Nic nie pamiętam..
Otwieram oczy, nie wiem gdzie jestem, coś mi strasznie przeszkadza, chcę się tego pozbyć jak najszybciej. Zrywam się na łóżku, chcę wstać. Podbiega pielęgniarka i lekarz, co pani robi? W głowie niesamowicie mi się kręci jestem osłabiona, pielęgniarka przytrzymuje mnie, z powrotem opadam na łóżko- nie mam siły. Mówię, że chcę do toalety, słyszę nie ma takiej potrzeby ma pani założony cewnik, o mało go pani nie wyrwała. .Do łóżka podchodzi tato, mówi mi, że jestem w szpitalu na Oddziale Toksykologii, że połknęłam bardzo dużą ilość tabletek. Jestem śpiąca, nic nie pamiętam, obok na łóżku leży chłopak jest przywiązany pasami coś krzyczy. Ciągle przychodzą coś sprawdzają, robią badania albo pobierają krew. Jestem półprzytomna, coś pytają nawet nie wiem czy odpowiadam, nie mam siły. Chcę żeby zostawili mnie w spokoju, powieki same mi opadają. Podobno wyrywałam sobie kroplówki. Posiniaczone z każdej strony i bolące ręce długo mi jeszcze o tym przypominają.
Na drugi dzień zostaję przeniesiona na zwykłą salę, ciągle podłączają mi nowe kroplówki, właściwie to aby to pamiętam. Jestem jak nieprzytomna nic do mnie nie dociera. Rano wizyta, ludzie w białych fartuchach patrzą się na mnie, z ust ordynator oddziału słyszę, to ta młoda dziewczyna po próbie samobójczej, zatrucie wenlafaksyną. Nic mnie nie pyta, uśmiecha się, słyszę jeszcze taka ładna dziewczyna. Na sali 4 łóżka, zbytnio nawet nie pamiętam, kto tam leżał. Znowu przychodzi pielęgniarka, mówi, że wyjmie mi cewnik. Nareszcie. Strasznie osłabiona ale mogę już chodzić samodzielnie do łazienki, która zresztą jest na sali i mam do niej dwa kroki. Na drugi dzień wychodzę, na toksykologii byłam 4 dni, mój stan był ciężki połknęłam 136 tabletek. Na karcie informacyjnej przeczytam: Konsultacja psychiatryczna: pacjentka podsypiająca nie odpowiadająca na zadawane pytania. Nic nie pamiętam. Ze szpitala wychodzę bardzo osłabiona i jeszcze naćpana. Mam skierowanie na oddział ogólno psychiatryczny, tato zawozi mnie do leczącego mnie lekarza. Słyszę pytanie:dlaczego wypiła pani tyle tabletek? Nie odpowiadam. Mówi, że muszę zostać, nie chcę się zgodzić. Słyszę, że jest to konieczne. Widząc, że nie mam wyjścia i siły proszę o następny dzień, że muszę pojechać do domu. Lekarz nie chce się zgodzić, ale w końcu wyraża zgodę. Chyba widząc moje osłabienie i totalne naćpanie, zaufał, że nic nie jestem w stanie sobie zrobić. Miał racje wtedy nie miałam siły nawet ruszać powiekami. Gdy wychodzę z tatą z budynku, słyszę jak mówi do niego, tylko niech ją pan na pewno jutro przywiezie.
Na Oddziale Nerwic spędziłam 3 miesiące, pierwszych dwóch tygodni nie pamiętam, dosłownie wyjęte z życiorysu. Było ciężko i trudno, miałam zaburzenia pamięci co strasznie przeżywałam, brak koncentracji, momentami dość silne napięcie. Powoli doszłam do siebie. Dość długo na pytanie, czy żałuję, że mi się nie udało, odpowiadałam - tak. Teraz, teraz uczę się żyć od nowa.
Na drugi dzień zostaję przeniesiona na zwykłą salę, ciągle podłączają mi nowe kroplówki, właściwie to aby to pamiętam. Jestem jak nieprzytomna nic do mnie nie dociera. Rano wizyta, ludzie w białych fartuchach patrzą się na mnie, z ust ordynator oddziału słyszę, to ta młoda dziewczyna po próbie samobójczej, zatrucie wenlafaksyną. Nic mnie nie pyta, uśmiecha się, słyszę jeszcze taka ładna dziewczyna. Na sali 4 łóżka, zbytnio nawet nie pamiętam, kto tam leżał. Znowu przychodzi pielęgniarka, mówi, że wyjmie mi cewnik. Nareszcie. Strasznie osłabiona ale mogę już chodzić samodzielnie do łazienki, która zresztą jest na sali i mam do niej dwa kroki. Na drugi dzień wychodzę, na toksykologii byłam 4 dni, mój stan był ciężki połknęłam 136 tabletek. Na karcie informacyjnej przeczytam: Konsultacja psychiatryczna: pacjentka podsypiająca nie odpowiadająca na zadawane pytania. Nic nie pamiętam. Ze szpitala wychodzę bardzo osłabiona i jeszcze naćpana. Mam skierowanie na oddział ogólno psychiatryczny, tato zawozi mnie do leczącego mnie lekarza. Słyszę pytanie:dlaczego wypiła pani tyle tabletek? Nie odpowiadam. Mówi, że muszę zostać, nie chcę się zgodzić. Słyszę, że jest to konieczne. Widząc, że nie mam wyjścia i siły proszę o następny dzień, że muszę pojechać do domu. Lekarz nie chce się zgodzić, ale w końcu wyraża zgodę. Chyba widząc moje osłabienie i totalne naćpanie, zaufał, że nic nie jestem w stanie sobie zrobić. Miał racje wtedy nie miałam siły nawet ruszać powiekami. Gdy wychodzę z tatą z budynku, słyszę jak mówi do niego, tylko niech ją pan na pewno jutro przywiezie.
Na Oddziale Nerwic spędziłam 3 miesiące, pierwszych dwóch tygodni nie pamiętam, dosłownie wyjęte z życiorysu. Było ciężko i trudno, miałam zaburzenia pamięci co strasznie przeżywałam, brak koncentracji, momentami dość silne napięcie. Powoli doszłam do siebie. Dość długo na pytanie, czy żałuję, że mi się nie udało, odpowiadałam - tak. Teraz, teraz uczę się żyć od nowa.
Dodaj do: |
|
Komentarze
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
Oceny
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.
Brak ocen. Może czas dodać swoją?