23 Listopada 2024
Reklama
Grupa doświadczonych psychiatrów i psychologów w Kłodzku
psychiatra wrocław, psychoterapeuta wrocław, specjalista psychiatra
Leczenie zaburzeń odżywiania - anoreksja i bulimia we Wrocławiu
Nasze Strony
RSS
Ostatnie newsy - Ostatnie newsy
Ostatnie artykuły - Ostatnie artykuły
Logowanie
Nazwa użytkownika

Hasło

Zapamiętaj mnie


Em Em
1 tydzień Offline
sasta sasta
2 tygodni Offline
notno notno
4 tygodni Offline
KingArthur KingArthur
9 tygodni Offline
swistak swistak
10 tygodni Offline
Ostatnio zarejestrował się: davidcorso
Ogółem Użytkowników:2,209
Shoutbox
Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

18/12/2022
Cześć, Rafa!

15/12/2022
Dzień Dobry Wszystkim Smile

06/10/2022
zdrowia

06/10/2022
Covid zapukał do moich drzwi poraz kolejny ten już ze szpitalem w tle. Stres

17/07/2022
Romek, nowi użytkownicy mają zablokowaną możliwość pisania na Forum - najpierw muszą się przedstawić w dziale "przedstaw się".

Archiwum shoutboksa
O zdrowieniu
Że się da....

...wyzdrowieć. Parę miesięcy temu nie uwierzyłabym, że taka chwila nastąpi w moim życiu.
Dziś po roku terapii i 3 próbach wytrwania w braniu leków w odczuciu moich terapeutów jestem wyleczona, ale czy sama myślę podobnie? Po chorobie zostaje rodzaj pustki, która prosi się o zapełnienie. Niby zdrowa a jednak przywykłam i zaakceptowałam swojego "wewnętrznego pasożyta", że jest, a od czasu do czasu ma zbyt wygórowany apetyt i zwala mnie do łóżka na parę tygodni.

Przeraża mnie fakt, jak wiele czasu zajmowało mi myślenie o chorobie, terapii, ile godzin spędziłam na walce z myślami samobójczymi, jak mocno chory był mój świat i myślenie. Czasami spacerując na uczelnie zastanawiam się, dlaczego nikt nie zauważył, że dzieje się ze mą coś mocno nie tak, bo mnie samą zadziwia teraz fakt jakim sposobem jednocześnie walczyłam z chorobą i ciągnęłam do przodu studia. Ciekawi mnie, jak moi terapeuci postrzegali sytuacje typu: wieczór silnych myśli samobójczych a następnego dnia mimo to udawało mi się przepchnąć do przodu kolokwium. Czy wierzyli w prawdziwość tego co mówię?

Wiem, że tylko dzięki wsparciu mojej psycholog przeszłam zwycięsko ten epizod choroby i nie poddałam się. Dzisiaj każdemu, kto czuje, że potrzebuje pomocy psychologa szczerze doradzam taką wizytę i przekonuję, że nie jest to takie straszne jak sobie wyobrażamy. Psycholog nie gryzie.

Na początku miałam dość mylne wyobrażenie na temat terapii. Oczekiwałam wielkich odkryć i przełomów, tego że psycholog odkryje jakieś niesamowite rzeczy na mój temat i dzięki temu wyzdrowieje. A terapia to nic innego jak dość żmudna praca nad sobą, dość mozolna, że aż czasem chce się krzyczeć: no szybciej! Ja już nie mogę! Mam dosyć! Ile razy się irytowałam, kiedy słyszałam po raz n-ty te same wskazówki od psycholog. Żebyście wiedzieli: miałam ochotę jej powiedzieć-nie powtarzaj się, denerwujesz mnie tym. Ale tchórzyłam, bo tak naprawdę najbardziej boli i irytuje usłyszenie prawdy lub tego, czego najbardziej się boimy a boimy się tak, że nawet nie chcemy sami przed sobą przyznać się do swoich słabości.

Terapia nie jest cudotwórzeniem. W zasadzie byłam nawet zawiedziona, że mam taka rzwyczajnąr1; psycholog, nawet zarzucałam jej brak kompetencji. Tak naprawdę ta jej normalność, spokój, twarde stąpanie po ziemi były kluczem do odzyskania równowagi psychicznej. Bo jeżeli nie od psychologa mam się nauczyć na nowo prawidłowych wzorców zachowań to od kogo? Tak więc, twardo stąpający po ziemi terapeuta= dobry terapeuta.

Jedną z rzeczy, które zostaną mi jeszcze na długo w pamięci są wszystkie sesje, kiedy rozmawiałyśmy o myślach samobójczych. To był/jest temat od którego zawsze starałam się wymigać. Nie mam problemu przyznać się do takowych myśli, ale już wnikanie w przyczyny i dłuższa analiza tego co się wydarzyło przyprawiała mnie zawsze o przemożną chęć dania nogi z gabinetu. Dziś rozumiem, że głośne wypowiedzenie przed kimś tego, co się czuło i myślało sprawia, że nabieramy dystansu do swoich problemów. Wielokrotnie dochodziłam do wniosku, że to co się wydarzyło było zbyt śmieszne i małe aby odbierać sobie życie. Depresja niesamowicie zawęża punkt widzenia. Cieszę się że byli przy mnie ludzie, którzy pomagali mi spojrzeć dalej i nie zrobić głupoty. Raz niewiele brakowało, abym targnęła się na własne życie. Jak na ironię przez moje własne błędy znalazła się w moim domu policja i uniemożliwiła mi zrealizowanie swoich zamierzeń. Dzisiaj dziękuje Bogu i za tą policję i za to, że udało mi się wybronić wówczas od szpitala. Patrząc na to, co się wydarzyło później dostrzegam jak wiele wspaniałych rzeczy mogłam bezpowrotnie przekreślić. Straciłabym studia, szansę na przeżycie swojej pierwszej miłości, a także szacunek do siebie samej.

Mimo, że nie cierpię pigułek wciąż je biorę, mając nadzieję, że dzięki temu ten epizod był moim ostatnim w życiu. Wierzę, że wygrana już na zawsze pozostanie po mojej stronie. Z depresji da się wyjść, bo każdy koszmar ma swój początek a więc i koniec. Życzę Wam wiary i siły w walce o zdrowie oraz tak wspaniałych terapeutów z jakimi mnie samej przyszło się zetknąć.
Dodaj do:

Komentarze
#1 | martyna dnia 18/07/2010 16:12
Weronika masz rację otoczenie bywa ślepe, albo poprostu nie chce widzieć bo mu by "wypadało" coś zrobić.
Cieszę się, że u ciebie już lepiej Wink
#2 | dark dnia 18/07/2010 20:31
Właśnie. To jest dziwne, tak jakoś z księżyca, ale sam to mam: z jednej strony doły jak Rów Mariański, wszystko się wali i załamka typu a nich to wszystko wszyscy diabli, a z drugiej - na studiach całkiem nieźle mi szło, jak dotąd. Nie bez zawirowań, ale w tej sferze życia wyraźnie lepiej niż innych, a nawet owe zawirowania były raczej efektem oddziaływania pozostałych sfer.... Może dlatego, że w sferze intelektualnej (i tylko tej) nie mam poważniejszych problemów z samooceną?
#3 | Life dnia 08/08/2010 14:32
Weroni przeczytaj sobie dzisiaj swój artykuł. Zastanów się co powodowało, że go napisałaś, jak się wtedy czułaś...
Daj sobie szanse. Dzisiaj masz gorszy dzień. Domyślam się, że w domu ciężko, ale wytrwaj. Walcz. Dla siebie. Ot takSmile 3 mam kciuki, choć się nie odzywam. Proszę --> Smile
#4 | no_name dnia 18/08/2010 17:32
Hmm, przyjemnie czyta się o czyimś powodzeniu. Aż chce się podobnie. Cieszę się, że mimo wszystko udało Ci się, na prawdę. Dzięki takim przykładom, wierzę i w siebie i w swoją walkę. Wiem, że pomimo trudności muszę dać radę. Muszę. Bo przecież tyle się dzieje, a szkoda wszystko skreślić.
Pozdrawiam.
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
Oceny
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony

Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.

Brak ocen. Może czas dodać swoją?

51,675,798 Unikalnych wizyt

Powered by PHP-Fusion copyright © 2002 - 2024 by Nick Jones.
Released as free software without warranties under GNU Affero GPL v3.

2024