banalnie
To nie tak, że chciałam wszystko stracić. Chyba nie ma na tym świecie osoby, która CHCE zranić wszystkich i całe życie poświęcić na miotanie się między lewą a prawą, na spadanie w dół, jak najniżej, zamrażanie się i wzlatywanie do słońca, które, notabene, spala. Szok termiczny męczy, takie nieustające zmiany, brak stałości. Trochę inaczej miało wyglądać moje życie, wymarzone za czasów księżniczki Sissi i księcia na białym koniu. Cóż, Ono jednak wie swoje, wie jak nas doświadczyć w pewien sposób.
A teraz powiem Ci, że wielką siłę mają marzenia i warto być gdzieś pomiędzy, czekać na swoje zielone światło. Przejście na czerwonym może być dla Ciebie oznaką odwagi, ale tak naprawdę to tylko najprostsza droga. Po co wybierać najszybsze rozwiązanie, jeśli można zrobić coś o wiele lepiej, odrobinę zwyczajniej może, lecz skuteczniej i prawdziwie? Prawdziwie: to takie słowo - klucz. Wszystkich stać na okłamywanie siebie, łudzenie się, że jego czyny są dobre, kiedy tak naprawdę jedynie niszczą. Widzisz, droga do destrukcji nie jest trudna. Mogę po niej iść z zamkniętymi oczami, bez przerwy, bardzo szybko, tyle że Ona gubi. Męczy, wypala. Tak po niej biegniesz, szybciej, szybciej! Do końca. W tym znaczeniu koniec nie spełnia moich oczekiwań wobec życia, dlatego muszę coś z tym zrobić. Łatwą rzeczą jest wywieszenie białej flagi, poddanie się. To jednak nie prowadzi do niczego dobrego, bo cokolwiek robimy, o cokolwiek walczymy: nigdy nie wolno się poddać. Walczmy więc o coś SŁUSZNEGO, chociażby o walkę samą w sobie, może to ona ma pomóc podnieść się do odpowiedniego poziomu: nie za nisko, nie za wysoko.
Nie wiem, skąd się biorą we mnie te wszystkie emocje i wahania. Nie wiem, dlaczego w ciągu pół sekundy wywracam się cała do góry nogami, zmieniam tak na nie, nie na tak. Bije ode mnie może absurdalna potrzeba czegoś nierealnego. Śmieję się, skaczę z radości do nieba, by ułamek chwili później wpaść w szał, płacz, złość. Tak, wielka złość czai się i uśmiecha do mnie: "krzycz, mała, no krzycz". I krzyczę. Furia i nienawiść. Skąd we mnie tyle nienawiści do siebie, do ludzi, do wszystkiego, co mogłabym pokochać? Nie wiem. Może to dobrze.
Kiedy postawiłam pierwszą kreskę metalowym narzędziem nie wiedziałam, że rozpoczynam drogę do kolejnego upadku. Nie wiedziałam, że każde moje słowo, czyn: ten głód bycia lepszą i bardziej opanowaną sprawią, że stanę się taka, jaka jestem teraz. A może zawsze taka byłam? Czasem coś po prostu we mnie pęka i czuję, że nie mogę zawsze stać pośrodku wszystkiego, że nie mogę zawsze być sfrustrowaną nastolatką i nie mogę całe życie szukać. A później to coś mi mówi: "możesz, możesz wszystko, ty tutaj rządzisz". Czyżby? Ja już nie rządzę. Straciłam kontrolę i nie wiem, jak ją odzyskać. Może to niemożliwe? Może nie można przestać upajać się głodem, pustką i bólem? Umiem udawać spokojną, pomocną, zupełnie inną. Każdy umie. Może kłamię już tak perfekcyjnie, że nikt nie jest w stanie zobaczyć tego wszystkiego, co wyrzucam tutaj z siebie, trzęsąc się z bezsilności, pięknie wmawiając sobie, że to przecież "nic takiego". Nie wiem. Widzisz, wciąż czegoś nie wiem.
Być może wszystko, co napisałam jest tak oczywiste, że nie widzisz w tym sensu. Wystarczy jednak, że ja dostrzegłam coś więcej. Już wiem, że mam jeszcze szansę, że warto działać, nawet jeśli to wymaga pozostawienia gdzieś w przydrożnym rowie wszystkiego, co niosłam i pozostania z pustymi rękami. Puste ręce nie świadczą jednak o tym, że nie mam nic. Mam siebie. To moje zielone światło. Teraz przejdę na drugą stronę: prawdziwszą. Zrobię to, czego naprawdę chcę: będę ŻYĆ. A przynajmniej spróbuję.
To takie banalne.
A teraz powiem Ci, że wielką siłę mają marzenia i warto być gdzieś pomiędzy, czekać na swoje zielone światło. Przejście na czerwonym może być dla Ciebie oznaką odwagi, ale tak naprawdę to tylko najprostsza droga. Po co wybierać najszybsze rozwiązanie, jeśli można zrobić coś o wiele lepiej, odrobinę zwyczajniej może, lecz skuteczniej i prawdziwie? Prawdziwie: to takie słowo - klucz. Wszystkich stać na okłamywanie siebie, łudzenie się, że jego czyny są dobre, kiedy tak naprawdę jedynie niszczą. Widzisz, droga do destrukcji nie jest trudna. Mogę po niej iść z zamkniętymi oczami, bez przerwy, bardzo szybko, tyle że Ona gubi. Męczy, wypala. Tak po niej biegniesz, szybciej, szybciej! Do końca. W tym znaczeniu koniec nie spełnia moich oczekiwań wobec życia, dlatego muszę coś z tym zrobić. Łatwą rzeczą jest wywieszenie białej flagi, poddanie się. To jednak nie prowadzi do niczego dobrego, bo cokolwiek robimy, o cokolwiek walczymy: nigdy nie wolno się poddać. Walczmy więc o coś SŁUSZNEGO, chociażby o walkę samą w sobie, może to ona ma pomóc podnieść się do odpowiedniego poziomu: nie za nisko, nie za wysoko.
Nie wiem, skąd się biorą we mnie te wszystkie emocje i wahania. Nie wiem, dlaczego w ciągu pół sekundy wywracam się cała do góry nogami, zmieniam tak na nie, nie na tak. Bije ode mnie może absurdalna potrzeba czegoś nierealnego. Śmieję się, skaczę z radości do nieba, by ułamek chwili później wpaść w szał, płacz, złość. Tak, wielka złość czai się i uśmiecha do mnie: "krzycz, mała, no krzycz". I krzyczę. Furia i nienawiść. Skąd we mnie tyle nienawiści do siebie, do ludzi, do wszystkiego, co mogłabym pokochać? Nie wiem. Może to dobrze.
Kiedy postawiłam pierwszą kreskę metalowym narzędziem nie wiedziałam, że rozpoczynam drogę do kolejnego upadku. Nie wiedziałam, że każde moje słowo, czyn: ten głód bycia lepszą i bardziej opanowaną sprawią, że stanę się taka, jaka jestem teraz. A może zawsze taka byłam? Czasem coś po prostu we mnie pęka i czuję, że nie mogę zawsze stać pośrodku wszystkiego, że nie mogę zawsze być sfrustrowaną nastolatką i nie mogę całe życie szukać. A później to coś mi mówi: "możesz, możesz wszystko, ty tutaj rządzisz". Czyżby? Ja już nie rządzę. Straciłam kontrolę i nie wiem, jak ją odzyskać. Może to niemożliwe? Może nie można przestać upajać się głodem, pustką i bólem? Umiem udawać spokojną, pomocną, zupełnie inną. Każdy umie. Może kłamię już tak perfekcyjnie, że nikt nie jest w stanie zobaczyć tego wszystkiego, co wyrzucam tutaj z siebie, trzęsąc się z bezsilności, pięknie wmawiając sobie, że to przecież "nic takiego". Nie wiem. Widzisz, wciąż czegoś nie wiem.
Być może wszystko, co napisałam jest tak oczywiste, że nie widzisz w tym sensu. Wystarczy jednak, że ja dostrzegłam coś więcej. Już wiem, że mam jeszcze szansę, że warto działać, nawet jeśli to wymaga pozostawienia gdzieś w przydrożnym rowie wszystkiego, co niosłam i pozostania z pustymi rękami. Puste ręce nie świadczą jednak o tym, że nie mam nic. Mam siebie. To moje zielone światło. Teraz przejdę na drugą stronę: prawdziwszą. Zrobię to, czego naprawdę chcę: będę ŻYĆ. A przynajmniej spróbuję.
To takie banalne.
Dodaj do: |
|
Komentarze
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
Oceny
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.
Świetne! | 0% | [Brak oceny] | |
Bardzo dobre | 50% | [1 głos] | |
Dobre | 50% | [1 głos] | |
Średnie | 0% | [Brak oceny] | |
Słabe | 0% | [Brak oceny] |