Czerwone trzewiczki
na podstawie bajki H.CH. Andersena i opowiadania J. Jaworskiej.
Żyła sobie w wielkim mieście dziewczyna nazwijmy ją Julia. Codziennie wracając z pracy widziała je na sklepowej wystawie, krwisto-czerwone z miękkiej skóry, na wysokim obcasie, takie o jakich zawsze marzyła. Wpatrując się w nie czuła, że serce szybciej bije. To wpatrywanie stało się
" obowiązkiem" , codziennie biegła by popatrzeć na nie przez chwilę z nadzieją, że nie zostały jeszcze sprzedane.
Jak każda kobieta z przyklejonym nosem do szyby wyglądała i czuła się żałośnie. Kiedyś jako mała dziewczynka, jedyna wśród starszego rodzeństwa ubierano ją zawsze w jeansy po braciach, w sweterki mało dziewczęce. Skarpety dzieliły się na te dziurawe i te cerowane kontrastową nitką , tak jak większość rzeczy w latach 80siątych. Nawet włosy miała obcięte na krótką chłopięcą fryzurkę , ponoć wygodniejszą, gdzie jej loki? jakby za karę że jest dziewczynką . Wyglądała jak nieszczęście, skoro nauczyciel zatrzymał ją kiedyś po lekcji i zapytał:
- Czy Twój tato pije?
Tato pracował na państwowej posadzie, mamę pamięta zawsze z długopisem i kartką papieru- mówiono KRYZYS. To były czasy butów podhale, relaksów, cukierków z przypalonego cukru, gigantycznych kolejek " bo coś rzucili" , kartek na benzynę, mebli dla nowożeńców...
Julia nie należała do dziewczynek które się stroiły, ale takie widywała w klasie przynosiły lalki z Pewexu..
A teraz Julia stała pod sklepem z nosem przy szybie i czuła że tym razem polegnie. Mogła zapłacić karta ? może obyłoby się bez debetu. Hmm od zawsze wybierała barwy ochronne, nie miała kolorowych rzeczy , nie bardzo wiedziała do czego by jej pasowały, ale teraz to bez znaczenia.
- Ma pani 38 ?
- Na wystawie ostatnia para.
I tak oto Julia stała się posiadaczką zajebistych czerwonych szpilek, i najszczęśliwszą kobietą na świecie. Julia biegła całą drogę do domu, łapiąc oddech wbiegła na 4 piętro starej kamienicy, w której mieszkała, rzucając wszystko kąt szybko założyło nowe lśniące buty, Zachwiała się, stanęła przed lustrem i poczuła że jej ciało należy do niej. Po raz pierwszy w życiu podobała się sobie..
Kiedy kładła się spać postawiła pantofelki obok łóżka, następnego dnia nosiła je po domu od rana, by wieczorem wybrać się w nich do klubu. Wcześniej wystrzegała się takich miejsc, pełnych podrywaczy, jazgot z konsolety, spoconych ciał w rui. Ale przedtem nie miała czerwonych cudownych bucików. Przygotowała się starannie ; wódka z sokiem przed wyjściem, paczka elemów i gumki do torebki, makijaż trochę odważniejszy- nie przypuszczała że to takie proste. Przeszła przez bramę jak w hipnozie, zamówiła pierwszego drinka i popłynęła na parkiet, pod ostrzałem laserowych świateł. Szpilki nosiły ją same, biodra poszły w ruch, łopatki rozluźniły się. Znów poczuła pulsowanie, które biło z okolic stóp. Poczuła czyjejś ręce na biodrach, które stały się bardziej natarczywe...Przyjrzała mi się ciut lepiej w taksówce i to nie za bardzo, bo było ciemno. Właściwie to zobaczyła jego twarz dopiero nad ranem... ubrała się jak dama w swoje buciki i uciekła trochę mniej jak dama.
Nie bardzo wiedziała gdzie jest, jakoś znalazła przystanek, ból stóp już dawał jej się we znaki. W domu cisnęła w kąt torebkę i klucze ale buty jakby przyrosły jej do spuchniętych stóp. Rzuciła się w nich na łóżko i chyba na chwilę straciła przytomność, skoro usłyszała głos anioła :
"MASZ TAŃCZYĆ!tańczyć w swoich czerwonych trzewiczkach aż staniesz się blada i zimna, aż zeschnie się skóra na tobie jak ja szkielecie . TAŃCZ"
Z tym szkieletem to głos anioła miał trochę rację, bo w ciągu kilku miesięcy Julia sporo schudła. Może od tych prochów, które zaczęła brać w toalecie klubu? A może po prostu z wysiłku, w końcu nigdy tyle jeszcze nie tańczyła .A może to kwestia odżywiania ? po drinkach nie chce się jeść. W ogóle przestała zwracać uwagę na drobiazgi. Kiedyś otarła sobie kolano o krawężnik- nie za mocno. Kiedyś obudziła się w parku i zmarzła. Kiedyś pewien młody człowiek , którego imienia nie może sobie przypomnieć, był mało delikatny- ale za bardzo nie bolało.
Tylko ciągle nie mogła odpocząć, ze męczenia omal nie straciła pracy, a przecież wielkomiejskie singlowanie kosztuje.
Kryzys dopadł i ją , potknęła się na zakupach- padła na stertę ciuchów z napisem
"sale -70%" i już nie wstała.
W szpitalu nie pozwoliła sobie odebrać bucików - wypuszczono ją z diagnozą "nerwy" . Po czym sama udała się do kata, który przyjmował w gabinecie w centrum. Terapia krótkotrwała przyniosła rezultaty . Juli odcięto nogi, może nie dosłownie, ale przeszła na niższy obcas, przytula, nawiązała zdrowszą relację z ciałem- tak przynajmniej twierdzi kat. Nie chodzi już po klubach, ktoś ostatnio ją widział w kościele, wyglądała na starszą, a czerwone miała tylko oczy. Podobno obywa się już bez antydepresantów.
Żyła sobie w wielkim mieście dziewczyna nazwijmy ją Julia. Codziennie wracając z pracy widziała je na sklepowej wystawie, krwisto-czerwone z miękkiej skóry, na wysokim obcasie, takie o jakich zawsze marzyła. Wpatrując się w nie czuła, że serce szybciej bije. To wpatrywanie stało się
" obowiązkiem" , codziennie biegła by popatrzeć na nie przez chwilę z nadzieją, że nie zostały jeszcze sprzedane.
Jak każda kobieta z przyklejonym nosem do szyby wyglądała i czuła się żałośnie. Kiedyś jako mała dziewczynka, jedyna wśród starszego rodzeństwa ubierano ją zawsze w jeansy po braciach, w sweterki mało dziewczęce. Skarpety dzieliły się na te dziurawe i te cerowane kontrastową nitką , tak jak większość rzeczy w latach 80siątych. Nawet włosy miała obcięte na krótką chłopięcą fryzurkę , ponoć wygodniejszą, gdzie jej loki? jakby za karę że jest dziewczynką . Wyglądała jak nieszczęście, skoro nauczyciel zatrzymał ją kiedyś po lekcji i zapytał:
- Czy Twój tato pije?
Tato pracował na państwowej posadzie, mamę pamięta zawsze z długopisem i kartką papieru- mówiono KRYZYS. To były czasy butów podhale, relaksów, cukierków z przypalonego cukru, gigantycznych kolejek " bo coś rzucili" , kartek na benzynę, mebli dla nowożeńców...
Julia nie należała do dziewczynek które się stroiły, ale takie widywała w klasie przynosiły lalki z Pewexu..
A teraz Julia stała pod sklepem z nosem przy szybie i czuła że tym razem polegnie. Mogła zapłacić karta ? może obyłoby się bez debetu. Hmm od zawsze wybierała barwy ochronne, nie miała kolorowych rzeczy , nie bardzo wiedziała do czego by jej pasowały, ale teraz to bez znaczenia.
- Ma pani 38 ?
- Na wystawie ostatnia para.
I tak oto Julia stała się posiadaczką zajebistych czerwonych szpilek, i najszczęśliwszą kobietą na świecie. Julia biegła całą drogę do domu, łapiąc oddech wbiegła na 4 piętro starej kamienicy, w której mieszkała, rzucając wszystko kąt szybko założyło nowe lśniące buty, Zachwiała się, stanęła przed lustrem i poczuła że jej ciało należy do niej. Po raz pierwszy w życiu podobała się sobie..
Kiedy kładła się spać postawiła pantofelki obok łóżka, następnego dnia nosiła je po domu od rana, by wieczorem wybrać się w nich do klubu. Wcześniej wystrzegała się takich miejsc, pełnych podrywaczy, jazgot z konsolety, spoconych ciał w rui. Ale przedtem nie miała czerwonych cudownych bucików. Przygotowała się starannie ; wódka z sokiem przed wyjściem, paczka elemów i gumki do torebki, makijaż trochę odważniejszy- nie przypuszczała że to takie proste. Przeszła przez bramę jak w hipnozie, zamówiła pierwszego drinka i popłynęła na parkiet, pod ostrzałem laserowych świateł. Szpilki nosiły ją same, biodra poszły w ruch, łopatki rozluźniły się. Znów poczuła pulsowanie, które biło z okolic stóp. Poczuła czyjejś ręce na biodrach, które stały się bardziej natarczywe...Przyjrzała mi się ciut lepiej w taksówce i to nie za bardzo, bo było ciemno. Właściwie to zobaczyła jego twarz dopiero nad ranem... ubrała się jak dama w swoje buciki i uciekła trochę mniej jak dama.
Nie bardzo wiedziała gdzie jest, jakoś znalazła przystanek, ból stóp już dawał jej się we znaki. W domu cisnęła w kąt torebkę i klucze ale buty jakby przyrosły jej do spuchniętych stóp. Rzuciła się w nich na łóżko i chyba na chwilę straciła przytomność, skoro usłyszała głos anioła :
"MASZ TAŃCZYĆ!tańczyć w swoich czerwonych trzewiczkach aż staniesz się blada i zimna, aż zeschnie się skóra na tobie jak ja szkielecie . TAŃCZ"
Z tym szkieletem to głos anioła miał trochę rację, bo w ciągu kilku miesięcy Julia sporo schudła. Może od tych prochów, które zaczęła brać w toalecie klubu? A może po prostu z wysiłku, w końcu nigdy tyle jeszcze nie tańczyła .A może to kwestia odżywiania ? po drinkach nie chce się jeść. W ogóle przestała zwracać uwagę na drobiazgi. Kiedyś otarła sobie kolano o krawężnik- nie za mocno. Kiedyś obudziła się w parku i zmarzła. Kiedyś pewien młody człowiek , którego imienia nie może sobie przypomnieć, był mało delikatny- ale za bardzo nie bolało.
Tylko ciągle nie mogła odpocząć, ze męczenia omal nie straciła pracy, a przecież wielkomiejskie singlowanie kosztuje.
Kryzys dopadł i ją , potknęła się na zakupach- padła na stertę ciuchów z napisem
"sale -70%" i już nie wstała.
W szpitalu nie pozwoliła sobie odebrać bucików - wypuszczono ją z diagnozą "nerwy" . Po czym sama udała się do kata, który przyjmował w gabinecie w centrum. Terapia krótkotrwała przyniosła rezultaty . Juli odcięto nogi, może nie dosłownie, ale przeszła na niższy obcas, przytula, nawiązała zdrowszą relację z ciałem- tak przynajmniej twierdzi kat. Nie chodzi już po klubach, ktoś ostatnio ją widział w kościele, wyglądała na starszą, a czerwone miała tylko oczy. Podobno obywa się już bez antydepresantów.
Dodaj do: |
|
Komentarze
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
Oceny
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.
Brak ocen. Może czas dodać swoją?