Pustka zakręconego słoika
Szklany słoik, a w nim ja. Obserwująca przez przezroczyste szkło osoby, wydarzenia, mijające dni. Sama w swym bezpiecznym, próżniowym, sterylnym azylu - odgrodzona wyciszonym telefonem, wlepiona w ekran komputera, otulona ciepłą pościelą niczym embrion owodnią. Słoik to takie przytulne miejsce do którego sama uciekłam przed pędem życia, natłokiem wrażeń i wydarzeń, szalonym pędem zmieniających się mimik i okoliczności. Dałam sobie czas, przyzwolenie na taki mój mały, wewnętrzny autyzm, by nie rozpaść się na milion kawałków i by powstrzymać lawinę przewracających się klocków domina. Śpię, odpoczywam, lewituję w pustce chroniąc się przed tym, czego nie jestem w stanie unieść, co na ten moment jest dla mnie emocjonalnie nieosiągalne. Zza grubych ścian słoika dobiegają rozmowy o codzienności, pierwszych przymrozkach i innych dość błahych ludzkich troskach. Jestem człowiekiem - nie jestem ponad to, ale gruba ściana słoika znacznie utrudnia komunikację z innymi. Czasem chciałabym uderzyć głową w tę szklaną ścianę odgradzającą mnie od świata, lecz grozi to pokaleczeniem. Znacznie łatwiej byłoby odkręcić zakrętkę, by lepiej słyszeć ludzi, skupić się na codzienności, czasem doprowadzającej do licznych mdłości. To ja mam w sobie tę moc sprawczą wyjścia poza próżniowy świat słoika, przebudzenia się z długiego snu, w którym nieustannie szukam odpowiedzi na swe pytania. Ja chcę zaopiekować się swym wewnętrznym, nieporadnym, zalęknionym dzieckiem, które nie wie, co czuje, co myśli, boi się wyrażać siebie, nie umie zwrócić swego wzroku do wewnątrz siebie tylko przestraszone patrzy: jak zadowolić innych, jak odczuć to, co czują inni... A to ono samo potrzebuje troski, ciepła, dostrzeżenia jego potrzeb, pragnień, myśli i emocji, które wyrażają się okrężną drogą pod postacią objawów tj. szklanych, zakręconych słoików. I choć życie w słoiku, moim małym świecie wydaje się być niezwykle kuszące i pociągające, chcę doświadczyć innej niż szklana iluzja rzeczywistości. Poczuć, że odkręcenie nakrętki nie jest zagrażające, a życie spędzone godzinami w łóżku bywa nużące. Wewnętrzny świat słoika pozwala odpocząć, odciąć się, przestać myśleć o tym, co się zdarzyło, a co nie miało miejsca i ile jest w dwóch identycznych szklankach podobieństwa. Kocham swój słoik za to, że daje mi wytchnienie, pozwala się ustabilizować, nie lubię momentów kiedy odciągam w nieskończoność odkręcanie zakrętki i wychodzenie z niego do niezbadanej, nowej codzienności. Chcę nie musieć chować się do próżniowego szkła w poszukiwaniu siebie samej. Mieć na tyle wyostrzone spojrzenie na swe wewnętrzne dziecko, by nie pozwolić innym ludziom zrobić mu krzywdy, odgrodzić się od tego, co zabija w moim dziecku to, co najpiękniejsze, a pielęgnować to, co sprawia, że jest ono uśmiechnięte i zadowolone. Umieć usłyszeć jego delikatny szept: "Bądź dla mnie dobra, wyrozumiała, słuchaj mnie, respektuj moje pragnienia". Wiem, że niedługo odkręcę moją nakrętkę, pozwolę sobie na pełniejsze doświadczanie życia. Wiem, że ona będzie się jeszcze nie raz zakręcać z impetem, nie raz będę chciała rozbić głową szklaną powłokę, nie raz wyląduję w przytulnym łóżku niedostępna dla nikogo. Niemożliwe jest wyrzucić zakrętkę, niemożliwe jest zapomnieć o tym, jak dobrze jest zamknąć się w czterech ścianach pokoju, czy pogrążyć w rozmyślaniach o sensie wszechrzeczy. Słoiki tak są już zbudowane, że posiadają zakrętki - mojej na imię schizofrenia. Chciałabym wiedzieć, ile jeszcze razy będę się opornie zakręcać, jak dużo próżni słoika jeszcze jestem w stanie unieść. Pustka nie oznacza nicości - posiada wiele znaczeń, ukrytych emocji i dążeń. Moja oznacza, że choć owinięta pościelą i pozornie na jakiś czas nieistniejąca, chcę być jednak istotna i zauważona, chcę, by Ktoś nie zbagatelizował, nie przymrużył oczu, a zapytał: "Jak się miewasz?" i nie dał się oszukać zwodniczym: "Wszystko w porządku". Choć czasem obecna w moim życiu, nie jest do wypełnienia nowym zwierzakiem, nowym hobby, nawałem obowiązków, czy niepewnych związków. Nie wiem, czy rozumiem swoją pustkę - przyglądam się jej. Niepokoi, jest pozornie leniwym rozmyciem się w niebycie, oderwaniem od "Tu i teraz" do "Wewnątrz", któremu na imię: "Nie teraz, Daj mi spokój, Chcę odpocząć". Potrzebuję czasem regresu, nawet głębokiego i bardzo gwałtownego, szokującego zatrzaśnięcia drzwi do mojego świata, by odzyskać poczucie bezpieczeństwa dlatego też regresujące nakrętki można kochać i nienawidzić. Wewnętrzne dziecko można przytulić i można skarcić - dlaczego więc zawsze nienawidzę nakrętek, a dla dziecka jestem niewyrozumiałym, surowym rodzicem? Czy to, że mam swoją oporną zakrętkę znaczy, że mam siebie głęboko nienawidzić? To jest pewien fakt, któremu należy się przyjrzeć z uwagą i zacząć wpływać na tę swoją przeszkodę w codzienności. To pisałam ja - z głębi bardzo chaotycznego, zakręconego, lecz powoli odkręcającego się słoika. Ze swego małego, bezpiecznego świata czterech ścian pokoju, marazmu, chwilowego regresu i zastoju będącego powodem znacznego niepokoju.
Dodaj do: |
|
Komentarze
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
Oceny
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.
Brak ocen. Może czas dodać swoją?