Dziewczynka
Zuza mimo swoich 28 lat zatrzymała się na etapie kilkuletniej dziewczynki, która ciągle potrzebuje obok siebie kogoś dorosłego, kogoś kto jest gotów podejmować za nią decyzje, nie ważne czy to dotyczy ważnych dla niej spraw czy jakiś błahych . Mimo że jest rozsądną , inteligentną dziewczyną, trafnie osądzającą ludzi, a przy tym twórcza i żywo zainteresowana światem zewnętrznym .
Zuza jest jedynaczką, wychowała się w rodzinie jak to mówią " normalnej" i serdecznej, ale dość specyficznej ze względu na pracę głowy rodziny czyli ojca. Wzięty architekt, stale nieobecny i zajęty, potrzebował kobiety, która zrezygnowałaby z własnej kariery na rzecz poświęcenia się obowiązkom domowym -czyli matka Zuzy.
Dziewczynce nigdy niczego nie brakowało, co budziło naturalną zazdrość dzieci, narażając ją na przykrości zarówno w szkole podstawowej jak i później w liceum. W tym czasie miała tylko jedną koleżankę i naprawdę smutne wspomnienia. Ogromnie chciała się z kimś zaprzyjaźnić, ale za każdym razem spotykał ja zawód. Jej dom tak znacznie różnił się od domów kolegów, jej wakacje spędzane za granicą odbiegały od tych, jakie mieli w kraju rówieśnicy, a ubrania i różnego typu gadżety budziły w klasie tyle zazdrości, że była traktowana jako inna, nie przystająca do swojego szkolnego środowiska.
Doświadczenia z przeszłości rzutują na jej stosunek do kolegów na studiach. Ze względu na nazwisko wybrała podobnie jak ojciec architekturę i ponownie stała się w otoczeniu kimś szczególnym, wyróżniającym się, budziła respekt i zazdrość. Mogła sobie pozwolić na zakup porządnych materiałów i przyrządów, dysponowała też własna pracownia na co jej rówieśnicy nie mogli sobie pozwolić . Zuza była lubiana, ale ciągle wyczuwała dysonans, co nie pozwalało jej swobodnie się zachowywać. Doskwierało jej brak poczucia własnej wartości, choć zawsze wiedziała, że jest utalentowana i ma szanse sporo w swoim zawodzie osiągnąć. W związku z tym, że ona sama gubiła się z podejmowaniu decyzji wyręczała ją matka. To ona wiedziała najlepiej co jest dobre dla jej córki zarówno kiedyś, gdy była dzieckiem jak i dzisiaj już dorosłej przecież kobiety. Mówiła jej jak ma postępować, jakie decyzje będą najlepsze, co ma mówić jak się zachowywać. Nigdy nic od Zuzy nie wymagała, wyręczała ją w obowiązkach domowych, prała, prasowała, gotowała, przypominała o umówionych spotkaniach, terminach , czy egzaminach.
Zuza nie miała również szczęścia w miłości, do tej pory miała dwóch partnerów. Pierwszy równolatek, wcale jej się nie podobał . Zgodziła się z nim spotykać bo powiedział że jest piękna i ja kocha. Natomiast znalazła w nim mnóstwo zalet i odwzajemniła uczucie. Polegało to na tym, że oddawała się całkowicie jego potrzebom zatrącając po drodze własne. Związek rozpadł się po roku a ona bardzo to przeżyła. Historia powtórzyła się przy drugim partnerze, tylko w tym związku czuła się mała i głupia. W codziennych kontaktach okazał się złośliwy, wyszukiwał jej słabości i wyśmiewał się z nich. Słuchała jego pouczeń, co i ja powinna robić w nieustającym przekonaniu, że nie dorasta mu do pięt. Po półtora roku on ją rzuciła dla innej. Wtedy zdała sobie sprawę że jest samotna, jej przygnębienie przerodziło się w poczucie, że z każdym dniem pogrąża się w czymś niszczącym i wręcz ją unicestwiającym - zgłosiła się na terapie.
Terapia trwała blisko 2 lata i pomogła jej wrócić do równowagi i zacząć żyć własnym życiem, brać odpowiedzialność za każdy dzień, kroczyć samodzielnie i nie bać się tego. Wiele osób, które wyszły z takich nadopiekuńczych domów, w których matka decydowała o każdym niemal kroku dziecka i usuwała najdrobniejsze trudności ma ogromne problemy z poradzeniem sobie w roli dorosłego człowieka . Nie umieją podjąć sensownej decyzji, przeżywają nieustanną niepewność co do swoich możliwości, zgadzają się na nie właściwe znajomości, nie potrafią rozeznać się w naturze własnych uczuć. Pozwalają się też wykorzystywać innym, płacą na to depresja i zagubieniem się w tym, czego naprawdę chcą , a czego zdecydowanie sobie nie życzą.
Zuza jest jedynaczką, wychowała się w rodzinie jak to mówią " normalnej" i serdecznej, ale dość specyficznej ze względu na pracę głowy rodziny czyli ojca. Wzięty architekt, stale nieobecny i zajęty, potrzebował kobiety, która zrezygnowałaby z własnej kariery na rzecz poświęcenia się obowiązkom domowym -czyli matka Zuzy.
Dziewczynce nigdy niczego nie brakowało, co budziło naturalną zazdrość dzieci, narażając ją na przykrości zarówno w szkole podstawowej jak i później w liceum. W tym czasie miała tylko jedną koleżankę i naprawdę smutne wspomnienia. Ogromnie chciała się z kimś zaprzyjaźnić, ale za każdym razem spotykał ja zawód. Jej dom tak znacznie różnił się od domów kolegów, jej wakacje spędzane za granicą odbiegały od tych, jakie mieli w kraju rówieśnicy, a ubrania i różnego typu gadżety budziły w klasie tyle zazdrości, że była traktowana jako inna, nie przystająca do swojego szkolnego środowiska.
Doświadczenia z przeszłości rzutują na jej stosunek do kolegów na studiach. Ze względu na nazwisko wybrała podobnie jak ojciec architekturę i ponownie stała się w otoczeniu kimś szczególnym, wyróżniającym się, budziła respekt i zazdrość. Mogła sobie pozwolić na zakup porządnych materiałów i przyrządów, dysponowała też własna pracownia na co jej rówieśnicy nie mogli sobie pozwolić . Zuza była lubiana, ale ciągle wyczuwała dysonans, co nie pozwalało jej swobodnie się zachowywać. Doskwierało jej brak poczucia własnej wartości, choć zawsze wiedziała, że jest utalentowana i ma szanse sporo w swoim zawodzie osiągnąć. W związku z tym, że ona sama gubiła się z podejmowaniu decyzji wyręczała ją matka. To ona wiedziała najlepiej co jest dobre dla jej córki zarówno kiedyś, gdy była dzieckiem jak i dzisiaj już dorosłej przecież kobiety. Mówiła jej jak ma postępować, jakie decyzje będą najlepsze, co ma mówić jak się zachowywać. Nigdy nic od Zuzy nie wymagała, wyręczała ją w obowiązkach domowych, prała, prasowała, gotowała, przypominała o umówionych spotkaniach, terminach , czy egzaminach.
Zuza nie miała również szczęścia w miłości, do tej pory miała dwóch partnerów. Pierwszy równolatek, wcale jej się nie podobał . Zgodziła się z nim spotykać bo powiedział że jest piękna i ja kocha. Natomiast znalazła w nim mnóstwo zalet i odwzajemniła uczucie. Polegało to na tym, że oddawała się całkowicie jego potrzebom zatrącając po drodze własne. Związek rozpadł się po roku a ona bardzo to przeżyła. Historia powtórzyła się przy drugim partnerze, tylko w tym związku czuła się mała i głupia. W codziennych kontaktach okazał się złośliwy, wyszukiwał jej słabości i wyśmiewał się z nich. Słuchała jego pouczeń, co i ja powinna robić w nieustającym przekonaniu, że nie dorasta mu do pięt. Po półtora roku on ją rzuciła dla innej. Wtedy zdała sobie sprawę że jest samotna, jej przygnębienie przerodziło się w poczucie, że z każdym dniem pogrąża się w czymś niszczącym i wręcz ją unicestwiającym - zgłosiła się na terapie.
Terapia trwała blisko 2 lata i pomogła jej wrócić do równowagi i zacząć żyć własnym życiem, brać odpowiedzialność za każdy dzień, kroczyć samodzielnie i nie bać się tego. Wiele osób, które wyszły z takich nadopiekuńczych domów, w których matka decydowała o każdym niemal kroku dziecka i usuwała najdrobniejsze trudności ma ogromne problemy z poradzeniem sobie w roli dorosłego człowieka . Nie umieją podjąć sensownej decyzji, przeżywają nieustanną niepewność co do swoich możliwości, zgadzają się na nie właściwe znajomości, nie potrafią rozeznać się w naturze własnych uczuć. Pozwalają się też wykorzystywać innym, płacą na to depresja i zagubieniem się w tym, czego naprawdę chcą , a czego zdecydowanie sobie nie życzą.
Dodaj do: |
|
Komentarze
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
Oceny
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.
Brak ocen. Może czas dodać swoją?