Schorzenie z kręgu zaburzeń odżywiania, jednak nie zostało one umieszczone w żadnej nowoczesnej klasyfikacji chorób.
Spróbujmy opisać, czym ortoreksja nie jest: nie jest bulimią, nie jest też anoreksją. Nie ma przeraźliwej obawy przed przytyciem, nie ma fałszywego obrazu ciała, nie ma prowokowania wymiotów, przeczyszczania się.
Natomiast wspólnym mianownikiem jest fiksacja uwagi na jedzeniu (ewentualnie nie jedzeniu). Jedzenie nie jest postrzegane jako kalorie, ale raczej w kategoriach zdrowego i niezdrowego pokarmu. Droga do sukcesu, szczęścia, zdrowia tkwi w odpowiedniej diecie, nie szczupłości.
Najprościej będzie nazwać ortoreksję jako obsesyjną tendencję do przyjmowania jedynie pokarmów, które dana osoba uznaje za zdrowe. To jakie pokarmy są przyjmowane, w jaki sposób są przygotowywane, zależy głównie od przekonań chorego. Teoretycznie nie brzmi to groźnie, bo co złego może być w zdrowym odżywianiu się? Jednak jest to choroba, ponieważ gdzieś jest przekroczona granica pomiędzy normą, a patologią. Podporządkowanie funkcjonowania, trybu życia przekonaniom dietetycznym, realizowanym z żelazną konsekwencją nie może stanowić obrazu pełni zdrowia psychicznego. Do tego dołącza się lęk przed zjedzeniem „niezdrowego” pokarmu. Często wiąże się z unikaniem spotkań towarzyskich, brakiem czasu na codzienne obowiązki, bo zdobywanie „zdrowych” pokarmów potrafi być bardzo zajmujące. Mogą dołączyć się zaburzenia nastroju. Unikanie tłuszczu i węglowodanów może dać znaczny ubytek masy ciała, niedoboru mikroelementów, awitaminozy ze względu na jednostajną, nie popartą racjonalnymi przesłankami dietę.
Najpoważniejszym problemem diagnostycznym jest odróżnienie ortoreksji od anoreksji. W teorii powinno być to proste (brak obawy przed przytyciem, realne widzenie swojego ciała), ale nie można zapomnieć o pospolitej postawie dyssymulacyjnej u pacjentek z anoreksją.
Dodaj do: |
|
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.