Anoreksja- ja tylko się odchudzam
"Ma pani anoreksję, zgadza się pani ze mną?" - usłyszałam z ust siedzącego naprzeciwko mnie lekarza.
Nie potrafię opisać tego co czułam po usłyszeniu tej diagnozy,pamiętam tylko,że w mojej głowie pojawił się bunt, natychmiast zaprzeczyłam,miałam ochotę go wyśmiać, ja tylko się przecież odchudzam.
Po wypowiedzeniu tych słów, słyszę spokojny głos lekarza, w ogóle nie zdziwionego moją reakcją.
Zaprzeczanie jest naturalne,przy tej chorobie, konieczne jest leczenie szpitalne w Pani przypadku.
Wtedy wpadłam w panikę, poczułam się taka zagubiona jak nigdy przedtem.Trafiłam tam na 5 miesięcy.
W artykule tym nie chcę opisywać mojego leczenia, pragnę przekazać Wam moje myśli i odczucia, mam nadzieję, że uda mi się pokazać ile cierpienia przynosi ta okropna choroba.Mam nadzieję,że mnie zrozumiecie, wiem jakie to trudne dla zwykłego człowieka.
Od zawsze kiedy pamiętam we wszystkim chciałam być najlepsza, zawsze wysoko stawiane bariery mimo osiągnięcia celu zawsze, były one coraz wyższe, a ja nigdy niezadowolona.Zły kontakt z rodzicami zwłaszcza z ojcem,który także od czasu do czasu nadużywał alkoholu, sprawiał,że swoje problemy musiałam rozwiązywać sama, więc rodzice tak naprawdę nic o mnie nie wiedzieli. Zamknęłam się w świecie perfekcjonizmu i dużych wymagań w stosunku do siebie.Tak potrzebowałam ich akceptacji i większej miłości. Nie tylko wytykania błędów.
Problemy z jedzeniem mam od 17 roku życia, kłótnie rodziców, konieczność wizyt u onkologa doprowadzają do tego, że zaczynam coraz mniej jeść.
Chcę być doskonała w każdym calu. Nigdy nie byłam z siebie zadowolona i miałam bardzo niskie poczucie własnej wartości, ale z każdym dniem zaczyna być coraz gorzej.Zaczynają się przeróżne diety, nawet nie pamiętam ile ich stosowałam
Studia okres kiedy chudnę najbardziej, zaczynają się intensywne ćwiczenia,duża kontrola wagi, czuję się doskonale panuję nad wszystkim.
Ćwiczę do utraty tchu,przy jednym jogurcie dzienne, środki przeczyszczające i kawa. Od niedawna prowokuje wymioty, jeżeli nie wytrzymam i na coś się skuszę.Czuję się po tym taka wolna ale tylko przez chwilę,później czuję do siebie obrzydzenie,niechęć i wstręt.Gdy trafiłam do szpitala nie miałam już uczucia głodu, widok jedzenia wręcz mnie odrzucał, każdy połknięty kęs sprawiał ból,taki niesamowity ból nie do opisania,ochotę natychmiastowego wyrzucenia tego z siebie. W końcu mój organizm się poddaje jest za bardzo wycieńczony po kilku zasłabnięciach i po nie udanej próbie biegana(mdleje) zmuszam się do minimalnego jedzenia,żeby nabrać sił i nie być zależnym od innych, jakie to okropne jak się nie ma siły pójść parę metrów do sklepu po wodę !!!
Tu zaczyna się kolejny dramat wraz z odzyskiwaniem pomału sił fizycznych tracę to sobie znane poczucie kontroli, nie mam już nic. Robię wszystko, żeby je odzyskać każde pół kg dodatkowe na wadze dla mnie jest dramatem. Przemycam środki przeczyszczające i wymiotuję. Odechciewa mi się żyć, pragnę tylko umrzeć,terapia jest ciężka, a ja już i tak wszystko straciłam, wahania mojego nastroju męczą mnie coraz bardziej, czuję się jak w głębokiej depresji. Nie chcę widzieć rodziców,pierwsza wizyta mojego taty jest dla mnie i dla niego bardzo przykra, nie musiałam mu mówić, że nie cieszę się z jego przyjazdu.Po jego wyjeździe mam ochotę się zabić, jaka ja jestem podła jak mogłam go tak potraktować.Mimo wyrzutów sumienia nie chcę ich widzieć,rozmawiać przez telefon, ani tym bardziej być w domu.Moje życie traci całkowity sens i kręci się tylko wokół jedzenia, raczej niejedzenia.Staję się samotnikiem, jest tylko ona i ja, która wygra?
Walczę ale to jest takie trudne, nawet nie wiecie jakie to okropne, gdy wchodzisz do sklepu i widzisz,że tam nic dla Ciebie nie ma, a jak jest to przecież Ty nie możesz jeść, nie zasługujesz na to!!! Gdy idziesz ulicą widzisz takie ładne doskonałe dziewczyny,a Ty taki kaszalot,co nie ma się w co ubrać,codziennie przeglądasz się w lustrze i jesteś coraz grubsza, tylko widoczne kości mówią o Twojej doskonałości, gdy słyszysz słowa bliskich jesteś za chuda powinnaś przytyć, dlaczego nie jesz,nie gadaj bzdur doprowadza Cie to do szału. Dla otoczenia jestem niemiła i opryskliwa wszystko mnie denerwuje.
Mam nadzieję że mi się uda, życzę sobie powodzenia.Dlaczego to jest takie trudne, ja tylko chcę być chuda.
Wyszłam ze szpitala parę dni temu - tak bym chciała normalnie żyć, spróbuję to osiągnąć, ale wiem,że będzie mi ciężko, bardzo ciężko.
Jak to możliwe, że utrata zdrowia problemy z miesiączką, trwałe kłopoty z kręgosłupem spowodowane brakiem składników odżywczych, grożące nawet wózkiem inwalidzkim, kłopoty z przewodem pokarmowym nie powodują mojego opamiętania.
Nie potrafię opisać tego co czułam po usłyszeniu tej diagnozy,pamiętam tylko,że w mojej głowie pojawił się bunt, natychmiast zaprzeczyłam,miałam ochotę go wyśmiać, ja tylko się przecież odchudzam.
Po wypowiedzeniu tych słów, słyszę spokojny głos lekarza, w ogóle nie zdziwionego moją reakcją.
Zaprzeczanie jest naturalne,przy tej chorobie, konieczne jest leczenie szpitalne w Pani przypadku.
Wtedy wpadłam w panikę, poczułam się taka zagubiona jak nigdy przedtem.Trafiłam tam na 5 miesięcy.
W artykule tym nie chcę opisywać mojego leczenia, pragnę przekazać Wam moje myśli i odczucia, mam nadzieję, że uda mi się pokazać ile cierpienia przynosi ta okropna choroba.Mam nadzieję,że mnie zrozumiecie, wiem jakie to trudne dla zwykłego człowieka.
Od zawsze kiedy pamiętam we wszystkim chciałam być najlepsza, zawsze wysoko stawiane bariery mimo osiągnięcia celu zawsze, były one coraz wyższe, a ja nigdy niezadowolona.Zły kontakt z rodzicami zwłaszcza z ojcem,który także od czasu do czasu nadużywał alkoholu, sprawiał,że swoje problemy musiałam rozwiązywać sama, więc rodzice tak naprawdę nic o mnie nie wiedzieli. Zamknęłam się w świecie perfekcjonizmu i dużych wymagań w stosunku do siebie.Tak potrzebowałam ich akceptacji i większej miłości. Nie tylko wytykania błędów.
Problemy z jedzeniem mam od 17 roku życia, kłótnie rodziców, konieczność wizyt u onkologa doprowadzają do tego, że zaczynam coraz mniej jeść.
Chcę być doskonała w każdym calu. Nigdy nie byłam z siebie zadowolona i miałam bardzo niskie poczucie własnej wartości, ale z każdym dniem zaczyna być coraz gorzej.Zaczynają się przeróżne diety, nawet nie pamiętam ile ich stosowałam
Studia okres kiedy chudnę najbardziej, zaczynają się intensywne ćwiczenia,duża kontrola wagi, czuję się doskonale panuję nad wszystkim.
Ćwiczę do utraty tchu,przy jednym jogurcie dzienne, środki przeczyszczające i kawa. Od niedawna prowokuje wymioty, jeżeli nie wytrzymam i na coś się skuszę.Czuję się po tym taka wolna ale tylko przez chwilę,później czuję do siebie obrzydzenie,niechęć i wstręt.Gdy trafiłam do szpitala nie miałam już uczucia głodu, widok jedzenia wręcz mnie odrzucał, każdy połknięty kęs sprawiał ból,taki niesamowity ból nie do opisania,ochotę natychmiastowego wyrzucenia tego z siebie. W końcu mój organizm się poddaje jest za bardzo wycieńczony po kilku zasłabnięciach i po nie udanej próbie biegana(mdleje) zmuszam się do minimalnego jedzenia,żeby nabrać sił i nie być zależnym od innych, jakie to okropne jak się nie ma siły pójść parę metrów do sklepu po wodę !!!
Tu zaczyna się kolejny dramat wraz z odzyskiwaniem pomału sił fizycznych tracę to sobie znane poczucie kontroli, nie mam już nic. Robię wszystko, żeby je odzyskać każde pół kg dodatkowe na wadze dla mnie jest dramatem. Przemycam środki przeczyszczające i wymiotuję. Odechciewa mi się żyć, pragnę tylko umrzeć,terapia jest ciężka, a ja już i tak wszystko straciłam, wahania mojego nastroju męczą mnie coraz bardziej, czuję się jak w głębokiej depresji. Nie chcę widzieć rodziców,pierwsza wizyta mojego taty jest dla mnie i dla niego bardzo przykra, nie musiałam mu mówić, że nie cieszę się z jego przyjazdu.Po jego wyjeździe mam ochotę się zabić, jaka ja jestem podła jak mogłam go tak potraktować.Mimo wyrzutów sumienia nie chcę ich widzieć,rozmawiać przez telefon, ani tym bardziej być w domu.Moje życie traci całkowity sens i kręci się tylko wokół jedzenia, raczej niejedzenia.Staję się samotnikiem, jest tylko ona i ja, która wygra?
Walczę ale to jest takie trudne, nawet nie wiecie jakie to okropne, gdy wchodzisz do sklepu i widzisz,że tam nic dla Ciebie nie ma, a jak jest to przecież Ty nie możesz jeść, nie zasługujesz na to!!! Gdy idziesz ulicą widzisz takie ładne doskonałe dziewczyny,a Ty taki kaszalot,co nie ma się w co ubrać,codziennie przeglądasz się w lustrze i jesteś coraz grubsza, tylko widoczne kości mówią o Twojej doskonałości, gdy słyszysz słowa bliskich jesteś za chuda powinnaś przytyć, dlaczego nie jesz,nie gadaj bzdur doprowadza Cie to do szału. Dla otoczenia jestem niemiła i opryskliwa wszystko mnie denerwuje.
Mam nadzieję że mi się uda, życzę sobie powodzenia.Dlaczego to jest takie trudne, ja tylko chcę być chuda.
Wyszłam ze szpitala parę dni temu - tak bym chciała normalnie żyć, spróbuję to osiągnąć, ale wiem,że będzie mi ciężko, bardzo ciężko.
Jak to możliwe, że utrata zdrowia problemy z miesiączką, trwałe kłopoty z kręgosłupem spowodowane brakiem składników odżywczych, grożące nawet wózkiem inwalidzkim, kłopoty z przewodem pokarmowym nie powodują mojego opamiętania.
Dodaj do: |
|
Komentarze
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
Oceny
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.
Brak ocen. Może czas dodać swoją?