23 Listopada 2024
Reklama
Grupa doświadczonych psychiatrów i psychologów w Kłodzku
psychiatra wrocław, psychoterapeuta wrocław, specjalista psychiatra
Leczenie zaburzeń odżywiania - anoreksja i bulimia we Wrocławiu
Nasze Strony
RSS
Ostatnie newsy - Ostatnie newsy
Ostatnie artykuły - Ostatnie artykuły
Logowanie
Nazwa użytkownika

Hasło

Zapamiętaj mnie


Em Em
1 tydzień Offline
sasta sasta
2 tygodni Offline
notno notno
4 tygodni Offline
KingArthur KingArthur
9 tygodni Offline
swistak swistak
10 tygodni Offline
Ostatnio zarejestrował się: davidcorso
Ogółem Użytkowników:2,209
Shoutbox
Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

18/12/2022
Cześć, Rafa!

15/12/2022
Dzień Dobry Wszystkim Smile

06/10/2022
zdrowia

06/10/2022
Covid zapukał do moich drzwi poraz kolejny ten już ze szpitalem w tle. Stres

17/07/2022
Romek, nowi użytkownicy mają zablokowaną możliwość pisania na Forum - najpierw muszą się przedstawić w dziale "przedstaw się".

Archiwum shoutboksa
Pamiętnik - początki psychozy
20.07.2003, Sunday

I hate my body
I hate my body because it's awful
I hate myself
I hate my weight
I would like to be ill

Tak, to wszystko prawda. Nienawidzę Cię ciało. Może pora stoczyć z Tobą walkę? Może pora zacząć się odchudzać... Może pora zacząć się głodzić. Tak dłużej być nie może. Pora skończyć z opasłym cielskiem, którego NIENAWIDZĘ. NIENAWIDZĘ CIĘ CIAŁO. Nie mam centrymetra ciała, z którego byłabym zadowolona. Ładne oczy, dobrze wykrojone usta, bujne włosy będące przyczyną zazdrości otoczenia. Tak. Tak wyglądam. No i co z tego? Wszystko przesłania opasłe cielsko. Te okropne fałdy tłuszczu... A fu! Brzydzę się tym. Nie chcę tak dalej wyglądać. Nikt mnie nie pokocha taką kwadratową babę. Kto by chciał. Jedynie ślepy. NIENAWIDZĘ SWOJEGO ODBICIA W LUSTRZE. NIENAWIDZĘ CIĘ CIAŁO. Była kiedyś taka książka o bulimiczkach. Tak. Chciałabym być bulimiczką. I gówno mnie obchodzi, że BULIMIA = ŚMIERĆ. Po pierwsze nie zawsze tylko czasami, a po drugie może nie w moim przypadku. Przynajmniej byłabym szczupła. To mój cel. Wiem, w co mogę się wpakować. Mogę wylądować w psychiatryku. Tak. Godzę się na to. Za cenę szczupłej sylwetki wszystko. Nawet to. W końcu trzeba poświęcić coś, by mieć coś.


13.02.2013, Wenesday; epilogue [epilog]

Po prawie 10 latach od momentu zachorowania zastanawiam się: Na jakim etapie życia jestem? Dokąd zmierzam, dokąd zaprowadzi mnie proces terapeutyczny, jak jeszcze wiele czeka mnie w nim potknięć, ale i sukcesów... Koniec lipca 2003 był przełomowy, nie wiedziałam wtedy, co się ze mną dzieje, byłam totalnie zagubiona w świecie swoich dziwacznych przeżyć, o których nie miałam komu opowiedzieć, nie chciałam zadręczać najbliższych, więc zaczęłam pisać pamiętnik. Nie wiem, jak to się stało, że w ferworze choroby, psychotycznego chaosu, różnych doznań przetrwał on aż 10 lat - chyba decydującą rolę miał tu sentyment do tego mojego wierszoklectwa, przelewania na papier myśli krążących w głowie i zakłócających wewnętrzną harmonię.

Wiele przez te 10 lat w moim życiu się wydarzyło: od przyjemnych wydarzeń jak zdanie matury, rozpoczęcie pierwszej pracy jak też bardziej stygmatyzujących: pięciokrotne pobyty w szpitalach psychiatrycznych, próbę samobójczą, mdlące rozmowy z psychiatrami, wiele wędrówek po forach psychiatrycznych, zgłębianie wiedzy o tym, co do tej pory wiadomo w psychiatrii... Nie umiem określić, jaki etap w moim życiu teraz nastąpił - chciałabym powiedzieć, że jest on samoświadomy, akceptujący i kochający siebie, ale przede wszystkim jest to pochwała życia takim, jakie ono jest. Nie powtarzam już jak za czasów pierwszego liceum: Mam tego dość; skłaniam się do powtarzania: Uśmiechnij się, Twoje endorfiny Ci pomogą przetrwać trudne chwile... Oczywiście nie zawsze mam ochotę wstać z łóżka, innymi razy pokonuję klika kilometrów na pstryknięcie palcem - bywam objawowa, lecz ze wszystkich sił staram się, by objawy nie wykluczyły mnie z życia, chcę walczyć zachowując jak największe pozory normalności i dostosowania społecznego. Wiem, że pewnie będę walczyć przez jeszcze długie lata, może kilkadziesiąt lat, jednak nie zniechęcam się. Nie cofnę kijem Wisły, nie odkręcę sobie cudownie diagnozy schizofrenii choćbym stanęła na uszach i przegadała najmądrzejszych profesorów psychiatrii. Schizofrenia to dla mnie na "tu i teraz" stan umysłu, z którym można żyć, który można sobie wytłumaczyć po swojemu i w końcu: który można pokochać... Trudne, ale możliwe.
Dodaj do:

Komentarze
#1 | martyna dnia 13/02/2013 10:34
to co napisałaś w ramach wspomnień z 2003r bardzo mnie przypomina a nie mam psychozy. Nienawiść do siebie chyba nie mija, niektórzy dążą do samozniszczenia za wszelką cenę i do skutku.Sad
#2 | girl interrupted dnia 27/03/2013 01:06
Martyna myślę, że nienawiść to jest już trudna forma, a gdyby tak sięgnąć jeszcze głębiej to na pewno nie zaczęło się to w lipcu 2003. Niestety z nieleczonej nienawiści może powstać coś jeszcze gorszego Sad
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
Oceny
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony

Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.

Brak ocen. Może czas dodać swoją?

51,675,820 Unikalnych wizyt

Powered by PHP-Fusion copyright © 2002 - 2024 by Nick Jones.
Released as free software without warranties under GNU Affero GPL v3.

2024