O zaufaniu
Zaufać komuś, otworzyć się jakie to jest piękne i zarazem trudne. Najpierw ufamy matce, ojcu, później swoje najskrytsze tajemnice powierzamy najlepszej przyjaciółce.
Przez całe swoje życie szukamy kogoś, komu pragniemy powiedzieć coś bardzo dla nas ważnego, przed kim chcemy odkryć swoje największe tajemnice i sekrety.
Niestety życie nas nie oszczędza, nasza tajemnica zostaje zdradzona. Dzieje się wtedy coś strasznego ogarnia nas rozpacz, smutek i złość przeradzająca się w nienawiść do całego świata - na szczęście to mija. Jednak z tej lekcji jakie dało nam życie, wynosimy jeden wniosek: nie można więcej nikomu już ufać.
Nie ważne kto nas zdradził i kiedy, jednak najbardziej boli gdy zrobią to rodzice lub bardzo bliska Ci osoba. Wtedy wali Ci się cały świat - zdradzono Cię i wyśmiano. Nigdy więcej nie nabierzesz już zaufania, nie powiesz nic nikomu chociaż działaby Ci się największa krzywda, przecież raz już tak było, a jednak sprawa została zbagatelizowana, długo zastanawiałaś się wtedy czy możesz, czy powinnaś to powiedzieć. Odważyłaś się, z wielkim wstydem i poczuciem winy przyznałaś się do tego co się stało, przecież miałaś dopiero 9 lat, to nie była twoja wina, liczyłaś na pomoc. Osoby którym zaufałaś, zabroniły Ci kategorycznie o tym mówić, zarzuciły Ci także kłamstwo, w twojej dziecięcej i niedojrzałej jeszcze główce rodzi się bunt i bezsilność zarazem. Z czasem coraz bardziej wiesz,że to była tylko Twoja wina. Żałujesz tylko, że to powiedziałaś - na co liczyłaś głupia???
Przez całe swoje życie nauczyłam się liczyć tylko na siebie. Od tamtego wydarzenia minęło ..naście lat, a ja ciągle nie mogę się pozbierać. Rozmawiając z kimś w cztery oczy trudno powiedzieć mi coś o sobie, trudno mi się przyznać do tego, że potrzebuję pomocy, że nie daję sobie rady. Wszystko zarówno to co złe jak i dobre gromadzę w sobie. Dzięki mojemu lekarzowi, któremu z trudem także zaufałam i dzięki terapii jaką przeszłam w szpitalu mówię o sobie teraz bardzo dużo, może nawet za dużo. Powoli się otwieram i wyrzucam z siebie to wszystko co tak skrycie trzymałam w sobie przez te lata. Uczę się na nowo nabierać wiary w to, że ktoś chce mi pomóc, że nie robi tylko tego po to żeby mnie wyśmiać, zranić czy zarzucić mi kłamstwo.
Muszę uwierzyć, że chce mi pomóc, że zależy mu na mnie mimo wszystko i że wierzy w to co mu mówię.
Po ostatniej terapii, gdy wyszłam załamana, a koleżanki które doskonale mnie znały, przecież byłyśmy razem w szpitalu,wiedziały prawie o wszystkim nie mogły wyciągnąć ze mnie ani jednego słowa, byłam w stanie tylko płakać, poczułam się wtedy tak samo bezsilna jak, wtedy kiedy miałam 9 lat. Zablokowałam się kompletnie,pamiętam słowa Kasi " Nadzieja mów, masz teraz pakiet bezpłatnych minut nie zmarnuj tego zrobi Ci się lżej, nie wiadomo kiedy taka sytuacja się powtórzy, może ta promocja jest tylko dzisiaj!!! Będziesz żałować."
Miała rację, żałuję, nie wiadomo kiedy się teraz spotkamy mieszka daleko ode mnie i jej życie też usłane jest cierniami, nawet bardziej niż moje...
Nie wykorzystałam tych minut... straciłam je. Pamiętam tylko to, że wychodząc z gabinetu tej psychoterapeutki w głowie kłębiła mi się tylko te myśl: ona mi nie pomorze, jestem jej obojętna, ja jej nie mogę zaufać,ona mnie zrani.
Przez całe swoje życie szukamy kogoś, komu pragniemy powiedzieć coś bardzo dla nas ważnego, przed kim chcemy odkryć swoje największe tajemnice i sekrety.
Niestety życie nas nie oszczędza, nasza tajemnica zostaje zdradzona. Dzieje się wtedy coś strasznego ogarnia nas rozpacz, smutek i złość przeradzająca się w nienawiść do całego świata - na szczęście to mija. Jednak z tej lekcji jakie dało nam życie, wynosimy jeden wniosek: nie można więcej nikomu już ufać.
Nie ważne kto nas zdradził i kiedy, jednak najbardziej boli gdy zrobią to rodzice lub bardzo bliska Ci osoba. Wtedy wali Ci się cały świat - zdradzono Cię i wyśmiano. Nigdy więcej nie nabierzesz już zaufania, nie powiesz nic nikomu chociaż działaby Ci się największa krzywda, przecież raz już tak było, a jednak sprawa została zbagatelizowana, długo zastanawiałaś się wtedy czy możesz, czy powinnaś to powiedzieć. Odważyłaś się, z wielkim wstydem i poczuciem winy przyznałaś się do tego co się stało, przecież miałaś dopiero 9 lat, to nie była twoja wina, liczyłaś na pomoc. Osoby którym zaufałaś, zabroniły Ci kategorycznie o tym mówić, zarzuciły Ci także kłamstwo, w twojej dziecięcej i niedojrzałej jeszcze główce rodzi się bunt i bezsilność zarazem. Z czasem coraz bardziej wiesz,że to była tylko Twoja wina. Żałujesz tylko, że to powiedziałaś - na co liczyłaś głupia???
Przez całe swoje życie nauczyłam się liczyć tylko na siebie. Od tamtego wydarzenia minęło ..naście lat, a ja ciągle nie mogę się pozbierać. Rozmawiając z kimś w cztery oczy trudno powiedzieć mi coś o sobie, trudno mi się przyznać do tego, że potrzebuję pomocy, że nie daję sobie rady. Wszystko zarówno to co złe jak i dobre gromadzę w sobie. Dzięki mojemu lekarzowi, któremu z trudem także zaufałam i dzięki terapii jaką przeszłam w szpitalu mówię o sobie teraz bardzo dużo, może nawet za dużo. Powoli się otwieram i wyrzucam z siebie to wszystko co tak skrycie trzymałam w sobie przez te lata. Uczę się na nowo nabierać wiary w to, że ktoś chce mi pomóc, że nie robi tylko tego po to żeby mnie wyśmiać, zranić czy zarzucić mi kłamstwo.
Muszę uwierzyć, że chce mi pomóc, że zależy mu na mnie mimo wszystko i że wierzy w to co mu mówię.
Po ostatniej terapii, gdy wyszłam załamana, a koleżanki które doskonale mnie znały, przecież byłyśmy razem w szpitalu,wiedziały prawie o wszystkim nie mogły wyciągnąć ze mnie ani jednego słowa, byłam w stanie tylko płakać, poczułam się wtedy tak samo bezsilna jak, wtedy kiedy miałam 9 lat. Zablokowałam się kompletnie,pamiętam słowa Kasi " Nadzieja mów, masz teraz pakiet bezpłatnych minut nie zmarnuj tego zrobi Ci się lżej, nie wiadomo kiedy taka sytuacja się powtórzy, może ta promocja jest tylko dzisiaj!!! Będziesz żałować."
Miała rację, żałuję, nie wiadomo kiedy się teraz spotkamy mieszka daleko ode mnie i jej życie też usłane jest cierniami, nawet bardziej niż moje...
Nie wykorzystałam tych minut... straciłam je. Pamiętam tylko to, że wychodząc z gabinetu tej psychoterapeutki w głowie kłębiła mi się tylko te myśl: ona mi nie pomorze, jestem jej obojętna, ja jej nie mogę zaufać,ona mnie zrani.
Dodaj do: |
|
Komentarze
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
Oceny
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.
Brak ocen. Może czas dodać swoją?
Jednak kluczowe jest dla mnie słowo "nauczyłaś" - jeżeli można się nauczyć nieufności, to można też nauczyć się ufać.
Wiem, że się uczysz. Miejmy tylko nadzieję, że będziesz przykładnym uczniem.