będzie najciekawszym przedmiotem badań Smile
Bo przecież w tym wszystkim skupiasz się wyłącznie na sobie i naginasz to wszystko pod siebie, tak jak Ci to aktualnie pasuje. Na ile jest to terapeutyczne- biorąc pod uwagę Twoją naturę- nie wiem. Na ile rozwiąże to Twoje problemy- też nie wiem. Bo ile jest w tym chęci poznania siebie, a ile- po prostu potrzeby ciągłego skupiania się na sobie?

Hm... a tak z innej beczki... Czy zastanawiałaś się kiedyś w ogóle ile procent czasu dziennie poświęcasz na myślenie o sobie, a ile o innych?
(Nie musisz odpowiadać- pytam, bo dostrzegam znaczne różnice w naszym sposobie myślenia, a ...Przez te różnice chyba to dla mnie staje się ciekawe ;p)
[i]Istnieje taka cierpienia granica, za którą czekać może już tylko spokój...[/i]
 
birbantka
#80 Drukuj posta
Dodany dnia 24/09/2014 20:58
Awatar

Finiszujący


Postów: 360
Data rejestracji: 31.08.14

Jeśli miałabym być szczera to nie wiem jaki jest tego cel ( wersja o skupianiu się na sobie jest bardzo prawdopodobnaSmile ) Co gorsza, to jest właściwie moja podstawowa obawa, jeśli chodzi o kontakty z terapeutą - nie mam do siebie takiego dostępu, żeby wszystko kontrolować, stąd terapeuta tym bardziej nie będzie miał dostępu ani do moich myśli ani do moich wspomnień- "nie siedzi mi w głowie" . Co chwilę może słyszeć inną wersję wydarzeń bo jesli jakakolwiek jego obserwacja mi się nie spodoba to znowu "przefarbuję " narrację i nic to nie da...(nie wiem szczerze mówiąc jaki model terapii byłby dla mnie najlepszy i byłabym nawet wdzięczna za radę)
Nie, nigdy nie zastanawiałam sie ile o sobie myślę - zawsze wydaje mi się, że poświęcam sobie i tak za mało czasu (nie wiem skąd ten wniosek). Na pewno dużo, pewnie nawet ciągle...bo nawet jeśli zastanawiam się nad innymi ludźmi to również w odniesieniu do siebie (jak mnie traktują, co mogą dla mnie zrobić). Jesli mam być szczera, to odczuwam ogromny, wewnętrzny sprzeciw przed pomyśleniem "co ja mogę zrobić dla innych" - dosłownie jakby cały mój system nerwowy bojkotował taką myśl...[nawet teraz non stop piszę o sobie, myślę o sobie...nie umiem inaczej, ale też zawsze wydawało mi się że wszyscy wokół mnie robią dokładnie to samo..]
Edytowane przez birbantka dnia 24/09/2014 21:01
[i][small][color=#006666]"Któż zaufa człowiekowi, który nie ma gniazda
i zatrzymuje się tam, gdzie go mrok zastanie?" (Syr 36, 27)[/color][/small][/i]
 
Przeskocz do forum:
Podobne Tematy
Temat Forum Odpowiedzi Ostatni post
Podejscie kolejne. Uzależnienia 9 06/10/2021 20:50
Dbanie o siebie Psychoterapia 5 10/04/2020 23:48
Polubić siebie Psychoterapia 25 19/11/2019 03:48
Inne podejście do temtu uzależnień Uzależnienia 1 29/03/2016 23:08
Brak szacunku do siebie, czyli sztuka bycia pasywnym Psychoterapia 6 15/03/2016 01:30

51,674,431 Unikalnych wizyt

Powered by PHP-Fusion copyright © 2002 - 2024 by Nick Jones.
Released as free software without warranties under GNU Affero GPL v3.

2024